niedziela, 30 września 2012

Rozdział XXIV [James]


[Wydawało mu się, że powinien poczuć się zdemotywowany podejściem Michaela do jego starań. Nie wiedział na ile sobie może pozwolić, kiedy chłopaczek okazywał tyle radości, że w pewnych momentach James gubił się, czy śmieje się właśnie z niej, czy może już z niego. Spoważniał, ale jednak nie poczuł się w jakiś sposób urażony. Przesunął dłońmi po plecach Michaela powoli, jedną z nich odrywając, by pochwycić jego podbródek, który uniósł w górę. Spojrzał tancerzowi głęboko w oczy, mając nadzieję, że jego powaga na chwilę sprowadzi go na ziemię.] Wiesz, że twoje słowa są strasznie kuszące? A nawet, jakbym pytał to, co? [Spytał, z każdą chwilą pozwalając, by usta coraz bardziej wyginały się w ironicznym, ale nie złośliwym uśmiechu. Przychylił się do ust Michasia swoimi i zastygł w bezruchu.] Więc, jak? Mogę? [Wymruczał powoli, pozwalając, by chłopak poczuł jego wargi niemalże poruszające się na własnych. James nie wyzbywał się sprzeczności, ani nie przestawał z nimi walczyć. Dawno się tego wszystkiego wyzbył, chociaż jeszcze Michael nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. Nie poruszył głową, czekając na odpowiedź, ale przycisnął biodra chłopaka jeszcze mocniej, prawie boleśnie, do swoich.]

[Michael natychmiast zapomniał o śmiechu. Przestał się śmiać, gdy tylko poczuł, jak opiekuńcze palce Jamesa ujmują go za brodę. A kiedy zobaczył oczy i usta chłopaka, tak bardzo blisko swoich, wręcz zastygł w bezruchu wsłuchując się w jego słowa. Trwał tak dzielnie, aż do chwili, gdy James wymówił ostatnie 'mogę?' Wówczas to objął go mocniej rękami za szyje, uniósł nieco biodra i bez chwili wahania wpił się łapczywie w usta, które drażniły bliskością i kusiły obietnicą słodyczy. Chciał zagórować przez moment nad Jamesem. Chciał, by ten poczuł, że mimo wcześniejszego ataku śmiechu Michaś nie bawił się nim i nie drwił, a jedyni nie potrafił zatrzymać w sobie radości, jaka w nim buzowała. Starał się, by jego usta zawładnęły zupełnie ustami chłopaka. Chciał przez chwilę mieć władzę. Choć przez chwilę.]

[Poddał mu się. Poddał mu się z przyjemnością i pozwolił mu na to, by poczuł się górą. Michael cudownie całował. Miał cudownie delikatne usta, w których James się zatracał, z każdą chwilą coraz bardziej, aż do pewnego momentu. Do pewnej sekundy, kiedy jego ciało przestało odbierać tylko i wyłącznie przyjemność samego pocałunku, a fala ciepła rozlała się po nim, jak gorąca czekolada po cieście. Odebrał tancerzowi władzę bardzo sprawnie. Nie miał czasu, ani chęci zastanawiać się nad tym, że tak świetnie potrafili zgrać swoje usta, iż zatracała się tak naprawdę granica, kto panuje w pocałunku. Nie pozwolił mu uciec. Dłoń, którą wcześniej pochwycił jego podbródek, przesunął z powrotem na jego plecy i przycisnął jego ciało do swojego, a przede wszystkim biodra do wzbierającej coraz bardziej erekcji. Myśl, że będą musieli to zakończyć kołatała się niewyraźnie w umyśle Jamesa, a ten usiłował ją zepchnąć w niebyt i cieszyć się jeszcze przez chwilę namiętnością.]

