czwartek, 6 września 2012

Rozdział VI [James]

Nie denerwuj się. [Znów zacmokał. Coraz bardziej ogarniało go rozbawienie i sympatia do tego spłoszonego dzieciaka. Ściągnął się z łóżka za chłopakiem z niezadowoleniem. Nim jednak poszedł otworzyć, nachylił się nad poczerwieniałym Michaelem i cmoknął go w czoło.] Nic się nie dzieje. [Wyszeptał, po chwili powracając do pionu. Poszedł odebrać pizzę, za którą nawet nie zapłacił. W bezpiecznej odległości od chłopaka, żołądek dał znać, a sam zapach sprawił, że ślina napłynęła mu do ust. Nie postawił jej na stole, ale wrócił do swojego pokoju, w salonie zostawiając zażenowanego Michasia. Pudełka upchnął na biurku, zrzucając przy okazji kilka rzeczy, którymi mało się przejmował, a potem jeszcze kilka, by postawić obok pudełek puszki coli.] Mój tata wraca zazwyczaj późno, a jest dopiero... [Zawiesił wzrok na ściennym zegarze w kształcie koniczyny.] ... po dziewiątej. Zanim więc wróci, zdążymy się poznać, jak łyse rumaki. Częstuj się. [Zaprosił go gestem dłoni, otwierając jedno z dwóch pudełek i przyklapnął na łóżku w bliskiej odległości od pizzy, by zbytnio się nie wysilać, sięgając po nią.]

[Wrócił więc do pokoju chłopaka gdzie została zabrana pizza. Pachniało nieziemsko. Michael poczuł, że jest głodny więc odruchowo złapał się za brzuch. Usiadł obok Jamesa, zerkając na niego spłoszonym spojrzeniem, a jego twarz nadal czerwieniła się ze wstydu.] Gniewasz się? [Jego słaby głos był wyraźnie rozedrgany. Wiedział, że jego zachowanie przed chwilą mogło być odebrane bardzo różnie.] Nie uciekłem dlatego, że się wstydzę być przy tobie uciekłem bo... James, ja nie wiem czy ty chcesz by ktokolwiek widział cię ze mną. Wiem, mówiłeś już, że to ci nie przeszkadza, ale co innego mówić, a co innego znaleźć się w takiej sytuacji. [Michale odwrócił się na łóżku tak, by podkurczając jedną nogę, usiąść przodem do chłopaka. Splótł palce swych dłoni razem i zacisnął nerwowo.] Przepraszam, jeśli cię uraziłem takim zachowaniem. Nie panuję czasami nad tym co robię.

Powiedziałem ci przecież, że naprawdę mi to nie przeszkadza. Jeżeli ktoś będzie na tyle złośliwy w stosunku do mnie, czy do ciebie, będzie rzucać niestosowne hasła i jeżeli się wścieknę, to przytaknę. Niech się dalej zastanawiają. [Oderwał jeden z kawałków i podał go chłopakowi. Trochę to było niegrzeczne, że z ręki, ale gdyby tego nie zrobił, to zapewne zostałby zalany kolejną falą pytań, a Michael dalej by się zadręczał. Gdy tylko blondyn odebrał gorącą jeszcze pizzę, sam wziął sobie kawałek i z miejsca zatopił w nim zęby. Aż przymknął oczy, uświadamiając sobie, jak bardzo mu tego brakowało.] Poza tym... [Mruknął, gdy tylko przełknął.] Ty chyba boisz się za nas dwóch. Z resztą niepotrzebnie. [Spojrzał na chłopaka kątem oka i uśmiechnął się nim zdusił ten uśmiech kolejnym kawałkiem. Mieli dużo czasu, a na głodnego nie opłacało się rozmawiać. Wtedy ludzie byli dziwnie rozdrażnieni - wiedział to po sobie.]

[Michael to była istota, która bardzo często robiła coś, a dopiero potem myślała. Z szerokim uśmiechem zarzucił ręce na szyję Jamesa, nie zważając na to, że w jednej trzyma gorącą pizzę, uniósł się na kolanach i przytulając się, cmoknął chłopaka głośno w policzek.] Dziękuję! [Ucieszył go fakt, że chłopak wcale nie ma zamiaru przejmować się tym, czy ktoś ich razem zobaczy i czy komuś się to spodoba czy nie. To było takie miłe. Nie dlatego, że Michaś miał wobec Jamesa jakieś większe i wznioślejsze plany, nie, nie. Zaczynał lubić tego chłopaka, więc nie chciał by ich znajomość zbyt szybko się urwała. Usiadł ponownie na miejscu i odgryzł spory kawałek pizzy. Była naprawdę dobra, a on naprawdę poczuł się głodny.]

Michael... Jedz, potem będą czułości... [Mruknął, czując, że pizza prawie wypadła mu z dłoni od tego nadmiaru szczęścia chłopaka. Chciał jeszcze do czułości dorzucić lody, ale zakrztusił się malowniczo i z trudem przełknął ostatniego gryza. W jednej chwili poczuł się najedzony i uspokojony. Miał wrażenie, że dzieciak bawi się z jedzeniem i miał ochotę mu powiedzieć, żeby się pospieszył, chociaż nie wiedział sam po co miałby to robić. Sięgnął po puszkę i otworzył ją oddychając głęboko.] Wyobraź sobie, jak się musi czuć Rell, kiedy przechodzi obok swojego brata. Gdyby którykolwiek z chłopaków dowiedział się, że ma brata geja nie dość, że miałby przekichane, to pewnie kazaliby mu udowodnić, że nie jest to dla niego przeszkodą, by go sprać. [Oblizał usta, gdy tylko przepłukał gardło. Odstawił puszkę i legł w poprzek łóżka, patrzą, jak Michael dalej konsumuje swój kawałek.]

Nie uważasz, że życie byłoby łatwiejsze gdyby wszyscy potrafili myśleć rozsądnie? Nie uważasz, że wtedy każdy miałby takie samo prawo do szczęścia? [Jadł pizzę dość wolno, ale jadł. Przegryzał kawałek po kawałku między kolejnymi częściami swej wypowiedzi, a kiedy skończył również sięgnął po napój. Nie otworzył jednak puszki. Zamiast tego bawił się, obracając ją w dłoniach i patrzył na Jamesa z powagą.] Myślisz, że łatwo mi było przyznać się przed sobą do tego, że jestem inny? Że nie jestem taki, jakiego oczekuje ode mnie większość społeczna? Życie geja nie jest łatwe. Nie jestem wiecznie radosny i roześmiany choć uwielbiam takim być. [Położył się na boku obok Jamesa, ułożył miedzy nimi puszkę na której oparł dłoń i w która wpatrzył się lekko zmieszany odwagą z jaką mówił o swoich uczuciach.] Uwierz mi, że to nie jest najwspanialsze życie. Uwierz, że przecierpiałem i przepłakałem więcej nocy niż niejeden z was.

