wtorek, 2 października 2012

Rozdział XXVI [James]


Oczywiście z dedykacją dla wiernych fanek Michasia <3

[Siedząc na kolanach Jamesa, Michaś raz za razem zerkał w ekran. Nie był wyjątkowo wścibskim facetem, ale zwyczajnie siedząc tak blisko monitora, chcąc nie chcąc, zerka się nań z ciekawości. Przeleciał spojrzeniem kilka tytułów wiadomości. Uśmiechnął się nawet kilka razy i zerknął na chłopaka nieco zaskoczony, gdy usłyszał czym zajmuje się jego ojciec - dyrektor uczelni, na którą obaj chodzili. Perspektywa odwiedzenie wraz z fotografem miejsca pracy jego taty, jakoś sama pojawiła się w umyśle Michasia i rozbawiła go nieco.] James, klub jak klub. Co to mało takich wszędzie? [Wzruszył lekceważąco ramionami i cmoknął chłopaka w policzek, by dodać mu otuchy. Widać było, że wiadomość ta nie zmienia ani trochę podejścia Michasia do Jamesa. Dlaczego miałoby tak być? Młody miał zamiar zsunąć się z wygodnych kolan, gdy chłopak włączył filmik. Ciekawość nie pozwoliła mu na ucieczkę od komputera. Przyglądał się filmowi z lekkim zdziwieniem. Czyżby James oglądał takie rzeczy? Poza tym mail, zawierający film miał całkiem ciekawy tytuł : "Nowa atrakcja klubu ...."] Czy to jest z klubu twojego oj... [Nie dokończył. To, że w filmie dwóch mężczyzn zaznawało rozkoszy na parkingu nie było dla Michasia tak szokujące, jak to, kim okazali się być owi panowie, gdy tylko filmujący zrobił zbliżenie na jedną, a potem na drugą z twarzy nakręcanych osób.] Matko kochana... [Jęk, jaki wyrwał się z ust Michasia doskonale pasował do jego coraz większych oczu. Nie potrafił oderwać spojrzenia od ekranu.] James, błagam... Powiedz, że ja źle widzę. Powiedz, że to nie jest.... Bożeee....

Nie ruszaj się, nic nie rób. Dobrze widzisz. [Sam wyjęczał urywanymi zdaniami. Nie potrafił się ruszyć, tak bardzo sparaliżował go widok swojego przyjaciela i to w takiej sytuacji. Zbierał w sobie kolejne słowa, ale przez głowę przelatywały mu tylko te niecenzuralne, więc przygryzł wargę i patrzył w monitor, jak zahipnotyzowany. Miał ochotę się popłakać, a jednocześnie roznieść coś, co znajdowało się najbliżej niego. Niestety miał na kolanach Michaela, a to by się raczej źle skończyło. Nie patrząc na chłopaka zamknął laptop, w momencie, kiedy pokój rozdarł krzyk ekstazy Rage’a. Urządzenie wyłączyło się automatycznie, a James poczuł, a raczej nie czuł w płucach powietrza. Zaparło mu dech w piersi, a tancerz mógł poczuć, jak jego dłoń bezwiednie zaciska się na jego udzie.] Cholera jasna! [Niemalże wrzasnął. Nie tylko dlatego, że czuł się zażenowany faktem, że to właśnie działo się pod klubem jego ojca, ani nawet dlatego, że jego przyjaciel grał w filmiku jedną z głównych ról. Nie. Warkot jaki wyrwał się z jego gardła był ucieleśnieniem i ujściem dla gorąca, które pojawiło się niespodziewanie w jego ciele, a które z premedytacją wędrowało niżej.]

Szszsz... [Mruknął do chłopaka, odwracając się w jego stronę i głaszcząc go po policzkach.] Spokojnie. James, ja muszę o tym powiedzieć... Muszę napisać do Doriana. Nie możemy tego tak zostawić. James, błagam. [Michael był gotowy paść na kolana przed fotografem byleby ten pozwolił mu na powiadomienie o filmie przyjaciela. Patrzył na chłopaka bałaganie i... Kurcze, nie pasował mu wyraz twarzy Jamesa. Zdaje się, że film nie tyle go rozwścieczył, co podniecił. Michaś oplótł rękami szyje chłopaka i przytulił się do niego bardzo mocno.] Kochanie, ja muszę. Po prostu muszę. [Zanim sięgnie po telefon musiał mieć całkowita pewność, że fotograf się uspokoił. Że przestały szaleć w nim tak bardzo sprzeczne emocje. Że będzie w stanie racjonalnie myśleć i pozwoli na przesłanie filmu ze swej poczty na pocztę malarza. Odchylił się w tył po dłuższej chwili milczącego oczekiwania i spojrzał na chłopaka z łagodnym uśmiechem.] Dobry jest, prawda? [Nie potrafił powstrzymać się od głupiego pytania. Teraz, kiedy pierwsze nerwy i szok opadły, cała ta sytuacja zaczynała trochę bawić Michasia.]

