sobota, 6 października 2012

Rozdział XXX [Rage]


Wierzę ci Dorian. Naprawdę ci wierzę, ale to jest silniejsze ode mnie. Widzisz… Nauczyłem się wyrażać wszelkie emocje w cielesny sposób, wyładowywać się tym. Nie mam w sobie jednak tyle siły, by nagle zacząć się uśmiechać z najprostszych rzeczy, bo mam wrażenie, że wszystko się za chwilę rozpadnie. Wiem, jaki byłem, a jaki się stałem. To, że ci powiedziałem nie sprawi nagle, że stanę się tak otwartym człowiekiem, jakim byłem kiedyś. [Powiedział cicho, ze spokojem w głosie. Najgorsze miał za sobą, ale nie czuł się do końca pewien tego, co powiedział. Czuł sam, że jeszcze wiele musi Dorianowi powiedzieć.] I owszem. Jestem cholernym romantykiem. Może mnie ponosi pożądanie, może lubię czuć wszystko maksymalnie i do bólu, ale nie zdziw się jeżeli… Jeżeli kiedyś podczas takiego czegoś, albo przed, zacznę płakać. Nie znasz mnie od takiej strony, ale Dorian… Ja nadal jestem chory. Nadal i wciąż mam zachwiania nastrojów i nadal gdzieś w środku nie potrafię dojść do siebie. [Dokończył, przytulając się jeszcze mocniej do ciepłego ciała malarza. Pomimo tego, że w domu było ciepło, że leżał pod kołdrą na gorącym mężczyźnie, zrobiło mu się zimno, aż się zatrząsnął. Docierała do niego świadomość tego, co przed całą ckliwą rozmową powiedział do niego Dorian. Że nie będzie umiał być delikatny, że nie będzie mógł się powstrzymać. A Rage w głębi duszy chciał się z nim kochać. Nie uprawiać seks, jak dziki królik, ale kochać. Tak naprawdę i delikatnie… Kiedyś.]

Miałbym ochotę powiedzieć ci, że mało mnie obchodzi twoja choroba, ale odbierzesz to z sposób jakiego nie chce. Ale owszem mało mnie obchodzi fakt, że nie potrafisz się uśmiechać. Tak samo, jak to, że twoje nastroje mogą się zmieniać, jak w kalejdoskopie. Co z tego? [Tulił do siebie pisarza tak samo mocno, jak wcześniej i tak samo czułe głaskał go po plecach i karku. Doskonale rozumiał, o czym chłopak do niego mówi, ale było mu to względnie obojętne. Nie martwił się chorobą, czy załamaniami nastroju. Nie widział sensu, by się martwić czymś, z czym razem dadzą sobie doskonale radę. Czymś, co stanowi części układanki kogoś, dla kogo chciał się poświęcić i dla kogo warto było to zrobić. Czymś, co stanowiło, że Rage był Ragem, jego Ragem.] Najwyżej na własnej skórze przekonam się, jak to jest mieć w domu kobietę ciężarną w ciele wspaniałego faceta. [Dorzucił dość lekko i wesoło. Nie chciał, by chłopak pogrążył mu się zupełnie w melancholii. Nie chciał, by załamał się i dał ponieść cierpieniu, które nie było mu teraz do niczego potrzebne. Zacieśnił na chwile objęcia oplatając pisarza szczelniej ramionami.] Jesteś romantykiem, a ja chętnie się przekonam, jak to jest umieć połączyć przesadny romantyzm z niepohamowana żądzą. Co ty na to? Podejmiesz wyzwanie i spróbujesz życia w tak pokręconym związku?

Już żyję. Sam się w niego wpakowałem… To tragiczne wiesz? [Odparł lekko, odchylając się i przyłożył dłoń do czoła w teatralnym geście załamania. Nie miał zamiaru popadać w melancholię, ani w rozpacz. Nie zakładał nigdy nic z góry i może gdzieś tam była nadzieja, że jakimś cudem uda mu się sprowadzić Doriana do parteru i do okazania czułości. Może nawet miłości.] Powiedziałem ci dużo o sobie. W zasadzie nie powinienem, bo to nic ciekawego. Skoro jednak wylałem przed tobą swoje żale, to żądam byś mnie pocałował. I nie wymawiaj się moją chorobą i słabością. Pocałuj. [Powiedział stanowczo i wyciągnął szyję w kierunku malarza. Nie zrobił dziubka, ale jego mina i przymknięte oczy były bardzo wymownym znakiem do tego, o co prosił chłopaka.]

