środa, 26 września 2012

Rozdział XX [James]


Cały rozdział znajdziecie pod 'czytaj więcej', ponieważ nie chciałam Wam psuć niespodzianki :D
Enjoy ^^

Ech... [Nie podobało mu się to. Nie chciał niszczyć nocy, która była dla nich tak ważna i tak piękna. Wiedział jednak, że skoro już zaczął i skoro James jest tak stanowczy w chęci usłyszenia tej opowieści... Wtulił się w chłopaka tak, by mieć możliwość ukrycia bólu, który zapewne odmaluje się na jego twarzy i zaczął mówić. Cicho, spokojnie, w miarę jednostajnie i rzeczowo.] Nie jestem prawiczkiem, James. Tego zapewne domyśliłeś się już dawno, ale dzisiaj dowiedziałem się, jak to jest, kiedy dajesz komuś przyjemność i możesz spokojnie okazać, jak wielką przyjemność ktoś ci sprawia. Pierwszy raz nie musiałem walczyć ze sobą, by nie dopuścić do spełnienia. Pierwszy raz, kiedy pozwoliłem sobie na upust emocji nie spotkałem się z krzykiem i wyzwiskami. Pierwszy raz, poczułem, jak pięknie może być, gdy jesteś z kimś, kto się o ciebie troszczy w łóżku. [Michael zamilkł. Po jego policzkach lały się strumienie łez, kiedy zdobył się na wyznania. Nie zwracał jednak na nie uwagi. Wsłuchał się w słowa, które wypowiadał i starał się, by nie przerwać zbyt szybko, bo bał się, że nie zdoła odezwać się ponownie. Przycisnął policzek do ciała Jamesa jeszcze bardziej, obejmując chłopaka ramionami i trzymając w objęciach tak silnych, jakby się bał, że ten ucieknie.] Wpakowałem się w toksyczny związek, James. Wpadłem w niego po uszy, uzależniłem się od pewnego faceta i tylko stanowczość i upór Doriana pozwoliły mi się z niego wydostać. Tyle tylko, że Dorian i tak nie wie o wszystkim. Nie chciałem, by zrobił coś głupiego. 

[Słuchał go uważnie. Wiadomość, że Michael nie jest prawiczkiem nie zrobiła na nim wrażenia. Owszem domyślał się tego i nie oczekiwał, że będzie inaczej. Na te słowa uśmiechnął się delikatnie, ale przy kolejnych jego mina stężała, a oczy przymrużyły się delikatnie.] O czym nie wie? [Chciał to usłyszeć do końca. Był spokojny i ze spokojem przyjął to wszystko, bo nie różniło się to od życiowych problemów każdego innego człowieka. Każdy miał jakieś wpadki i każdy robił w swoim życiu coś głupiego. Nie złościł się więc za to na Michaela. Rozumiał go. Wiele potrafił zrozumieć. Nim jednak miał coś powiedzieć, musiał wiedzieć wszystko. Poukładać sobie to w głowie, a potem utwierdzić chłopaka w przekonaniu, że naprawdę nic się nie dzieje i to niczego nie zmieni. Przetarł jego załzawione policzki dłonią i oplótł go jeszcze szczelniej ramionami, a nawet i udem, jakby się bał, że tancerz wystraszy się swoich słów i wpadnie w stan przed destrukcyjny. Owinął ich obu tak szczelnie pościelą, że nie było miejsca na żadne odsuwanie się, ani nawet na głębsze ruchy ich ciał.]