Nie wiem, jak to jest. Nie jestem gejem, ale nigdy nie uważałem, że to coś złego. Może kiedyś na samym początku, przez towarzystwo, ale poznałem Rage'a i teraz tak nie uważam. Każdy ma problemy. [Odparł lekko, patrząc w sufit, a w końcu i spojrzał na Michaela uważnie, odwracając się na bok i podpierając głowę dłonią.] Nie twierdzę, że byłoby mi łatwo, jakbym był homoseksualistą, ale gdyby to nastąpiło teraz, to bym się z tym szybko pogodził. Nie byłbym sam, nie ja jeden bym stawiał temu czoła. Wiedziałbym, że są inni, którzy tak samo z tym walczą, by uzyskać odrobinę zrozumienia. [Dodał powoli, coraz bardziej wyginając usta w uśmiechu. Wytarł dłoń o spodnie, po chwili wyciągając ją, by pogłaskać chłopaka po policzku i po nosie, a nawet ścisnąć go delikatnie.]

Tak, pewnie tak. Pewnie byłoby ci łatwiej bo znasz innych, którym ufasz i którzy byliby dla Ciebie wsparciem. Ja miałem Doriana. Zawsze i wszędzie. Ale to nie jest wszystko, wiesz. To nie jest tak, że mając za sobą wiernego przyjaciela świat staje się piękny. [Przymknął oczy na chwilę, gdy poczuł na policzku dłoń chłopaka. Ten niewielki gest znaczył dla niego bardzo dużo. Dawał mu odrobinę pewności i zrozumienia. Kiedy otworzył ponownie powieki, jego oczy lśniły. Nie wiadomo czy z powodu łez, rozbawienia czy czegoś zupełnie innego. Po prostu lśniły przez co stawały się niczym ciemniejące w mroku bursztyny, wpatrzone w Jamesa.] Masz bardzo dużo szczęścia, że jesteś poprawnym społecznie facetem. A ja mam szczęście, że okazałeś się ludzki. I mam nadzieje, że mówiłeś poważnie o tych przyjemnościach po posiłku. [Wyszczerzył się do niego radośnie. Nie miał na myśli nic co byłoby... No właśnie! Nic co nie byłoby zdrożnością. Jego policzki znów pokrył rumieniec, a oczy błysnęły jeszcze bardziej. Podniósł się wyżej i wyciągnął szyję w stronę Jamesa. Ulotnie i delikatnie musnął wargami jego policzek po czym wstał z łóżka, zabierając ze sobą puszkę z napojem i podchodząc do jednej z zagraconych półek.] Mówiłeś coś o zdjęciach. Masz jakieś?

[Poczuł gdzieś głęboko irytację, kiedy Michael podarował mu kolejny pocałunek w policzek. Nie dlatego, że mu to przeszkadzało, ale miał ochotę zrugać go za to, że nie pocałuje go po prostu w usta. Aż uderzył dłonią w czoło z wrażenia, usilnie chcąc doszukać się przyczyny swoich dziwnych stanów. Może to brak bliskości drugiej osoby w ostatnim czasie, albo po prostu brak seksu. Nie miał ochoty tłumaczyć mu o co chodziło ze wsparciem i innymi uczuciami względem inności. Zebrał się w sobie i przeturlał się na łóżku, aż do samego, dolnego oparcia przy którym stała niewielka, wiklinowa skrzynia.] Tutaj je trzymam. [Mruknął, wyciągając ze skrzyni najpierw aparat, a spod aparatu kilka cienkich albumów, które położył na łóżku obok siebie. Aparat powędrował z powrotem do skrzyni, a James nawet nie zmienił wcześniejszej pozycji, może tylko odrobinę podciągając się na łóżku do siadu.] Nie wiem, czy ci się spodobają, są dość... amatorskie.

Marudzisz. [Wrócił na łózko jak najszybciej. Nie otworzył jeszcze do końca puszki, bo kapsel był wyjątkowo uparty i wyślizgiwał mu się z palców. Spoczął naprzeciwko Jamesa po turecku z puszką w jednej ręce, którą postawił na kolanie i zajrzał na pierwsze z góry zdjęcie. Po krótkiej chwili zgarnął z łóżka albumy i wręczył Jamesowi puszkę.] Masz, otwórz mięśniaku, a sztukę oddaj w moje delikatne dłonie. [Wystawił do chłopaka język w szerokim uśmiechu. Nie poświęcił mu więcej uwagi niż uznał za konieczne. Teraz miał przecież bardziej pasjonujące zajęcie. Miał zdjęcia! James nie mógł tego wiedzieć, bo niby skąd, ale Michaś uwielbiał oglądać fotografie. Każda był dla niego, jak klejnot. Każda miała swa indywidualna wartość. A takie amatorskie były najcenniejsze. Jednakże te, które robił chłopak wcale nie wyglądały na amatorskie. Było po nich widać, że chłopak nad każdym ujęciem pracował, myślał i sprawdzał ustawienia zanim pstryknął by zapisać obraz.]

[Odebrał puszkę i otworzył ją za jednym pociągnięciem palca. Nie oddał jej jednak, pozwalając by Michael pooglądał sobie zdjęcia, a zdjęcia... nie były artystyczne. Były to głównie same akty - zarówno damskie, jak i męskie, chociaż tych drugich było zdecydowanie więcej. Wszystkie natomiast były czarnobiałe, a tylko jedno w ostatnim albumie, na ostatniej stronie kolorowe. Było to zdjęcie Rage'a.] Wiesz, nie jest łatwo znaleźć kogoś, kto będzie chciał pozować. Zwłaszcza, trudniej mi namówić jakichkolwiek znajomych. [Stwierdził, przyglądając się kątem oka na swoje własne dzieła. Dawno ich nie oglądał, ale nadal nie twierdził, że to kawałek dobrej roboty.] Ostatnio zająłem się innymi rzeczami, a aparat jak leżał, tak leży zamknięty. [Położył się z powrotem na łóżku, na plecach, obok Michaela i podłożył rękę pod głowę. Puszkę, którą trzymał w drugiej ułożył sobie na piersi i wpatrzył się w sufit z namysłem.]

[Przeglądał zdjęcia wolno i z ogromną uwagą. Kobiecym aktom poświęcał równie wiele uwagi, co męskim. Zawsze podziwiał piękno kobiecego ciała. Nigdy nie twierdził, że nie zasługuje ono na uwagę. Co jakiś czas zatrzymywał się na dłuższą chwilę nad jakimś dziełem Jamesa, przejeżdżając opuszkami po papierze i przekrzywiał zabawnie głowę, przyglądając się postaciom.] Podobają mi się. [Jego słowa były ciche i spokojne. Nie patrzył na chłopaka, nadal zagłębiając się w jego dziełach. Odwracał stronice albumu to w jedną to w drugą stronę.] Podziwiam cię za siłę perswazji, by przekonać ludzi do pozowania. Takiego pozowania. Ja niby jestem przyzwyczajony do zdjęć podczas tańca, ale akty... [Podniósł spojrzenie na chłopaka i zamyślił się na kilka sekund.] Nie, chyba nie potrafiłbym, wiedząc, że ktoś może to kiedyś zobaczyć.

Rzadko je komuś pokazuję, naprawdę. Robię je tylko i wyłącznie dla siebie i dla własnej przyjemności. Nie namawiam cię, ale jakbyś kiedyś chciał, to mogę ci zrobić kilka. Nie tyle aktów, ale ogólnie zdjęć. [Przesunął oczy powoli na Michaela i uśmiechnął się dość zachęcająco. Wiedząc, że chłopak kończył oglądać, podał mu puszkę. Trzymał ją pewnie, by nie wyleciała i nie zalała swoją zawartością zdjęć. Amatorskie czy nie, miały jednak w sobie wiele sentymentu.] Poza tym, Doriana też chciałbym kiedyś sfotografować. Wydaje mi się, że ma genialne ciało i bardzo ładnie by wyszedł. [Dodał po chwili, uśmiechając się lekko pod nosem.]