[Czy aby koniecznie musieli to przerywać? Michaś jakoś nie myślał teraz ani o przerywaniu, ani o tym, że to co robią doprowadzi ich do zguby. Było mu, jak w niebie w pewnych objęciach Jamesa i miał zamiar pozostać tam tak długo, jak będzie mu to dane. Nie chciał przerywać tego, co James sam sprowokował. Nawet kosztem opóźnienia się pasjonującej sesji zdjęciowej. Cieszył się na nią, owszem, ale pocałunki, jakie dostawał od Jamesa były o stokroć piękniejsze i przyjemniejsze. Wsunął palce we włosy chłopaka i uniósł się lekko na klęczkach. Co z tego, że poczuł, jak traci przewagę i jak James przejmuje całkowitą kontrolę nad ich zbliżeniem? Nigdy nie umiał być dominującym partnerem i zawsze szybko tracił rezon, jeśli zdobył się na odwagę, by spróbować. Wiedział doskonale, co daje mu więcej przyjemności i nie była to dominacja. Chociaż... Jakże cudownie byłoby poczuć, jak James poddaje się mu całkowicie. Marzenia szybko umknęły w przestrzeń, a Michael przestał myśleć. Jedyne co teraz istniało, to bliskość Jamesa, jego zapach, jego władczość i jego chęć na bycie bliżej Michasia. Odwzajemniał pieszczoty chętnymi i rozedrganymi ustami. Bawił się włosami fotografa, przytulając do niego całe swoje ciało. Chciał poddać się chwili i chciał, by czas się zatrzymał, a oni pozostali w tym uniesieniu na wieczność.]

[Zacisnął powieki, czując pod nimi wilgoć niewielkich kropel łez, które cisnęły mu się do oczu z powodu powstrzymywanych, jeszcze głębszych chęci. Jęknął w usta Michaela, gdy zacisnął palce na jego biodrach, wbijając je w nie boleśnie. Całował go bez wytchnienia, z każdą chwilę rozluźniając się coraz bardziej. Poczuł, że chłopak nie ma zamiaru uciekać, ani też kierować się zdrowym i racjonalnym myśleniem, za co był mu bardzo wdzięczny. Przechylił się do przodu, po czym niezwykle sprawnie ułożył tancerza na kanapie, nie opuszczając go swoim ciałem i pocałunkiem ani na chwilę. Przerwał dopiero w chwili, gdy zorientował się, że jego dłoń sama zaczęła dążyć do tego, by pozbawić chłopaka doszczętnie ubrania i zbliżała się do granicy jego spodenek. Zatrzymał swoje usta w bezruchu i odsunął je odrobinę. Tak bardzo chciał brnąć w to dalej, że poczuł zawrót głowy i przełknął ślinę, wzdychając w usta Michasia głęboko.]

[To było dziwne. Michael przez chwilę nie wiedział co czuje i nie wiedział, czy świat właśnie przestał istnieć, czy to tylko opuściła go czułość i chęci Jamesa. Było tak cudownie. Przez kilka chwil czuł, jak wzbija się do niebios i ma ze sobą, to czego pragnął od zawsze. Przez kilka minut był panem sytuacji, mimo tego, że nie on dominował. Przez ulotny moment zatracił się w szczęściu doznań i nie miał zamiaru rozmyślać nad zatrzymaniem się i zakończeniem tego. Przez te kilka chwil... I nagle wszystko prysnęło. Nagle zrozumiał, jak niewiele dzieliło go od doznań godnych jedynie bóstw. Nagle, gdy oddech Jamesa owiał jego usta, a dłoń zatrzymała się na skraju materii dzielącej jego męskość od chłopaka, otworzył oczy i ujrzał nad sobą twarz, w której mignęło zwątpienie. Może tylko zdawało mu się, że to widzi, a może faktycznie widział? Może jego świadomość powróciła i podpowiadała mu, że James tak naprawdę nadal ze sobą walczy? A może zwyczajnie poczuł się opuszczony i przez to jego serce przestało na chwile bić, a oddech zatrzymał się? W każdym razie oczy Michaela prześliznęły się łagodnie po twarzy fotografa i przymknęły ponownie. Jego klatka piersiowa opadła, gdy powietrze uleciało z płuc w ciężkim westchnieniu, a dłonie przesunęły się łagodnie na policzki Jamesa. Nie wiedział, czy ma się odezwać. Nie wiedział, czy James czeka na pozwolenie czy raczej na to, by minęło uniesienie, jakie przez chwilę zawładnęło nimi obydwoma.]