Nie wie, jak się czułem, kiedy nie potrafiłem powstrzymać się przed wytryskiem i słyszałem, jaki jestem beznadziejny. Nie powiedziałem mu tego, bo wiedziałem, że zna faceta, nad którym rozpływałem się w zachwytach, kiedy go poznałem. Wiedziałem, że nie powtrzymam Doriana przed spotkaniem z tamtym. Poza tym, każdy... [Zanim dopowiedział zdanie do końca, zaniemówił na kilka sekund przed wypowiedzeniem tych kilku znaczących słów, a kiedy się odezwał, jego glos był o wiele słabszy i cichszy.] Siniak, potrafiłem wytłumaczyć. Nie potrafiłem tylko wyjaśnić rozciętej wargi i wtedy wyszła na jaw część prawdy. Ale James. [Michaś poruszył się nieco gwałtowniej, podnosząc spłoszone spojrzenie na chłopaka.] On wyjechał. Uciekł. Nie ma go i nie wróci i... [Przygryzł na chwile wargę, zaciskając jednocześnie dłonie na skórze chłopaka i zmuszając się do uśmiechu.] Nigdy mnie nie zgwałcił. Nie chciał uprawiać ze mną seksu póki nie nauczyłem się panować nad podnieceniem. A, że się nie nauczyłem... [Wzruszył ramionami zupełnie jakby właśnie opowiadał błahe historyjki z życia kogoś innego. Nie dokończył zdania. Uznał, że tego jednego nie musi bo i tak wszystko jest jasne. Ponownie wtulił twarz w chłopaka.] Powinienem ci o tym wcześniej powiedzieć, prawda?

Obiecaj mi coś. Jedną małą rzecz, malutką… Nigdy, nieważne co będziemy robić, jak będziemy robić, czy nawet pójdziemy ze sobą do łóżka, czy będziemy parą, czy… Po prostu obiecaj mi, że nigdy, ale to prze nigdy nie będziesz się przy mnie hamować. Ja w zamian obiecuję ci, że powiem ci wprost, jeżeli będzie coś nie tak, ale… Nie zapowiada się na to, wiesz? [Na początku mówił twardo i z przekonaniem, ale ostatnie, pytające zdanie wyszeptał, jakby to była jakaś ważna tajemnica.] Poza tym… [Zapowietrzył się przez chwilę, usiłując sobie wyobrazić człowieka, który każe się drugiemu wzbraniać przed czymkolwiek.] Co ty w nim widziałeś? To musiał być jakiś sadysta… [Nie, nie mógł tego pojąć, aż prychnął i roześmiał się litościwie. Nie nad Michaelem, ale nad tym, że człowiek czasami pokonuje wyżyny głupoty i egoizmu.] Kończąc ten wywód… Bo naprawdę nie wiem, czy się śmiać, czy płakać… Powiem ci, że nie. Nie musiałeś mi tego mówić wcześniej. Dobrze wiesz, jak jest między nami, chociaż teraz myślę, że chciałbym ci dać to czego ty pragniesz. Pomyślałem o tym już dawno. Wiem, że nie będziesz oczekiwać, że nagle złamię wszystkie opory, bo nie złamię. A skoro odważyłeś się wyznać mi coś, co do tej pory tkwiło zadrą w twojej duszy, bo zapewne bałeś się nie tylko przede mną, to powiem ci, że ja się nie boję związku. Nie boję się miłości, nie boję się bliskości. Boję się tylko tego, że nie będę umiał być dla ciebie odpowiedni… [Odetchnął głęboko, gdy wyrzucił z siebie chyba najdłuższy potok słów w swoim życiu. Powiedział jednak coś, co skutecznie dręczyło go w tym całym bałaganie. W niczym innym nie widział przeszkód, problemów. Zakocha się to się zakocha, Michael go pociąga z wzajemnością – lepiej trafić nie mógł, ale myśl, że jego niedoświadczenie może być przyczyną zawodu u tego chłopaka, było okropną drzazgą, którą wreszcie z siebie wyrzucił.]

