Wiesz, to cholernie miłe z twojej
strony. Chyba jeszcze nikt nigdy nie martwił się o to, że będę miał zimne nogi
w nocy. [Michaś roześmiał się czarująco i dźwięcznie, wkładając posłusznie ręce
w rękawy koszulki, którą James mu wynalazł. Oczywiście była ona na niego o kilo
za duża, ale jeśli miał wybór czy świecić nagim torsem, czy utonąć w koszulce
dla spokoju ducha Jamesa, wybrał to drugie. Nie ruszył się jednak z kolan chłopaka.
Było mu tam całkiem wygodnie, a i James nie miał najwyraźniej większych
obiekcji przed jego obecnością na nich. Odziany w koszulkę odchylił się w tył i
sięgnął po swój pucharek z lodami. Uśmiechnął się do fotografa.] Smakowały ci
lody? [Oczywiście pytanie miało zabarwienie złośliwości, ale i niewinnego
kuszenia. Nawet nie wiedział, czy James załapie, o jakie lody mu chodzi. Zadziorności
nauczył się chyba od samego Doriana, choć nie wychodziło mu to, aż tak
precyzyjnie, jak tamtemu. Nabrał na łyżeczkę porcję deseru i wpakował ją sobie
do ust, czekając na odpowiedź Jamesa.]
Tak, bardzo mi smakowały. [Nie
miał nic przeciwko, ale chwycił mocno Michaela w pasie, kiedy ten wziął
pucharek i poprawił się wygodniej. Przemieszczanie się z chłopakiem na kolanach
nie było tragedią. James nosił już przecież cięższych chłopaków, jak na przykład
ostatnio Rage'a. Spojrzał na tancerze spod byka, gdy padło stwierdzenie o
lodach. Na początku nie wiedział, co ma myśleć, ale szybko zreflektował swoje
myśli do tych bardziej porządnych i cnotliwych.] Smakowały, ale jeżeli chcesz
możesz moje również zjeść, nie mam nic przeciwko. Mam ich dużo w lodówce.
[Pogładził brzegi koszulki, nie spuszczając wzroku z twarzy blondyna. Nie
wiedział, jak wyglądała mistrzowska złośliwość, ale Michaelowi wychodziło
jedynie dość silne odczucie, na które James sam uśmiechnął się prowokacyjnie.
Zatrzymał dłonie wprost między nogami Michasia, układając je tam grzecznie.
Zrezygnował z obejmowania chłopaka, by dać mu jak największą swobodę ruchów i
przy okazji oddalić to zbyt kuszące ciepło.]
Mmm... To dobrze. [Na twarzy
Michasia pojawił się kolejny prowokacyjny uśmiech, kiedy łyżeczka wysunęła się
z jego ust i ponownie zanurkowała w porcji lodów. Tym razem, słodki deser poszybował
w stronę Jamesa.] Musisz zjeść je ze mną. Nie będziesz mnie tuczył bezkarnie, a
ja i tak nie jestem w stanie pochłonąć całej zawartości tych pucharków. Chcesz
mnie zamrozić? [Zmarszczył brwi i postarał się, by jego mina wyglądała na tyle groźnie,
by James nawet nie pomyślał o odmowie. Przysunął łyżeczkę do ust chłopaka.] No,
otwórz grzecznie buzie. [Poprosił z uśmiechem. Oczywiście gospodarz nie miał
innego wyjścia jak ulec. Michaś czekałby z łyżeczką do skutku, lub znalazł inny
sposób na nakarmienie Jamesa. Kiedy tylko usta fotografa rozchyliły się posłusznie,
tancerz nakarmił go porcją deseru, z nieskrywanym zadowoleniem.]
[Oblizał łyżeczkę dokładnie.