Dorian ma piękne ciało. [Uśmiechnął się szczerze, odkładając albumy na miejsce, przy czym musiał się wygiąć w tył i pochylić. Kiedy tylko wrócił do dawnej pozycji odebrał z rąk Jamesa puszkę i upił z niej kilka małych łyczków.] Wierzę w twoje zdolności James. Zresztą mogłem przed chwilą je ocenić, ale nie wyobrażam sobie bym mógł kiedykolwiek pozwolić ci na fotografowanie mnie nago. W tańcu, podczas spaceru, gdzieś na boisku, owszem. Ale nago, raczej nie. [Uśmiechnął się przyjaźnie. Nie chciał go w żaden sposób urazić bo zdjęcia naprawdę bardzo mu się podobały. Jednak nie czuł się piękny i nie pozwalał sobie nawet na chwilę takiego myślenia.] Swoją drogą... Nieźle się dobrali Dorian z Ragem. [Nagle zamilkł. Zakrył dłonią usta z cichym 'ups' i spojrzał na chłopaka z wyraźnym zmieszaniem.]

Każde ciało jest warte uwagi. [Podkreślił wszystkie 'przeciw' blondyna z cichym westchnieniem skrywanego zawodu i powrócił do patrzenia w sufit, kiedy puszka z jego dłoni zniknęła.] Nie wiem, czy się dobrali. Nie mnie oceniać z kim się spotyka Rage, to jego wola i jego świat. Jestem tylko jego przyjacielem. [Nie wiedzieć czemu, zrobiło mu się nagle przykro z tego powodu, chociaż bardziej chyba z faktu, że Rage już nie będzie mieć dla niego tyle czasu, co wcześniej i znów będzie musiał sobie wynajdywać jakieś zajęcia... sam.] To dobrze, że jest szczęśliwy, może wreszcie mu się uda. [Dodał ciszej i przymknął oczy. Za bardzo go to dobiło, a nie chciał popadać w rozpacz przy Michaelu. To było niestosowne i dające zbyt wiele perspektyw do myślenia.]

James. [Michael musiałby być bezdusznym posągiem, żeby nie zauważyć zmiany w zachowaniu i w głosie chłopaka. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak musi się teraz czuć. Sam czuł się podobnie za każdym razem, gdy Dorian spotykał jakiegoś faceta, którym zaczynał się interesować. Zabolało, kiedy został wyproszony z samochodu i zabolało gdy zobaczył, jak Dorian patrzy na Rage'a. Wiedział, że za kilka dni będzie się czuł jak przeszkadzający chłopaczek, którym trzeba się zająć. Odstawił puszkę na podłogę i ułożył się bokiem na klatce piersiowej Jamesa. Pogłaskał go po policzku, a następnie ułożył dłonie płasko na jego piersi.] Nie myśl teraz o samotności, dobrze? Wiem, jak boli gdy przyjaciel sobie znajdzie kogoś kim się fascynuje, wierz mi. A poza tym, hm... Masz teraz mnie, prawda? Ja jestem jak mały upierdliwy rzep i jak się raz przyczepię to strasznie ciężko jest się mnie pozbyć. [Pochylił się do twarzy chłopaka, ale nie po to by go pocałować. Jego dłonie odszukały drogę do żeber chłopaka i połaskotały go, sprawdzając czy James jest na to wrażliwy.]

N-nie rób... [Musiał się roześmiać, nie miał wyboru. Nie potrafił powstrzymywać swoich łaskotek, bo w sumie nigdy nie musiał ich powstrzymywać. Chwycił Michaela za nadgarstki mocno i pociągnął je do góry tak, by założyć je sobie za szyję.] Nie prowokuj mnie, mam straszne łaskotki... [Wyszeptał, otwierając oczy szeroko i wpatrując się w twarz Michaela uważnie. Po chwili puścił jego nadgarstki i przesunął palcami po ramionach. Ochota na to by wciągnąć chłopaka na siebie, prawie go zabolała. Dłonie same odnalazły drogę na plecy Michaela. James był tak skupiony na twarzy tancerza, że nie zdawał sobie sprawy z tego, że jego ciało toczy samowolną walkę z kumulującymi się emocjami. ]

Jesteś uroczy, kiedy się tak śmiejesz. Jesteś słodki w tej swojej walce, wiesz? [Michael zdał sobie sprawę z tego co się dzieje z chłopakiem już jakiś czas temu. Jak niemal każdy gej miał gdzieś w środku radar, który mówił mu o skłonnościach faceta, którego się spotkało. Z delikatnym uśmiechem, legł miękko na torsie chłopaka i wsunął palce w jego włosy, głaszcząc go po karku. Nie chciał go prowokować. Nie chciał go zawstydzać. Nie chciał niszczyć mu spojrzenia na świat, ale wiedział jaką walkę teraz toczy ze sobą James. Wpatrzone w niego oczy chłopaka mówiły mu tysiąc razy więcej niż jego słowa.] Dostanę lody? [Mruknął cholernie kusząco, zbliżając usta do ust Jamesa na odległość tchnienia. Trwał tak, patrząc na wargi Jamesa i bijąc się z myślami, które prowokowały go do tego, by skosztować tych ust.]

[Nie potrafił mu nic odpowiedzieć, ale rozumiał, że Michael widział więcej niż on sam był w stanie sobie uświadomić. To nie było tak ciężkie, jak mogło się wydawać, bo liczyło się samo zrozumienie sytuacji. James stwierdził przecież, że dość łatwo byłoby mu się przystosować. To co bolało go w tamtej chwili najbardziej to myśl, dlaczego akurat naszło go na to teraz i przy tym chłopaku. Czego brakowało innym, że cały czas wydawało mu się, że nie mogą i nie pociągają go. Michael był inny, może zbyt otwarty, ale z pewnością inny - szczery. W głowie myśli poganiały się dosłownie biczami, aż czuł, jak jego policzki napełniają się krwią i zaczynają płonąć. Co sekundę zmieniał zdanie, raz mając ochotę machnąć ręką i powiedzieć 'co mi tam', a raz mając ochotę uciekać. Jeżeli jednak by uciekł, to tak faktycznie nigdy nie dowiedziałby się, jak jest naprawdę. A może to tylko bliskość drugiego człowieka? Może faktycznie pożądanie, które czuł coraz silniej, niekoniecznie było skierowane tylko do osoby tancerza? Może z każdym innym poczułby to samo... Musiał przełknąć ślinę, bo zaschło mu w gardle, ale po chwili już robił coś innego. Wyciągnął się lekko w górę, by sięgnąć po to, co go tak bardzo kusiło od jakiegoś czasu. Już nie było odległości tchnienia, nie było żadnej odległości, kiedy James złożył na ustach chłopaka bardzo delikatny i jeszcze bardziej niepewny pocałunek.]