Michaś, spokojnie… Nic się nie dzieje. [Uśmiechnął się przepraszająco. Nie bał się swoich zapędów, a raczej nie w taki sposób, jak bał się, kiedy docierała do niego resztka rozumu w takich poprzednich chwilach. Zobaczył na twarzy chłopaka smutek. Wiedział, niemalże sam czuł, to co on.] Uwielbiam cię, wiesz? Tak bardzo, że boję się, że zrobię ci krzywdę. [Mruknął i pocałował delikatnie usta chłopaka. Potem jeszcze raz i znów. Nie zamknął przy tym oczu, bo chciał widzieć, że jego słońce się odpręża. Jego słońce… Aż uśmiechnął się na tę myśl jeszcze szerzej i nieco mocniej pocałował Michaela w usta z cichym pomrukiem, po czym odsunął jedną z jego dłoni ze swojego policzka, nachylił się do jego ucha i przygryzł je lekko.] Nie tutaj. Nie chcę, by to tak wyglądało. Chce ci dać siebie, ale chce, byś ty się czuł wyjątkowo… Jakby to był twój pierwszy raz. Ten właściwy pierwszy raz. Ten, który będziesz wspominał, aż po dzień kresu swojego istnienia. Ten, który nie będzie owiany tylko pożądaniem, ale i miłością. [Wyszeptał i dopiero wtedy pozwolił sobie przymknąć oczy. Przesunął się nieco w dół na kanapie i położył się na tancerzu wygodnie, uważając, by go nie przygnieść.]

[W całym swoim życiu Michaś nie usłyszał nigdy piękniejszych słów. Nigdy nie poczuł się tak wyjątkowym człowiekiem, jak teraz i nigdy nie miał takiej pewności, co do tego, że chce. Chce być z tym człowiekiem i chce by było im razem dobrze. Nie bał się już. Nie analizował za i przeciw. Nie chciał myśleć o niczym i o nikim innym. Objął Jamesa na tyle, na ile dał rade to zrobić, gdy ten uciekł od niego, by położyć się na jego piersi. Bawił się jego włosami, głaskał go po ramionach i uśmiechał się. James obiecywał szczęście. Obiecywał, jak miliony innych ludzi na świecie, ale Michaś miał pewność, że James robi to szczerze. Że jest jedynym człowiekiem, który obiecuje i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że taką obietnicę będzie musiał spełnić. Będzie musiał i będzie chciał. To było najważniejsze. Cała niepewność zniknęła i miała już nigdy nie wrócić.] Będziemy leżeć na kanapie, czy weźmiemy się za coś konstruktywnego? [Odezwał się, kiedy poczuł, że podniecenie zamienia się w rozkoszne oczekiwanie i czułość. Przeczesując włosy chłopaka powolnymi ruchami, patrzył w sufit.] Nie mogę się już doczekać, kiedy zmuszę cię do tego, żebyś się rozebrał i spojrzał w obiektyw aparatu tym swoim powalającym spojrzeniem. Chce miliard zdjęć i chce je wszystkie wrzucić do siebie na serwer. [Uśmiechał się. Lubił świadomość, że może rozmawiać z Jamesem tak lekko i bez zahamowania. To, co się miedzy nimi zrodziło było rodzajem więzi, która przetrwa nawet, gdyby kiedyś każdy z nich miał odejść w inną stronę życia, z kimś zupełnie innym.]