Jakiż ty jesteś stanowczy. Jeszcze chwila i zacznę się ciebie bać. [Dorian uśmiechnął się do Rage'a dość radośnie. Ujął twarz chłopaka w dłonie i cmoknął go w sam środek ust. Zabrał szybko swe ręce od policzków chorego i mrugnął do niego porozumiewawczo.] Chcesz więcej? Musisz zjeść cokolwiek. Od rana nie tknąłeś ani kęsa normalnego jedzenia. Wiem, że gardzisz moim mlekiem i wolałbyś raczej... [Uśmiechnął się bardzo, ale to bardzo znacząco, lecz nie wypowiedział na glos tego, o czym pomyślał.] No, ale na chwilę obecną możesz dostać twór podobny do rosołu mojej produkcji, kolejna dawkę leków i ciepłą kołderkę. Niestety, jakiś czas temu sam powiedziałeś, że mam się trzymać od ciebie z daleka, więc... [Rozłożył na chwile ręce na boki i wzruszył ramionami, lecz już po kilku sekundach znów trzymał Rage'a w objęciach i przytulał go do siebie. Gdyby nie fakt, że chłopak siedział między jego udami, już dawno wylądowałby na poduszkach, przygniatany rozgrzanym ciałem malarza.] Mam nadzieje, że szybko wyzdrowiejesz, bo czeka nas sporo pracy.

Z daleka… [Przytaknął cicho, niedosłyszalnie i zatopił się w objęciach Doriana, przymykając oczy na chwilę. Kiedy je otworzył, przeciągnął się, zmyślnie ocierając o ciało swojego chłopaka i spojrzał mu oczy z rumieńcem na swej twarzy. Z uroczym, aczkolwiek chorobowym rumieńcem, którego nie czuł.] Zjem twoją zupę, ale… Makaron? Ugotowałeś makaron? Kupiłem. [Powiedział już normalnie i osunął się, by się ponownie przytulić. Było mu ciepło i dobrze, chociaż ten celibat podrażnił jego zmysły dość mocno.] I jakiej pracy? Nie wiem, o czym mówisz… [Przecież nie mieli pracy. No może troszkę zaległych zajęć, a raczej zaległych zajęć Rage’a. Sztukę do opanowania, ale pisarz nie sądził, by były z nią kłopoty i w sumie to wszystko. No chyba, że Dorian miał na myśli przyjemniejszą pracę, na którą Rage miał zamiar zgodzić się ochoczo.]

Tak, ugotowałem makaron. Przeciecz mówię, że stworzyłem jakiś podobny do rosołu twór zupo podobny. [Dorian zaśmiał się z własnego określenia posiłku, jaki przygotował. Wiedział, że jest smaczne bo próbował, ale czy wyglądało, jak rasowy rosół... Nie, tego nie był pewien. Przeczesał czule włosy chłopaka i przytulił na chwile dłoń do jego policzka.] Tak, pracy. [Odparł na jego zdziwione pytanie.] Musimy przygotować się do przedstawienia. Musimy ogarnąć dla ciebie... Choć nie, to mogę zrobić sam. [Uśmiech na twarzy Doriana zmienił się na nieco złośliwy i tajemniczy. Jeszcze chwila, a zdradziłby niespodziankę, jaką miał w zanadrzu dla Rage'a. Musnął pospiesznie usta chłopaka w krótkim pocałunku i wysunął się sprawnie spod kołdry i z łóżka.] Leż tu grzecznie. Nigdzie się nie wybieraj, a ja zaraz wrócę z obiadem. [Wycelował w chłopaka palcem i zmarszczył czoło groźnie. No, przynajmniej miał nadzieje, że wygląda to na tyle groźnie, by chłopak posłuchał. Wyszedł do kuchni. Tam nałożył do miseczek porcje makaronu dla chorego i dla siebie i zalał zupą, która nadal była bardzo ciepła. Oczywiście zabrał ze sobą też łyżki. Kiedy wrócił z posiłkiem do sypialni, rozniósł się po niej smakowity zapach.]

[Nawet, jakby mógł, to nigdzie by nie wyszedł z łóżka. Było mu w nim zbyt dobrze, chociaż burknął pod nosem, kiedy Dorian z niego uciekł.] Ładnie pachnie… [Powiedział, jak tylko do jego nosa dotarł zapach zupy. Infekcja rozprzestrzeniła się na gardło, więc z trudem przełknął napływającą do ust ślinę. Wyciągnął dłonie po miseczkę, uprzednio usadawiając się w łóżku wygodnie, by czasami nie rozlać jej zawartości na pościel.] Powiesz mi, co będziesz robił sam? Nie lubię, jak ktoś zaczyna myśl i jej nie kończy, to okrutne. [Spytał i stwierdził, zastygając z pełną łyżką w połowie drogi do ust i spojrzał na swojego chłopaka wymownie. Poniekąd nie lubił niespodzianek, ale tylko poniekąd, ponieważ, jak o nich nie wiedział to go tak bardzo nie irytowało.] Przedstawienie nie zając, nie ucieknie. Nauczymy się tekstu, a reszta sama przyjdzie. Nie wiem, jak ty, ale ja lubię zapamiętywać tekst, a teraz… Mów. Co dla mnie wymyśliłeś?