Nie chce o nim rozmawiać więcej niż to konieczne. [Wyznał błagalnie. Nie chciał drążyć tematu faceta, który tak bardzo go krzywdził, a o czym przekonał się dopiero, gdy wrócił do życia. Po prostu nie chciał. Tym razem to James zasypał go słowami, w których kryla się szczerość, a które Michaś docenił, gdy tylko je usłyszał. Wysunął dłonie spod pleców chłopaka i objął go rękoma za szyje, nie chowając już twarzy, lecz patrząc na niego z uśmiechem i ogromną ulgą, malująca się na twarzy. Jego chłopięce oczy lśniły radośnie. Ostatnie łzy zasychały na ponownie czerwieniących się policzkach, serce kołatało się szaleńczo.] Ty miałbyś być nieodpowiedni? Ty? Facet, który jest tak delikatny i czuły? Facet, który potrafi odczytać mowę mojego ciała bezbłędnie? Facet, który uwiódł mnie swoją osobą mimo, iż sądziłem, że jest homofobem? [Pokręcił głową ze śmiechem i zasypał twarz fotografa drobnymi pocałunkami, między którymi wypowiadał kolejne słowa pełne uznania i szczerości.] Nigdy nie spotkałem kogoś, kto byłby lepszym facetem od ciebie. Nigdy. Jeśli kiedykolwiek postanowisz, że nie chcesz mnie w swoim życiu, pogodzę się z tym. Ale jeśli tylko pozwolisz mi na to, bym poprowadził cię przez pierwszy związek z mężczyzną, zrobię to z ogromną radością.

Wiesz, nie możesz tak mówić… Czuję, że to bardzo mi podnosi samoocenę, a nie chciałbym cię zawieść. W ogóle… Nie wiem… Masz coś w sobie, ale jeszcze nie wiem, co to takiego. Wiem jednak, że długo się mnie nie pozbędziesz, jeżeli nie w ogóle. [Odparł, uśmiechając się z każdą chwilą szerzej i szerzej, aż w końcu prawie wyszczerzył się do Michaela. Jeszcze do końca nie docierało do niego tak naprawdę na co się pisał, bo to toczyło się tak szybko i tak sprawnie, że przy tym chłopaku zapominał chwilami zatrzymać się i pomyśleć. Okazywał mu to, co czuł i co chciał mu okazać. Z każdą minutą chciał więcej. Nie tyle bliskości, co utwierdzenia tancerza w tym, że owszem, jest dla niego kimś odpowiednim i że będzie im razem dobrze. Nigdy by nie przypuszczał, że poczuje coś do chłopaka, naprawdę nigdy i to było poniekąd dziwne, ale też fascynujące. Chyba nawet bardziej fascynujące niż dziwne i straszne, bo nie bał się w ogóle. Liczyło się to, że osoba, która tak na niego podziałała nie była kimś obcym, ani nie była niespełnionym marzeniem, do którego mogło mu przyjść wzdychać. Uczucie było realne, a osoba do której je żywił, wraz z całym pożądaniem, była prawdziwa, chętna i gotowa odwzajemnić to wszystko z równie wielkim zaangażowaniem.] Nie lubię słowa homofob… [Zamruczał po chwili. Uznał rozmowę za zakończoną, bo chyba powiedzieli sobie wszystko, jak na razie i wiedzieli na czym stoją. James wolał się więc skupić na czymś dużo przyjemniejszym. Zaciągnął się zapachem Michaela i z całą pewnością, czułością i oddaniem, podarował mu długi pocałunek na dobranoc. Całował go pożądliwie, ale powoli, bo nadal nie widział sensu, by gdzieś się spieszyć. Z drugiej strony nie chciał też, by znów ich poniosło, mimo tego, że bardzo chętnie da się skusić na kolejne chwile uniesienia. Jego duszę rozrywało palące uczucie, by pokazać chłopakowi, że jest dla niego kimś więcej i że będzie go traktować z należytym szacunkiem, cały czas. Ten gnój, który ośmielił się go skrzywdzić winien był teraz żałować swoich czynów, bowiem James nie wyobrażał sobie, by nie dostać tego wspaniałego odwzajemnienia i najdrobniejszego uczucia, jakie buzowało w Michasiu.]