Jeszcze chwilę… [Mruknął i wyciągnął się, nie bacząc na to, że praktycznie leży na chłopaku. Przytulił się jeszcze na kilka chwil, po czym podniósł głowę i spojrzał w jego prześliczne błękitne oczy głęboko. Cieszył się, że Michaś się uspokoił i przestał widocznie myśleć o nieprzyjemnościach, które sobie wyobrażał. James był szczerym człowiekiem, a przede wszystkim chciał dla innych, jak najlepiej toteż ich wspólna ‘noc’ musiała być wyjątkowa. Sam musiał się do niej przygotować odpowiednio. Musiał być stuprocentowo pewien tego, co będzie robić, mimo tego, że zapewne i tak czułość i oddanie, w jaką to owinie, zrekompensuje wszystkie niepowodzenia, których miał nadzieję nie doświadczyć.] Uwielbiam cię. [Powtórzył z cichym westchnieniem na ustach, przysunął się i musnął usta Michasia łagodnie, nim zszedł z niego. Stanął na równych nogach i jeszcze raz się wyciągnął, po czym wyciągnął dłoń w stronę chłopaka.]

Powiesz to jeszcze raz, a jestem gotowy w to uwierzyć. [Michael pochwycił dłoń wyciągniętą w jego stronę i poderwał się z kanapy, stając tuż przy Jamesie. Tak zupełnie przypadkowo, gdyby ktoś pytał. Zacisnął przez chwilę palce na dłoni, którą trzymał i uśmiechnął się niczym podwórkowy łobuziak.] Jest wcześnie. Dopiero co po śniadaniu, więc... [Popatrzył na niego z dołu z miną niewiniątka, które właśnie ma zamiar coś przeskrobać.] Robimy najpierw obiad, czy bierzemy się za bardziej wzniosłe zajęcia? [Jego spojrzenie mówiło, że najchętniej zapomniałby o tak przyziemnych rzeczach, jak obiad. Niemniej obaj byli ludźmi i obaj musieli jeść. Nie da się, niestety żyć jedynie miłością i przyjemnościami. Choćby się bardzo chciało. Wspiął się na chwile na palce i musnął przelotnie ustami policzek chłopaka.] Wiesz, na co mam ochotę? W sensie jedzenia, oczywiście. Na spaghetti. Zjadłbym dobre spaghetti, więc... Może zamówimy, co? [Nie chciał, by chłopak pomyślał, że marudzi na jego kuchnie, bo wczorajsza kolacja była wyśmienita, ale naszło go na spaghetti. Nie potrafił przemilczeć tego przed Jamesem. Już widział, jak chłopak siedzi przy stole, pochylony nad talerzem i wciąga nitkę pomidorowego makaronu, brudząc sobie przy okazji połowę buzi. Ale zaraz, stop! Przecież to on tak właśnie jadł zawsze tę potrawę. I to on miał zawsze brudną nie tylko buzię, ale i połowę rzeczy, które miał na sobie.]

Uwielbiam cię, niezaprzeczalnie cię uwielbiam. Mogę ci to powtarzać cały czas, aż do znudzenia. [Miał ochotę go wziąć na ręce i zakręcić, ale po chwili jego uwaga skupiła się na drzwiach do sypialni.] Jest dopiero po śniadaniu. Tak właściwie, to nadal w nim trwamy, a do obiadu jeszcze dużo czasu. [Powiedział z namysłem, przyciągając Michaela do siebie i przytulając. Zakołysał go, ale nie spojrzał na niego, bowiem cały czas zastanawiał się nad zdjęciami.] Możemy się przygotować. Muszę zobaczyć na pamięć aparatu i wyczyścić go w razie czego. [Doszedł w końcu do konkretnych rozwiązań. Wsunął dłoń w dłoń tancerza i spojrzał na niego, po chwili ciągnąć do sypialni. Zostawiali za sobą bałagan, ale James się tym nie przejmował. Nie przepadał za sprzątaniem – do tego musiało go naprawdę natchnąć.]