Rage. [Przysiadł na łóżku na przeciwko Rage'a i posłał mu dość rozbawione spojrzenie. Zabrał oczywiście i swoją porcję posiłku. Nie widział powodu dla którego miałby nie zjeść zupy. Zamieszał w naczyniu, nabierając porcje na łyżkę i stwierdzając po chwili, gdy już połknął tą próbną cześć posiłku, że jest on bardzo smaczny. Wycelował pustą łyżką w chłopaka i pogroził mu nią, marszcząc przy tym brwi.] Jedz. Przestań się martwić tym co mam do zrobienia. To tylko sprzątanie jednego z pokoi. Nic wielkiego. [Nie czekając na dalsze pytania, protesty czy wyrzuty ze strony pisarza, zabrał się ochoczo do jedzenia. Zupa z jego miseczki znikała bardzo szybko. Dorian rzadko kiedy bawił się z posiłkami. Kiedy był głodny to po prostu jadł. Kiedy w naczyniu zaczęło być widać dno, zwolnił by móc poprzyglądać się Rage'owi. Nie musiał uciekać do sprzątania zaraz po skończonym posiłku. Nie paliło mu się z niczym. Poza tym chciał też dopilnować by chory połknął kolejna porcje leków i położył się spać.] 

Wiesz, że… [Zamruczał między kolejnymi łyżkami zupy. Jadł powoli, czasami dosłownie rozczulając się nad kolejną porcją, którą unosił do ust. Smakowało mu bardzo, ale niespecjalnie chciał w rekordowym tempie skończyć jeść.] Wiesz, że nikt nie wie, że się do ciebie przeniosłem? Moi rodzice raczej będą mieć to gdzieś, ale James… Michaś? Co powie chłopaczek, na tą wiadomość? [Martwił się? Nie. Nie pomyślał o tym, że ktoś może za nim tęsknić. Myślał raczej o tym, że ktoś może mu mieć za złe, że zajmuje czas Doriana i jego osobistą przestrzeń, na którą chłopak wpuszczał jedynie nielicznych. Mimo wszystko, Rage uśmiechnął się znad pustej miski i odstawił ją – wcisnął – na szafeczkę przy łóżku.]

Michaś? No proszę cię. Michaś nie jest tyranem i jakimś na śmierć zazdrosnym dzieciakiem. Tłumaczyłem ci już to, prawda? I w sumie nie zdziwiłbym się, gdyby nie miał czasu nawet pomyśleć o tym, że u mnie mieszkasz. [Na twarzy Doriana pojawił się dość tajemniczy uśmiech. Wszak ostatnia wiadomość, jaką otrzymał od młodego, brzmiała bardzo, ale to bardzo dwuznacznie. A skoro taka była, a Michaś nie odezwał się do tej pory, to Dorian wytłumaczył sobie to wszystko tylko i wyłącznie po swojemu. Aż mu oczy błysnęły, kiedy sobie to wyobraził. Już widział anielski uśmiech Michaela w poniedziałek w szkole.] Poza tym, Rage, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto tłumaczy się znajomym z tego kto u niego mieszka? [Dorian roześmiał się kiedy wstawał z łóżka i sięgnął po tabletki oraz coś do ich popicia. Wręczył cały pakiet chłopakowi i ponownie przysiadł na skraju łóżka.] Nie martw się. Podjadę później do twojej gosposi... [Na dźwięk tego określenia i wspomnienie zdziwionej dziewczyny w mieszkaniu Rage'a na twarzy Doriana pojawił się dość złośliwy uśmieszek.] I poinformuje ją gdzie mieszkasz od teraz i gdzie może kierować każdego kto będzie cię szukał. Ale to później. Teraz mam chęć na kawę. Chcesz też? [Nie ruszył się z miejsca, czekając na odpowiedz chłopaka i na to aż ten połknie medykamenty. Nie pozwoli na to by jego infekcja rozprzestrzeniła się bardziej. Musiał go wykurować. Była szkoła, przedstawienie i takie tam.]

