sobota, 29 września 2012

Rozdział XXIII [Rage]


Moje, ale… [Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył. Po stanowczym stwierdzeniu Doriana, że ma się zbierać, wstał. Nie tyle chęć powodowała, że poszedł posłusznie za malarzem, ale siła i pewność w jego głosie. Stanął obok chłopaka w sypialni po kilku sekundach i wpatrzył się w niego z oczekiwaniem. Nie miał ze sobą nic, w co mógłby przyodziać się i pojechać do mieszkania, nie narażając się na ciekawskie spojrzenia sąsiadów – zarówno Doriana, jak i jego własnych.] Masz może jakieś spodnie? Bluzę? Przyjechałem do ciebie prawie nagi… [Uśmiechnął się delikatnie, wręcz niewinnie. Wiedział, że Dorian na pewno mu coś znajdzie. W między czasie, kiedy jego chłopak grzebał w szafie, on miał chwilę na zastanowienie się nad tym, co właśnie miał zamiar zrobić, na co miał zamiar pozwolić Dorianowi. Właśnie poniekąd zgodził się na to, by jego życiem zawładnęła inna osoba. Żeby ktoś się nim zaopiekował, chociaż do tej pory radził sobie zupełnie sam.]

[Oczywiście, że zanurkował w szafie w poszukiwaniu rzeczy, w jakie Rage mógłby się przebrać. Miał tyle ciuchów, że spokojnie wynalazł coś pasującego na chłopaka. Rzucił na łóżko spodnie, koszulę w kratę i sweter. Sam również wsunął na tyłek odpowiedniejsze spodnie, lecz koszulki nie zmieniał, bo nie miał chęci szykować się, jak na bal, skoro jedynie jechali po graty Rage'a.] Wiesz, że dla mnie mógłbyś jechać nago, prawda? Nie przeszkadza mi żaden krzywy wzrok i żadna głupia uwaga, świadcząca jedynie o tym, że ludzie są zazdrośni o szczęście, którego nie rozumieją. [Stał cierpliwie przy wejściu do sypialni i obserwował, jak Rage się ubiera. W sumie, chyba pierwszy raz widział, jak pisarz się odziewa, a nie rozdziewa.]

[Ubrał się pośpiesznie, zerkając co chwilę na swojego chłopaka i usiłując się skupić nad tym, co ten do niego mówił. Odetchnął głęboko, gdy tylko udało mu się wciągnąć na siebie swetrzysko i skinął Dorianowi głową na znak, że mogą ruszać.] Nie mógłbym jechać nago i tak czuję, że będę chory. [Nie tylko czuł, ale wyraźnie pobladł. Kawa spowodowała podniesienie ciśnienia, ale nie na tyle, by głowa przestała pulsować tępym bólem.] Poza tym… Nie chcesz poznać moich sąsiadów, naprawdę. [Dodał jeszcze, nim pochwycił malarza pod rękę, by razem ruszyli do samochodu.] Ale ja nie mam… A mam. Już sądziłem, że się nie dostaniemy do domu, ale przecież Lisa jest. Zostawiłem klucze w torbie, która została w klubie. [Westchnął ciężko, gdzieś po drodze do pojazdu.]

Prosiłem Iana, by ją odesłał, więc może nawet już jest w domu. [Wyszli na podjazd, a z niego do samochodu. Dorian miał przez chwilę chęć, by zapytać Rage'a, czy chce poprowadzić, ale wystarczyło jedno spojrzenie na chłopaka, aby mu przeszło.] Wyglądasz, jak śmierć. [Skomentował odpalając auto i ruszając w dobrze znanym sobie kierunku.] Sąsiadów jadam na śniadanie, Rage. Radzę sobie z takimi ludźmi przez cale życie, więc nie wystraszy mnie żaden dziadek, czy zacofana babcia. A jeśli idzie o ciebie. [Wycelował w chłopaka palcem, kiedy zatrzymali się na światłach i miał taka okazje.] Kiedy będziemy wracać, zrobisz zakupy spożywcze, byś mógł spokojnie jeść to, na co masz chęć, a ja skocze do apteki. Zdaje się, że zamiast namiętnego kochanka, na początek wspólnego mieszkania, będę miał chorego do opieki. No, ale... Zawsze to jakaś odmiana.