No dobrze. [Uśmiechnął się, zerkając przelotnie na ławę. Nie przeszkadzała mu zmiana miejsca ich przygotowań. Cieszyła go perspektywa zdjęć. Miał nadzieje, że chłopak da się ponieść, wczuje się w modela i pozwoli, żeby sesja stała się tak gorąca, jak marzył Michael. Na twarzy chłopaka pojawił się uśmiech, mający w sobie niesłychane pokłady lisiej przebiegłości. Szedł za Jamesem bez najmniejszego protestu. Wiedział, że chłopak zna się na tym, czym miał się dzisiaj zająć Michaś, więc musiał się zdać na jego dyspozycje.] A pozwolisz mi, żebym zabawił się też w stylistę? Chce cię odpowiednio ubrać do tych zdjęć. I może trochę podmalować... Nie mów mi tylko, że nie będziesz się malował, bo to babski nawyk. Jako tancerz mógłbym... [Zamilkł, wpatrując się w wyczekiwaniu w twarz fotografa. Nie wiedział nawet, czy w tym domu mężczyzn znajda się jakieś kosmetyki.] Proszę...

Nie mam nic przeciwko, a raczej nie miałbym nic przeciwko malowaniu, gdyby nie fakt, że nie posiadam niczego takiego w swoim domu. Może gdzieś mam jeszcze jakąś zapodzianą przez byłą dziewczynę kredkę do oczy, ale musiałbym jej poszukać. [Prawie się roześmiał z zapału chłopaka. Wprowadził go do swojego pokoju i pozwolił mu na rozejrzenie się po nim. Wszak pokój wyglądał inaczej za dnia, a inaczej w nocy. Teraz widać było, że jest uprzątnięty i czysty, a żadne śmieci nie walają się po podłodze.] Pogrzeb w szufladach, może znajdziesz coś interesującego. Tylko uważaj na tę na dole, jak będziesz wyciągał rzeczy, bo mam w niej skrupulatnie poukładane koszulki. [Dodał jeszcze, ale nie ostrzegawczo. Sam wiedział, co ma w szufladach, ale przecież nie mógł odmówić Michaelowi przyjemności zabawy. W czasie, gdy tancerz zabierał się za dobieranie mu ubrań, podszedł do łóżka i przysiadł na nim, by wyciągnąć aparat i sprawdzić jego zawartość.]

[Zabrał się z niebywałą ochotą do przeglądania szuflad Jamesa. Wyciągał każdą kolejno i przeglądał jego rzeczy zastanawiając się, w czym chłopak będzie wyglądał najlepiej. Wyjął kilka koszul, jakieś spodnie, kilka par bokserek i zatracił się zupełnie w szufladzie z koszulkami. James miał ich taką ilość i takie różnorodne, że Michaś mógłby spędzić tydzień na przeglądaniu ich i zastanawianiu się, na które się zdecydować. Wreszcie rzucił na łóżko cztery, które wydały mu się najodpowiedniejsze, a resztę poukładał starannie na miejsca. Podobała mu się taka zabawa. Jego dusza szalała z radości na sama myśl, że będzie mógł obfotografować Jamesa ze wszystkich możliwych stron i w każdej pozie, jaką sobie wymyśli. Z rozpędu wskoczył na łóżko obok Jamesa i zerknął mu przez ramię na aparat.] Masz tam jakieś skarby? Wiesz, zawsze możesz najpierw powrzucać to na komputer. Przecież mamy czas. Mnie się nie spieszy. Moi rodzice przywykli do tego, że jak jadę na weekend do Dorka to znikam, więc... [Rozłożył ręce na boki i uśmiechnął się rozbrajająco niewinnie do fotografa.]