Po co chcesz mu to pokazywać? Zadzwonię do ojca i każę mu to usunąć, a gościa osobiście zabiję… Jeżeli to poszło dalej? Michaś! Ty wiesz, co się stanie, jak inni się o tym dowiedzą? Jak to zobaczą? [Nie podobał mu się pomysł przesłania filmiku dalej, bardzo mu się nie podobał. Miał szczerą chęć rozwalić laptop i nigdy więcej tego nie widzieć. Złość rozlała się po ciele Jamesa tak gwałtownie, jak jeszcze przed chwilą wybuchło w nim gwałtowne podniecenie. Uchwycił Michaela i podniósł się z nim na rękach z krzesełka, po czy dosłownie odłożył go na łóżko.] Zabiję tego faceta, osobiście… [Zawarczał jeszcze nim wyszedł z pokoju w poszukiwaniu swojego telefonu. Nawet nie wiedział, gdzie go zostawił, a prawdopodobnie wczorajszego dnia w kuchni. Michaś z pewnością nie chciałby, by furia, jaka zaczęła targać Jamesem – niepotrzebnie z resztą – uzewnętrzniła się i go dosięgnęła. Naprawdę nie chciał.]

[Nawet nie miał szans, by zareagować zanim chłopak wyszedł. I właściwie wyszedł, to bardzo delikatne określenie. James poruszał się, jak tornado, w którym czai się burza. Nie rozumiał, dlaczego Michaś chce posłać film Dorianowi? No jak dlaczego? Przecież przyjaciel miał pełne prawo wiedzieć, że coś takiego miało miejsce. Miał prawo dowiedzieć się, że tam na parkingu nie byli z Ragem sami i że jakaś 'dobra dusza' postanowiła uwiecznić ich akt seksualny na filmie. Musiał wiedzieć! Musiał bowiem być przygotowanym na ewentualne wypłyniecie tego filmu na szersze wody. Musiał być przygotowany na reakcje.] James, poczekaj! [Michael wypadł z pokoju zaraz za fotografem i pomknął za nim do salonu i do części kuchennej. Złapał go za ramie, kiedy tylko zdołał go dogonić i szarpnął dość mocno, jak na jego pozorny brak sił, by ten odwrócił się w jego stronę.] James, uspokój się. Proszę. Pomysł najpierw logicznie, jak bardzo możesz podsycić ochotę tego kogoś do rozpowszechnienia filmu, gdy zadzwonisz do ojca i zrobisz aferę? James! [Michael, mimo swojej kruchości i delikatności potrafił być chwilami bardzo stanowczym, młodym człowiekiem.]

Tak? Jesteś pewien? To wyślij to do Doriana i sam spowoduj kataklizm. [Spojrzał Michaelowi w oczy głęboko, prawie, że boleśnie, chociaż nie zrobił żadnego ruchu, by go odepchnąć. Jego zielone oczy miażdżyły i rzucały gromy, ale poza tym nie było widać, by James był jakkolwiek poruszony.] No dalej… Sam pomyśl, co? Albo ja się z tym rozprawię, albo zrobi to Dorian. Co wybierasz? [Spytał cicho. Tak cicho, że ledwie słyszał samego siebie. Wzroku z Michaela nie spuścił nawet na chwilę. Nie zamrugał też dopóki nie wyrzucił z siebie lodowatych słów. O tak, on też potrafił się zdenerwować. Tyle, że tak naprawdę nie wiedział już na co bardziej jest zły. Na bezmyślność tamtego człowieka. Na to, że scena go w jakikolwiek sposób poruszyła, czy może na to, że tancerz wybiera jedno z gorszych rozwiązań.]

Dobra, poddaje się. [Michael uniósł ręce w geście poddańczym i cofnął się o krok, by nie pozostawać w zasięgu tego lodowatego spojrzenia i... Dokładnie tak! I w zasięgu ręki, która w każdej chwili, przynajmniej w wyobraźni Michasia, mogła unieść się w górę tylko po to, by wymierzyć mu karę za to, że ośmielił się unieść w gniewie.] Masz racje, przepraszam. Film przyszedł na twoje konto i tylko ty masz prawo nim dysponować. Tam jest twój telefon. [Wskazał dłonią na aparat leżący na jednym z blatów kuchennych, tuż przy ścianie. Jego glos był cichy, ale ciężko by było powiedzieć, że spokojny. Niemniej bardzo starał się nad nim panować. Po krótkiej chwili zacisnął dłonie w pieści i miał szczerą chęć, by schować je do kieszeni, lecz nie miał takich przy stroju, w jakim zaczął dzien. Cofnął się kolejny krok. To było silniejsze od niego. To był głęboko zakorzeniony lęk, którego nie potrafił kontrolować.]