Nienawidzę robić zakupów… [Jęknął, wbijając się w oparcie fotela. Zakupy go przerażały i było tak nie od tamtego dnia, a od dawna.] Poza tym, nawet, jakbym był zdrowy, to nie dostałbyś mnie. Nie będę zdolny ci się oddać przez jakiś czas. [Wyburczał, usuwając się po oparciu w dół i wysuwając pośladki nieco w przód. Dorian mógł się domyślać, o krzywdzie, jaką zrobił pisarzowi. Mimo cierpkich i poważnych słów, Rage’owi było źle z tym, że na jakiś czas będą musieli założyć celibat. Wbił sobie do głowy, by zabrać lekarstwa, ponieważ sądził, że bez nich i przy takiej bliskości Doriana, będzie mieć ze sobą problemy. Zwłaszcza jeśli nie dostanie od chłopaka tego, czego zapragnie, a co będzie cielesną przyjemnością. Westchnął jeszcze ciężej i spojrzał na twarz malarza, z łagodnym uśmiechem.] Przypomnij mi, byśmy wstąpili do drogerii. [Mruknął, a uśmiech zmienił się w jednej sekundzie na bardziej tajemniczy.]

Istnieją inne formy dawania przyjemności, ale skoro chcesz celibatu... [Dorian zaparkował samochód na placu przed domem, w którym mieszkał Rage i rozłożył ręce w geście bezradności.] Nie mam nic przeciw. A teraz wysiadamy i idziemy po twoje rzeczy, mój drogi panie. I nie, nie będziesz się migał od zakupów. Chcesz łazić po drogeriach, a spożywki ci się nie chce kupować? Tak lekko to nie będzie. [Wysiadł z auta, zatrzasnął drzwi i poszedł otworzyć bagażnik. Nie na całą szerokość, ale pozostawił uchylony na tyle, by mogli swobodnie pakować do niego wszystko, co będzie trzeba.]

Nie boisz się, że ci ukradną auto? [Spytał, widząc, jak Dorian zostawia uchylony bagażnik. Może i nie mieszkali w kraju notorycznych złodziei, ale też osiedle, na którym mieszkał Rage, nie należało do najspokojniejszych. Odkąd ludzie starszych pokoleń zaczęli odchodzić, pozwalając zajmować mieszkania młodszym, przestało być tak cudownie i kolorowo, jak w babcinym domu. Niemniej jednak ruszył do bloku, a potem do windy wolnym krokiem, czekając na malarza. Jak tylko dotarli pod drzwi mieszkania, zadzwonił ledwo widzialnym dzwonkiem. Lisa była w środku. Miała w umowie, by stróżować w mieszkaniu i nie ruszać się z niego. Ewentualnie mogła tylko kogoś zaprosić na herbatę, czy kawę, bo pisarzowi nie przeszkadzały jej koleżanki, o ile nie właziły mu w życie i nie obmawiały jego i Lisy za plecami. Faktycznie też i torba była w mieszkaniu, pozostawiona na półce przy drzwiach, więc wchodząc, Rage złapał za nią, by móc się do niej spakować. Pierwsze co zrobił, to wyciągnął z niej klucze.] Chodź pomożesz mi. [Powiedział do Doriana nim zniknął w swoim pokoju, pod czujnym spojrzeniem Elisabeth. Dziewczyna przywitała się z nimi dość wesoło, jak na ostatnią postawę, jaką zaprezentowała, mimo tego, że została właśnie obudzona.]

[Jedyne co zrobił, kiedy usłyszał pytanie o kradzież auta, to wzruszył ramionami i rozejrzał się dookoła. Nie widział nikogo, kto wydawałby się podejrzanym. Auto też nie było jakimś tam kuszącym kąskiem, więc raczej nie spodziewał się żeby za rogiem czaiła się szajka, gotowa na skubniecie jego środka transportu. Wszedł do mieszkania za chłopakiem. Zmierzył spojrzeniem Lisę i uśmiechnął się do niej przesłodko.] Cześć piękna. Jak tam wakacje weekendowe? [Nie miał do dziewczyny o nic żalu, więc nie widział potrzeby pozostawania z nią na ścieżce wojennej.] Zabieram ci Rage'a na trochę dłużej. [Rzucił do niej, gdy znikał razem z chłopakiem w jego pokoju. Tam zabrał się do pomagania w pakowaniu. Nie wiedział ile chłopak chce zabrać i czy wszystko, więc przy każdej szafce zatrzymywał się i spoglądał na Rage'a pytająco.] Wystarczy ci ta torba? Bo mam w bagażniku coś takiego, tyle że nieco większą jakbyś potrzebował.