[Nie odsunął się. Nie uciekł. Oddał mu swoje usta z czułością, pozwalając by to James prowadził go przez ten pocałunek. Chciał by to on, skoro go zaczął, mógł doprowadzić go do końca wtedy, kiedy poczuje, że tego chce. Nie chciał w żaden sposób naciskać na Jamesa, bo gest jaki chłopak wykonał musiał być dla niego ciężki. Wiedział, a raczej zdawał sobie sprawę z tego, jak wielka walką musiał James stoczyć ze sobą zanim się na to zdobył. Palce Michaela bawiły się włosami chłopaka, podczas gdy usta poddawały się rozkoszy smaku jego ust. Oddech zatrzymał się by nie przeszkadzać, ciało przylgnęło do ciała fotografa. Poczuł, jak krew uderza mu do twarzy, rozpalając ją nieziemsko. Czy chciał tego równie mocno co James? Tego nie wiedział. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że tak bardzo go kusi perspektywa pocałunku, póki go nie otrzymał.]

[Pocałunek smakował dobrze, bardzo dobrze, aż James otworzył oczy ze zdziwienia i o dziwo uśmiechnął się, co chłopak mógł poczuć. Może nie zdobył by się na to, gdyby byli w innym miejscu. Na pewno nie pokazał by mu tego, co pokazywał w tamtej chwili, czując na karku niebezpieczeństwo przyłapania. Co innego było pokazywanie się z chłopakiem publicznie, co innego były nawet kłamstwa, że mogliby być parą, a czym innym było okazanie tłumionych uczuć. Zatracił się w jego ustach z cichym westchnieniem. Nie chciał więcej, a nawet jakby chciał, to by tego nie pokazał. Musiał się nasycić tym, co odważył się wziąć, więc po chwili nie ciało, a usta okazywały się coraz bardziej chętne. Całował go powoli, z czułością, jakiej się po sobie nie spodziewał. Poznawał inne chłopięce usta z równie wielkim zapałem, co każdą twórczość za jaką się zabierał. Jednakże... Nic nie smakowało podobnie i nie wywoływało tak oszałamiających emocji.]

[Tak, pocałunek był zdecydowanie słodki i upajający. Michael chłonął każdą chwilę jaką dostawał. Jego usta stały się pewniejsze i bardziej chętne, a palce pieściły kark chłopaka, przytrzymując go jakby nie chciał by ten zrezygnował i uciekł. Jednak w którymś momencie do umysły tancerza dotarła myśl, że James stracił chwilowo kontrolę nad sobą. Że kiedy tylko oprzytomnieje i dotrze do niego co zrobił i czemu się poddał będzie zły. A swoją złość skieruje nie do siebie, ale właśnie do niego, do Michaela, który był zbyt prowokujący i zbyt kuszący. Z żalem ale jednak, zakończył pocałunek, opierając czoło o pierś chłopaka i walcząc o uspokojenie swego roztrzepotanego serca i rozszalałego oddechu.] Nie możemy. [Wyszeptał z wyraźnym bólem. Nie miał odwagi spojrzeć na Jamesa. Nie chciał już teraz widzieć nienawiści w jego oczach. Chciał jeszcze chwilę czuć się pożądanym.]

Michaś... [W zasadzie nie wiedział kolejny raz, co ma mu powiedzieć, ale na pewno nie był zły na niego. Gorąco żałował, że Michael przerwał pocałunek i  to raczej chłopak powinien być zły, że został poniekąd wykorzystany do sprawdzania i udowadniania Jamesowi, że pociąg nie jest tylko złudzeniem.] Spójrz na mnie, proszę cię. [Wyszeptał, głaskając chłopaka po włosach i po karku delikatnie. Mimo wszystko on sam chyba potrafił czuć się bardziej winny temu wszystkiemu. Zawsze wszyscy inni bardziej go obchodzili i nie mógł nic na to poradzić.]

[Zgrzytając zębami by nie wybuchnąć płaczem, podniósł powoli spojrzenie na Jamesa. Jego oczy błyszczały od powstrzymywanych łez, a usta pozostawały zaciśnięte. Nie potrafił się odezwać bo wiedział, że to wywołałoby reakcję jakiej nie chciał. Rozedrgane palce zacisnęły się w pięści. Niech to szlag trafi samotność! Niech to szlag! Ten facet był taki pociągający z tą swoją walką z emocjami. Tak bardzo go kusił. Tak wiele dawał mu poczucia bezpieczeństwa i tak nieziemskie było poczucie pewności ochrony, jaką mu dawał. Michael nie potrafił wytłumaczyć sobie tego, że James w tak krótkim czasie stał się dla niego równie ważny co Dorian. Bo niby jakim cudem?]

Chciałem ci tylko powiedzieć, że możemy. [Uśmiechnął się przepraszająco. Nie chciał go krzywdzić żadnymi eksperymentami i wolałby, by Michael zdawał sobie sprawę z dwóch rzeczy. Z tego, że nie jest dla niego, jak eksperyment i z tego, że jednak to się może w którymś momencie skończyć, bo nigdy nie było wiadomo, jak daleko to dziwne pożądanie zaprowadzi Jamesa.] I chce, żebyś wiedział, że nie mam zamiaru być o to zły ani na siebie, ani tym bardziej na ciebie. Wiem, że rozumiesz, jak się czuję, ale to nie jest wystarczający powód do tego, bym uważał, że to ty mnie do tego popchnąłeś czy zmusiłeś, bo tak nie jest. Więc nie rób mi tego i nie odsuwaj się, bo to nie jest twoja wina. [Przytulił go do siebie mocniej. Może teraz tak nie do końca było widać, że walczy ze sobą, ale miał w głowie różne myśli. Najważniejszą z nich był spokój Michaela i chciał mu go oddać, więc przyciągnął go do siebie, by znów ich twarze znalazły się tak kusząco, blisko siebie.] To naprawdę miłe, że chcesz. Bo to takie... Prawdziwe. Nigdy się tak nie czułem. [Trącił nosem jego nos, wspinając się na wyżyny czułości i odprężając się trochę.]

[Z oczu Michaela popłynęły pojedyncze łzy. Nie umiał już ich powstrzymać. Słowa Jamesa dawały mu tak dużo ciepła i taką pewność chwili. Chciał, bardzo chciał powtórzyć pocałunek i znów poczuć jak James zatraca się w jego osobie. Pragnął pokazać mu jak dobrze jest czuć prawdziwie i jak miło może być między dwoma osobami, które się rozumieją. Ale nic na siłę i nic na szybko. Jeśli to było prawdziwe to mogło poczekać. Przetrwa próbę czasu i nie zniknie, prawda? Z lekkim uśmiechem wtulił załzawiony policzek w szyję Jamesa i wyszeptał cichutkie 'dziękuje'', przytulając się do niego i wdrapując się na ciało chłopaka by ułożyć się na nim, jak pluszowy aligator.]

Poza tym, masz wspaniałe usta... [Mruknął, uśmiechając się szczerze i równie szczere były słowa które powiedział. Usta chłopaka były nieporównywalnie bardziej miękkie niż nie jednej dziewczyny.] Wolę jednak, jak na mnie patrzysz, bo mam wrażenie, że robię ci krzywdę, kiedy się tak przed tym bronisz. [Dodał ciszej, ale nie czekał na to aż chłopak na niego spojrzy tylko delikatnie odwrócił palcami sam jego głowę i spojrzenie na siebie. Pogłaskał kciukiem załzawiony policzek i pozwolił sobie na skradzenie jeszcze jednego pocałunku - delikatnego i nienachalnego, który jednocześnie był ze strony Jamesa tym najgłębszym oddechem ulgi.]