Mam trochę zdjęć z ostatniego obozu… [Mruknął pod nosem zamyślony i spojrzał nieco nierozumnie na Michaela, ale po chwili się zreflektował i uśmiechnął.] Przerzucą je na dysk, sformatuję kartę i możemy zacząć zabawę. [Dodał jeszcze, nim powstał z łóżka, nie omieszkując cmoknąć Michaela w usta. Przysiadł na krzesełku przy biurku i odpalił laptopa. Wyciągnął z szuflady kabelek i podpiął aparat, gdy tylko laptop załadował system, a on powyłączał wszystkie zbędne programy i programiki.] Chodź, pokażę ci zdjęcia. [Kiwnął na Michasia dłonią, kiedy już znalazł się w folderze ze zdjęciami. Nie było ich trochę. Trochę, to zbyt małe słowo do zawartości, jaka ukazała się oczom ich obu. Przeważnie na zdjęciach był James, niekiedy w tle śmigała bardzo niezadowolona mina Rage’a, a naprawdę rzadko jacyś inni ludzie i krajobrazy.]

Toż to istna kopalnia rozmaitości, pod tytułem James i Rage w rolach głównych. [Michaś skomentował ze śmiechem zawartość folderu. A jakie zajął miejsce przed monitorem laptopa? No przecież nie stał obok krzesełka Jamesa, ani też nie zasiadł na podłodze. Najzwyczajniej w świecie wcisnął się na kolana fotografa i przejął od niego władzę nad komputerem. Przeglądał zdjęcie za zdjęciem, przechylając od czasu do czasu głowę na bok i przyglądając się niektórym uważniej. Widząc naburmuszonego Rage'a aż parsknął śmiechem.] Czy ten człowiek nie potrafi się uśmiechać i cieszyć z życia? Przecież nie zawsze jest tak, że świat jest przeciw nam. [Michaś odwrócił się na chwile bardziej w stronę Jamesa niż monitora, pogłaskał go po policzku i uśmiechnął do niego łagodnie.] Mając takiego przyjaciela, jesteś tak różny od niego. Cieszę się, że nie jesteś, jak Rage. Nie mam nic do niego, bo nie zrobił mi nigdy nic złego, ale... [Michaś spuścił wzrok na własne uda, na których spoczęła też jego głaszcząca przed chwilą policzek Jamesa, dłoń.] On mnie nie lubi. Wiem to. Nie musiał mi nikt tego mówić, bo doskonale widziałem, jak na mnie patrzy. Nie będzie na ciebie zły za to, że... No wiesz.

Kiedyś był tak samo roześmianym chłopakiem, jak ty. Życie Michaś, życie, a ja nie mogę nic na to poradzić. [Wzruszył ramionami, którymi po chwili obejmował chłopaka i przytulał do siebie, drapiąc po szyi, do której sięgnął i po włosach, które przeczesywał palcami.] To nie tak, że cię nie lubi… Jest zazdrosny. Ty też byś był uwierz. [Powiedział powoli, z namysłem.] To, że ja nie reaguję tak, jak on to wcale nie zmienia tego, co do ciebie czuję. Po prostu mam inne spojrzenie na twoją przyjaźń z Dorianem, która jest przyjaźnią. Rage zbyt wiele stracił, by odbierać to tak łagodnie. [Wyjaśnił jeszcze, ale nic więcej nie powiedział. Resztę słów owiał głębokim westchnieniem i sięgnął do touchpada, by przewinąć zdjęcia na te z przedstawienia. Nie chciał się zagłębiać w życie Rage’a. To było nie w porządku wobec niego. Zatrzymał się na jednym ze zdjęć i przywołał na usta uśmiech. Uwielbiał to zdjęcie. Jedno z niewielu, które wyszło poirytowanemu na aparat Rage’owi. James stał tam w niewielkim piruecie na scenie, genialnie oświetlony, że wydawało się, że unosi się w powietrzu.]