Uwierz, że wystarczy. [Powiedział powoli, wyciągając i rzucając na łóżko zawartość jednej z szuflad. Tylko w niej miał ubrania i miał ich naprawdę niewiele, więc w torbie po spakowaniu miało zostać jeszcze wiele miejsca. Dorian był pierwszy raz w jego pokoju, ale pod presją przeprowadzki, Rage mało się tym przejął. Nie pozwalał nikomu wchodzić do pokoju. Ewentualnie Lisie, która go od czasu do casu sprzątała. W innych wypadkach zamykał swoje królestwo na klucz. Srebrno szare ściany, meblościanka, pojedyncze łóżko, no i oczywiście biurko z krzesełkiem. Nic więcej pisarz nie posiadał. Półki wypełnione były woluminami starych książek, na telewizorze ustawiona była pozytywka, a gdzieniegdzie poupychane zdjęcia rodziny. Starej rodziny, szczęśliwej rodziny – o której nie chciał zbyt wiele mówić. Zamruczał z niezadowoleniem, jak tylko upchał ubrania do torby i spojrzał na Doriana pytająco.] Nie wiem, co mógłbym jeszcze wziąć.

[Dorian powiódł spojrzeniem po pokoju. Dla niego coś takiego, jak pozytywka, czy zdjęcia były rzeczami, które trzeba zabrać. Nie widział możliwości, by zostawić takie osobiste rzeczy. Sięgnął do półek i zgarnął z nich fotografie, wrzucając do torby. Potem sięgną po pozytywkę, a potem przesunął palcami po grzbietach książek.] Zabierasz je? Nie przeszkadzają mi, uwierz. Chce żebyś czuł się, jak u siebie, więc... [Wyciągnął jeden z tomów i zerknął na okładkę czytając tytuł. Później sięgnął po kolejną i następną.] Rage, nie chce byś zostawiał w tym mieszkaniu swoje życie. Masz zabrać każdą rzecz, jaka jest dla ciebie cenna. Każdą, rozumiesz? Nawet coś takiego, jak ulubiony płyn do kąpieli, czy pastę do zębów. [Tak, Dorian doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jak ciężko jest zrezygnować ze swojego życia na rzecz przeprowadzki. Pamiętał, jak kiedyś musiał opuścić stary dom, pełen wspomnień z dzieciństwa i drobiazgów w zakurzonych kątach. Pamiętał, jak kazano mu pozbyć się połowy rzeczy, które były dla niego ważne, bo w nowym domu nie było na nie miejsca. Tak, doskonale to pamiętał. I chociaż przeprowadzali się ledwie trzy przecznice dalej, to była to największa odległość, jaka dzieliła go kiedykolwiek od jego dzieciństwa.]

Dorian… [Zaczął, ale kiedy tylko na niego spojrzał, zrezygnował z dalszych słów wyjaśnienia. Nie zaprotestował też, kiedy jego chłopak wrzucał do torby pamiątki. Wyciągnął kilka książek z półki i wcisnął je między ubrania.] Nie potrzebuję wiele, nie mam wiele. Znalazłem się w tym mieszkaniu z przymusu, a nie z chęci. [Mruknął, klękając i schylając się pod łóżko, by po chwili wyciągnąć wielkie, płaskie, czarne pudełko.] To są moje skarby i może kilka zdjęć. Nic więcej mnie z tym miejscem nie łączy. Poza tym i tak tu przyjedziemy, kiedy będę zdecydowany, by je sprzedać. Nie mieszkam daleko, więc nawet po szkole mogę podejść i wziąć rzecz, czy dwie. [Dodał, ale nie patrzył na malarza, tylko zastanawiał się, jak ma upchać pudełko. W końcu stwierdził, że weźmie torbę, a pudełko podał Dorianowi.] Tylko ostrożnie, bo jak się otworzy, to będziesz zbierać kartki sam. [Ostrzegł go z uśmiechem. Na razie jeszcze nie myślał o tym, by pokazać Dorianowi swoją twórczość. Niektórych tekstów nawet nie mógł teraz pokazywać. Chwycił torbę, ale po chwili ją odstawił i ruszył, wymijając chłopaka do wyjścia z pokoju.] Wezmę kilka rzeczy z łazienki i możemy iść. [Rzucił w drzwiach, nim zniknął w drugim pomieszczeniu.]

