niedziela, 23 września 2012

Rozdział XVII [James]


Wiesz, to cholernie miłe z twojej strony. Chyba jeszcze nikt nigdy nie martwił się o to, że będę miał zimne nogi w nocy. [Michaś roześmiał się czarująco i dźwięcznie, wkładając posłusznie ręce w rękawy koszulki, którą James mu wynalazł. Oczywiście była ona na niego o kilo za duża, ale jeśli miał wybór czy świecić nagim torsem, czy utonąć w koszulce dla spokoju ducha Jamesa, wybrał to drugie. Nie ruszył się jednak z kolan chłopaka. Było mu tam całkiem wygodnie, a i James nie miał najwyraźniej większych obiekcji przed jego obecnością na nich. Odziany w koszulkę odchylił się w tył i sięgnął po swój pucharek z lodami. Uśmiechnął się do fotografa.] Smakowały ci lody? [Oczywiście pytanie miało zabarwienie złośliwości, ale i niewinnego kuszenia. Nawet nie wiedział, czy James załapie, o jakie lody mu chodzi. Zadziorności nauczył się chyba od samego Doriana, choć nie wychodziło mu to, aż tak precyzyjnie, jak tamtemu. Nabrał na łyżeczkę porcję deseru i wpakował ją sobie do ust, czekając na odpowiedź Jamesa.]

Tak, bardzo mi smakowały. [Nie miał nic przeciwko, ale chwycił mocno Michaela w pasie, kiedy ten wziął pucharek i poprawił się wygodniej. Przemieszczanie się z chłopakiem na kolanach nie było tragedią. James nosił już przecież cięższych chłopaków, jak na przykład ostatnio Rage'a. Spojrzał na tancerze spod byka, gdy padło stwierdzenie o lodach. Na początku nie wiedział, co ma myśleć, ale szybko zreflektował swoje myśli do tych bardziej porządnych i cnotliwych.] Smakowały, ale jeżeli chcesz możesz moje również zjeść, nie mam nic przeciwko. Mam ich dużo w lodówce. [Pogładził brzegi koszulki, nie spuszczając wzroku z twarzy blondyna. Nie wiedział, jak wyglądała mistrzowska złośliwość, ale Michaelowi wychodziło jedynie dość silne odczucie, na które James sam uśmiechnął się prowokacyjnie. Zatrzymał dłonie wprost między nogami Michasia, układając je tam grzecznie. Zrezygnował z obejmowania chłopaka, by dać mu jak największą swobodę ruchów i przy okazji oddalić to zbyt kuszące ciepło.]

Mmm... To dobrze. [Na twarzy Michasia pojawił się kolejny prowokacyjny uśmiech, kiedy łyżeczka wysunęła się z jego ust i ponownie zanurkowała w porcji lodów. Tym razem, słodki deser poszybował w stronę Jamesa.] Musisz zjeść je ze mną. Nie będziesz mnie tuczył bezkarnie, a ja i tak nie jestem w stanie pochłonąć całej zawartości tych pucharków. Chcesz mnie zamrozić? [Zmarszczył brwi i postarał się, by jego mina wyglądała na tyle groźnie, by James nawet nie pomyślał o odmowie. Przysunął łyżeczkę do ust chłopaka.] No, otwórz grzecznie buzie. [Poprosił z uśmiechem. Oczywiście gospodarz nie miał innego wyjścia jak ulec. Michaś czekałby z łyżeczką do skutku, lub znalazł inny sposób na nakarmienie Jamesa. Kiedy tylko usta fotografa rozchyliły się posłusznie, tancerz nakarmił go porcją deseru, z nieskrywanym zadowoleniem.]

[Oblizał łyżeczkę dokładnie. Musiał przyznać, że dobre lody mu wyszły, a do tego, że nie próbował ich wcześnie wolał się nie przyznawać.] W sumie masz rację. Nie będę cię musiał rozgrzewać w nocy. [Wymruczał oblizując usta po pierwszej porcji. Zapowiadało się na wiele więcej, ale nie mógł sobie odmówić, by nie spojrzeć na Michaela z satysfakcją w oczach. Też potrafił się przyzwoicie droczyć, a skoro mieli jakoś zabijać wzbierające pożądanie wraz z każdą niestosowną sytuacją, to równie dobrze mogli się pobawić słowami.] Wiesz, że z tą poważną miną wyglądasz, jak mój nadopiekuńczy, starszy brat? On też próbuje zawsze udawać groźniejszego niż jest w rzeczywistości jest. Nie powiem, tobie z tym bardziej do twarzy. [Uśmiechnął się szeroko, patrząc, jak mina Michaela zmienia się z każdą sekundą. Postukał palcami ze zniecierpliwienia i otworzył wymownie lekko usta, na kolejną porcję.]

