sobota, 6 października 2012

Rozdział XXX [Rage]


Wierzę ci Dorian. Naprawdę ci wierzę, ale to jest silniejsze ode mnie. Widzisz… Nauczyłem się wyrażać wszelkie emocje w cielesny sposób, wyładowywać się tym. Nie mam w sobie jednak tyle siły, by nagle zacząć się uśmiechać z najprostszych rzeczy, bo mam wrażenie, że wszystko się za chwilę rozpadnie. Wiem, jaki byłem, a jaki się stałem. To, że ci powiedziałem nie sprawi nagle, że stanę się tak otwartym człowiekiem, jakim byłem kiedyś. [Powiedział cicho, ze spokojem w głosie. Najgorsze miał za sobą, ale nie czuł się do końca pewien tego, co powiedział. Czuł sam, że jeszcze wiele musi Dorianowi powiedzieć.] I owszem. Jestem cholernym romantykiem. Może mnie ponosi pożądanie, może lubię czuć wszystko maksymalnie i do bólu, ale nie zdziw się jeżeli… Jeżeli kiedyś podczas takiego czegoś, albo przed, zacznę płakać. Nie znasz mnie od takiej strony, ale Dorian… Ja nadal jestem chory. Nadal i wciąż mam zachwiania nastrojów i nadal gdzieś w środku nie potrafię dojść do siebie. [Dokończył, przytulając się jeszcze mocniej do ciepłego ciała malarza. Pomimo tego, że w domu było ciepło, że leżał pod kołdrą na gorącym mężczyźnie, zrobiło mu się zimno, aż się zatrząsnął. Docierała do niego świadomość tego, co przed całą ckliwą rozmową powiedział do niego Dorian. Że nie będzie umiał być delikatny, że nie będzie mógł się powstrzymać. A Rage w głębi duszy chciał się z nim kochać. Nie uprawiać seks, jak dziki królik, ale kochać. Tak naprawdę i delikatnie… Kiedyś.]

piątek, 5 października 2012

Rozdział XXIX [Rino]


Bardzo zabawne… Proszę pana. [Wywrócił oczyma, tak naprawdę nie widząc w tym nic zabawnego. Owszem, Rino był nastolatkiem rozchwianym emocjonalnie, ale sam nie odczuwał tego dotkliwie. Kiedy chciał się śmiać, to się śmiał. Kiedy miał ochotę na kogoś zawarczeć, to po prostu to robił – bez żadnego zastanowienia, czy cienia empatii i współczucia. Kiedy czuł się smutny, to po prostu był smutny, chociaż rzadko dochodziło do takich momentów. Przede wszystkim jednak, gdy chciał zachować powagę to ją zachowywał – musiał tylko mocno chcieć. Przychylił się do pleców Hiszpana i pogłaskał je ciepłymi dłońmi. Ucałował jego kark, przywracając na usta czarujący i niewinny uśmiech, po czym osunął się po jego udach na sam koniec łóżka, ściągając z mężczyzny ostatnią część garderoby. Obejrzał się przelotnie za siebie, czego Flavio nie mógł widzieć i z premedytacją rzucił spodenki na klosz jednej z lamp.] No to zaczynamy zabawę… [Wyszeptał, oblizując usta. Wyciągnął buteleczkę zza spodni i wycisnął odrobinę jej zawartości wprost na plecy Hiszpana. Wiedział, że się tak nie robi, że rozgrzewa się balsam w dłoniach najpierw. Jednakże, jak bardzo gość potrafił być perfidny, tak bardzo Rino potrafił się odpłacić. Czy klientowi, czy komuś innemu – dla zasady.]

czwartek, 4 października 2012

Rozdział XXVIII [Rino]


[Brązowe, dokładnie ułożone włosy, migdałowe oczy, śniada cera, zniewalająco piękny uśmiech i uroda, jak z okładki żurnala. Do tego biały, przylegający ściśle do ciała i uwydatniający każdy wyćwiczony mięsień podkoszulek, biała marynarka i eleganckie białe spodnie. Nie było po prostu osoby, która nie zauważyłaby mężczyzny wchodzącego do klubu Mirage. Jego pogodne, choć nieco wyniosłe spojrzenie omiotło wnętrze lokalu zatrzymując się raz za razem na jakimś smakowitym kąsku w męskiej skórze. Flavio wiedział, że zniewala urodą. Wiedział, że jego hiszpański pazur działa na ludzi, jak magnes i potrafił to doskonale wykorzystać, kiedy zaszła taka potrzeba. Podszedł do lady barowej i zamówił sobie kolorowego drinka. Odebrawszy zamówienie odwrócił się w stronę parkietu i przyglądał tańczącym. Mógł dziś spokojnie dojechać na miejsce, lecz przeglądając atrakcje okolicy zauważył nowy klub i nie byłby sobą, gdyby nie sprawdził, jak ten przybytek prezentuje się od wewnątrz i czy faktycznie zasługuje na tak pozytywne opinie, jakie posiadał na internetowym forum gejowskim. Sączył swój trunek powoli. Nie spieszył się wszak nigdzie. Może nawet zostanie tu na noc, jeśli tylko znajdzie się pokój i jeśli nie będzie on bardzo uwłaczający pod względem jego wymagań.]

