niedziela, 7 października 2012

Rozdział XXXI [Rage]


Dorian, muszę zadzwonić. [Rage stanął w drzwiach salonu, jak tylko wziął odprężający prysznic. Przepasał się dwoma ręcznikami, czy raczej przepasał się jednym, a drugim wycierał mokre włosy. Nie poszedł się ubrać, ponieważ pod prysznicem miał okazję do przemyślenia pewnych kwestii i do uspokojenia nerwów, nadszarpniętych przez Hiszpana. Po wyjściu z łazienki jedyne o czym myślał, to usprawiedliwienie się panu Collinsowi i poinformowanie go o tym, że już nie będzie więcej u niego pracować. Uświadomił sobie to z żalem, w końcu mężczyzna wiele dla niego zrobił i wiele mu poświęcił. Rage spojrzał na mężczyzn, zapewne wesoło rozmawiających, ale spojrzenie zawiesił po chwili tylko na malarzu.] Muszę zadzwonić do klubu. [Dodał jeszcze wyjaśniająco  Teraz już nie przejmował się tym, gdzie pracuje, a nawet gdyby, to przecież był tylko kelnerem i na dłuższą metę nie miał się czego wstydzić. Uśmiechnął się do swojego chłopaka prosząco i jednocześnie przepraszająco. Wiedział, że Dorian nie był chętny do wspominania o miejscu, z którego go wyciągnął.]

[Klub klubowi nie równy, a ilość takich miejsc jest wręcz nieograniczona. Dlatego też Dorian nie zareagował jakoś bardziej widocznie na wspomnienie o niedawnym miejscu pracy Rage'a. Nie tak widocznie by dostrzegł to Flavio, ale gdzieś tam w środku aż go zatrzęsło. Dopiero co Hiszpan opowiadał o tym miejscu, a teraz Rage chce tam dzwonić.] Rage, nie pali się. Wrzuć na siebie suche rzeczy i dopiero wtedy wydzwaniaj. Chyba, że chcesz spędzić miesiąc w łóżku w celibacie spowodowanym chorobą. [Czyżby to była groźba? Jeśli szło o Doriana to nie, ale jak odebrał te słowa Rage to już inna bajka. Flavio, mimo wszystko zwrócił uwagę na wspomnienie o klubie. Chyba jednak mała przygoda zapadła mu bardziej w pamięć niż się spodziewał. Uśmiechnął się dość wrednie, upijając łyk kawy, którą dla niego zrobił Dorian i zmierzył Rage'a od dołu, aż po szczyt najbardziej sterczącego włosa chłopaka.] Myślałem, że to twoja miłość, a nie płatna przygoda. [Sarknął w stronę Doriana, bez cienia skrępowania. Jak widać klub kojarzył mu się tylko z jednym.]

Nie jestem jego płatną przygodą, ty zapatrzony w siebie dupku. [Rage posłał Hiszpanowi mordercze spojrzenie. Nie żeby Doriana było mniej groźne, ale wzrok pisarza potrafił wgnieść w fotel. Wiedział jednak, że to nie zadziała na tego człowieka. Z podniesionym czołem wymaszerował z salonu, by się ubrać, a przede wszystkim nie zabić na miejscu tego człowieka. To już nie była byle jaka, mała, urocza zazdrość. To była po prostu czysta chęć sprawienia temu człowiekowi pamiętliwego bólu. Zatrzasnął za sobą drzwi sypialni i tam dokończył dzieła osuszania, po czym wrzucił na siebie ubrania. Wyszedł dopiero po kilku długich minutach, kiedy na myśl nie cisnęło mu się tak bardzo morderstwo. Nie uśmiechał się, kiedy spojrzał na Doriana. Jemu się paliło, bardzo się paliło. Chciał mieć to wszystko za sobą tak, jak malarz chciał mieć za sobą inne rzeczy.] Teraz mogę zadzwonić? Nie będę rozmawiać długo. [Mruknął beznamiętnie, opierając się o futrynę drzwi ramieniem.]

[Dorian nie zareagował na te wymianę uprzejmości. Panowie byli dorośli i obaj potrafili sami sobie radzić, więc nie było potrzeby by stawał w obronie jednego czy drugiego. Każdy z nich miał swoje racje i, choć Dorian niekoniecznie miał chęć wysłuchiwać ich sprzeczek, postanowił dać im dać możliwość do dotarcia się samodzielnie. Nie był niańką żadnego z nich i nie miał zamiaru się wcinać póki nie pójdą na noże. Milczał. Nawet kiedy Rage wyszedł z salonu, a Flavio spojrzał na niego wyczekująco.] Zapomnij. [To było jedyne słowo jakie padło z ust Doriana w związku z rozmową panów.] Na długo wpadłeś? I co cię tu sprowadza? [Dyplomatyczna zmiana tematu na pozornie neutralny była bardzo na miejscu.] Nie wiem na jak długo. Znudziło mi się patrzenie, jak moje rodzeństwo planuje ślub mojej siostry. Do tej tragicznej ceremonii jest ponad trzy miesiące, a oni dostają świra. [Hiszpan odstawił kubek na ławę i zerknął na Rage'a krytycznie. Lecz zanim miał okazje rzucić jakąś uprzejmością Dorian wstał i podał chłopakowi telefon.] Nie tłumacz się, Rage. Potrzebujesz dzwonić to dzwon. Jutro... A nie, pojutrze kupimy ci telefon.