Dlaczego uważasz, że nie będzie mieć czasu o tym, by o tobie pomyśleć? [Poczuł się niewtajemniczony w myśli Doriana i spojrzał na niego uważniej w chwili, gdy padła ta dość zaskakująca informacja. Przecież Michaś nie widział świata poza swoim przyjacielem, skakał koło niego, jak napalona wiewiórka – i to najbardziej chyba denerwowało Rage’a. Informację o gosposi mógł zignorować. Elisabeth i tak pewnie opuściła mieszkanie, skoro nie musiała w nim nic robić, ani go pilnować.] Możesz mi zrobić kawę… [Mruknął powoli, po czym popił lekarstwa bezwiednie, ponieważ wpatrywał się uparcie w twarz Doriana i ten jego tajemniczy uśmieszek.] Ale jak zrobisz kawę, to masz mi wyjaśnić, co za niedorzeczności ci chodzą po głowie, bo zaczynam się ciebie bać.

To nie są niedorzeczności. [Powiedział dość poważnie. Zebrał wszystkie naczynia jakie przyniósł, poustawiał na tacy i wyszedł z tym do kuchni. Tam nastawił wody i nasypał kawy do kubeczków. Zanim woda się zagotowała, pozmywał co było do pozmywania i ułożył na suszarce.] Wiesz, że Michaś pojechał, a dokładnie ja go zawiozłem do Jamesa, prawda? Mówiłem ci chyba. [Sam już nie pamiętał czy mówił Rage'owi o wizycie młodego u fotografa, czy też zapomniał. Postawił kawę na szafce.] Musisz poczekać bo gorąca. [Rzucił ostrzegawczo. Sam też nie brał się na razie do picia. Kawa wszak była świeżo zalana, więc i gorąca jak licho. Dorian nie wsunął się na łóżko lecz przysiadł na nim z brzegu, tuż przy szafce, blisko dłoni Rage'a i wbił w niego pytające spojrzenie. Nie poczekał jednak na odpowiedz.] A później, kiedy do ciebie przyjechałem dostałem wiadomość od młodego, że zostaje na noc, więc... [Rozłożył ręce na boki i uśmiechnął się z widocznym zadowoleniem i aprobatą. James nie sprawiał wrażenia groźnego, więc Dorian starał się, bardzo się starał, by się nie zamartwiać o Michasia.]

Na noc? Jak na noc… Na noc? [Czuł, jak brwi podjeżdżają mu w górę ze zdziwienia. Nie spodziewałby się czegoś takiego po swoim przyjacielu. Przyjacielu, którego doskonale znał. To nie tak, że nie rozumiał, ale noc z Michasiem. Tym porywistym Michasiem, to coś czego Rage najmniej się spodziewał.] No to dobrze… [Mruknął, po czym ‘zasznurował’ usta i nie odezwał się więcej słowem. Już widział, co się dzieje w głowie Doriana. Widział, bowiem doskonale wkomponował sobie w całość jego tajemniczy uśmiech. Po chwili westchnął ciężko. Na kawę musiał poczekać, a lekarstwa popił. Miał więc chwilę, by wyciągnąć się na łóżku. Osunął się i przykrył po szyję kołdrą. Nie przestał spoglądać zdzwionym wzrokiem na Doriana, pozwalając sobie na chwilę zamyślenia.]

Hej, chyba nie masz im tego za złe, co? Niech sobie tam robią co chcą. Jak dla mnie to całkiem ciekawy sposób spędzenia weekendu, tak dla Jamesa jak i dla Michaela. [Pochylił się nad chłopakiem, okrywając go dokładniej kołdrą i całując delikatnie skroń chorego.] Nie zamartwiaj się nimi. To rozsądni faceci i dadzą sobie radę, a my mamy chyba swoje pla... [Nie dokończył zdania, bo do drzwi mieszkania ktoś zapukał energicznie, a następnie odezwał się dzwonek. Dorian uniósł wysoko brwi, spojrzał niedowierzająco na Rage'a i zsunął się z łóżka.] Nie mam pojęcia kto to. Na nikogo nie czekałem. Chwileczkę. [Wyszedł z sypialni. Niedługo potem do uszu Rage'a dotarły głosy. Męskie głosy. Jeden należał do Doriana, ale drugiego chłopak nie mógł znać. Mężczyźni witali się najwyraźniej dość serdecznie. Padały zdania: 'Jezu, kto cię zmusił do przyjazdu', 'Jak ja cię dawno nie widziałem dzieciaku' i takie tam. Przywitanie było przepełnione radością, zaskoczeniem i entuzjazmem. Takim zdrowym, męskim entuzjazmem.]