Musiał przyznać, że dobre lody mu wyszły, a do tego, że nie próbował ich
wcześnie wolał się nie przyznawać.] W sumie masz rację. Nie będę cię musiał
rozgrzewać w nocy. [Wymruczał oblizując usta po pierwszej porcji. Zapowiadało
się na wiele więcej, ale nie mógł sobie odmówić, by nie spojrzeć na Michaela z
satysfakcją w oczach. Też potrafił się przyzwoicie droczyć, a skoro mieli jakoś
zabijać wzbierające pożądanie wraz z każdą niestosowną sytuacją, to równie
dobrze mogli się pobawić słowami.] Wiesz, że z tą poważną miną wyglądasz, jak
mój nadopiekuńczy, starszy brat? On też próbuje zawsze udawać groźniejszego niż
jest w rzeczywistości jest. Nie powiem, tobie z tym bardziej do twarzy.
[Uśmiechnął się szeroko, patrząc, jak mina Michaela zmienia się z każdą
sekundą. Postukał palcami ze zniecierpliwienia i otworzył wymownie lekko usta,
na kolejną porcję.]
Mhm... [Michaś nie komentował. Wolał
skoncentrować się na przyjemności, jaką sprawiało mu karmienie chłopaka deserem
i przyglądanie się jego ustom oraz językowi, który tak zmysłowo oblizywał usta właściciela,
że aż w Michasiu zatańczyły motylki. Kolejna porcja poszybowała w stronę ust chłopaka
i kolejna zniknęła w ich wnętrzu. Michaś uśmiechnął się na sekundę, lecz zaraz przywołał
na twarz poprzedni, niby to groźny wyraz. Kiedy wyjął łyżeczkę z ust chłopaka pogroził
mu nią przed oczyma, a następnie, w zastanowieniu, postukał nią o swoja dolną wargę.]
Hm... Więc taki masz niecny plan... Nie masz zamiaru rozgrzewać mnie w nocy
tylko chcesz pozwolić bym tu marzł? Myślisz, że dzięki temu nie będę chciał tu zostać
na kolejną noc? [Wbił łyżeczkę w lody i posłał Jamesowi groźne spojrzenie, marszcząc
przy tym czoło i układając usta w dziubek.]
Nie pozwolę ci spać na kanapie,
jeżeli ci o to chodzi. Nie ma takiej opcji. Będziesz spać ze mną. Nie
wygoniłbym cię na kanapę, nawet, jakby mój tata dzisiaj spał w domu.
[Przechylił głowę w bok, jak zdziwiony pies i tak też spojrzał na Michaela
przez kilka sekund. Usiłował się nie roześmiać, więc co chwilę przełykał ślinę,
aż poczuł w oczach świeczki.] No chyba, że naprawdę chcesz tu spać, to nie
widzę problemu, ale ostrzegam, że lunatykuję. Gwarancji w nocy na spokojny sen
na kanapie nie masz żadnej. [Dokończył i odetchnął bardzo, bardzo powoli,
miętosząc niewinnie swoją koszulkę na ciele Michaela. Przeniósł też na nią
spojrzenie, kiedy opuścił głowę, by ukryć coraz większy uśmiech. Chciał sobie
wyobrazić, tancerza na kanapie usilnie, jednakże jedyne miejsce, gdzie go sobie
wyobrażał to swoje łóżko i to przy swojej osobie, a nie samotnie.]
Hm... [Udał, że zastanawia się
nad czymś przez dłuższą chwilę, mieszając łyżeczką w kończących się już lodach.
Oczywiście żadne z jego słów nie było wypowiedziane poważnie, a błyszczące oczy
Jamesa mówiły mu bardzo wyraźnie, że i ten się z nim droczy.] Wiec jest jeszcze
jednak opcja. [Odezwał się po chwili, nabierając kolejną porcję lodów i
ponownie podążając łyżeczką w stronę ust Jamesa, by zabrać mu możliwość
szybkiej riposty na to, co miał zamiar powiedzieć. Odezwał się dopiero, gdy wsadził
łyżeczkę do ust chłopaka.] Ja będę spał u ciebie, a Ty sobie tutaj po lunatykujesz.