Michaś… [Dlaczego ten dzieciak musiał powodować tak wielkie rozstrojenie nerwowe u Jamesa?] Przestań w tej chwili. Przecież cię nie zbiję za to. [Złość uleciała z niego, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nie umiał nie poddawać się nastrojom tego chłopaka, a kiedy tylko widział, jak zbiera mu się na płacz, to nogi automatycznie miękły, serce krajało się na części, a cała reszta czuła się temu wszystkiemu winna. Podszedł do tancerza, a raczej zrobił dwa kroki i przyciągnął go do siebie, w swoje ramiona, ściskając mocno.] Nie bądź nie mądry, co? Nigdy bym cię nie uderzył. Nie będę też na ciebie krzyczeć. [Pogłaskał Michaela po włosach, zwalniając nieco z mocy uścisku. Po chwili nachylił się, uginając nogi i podniósł jego głowę, całując go delikatnie w usta.] Zrobimy tak… Ja zadzwonię do ojca, każę mu zrobić coś z tym mężczyzną, by usunął filmik, a ten który mam na poczcie wyślemy Dorianowi, dobrze? Muszę mieć pewność, że szybko się opanuje i że nie zrobi nic głupiego, gdy będzie wiedzieć, że filmiku nie ma i nie pójdzie dalej.

[Wtulił się bardzo chętnie w objęcia chłopaka, zaciskając powieki i starając się, by jego rozedrgane serce zaczęło bić normalnym rytmem. Przecież wiedział, że to nie jest ten sam facet, który zawsze się złościł. Przecież zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak, który trzyma go właśnie w objęciach jest inny. Że nie potrafiłby go krzywdzić. Przecież przekonał się o tym przez ten czas, jaki się znali. Przecież James ocalił go z łap chłopaków, mających niecne zamiary, co do jego osoby. Uratował go, choć nie musiał, choć go wtedy jeszcze nie znał. Michaś wtulał się w dające mu poczucie bezpieczeństwa objęcia i chciał zapomnieć, o wszystkich obawach jakie go naszły. Chciał przestać myśleć, o tym, że mógł tak bardzo wystraszyć się spojrzenia chłopaka. Było mu głupio, że się tak wystraszył.] Ale James... [Jęknął w pierś chłopaka, zanim ten jeszcze uniósł jego twarz ku swojej. Pozwolił się pocałować i odwzajemnił pocałunek, choć był krótki i przelotny. Objął fotografa w pasie i kiedy usłyszał propozycje rozwiązania sprawy, pokiwał energicznie głową.] Dobrze. Tylko błagam, daj mi szanse na to, bym mógł mu to wyjaśnić. Wiesz, gdyby dostał od ciebie film bez słowa wyjaśnienia... Nie chciałbym tu być kiedy by tu wpadł. Oj nie.

Oczywiście moje słońce. Zrobisz, jak będziesz uważać. Powiesz mu, co tylko będziesz chciał, w końcu znasz go najlepiej. I nie denerwuj się, kiedy mnie ponosi. Nie byłbym w stanie cię skrzywdzić nawet, jakbyś mnie niewyobrażalnie zranił. Uwielbiam cię. [Zamruczał cicho, uśmiechając się. Czasami dawał się ponieść złości, mimo swojego racjonalnego myślenia, ale potem zazwyczaj żałował. Teraz też żałował, że wystraszył Michaela, zamiast logicznie pomyśleć i od razu wpaść na jakiś kompromis. By dać upust swojemu uwielbieniu, pogłaskał chłopaka po policzku i pocałował znów – trochę dłużej i niezwykle miękko tak, jak sam lubił najbardziej smakować jego usta. Oderwał się od niego z cichym westchnieniem. Przejechał dłonią po jego plecach i odsunął się, by dostać się do swojego telefonu. Z cichym ‘będzie dobrze’, wykręcił numer ojca i czekał na połączenie.] Możesz w międzyczasie odpalić laptopa, bo zdaje mi się, że się wyłączył… Halo? Tata? [Wskazał Michaelowi, delikatnym i nie bardzo stanowczym ruchem , drzwi od sypialni. Mimo tego, że go do niej wysłał, nie miał zamiaru kryć się z rozmową z ojcem, która zaczęła się dość łagodnie. W jednym tylko momencie, gdy James wspomniał o mężczyźnie podniósł głos i nie omieszkał uraczyć ojca kilkoma epitetami na jego temat.]