[No cóż. Rage nasłuchiwał uważnie. Nie był ciekawskim człowiekiem, ale niespodziewany gość i jego entuzjazm nie umiały nie zwracać na siebie uwagi. Jeszcze przed chwilą myślał o tym, co James i Michaś mogą robić sami w nocy, a teraz nie mógł się powstrzymać przed niecierpliwym oczekiwaniem powrotu Doriana do pokoju, do niego. Nie był zły, że Dorian ma gościa. Nie mógł być o to zły. Co najwyżej mógł się irytować tym, że gość wpadł w nieodpowiednim momencie, przerywając błogie dogorywanie Rage’a w towarzystwie swojego chłopaka. Kochanego chłopaka w rzeczy samej. Wkopał się jeszcze bardziej w pościel i milczał, czekając aż panowie skończą czułości i dowie się w końcu, kto wpadł z wizytą.]

[Do sypialni weszli panowie. Dorian i mężczyzna, bo chłopcem nazwać go raczej nie można już było, w dobrze skrojonym, granatowym garniturze, błękitnej koszuli, o śniadej cerze i błyszczących włosach. Jego migdałowe oczy były roześmiane, twarz pogodna. Obejmował Doriana w pasie. Było widać, że znają się dość dobrze i że Doriana ucieszyła jego wizyta. Nawet pomijając fakt, że była tak niespodziewana.] Flavio, mam zaszczyt przedstawić ci Rage’a. Rage, poznaj Flavia. Przyjechał do mnie, do nas z daleka i zostanie jakiś czas. [Oczywiście nie omieszkał posłać przyjacielowi ostrzegawczego spojrzenia na wypadek, gdyby temu zachciało się protestowania w sprawie pozostania u niego. Dorian klepnął Flavia w tyłek, po czym wyswobodził się z jego objęcia i zasiadł na łóżku przy Rage'u.] Jak widzisz, mój chłopak jest chory, więc wybij sobie z głowy orgie i szaleństwa. Rage, potrzebuje wypoczynku. [Hiszpan zmarszczył brwi, zmierzył uważnie Rage'a, po czym wyciągnął do niego dość niepewnie dłoń. Chory oznaczało możliwość zarażenia się, więc należało zachować ostrożność. Poprawił włosy, przeczesując je palcami, ale nie usiadł na łóżku.]

[Byłoby niedomówieniem, jakby powiedzieć, że czarne oczy pisarza zapłonęły wściekłością. Pierwsze co zobaczył to nie była twarz gościa, a ręka Flavia, która obejmowała Doriana w pasie. Dopiero po chwili podniósł wzrok na twarz Hiszpana i zmierzył go uważnie, jak krytyk oglądający premierę jakiegoś filmu.] Bardzo mi miło. [Powiedział twardo, zbyt twardo, jak na poprzednią rozmowę, ale nie potrafił się powstrzymać. Na jego twarzy malował się spokój, względny spokój i tylko po oczach ktokolwiek mógł poznać, że Rage miał ochotę wstać z łóżka, mimo choroby i wziąć do rąk siekierę. Widząc strach mężczyzny przed dotykiem chorego, aż uśmiechnął się do siebie i podniósł na łóżku zadziwiająco ochoczo i sprawnie, po czym uścisnął dłoń Flavia bardzo mocno. Nie omieszkał w nią też kichnąć, ale to już nie ze złośliwości, a z powodu perfum gościa, które zakręciły go w nosie.] Przepraszam. No cóż kochanie. [Zwrócił się do Doriana, nie przestając się uśmiechać.] Będziesz mieć teraz nieco bardziej aktywne towarzystwo ode mnie. [Dodał spokojnie, jakby oznajmiał coś oczywistego. Mowa nie szła w tym, co czuł. A czuł, że jeżeli jeszcze raz zobaczy, jak panowie się obłapiają po ‘przyjacielsku’, to wyjdzie i nie wróci do tego domu. Nie będzie ciężarem, o nie.]

[Flavio zabrał rękę z wyraźnym niesmakiem. Biedactwo nawet nie wiedział co ma z nią zrobić po ataku kataru na jego śliczną dłoń. Najchętniej amputowałby ją sobie i przyszył na jej miejsce nową, lub poddał trzytygodniowej kwarantannie. Dorian roześmiał się na ten widok i wskazał mężczyźnie drzwi.] Flavio, piękny, wiesz gdzie jest łazienka. Nie zmieniłem jeszcze układu mieszkania. [Oczywiście Hiszpan oprzytomniał od razu i niemal wybiegł z sypialni, by wymyć rękę. Dorian zanosił się od śmiechu. Znał tego faceta na tyle dobrze i na tyle długo, że nie miał zamiaru się przejmować jego poczynaniami. Spojrzał na Rage’a i jego groźną minę i śmiech sam zniknął w niebycie.] Rage, to mój stary znajomy. Nikt, kto miałby teraz dla mnie jakieś większe znaczenie. Znamy się od dość dawna. Byliśmy razem. Potrafił mnie oczarować mimo swojego zapatrzenia w siebie i narcystycznego podejścia do życia. Nie martw się, nie złość. Hm? [Wyciągnął rękę w stronę głowy chłopaka i potargał mu włosy. Zupełnie, jak James Michasiowi lecz o tym żaden z obecnych panów wiedzieć nie mógł.] Jeśli się nie patrzy na to jaki on jest boski i takie tam pierdoły to... Idzie do niego przywyknąć.

