sobota, 3 listopada 2012

Rozdział XLV [Rocco]

Rocco zakradł się do domu, wchodząc do swojego pokoju po drzewie i zaraz położył się spać. Nie chciał myśleć o tym co się wydarzyło. Nie dlatego, że przerażała go wizja zdarzeń, ale dlatego, że czuł się cholernie głupio, gdy uświadamiał sobie, jak bardzo niesprawiedliwie oceniał Chace'a. Mężczyzna okazał się przyjaznym i miłym człowiekiem, a on, na dobry początek, podejrzewał go o zapędy rodem z horroru.
Długo kręcił się na łóżku i walczył o sen. Długo myślał nad wszystkim i nie potrafił zrozumieć swojej głupoty. Obiecał sobie solennie, że już nigdy nie dopuści do takiej sytuacji. Zasnął dopiero około piątej, wiec kolejnego dnia spal aż do obiadu. Mama zaglądała do niego co jakiś czas i zanim zobaczyła jego otwarte oczy, zdążyła już zacząć się martwic, że syn jej się rozchorował. Była niedziela, więc nie kazała mu na siłę wstawać.
– Zejdziesz na obiad? – zapytała z wyraźną troską w glosie, gdy Rocco powitał ją nieśmiałym uśmiechem i cichym 'Cześć, mamo'
– Tak, tylko się wykapie, dobrze? – Wyszedł spod kołdry, a mama zniknęła na dole. Chłopak wziął długą, gorącą kąpiel i długo też stał przed lustrem, wpatrując się w swoje odbicie. Co zrobił po wyjściu z łazienki? Wyszperał z kieszeni spodni fałszywy dowód, połamał go i wyrzucił do kosza.

wtorek, 30 października 2012

Rozdział XLIV [James]

Mam szczerą nadzieję, że nie zabijecie mnie z miejsca za to, jak rozdział jest poprawiony. Jakoś z trudem przychodzi mi poprawianie tej pary, nie wiem dlaczego. Liczę na jakieś owocne komentarze.
Enjoy ^^

James obudził się z samego rana, jak tylko na dworze zrobiło się jasno. Uwielbiał sobie poleniuchować, jednakże położyli się spać naprawdę wcześnie i nie był w stanie zmusić się do dalszego snu.
Ostrożnie, by nie budzić Michasia, wysunął się z łóżka. Nachylił się jeszcze, by ucałować swojego ślicznego chłopaka w czoło i przykrył go kołdrą, by nie zmarzł, kiedy jego nie będzie obok.
Pierwsze kroki skierował do łazienki, ale kiedy zobaczył w niej pobojowisko, zatrzymał się i zastanowił dogłębnie, czy chce mu się to wszystko sprzątać nim wejdzie się wykąpać.
Wymamrotał coś pod nosem o wielkiej odpowiedzialności czynów i chcąc nie chcąc, zabrał się jednak za ogarnianie łazienki. Wyciągnął pranie i wsadził kolejne – trzecie z sześciu, bo tyle miał posortowanych stert prania. Zabrał się po tym za szorowanie wanny, dzięki czemu już w ogóle ode chciało mu się kąpać. Jeszcze nie śmierdział, więc ruszył do kuchni po kawę.

niedziela, 28 października 2012

Rozdział XLIII [Rino]


Rino pozwolił Hiszpanowi iść przodem.
Zamknął drzwi mieszkania na wszystkie zamki i przez całą drogę na zewnątrz milczał, jak zaklęty, pozwalając mężczyźnie kontemplować niedogodność z powodu nieperfekcjonalnego uczesania.
– Wiesz, w zasadzie nie powiedziałem, że nie mam grzebienia czy szczotki. Nie zapytałeś, więc nie powiedziałem, że obie te rzeczy leżą grzecznie w łazience na półce – zamruczał, uśmiechając się pod nosem. Złapał Flavio pod ramię i ruszył z nim w stronę centrum, do którego nie było daleko.
Na dworze szalał jednak bardzo złośliwy i dość porywisty wiatr, zwiastujący burzę. Włosy Hiszpana po kilku minutach wyglądały tak samo, jak przed prowizorycznym uczesaniem.