Mhm... [Michaś nie komentował. Wolał skoncentrować się na przyjemności, jaką sprawiało mu karmienie chłopaka deserem i przyglądanie się jego ustom oraz językowi, który tak zmysłowo oblizywał usta właściciela, że aż w Michasiu zatańczyły motylki. Kolejna porcja poszybowała w stronę ust chłopaka i kolejna zniknęła w ich wnętrzu. Michaś uśmiechnął się na sekundę, lecz zaraz przywołał na twarz poprzedni, niby to groźny wyraz. Kiedy wyjął łyżeczkę z ust chłopaka pogroził mu nią przed oczyma, a następnie, w zastanowieniu, postukał nią o swoja dolną wargę.] Hm... Więc taki masz niecny plan... Nie masz zamiaru rozgrzewać mnie w nocy tylko chcesz pozwolić bym tu marzł? Myślisz, że dzięki temu nie będę chciał tu zostać na kolejną noc? [Wbił łyżeczkę w lody i posłał Jamesowi groźne spojrzenie, marszcząc przy tym czoło i układając usta w dziubek.]

Nie pozwolę ci spać na kanapie, jeżeli ci o to chodzi. Nie ma takiej opcji. Będziesz spać ze mną. Nie wygoniłbym cię na kanapę, nawet, jakby mój tata dzisiaj spał w domu. [Przechylił głowę w bok, jak zdziwiony pies i tak też spojrzał na Michaela przez kilka sekund. Usiłował się nie roześmiać, więc co chwilę przełykał ślinę, aż poczuł w oczach świeczki.] No chyba, że naprawdę chcesz tu spać, to nie widzę problemu, ale ostrzegam, że lunatykuję. Gwarancji w nocy na spokojny sen na kanapie nie masz żadnej. [Dokończył i odetchnął bardzo, bardzo powoli, miętosząc niewinnie swoją koszulkę na ciele Michaela. Przeniósł też na nią spojrzenie, kiedy opuścił głowę, by ukryć coraz większy uśmiech. Chciał sobie wyobrazić, tancerza na kanapie usilnie, jednakże jedyne miejsce, gdzie go sobie wyobrażał to swoje łóżko i to przy swojej osobie, a nie samotnie.]

Hm... [Udał, że zastanawia się nad czymś przez dłuższą chwilę, mieszając łyżeczką w kończących się już lodach. Oczywiście żadne z jego słów nie było wypowiedziane poważnie, a błyszczące oczy Jamesa mówiły mu bardzo wyraźnie, że i ten się z nim droczy.] Wiec jest jeszcze jednak opcja. [Odezwał się po chwili, nabierając kolejną porcję lodów i ponownie podążając łyżeczką w stronę ust Jamesa, by zabrać mu możliwość szybkiej riposty na to, co miał zamiar powiedzieć. Odezwał się dopiero, gdy wsadził łyżeczkę do ust chłopaka.] Ja będę spał u ciebie, a Ty sobie tutaj po lunatykujesz. [Uśmiechnął się złośliwie do fotografa, odstawiając prawie pusty pucharek, ale pozostawiając łyżeczkę w ustach chłopaka. Był gotowy na szybką ucieczkę w razie gdyby Jamesowi przyszło do głowy jakieś złośliwe zemszczenie się.]

[Nie odpowiedział mu, ani nic nie zrobił – na początku. Zmrużył tylko oczy i poczekał, aż lody rozpuszczą się w jego ustach do końca. Nie przełknął ich jednak, kiedy wyciągnął łyżeczkę. Zemsta musiała być słodka, więc nie robił też żadnych gwałtownych ruchów, by nie przestraszyć Michaela. Odłożył łyżeczkę obok siebie, nie zważając na to, czy kanapa się ubrudzi, czy nie i po chwili położył obie dłonie na plecach chłopaka, by go do siebie przyciągnąć. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w migoczące zadziornością oczy tancerza, po czym pocałował go dość mocno, przekazując tym samym do jego ust lody, które trzymał w swoich. Dopiero wtedy chwycił go mocniej, by blondyn mu się nie wyrwał, a przede wszystkim nie przerwał pocałunku. James sam zdecydował, kiedy ma on się zakończyć, tylko po to, by poinformować chłopaka o bardzo istotnej ułomności spania osobno.] Mam nadzieję, że obejdziesz się przed spaniem bez tego i grzecznie dotrwasz do rana, by dostać kolejnego całusa. [Mruknął cicho, oblizując usta po pocałunku i lodach, jakimi sobie swoje usta ubrudził.]