Dziękuję. [Skinął Dorianowi głową oficjalnie. Wystukał numer i przyłożył słuchawkę do ucha, po chwili odwracając się na pięcie i wychodząc na przedsionek, by im nie przeszkadzać w rozmowie. Po chwili w korytarzyku rozległo się dość głośne syczenie.] Nie interesuje mnie, czy szef jest zajęty głupia krowo. Masz mi go dać czy ci się to podoba czy nie. Dobrze wiesz, że będę się z nim widział w poniedziałek. [Po tej uprzejmości nastąpiła chwila ciszy, przerywanej stukaniem palców Rage’a o ścianę i jego rozedrganym oddechem. Rozmowa nie zaczęłaby się tak uprzejmie, gdyby Rage nie został wcześniej zdenerwowany. Zapewne olałby szefową i nic sobie nie zrobił z jej złośliwości.] Cześć, cześć. Mam nadzieję, że zwolnisz w końcu tę wywłokę. [Osoba po drugiej stronie najwyraźniej się zmieniła, bo z ust chłopaka wyrwało się ciche westchnienie, a głos złagodniał w jednej chwili.] Dzwonię… W zasadzie to musimy porozmawiać w cztery oczy, bo… Bo nie wrócę już do pracy. Mam dość. Dość użerania się z szefową, z klientami i tym nadętym Crawfordem, który usiłował mnie sprowadzić ostatnio do parteru… Nie, nic się nie dzieje. Nie martw się o mnie. Jestem bezpieczny, szczęśliwy i chory… Złapało mnie przeziębienie, ale opiekują się mną, więc myślę, że w poniedziałek zobaczymy się w szkole. Tak, wtedy ci wszystko wyjaśnię dokładnie, bo jeszcze chce byś mi pomógł z notariuszem. Prawdopodobnie będę sprzedawać mieszkanie. Masz wszystkie ostatnie dokumenty, prawda? No więc właśnie. Dziękuję… Oh. Pozdrów go, może mi nie ucieknie i zdążę się z nim zobaczyć. Trzymaj się tam. [Tak mniej więcej wyglądała rozmowa po której pisarzowi powrócił na twarz uśmiech. Pan Collins nie był zły, to się liczyło.] Już jestem. Załatwiłem wszystko. [Poinformował Doriana na którego spojrzał zaraz po wejściu do salonu i uśmiechnął się do niego jeszcze bardziej promiennie. Telefon odłożył na stolik i przysiadł gdzieś, byle z dala od Hiszpana.]

[Rozmowa może była dość głośna i dość ciekawa, ale Dorian nie miał w zwyczaju słuchania niczyich rozmów więc i tym razem zajął się rozmawianiem z Flaviem o rożnych drobiazgach i banałach, by nie dotarło do niego, nawet niechcący, zbyt wiele z rozmowy Rage z kimś z klubu. Kiedy chłopak pojawił się w salonie w wyraźnie lepszym nastroju poklepał wymownie miejsce obok siebie.] Kawa ci wystygnie. [Rzucił lekko wskazując na kubek stojący na ławie.] Cieszę się, że załatwiłeś co musiałeś. Potrzebna ci pomoc czy nie? Nigdy nie wiadomo do czego mogę się przydać poza sypialnia. [Objął Rage'a ramieniem i przyciągnął go do siebie całując władczo i zadziornie w skroń.] Tak, poza sypialnia jesteś równie dobry, może nawet... [Flavio niestety nie dokończył swej błyskotliwej myśli bo spojrzenie Doriana skutecznie zamknęło mu usta.] Dobra wiem. Przeszłość to przeszłość. [Hiszpan uniósł dłonie w geście obronnym i uśmiechnął się nieco przepraszająco. Zanim jednak jego dłonie znów opadły na kanapę i uda przesunął palcami miedzy włosami poprawiając je by nadal pozostały perfekcyjnie ułożone.]

Dorian… Nie wiem, w zasadzie. Blake pomoże mi z papierami. Może uda mi się sprzedać mieszkanie, może… Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym. [Rage usilnie próbował ignorować Flavia. Bardzo usilnie. Wbił się pod ramię malarza i przycisnął do jego boku, zerkając na jego twarz kątem oka. Po chwili kichnął mocno, nie zapominając zasłonić ust.] I nie mów tak, bo czuję się, jakbym cię wykorzystywał. Sypialnia, sypialnią. [Wywrócił oczami uśmiechając się ponownie i równie promiennie, jakby nie było obok Hiszpana, który może rzucić jakąś kąśliwą uwagą.] W poniedziałek się wszystkiego dowiem. Załatwię, co mam załatwić, przewiozę resztę rzeczy, pogadam z Jamesem… Może jego brat jeszcze będzie w domu, to też się z nim spotkam. [Wymruczał jeszcze bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego. Oderwał się na chwilę od ciepłego ramienia Doriana i wziął kubek ze swoją kawą w dłonie, po czym przylgnął ponownie do oparcia kanapy.]

Marudzisz, Rage. Staram się tylko wprowadzić w atmosferę w tym salonie nieco luzu bo mam wrażenie, że się za chwilę pozabijacie na wzajem. [Wskazał rękoma na obu panów. Nie mam zamiaru znosić tych wojen. Obaj jesteście częścią mojego życia. Jeden większa... [Wskazał na Rage'a, bo to określenie tyczyło się jego.] A drugi mniejszą. Więc błagam, kłóćcie się i warczcie na siebie, ale wyłuskajcie z nich, proszę. Nie ma się o co bić, serio. Obaj doskonale wiecie, jaki jestem, więc... Nie chce słyszeć w waszych rozmowach ani jednej więcej złośliwości tyczącej się mnie. A teraz wrócimy do twoich spraw, Rage.[Dorian zakończył swoją tyradę uśmiechem, który podarował każdemu z panów z osobna. Potem położył dłoń na udzie aktora i uścisnął je lekko.] Nie uważam żebyś mnie wykorzystywał. Zdecydowaliśmy się na wspólne mieszkanie, życie więc chce byś mógł na mnie polegać. To wszystko. Ach i ... Nie uważasz, że lepiej byłoby wynająć mieszkanie? Zawsze to jakiś dodatkowy zarobek, prawda? [A co z Flaviem? Cóż, Dorian nauczył się z nim postępować już bardzo dawno temu i wiedział, jak skutecznie zamknąć mu usta. Tym razem też poszło mu wręcz doskonale.]