[Nie odpowiedział nawet półsłówkiem na cały potok słów, jakie otrzymał. Nie miał siły na tłumaczenie teraz Jamesowi skąd wzięła się jego reakcja i dlaczego nie potrafił nad nią zapanować. Może kiedyś. Ach, jak często tak właśnie tłumaczył sobie przerwane rozmowy i wyjaśnienia. Jak bardzo często mówił sam do siebie : "może kiedyś, może później, innym razem". Nie spodziewał się, że kiedykolwiek będzie musiał wyjaśniać komukolwiek cokolwiek z tego, co nie zostało do końca wyjaśnione. Skinął jedynie głową i już po chwili oddawał się przyjemności z pocałunku, jakim został otulony. On i jego zraniona dusza. Uśmiechnął się, gdy chłopak osamotnił jego rozgorączkowane usta i ruszył posłusznie do sypialni. Tam otworzył komputer i uruchomił go. Musiał poczekać, aż system się odpali i zapewne aż James wpisze hasło. W między czasie odnalazł swój telefon i wybrał numer do Doriana, ale... Przerwał połączenie, zanim jeszcze odezwał się pierwszy sygnał. To był zły moment, bardzo zły. Przecież nie widział jeszcze, jak się udało Jamesowi załagodzenie sytuacji. Siedział na krzesełku przy biurku, okręcał się razem z nim na boki i zaciskał nerwowo palce na telefonie, słuchając urywków rozmowy fotografa z ojcem.]

Cieszę się. Przekażę, dobrze. Mam nadzieję, że… Dobrze. [Wszedł do sypialni, kiedy wymieniał z ojcem ostatnie słowa. Uśmiechał się promiennie. Rozmowa przebiegła po jego myśli, a nawet lepiej niż się spodziewał. Rozłączył się i podszedł do krzesełka, na którym siedział Michaś. Pochylił się i wpisał hasło do laptopa, po czym, nim się wyprostował, pozwolił sobie znów pocałować chłopaka. To było takie niewinne przepraszam, które chciał powtarzać, mając ku temu okazję.] Tak właściwie mój kochany… Ale to później. Tata kazał przekazać, że on też dostał ten filmik i już zajął się mężczyzną. Szefową też… No, ale nie znasz jej, nie wiesz, co to za kobieta. Stwierdził, że możesz powiedzieć Dorianowi, ale masz go też prosić, by niekoniecznie mówił Rage’owi. Filmik zniknie i ten facet też zniknie. [Gdyby Michaś słyszał ojca Jamesa, to schowałby się w szafie i nie wychodził przez tydzień, tak bardzo mógłby go mężczyzna przerazić. Niemniej jednak James zdążył ochłonąć i tylko przyjemność naskoczenia na gościa, który wysłał filmik sprawiła, że jeszcze, jako tako słuchał ojca uważnie.]

Dobrze. Cieszę się. Wiesz... [Posłał mu lekko spłoszone, ale całkiem radosne spojrzenie. Wiedział, że strasznie się wygłupił z tym swoim lękiem przed nim i miał wyrzuty sumienia, że nie potrafił nad sobą należycie panować. Zerknął przelotnie na odpalany się system i pojawiający się właśnie obraz tła pulpitu.] Może... Może wyślij to na moją pocztę, co? Pokaże Dorkowi, jak będziemy sami. Znaczy... [Michael pochylił głowę i schował purpurową twarz w dłoniach. Nie miał na myśli nic zdrożnego, a jednak, kiedy padły jego słowa poczuł, jak twarz mu pąsowieje.] No wiesz, o co mi chodzi. [Mruknął, a zaraz potem warknął w dłonie, czując się, jak ostatni kretyn świata. Podniósł spojrzenie dopiero po dłuższej chwili i z szerokim uśmiechem popatrzył na Jamesa.] Przepraszam.

Jesteś niemożliwy, wiesz? [Uśmiechnął się szeroko, po czym przesłał filmik na adres Michasia, pilnując się, by go przypadkiem nie włączyć kolejny raz.] Wiesz… [Zamruczał, nadal pochylając się nad laptopem i wpatrując się w jego ekran.] Nie jestem człowiekiem ciekawskim. Nie jeżeli chodzi o prywatne sprawy, ale… Powiesz mi, co się z tobą dzieje? Nie chce urywków, chce wiedzieć wszystko. [Dokończył już bez uśmiechu i zerknął na Michaela kątem oka. Mieli mnóstwo czasu, naprawdę dużo. Wszystko mogło poczekać – zdjęcia, obiad, nawet ta rozmowa, ale akurat na nią James nie chciał czekać. Nie mógł za każdym razem przepraszać tancerza i utwierdzać go w tym, że nie zrobi mu krzywdy, ponieważ mimo tego, że była to prawda, czuł się czasami, jak jakieś zwierzę. Chciał więc wiedzieć dlaczego i na co Michael tak reaguje. Chciał dla niego jak najlepiej nawet, jeżeli musiałby panować zawsze i wszędzie nad emocjami. Poza tym oczywiście chłopak, chcąc nie chcąc, zaszczepił w nim ziarno ciekawości i podejrzliwości. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie powiedział mu wszystkiego, ale jego strach nijak miał się do tego, co już zdążył Jamesowi wyjawić.]