Gdybym nie mówił szczerze, to wtedy twoje oburzenie byłoby zasadne, ale tak... [Wzruszył ze śmiechem ramionami, nadal nie wierząc w to, że zdobył się na odwagę i powiedział o swojej przeszłości. Wstyd powodowany tym toksycznym związkiem, o którym mówił znikał powoli, pod wpływem zrozumienia ze strony Jamesa. A jego obecne poruszenie spowodowane falą komplementów, jaką uraczył go Michaś sprawiło, że chłopak zapomniał o wszelkich lękach i uwierzył w szczęście, jakie go spotkało. Przytulił się do fotografa całym sobą i kiedy otrzymał czuły pocałunek na dobranoc, odwzajemnił się równie gorąco i równie chętnie. Mógłby tak trwać i trwać, spijając z ust chłopaka wyznania, na których wypowiedzenie obaj mieli jeszcze bardzo dużo czasu. Nie miał zamiaru przerywać tej niezaprzeczalnej przyjemności. Nawet mu to przez myśl nie przeszło. Odczekał więc, aż to James zdecyduje się na zakończenie miłosnego tańca ich ust i dopiero wtedy zapadł się wygodniej w jego objęciach i pozwolił, by jego ciałem zawładnął spokojny sen. Usunął z przeświadczeniem, że kiedy otworzy oczy zobaczy Jamesa obok i będzie mógł przywitać poranek ze świadomością szczęścia.]

~ * ~

[James dawno z nikim nie spał w jednym łóżku. Ostatnio, kiedy przyszło mu nocować kogoś, zasnął na nienadającej się do spania kanapie. Teraz jednak miał połowę wygodnego łóżka, więc jak otworzył oczy, gdy blady świt pojawił się na niebie, zdziwił się, że całą noc tkwił w jednej i tej samej pozycji. Czuł się wypoczęty, ale jednocześnie rozleniwiony. Nie wstał więc, ani nawet nie poruszył się zbytnio. Obrazy poprzedniego wieczoru bardzo łagodnie przesunęły mu się przed oczami, wywołując na jego ustach delikatny uśmiech i głębokie westchnienie. Wpatrzył się w śpiącego jeszcze Michaela, a dłonią, którą obejmował chłopaka, zaczął go delikatnie głaskać po policzku, po ramieniu i od czasu do czasu po blond kosmykach.]

[Przeciągnął się z cichym pomrukiem i na nowo wtulił się w rozgrzane ciało fotografa, mamrocząc coś pod nosem. Przylgnął do niego szczelnie, oddychając miarowo. Po krótkiej chwili otworzył jednak oczy i spojrzał w górę, na twarz Jamesa z uśmiechem pełnym rozkosznego zadowolenia ze spokojnie przespanej nocy.] Dzień dobry. [Mruknął, wyciągając szyje i całując kącik ust chłopaka, po czym ponownie powrócił do wtulania policzka w nagi tors.] Wyspałeś się? Nie kręciłem się za bardzo? [Oj znał siebie i swoje nocne maratony po łóżku. Wiedział, że potrafi czasami nieźle wierzgać, bo zdarzało mu się szukać rano kołdry na podłodze.]

Dzień dobry. [Odparł, uśmiechając się odrobinę szerzej.] Nie kręciłeś się w ogóle, a przynajmniej nie poczułem. [Nadal mieli na sobie kołdrę, a brak uszkodzeń ciała Jamesa świadczył, że Michael nie robił żadnych maratonów. Przesunął dłonią po plecach chłopaka i cmoknął jego rozgrzane czoło, zatrzymując na nim na chwilę usta. Dopiero po powitaniu, odwrócił się nieco, a potem przekręcił na plecy, by się wyciągnąć porządnie. Nie chciało mu się wstawać. Najchętniej przeleżałby cały dzień z tancerzem w łóżku, nic nie robią, nawet nie jedząc. Kiedy już skończył serię porannej, łóżkowej gimnastyki, spojrzał na Michasia z błyskiem w oku.] Czasami żałuje, że nie mam służby, która by mi rano robiła kawę… [Zamruczał, przymykając na sekundę oczy i przekręcił się zgrabnie znów na bok, a nawet nieco na brzuch, zawisając nad chłopakiem. Musiał sobie jeszcze chwilę na niego popatrzeć nim naprawdę zdecyduje się wyjść z tej rozkosznie ciepłej pościeli i z ciepłych objęć blondyna.]