[Tak, Dorian miał tendencję do układania sobie ludzi według swojej woli i Rage nie mógł temu zaprzeczyć. Upił łyk, a raczej kilka łyków chłodnej kawy i odstawił kubek na stolik. Nie miał ochoty rozmawiać o prywatnych sprawach przy Hiszpanie. Czy milczący, czy nie, nadal jego obecność działała pisarzowi na nerwy.] Porozmawiamy, jak będziemy sami. Teraz musisz nacieszyć się przyjacielem, póki jeszcze tu jest. [Stwierdził łagodnie i chciał jeszcze coś powiedzieć, ale komórka Doriana, którą nie dawno odłożył na stolik rozbrzmiała dzwonkiem i zawibrowała.] To może… [Rage oderwał się gwałtownie by spojrzeć na wyświetlacz. Jakoś przeczucie go nie myliło – na ekranie wyświetlał się znajomy tylko jemu numer.] Przepraszam, nie wiedziałem, że będą napastować ci telefon. [Jęknął, podnosząc urządzenie.] Mogę? [No cóż, nawet gdyby Dorian miał coś przeciwko, to Rage i tak by odebrał. Nie ruszył się jednak z miejsca, a nawet wcisnął w objęcia malarza mocniej, by dać mu odczuć, że to nie żadna tajemnica.] Tak słucham? [Spojrzał w oczy swojego chłopaka, gdy już odebrał i nie oderwał od niego wzroku. Dorian mógł widzieć, jak pisarz blednie z sekundy na sekundę coraz bardziej.] D-dobrze, to ja… [Przyłożył dłoń do mikrofonu.] Dorian, mogę podać twój adres? Szef chce się ze mną zobaczyć teraz, już… [Spytał, bo przecież nie mógł ot tak sobie podać adresu chłopaka. Mimo tego, że pan Collins równie dobrze mógł sobie sprawdzić w bazie danych.]

[Zgodził się bez chwili wahania i na odebranie połączenia i na podanie swojego adresu. Nie chciał rozwodzić się po raz nie wiadomo który nad faktem wspólnego mieszkania i korzystania wspólnie ze wszystkiego, więc milczał. Jedyne co go w całej sytuacji zastanowiło, to mina Rage'a podczas rozmowy telefonicznej. Oczywiście faktu, że właścicielem klubu w którym do niedawna pracował aktor jest ich ukochany dyrektor szkoły, domyślił się już jakiś czas temu. Wszak usłyszał jego nazwisko od Iana, a potem kilka faktów i sytuacji słownych poukładało się w dopełnienie jego podejrzeń i proszę bardzo! Dorian poskładali wszystko i wyszło mu, jak na tacy, że zna właściciela klubu, jako dyrektora placówki do której uczęszcza. Może zabrakło mu czasu i okazji by się upewnić, pytając o to wprost Rage’a, ale skoro facet miał tu przyjechać to sprawa sama się wyjaśni. Czekał w milczeniu aż Rage skończy rozmowę, poda adres i umówi się z gościem. Nie miał jakiś większych obaw czy obiekcji, co do jego wizyty. Nie miał bo nie widział ku temu powodu. Flavio również siedział grzecznie w milczeniu oglądając z wyraźnym zafascynowaniem swoje paznokcie. Po kilku sekundach uznali, że jeden z nich jest odrobine mniej gładki na brzegach od pozostałych, co niszczy jego doskonały wizerunek, więc sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki, wyjął z niej pilniczek i zajął się pasjonującym wyrównywaniem niepokornego paznokcia.]

[Rage podał adres i rozłączył się. Umówili się za piętnaście minut, ponieważ pan Collins był w pobliżu. Chłopak wstał i chciał coś powiedzieć, kiedy oddawał Dorianowi telefon. Nie wyrzekł jednak słowa z tego, co mu przychodziło na myśl. Przez chwilę wpatrywał się jeszcze dość oszołomionym wzrokiem w swego chłopaka.] Wracam za niedługo. [Oznajmił w końcu tylko i skierował się w poszukiwaniu swojej torby, z której miał zamiar wyciągnąć bluzę. Ani mu przez głowę nie przeszło, by zapraszać pana Collinsa do środka i proponować mu herbatę. Poczuł zaniepokojenie faktem, że mężczyzna do niego zadzwonił nie obawiając się, że telefon może odebrać ktoś inny, a takie słowa jak: „musimy się spotkać jeszcze dzisiaj, najlepiej zaraz” wbiły Rage’a w jeszcze głębsze poczucie strachu i niepewności. Jak tylko znalazł to czego szukał i zarzucił bluzę na plecy, wcisnął jeszcze w kieszeń paczkę chusteczek i uśmiechnął się do Doriana w drzwiach.] Nie będę długo. [Obiecał, chociaż tak naprawdę nie wiedział ile mu zejdzie rozmowa z mężczyzną. Z cichym westchnieniem wyszedł z domu, by odczekać pozostałe kilka minut na dworze.]