[Zrozumiał, co chłopak miał na myśli i dość szybko też pojął jakiego rodzaju skarby przyjdzie mu nieść do samochodu. Z nabożną czcią trzymał w dłoniach pudło. Wiedział, że kiedyś poprosi Rage'a o pozwolenie na przeczytanie jego twórczości. Uśmiechnął się do siebie na myśl o tej chwili. Odczekał spokojnie na powrót chłopaka. Nie spodziewał się, że przyniesie z łazienki nie wiedzieć ile skarbów ale wiedział, że będzie ich kilka. Gdy tylko wszystko czego chciał Rage zostało zapakowane, a torba zamknięta, Dorian wyszedł z mieszkania. Nie widział sensu w pozostawaniu w nim niepotrzebnie długo. Mieli jeszcze przed sobą drogę do sklepu, zakupy. Chciał już być w domu i chciał już wiedzieć, że Rage czuje się bezpiecznie. Dręczyło go przeczucie, że podjął on decyzje o przeprowadzce szybko i niezbyt przemyślanie i teraz, kiedy przyjdzie mu pomyśleć i przeanalizować, wycofa się. Nie chciał tego. Nie chciał, by chłopak doszedł do wniosku, że to za wcześnie, albo że jednak nie jest gotowy na taką zmianę. Chociaż sam zapewne nie potrafiłby tak szybko zmienić całego swojego życia dla kogoś kogo zna niedługo, to jednak miał cichą nadzieje, że Rage o tym nie pomyśli. Ułożył pudełko na tylnym siedzeniu samochodu i zajął miejsce kierowcy. Rage przecież był dorosłym facetem i potrafił poradzić sobie z bagażnikiem.]

[Z łazienki wyniósł dosłownie kilka drobiazgów, w tym foliowy worek z oszczędnościami, który wepchnął szczelnie do kieszeni spodni, szczoteczkę do zębów, żel o zniewalającym, jak dla niego zapachu i swój ulubiony ręcznik, który poskładał równo. To było do niego nie podobne, by posiadać coś, co diametralnie różniło się od jego osoby, a mianowicie ręcznik w misie. Ręcznik, który dostał od Jamesa w podzięce za wredny i podobny prezent na urodziny. Pożegnał dziewczynę i powiedział, by została, jak chce, a jak nie to i tak by oddała mu klucze w szkole. Z bagażnikiem sobie poradził, chociaż nigdy nie miał do czynienia z samochodami. Nie miał prawa jazdy i nie spieszyło mu się, by je zrobić. Wsunął się na siedzenie i spojrzał przed siebie z namysłem. Owszem, docierało do niego powoli, na jak wielką zmianę się pisał, ale miał przeczucie, że będzie dobrze. Chciał, by było dobrze i chciał się o to postarać. Pudełeczko z tabletkami zachrzęściło w jego kieszeni, gdy układał się na siedzeniu wygodniej i zapinał pasy.] Teraz sklep, a potem wracamy i chce do łóżka. Głowa mi za chwilę odpadnie. [Powiedział cicho. Nie lubił marudzić, ale nie chciał też przeciągać zakupów w nieskończoność. Już zaplanował, co kupi do jedzenia, ale nie poinformował Doriana po co chce wstąpić do drogerii, ba! Miał go zamiar poprosić by z nim do niej nie szedł.]