środa, 3 października 2012

Rozdział XXVII [James]


[Gdyby odczuwanie przyjemności było karalne, Michael musiałby za tych kilka chwil spędzić wieki w celi. Było mu tak cholernie dobrze i czuł się tak bardzo pożądany. Zdawał sobie sprawę z tego, że za chwile straci kontrole. Wiedział, że przy fotografie może sobie pozwolić na całkowity luz i poddanie się czystej przyjemności z poczynań chłopaka. Usta, które tak szczelnie otulały jego szalejącą od doznań męskość, były gorące i zachłanne. Jego ciało reagowało na każdy, nawet najmniejszy ruch warg Jamesa i każde, najdelikatniejsze muśniecie jego języka. Drżał. Całym sobą pragnął, by James odczuwał wszystko wraz z nim, ale powalony niespodziewaną śmiałością partnera i zniewolony przez rozkosz, która rozchodziła się falami po jego ciele, nie był w stanie nic zrobić. Nie panował nad swym ciałem. Od chwili, gdy usta Jamesa posiadły we władanie jego członka, Michael nie kierował ciałem, bo ono nastawione jedynie na bolesne, acz niesamowicie przyjemne oczekiwanie spełnienia, żyło własnym pięknym życiem.]

wtorek, 2 października 2012

Rozdział XXVI [James]


Oczywiście z dedykacją dla wiernych fanek Michasia <3

[Siedząc na kolanach Jamesa, Michaś raz za razem zerkał w ekran. Nie był wyjątkowo wścibskim facetem, ale zwyczajnie siedząc tak blisko monitora, chcąc nie chcąc, zerka się nań z ciekawości. Przeleciał spojrzeniem kilka tytułów wiadomości. Uśmiechnął się nawet kilka razy i zerknął na chłopaka nieco zaskoczony, gdy usłyszał czym zajmuje się jego ojciec - dyrektor uczelni, na którą obaj chodzili. Perspektywa odwiedzenie wraz z fotografem miejsca pracy jego taty, jakoś sama pojawiła się w umyśle Michasia i rozbawiła go nieco.] James, klub jak klub. Co to mało takich wszędzie? [Wzruszył lekceważąco ramionami i cmoknął chłopaka w policzek, by dodać mu otuchy. Widać było, że wiadomość ta nie zmienia ani trochę podejścia Michasia do Jamesa. Dlaczego miałoby tak być? Młody miał zamiar zsunąć się z wygodnych kolan, gdy chłopak włączył filmik. Ciekawość nie pozwoliła mu na ucieczkę od komputera. Przyglądał się filmowi z lekkim zdziwieniem. Czyżby James oglądał takie rzeczy? Poza tym mail, zawierający film miał całkiem ciekawy tytuł : "Nowa atrakcja klubu ...."] Czy to jest z klubu twojego oj... [Nie dokończył. To, że w filmie dwóch mężczyzn zaznawało rozkoszy na parkingu nie było dla Michasia tak szokujące, jak to, kim okazali się być owi panowie, gdy tylko filmujący zrobił zbliżenie na jedną, a potem na drugą z twarzy nakręcanych osób.] Matko kochana... [Jęk, jaki wyrwał się z ust Michasia doskonale pasował do jego coraz większych oczu. Nie potrafił oderwać spojrzenia od ekranu.] James, błagam... Powiedz, że ja źle widzę. Powiedz, że to nie jest.... Bożeee....

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział XXV [Rage]


Dorian, proszę cię… Nie mów do mnie takim tonem. Jeszcze do mnie docierają twoje słowa. [Uśmiechnął się blado i podciągnął się na łóżku. Nie pozwolił sobie na odpłynięcie w niebyt, bo wiedział, że Dorian przyjdzie z lekarstwami i piciem. Zachował więc odrobinę silnej woli i podźwignął się do pozycji siedzącej. Poprawił sobie nawet poduszkę pod głową i wyciągnął dłonie po kubek z niezidentyfikowaną mieszanką leczniczą, którą pierwszy raz na oczy widział, czy raczej wąchał, bo nie widział opakowania.] Nie lubię chorować, a zdarza mi się to dość często niestety. [Powiedział, kiedy tylko dostał w swoje dłonie kubek. Trzymał go mocno i pewnie jedną dłonią, a drugą ponownie wyciągnął po tabletki, które przy okazji mógł popić.] Mam nadzieję, że ci się spodoba prezent i że, jak posprzątasz, to przyjdziesz się do mnie położyć. Nie chce leżeć i umierać sam, skoro cię mam przy sobie. [Jęknął, ale nie wiadomo czy dlatego, że głowa zapulsowała bólem, czy dlatego, że wyczuł w swoich słowach zbyt wielką dawkę dramatyzmu. Nie spieszyło mu się jeszcze do realnego umierania.]

niedziela, 30 września 2012

Rozdział XXIV [James]


[Wydawało mu się, że powinien poczuć się zdemotywowany podejściem Michaela do jego starań. Nie wiedział na ile sobie może pozwolić, kiedy chłopaczek okazywał tyle radości, że w pewnych momentach James gubił się, czy śmieje się właśnie z niej, czy może już z niego. Spoważniał, ale jednak nie poczuł się w jakiś sposób urażony. Przesunął dłońmi po plecach Michaela powoli, jedną z nich odrywając, by pochwycić jego podbródek, który uniósł w górę. Spojrzał tancerzowi głęboko w oczy, mając nadzieję, że jego powaga na chwilę sprowadzi go na ziemię.] Wiesz, że twoje słowa są strasznie kuszące? A nawet, jakbym pytał to, co? [Spytał, z każdą chwilą pozwalając, by usta coraz bardziej wyginały się w ironicznym, ale nie złośliwym uśmiechu. Przychylił się do ust Michasia swoimi i zastygł w bezruchu.] Więc, jak? Mogę? [Wymruczał powoli, pozwalając, by chłopak poczuł jego wargi niemalże poruszające się na własnych. James nie wyzbywał się sprzeczności, ani nie przestawał z nimi walczyć. Dawno się tego wszystkiego wyzbył, chociaż jeszcze Michael nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Nie poruszył głową, czekając na odpowiedź, ale przycisnął biodra chłopaka jeszcze mocniej, prawie boleśnie, do swoich.]