Jeszcze czego! [Dorian, jak rażony piorunem zerwał się z miejsca i z krótkim 'siedź i nie ruszaj się nawet na chwile!' rzuconym w stronę Flavia wyszedł z salonu. Po chwili trzasnęły drzwi, a Dorian znalazł się tuz obok Rage'a.] Zwariowałeś? Czy faktycznie stało się coś o czym nie mogę wiedzieć? A może boisz się, że facet, którego właśnie zostawiłeś zainteresuje się tym gdzie i z kim mieszkasz? [Tak, doskonale słyszalny wyrzut w głosie Doriana miał być wyrzutem. Jemu nie było wolno mieć przyjaciół takich jakich miał i musiał się co chwile tłumaczyć i utwierdzać chłopaka o tym, że tylko on jest dla niego ważny, ale Rage miał pełne prawo spotkać się z facetem, o którym Dorian nic nie wiedział, poza zasięgiem jego wzroku. Ech... Zdaje się, że ich wspólne życie będzie miało dość burzliwe początki. Malarz założył ręce za plecy i wbił pytające spojrzenie w Rage'a, opierając się barkiem o ścianę domu. Nie, nie wymagałby dokładnych tłumaczeń, gdyby tego samego nie oczekiwał od niego aktor. Ale tak... Czuł, że ma takie samo prawo okazać zazdrość i poirytowanie, co Rage. Nigdy nie krył swoich emocji, więc i tym razem nie miał takiego zamiaru.]

Chciał porozmawiać, więc z nim porozmawiam. Nie masz się czego obawiać. [Powiedział spokojnie, zerkając na swojego chłopaka ze strachem. Objął się rękami i potarł dłońmi ramiona dla ogrzania. Po chwili zakaszlał jeszcze i przełknął ślinę, by zwilżyć co chwila osuszające się samoistnie gardło.] Poza tym, to nie jest facet, którego zostawiłem, na boga… Dorian! To jest mój szef! [Jęknął, blednąc jeszcze bardziej niż wcześniej. Nie miał nic do ukrycia przed malarzem, a nawet jakby, to i tak przecież kiedyś mu powie, przy okazji. To jednak, że Dorian akurat trafił w dość drażliwy punkt, nijak miało się do tego, po co pan Collins przyjeżdżał. Przyjeżdżał porozmawiać i z pewnością nie dlatego, że Rage opuścił pracę.] W dodatku… [Nie dokończył. Pod dom Doriana zajechało czarne bmw. Kierowca, którym był pan Collins widział, że Rage nie rusza się spod domu. Wysiadł więc z auta i okrążył je by przejść kawałek dzielący go od dwójki.] Dzień dobry panie Mort. Nie będzie panu przeszkadzać, jak go zabiorę na chwilę? [Spytał uprzejmie, a nawet się uśmiechnął. W zielonych oczach, które odziedziczył po nim James kryła się wszechobecna łagodność, mimo tego, że osoba Blake’a Collinsa mogła onieśmielać.]

[Pojawienie się dyrektora odebrało Dorianowi możliwość wypowiedzenia się w kwestii swoich wątpliwości co do wizyty dyrektora. Aż mu się oczy szerzej otworzyły, gdy usłyszał wywód Rage na temat tego, że Collins nie jest jego porzuconym facetem. Och, czyżby jednak coś było na rzeczy? Fakt, źle sformułował zdanie o porzuceniu. Chodziło mu o porzucenie pracy, jaką mu ten gosc ofiarował, a wyszło jak wyszło. Dyrektora przywitał dość uprzejmym uśmiechem.] Dobry wieczór panie dyrektorze. Nie, nie mam nic przeciw, jeśli Rage nie ma. Tylko proszę go nie trzymać zbyt długo, bo jest przeziębiony i... Zresztą, sam pan się przekona. [Posłał nieco badawcze spojrzenie w stronę chłopaka, położył mu rękę na ramieniu i zacisnął delikatnie palce. Nie odezwał się jednak. Odwrócił się jedynie w stronę Collinsa i skinął do niego głową.] I dobranoc, jak podejrzewam. [Nie potrafił nie okazać, że wizyta faceta, zwłaszcza po tak gwałtownej reakcji Rage'a zaniepokoiła go. Wiedział jednak, zdawał sobie sprawę z tego, że mimo iż życie Rage'a było teraz częścią jego życia, to nie miał prawa włazić w jego sprawy z buciorami póki chłopak sam tego nie zechce. Wrócił do salonu, do Flavia i oddał się, pozornie tylko spokojnej rozmowie z przyjacielem.] Ojej, Dorian. [Odezwał się Hiszpan po kilku zdaniach.] Za dobrze cię znam, żeby nie widzieć że coś jest nie tak. Co to za gość przyjechał do twojego, hm? [Dorian zacisnął dłonie w pięści i posłał Flaviowi piorunujące spojrzenie.] Nie interesuj się, dobrze? Nie ma tu żadnej sensacji, nie będzie dramatycznych zerwań i rzucania się z okna z rozpaczy. Nie jestem bohaterem jednej z twoich ulubionych włoskich telenoweli. [Flavio prychnął w odpowiedzi, jak obrażona kotka, bo na kociaka to on raczej nie wyglądał i wydął policzki.] Nie chcesz to nie mów. I tak się kiedyś dowiem, jak zawsze.