Chodź tu. [Dorian wypiął się ze swojego pasa, po czym bez zastanowienia, czy wahania odpiął też pas chłopaka. Wyciągnął do niego ręce w wyczekiwaniu. Widział, że chłopak zmarkotniał i nie podobało mu się to. Wiedział doskonale, jakie różne myśli kołaczą się teraz po głowie Rage'a i miał zamiar zwalczyć je swą zwyczajową stanowczością i nie pozwolić mu na zbyt długie dumanie. Owszem, pozwoli mu na to, ale dopiero wtedy, gdy będzie pewny, że chłopak zdaje sobie sprawę z tego, że Dorian przyjął jego przeprowadzkę, jak najbardziej naturalnie i cieszy się z niej. Gdy tylko Rage zrobił to, o co prosił, a mianowicie podniósł się i pozwolił, by malarz mógł zamknąć go na chwile w ramionach, zrobił to z przyjemnością. Uściskał go bardzo mocno i trwał w bezruchu i milczeniu przez dobrych kilka chwil, przekazując w ten sposób całą pewność siebie, jaką w sobie miał.] A teraz zakupy i uśmiechnij się, bo pomyślę, że się o coś gniewasz. [Usadowił się ponownie na miejscu i odpalił silnik. Do sklepu nie było daleko. Zaparkował tuż przed nim i wysiadł. Wskazał dłonią na market i wręczył chłopakowi kartę.] Dwadzieścia dwa trzynaście. [Podał mu pin z uśmiechem, wskazując na pobliską aptekę.] Kup co zechcesz. Znaczy, zacznij zakupy, a ja skoczę do apteki i jeśli nie będzie cię tu, jak wrócę, to znajdę cię w sklepie. dobrze?

Ale… [Mruknął, kiedy poczuł w dłoni kartę i usłyszał pin. Dał się wcześniej przytulić, ale wcale nie był zły. Nie był też tak bardzo zamyślony na temat przeprowadzki, jakby się mogło wydawać Dorianowi. Po prostu źle się czuł i to z każdą chwilą gorzej. Z głębokim westchnieniem wsunął kartę w kieszeń. Nie miał zamiaru jej używać, bowiem miał swoje pieniądze, jednak czuł, że malarzowi sprawiało to po prostu przyjemność, której Rage nie chciał mu odbierać. Nim wysiadł, podźwignął się jeszcze i ucałował ciepłymi od gorączki ustami, chłopaka w policzek.] Nie będę długo, a ty nie wykup całej apteki, bo nie jest ze mną jeszcze tak źle. [Powiedział z uśmiechem i wyszedł z auta, kierując się do marketu. Czuł się źle, chociaż sprawiał wrażenie, że nic takiego mu nie jest. Łatwo się przeziębiał i ciężko było mu z każdego przeziębienia wyjść, jednakże… Ciepłe łóżko Doriana, jego opieka i czułość dawały mu nadzieję na to, że dojdzie do siebie szybciej. Nie był w sklepie długo. Kupił trochę wędliny, ulubione masło, ciemne pieczywo i całą masę zieleniny do zupy, której składniki też kupił. Miał zamiar ją zrobić, albo nauczyć Doriana, by ją zrobił. W końcu wszedł do drogerii, a gdy tylko znalazł się w pożądanym dziale, nawet choroba nie mogła popsuć mu cisnącego się na usta uśmiechu. Powrócił do auta po niespełna pół godziny.]

[Dorian szedł właśnie z apteki. Był zły na ludzi, których było tam niemiłosiernie dużo. Nie wiedział dokładnie, co niesie w reklamówce, ale miał tam całkiem sporo medykamentów i coś jeszcze, czego raczej nie będzie potrzebował przez kilka dni, a co musiało się znaleźć w jego domu. Pani magister służyła mu pomocą i ćwierkała uszczęśliwiona, iż przyszło jej obsługiwać młodego i przystojnego faceta, zamiast całego sznureczka trzęsących się staruszków, którzy marudzą przy każdej paczuszce lekarstw, jakie kupują.] Już myślałem, że tam korzenie zapuszczę. [Warknął, podchodząc do samochodu. Cmoknął Rage'a w policzek i zerknął na torby z zakupami.] Mam nadzieje, że nie czekałeś długo. Koniecznie musze ci kupić telefon, bo szalu dostawałem tam w kolejce, gdy nie mogłem nawet do ciebie zadzwonić i poinformować cię o tym, że kwitnę w ogonku. [Jego słowotok spowodowany zdenerwowaniem, był uroczy. Dorian, który papla, jak podekscytowany Michaś? Tak, to wyglądało bardzo śmiesznie i raczej było rzadko spotykane. Otworzył oczywiście samochód. Zakupy ułożył na tylnym siedzeniu. Zabrał też torby od Rage'a i również je tam ulokował.]