Nie krzywdzisz mnie, James. Nie tym, że okazujesz wobec mnie słabość. [Wyszeptał, gdy już mógł. Patrzył na chłopaka z lekkim uśmiechem na ustach.] To cholernie miłe, wiedzieć, że ma się taki wpływ na chłopaka, który uważał się do tej pory za nieczułego na męskie wdzięki. Poważnie. [Przytulił policzek do piersi Jamesa, układając się na nim wygodniej. Chciał słyszeć bicie jego serca.] Pomyśl i powiedz szczerze, nigdy żaden facet nie podziałał na twoje zmysły podobnie? Żaden? Nawet ci, którzy ci pozostali? Dlaczego właśnie ja, hm?

Nie mam pojęcia, sam się nad tym zastanawiam i mnie to dręczy. Nie... Jesteś pierwszy, na którego zwróciłem uwagę, ba... Którego pocałowałem. [Odparł szczerze i skrzywił się mimowolnie. Nienawidził niespodzianek, zwłaszcza dotyczących tego, co lubi, a czego nie.] Wiedziałem, jaki jest Rage, od dawna, ale... To mój przyjaciel, przy którym po prostu jestem. A reszta chłopaków, jest w sama w sobie tak odpychająca, że myśląc o nich jak o potencjalnych chłopakach do związku, to robi mi się niedobrze. [Wyznał, czując na plecach ciarki z obrzydzenia, jakie go ogarnęło. Z Michaelem było inaczej. Mógł myśleć o wszystkim, co dotyczyło spraw dla niego obcych i nie sprawiały mu one żadnego dyskomfortu.]

[Podniósł się i spojrzał na Jamesa. Oparł głowę na dłoni i nie spuszczał wzroku z oczu chłopaka.] Poczułem się wyjątkowy. [Wyszeptał spokojnie. Faktycznie słowa chłopaka wywołały w nim uczucie dumy. Zupełnie, jakby ktoś powiedział mu właśnie, że jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Wyciągnął rękę i pogłaskał Jamesa po policzku. Uśmiechał się czule.] To, co powiedziałeś było cudowne. Powiedziałbym, że było cudownym kłamstwem, gdybym nie poczuł, jak bardzo się miotasz i jak bardzo podoba ci się uczucie, które tobą zawładnęło, kiedy cię całowałem.

Cieszy mnie to, że ci się podobało. [Odparł bez wahania i również odwdzięczył się delikatnym muśnięciem policzka Michaela. Przyjemnie było patrzeć na jego rozradowaną buzię, a jeszcze przyjemniej było wiedzieć, że może mu sprawić przyjemność. Odgarnął blond kosmyki z czoła chłopaka i przeczesał je palcami w skupieniu, kiedy tak na niego spoglądał.] Nie chce zakładać nic z góry… [Nie wiedział, jak ma wyrazić swoje myśli, ale musiał je z siebie wyrzucić, bo wydawały mu się ważne.] Nie chce niczego sprawdzać. Jeżeli ma coś być, to będzie. Jeżeli okaże się, że rzeczywiście jestem gejem… Chociaż może nie tyle gejem, co biseksualistą, to obiecuję ci, że przyznam się do tego otwarcie i nie ucieknę. Na razie jednak chce, żebyś nic nikomu nie mówił. Ani Rage’owi, ani Dorianowi, ani komukolwiek. Nie będę robić tajemnicy z tego, że się z tobą spotkałem i może będę się spotykać dalej, niezobowiązująco. Nie mam zamiaru cię ukrywać, ani ukrywać tego, że cię lubię, ale… Nie chce by dopowiadali sobie więcej niż dopowiedzą sobie, kiedy się dowiedzą o tym, że w ogóle cię lubię. Dam sobie radę, nawet jeżeli niesłusznie będą się na mnie mścić. [Powiedział powoli, wypuszczając wcześniej głęboko zebrane do płuc powietrze. Przenosił wzrok z oczu Michaela na jego usta i z powrotem, usiłując się dowiedzieć, co myśli nim cokolwiek odpowie.]

Chwilami mówisz sto razy więcej niż ja, wiesz... [Uśmiechał się cały czas, gdy chłopak wyrzucał z siebie słowa. Raz jedyny zawahał się i nie wiedział czy ma posmutnieć. Raz, kiedy usłyszał, że ma nie mówić o niczym Dorianowi. Jak miał to niby zrobić? Jak miał uniknąć rozmowy, o czymś tak ważnym ze swoim najlepszym przyjacielem. Przecież to było wbrew jego zasadom. Wbrew temu, co sobie kiedyś przysięgali: szczerość i tylko szczerość. To będzie bardzo trudne, niemal niewykonalne. On, Michael, ukrywający przed Dorianem taka sprawę. Westchnął ciężko. Wiedział, że musi się postarać. Dla Jamesa. Dla chłopaka który walczy z własnym ja, by odkryć się na nowo. Michael ujął twarz chłopaka w swoje drobne, zgrabne dłonie i przez chwile patrzył na niego w milczeniu. Potem, nie dbając o konsekwencje i nie dbając o chęci Jamesa, wpił się namiętnie w jego usta, dając mu pocałunek pełen pożądania i pasji. Taki, jakiego nie powstydziłby się nawet sam Dorian. Gorący, gwałtowny, przepełniony pewnością i władzą.]

[Jęknął pod wpływem tej gwałtowności, której się nie spodziewał. Musiał to wszystko najpierw przetrawić i pogodzić się z faktem tego, co zrobił właśnie Michael. Napięcie zdążyło wcześniej opaść na tyle, by udało mu się zapomnieć, że usta chłopaka tak dobrze smakują. Kiedy dostał je drugi raz, przez chwilę nie odpowiedział, bo wydawało mu się przez kilka sekund, że całuje go zupełnie ktoś obcy, kogo nie znał. Przyjemność ogarniała go bardzo powoli, a kiedy już uspokoił się i oswoił z myślą, że to tylko Michael - ten sam, którego wcześniej pocałował - oddał pocałunek, zatracając się w nim doszczętnie. Przymknął oczy i wsunął palce we włosy chłopaka bardziej zaborczo, ściskając je lekko. Ciepło, które rozeszło się po jego ciele, zdradliwie i powoli przesuwało się niżej, aż w końcu spowodowało, że James ponownie jęknął z wrażenia, zaciskając drugą dłoń na biodrze blondyna, by przytrzymać go przy sobie mocniej.]

[Nie protestował. Zbyt mocno pragnął tego pocałunku i zbyt dobrze wiedział jak rozkosznie może się czuć, kiedy pieszczą go męskie dłonie. James poddał się. Uwolnił w sobie chęć do brania i dawania rozkoszy. Był cudownym uczniem, jeśli chodziło o czerpanie przyjemności z bliskości drugiego faceta. Michael również wplótł palce we włosy chłopaka. Tuż nad karkiem. Przetrzymywał jego głowę jakby bał się, że ten nagle ucieknie. Biodra tancerza przywarły szczelnie do bioder Jamesa, pozwalając mu dokładnie poczuć, jak bardzo wzbiera w nich żądza i podniecenie. Rozpalał się coraz bardziej. Coraz mocniej pragnął zatracić się w czułości Jamesa i coraz mnie kontrolował sam siebie. Musiał to skończyć nim będzie za późno. Nim straci chęć na kontrolowanie się i przestraszy Jamesa na dobre. Z ciężkim westchnieniem uniósł się nad chłopakiem, opierając dłonie o łóżko tuż przy jego głowie i oderwał się od jego ust. Przytulił czoło do czoła fotografa i dyszał ciężko, walcząc o chwilę uspokojenia. Słyszał w uszach tętent stada koni, a w rzeczywistości było to jego rozszalałe serce.] Deser.... [Wysapał między jednym, a drugim urywanym oddechem.] Powinniśmy zjeść deser.