Jeżeli jeszcze raz go dotkniesz, obiecuję ci, że wyjdę z siebie. Nie chcesz tego widzieć, a ja nie chcę do tego dopuszczać. Miej trochę przyzwoitości, ok? [Wyrzucił z siebie z cichym sykiem. Miał zamiar zatrzymać tę informację dla siebie, ale czuł, że jeżeli to zrobi, to prędzej czy później i tak wybuchnie i tak. Wpatrzył się w oczy Doriana z powagą i naciskiem, czując jak policzki samoistnie zaczynają nabiegać krwią. Nie potrafił. Po prostu nie potrafił się powstrzymać przed złością i zazdrością. Michael to był przy tym bożyszczu naprawdę mały pikuś. Rage był gotów stwierdzić, że po ich porównaniu byłby w stanie pokochać Michaela tak mocno, jak mocno uderzyła w niego zazdrość z powodu Flavia. Odetchnął głęboko i przymknął oczy na chwilę, by się opanować, po czym zaczął wygrzebywać się spod kołdry i ogólnie z łóżka.] Nie będę tu leżeć i patrzeć, jak się świetnie bawicie. Poza tym… Równie dobrze mógł sobie wynająć pokój w hotelu. [Rzucił jeszcze nim stanął po drugiej stronie łóżka. Mało go obchodziło to, że jest niemalże nagi. Miał zamiar wziąć prysznic i ubrać się, by jak cywilizowany człowiek wypić kawę przy stole.]

[Nie odpowiedział od razu. Nie chciał się kłócić z Ragem o kolejnego znajomego ze swego życia. Zdał sobie właśnie sprawę z tego, że chłopakowi faktycznie ciężko będzie się przyzwyczaić do faktu, że teraz to on jest dla Doriana ważny i tylko na nim mu zależy. Inni są po prostu znajomymi. Zwykłymi znajomymi, którzy stanowią część jego świata. Był wdzięczny chłopakowi za szczerość. Mimo wszystkich wyrzutów, jakie ten mu Wywarczał. Pokręcił głową, zastanawiając się co by było, gdyby chłopak musiał wyjechać, a w tym czasie do Doriana przyjechałby jakiś znajomy. Przecież wtedy byłoby istne zagrożenie dla świata. A gdyby tak Dorian był zajęty znajomym i nie miał czasu nawet zadzwonić, lub zrobił to ledwie kilka razy? Nie, nie chciał nawet o tym myśleć. Nie miał zamiaru lecieć do łóżka każdego ze swoich znajomych. Nie widział nic złego w zabawie z ludźmi których lubił, ale zdał sobie też sprawę z tego, że jeśli nie przyzwyczai Rage’a do takich sytuacji stopniowo to ten gotów jest załamać się kiedyś i zrobić coś bardzo głupiego. Wstał z łóżka. Poczekał aż chory przejdzie na jego stronę, bo innego wyjścia raczej nie miał i wtedy objął go w pasie, przyciągając do siebie.] Głupolu mój. Wbij sobie do tej swojej uroczo zazdrosnej główki, że jesteś teraz moim światem. Cała reszta to tło dla naszego życia. Nie mam zamiaru rzucać się w ramiona innych, kiedy jestem z tobą. Potrafisz mi na tyle zaufać?

Po prostu go nie obmacuj i nie daj się obmacywać. Przy mnie, przynajmniej przy mnie. Zafunduję jego ślicznej buźce darmowy lifting, jeżeli cię jeszcze raz dotknie palcem. [Wymruczał schowany w ciepłe ramiona swojego chłopaka. Tak, na tym trzeba się było zatrzymać i tego trzeba było się trzymać. Dorian był jego chłopakiem i tylko jego. W dodatku był dorosły – prawie – i rozumny. Niemniej jednak Rage wcale nie czuł, by złość była gwałtowna i bezpodstawna. Nie czuł się winny temu, że dał się ponieść temu uczuciu tłumionej w sobie furii. Schował twarz w ramionach malarza, ale nie objął go.] Jakbyś się czuł, jakbym tak się obłapiał z Jamesem? Jak się czułeś, kiedy miałeś wrażenie, że każdy klient lokalu, gdzie pracuję mnie dotyka? Pomyśl o tym w ten sposób. Przyjaciel, czy nie przyjaciel, też człowiek. W dodatku… Twój były chłopak. Były chłopak. [Aż głos mu się złamał, kiedy wyrzucał z siebie kolejne słowa. Zrozumiałby przyjaciela – tak by było łatwiej – ale były chłopak?]