Ale James. [Jęknął Michael, wyciągając ręce w stronę chłopaka, by objąć go ramionami za szyje. Patrzył mu w oczy i pomału zganiał ze swych ust uśmiech. Miał ochotę przytulic się i nie myśleć. Był zły na siebie za reakcje na złość chłopaka, a teraz jeszcze zapowiadało się na to, że tym razem nie będzie żadnego: "może kiedyś". Podniósł się z krzesełka. Widząc, że poczta poszła, sięgnął dłonią do laptopa i zamknął go, nie patrząc na komputer, lecz wpatrując się nadal bardzo intensywnie w oczy chłopaka. Mimo tego, że był mniejszy, drobniejszy od fotografa, to całym sobą postarał się, żeby James wycofał się do łóżka i usiadł na nim. Usiadł wtedy okrakiem na jego kolanach, uginając nogi tak, by pozostawać na klęczkach.] Opowiedziałem ci przecież o moim związku. Opowiedziałem, bo bardzo chciałem żebyś wiedział, dlaczego czasami reaguje bardzo emocjonalnie. Wiesz o tym ty i wie o tym Dorian i wystarczy. Nie wiedzą o tym nawet moi rodzice, bo nie chciałem ich martwic. Co mam ci jeszcze powiedzieć? Że przychodząc do domu z siniakami tłumaczyłem się upadkiem z roweru, lub wypadkiem na treningu? To chciałeś usłyszeć? James, są sprawy, których nie chce się opowiadać ludziom, których się… Na których nam zależy. Są sprawy, które powinny pozostać niewypowiedziane. Nie chce się ciebie bać i ufam ci, ale... [Ujął twarz chłopaka w dłonie i wbił w niego lekko spłoszone spojrzenie.] To trudne przestawić się na tok myślenia, który nie każe ci się wycofywać, gdy słyszysz krzyk, albo widzisz w czyimś spojrzeniu złość i nadchodzący wybuch.

Ale ja chce wiedzieć. Przecież nie ochrzanię cię za to, że nie chcesz mówić. Bądź ze mną szczery. Powiedz mi wszystko, bo uwierz, że takie coś zawsze wychodzi w najmniej odpowiednich momentach. Teraz mamy czas, możemy porozmawiać. Dlaczego nie wiedząc o tym, chcesz budować związek na niedomówieniach? Proszę. [Nie wiedział, czy jest przekonujący, a chciał być. Przede wszystkim jednak dążył do tego, by chłopak się przed nim otworzył całkiem. Nie dopuszczał do siebie myśli o tym, jak bardzo źle Michael był traktowany, jeszcze nie. Jednakże słowa i wspominki o siniakach wcale nie uzupełniały jego wiedzy, a sprawiały, że zaczynał się dręczyć i martwić.] Wiesz, obiecałem ci, że nie będę dla ciebie taki, jak ten mężczyzna. Nie będę, bo nie chce, a nawet bym nie umiał. Nie wyobrażam sobie tego. Ale on jest kroplą w morzu wszystkiego, uwierz. Chce być z tobą Michael. Chce być twoim chłopakiem i do jasnej anielki… Chce cię kochać całego, z twoją przeszłością również.

Ale ja to wiem, James. Nie mam powodów, by wątpić w chociaż jedno twoje słowo. To, że się znamy niedługo nie oznacza, że ci nie ufam. Tylko to bardzo ciężkie. Nie chce widzieć na twojej twarzy złości na faceta, który zrył mi psychikę. Nie chce byś obchodził się ze mną, jak z jajkiem, bo będziesz brał poprawkę na moją przeszłość. Nie chcę. [Było mu tak dobrze w objęciach chłopaka i tak pewnie czuł się, słysząc te wszystkie zapewnienia. Nie potrafiłby odmówić temu facetowi niczego. Po prostu niczego. Nie spuszczając spojrzenia nawet na sekundę z oczu chłopaka, mówił spokojnie i dość cicho, lecz nie zająknął się nawet na chwilę.] Wiesz już, że musiałem się nauczyć panować nad podnieceniem. Ale nie wiesz, jak dotkliwie czasami byłem karany za to, że nie potrafiłem. Nie zawsze. To nie tak, że spotykałem się z nim bo mnie bił. Nie. On był dobrym człowiekiem. Potrafił mnie docenić i widział, że się staram. Zawsze doceniał moje starania. On miał takie śliczne oczy i delikatne dłonie. James, on poważnie potrafił kochać tylko... Tylko to ja nie potrafiłem okazać mu należycie szacunku. Było tak, że razem się śmialiśmy i zabierał mnie na kolację, lub spacer. Tylko najgorsze było jak brał. To nie był wtedy on. To nie on tak naprawdę mnie krzywdził, tylko prochy, James. Nie wiedziałem, że bierze do dnia... [Dopiero w tym momencie zwątpił w to, czy dobrze robi mówiąc o wszystkim. Dopiero teraz głos mu się załamał, a usta zadrgały.] Do dnia, kiedy zaaplikował mi jeden ze swoich cudownych zastrzyków i Dorian znalazł mnie nad ranem w parku. Gdyby nie on... Pewnie Bradley wróciłby po mnie. [Musiał zamilknąć. Po prostu musiał. Wspomnienia zbyt mocno wracały do jego podświadomości.]