[Michael spoglądał na ekran, obserwując przewijające się zdjęcia. Owszem, miałby tysiące pytań, co do życia Rage’a, ale wiedział, że to nie jego sprawa i nie on powinien się w to życie zagłębiać. Kiedy James powiększył zdjęcie ze sobą w tak cudownym ujęciu, na twarzy Michasia pojawiła się jego zwyczajowa radość.] To chce! [Wykrzyknął, nie potrafiąc powstrzymać wybuchu entuzjazmu.] Mogę sobie to wrzucić do siebie? Proszę, James. [Kiedy Michaś czegoś chciał stawał się słodki niczym najsłodsze cukierki. Wtulił się w chłopaka plecami, a jego policzek otarł się o policzek fotografa kocim ruchem. Zdjęcie podobało mu się bardzo. Nawet nie spodziewał się, że jego będą równie dobre, bo przecież fotografował do teraz jedynie jakieś mało znaczące sytuacje na imprezach rodzinnych, czy wypadach na miasto. Jak każdy. Jak zwykły nastolatek, który od czasu do czasu złapie się za aparat, lub pstryknie coś telefonem. Nie potrafił oczu oderwać od Jamesa w tańcu. Aż gdzieś tam w środku nabrał chęci na taniec zamiast zdjęć. Nabrał ochoty na zatracenie się w muzyce i odtańczenie każdej emocji, która w nim buzowała. Chciał płynąć w tańcu na dźwiękach miłości, jaka się w nim rodziła.]

Oczywiście, że możesz… [Kilka sekund zajęło zrzucenie Jamesowi zdjęcia na pulpit, by mógł je przenieść na swoją pocztę i wysłać. Włączył przeglądarkę i wrzucił adres, do której po równie niewielkim czasie się dostał. Zmarszczył czoło, kiedy zobaczył ile ma nieodebranych wiadomości i ile z nich jest z tego samego miejsca, o którym nie chciał myśleć.] Wrzucę ci zdjęcie i wyczyszczę sobie pocztę, dobrze? [Jak bardzo nie paliło mu się do sprzątania w mieszkaniu, tak zawalona skrzynka działała na niego, jak wbijana powoli i z premedytacją szpilka w pośladki. Załadował zdjęcie do wiadomości i poczekał, aż Michaś poda mu swój adres, po czym puścił do niego wiadomość z załącznikiem. Z pomrukiem niezadowolenia zajął się czyszczeniem spamu i innych wiadomości. Niektóre z nich czytał, a te których nie chciał czytać, zostawiał na sam koniec do przejrzenia.]

[Był w niebo wzięty, kiedy chłopak tak chętnie wysłał mu zdjęcie. Oczywiście ucieszył się również z faktu, że teraz będzie miał też jego adres mailowy i będzie mógł zasypywać go wiadomościami kiedy tylko zechce.] Gdzie dokładnie pracuje twój tato, kiedy nie musi siedzieć z nami w szkole? [Rzucił, wydawałoby się niewinnym pytaniem. Skoro jednak już siedzieli przy komputerze i bawili się w oglądanie zdjęć lub wysyłanie wiadomości, to mogli też pooglądać innego rodzaju strony. Przecież nawet ich szkoła była obecna w sieci. Dlaczego więc bar, czy lokal którym zajmował się ich szacowny pan dyrektor nie mógłby się również tam znajdować?]

No bo… [Wcale nie był zadowolony z tego, jaki klub prowadzi jego ojciec. Nigdy nie podejrzewał go przecież o to, że zainteresuje się mężczyznami i to w tak późnym wieku. Nie interesował się więc jego życiem tak samo, jak nie interesował się klubem. Dziwił się też właśnie, że dostał masę wiadomości właśnie z tego miejsca, a jedna była coraz bardziej dziwnie podpisana niż poprzednia. Jęknął czytając przed ostatnią z nich. Znał doskonale nadawcę, ponieważ mężczyzna, którego imię i nazwisko wyświetlało się właśnie w miejscu nadawcy, przewijało się przez jego mieszkanie kilka razy. Ten gość bywał czasami, a James niekiedy widział fascynację jego ojcem.] Wiem, że to zabrzmi dziwnie i zapytasz pewnie, jakim cudem wcześniej nie zorientowałem się, że może mnie pociągać ta sama płeć, ale… Mój ojciec ma klub za miastem. Klub dla homoseksualistów. [Koniec tej informacji niemalże wyszeptał, wodząc wzrokiem po ostatnich wiadomościach. Tę od znajomego ojca zostawił na sam koniec, czując, jak policzki mu czerwienieją. Była zatytułowana, jak kolejna oferta, którą James koniecznie musiał zobaczyć. Z czystej ciekawości i by nie wyjść na spłoszone zwierzę, otworzył wiadomość, a nawet włączył załączony filmik. Nie podejrzewał, że ten facet może mieć aspirację, by wysyłać mu coś takiego. Coś czego James jeszcze nie widział, a co miał ochotę po chwili wyłączyć. Jednak, kiedy przypatrywał się bliżej, zaczynał dostrzegać coś, co sprawiło, że serce zatrzymało mu się w miejscu i nijak nie chciało ruszyć.]