[Nie wiedział przez dłuższą chwilę co się stało, dopóki nie otworzył oczu i nie poczuł, jak krew, która prawie dotarła między jego nogi, powróciła ze zdwojoną siłą do twarzy.] Jak zaproponujesz mi w takim momencie lody, to cię zjem. [Sapnął ciężko, z groźną miną, ale po chwili uśmiechnął się, opadając na łóżko całym ciężarem ciała. Zdjął dłonie z Michaela i ukrył w nich twarz, by zdusić śmiech.] Nigdy nie myślałem, że to może być takie podniecające. [Stwierdził, usiłując pozbyć się dziewiczych rumieńców z twarzy. Było mu tak dobrze ciepło, ale zaczynał dziękować komuś, kto przy narodzinach dał Michaelowi odrobinę instynktu samozachowawczego i rozumu. Bał się pomyśleć, co mogło być dalej. Nie dlatego, że bał się samego faktu, ale nawet gdyby, to przecież nigdy nie był z facetem. Kiedy już przestał chichotać, zgarnął do siebie napalonego dzieciaka i przytulił go mocno, cmokając w oba policzka i czoło.] Mam ciasto... Żadnych lodów... [Wyszeptał i dźwignął się dość gwałtownie, by po krótkiej chwili zawisnąć nad przewróconym chłopakiem. Nie mógł powstrzymać szerokiego uśmiechu, kiedy na niego patrzył. Po prostu nie wierzył, że ten mały, młodszy blondyn był tak mocno dla niego pociągający.]

[Podobała mu się taka reakcja. Rozkoszował się widokiem czerwieni na policzkach chłopaka. Wiedział, że taki widok zapamięta już do końca życia. Bez odrobiny nawet protestu, pozwolił się pocałować, przytulać, a na koniec brutalnie odwrócić na plecy. Gdy twarz Jamesa zawisła nad jego twarzą wyciągnął ku niej dłonie i przytulił je do obu policzków chłopaka. Były gorące i takie cudownie purpurowe.] Masz piękny uśmiech i jesteś bardzo przekonujący, ale... [Michael skulił się odrobinę w sobie, a na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech, któremu towarzyszyły roziskrzone oczy.] Ja bym jednak wolał lody. [Wypalił szybko, po czym cmoknął pospiesznie usta chłopaka i błyskawicznie wysunął się spod niego, uciekając pod jednym z ramion chłopaka. Czasami drobna budowa przydawała mu się nadzwyczajnie.]

Nie mam lodów i nie będę po nie szedł do sklepu. [Wcale nie przemykały mu po głowie zwykłe lody, aż poczuł kolejną falę krwi na twarzy. Całe szczęście, że Michael uciekł spod niego bo zrobiłby mu krzywdę tymi myślami. Pokręcił głową, usiłując wytrzepać każdą niestosowność, jaka mu do niej wpadła i zsunął się z łóżka na równe nogi. Spojrzał na blondyna władczo, usiłując zachować resztki powagi.] No więc, czy się panu podoba czy nie, idę do kuchni po ciasto. [Już nie wspomniał, że praktycznie ciasto jest w połowie lodowe. Nie chciał myśleć o lodach, bo to sprawiało, że z gardła chciał mu się wyrwać przeciągły krzyk.] Idziesz ze mną, czy czekasz, aż je przyniosę? [Spytał, jak gdyby nigdy nic i ruszył powoli do kuchni. W zasadzie nie przeszkadzało by mu, gdyby Michael został na łóżku. Wyglądał naprawdę niesamowicie, kiedy był tak rozkosznie wkopany w pościel. Dopiero za drzwiami James podarował sobie solidny cios w czoło i aż podskoczył, by wyrzucić z siebie całe podniecenie, jakie wzbierało za każdym razem, kiedy odrobinę inaczej pomyślał o chłopaku, niż o koledze.]

Idę, idę. [Rzucił rozbawionym tonem. Szedł za chłopakiem, jak na skazanie, robiąc to oczywiście specjalnie i z pełną premedytacja. Zatrzymał się tylko na chwilę, kiedy chłopak sprzedał sobie porządne uderzenie w czoło.] Tak, tak, rozumiem to zdenerwowanie. [Mruknął nadal podążając za Jamesem. Miał na końcu języka tekst od którego aż się dusił ze śmiechu, ale zanim go wypowiedział, musiał się uspokoić i przywołać powagę do brzmienia swego głosu.] Znam ten ból, gdy mam chęć na lody, a dookoła same ciasta... [Ok, wyrzucił to z siebie, zabraniając wypowiedź udawanym smutkiem i, tak na wszelki wypadek, wsunął dłonie w kieszenie, przygarbił się i zrobił tak niewinną minę, że nawet gdyby policja złapała go właśnie z łomem przed wyłamanymi drzwiami, uwierzyliby mu w to, że jest niewinny. Był też gotowy do ucieczki. Mimo tego, że nie znał dokładnie mieszkania, był gotowy czmychnąć gdzieś w kąt, byleby tylko nie pozwolić Jamesowi na ręczną zemstę.]

[Zamruczał coś pod nosem gniewnie, ale nie miał zamiaru robić Michaelowi krzywdy. Jeszcze nie, bo chłopak coraz bardziej się dopraszał, by sprzedać mu solidnego klapsa w tyłek. Tak, ojcowskie uczucie było lepsze niż podniecające myśli o lodach.] Ty masz chęć na lody, ja mam chęć na ciasto. [Powiedział z tak wielką zaciętością w głosie, że prawie nie udało mu się ukryć faktycznego stanu swojej ochoty. Doszedł do lodówki w końcu i uchylił ją, zatapiając połowę ciała w jej wnętrzu by poszukać smakołyków. Nie było w niej wiele do szukania, ale ten niesamowity chłód w jaki James wsadził głowę, postawił nieco jego myślenie do pionu, a skołowany umysł do trzeźwości. Już zaczął się obawiać, że nie będzie mógł myśleć o niczym innym niż o zaciągnięciu dzieciaka do łóżka, co samo w sobie było nie do przyjęcia - jakby ktoś niedawno podmienił Jamesa, a przynajmniej jego światopoglądy i pragnienia. Wyciągnął ciasto, które leżało na małej paterce i postawił na kuchennej wyspie, ruszając dalej w poszukiwaniu łyżeczek i talerzyków. Sam nawet nie wiedział przez chwilę, gdzie ma cokolwiek, by móc podzielić słodkość.]