Rozumiem. Nawet nie wiesz, jak dobrze cię rozumiem… [Wyszeptał, przytulając Michasia do siebie, a po chwili przesunął się z nim na kolanach głębiej na łóżko i odwrócił tak, by móc go na nim położyć. Chłopak nie mógł wiedzieć, jak James niesamowicie cieszył się ze szczerości. Owszem, współczuł, Owszem, gdzieś tam buzowała w nim złość na tego mężczyznę. Wiedział jednak, jak okrutny potrafi być świat. Wiedział to doskonale i jedyne, co teraz potrafił odczuwać, to bardzo samolubne uczucie wyższości nad tym nędznym światem. Uczucie, że jest lepszy, czysty, że nie potrafi na całe szczęście być tak okrutnym i pustym człowiekiem. Świadomość, że może być o niebo lepszym człowiekiem dla kogoś, kto tego potrzebował była wręcz upajająca.] Nigdy… [Mruknął, nim wpił się w usta Michaela namiętnie i zaborczo na kilka chwil.] Nigdy nie pozwolę, by ktoś ci zrobił taką krzywdę… [Wyrzucił i znów go pocałował, nieco napierając na niego ciałem.] Nigdy też sam ci jej nie zrobię. Jestem tego tak pewien, że aż mnie to przeświadczenie boli. [Dokończył i nie dał dojść chłopakowi do słowa, ponieważ, gdy ostatni raz ucałował go żarliwie, już nie oderwał się od jego miękkich ust. Przytulił go do siebie, wsuwając dłonie pod plecy i pozwolił mu, by uchwycił się jego szyi.]

[Michaelowe ramiona oplotły szyje chłopaka z chęcią, a usta oddawały każdą odrobine czułości i namiętności, jakimi były raczone. Poddawał się pocałunkom, odwzajemniając je z równą pasją, co James i wtulał się w niego swym ciałem do granic możliwości. Przywarł do Jamesa szczelnie, zupełnie, jakby się bał, że najmniejszy podmuch powietrza, najmniejsza odległość między nimi, najmniejszy skrawek przestrzeni dzielącej ich, zniszczy wszystko, co zaczynało się między nimi rodzic. Pragnął być blisko chłopaka. Kochał jego pieszczące go usta. Upajał się jego dotykiem. Zatracał się w oddechu, jaki udawało mu się kraść. Był Jamesa. Należał do niego. Chciał, by chłopak przejął całkowitą kontrolę nad jego wolą i jego sercem. Wsunął palce we włosy całującego go mężczyzny i jęknął mu w usta, gdy poczuł, jak dreszcze zaczynają biegać po jego rozpalającym się z chwili na chwile ciele.]

Uwielbiam cię… Nie wiem, co mi zrobiłeś, ale uwielbiam cię do wszelkich możliwych granic. [Wyszeptał ze swoją pewnością w głosie, kiedy na chwilę oderwał się od ust Michaela.] Uwielbiam cię za to, jaki jesteś. [Zsunął usta na szyję chłopaka powoli. Nie chciał seksu, nie. To jeszcze nie była ta odpowiednia chwila, którą James w wolnym czasie planował, jak wiele innych przyjemności. Ta przyjemność, którą teraz chciał sprawić Michasiowi była naprawdę spontaniczna i nie miała długo trwać. Miała trwać, aż do końca wyznania.] Uwielbiam to, jak reagujesz na mój dotyk… [Przesunął ciało niżej, a usta obojczyki tancerza. Oba ucałował, zjeżdżając mokrym językiem jeszcze niżej.] Uwielbiam, jak cieszysz się z każdego dotyku. Uwielbiam, jak się śmiejesz… [Mówił dalej w przerwach między całowaniem ścieżki, po której kroczył coraz niżej i którą zostawiał w wilgoci. Co chwilę był również niżej na łóżku.] Uwielbiam w tobie to, że potrafię cię doprowadzić do utraty zmysłów…