[Rage podreptał za dyrektor jeszcze bardziej dobity niż poprzednio. Brakowało mu ciepła w pożegnaniu i wiedział, że to jego wina. Wiedział, że Dorian wcale nie przyjął tego tak gładko, jakby się mu mogło wydawać i że gdzieś tam, może nawet nie zdając sobie z tego sprawy, był obrażony za takie postępowanie. Niemniej jednak Rage wsiadł do samochodu razem z panem Collinsem i po chwili bmw odjechało spod domu malarza. Spokojnie, bez pisku opon.] Powiesz mi, co się stało? [Rage wbił się w siedzenie, uprzednio zapinając pasy bezpieczeństwa, jak zawsze z resztą. Spokój mężczyzny go drażnił. Od pojawienia się Hiszpana wszystko go niemiłosiernie drażniło, ale nie chciał tego po sobie pokazywać.] Tak właściwie nic szczególnego. Miałem ochotę cię zobaczyć i przekonać się, że nic ci nie jest. [Odparł pan Collins, uśmiechając się ciepło. Jednakże po coś ruszyli spod domu, więc Rage podejrzewał, że jest jeszcze coś i nie pomylił się.] Tak właściwie bardzo dobrze się składa, że chcesz sprzedać mieszkanie. Chciałem ci tylko zaproponować, że mógłbyś je na początku wynająć. Mam nawet kogoś, kto chętnie się do niego wprowadzi od zaraz i nie, to nie jest Chace. [Czarne oczy Rage zaświeciły się na to wyjaśnienie. Odprężył się lekko, bowiem przestał odczuwać wizytę mężczyzny, jako kataklizmu.] Więc? [Spytał pisarz, zdobywając się na uśmiech. Dostał szczegółową odpowiedź, która go nie poruszyła. Dyrektor opowiedział mu ze szczegółami zaistniałą sytuację – zawsze był szczery. Opowiedział Rage’owi o matce despotce, o jednym z pracowników, który właśnie przez taką matkę został wyrzucony z domu. Podjechali pod blok, gdzie mieszkał Rage, by spotkać się z chłopakiem, który potrzebował pomocy. Zeszło im niecałą godzinę, więc słowa Rage’a, że wróci niedługo okazały się słuszne. Pan Collins odwiózł go i odprowadził pod same drzwi jego nowego domu.] Jeżeli będziesz czegoś potrzebować, to dzwoń. Na mój prywatny numer, albo zadzwoń do Jamesa. [Poinstruował go jeszcze mężczyzna nim zostawił go pod drzwiami.]

[Rozmowa w salonie Doriana nie była już nawet rozmową. Chłopak nie potrafił składnie odpowiadać na pytania zadawane przez Hiszpana, więc ten po jakimś czasie zrezygnował z zadawania ich. Siedzieli w milczeniu i słuchali muzyki. Nie był to dzień na luźne rozmowy. Najwyraźniej nie. Był wieczór. Można było iść gdzieś na miasto, zabawić się lecz na taką propozycję, Dorian fuknął do Flavia coś o sposobie jego bycia i wiecznych imprezach co wywołało szok i dezorientacje u ofukniętego.] Dorian, cholera jasna. [Hiszpan aż wstał z miejsca i zaczął krążyć po salonie.] Nie rozumiem cię, serio. Jesteś jakiś taki... Bo ja wiem? Nie mój. Nie jesteś tym samym Dorianem którego znałem. Nie ma w tobie chęci do szaleństw. Nie poznaje cię, serio. [Dorian wzruszył lekceważąco ramionami. Oparł się wygodniej na kanapie, odchylił głowę w tył i wpatrzył się w sufit przez palce dłoni, którymi zakrył twarz.] Nie mam dzisiaj na to siły, Flavio. Po prostu nie mam. Poszedłbym chętnie, gdyby Rage też chciał. Ale po pierwsze jest chory, a po drugie nie wydaje mi się by twoje towarzystwo służyło mu. Zresztą... [Dorian zerwał się z kanapy, zabrał ze stołu kubki i ruszył w stronę kuchni.] Czy ty w ogóle wiesz co to znaczy być z kimś? [Warknął mijając Flavia w drodze. Po chwili woda polała się do zlewu w którym stanęły kubki po kawie, a Dorian... No właśnie, zamiast zająć się ich myciem, oparł się o brzeg zlewu rękoma i wpatrzył bez większego sensu w lecącą wodę.]

Wróciłem! [Rage poinformował obu panów, jak tylko zamknął za sobą wejściowe drzwi. Uśmiechał się, ale nie uśmiechał się wesoło, tylko przepraszająco. Ściągnął buty i podreptał w poszukiwaniu Doriana. Zajrzał do salonu, gdzie siedział Hiszpan, a potem poszedł do kuchni, skoro malarza nie było w salonie.] Dorian… [Niemalże jęknął, by wyrwać swojego chłopaka z zamyślenia i zapewne frustracji.] Dorian, przepraszam. [Powiedział jeszcze, nim zbliżył się do niego i przytulił się mocno.] Nic się nie stało, nic. Ten głupek napędził mi niepotrzebnego strachu i zdenerwowałem cię, a nie chciałem. Sam się bałem, a okazało się, że to nic takiego. [Zaczął się tłumaczyć niczym spłoszony Michaś, aż zamilkł z wrażenia, że wypowiedział naraz tyle słów.] Podnająłem mieszkanie koledze z pracy i tylko o to chodziło. Pan Collins wykorzystał okazję i rozwiązał mój i jego problem za jednym zamachem. Przepraszam. [Nie umiał się powstrzymać. Czuł, że nie zniesie więcej tego napięcia, jakie powstało i chociaż z reguły nie był wylewny, to chciał dobrze - by było dobrze.]

[Głos Rage’a rzeczywiście wyrwał Doriana z zamyślenia. Wsadził dłonie pod strumień wody i zajął się myciem, a właściwie płukaniem kubków, które dostały taką porcją wody, że niemal same się wymyły. Dopiero kiedy chłopak skończył swój monolog, przytulony do pleców Doriana, ten zakręcił wodę i odwrócił się do Rage'a, kładąc mu dłonie na ramionach i patrząc na niego dość poważnie.] Nie przepraszaj mnie, Rage. Nie przepraszaj tylko po prostu myśl. Wymagasz ode mnie szczerości i otwartości, a sam co zrobiłeś? To bolało. Uwierz mi, że bolało, jak jasna cholera. [Miał wrażenie, że za chwile coś w jego wnętrzu eksploduje i nie wiedział dlaczego. Miał chęć coś rozwalić, wykrzyczeć się, wyżyć. Był zły choć w sumie zdążył trochę przemyśleć i tłumaczył sobie bardzo usilnie, że to nie jego sprawa i nie powinien się tym przejmować. Tylko, że tłumaczenie jakoś do niego nie chciało dotrzeć. Jeszcze Flavio. Flavio i te jego wywody bez cienia politowania czy czegoś w tym stylu. Flavio i ta jego bezpośrednia ocena stanu Doriana. Kiedy ostatnio słyszał takie określenia z ust Hiszpana były one skierowane w stronę ich znajomego i zakończone określeniem 'Zakochał się i tyle.']