[Zamruczał coś pod nosem, czego nijak nie dało się zrozumieć. Jego wysiłki by jakoś rozruszać Jamesa i wywołać u niego szczery śmiech rozbawienia sczezły na niczym więc z ciężkim westchnieniem postanowił, że nie podejmie już kolejnej próby. James musiał się najwyraźniej oswoić z tym, co działo się z jego umysłem i ciałem. Stanął przy blacie, oparł łokcie tuż obok paterki z ciastem i przyglądał się mu z ciekawością. W zasadzie słodycze to słodycze, pod każdą postacią, a ciasto wyglądało dość apetycznie. Ugiął jedną nogę w kolanie i wystukiwał nieskładny rytm palcami stopy. Mruczał przy tym jakąś melodię i co jakiś czas zerkał na chłopaka, który miotał się po kuchni, jakby był tu pierwszy raz w życiu.] Jesteś pewien, że to twoje mieszkanie? [Rzucił z rozbawieniem, wspierając policzki w dłoniach, dzięki czemu jego naciągnięta skóra twarzy spowodowała iż oczy zrobiły mu się lekko skośne.]

Tak, jestem pewien... [Westchnął ciężko, stawiając po chwili dwa talerzyki z dwiema łyżeczkami i wyciągnął szeroki nóż, którym chciał pokroić ciasto. Jakoś wcześniej nie miał z tym problemów. Sam przecież robił to ciasto i doskonale wiedział, jak się takie ciasta kroi.] Zawsze tak jest, że jak się spróbuje czegoś i to jest dobre, to ma się ochotę na więcej? [Spytał nagle i zastygł z nożem, który miał kroić pierwszy kawałek. Wbił uważne spojrzenie w Michaela i jego skośne oczy, ale wcale nie było mu do śmiechu, ponieważ uświadamiał sobie z każdą chwilą, że mógłby zdobyć się na coś, co do tej pory uważał za dziwne, nieraz niesmaczne, kiedy było serwowane w większych ilościach, jak na przykład homoseksualizm w opowiadaniach Rage'a. Dochodził też do wniosku, że każda kolejna myśl zasiana w jego głowie powoduje nie tyle chaos, co jeszcze większą chęć by przekonać się, jak z nim jest naprawdę.]

A masz ochotę na więcej? [Wyprostował się, zabierając dłonie z twarzy i ruszył wolno dookoła wyspy. Szedł w stronę Jamesa, sunąc dłonią po blacie i patrząc na niego dość wymownie.] Masz? Aż tak Bardzo Cię się to spodobało? Aż tak dobrze Ci było, że chciałbyś by chwila trwała? [Michael słynął z ciężkich i bezpośrednich pytań, o czym James dopiero się przekonywał. Kiedy tancerz dotarł do Jamesa, przesunął palcem po jego ramieniu, po czym przykucnął i wcisnął się miedzy Jamesa, a blat. Odwrócony przodem do chłopaka położył mu dłonie na pasie. Patrzył na niego z dołu i uśmiechał się delikatnie.] Powiedz. Tak całkiem szczerze i bez ukrywania czegokolwiek. Powiedz, jak się poczułeś. O czym myślałeś, gdy kradłem słodycz twoich ust? Czego pragnąłeś, gdy moje ciało wtulało się w twoje i krzyczało o więcej?

[Wydawało mu się, że to on był tutaj od zadawania pytań. Kiedy Michael zaczął do niego podchodzić, zadając kolejne, bardzo trafne pytania, na które owszem odpowiedzi by się znalazły, poczuł, jak ogarnia go strach. Wypuścił nóż z dłoni i oparł obie o blat, by się nie zachwiać pod wrażeniem, jakie zrobiły na nim ręce chłopaka tak blisko granicy spodni. To o co blondyn tak wypytywał, napłynęło do niego potężną falą, aż zacisnął usta.] Sam nie wiem... Czuję, że mimo wszystko się do tego nie nadaję. Nie wiem nawet, czy potrafiłbym ci okazać to wszystko, co mógłbym ci teraz opowiedzieć. [Odpowiedział w końcu dość wymijająco i odwrócił spojrzenie, gdzieś na okno, by skupić się bardziej. Całe opanowanie gdzieś zniknęło i chociaż czuł, że wzbiera w nim pożądanie, to bezpośredniość Michaela wbiła mu cierń strachu w umysł.]

Nie spieszy się, prawda? Może kiedyś nadejdzie taki dzień, gdy zrozumiesz co czujesz i zechcesz się tym ze mną podzielić. [Wspiął się na palce by cmoknąć chłopaka w policzek, a następnie umknął spod jego dłoni, wracając posłusznie na poprzednie miejsce, po drugiej stronie blatu.] Zapomnij o tych pytaniach na chwilę. Zapomnij o tym co się stało tam w twoim pokoju. Poczęstuj mnie ciastem i pozwól bym wrócił do siebie, a kiedy zechcesz... [Rozłożył dłonie na boki i uśmiechnął się do chłopaka wesoło.] Wiesz gdzie mnie szukać. Nie wybieram się nigdzie. [Tak, był bardzo wyrozumiałym człowiekiem. Gdyby James zażądał od niego by udawał, że go nie zna, zrobiłby to. Nie chciał sprawiać chłopakowi kłopotów. Wyszedłby już teraz ale ciasto zbyt mocno go kusiło. A wyszedłby tylko dlatego, że musiał sam dojść do ładu ze swym ciałem i swoimi myślami.]

Jasne... [Odetchnął głęboko, a jego twarz zaczęła przypominać dosłownie sopel lodu z przyklejonym do niej beznamiętnym uśmiechem. Powinien to wszystko przemyśleć i miał nadzieję, że te rozmyślania nie doprowadzą go do pogoni za najmniejszą bliskością ze strony Michaela. Nałożył ciasto i podsunął talerzyk chłopcu, wraz z łyżeczką. Sobie również podarował sporą porcję, a gdy tylko do ciasta dołączyła jego łyżeczka, powziął talerzyk i ruszył w stronę 'salonu', by przysiąść na jednym z foteli. Na blondyna już nie patrzył, co powinien zrozumieć, skoro Michael sam ze sobą chciał dojść do ładu. Może i było trochę niezręcznie, może gdzieś w środku czuł się głupio, ale nie miał zamiaru pokazywać tego tak dobitnie. Lekcje Rage'a czasami się przydawały i pozwoliły Jamsowi na zachowanie wszelkiego złudzenia normalności.]

[Michael nie poszedł śladem chłopaka. W milczeniu zatopił łyżeczkę w cieście i zajął się pałaszowaniem słodyczy. Było bardzo dobre. Mniej niż usta Jamesa ale do tych jak na razie nie miał dostępu i spodziewał się, ze nie uzyska go tak szybko, jeśli w ogóle uzyska. Pochłonął ciasto ze smakiem i kiedy odstawił talerzyk do zlewu podszedł do fotela na którym siedział James. Stanął naprzeciwko z rękami w kieszeniach.] Dzięki za deser. Był świetny. Myślę, ze zrobiłeś dla mnie dzisiaj już wystarczająco więc... [Wzruszył ramionami i postarał się o uśmiech. Smutny nieco i niezbyt pocieszający ale jednak uśmiech.] Będę się zbierał. Muszę wrócić do domu i podzwonić. Musze się dowiedzieć co było na zajęciach żeby nie mieć zaległości... [Paplał bez najmniejszego sensu, idąc w stronę wyjścia. Zatrzymał się by założyć buty. Poza tym musiał poczekać aż James go wypuści.]