[Uśmiechnął się złośliwie do fotografa, odstawiając prawie pusty pucharek, ale pozostawiając
łyżeczkę w ustach chłopaka. Był gotowy na szybką ucieczkę w razie gdyby
Jamesowi przyszło do głowy jakieś złośliwe zemszczenie się.]
[Nie odpowiedział mu, ani nic nie
zrobił – na początku. Zmrużył tylko oczy i poczekał, aż lody rozpuszczą się w
jego ustach do końca. Nie przełknął ich jednak, kiedy wyciągnął łyżeczkę.
Zemsta musiała być słodka, więc nie robił też żadnych gwałtownych ruchów, by
nie przestraszyć Michaela. Odłożył łyżeczkę obok siebie, nie zważając na to,
czy kanapa się ubrudzi, czy nie i po chwili położył obie dłonie na plecach
chłopaka, by go do siebie przyciągnąć. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w
migoczące zadziornością oczy tancerza, po czym pocałował go dość mocno,
przekazując tym samym do jego ust lody, które trzymał w swoich. Dopiero wtedy
chwycił go mocniej, by blondyn mu się nie wyrwał, a przede wszystkim nie
przerwał pocałunku. James sam zdecydował, kiedy ma on się zakończyć, tylko po
to, by poinformować chłopaka o bardzo istotnej ułomności spania osobno.] Mam
nadzieję, że obejdziesz się przed spaniem bez tego i grzecznie dotrwasz do
rana, by dostać kolejnego całusa. [Mruknął cicho, oblizując usta po pocałunku i
lodach, jakimi sobie swoje usta ubrudził.]
[Słodki, lodowy pocałunek był tak
samo zaskakujący, jak i przyjemny. Michael nie wiedział czego się ma spodziewać
po Jamesie, ale szczerze mówiąc nie spodziewał się czegoś tak słodkiego. Przyjął
pocałunek z oddaniem i czułością. Nie przyspieszył go i nie starał się, by był
bardziej namiętny niż chciał tego fotograf. Już wcześniej Michaś postanowił, że
pozwoli, by to właśnie James przejął całkowitą kontrolę nad każdym przejawem czułości,
czy namiętności, jaka miała zajść miedzy nimi. Jak na razie udawało mu się to, choć
korciło go niezmiernie, by pokazać chłopakowi, jak gorący potrafi się stać.] A jesteś
pewien, że ty zdołasz przetrwać noc, wiedząc, że ja śpię tam u ciebie, pod kołdrą,
w samych bokserkach i trzęsę się z zimna, lub łkam w poduszkę przez koszmary jakie
śnią mi się zawsze na nowym miejscu? Potrafiłbyś być tak okrutnym gospodarzem? Potrafiłbyś
zostawić mnie samego w ciemnym pokoju pełnym nieznanych kształtów? [Przybrał minę
smutnego i bojącego się własnego cienia dziecka. Nie obawiał się samotnych nocy
i doskonale wiedział, że nie powoli sobie na to by nie wtulić się w Jamesa pod kołdrą.
Tak samo jak wiedział, że James też nie pozwoli na to by spali osobno.]
Cóż... Dogłębnie się nad tym
zastanowię mój drogi gościu. Jednakże widząc, że potrafisz być groźnym
człowiekiem, nie sądzę, byś nie dał sobie rady z potworami w moim pokoju.
Aligator ci pomoże. [Pokiwał głową z przekonaniem i miną najłagodniejszego,
szkolnego profesora, który swoją dobrocią mógł obdzielić cały świat... gdyby
tylko oczywiście chciał. James się do tego tak bardzo nie spieszył, chociaż
udawana, smutna mina Michaela poruszyła jego serce.] Poza tym, dam ci pidżamę.