Dobrze, już, dobrze. Zrozumiałem. [Dorian przejeżdżał po ramionach chłopaka dłońmi. Obiecał sobie poważną rozmowę z nim, ale na czas kiedy ten będzie już w sile zdrowia i nie będzie obawy, że wyjaśnienia i tłumaczenia jedynie wywołają u niego furie.] Twoja praca w klubie to nieco inna sprawa, ale zostawmy to na jakiś czas, dobrze? Jeśli nie chcesz leżeć to przynajmniej ubierz się, bo nie chce żebyś z powodu Flavia zapadł jeszcze bardziej na zdrowiu. Chcesz jakieś moje ciuchy? Czy wyszperasz coś z torby? Nie rozpakowałem jej więc chyba łatwiej ci będzie wziąć coś mojego. [Odchylił się i patrzył na chłopaka z wesołymi iskierkami w spojrzeniu. Gdzieś za ścianą dało się słyszeć trzaśniecie drzwi łazienki i kroki zbliżającego się Flavia. Po chwili mężczyzna stanął w drzwiach sypialni.] No, no, no... Widzę, że on zawładnął nie tylko twoim łóżkiem, ale i całym światem. [Mruknął Hiszpan kręcąc głową z cieniem dezaprobaty. Jak można tak tulić do siebie kogoś, kto jest nosicielem zarazków? No jak? Dorian posłał Flaviowi mordercze spojrzenie i jeszcze raz przytulił do siebie Rage'a, jakby chciał go schować w swych ramionach przed Hiszpanem.] Tak, Flavio. Jeśli nie pamiętasz to wierne ze mnie stworzonko, więc... Daruj sobie, błagam, te swoje uszczypliwości, hm? I tak nie dostaniesz tu niczego co dostajesz za kasę.

[Uśmiechnął się pod nosem, czego Dorian nie mógł widzieć, ponieważ Rage nadal miał twarz schowaną w jego ramionach. Ulżyło mu nieco, bo wiedział, że jak chłopak coś mówi, to mówi na poważnie, a skoro twierdził, że jest wierny. Po chwili odwrócił się jednak już bez uśmiechu i wtopił w Doriana plecami, zabierając sobie jego dłonie do siebie, na pierś.] Flavio… To takie urocze imię. Będę mówić na ciebie Flafcio? Dobrze? [Nie śmiał się naśmiewać, gdzieżby tam. Po prostu nóż mu się otwierał w spodniach, których na sobie nie miał i nie potrafił się powstrzymać przed złośliwością. To chyba było rodzinne, zważywszy na fakt, że niedawno komu innemu również się otwierały w kieszeniach ostre narzędzia.] Poza tym, chcąc nie chcąc, będziesz musiał ze mną spędzać czas, więc radzę się zaopatrzyć w medykamenty zapobiegające chorobie. Moje kochanie… [Tutaj podniósł spojrzenie, by omieść twarz Doriana z nieskrywanym uwielbieniem.] Ciężko się zaraża i może mnie dotykać bez obaw. Szkoda by było, jakby miał w domu dwóch chorych, prawda? [Teraz mógł się uśmiechnąć z satysfakcją – ogromną satysfakcją. Wspiął się na palce i cmoknął usta swojego chłopaka, przymykając na chwilę oczy.] Idę pod prysznic, zmyć nieco zarazków ze swojego ciała. Przygotuj mi coś do ubrania… [Wyszeptał ledwo dosłyszalnie w usta, które przed chwilą całował i wywinął się z uścisku malarza, by pójść do łazienki. Nie omieszkał tyrpnąć radośnie Flafcia w ramię i dorzucić kilku słów na odchodne.] Ja bym radził uważać na moje zarazki… Potrafią być czasem bardziej złośliwe niż ja… [Po chwili zniknął w łazience, a mężczyzn doszedł łagodny szum wody.]