Nie, nie czekałem długo. [Na jego ustach błąkał się ponownie ten sam tajemniczy uśmiech, którym wcześniej uraczył Doriana, gdy wspominał o sklepie z kosmetykami. Oddał mu wszystkie siatki, prócz małej, eleganckiej, złocistej torebeczki, którą zabrał ze sobą. Był rozpalony i wyglądał na rozpalonego. Nie zdawał sobie sprawy nawet z tego, że mimo starań, wygląda, jak coś, co właśnie zostało poturbowane przed ciężki pojazd. Wsiadł do samochodu, ułożył pośladki wygodnie i przymknął oczy. Czuł, że zrobił się głodny już w sklepie, kiedy wybierał świeże pieczywo.] Pędź mój książę, oby do zamku, bo księżniczka ci za chwilę zejdzie z tego świata. [Mruknął, ale nie przestał się uśmiechać.]

Domyślam się. [Mruknął, przyglądając się uważniej chłopakowi. Wiedział, a raczej widział, co się święci. Rage wyglądał, jakby właśnie szczytował w saunie. Jego policzki były czerwone, usta spierzchnięte, oczy błyszczące, a ciepło, jakie od niego biło, rozgrzewało całe wnętrze samochodu tak mocno, że aż się chciało pootwierać okna. Westchnienie, jakie wyrwało się z ust Doriana było przepełnione współczuciem i ciężkie. Miał w planach zobaczyć, jak chłopak uśmiecha się z niespodzianki, jaką dla niego chciał przygotować, a tu zapowiadało się na szpital w domu. Dojechali pod dom bardzo szybko. Malarz wręczył chłopakowi klucze od domu i wysiadł.] Otwórz drzwi. [Krzyknął, kiedy otwierał bagażnik. Nie miał zamiaru patrzeć, jak Rage nosi zakupy i bagaże do domu i słania się na nogach. Sam sobie ze wszystkim poradzi.] I nastaw, proszę, wodę na herbatę.

Dobrze… [Odparł, a kiedy tylko znalazł się w domu, odstawił torebeczkę na kuchenny stół, rozebrał się z duszącego swetra i nastawił wodę na herbatę. Nie było tak tragicznie, kiedy się ruszał. Gorzej było, kiedy siedział, więc domyślał się, że gdy tylko wejdzie do łóżka, to nie będzie się w stanie z niego wyczołgać.] Nie cierpię się nad sobą użalać. [Westchnął, mrucząc sam do siebie nad czajnikiem. Wyciągnął kubki i wrzucił herbatę, której miejsce poprzedniego dnia zapamiętał. Swojego względnie tajemniczego zakupu nie miał zamiaru więcej ukrywać. Tak właściwie był to prezent dla Doriana, a Rage chciał zobaczyć jego minę, kiedy tylko go odpakuje i powącha. Usiadł przy stole i ukrył rozpaloną twarz w ramionach.]

[Dorian uwijał się z zakupami i resztą, jak szybko potrafił. Torba Rage’a spoczęła na podłodze w salonie, jego pudło z dobytkiem pisarskim  - na lawie, a zakupy poukładał na blacie kuchennym. Dopiero, kiedy wniósł ostatnią reklamówkę i postawił obok pozostałych, zdjął z siebie lekką kurtkę, w której zrobiło mu się zdecydowanie zbyt ciepło.] Jest tam jeszcze ciepła woda? [Złapał za czajnik, unosząc go w górę i sprawdzając zawartość. Była woda. Z zadowolonym uśmiechem wyjął z szafki jeszcze jeden kubek i postawił obok tych z herbatą. Zaczął grzebać w torbie z medykamentami. Gdy odnalazł to, czego potrzebował, zatrząsnął pudelkiem chcąc pokazać je Rage’owi zanim zdecyduje się na otwarcie. W środku były saszetki z mieszanką leczniczą, coś na kształt naszych gripexów i innych.] Rage, nie jesteś na nic uczulony? [Zapytał rzeczowo. Powinien o tym pomyśleć wcześniej, ale jakoś mu wyszło z głowy.]