Nie chcę, żebyś szedł. Skoro jednak twierdzisz, że tak będzie lepiej... [Odłożył niedojedzone ciasto na kawowy stolik i dźwignął się, by odprowadzić chłopaka do windy. Nie powinien był mieć problemów z dotarciem do domu, bowiem było dopiero dość słoneczne południe. Niemniej jednak otworzył mu drzwi, poczochrał go po włosach i pogłaskał po karku.] Na pewno się zobaczymy, ja też się nigdzie nie wybieram. [Sięgnął do kieszeni jeansów i wyciągnął telefon, machając nim przed nosem blondyna.] Byłoby jednak miło, gdybyś mi dał swój numer, bo mogę się nie pojawić w szkole przez kilka dni. Poczekam, aż ojciec w końcu wyrzuci tych niedorostków. [Mruknął, zawieszając wzrok na ekranie komórki, gdzie zaczął wstukiwać nowy kontakt. Wolną dłonią pomacał klamkę i uchylił drzwi, robiąc kilka kroków.] Odprowadzę cię. Jeszcze nie było zmiany, więc z pewnością ochroniarz cię pamięta i wypuści bez żadnych problemów. [Miał ochotę inaczej go pożegnać. Miał ochotę go pocałować, by wiedzieć na pewno, że jeszcze się kiedyś zobaczą. Przytulić, a najlepiej wrócić z nim do siebie i nie pozwolić mu wracać. Gdyby to jednak zrobił, to napięcie mogłoby źle podziałać na nich obu i to akurat doskonale wiedział. Nie sprzeczał się więc z Michaelem i zachowywał pozory, że wcale żadne gwałtowne uczucia i chęci nie targają jego ciałem.]

James, ja też nie chcę iść, ale... [Michael musiał odetchnąć, by nie palnąć niczego w stylu zakochanej pannicy.] Wiesz dobrze, że obaj musimy odpocząć, nabrać do tego dystansu, przemyśleć. Wiesz to. [Wyszedł za drzwi, a kiedy chłopak poprosił o numer, podał mu go z pamięci. Jego dłonie tkwiły głęboko w kieszeniach jakby się bał, że kiedy tylko je wyjmie, nie będzie umiał powstrzymać się przed dotknięciem Jamesa. Zupełnie, jakby chłopak przyciągał go, jak magnes. Kiedy stanęli przy windzie, oparł się plecami o ścianę i wpatrzył w fotografa.] Dawno nie bawiłem się tak dobrze, jak dzisiaj. Było naprawdę miło i... [Zazgrzytał zębami, walcząc z chęcią, by zrobić coś czego miał nie robić i by pozwolić Jamesowi na zapomnienie. Przegrał jednak. Wyciągnął ręce z kieszeni dość szybko, odepchnął się od ściany i w mgnieniu oka znalazł się tuż przed chłopakiem, obejmując go za szyję i wpijając się w jego usta z namiętnym pocałunkiem. Musiał! Nie potrafiłby odejść bez jeszcze jednego pocałunku.]

[Wypuścił telefon z dłoni, pozwalając mu z głuchym trzaskiem spaść na podłogę korytarza. Objął chłopaka w pasie i przyciągnął do siebie mocno, jakby nie widział go kilka dni i tęsknił już bardzo mocno za jego dotykiem i za jego wargami. Popchnął go w stronę ściany, o którą wcześniej Michael się opierał i nie dał mu uciec. Tym razem blondyn nie miał, jak się wywinąć ze stanowczego uścisku. Zdążył w jednej chwili zapomnieć o wątpliwościach, z którymi i tak prędzej czy później musiał się zmierzyć. Teraz jednak nie liczyły się one tak bardzo, jak ciepłe i chętne usta, które go całowały, a które po chwili on zaczął całować dość mocno, ale nie brutalnie. Mógłby tak trwać nie zważając na to, że ktoś może przyjechać windą i ich zobaczyć, nawet gdyby to miał być jego ojciec, jednakże musiał złapać oddech, więc odsunął usta i spojrzał nieco zamglonym wzrokiem na twarz Michaela.] Chcesz wiedzieć, co czuję kiedy mnie całujesz? Szaleństwo. Wszystko co czuję jest obłędnym pociągiem do twojej osoby. Nie pytaj dlaczego, nie wiem. [Powiedział cicho, po czym jeszcze przez chwilę ucałował rozchylone i zapewne zdezorientowane wargi blondyna. Po tym krótkim, drugim pocałunku ułożył swoje usta przy uchu tancerza i odetchnął głęboko.]

[Poddał się namiętności, która wybuchła w pocałunku Jamesa. Chciał podarować jemu i sobie ostatnią chwilę przyjemności, ale nie spodziewał się, że chłopak tak zareaguje. Przez chwilę faktycznie stracił rezon i nogi się pod nim ugięły. Dobrze, że James przygniótł go do ściany bo nie byłby w stanie ustać, nie zwieszając się w ramionach chłopaka. Jego podniecenie eksplodowało w nim z siłą wulkanu. Przyciągał do siebie twarz chłopaka starając się sprostać jego burzliwej namiętności. Starał się dać mu dokładnie to, czego chłopak oczekiwał, a co wyczuwał w sile pocałunku. Uwolnione usta zapulsowały boleśnie z tęsknoty. Oddech nie chciał się uspokoić, a serce stanęło w miejscu.] Nie będę pytał. Nie muszę. Wiem co czujesz bo czuję to samo. [Przyjął kolejny pocałunek. Przyjął go z wdzięcznością, wsuwając dłonie pod koszulkę Jamesa by poczuć przez chwilę jego rozgrzane ciało pod swymi spragnionymi palcami.] Musze iść, James. Musze. Zanim będzie za późno na samokontrolę. Zanim zrobię coś na co jest za wcześnie. Zanim... Ciężkie westchnie odbiło się echem od ścian korytarza.] Muszę.... [W jego głosie brzmiał żal i rezygnacja.]

3 komentarze:

  1. Wcale nie dziwne zakończenie:) Uważam że bardzo dobre, bo James nie wie czego chce i gdyby poszli do łóżka było by to za szybko. No i tak wspaniale opisałaś ten konflikt uczuć tak jakbym ja sama go czuła. Pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przychylam się do komentarza Sol. Pomimo że chcę ich widzieć razem w łóżku i to TYM łóżku, to byłoby za wcześnie na to w tej chwili. James nie wie jeszcze czego chce. On musi sam siebie poznać, żeby nie zranić Michasia. Poza tym ja lubię takie powolne poznawanie się, dotyki, pieszczoty, które zapowiadają, że w przyszłości nastąpi zbliżenie, ale czekanie na to ma nas wprowadzić w ekscytujące napięcie. Wiecie, takie coś, że ma się cukierek w zasięgu ręki i zarazem nie ma. Potem jak się go dostanie to rozkosz w pełni. :D
    Co innego Rage i Dorian. Obaj są gejami i obaj działają na siebie i to bardzo. Natomiast James i Michael potrzebują czasu. Zakończenie rozdziału jak najbardziej mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieźle, czasami wzruszająco, a czasami zabawnie.Ach te namiętne całuski.James przepadł, ale czy będzie miał odwagę się do tego przyznać? Michael okazał się małym mądralą o stalowej woli. Nie spodziewałam się tego po nim. Chyba faktycznie powinni sobie dać trochę czasu. Swoją drogą ciekawe, że tego Michaela nikt jeszcze do tej pory nie upolował, przecież to prawdziwy cukiereczek.

    OdpowiedzUsuń