Nie będzie ci zimno i kołdra też jest ciepła... Nie, nie. Nie ma mowy! Będziesz
spać ze mną, u mnie w łóżku. [Otrzepał się, gdy tylko pomyślał, jak dobrze
byłoby Michaelowi samemu, na szerokim łóżku i pod ciepłą kołdrą. James miałby
spać na kanapie? Nie, to się nie godziło w żadnym wypadku, tak więc
skapitulował. Różnica była taka, że jego groźna mina - mimo, że nadal
żartobliwa - nadal była groźna, a wycelowany w tancerza palec zatoczył małe
kółeczko nim został przytknięty do jego piersi.] Będziemy spać razem,
chociażbym cię miał przywiązać do łóżka. Mam gdzieś kajdanki.
Ty i kajdanki? [Michael, aż uniósł
brwi w zdziwieniu i pokręcił głową z niedowierzaniem. Zerknął na palec Jamesa
na swojej piersi i przykrył jego dłoń swoją. Spojrzał z widocznym rozbawieniem
na Jamesa. Podobało mu się, że chłopak zaczyna tak inaczej się do niego zwracać.
Był taki nieskrępowany i taki cudownie zrelaksowany. Nie stresował się już tak,
jak na początku i dzięki temu ich relacje wkraczały na coraz to swobodniejszy
poziom.] Zdaje się, że mówiłeś coś o filmie? Masz ochotę na jakiś dzisiaj, czy sprzątamy
i idziemy spać? [O tak, nadeszła najwyższa pora na podjęcie męskiej decyzji. Albo
będą tu siedzieli przez całą noc i droczyli się, pijąc wino, po które nawiasem mówiąc
Michael właśnie sięgnął i podał jeden z kieliszków Jamesowi, upijając ze
swojego niewielki łyk, albo zbiorą się i pójdą spać, przytuleni i zadowolenie z
obecności tego drugiego tak blisko.] Bardzo dobre. [Wskazał na lampkę trzymana
w dłoni.] Pasuje do lodów i do ciebie.
[Wziął kieliszek i również upił,
ale dość sporego łyka. Uwielbiał to wino, mimo tego, że było słodkie. Cierpka
nuta bardzo dobrze komponowała się z innymi smakami.] Możemy coś obejrzeć.
Posprzątamy, wykąpiemy się, przebierzemy w pidżamy. Potem coś wybierzesz i
możemy się rozłożyć na łóżku, bo nie widzę sensu gniecenia się na kanapie. To
na dłuższą metę nie jest wskazane. [Skoro Michael oczekiwał męskiej decyzji, to
James mu ją zapewnił. Musiał jednak poczekać, aż tancerz łaskawie zostawi mu
drogę wolną, by mógł wstać i by razem mogli posprzątać. W międzyczasie opróżnił
swój kieliszek, bo trunek stał zbyt długo i nie potrzebna mu była większa ilość
powietrza.] Wiesz, co? [Zagaił, zanim jeszcze wstał.] Rozmawiałem z ojcem.
Myślę, że nie byłby zły na mnie, gdybym miał chłopaka. [Dokończył, wydymając
usta, a kiedy Michael zwolnił jego kolana, wstał, odstawił lampkę na stolik,
obok butelki i sięgnął po swój pucharek.]
[Michaś również opróżnił
kieliszek. Choć nie poszło mu to tak gładko, jak Jamesowi. Główną przyczyną
były ostatnie słowa chłopaka, na temat rozmowy z ojcem. O mało nie skończyło
się pokazowym zakrztuszeniem się winem w wykonaniu Michasia. Na szczęście
trunek spłynął gładko do gardła tancerza, pozwalając, by procenty zatańczyły w
jego ciele i zawładnęły nim, wraz z szumem w głowie. Za dużo na raz i za
szybko, zdecydowanie za szybko. Musiał odczekać chwile nim ruszy do pomocy w sprzątaniu.