Nie, nie jestem. [Wyszeptał głucho, nie podnosząc wzroku. Zrobiło mu się błogo i prawie przysnął, kiedy ponownie zasiadł, gdy zalał herbatę.] Jak już zrobisz, co chcesz zrobić… Napoisz mnie swoimi eliksirami, to otwórz prezent. [Dodał jeszcze i podniósł się na równe, nieco chwiejne nogi. Wyciągnął na stół kuchenny wszystko, co miał w kieszeniach i spojrzał na Doriana przepraszająco.] Dorzuć tam moje tabletki, a ja idę… Do łóżka. [Stwierdził, czując, że nie wytrwa więcej w ubraniach. Zatrząsł się, chociaż czuł, jak skórę pokryły mu kropelki potu, przez co miał ochotę zerwać z siebie ubrania. Wyminął malarza i skierował się do sypialni. Miał cichą nadzieję, ginącą w gorączce, że jego chłopak wybaczy mu ubrania zdejmowane po drodze i rzucone bezładnie na podłogę. Nie miał siły ich składać. Przestawał racjonalnie myśleć nawet, kiedy w samych bokserkach wsuwał się do łóżka i zawijał w kołdrę.]

[Dorian spojrzał na pakunek przeznaczony dla niego i uśmiechnął się. Jak każdy lubił dostawać prezenty i jak każdy cieszył się, gdy ktoś chciał mu coś podarować. Wsypał proszek z saszetki do kubka, zalał ciepłą wodą i zabrał się za chowanie zakupów, dając tym samym czas Rage’owi na wygodne ulokowanie się w łóżku. Zanim zawitał do sypialni, wymijając po drodze wszystkie porzucone ciuchy i obiecując sobie, że za chwilę je pozbiera, zrobił też kilka kanapek z tego, co kupił Rage i zabrał na tace z jedzeniem prezent. Wkroczył do sypialni z tacą i reklamówką leków, przewieszoną przez ramie. Ułożył to wszystko na szafce obok łóżka. Przysiadł na jego skraju, ułożył dłoń na czole pisarza i jęknął.] Nie wygląda to dobrze, Rage. Mógłbym na tobie jajka smażyć. [Dokładnie. Dokładnie taką temperaturę miało czoło chłopaka.] Wypijesz miksturę i łykniesz kilka tabletek. A jak usiądziesz, by zjeść śniadanie, to wtedy ja otworze prezent. Dobrze? [Zwracał się do chłopaka, jak do małego dziecka, ale... No właśnie. Dorian zawsze zwracał się tak do Michasia, kiedy ten był chory, więc jakoś samo przyszło takie traktowanie Rage'a.]


3 komentarze:

  1. A jednak się przeprowadził. Mam nadzieję, że się dogadają. Mieszkanie z kimś na codzień to nie to samo co randki.
    Cały czad powraca motyw przeszłości Rage. Kiedy się dowiemy o co chodzi? Wszystko to brzmi bardzo tajemniczo.
    Dorian chyba faktycznie będzie musiał robić za pielęgniarkę. W sumie to także jego wina, że chłopak tak się przeziębił.
    Tyłeczek boli, a nie mówiłam. Po co było tak szaleć głupole jedne.
    Ciekawość mnie zżera co takiego kupił Rage Dorianowi. Nie mógł odpakować tego przeklętego prezentu przed końcem rozdziału?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie było możliwości, że Rage pozostanie zdrowy po chodzeniu prawie nago. Mnie samej się zrobiło zimno na myśl, jaka temperatura musiała być w nocy, kiedy Doran zabierał Ragea z klubu. Brrr.
    Prezent? Lubie prezenty. Drogeria? Kupił mu perfumy? Żel, a może to czego im zabrakło przy ostatnim seksie. Może obaj to kupili, tylko Dorian w aptece. :DD
    Dorian teraz zabawi się w pielęgniarkę. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Rage jest chory ;<
    Dorian zamiast go poić naparami i podawać rozpuszczone saszetki powinien go swoim ciałem ogrzewać!
    Co do bolącego tyłka się nie wypowiem... Lubią brutalne zabawy to mają xD
    Szkoda, że taki mają początek wspólnego mieszkania, ale może to im pomoże? Kto ich tam wie. :D
    Co do niespodzianki to się zgadzam. Oboje zrobili je sobie nawzajem, a żaden nie dał w tym rozdziale. Ale one to tak specjalnie, mendy jedne!
    Cóż, czekamy i zobaczymy, jakim Dorian będzie pielęgniarzem, i czy przeziębienie Rage'a jest wywołane jedynie chodzeniem prawie nago w niskich temperaturach...
    I znów zakończenie takie bardziej odpowiednie, ale jednak podsycające ciekawość...

    OdpowiedzUsuń