[Słodki, lodowy pocałunek był tak samo zaskakujący, jak i przyjemny. Michael nie wiedział czego się ma spodziewać po Jamesie, ale szczerze mówiąc nie spodziewał się czegoś tak słodkiego. Przyjął pocałunek z oddaniem i czułością. Nie przyspieszył go i nie starał się, by był bardziej namiętny niż chciał tego fotograf. Już wcześniej Michaś postanowił, że pozwoli, by to właśnie James przejął całkowitą kontrolę nad każdym przejawem czułości, czy namiętności, jaka miała zajść miedzy nimi. Jak na razie udawało mu się to, choć korciło go niezmiernie, by pokazać chłopakowi, jak gorący potrafi się stać.] A jesteś pewien, że ty zdołasz przetrwać noc, wiedząc, że ja śpię tam u ciebie, pod kołdrą, w samych bokserkach i trzęsę się z zimna, lub łkam w poduszkę przez koszmary jakie śnią mi się zawsze na nowym miejscu? Potrafiłbyś być tak okrutnym gospodarzem? Potrafiłbyś zostawić mnie samego w ciemnym pokoju pełnym nieznanych kształtów? [Przybrał minę smutnego i bojącego się własnego cienia dziecka. Nie obawiał się samotnych nocy i doskonale wiedział, że nie powoli sobie na to by nie wtulić się w Jamesa pod kołdrą. Tak samo jak wiedział, że James też nie pozwoli na to by spali osobno.]

Cóż... Dogłębnie się nad tym zastanowię mój drogi gościu. Jednakże widząc, że potrafisz być groźnym człowiekiem, nie sądzę, byś nie dał sobie rady z potworami w moim pokoju. Aligator ci pomoże. [Pokiwał głową z przekonaniem i miną najłagodniejszego, szkolnego profesora, który swoją dobrocią mógł obdzielić cały świat... gdyby tylko oczywiście chciał. James się do tego tak bardzo nie spieszył, chociaż udawana, smutna mina Michaela poruszyła jego serce.] Poza tym, dam ci pidżamę. Nie będzie ci zimno i kołdra też jest ciepła... Nie, nie. Nie ma mowy! Będziesz spać ze mną, u mnie w łóżku. [Otrzepał się, gdy tylko pomyślał, jak dobrze byłoby Michaelowi samemu, na szerokim łóżku i pod ciepłą kołdrą. James miałby spać na kanapie? Nie, to się nie godziło w żadnym wypadku, tak więc skapitulował. Różnica była taka, że jego groźna mina - mimo, że nadal żartobliwa - nadal była groźna, a wycelowany w tancerza palec zatoczył małe kółeczko nim został przytknięty do jego piersi.] Będziemy spać razem, chociażbym cię miał przywiązać do łóżka. Mam gdzieś kajdanki.

Ty i kajdanki? [Michael, aż uniósł brwi w zdziwieniu i pokręcił głową z niedowierzaniem. Zerknął na palec Jamesa na swojej piersi i przykrył jego dłoń swoją. Spojrzał z widocznym rozbawieniem na Jamesa. Podobało mu się, że chłopak zaczyna tak inaczej się do niego zwracać. Był taki nieskrępowany i taki cudownie zrelaksowany. Nie stresował się już tak, jak na początku i dzięki temu ich relacje wkraczały na coraz to swobodniejszy poziom.] Zdaje się, że mówiłeś coś o filmie? Masz ochotę na jakiś dzisiaj, czy sprzątamy i idziemy spać? [O tak, nadeszła najwyższa pora na podjęcie męskiej decyzji. Albo będą tu siedzieli przez całą noc i droczyli się, pijąc wino, po które nawiasem mówiąc Michael właśnie sięgnął i podał jeden z kieliszków Jamesowi, upijając ze swojego niewielki łyk, albo zbiorą się i pójdą spać, przytuleni i zadowolenie z obecności tego drugiego tak blisko.] Bardzo dobre. [Wskazał na lampkę trzymana w dłoni.] Pasuje do lodów i do ciebie.