Przepraszam. [Mruknął jeszcze raz nim skorzystał z okazji przytulenia się do Doriana stojącego frontem.] Wiem, jestem głupi. Nie powinienem. Jesteś dla mnie wszystkim… Nie powinienem. [Objął swojego chłopaka mocno, ale nie dusząco, powstrzymując się przed tym, by czasami się nie rozryczeć przy Hiszpanie. Nie był słaby, a przede wszystkim nie był ckliwy, ale poczucie winy tak, jak odległe w stosunku do złości na Flavia, tak teraz przygniatało go niemiłosiernie i kazało mu się tłumaczyć, rozrywając serce na milion kawałków.] Wybaczysz mi? [Po głębokim oddechu podniósł wzrok na malarza, bez uśmiechu. Bał się jego złości. Bał się żalu, który chłopak mógł z siebie wyrzucić. Przede wszystkim jednak bał się, że zostanie odtrącony za swoją głupotę, czy raczej brak całkowitego zaufania i otwartości.]

Już to zrobiłem, Rage. Już... [Przesunął rękoma po plecach chłopaka, przytulając go do siebie i wyganiając gdzieś w głąb duszy wszelkie zarzuty i wszelkie żale. Musiał być cierpliwym. Musiał uzbroić się w ogromne pokłady cierpliwości decydując się na związek z tym facetem i bardzo tego chciał. Minie jednak jeszcze trochę zanim nauczy się nie zwracać aż tak ogromnej uwagi na zmienność w nastrojach Rage'a. Musiał też poukładać sobie wszystko. Całe jego życie stawało na głowie, zmieniało się. Wszystko działo się tak szybko. Wszystko pędziło, jak szalone, a Dorian zaczynał się w tym gubić. Zaczynał zatracać gdzieś samego siebie i zaczynał odczuwać rzeczy, jakich nie odczuwał wcześniej. Jakoś, gdy Flavio szalał po klubach nocnych, podczas gdy Dorian musiał się uczyć to nie bolało. A teraz? Wystarczyła wizyta pracodawcy i niejasna reakcja Rage'a a ten zaczynał szaleć. Przyciągnął do siebie chłopaka jeszcze mocniej, zamykając go w silnym uścisku i wtulając twarz w jego szyje z ciężkim westchnieniem. W tym momencie w kuchni pojawił się Flavio.] Nie no.... I Ty twierdzisz, że to nie jest telenowela? [Hiszpan wykrzywił się rażony, jak dla niego przesłodzoną scena i pokręcił głową.] Wiecie co, wynajmę jednak pokój w hotelu, bo mam wrażenie, że jak tu zostanę to Rage wsadzi mi w nocy nóż pod zebra. A szkoda by było pozbawiać świat czegoś tak zajebistego jak ja, prawda? [Z dumnie uniesiona głową i uśmiechem rozkoszy na ustach odwrócił się i wyszedł z kuchni by wrócić do salonu.]

Nie cierpię go… [Warknął, malując sobie obraz wsadzenia owego noża w wyobraźni. Zaraz po tym odsunął się odrobinę i sięgnął ustami po usta Doriana, by je ucałować delikatnie.] Wiesz… Skoro to telenowela, skoro ten dupek tak twierdzi… To powiem ci, że nie umiem wyobrażać sobie życia bez ciebie i że tak właściwie, nie mogę sobie przypomnieć jak ono wcześniej wyglądało… [Powiedział poważnie, chociaż wkradła się w tę wypowiedź nuta przesadzonego dramatyzmu – właśnie, jak z telenoweli.] Nie chcę się kłócić, nie chcę się spierać, nie chcę ci sprawiać przykrości i chcę… Chcę żebyś zawsze był przy mnie. [Ugryzł się w pewnym momencie w język i napływającymi do oczu łzami dokończył wypowiedź, starając się nie jęknąć.] Jutro musimy jechać po resztę moich rzeczy, po całą resztę. I trzeba jakieś miejsce na nie znaleźć… I ogólnie powinienem się rozpakować.

Szszsz.... [Dorian złapał twarz chłopaka w dłonie i zamknął mu usta, kładąc na nich kciuk. Jego oczy się uśmiechały. Wpatrzył się w twarz Rage’a w milczeniu. Trwał tak dłuższą chwile, a potem bez ostrzeżenia i pytania, zawładnął ustami chłopaka zabierając mu na dobre możliwość mówienia. Wiedział już wszystko co w tej chwili chciał wiedzieć i nie chciał by chłopak mówił cokolwiek więcej. Widział jak jego oczy się szklą i zastanawiał się czy to oznaka nawracającej gorączki czy wzruszenia. Nie chciał by chłopak mu się rozkleił. Wolał zamknąć mu usta i powiedzieć wszystko co chciał powiedzieć tym gorącym, namiętnym pocałunkiem. Pocałunkiem, który aż kipiał od poczucia pewności i od chęci by Rage czuł się bezpieczny.] Jutro, wszystko jutro. Dzisiaj idziesz grzecznie do łóżka, a Flavio... [Dorian wzruszył ramionami, gdy zakończył pocałunek i zastąpił go słowami.] Flavio to Flavio. Świat byłby o wiele mniej kolorowy bez niego, więc dajmy mu żyć, co?