Flafcio? Nie ma problemu. Dorek tak na mnie zawsze mówił. [Hiszpan wydawał się być niewzruszonym. Miał gdzieś utyskiwania jakiegoś tam chłopaka, któremu Dorian oddał część swego łóżka i życia. Już dawno pogodził się z faktem że nie są razem i jakoś mu to teraz niespecjalnie przeszkadzało. Mierzył krytycznym spojrzeniem obu tulących się panów widząc przed oczyma zasmarkanego Doriana bo nie było innej możliwości po takim bliskim spotkaniu z chorobą, po prostu nie było. Jednak, kiedy usłyszał, jak chłopak stwierdza, że Dorian nie chciałby mieć w domu dwóch chorych, na jego twarz wypełzł dość perfidny uśmiech.] Myślę, że bardzie ty nie chciałbyś bym również zachorował i pozostawał w tym samym domu i pod tą samą troskliwą i czułą opieka co Ty. Nieprawdaż? [Przechylił głowę lekko w bok i otworzył usta jakby chciał coś jeszcze dorzucić, ale kiedy dostrzegł ostrzegawcze spojrzenie Doriana, zaniechał wypowiadania kolejnych złośliwości. Miał ochotę uniknąć kontaktu z chorym, gdy ten opuszczał sypialnie, lecz złośliwość losu nie była po jego stronie. Został dość bezceremonialnie tyrpnięty, a to... No właśnie! To jedynie przypomniało mu o spotkanym w Klubie chłopaka. Ledwie Rage wyszedł, a Dorian otworzył szafę, Hiszpan podszedł do niego i zaczął opowiadać o tym co go spotkało. Bez cienia żalu czy niesmaku. Zwyczajna relacja z przygody w klubie, którego nazwy nie mógł sobie przypomnieć.] Przespałem spokojnie noc, przytulając do siebie te małą wrednawą maskotkę, a rano zapłaciłem mu z solidnym naddatkiem. Znasz mnie przecież, mogę być złośliwy, ale potrafię być hojny i docenić starania ludzi pracujących. [Zakończył swoją relacje. Dorian słuchał i nie komentował choć gdzieś w połowie domyślił się o jaki klub chodzi Hiszpanowi. Rzucił rzeczy dla Rage’a na łóżko, zabrał kawę i zaprosił Flavia gestem do podążenia za nim do salonu.]

2 komentarze:

  1. Bardzo trudno być z kimś z dużymi wahaniami nastroju. To ogromnie męczące dla partnera. Zaczynam się zastanawiać czy Dorian podoła temu zadaniu. Teraz to wydaje mu się proste, ale zmaganie się z tym na co dzień nie jest łatwym zadaniem.
    Oni faktycznie są siebie warci - jeden chory, że ledwo zipi, drugi miał być pielęgniarką, ale obaj nadal myślą tylko o jednym. Niewyżyte zboczuchy z nich.
    Jaka praca? Co ten malarz wymyślił?
    Eh ten Rage, nadal głupio zazdrosny o Michasia. Chłopak jest niemożliwy jak jest chory. Kaprysi jak małe dziecko.
    No tak. Tylko Flavia jeszcze tutaj brakowało. Rage za chwilę eksploduje. W dodatku były malarza. Pięknie. Ten Dorian to sobie piekło na ziemi chce stworzyć czy coś?! Niech sobie Flafcio do hotelu idzie. Na biednego nie wygląda. Won mi stąd!
    Będzie mała wojna? Przynajmniej na to wygląda ( zaciera łapki).

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej, Rage i Dorian!
    Poważne rozmowy ciąg dalszy... Szkoda tylko, że biedny Rage jeszcze nie poczuł się lepiej.
    Ale parę dni z kuchnią Doriana, a będzie mu lepiej. Szczególnie z ich nazwami. :D
    Ej, albo mi się wydaje, albo dopiero teraz padło dosłowne pytanie o związek... Choć przecież oni już w nim są. Fajne chłopaki, fajne. :D
    Podoba mi się u nich to, że potrafią rozmawiać poważnie, a zaraz potem żartować, czy dażyć się delikatnymi czułościami. To takie inne u nich, a zarazem takie ich.
    Nie ma to jak pytanie o makaron xDD
    Biedny Rage, dopiero teraz dowiaduje się o rodzącym się uczuciu między MJ <3
    Tak, wymyśliłam im skrót, fajny skrót, nie? xD
    Och nie! Tylko nie Flavio! ;<<<<
    Ahahaha okej, kocham Rage'a!
    Zafunduję jego ślicznej buźce darmowy lifting, jeżeli cię jeszcze raz dotknie palcem. - BOSKIE! <3
    I to określenie go mianem Flafcia... mmm :D
    I czeka ich kolejna poważna rozmowa. Taaak, lubimy to. :D
    Ciekawe, czy poznamy szczegóły związku Flafcio - Dorian ;>
    I swoją drogą... uwielbiam jak Rage'owi włącza się zazdrość... to takie... uroczo szczere! :D
    Końcówka wyjątkowo łagodna.
    Czekam na dalej!

    OdpowiedzUsuń