[Wziął kieliszek i również upił, ale dość sporego łyka. Uwielbiał to wino, mimo tego, że było słodkie. Cierpka nuta bardzo dobrze komponowała się z innymi smakami.] Możemy coś obejrzeć. Posprzątamy, wykąpiemy się, przebierzemy w pidżamy. Potem coś wybierzesz i możemy się rozłożyć na łóżku, bo nie widzę sensu gniecenia się na kanapie. To na dłuższą metę nie jest wskazane. [Skoro Michael oczekiwał męskiej decyzji, to James mu ją zapewnił. Musiał jednak poczekać, aż tancerz łaskawie zostawi mu drogę wolną, by mógł wstać i by razem mogli posprzątać. W międzyczasie opróżnił swój kieliszek, bo trunek stał zbyt długo i nie potrzebna mu była większa ilość powietrza.] Wiesz, co? [Zagaił, zanim jeszcze wstał.] Rozmawiałem z ojcem. Myślę, że nie byłby zły na mnie, gdybym miał chłopaka. [Dokończył, wydymając usta, a kiedy Michael zwolnił jego kolana, wstał, odstawił lampkę na stolik, obok butelki i sięgnął po swój pucharek.]

[Michaś również opróżnił kieliszek. Choć nie poszło mu to tak gładko, jak Jamesowi. Główną przyczyną były ostatnie słowa chłopaka, na temat rozmowy z ojcem. O mało nie skończyło się pokazowym zakrztuszeniem się winem w wykonaniu Michasia. Na szczęście trunek spłynął gładko do gardła tancerza, pozwalając, by procenty zatańczyły w jego ciele i zawładnęły nim, wraz z szumem w głowie. Za dużo na raz i za szybko, zdecydowanie za szybko. Musiał odczekać chwile nim ruszy do pomocy w sprzątaniu. Wino tak samo szybko, jak zaszumiało mu w głowie, tak samo przestało, dając uczucie przyjemnego odprężenia.] Cieszę się. Wiesz, to bardzo dobrze mieć w ojcu oparcie. Wiem coś o tym. [Zabrał pucharek i ruszył z nim do kuchni. Nie sprzątnął lampek z nadzieją, że jeszcze będą im potrzebne przy filmie.] Ale wiesz co? Nie będzie tak, że ja wybiorę film. Nie. To ty wybierzesz ze swojej kolekcji taki, jaki chciałbyś obejrzeć ze mną. W zamian za to ja nie założę na siebie pidżamy, tylko pójdę spać w samej bieliźnie. Hm? [Zaczął zbierać ze stołu naczynia po obiedzie, zerkając na Jamesa i sprawdzając jego reakcję.]

W samej bieliźnie? [Spojrzał na blondyna wzrokiem zdumionego bazyliszka, ale zaraz po tym uśmiechnął się od ucha do ucha.] Kuszące, naprawdę. [Zamruczał, odwracając się do zlewu i zaczął myć pucharek i dostarczone przez Michasia naczynia, lekko rozedrganymi dłońmi. Wiedział, że nie będzie ich umiał utrzymać przy sobie, doskonale to wiedział, a Michael zapewne powiedział to akurat z premedytacją. James musiał się jeszcze wiele nauczyć o tym chłopaku, bowiem bywały chwile - jak ta, że zaskakiwał go bardzo. Na niego alkohol działał nieco wolniej niż na drobnego tancerza, niemniej jednak procenty zostały skuteczne popchnięte do działania dawką adrenaliny, która zagotowała się w żyłach Jamesa, aż poczuł na policzkach przyjemne ciepło.] Poza tym, nie wiem, co lubisz oglądać. Mam dużo filmów, tylko daj mi jakąś wskazówkę, bo nie chce by było tak, że ty zaśniesz, a ja spędzę noc na samotnym oglądaniu. [Zerknął na niego przelotnie, wciskając naczynia na suszarkę. Nie pozwolił Michaelowi dojść do samego zlewu, skoro już zajął przy nim najwygodniejszą pozycję i mógł ukryć coraz większe rumieńce, na myśl o wspólnym spaniu.]

[Dostarczył ostatnią porcję naczyń i zaraz po tym, jak wstawił je do zlewu, mocząc sobie celowo dłonie, wsunął wilgotne palce pod koszule chłopaka i posmyrał go po żebrach, sprawdzając czy ten zareaguje śmiechem.] Nie. [Mruknął za jego plecami dość stanowczo.] Każdy film będzie ciekawy przy tobie, a ja chcę zobaczyć, jaki wybierzesz. Chce cię poznać. Muszę wiedzieć, jaki masz gust. Chce byś wybrał film,, który jest dla ciebie z jakiegoś względu ważny. Taki, który chciałbyś obejrzeć tylko ze mną. [Ponownie przesunął palcami po żebrach chłopaka, silniej, z większa intensywnością, łaskocząc go z premedytacja. Doskonale pamiętał, jak rozkosznie chłopak zareagował na łaskotki za pierwszym razem. Podobało mu się to, więc nie widział powodu by miał tego nie zobaczyć kolejny raz. Wiedział, że zapewne za chwile będzie zmuszony do ucieczki, więc i na to był gotowy.]