Wino tak samo szybko, jak zaszumiało mu w głowie, tak samo przestało, dając
uczucie przyjemnego odprężenia.] Cieszę się. Wiesz, to bardzo dobrze mieć w
ojcu oparcie. Wiem coś o tym. [Zabrał pucharek i ruszył z nim do kuchni. Nie sprzątnął
lampek z nadzieją, że jeszcze będą im potrzebne przy filmie.] Ale wiesz co? Nie
będzie tak, że ja wybiorę film. Nie. To ty wybierzesz ze swojej kolekcji taki,
jaki chciałbyś obejrzeć ze mną. W zamian za to ja nie założę na siebie pidżamy,
tylko pójdę spać w samej bieliźnie. Hm? [Zaczął zbierać ze stołu naczynia po
obiedzie, zerkając na Jamesa i sprawdzając jego reakcję.]
W samej bieliźnie? [Spojrzał na
blondyna wzrokiem zdumionego bazyliszka, ale zaraz po tym uśmiechnął się od
ucha do ucha.] Kuszące, naprawdę. [Zamruczał, odwracając się do zlewu i zaczął
myć pucharek i dostarczone przez Michasia naczynia, lekko rozedrganymi dłońmi.
Wiedział, że nie będzie ich umiał utrzymać przy sobie, doskonale to wiedział, a
Michael zapewne powiedział to akurat z premedytacją. James musiał się jeszcze
wiele nauczyć o tym chłopaku, bowiem bywały chwile - jak ta, że zaskakiwał go
bardzo. Na niego alkohol działał nieco wolniej niż na drobnego tancerza,
niemniej jednak procenty zostały skuteczne popchnięte do działania dawką
adrenaliny, która zagotowała się w żyłach Jamesa, aż poczuł na policzkach
przyjemne ciepło.] Poza tym, nie wiem, co lubisz oglądać. Mam dużo filmów,
tylko daj mi jakąś wskazówkę, bo nie chce by było tak, że ty zaśniesz, a ja spędzę
noc na samotnym oglądaniu. [Zerknął na niego przelotnie, wciskając naczynia na
suszarkę. Nie pozwolił Michaelowi dojść do samego zlewu, skoro już zajął przy
nim najwygodniejszą pozycję i mógł ukryć coraz większe rumieńce, na myśl o
wspólnym spaniu.]
[Dostarczył ostatnią porcję naczyń
i zaraz po tym, jak wstawił je do zlewu, mocząc sobie celowo dłonie, wsunął wilgotne
palce pod koszule chłopaka i posmyrał go po żebrach, sprawdzając czy ten
zareaguje śmiechem.] Nie. [Mruknął za jego plecami dość stanowczo.] Każdy film
będzie ciekawy przy tobie, a ja chcę zobaczyć, jaki wybierzesz. Chce cię poznać.
Muszę wiedzieć, jaki masz gust. Chce byś wybrał film,, który jest dla ciebie z jakiegoś
względu ważny. Taki, który chciałbyś obejrzeć tylko ze mną. [Ponownie przesunął
palcami po żebrach chłopaka, silniej, z większa intensywnością, łaskocząc go z
premedytacja. Doskonale pamiętał, jak rozkosznie chłopak zareagował na łaskotki
za pierwszym razem. Podobało mu się to, więc nie widział powodu by miał tego
nie zobaczyć kolejny raz. Wiedział, że zapewne za chwile będzie zmuszony do
ucieczki, więc i na to był gotowy.]
Mówiłem ci, żebyś tak nie robił?
[Roześmiał się, usiłując odsunąć w bok, by uniknąć sprawnych palców Michaela.
Zmoczył dłoń w czystej wodzie i na ślepo strzepnął krople w miejsce, gdzie
chowała się twarz blondyna.] Sio! Złośliwcu! [Mruknął, a po chwili odwrócił się
i chwycił chłopaka sprawnie za nadgarstki.] Chcesz, żebym potłukł zastawę?