Kocham… Twoje racjonalne spojrzenie na pewne bardzo irytujące sprawy. [Powiedział, jak tylko Dorian pozwolił mu oddychać. Czuł, jak nogi ugięły mu się pod wpływem pocałunku i niemalże osunął się w ramionach swojego chłopaka. Uwielbiał to. Uwielbiał chociażby dzięki temu czuć się tak cudownie wyjątkowo. Wtedy każde słowa, nawet najpiękniejsze traciły tą samą głębie. Wiedział, że musi się odzwyczaić, ale na razie to było silniejsze od niego.] Flafciu! A może chcesz dotrzymać towarzystwa mojemu koledze? Wiesz, sam w nowym mieszkaniu. Mam bardzo wygodne łóżko u siebie, byłoby wam naprawdę dobrze! [Tak, jedyne o czym teraz myślał po solidnej porcji zniewalającej czułości, to to by pozbyć się tego gada z domu Doriana i zostać z malarzem sam na sam, nie narażając się na żadne docinki. Przykrył usta swojego chłopaka dłonią i spojrzał na niego wzrokiem, który jednoznacznie mówił, że Rage z tym Hiszpanem nie wytrzyma i skusi się na opcję zabicia go w nocy.] Wydawał się naprawdę miły! Miałbyś jakieś zajęcie… [‘Zamiast psucia mi nerwów’ dodał jeszcze w myślach i uśmiechnął się w stronę salonu, gdzie urzędował Flavio.]

[Dorian milczał, skoro chłopak zakrywał mu usta, a Flavio pojawił się w drzwiach kuchni ponownie. Wszak nie będzie nadwyrężał swoich strun głosowych krzykami.] Nie potrzebuje litości z twojej strony, Rage. Stać mnie jeszcze na wynajęcie sobie wygodnego pokoju w hotelu. [Dorian nie wytrzymał i odchylił głowę tak, by mieć jednak możliwość odezwania się. W lot zrozumiał niecny plan Rage'a, jeśli takowy istniał, a jemu się wydawało, że tak. Zmarszczył brwi, patrząc na Hiszpana, przytulił do siebie Rage'a.] Nie marudź Flavio. Nie jesteś na tyle głupi by darować sobie zapoznanie się z kolejnym gorącym chłopaczkiem. Kto wie? Może to jest właśnie twoja telenowela? Może za propozycja Rage'a kryje się obietnica wiecznej miłości... [Bawił się doskonale, ale nie dawał nic po sobie poznać. Flavio zamyślił się. Tak, propozycja poznania nowego chłopaka...] No niech wam będzie. Tym razem pozbawię was zaszczytu mojej obecności u was. Nie chcecie docenić to nie. Niech ten splendor spłynie na kogoś innego.

[Nawet Rage nie wiedział w co tak naprawdę wpakował biednego, zapatrzonego w siebie Flavia. Nie wiedział, że chłopak, któremu zgodził się wynająć mieszkanie, to dobry znajomy naszego kochanego narcyza. Nie wiedział też, jak wielkim zaskoczeniem będzie dla samego Rino spotkać ponownie Hiszpana i to już na początku przeprowadzki do nowego, wreszcie własnego mieszkania. Nikt z nich tak naprawdę nie wiedział, co stanie się dalej, ale Rage był strasznie zadowolony, że Dorian poparł jego wręcz wredną ideę i zamaskował ją, by nie raziła w oczy swym okrucieństwem. Podali dokładny adres Hiszpanowi i wsadzili go do taksówki, żegnając z czułością. Czekała ich wyjątkowo spokojna noc…]

4 komentarze:

  1. Po pierwsze, taka mała dygresja... Zauważyłam zmianę. Mianowicie, na ogół pierwsza wypowiedź należała - w zależności od pary, ale jako, że jesteśmy przy Dorianie i Rage'u - do Doriana. Tym razem jednak, pierwsza należy do Rage'a. :D
    Ciekawe jest to, dlaczego Rage'owi tak zależało na rozmowie z sze... byłym szefem. W końcu szefowa pewnie już mu swoje nagadała, skoro jest taką francą. ;>
    Dalej. Ciekawe, dlaczego Flafcio pafcio - tak, od teraz pan hiszpan ma nowe pseudo - nie zwrócił uwagi na budowę ciała Rage'a, skoro tak dokładnie go sobie obejrzał. Wszak niczego mu nie brakuje!
    Yh, mam wrażenie, że te uprzejmości w nieistniejącej i nie mającej racji bytu relacji Rage - Flavio nigdy się nie skończą. Hiszpan wydaje się być wciąż zazdrosny o Doriana, co teraz nie powinno mieć miejsca. Czyżby jednak zauważył, że Dorian znalazł sobie lepszą partię? :D A Rage, cóż, jemu się nie dziwię. I ma pełne prawo do zazdrości. Nawet jeśli czasami z nią przesadza. Taaak, takie moje zdanie. I proszę nie czepiać się mojego uwielbienia dla tej postaci, bo jest ono zupełnie samoistne! xD
    Rozmowa Rage'a z panem dyrektorem była całkiem przyjemna. Ten drugi wydaje się doskonale rozumieć chłopaka. Czego nie można powiedzieć o kobiecie, o której w dalszym ciągu nic nie wiemy. I może lepiej by tak zostało? xD
    Nie znamy zbyt wielu szczegółów z rozmów Doriana z hiszpanem. A może powinnyśmy? Ach, racja, jeśli powinnyśmy, to wcześniej czy później się tego dowiemy, prawda? Prawda!
    I kolejna niejasność! Dlaczego Rage tak wystraszył się przyjazdu pana dyrektora i jego zmiany zdania co do wyjaśnienia sprawy w innym terminie? ;>
    Jak miło, że okazało się, że Blake chce pomóc. A, że nadażyła się okazja... Ach, ciekawa byłam, kimże jest ten chłopak... Przyznam, że przez moment pomyślałam o Rino, ale jakoś mi to wyleciało potem z głowy, a tu proszę. Jednak Rino! Woah! :D
    No wreszcie! Doczekałam się, aż Dorian okazał trochę zazdrości! To dobry znak! Szkoda tylko, że wszystkiego nie wyjaśnił Rage'owi. Pewnie zrobi to później, taaak, mam nadzięję. W końcu na koniec rozdziału zostają wreszcie sami! <3
    Uwielbiam zmiany nastrojów Rage'a. Po prostu uwielbiam. Nie wiem czemu, ale tak. O. I tak Dorian, musisz się do nich przyzwyczaić. Ale spokojnie, fajne są!
    Hiszpan przesadza! Dalekie to od telenoweli, a już na pewno włoskiej! Nie, żebym oglądała, nie? xD
    Chociaż, jakby chłopcy się postarali, to by mu taką telenowelę odstawili, że biedak miałby dość do końca życia. xD
    Ach, pojechał sobie, niah, niah! < Tańczy taniec radości!>
    I tak swoją drogą, pozwolę sobie na koniec jeszcze coś dodać...
    Jak już bym miała mówić, kto tu jest bogiem, to powiedziałabym, że Rage. I to Bogiem, przez duże 'B'. Tym bardziej, że Rage nie odnosi się ze swoją zajebistością - której mu odmówić nie można - jak Flafcio Pafcio. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinna skomentować ostatnie trzy rozdziały, ale leń ze mnie wychodzi i nie zrobię tego. Ale wszystkie trzy były zajeb****.
    Wiedziałam, że to Rino będzie. Wszak wspomnienie o despotycznej matce, to tylko on. Ale zarówno Rage i Rino nie nie wiedzą, że są braćmi? To Falvcio będzie miał niespodziankę, cóż Rino też. Aż nie mogę się doczekać odcinka z nimi. Zwłaszcza, że ostatnio grzecznie poszli spać.
    Podobnie jak Camarilla, też lubię zmiany nastrojów Rage'a. Dorian niech się przyzwyczaja, bo nie szybko to w chłopaku zmieni.
    (...) wyjął z niej pilniczek i zajął się pasjonującym wyrównywaniem niepokornego paznokcia.] Padłam. Widzę go w wyobraźni, jak to robi. Hahaha. Jest niemożliwy po prostu. Flavcio nie potrzebuje mieć nikogo do kochania. Już ma. Siebie. Jeszcze by był zazdrosny o swoją zajebistość. Ciekawe jak facet się zmieni. Czy będzie w stanie dać komuś innemu miłość, opiekę itd. I ciekawe ile on rzeczy z telenoweli zrobi i powie. Poza tym ja mu tam dam telenowelę. Przytulaski, wyznawanie uczuć, to samo życie. Chyba, że chce zawsze żyć bez głębszych wyznań.
    Już lubię tę "miłość" pomiędzy Flavio i Rage'm. Tak, zdecydowanie lepiej, aby trzymali się od siebie z daleka. :D
    I poznaliśmy pana Collinsa. Super. Czekałam na to. Szkoda, że było go tak mało. Też miałam nadzieję, że Rage wynajmie mieszkanie. Dzięki temu będzie miał zapewniony regularny napływ gotówki i nie będzie siedział na garnuszku swego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ah ten Rage, paraduje sobie wpół nagi po domu. Dorian chyba lekko się wnerwił. Flavcio robi się coraz bezczelniejszy. Pamiętliwy ból jak dla mnie dobrze brzmi. Na Flavcia! Do ataku!
    Jak dla mnie ta rozmowa z Collinsem brzmiała dziwnie. Czyżby oni znali się bliżej niż myślałam?
    Cholerne kreseczki. Zgubiłam się dwa razy w tym samym miejscu. Powinnaś mi dać jakąś nagrodę za determinację.
    Brat Jamesa? A kto to taki? Poznamy go?
    Dorian rozjemca - dumnie brzmi. Po jakiego czorta zaprosił tego Hiszpana? Niech się teraz dureń męczy.
    Kto tak nastraszył biednego Rage? Czyżby jego szef jednak się wkurzył?
    Doszłam do wniosku, że pomogę aktorowi zabić Flavcia. Mogę użyć pilniczka, którym tak pracowicie upiększa swoje szpony?
    Och, lubię jak Dorian jest taki zaborczy i tyranizuje Rage. Jest wtedy taki męski. Flavcio chyba też się go trochę boi. Mądry malarz wyczuł pismo nosem. Zupełnie jak ja. Pan Mort jest coraz bardziej podejrzany.
    Malarz musiał bardzo się zmienić od czasu związku z Flavciem. Ale się zrobiło dramatycznie. Zupełnie jak w Harlekinie. Nie ma to jak robić z igły widły i rozdrapywać rany.
    Flavcio jesteś zajebisty! Masz całkowitą rację! Oni nie dorastają ci do pięt!
    Porządny buziak zawsze rozwiąże wszystkie spory i wątpliwości. Dorian rośnie w moich oczach na mistrza manipulacji.
    I perfidny plan Rage powiódł się znakomicie. Nie ma to jak pozbyć się wroga z domu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że coraz powszechniejsze jest hejtowanie Flavia... Jestę hipsterę w tej dziedzinie. Flavio, Flavio, ach, Flavio. Cóż żeś im uczynił, że Cię tak nienawidzą? Ale w starożytnej Grecji też nienawidzono niektórych bogów, podobnie jak w mitologii skandynawskiej... i kilku innych. O Boski Flavio, niech Twa moc nie gaśnie. Zresztą - bardzo ciężko jest zgasić Słońce. Flavio, moje Słońce i Gwiazdy, Księżycu mojego życia <3 Ave!

    OdpowiedzUsuń