James... [Tym razem jęk, jaki się wyrwał z ust chłopaka nie był jękiem bolesnym. Przepełniała go żądza, jaką James w nim rozpalał. Przepełniała go chęć, by nie przerywał i starania utrzymania swej świadomości w stanie zdolności do racjonalnego myślenia. Póki mógł, póki miał na tyle długie ręce, trzymał je na ramionach i głowie chłopaka, bawiąc się jego włosami. Póki było mu dane sięgnąć palcami do ciała chłopaka, sięgał tam. Lecz, kiedy ciało zsunęło się tak nisko, że chłopak nie był w stanie już go dotykać, jego samotne palce zacisnęły się na pokryciu łóżka, a ciało wygięło się nieco w łuk, unosząc nad posłaniem. Każdy mięsień Michaela to napinał się, to rozluźniał. Cały pokrył się gęsią skórką i drżał niekontrolowanymi falami.] James...

[Uśmiechnął się, skrywając uśmiech przy skórze brzucha Michaela i sunął dalej. Nie zatrzymał się, nie poczuł nawet cienia zahamowania. Ta myśl i ta chęć krążyła w jego głowie od jakiegoś czasu. Niedługiego czasu. Odkąd zobaczył filmik, nie mógł się oprzeć pokusie, a kiedy tancerz wspomniał o Dorianie, tak… James poczuł ukłucie zazdrości. Niewielkie, ale jednak. Stanowczym ruchem, zsunął spodenki Michasia, aż po kolana, odkrywając nabrzmiałego penisa, do którego zmierzały jego usta.] Uwielbiam twoje ciało, każdy, najmniejszy jego centymetr… [Sapnął, kiedy jego zielone spojrzenie owiało męskość chłopaka. Uchwycił ją w swoją dłoń, ale nie poruszył nią zbytnio. Tylko na tyle, by tancerz poczuł jej wyjątkowe ciepło.] Jego też uwielbiam. [Wyszeptał już mniej dosłyszalnie, bo któż to widział by James rozpływał się kiedykolwiek nad męskim członkiem? Rozpływał się, to jednak zbyt mało powiedziane. Z kumulującą się w nim samym rozkoszą spróbował tego, czego chciał spróbować po obejrzeniu ‘reklamy’ klubu ojca. Otulił ustami penisa Michaela tak, jakby wiedział co ma robić. Wiedział. Wiedział doskonale, co sprawia przyjemność, bo przecież sam był mężczyzną, a oni w tej kwestii wiele się od siebie nie różnili.]

Jaaames... [Michael nie potrafił zdobyć się na nic więcej. Jego członek spoczywający w cieplej dłoni chłopaka ożył niemal do bólu, a kiedy znalazł się w objęciach ust... Tych ust, które dawały mu tyle przyjemności podczas pocałunku. Tych samych, od których nie potrafił się oderwać dobrowolnie. Tych samych, które mógłby pieścić własnymi dzień i noc i nie mógłby się nimi znudzić. Palce tancerza zamknęły w pięściach część okrycia łózka. Uda mu drżały z nadmiaru wzbierających w lędźwiach żądz. Drżał coraz silniej i gdyby mógł, wkomponowałby się w łóżko Jamesa niesiony przyjemnością, jaka dopiero zaczynała się rodzić, a która była już na tyle wszechogarniająca, by zakręciło mu się w głowie i stracił kontakt z rzeczywistością. Tak bardzo chciał tego, co właśnie dostawał. Tak bardzo pragnął uniesień, które mógł mu dać tylko James. Tak pragnął, by chłopak zyskał pewność, że Michael nie potrafiłby teraz nawet pomyśleć o innym.]

[Gdyby chciał, to odpowiadałby na jego jęki pełnymi zdaniami, ale wolał poddać się zupełnie przyjemności, której właśnie doświadczał. Nie można było ukryć, że nigdy nie miał penisa w usta, ale przez to właśnie i przez świadomość czynów, jakie najchętniej zastosowałby na samym sobie, jego ruchy stały się pewniejsze. Przez chwilę drażnił męskość, samą końcówkę językiem. Zlizał z niej pierwsze, słonawe soki, po czym przejechał językiem po całej długości członka dwa razy - z czułością i niemalże czcią. Dopiero po tym i kilku ruchach dłonią dla uspokojenia, wsunął męskość Michaela w swoje usta. Nie do końca, bo wiedział czym to się skończy, ale tak w sam raz na pierwszy raz. Miękkość skóry pod jego językiem była zniewalająca, aż zamruczał tak, jak mruczał, kiedy pierwszy raz poczuł w ogóle skórę Michaela na innych częściach ciała niż ręce. Zawsze uważał, że kobiety, które to robią hańbią się, ale teraz jego spojrzenie na ten akt zmieniło się diametralnie. Od razu wiedział, że będzie chciał więcej, jakby trafił go nagły piorun naładowany tą pewnością. Delikatnie i powoli zaczął poruszać głową i lekko zaciśniętymi ustami na pulsującym członku.]