3 komentarze:

  1. Mam ochotę wynająć kogoś, kto pomęczy Was serią wymyślnych tortur za karę, że rozdział został skończony w takim miejscu. ;-(
    Ale jak to ojciec Jamesa prowadzi klub dla homoseksualistów? Jest bi, gejem czy jak? Czy po prostu otwartość mu na to pozwala. a te wiadomości od jakiego faceta, co ma oko na jego ojca? Wy tu coraz lepsze kąski dajecie. I ja się tak strasznie cieszę, że rozdziały są codziennie. :D

    A Michaś i James to słodziaki. James obiecał cudowną noc chłopakowi. Taki pierwszy raz. Mam ochotę mruczeć z zadowolenia. Mrumrumru.
    "On mnie nie lubi. Wiem to. Nie musiał mi nikt tego mówić, bo doskonale widziałem, jak na mnie patrzy." :(( Michael byłby ślepy, jakby tego nie widział. Ale Rage nie tylko jest zazdrosny, on zwyczajnie od samego początku nie lubi Michasia. Ciekawa jestem ich relacji i tego czy coś się zmieni. :D
    Jestem nienasycona rozdziałem. Mało mi, a to zakończenie jeszcze dodatkowo mnie nakręciło. :DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Co u diabła było na tym filmie i jak śmiałaś przerwać w takiej chwili?! Luana ma rację, jakaś kara wam się za to należy.
    Kiedy w końcu się dowiemy co tak naprawdę stało się Rage? Musiało być coś paskudnego, skoro chłopak tak się zmienił i bierze tabletki.
    A Michaś jak to Michaś do schrupania i tyle. Czyżby James planował jakiś niezwykły pierwszy raz? Pisać, nie obijać się!

    OdpowiedzUsuń
  3. No rzesz w mordę... Zabić to mało! Fakt, można się było domyśleć, że zmienicie bohaterów... bo po co dać nam od razu odpowiedź na zagadki z poprzedniego rozdziału, nie? xD
    Ogólnie, to jestem w szoku. Bo chyba pierwszy raz Michaś wspomniał o Rage'u. W sensie, że częściej ktoś wspominał o Michasiu u Doriana i Rage'a niż odwrotnie. Postęp! :D
    Załamałam się... mogło być tak ładnie, tak fajnie! A tu proszę, przerwali, gnojki jedne. I to pół biedy, gdyby przerwał Michaś, ale James?!
    Co do ochotek Michasia... proponuję połączyć jedną i drugą. Foty w tańcu mogą być ciekawe. ^^
    Ej, ej, zaraz... Czy to by znaczyło, że ojciec Jamesa jest właścicielem klubu, w którym pracował Rage? To by miało ręce i nogi, tym bardziej, że ponoć miał plecy tam... Hm.
    Jeśli tak jest, a nawet jeśli nie, to ciekawa jestem, cóż to za wiadomości... Mam nadzieję, że się dowiemy? ;>
    Mam dziwne wrażenie, że ktoś daje Jamesowi niemoralne propozycje, ale może się mylę... I cóż to za filmik?!
    Taaa, mogłam się domyśleć, że era odpowiednich zakończeń znów została zakończona. Mendy!

    OdpowiedzUsuń