Mówiłem ci, żebyś tak nie robił? [Roześmiał się, usiłując odsunąć w bok, by uniknąć sprawnych palców Michaela. Zmoczył dłoń w czystej wodzie i na ślepo strzepnął krople w miejsce, gdzie chowała się twarz blondyna.] Sio! Złośliwcu! [Mruknął, a po chwili odwrócił się i chwycił chłopaka sprawnie za nadgarstki.] Chcesz, żebym potłukł zastawę? [Przyciągnął go do siebie, chociaż, kiedy tylko uwolnił się od łaskotania, przestał się uśmiechać tak promiennie. Ułożył ręce Michaela na swoich ramionach, a swoje dłonie zsunął na jego biodra, przyciągając go do siebie.] Naprawdę wykorzystam opcję z przywiązaniem cię do łóżka. [Powiedział ciszej, unosząc jedną brew w górę. Skupił się na oczach tancerza, chociaż woda lała się nieprzerwanie i marnowała się, rozpryskując na stercie niewypłukanych talerzy. Miał ochotę zanieść swojego złośliwego gościa i naprawdę przywiązać do ramy łóżka. Tyle, że... Niekoniecznie chciał wychodzić po tym z sypialni.]

Jesteś perwersyjnie zboczony. Mówił ci to już ktoś? [Michaś wykorzystał okazję i przytulając się do Jamesa, sięgnął do lejącej się wody. Nabrał na dłonie całkiem sporą jej ilość i zanim James zdołał się zorientować i uniknąć tego, co nastąpiło, wylał mu zawartość jednej z dłoni za kołnierz koszuli, po czym sprytnie wywinął się z jego objęć. Jako, że działał z zaskoczenia to miał niewielką przewagę i mógł swobodnie czmychnąć. Uczynił to ze śmiechem i o mało nie zabił się boso na śliskich panelach. Musiał przystanąć, przytrzymać się szafki, ale zaraz ruszył biegiem w stronę wypoczynku. Tam miał kanapę i stolik i dywan. Mógł więc swobodnie skryć się za jednym ze sprzętów, uciekając przed Jamesem, oraz bezpiecznie biegnąć, nie zabijając się, lub nie skręcając sobie kostki przy okazji.]

5 komentarzy:

  1. Oni się zabawnie obwąchują i badają na ile mogą sobie pozwolić. Michaś jest małym prowokatorem, a James sprawia nadal wrażenie bardzo niepewnego. Ma zadatki na prawdziwego macho. Chce być dla tancerza takim super męskim facetem. To wahanie w momentach, kiedy na jaw może wyjść jego bark doświadczenia i niewiedza. Nie czują się jeszcze swobodnie w swoim towarzystwie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak dawno nie komentowałam że aż mi wstyd:( Ale z wielką przyjemnością czytam każdy rozdział i muszę przyznać że opowiadanie jest coraz lepsze. Ta notka wyszła ci dość zabawnie:) I mam nadzieje że szybko będzie następna:) Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też chcę taki pucharek z lodami. Teraz to w czasie jedzenia lodów będę o nich myśleć. Fajnie, że się do siebie zbliżają, a James coraz bardziej się otwiera. Dla niego właśnie w poznaniu tego innego świata najlepszy jest Michaś. Chłopak pozwala mu kierować tym wszystkim, nie wystrasza go, jakby to zrobił ktoś inny.

    OdpowiedzUsuń
  4. No, no, James zaczyna się uczyć! Najwyższa pora! I choć chciałabym powiedzieć, że mógłby się szybciej uczyć, to jednak wolę, by zostało jak jest. Dzięki temu ich relacja jest taka... oryginalna? Wszystko toczy się swoim rytmem. Tak być powinno, choć sądzę, że nie powinni się starać hamować swoich emocji i pożądania.
    Chcicy mi brakuje... serio. Jakoś tak... wygasła. Ale spokojnie, ja poczekam. Przyjdzie wcześniej czy później.
    Oni mają pociąg do lodów, więc coś mi się wydaje, że grzecznie oglądać filmu to oni nie będą. Nie, żebym na to liczyła nie? No dobra, może trochę.
    Czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń
  5. O, chyba pochopnie oceniłam sytuacje XD James się ożywił. Haha ,,perwersyjnie zboczony'' jakbym widziała swój opis XDDD

    OdpowiedzUsuń