3 komentarze:

  1. Tak przyjemnie sobie siedzieli, tak miło było, a tu jakiś filimik ich zamurował. No dobra, raczej ożywił marmurowe postacie. Z początku, zastanawiałam się, cóż to w tym filmiku jest, ale jak się dowiedziałam... I to nie tylko co tam było, ale i KTO tam był, to padłam. Wierzcie, lub nie, ale moja reakcja była prawie taka sama jak chłopaków! A to cwaniak musiał być, skoro go nie zauważyli... Choć w sumie nie, oni byli tak zajęci sobą, że nie zauważyliby jakby ten gościu ich filmował pod samym nosem. Ech,ech.
    Same nerwusy, no. Ja rozumiem, że to szokujące, ale żeby tak się rzucać. Biedny Michaś się przestraszył... co trochę irytujące. Acz bardzo filmowe - ktoś się wkurwia, a drugi robi oczy kota ze shreka dodając tam powoli napływające łzy i opera gotowa. Nie no, sorry. XD
    W sumie racja, James to chyba lepiej załatwił, niż zrobiłby to Dorian. No chyba, że Dorian by się nie przejął... nie, na pewno by się przejął. Taaak, zostańmy przy tym.
    Zaraz, zaraz. Czyżby tatuś Jamesa prócz być homoseksualistą, dyrektorem szkoły i właścicielem klubu dla homoseksualistów jest też gangsterem? To by było ciekawe. Tak. Zostańmy przy tej opcji.
    Pytanie - dowiemy się czegoś o tej szefowej, skoro wspominane jest jaką to zuą kobietą ona jest? ;>
    Uhuh, szczera rozmowa... Ładnie. Ale wiedziałam, że Michaś nie będzie do niej taki chętny, no wiedziałam. I nadal nie powiedział wszystkiego! Mam rację? Pewnie mam, hah!
    Podoba mi się, jak oni na siebie działają. Michasiowi odechciewa się płaczu, a James się uspakaja. To takie... słodkie!
    No O.O James nabiera pewności siebie w nowej roli. Brawo!
    Najpierw delikatne pocałunki, czułe gesty. Coraz odważniejsze pocałunki, poznawanie ciała językiem a na koniec... NIC do końca bo skończyły. Mendy jedne no. KARA BĘDZIE! Jesio nie wiem jaka, ale będzie, o! -.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej, no kobietki co to za zakończenie? Przyłączam się do Camarilli i będzie kara. Duża kara. I mam nadzieję, że dziś też dacie Jamesa. Inaczej będzie foch. O.
    A teraz o rozdziale. W ogóle nie brałam pod uwagę takiego filmiku i z takimi bohaterami. Nie mogło to przejść bez echa. Nie wiem jak Rage i Dorian sobie to wyobrażali, że robiąc takie rzeczy w publicznym miejscu nikt ich nie sfilmuje? Cóż, nie myśleli wtedy. Kierowali się zupełnie innymi mózgami. Czytając co to za film szczęka mi opadała, oczy wyszły z orbit, a z ust wymknęło się „kurwa” Jedno dobrze ten filmik zrobił. Nakręcił Jamesa na lodzika. :DD
    Ale ciekawi mnie co to za facet nakręcił film, po co to zrobił, kim jest ta zła kobieta i w ogóle cała postać ojca Jamesa mnie intryguje coraz bardziej.

    Biedny Michaś się wystraszył złego Jamesa. Nie dziwię mu się. Ale musiał być nieźle katowany, skoro się tak boi. Mi się łza w oku zakręciła na to. I też jestem zdania, że nie powiedział o sobie wszystkiego. I James fajnie z nim porozmawiał, a potem zaczął całować i zjeżdżał w dół, to wiedziałam na co się decyduje, a tu koniec. *warczy na autorki*
    Mega zajebisty rozdział i chcę jeszcze i dzięki za dedykację. :DD

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że taka akcja na parkingu nie mogła pozostać niezauważona. Bardzo chciałabym zobaczyć minę chłopaka jak sobie obejrzał film ze sobą w roli głównej. Mam tylko nadzieję, że nie wycieknie on do szerszej publiczności.
    Ten Misiek gada straszne głupoty o swojej przeszłości. Wygląda na to, że nadal nie umie spojrzeć na nią realnie i z dystansu. Z pewnością przydałby mu się dobry psycholog.
    James nieźle się podniecił tym filmikiem. Pięknie zajął się tancerzem. Najwyraźniej ma niezłą wyobraźnię. Strzeż się Michasiu, bo twój chłopaka robi się coraz odważniejszy!
    Końcówkę może skwituję tak- ...??!!^~^:(((!!

    OdpowiedzUsuń