[Przyciągnął go do siebie, chociaż, kiedy tylko uwolnił się od łaskotania,
przestał się uśmiechać tak promiennie. Ułożył ręce Michaela na swoich
ramionach, a swoje dłonie zsunął na jego biodra, przyciągając go do siebie.]
Naprawdę wykorzystam opcję z przywiązaniem cię do łóżka. [Powiedział ciszej,
unosząc jedną brew w górę. Skupił się na oczach tancerza, chociaż woda lała się
nieprzerwanie i marnowała się, rozpryskując na stercie niewypłukanych talerzy.
Miał ochotę zanieść swojego złośliwego gościa i naprawdę przywiązać do ramy
łóżka. Tyle, że... Niekoniecznie chciał wychodzić po tym z sypialni.]
Jesteś perwersyjnie zboczony. Mówił
ci to już ktoś? [Michaś wykorzystał okazję i przytulając się do Jamesa, sięgnął
do lejącej się wody. Nabrał na dłonie całkiem sporą jej ilość i zanim James zdołał
się zorientować i uniknąć tego, co nastąpiło, wylał mu zawartość jednej z dłoni
za kołnierz koszuli, po czym sprytnie wywinął się z jego objęć. Jako, że działał
z zaskoczenia to miał niewielką przewagę i mógł swobodnie czmychnąć. Uczynił to
ze śmiechem i o mało nie zabił się boso na śliskich panelach. Musiał przystanąć,
przytrzymać się szafki, ale zaraz ruszył biegiem w stronę wypoczynku. Tam miał kanapę
i stolik i dywan. Mógł więc swobodnie skryć się za jednym ze sprzętów, uciekając
przed Jamesem, oraz bezpiecznie biegnąć, nie zabijając się, lub nie skręcając
sobie kostki przy okazji.]
Oni się zabawnie obwąchują i badają na ile mogą sobie pozwolić. Michaś jest małym prowokatorem, a James sprawia nadal wrażenie bardzo niepewnego. Ma zadatki na prawdziwego macho. Chce być dla tancerza takim super męskim facetem. To wahanie w momentach, kiedy na jaw może wyjść jego bark doświadczenia i niewiedza. Nie czują się jeszcze swobodnie w swoim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńTak dawno nie komentowałam że aż mi wstyd:( Ale z wielką przyjemnością czytam każdy rozdział i muszę przyznać że opowiadanie jest coraz lepsze. Ta notka wyszła ci dość zabawnie:) I mam nadzieje że szybko będzie następna:) Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńTeż chcę taki pucharek z lodami. Teraz to w czasie jedzenia lodów będę o nich myśleć. Fajnie, że się do siebie zbliżają, a James coraz bardziej się otwiera. Dla niego właśnie w poznaniu tego innego świata najlepszy jest Michaś. Chłopak pozwala mu kierować tym wszystkim, nie wystrasza go, jakby to zrobił ktoś inny.
OdpowiedzUsuńNo, no, James zaczyna się uczyć! Najwyższa pora! I choć chciałabym powiedzieć, że mógłby się szybciej uczyć, to jednak wolę, by zostało jak jest. Dzięki temu ich relacja jest taka... oryginalna? Wszystko toczy się swoim rytmem. Tak być powinno, choć sądzę, że nie powinni się starać hamować swoich emocji i pożądania.
OdpowiedzUsuńChcicy mi brakuje... serio. Jakoś tak... wygasła. Ale spokojnie, ja poczekam. Przyjdzie wcześniej czy później.
Oni mają pociąg do lodów, więc coś mi się wydaje, że grzecznie oglądać filmu to oni nie będą. Nie, żebym na to liczyła nie? No dobra, może trochę.
Czekam na kolejne!
O, chyba pochopnie oceniłam sytuacje XD James się ożywił. Haha ,,perwersyjnie zboczony'' jakbym widziała swój opis XDDD
OdpowiedzUsuń