Nie ma tak dobrze. [Mruknął z rozbawieniem, przyciągając fotografa do siebie i przytulając go na chwile bardzo mocno.] Wstajemy. Trzeba się ogarnąć, wypić kawę, zjeść jakieś śniadanie i pomyśleć, co będziemy dziś robić. [Nie miał w zwyczaju wylegiwać się w łóżku do późna. Fakt, że James był przy nim osłabiał nieco jego zapędy do wychodzenia z pościeli, ale przecież mieli dla siebie cały dzień. Nie musieli spędzić go w całości w łóżku. Z uśmiechem na ustach wysunął się z objęć chłopaka i zszedł z łóżka, zabierając ze sobą kołdrę.] Nie wiem jak ty, ale ja idę do łazienki. Żeby nie było ci lepiej niż mi, kołdra idzie ze mną! [Oświadczył stanowczo, robiąc sobie z odkrycia pelerynę i ruszając w stronę łazienki. To był cudowny poranek. Nigdy wcześniej nie przeżył tak miłego przebudzenie ale natura robiła swoje i wzywała go do łazienki.]

[Zabrakło mu argumentów, ale zdążył pomyśleć, że Michaś dziwnym sposobem zawsze wychodzi z łóżka pierwszy i ucieka, jak zakochana panienka.] Idziesz się kąpać z kołdrą? [Spytał, ale raczej sam siebie, bo tancerz zdążył mu zniknąć z widoku. Pokręcił głową z uśmiechem i zczołgał się z łóżka. Postawił laptop na biurku i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Mógł w między czasie pościelić łóżko i nastawić wodę – to była świetna rozgrzewka. Wyciągnął się jeszcze, nim zabrał się do tego, co właśnie sobie zaplanował, a kiedy tylko łóżko wyglądało, jakby jeszcze nigdy nikt w nim nie spał, ruszył do kuchni. Kawa wydawała mu się teraz bardzo dobrym pomysłem, a jak tylko poczuł jej zapach po otwarciu puszki, poczuł też napływającą do ust ślinę. Nim Michael wygrzebał się z łazienki James przygotował kubki, do których nasypał kawy, postawił wodę i wyciągnął na blat produkty do śniadania.]

[Nie poszedł do łazienki z kołdrą. Gdy tylko opuścił pokój Jamesa, potuptał do wypoczynku w salonie i tam zostawił okrycie, zanim udał się do łazienki. Był prawie czysty. Prawie, bo przecież miał na ciele pozostałości po wieczornym seansie filmowym w ramionach Jamesa. Nie, żeby mu to w jakiś sposób przeszkadzało. Nawet miło było przesunąć palcami po ciele i poczuć pod nimi pamiątkę po uniesieniach fotografa i własnych. Zamknąwszy za sobą drzwi do łazienki, zerknął do lustra i uśmiechnął się do swego odbicia. Był szczęśliwy. Obudził się i poczuł, jak radość rozpiera go od wewnątrz. Miał nieznikający z ust uśmiech i błyszczące oczy. Patrząc teraz na siebie w zwierciadle, nie poznawał się. Dawno już nie widział swojej twarzy tak rozpromienionej szczęściem i dawno też nie czuł się tak dobrze. Nie bywał załamanym i zamkniętym w sobie ponurakiem. Często tryskał entuzjazmem i radością, ale uczucie, jakie dzisiaj się w nim obudziło, było zupełnie inne. Intensywniejsze i sprawiające, że czul się tak, jakby miał skrzydła na których może wzlecieć do chmur. Ogarnął się dość szybko i sprawnie, by nie pić zimnej kawy i nie sprawiać wrażenia, że nie chce wyjść z łazienki. Kiedy wyszedł z niej, James właśnie kończył wykładanie różności na blat kuchenny.] Jestem! [Zaćwierkał tuż za chłopakiem, wymijając go i wpychając się w jego objęcia ze śmiechem.] Czyściutki i pachnący. [Mruknął, wspinając się na palce i cmokając fotografa w policzek, by po tym zapaść się na dobre w jego ramionach.]

Zaczynam się zastanawiać, czy nie zjeść ciebie na śniadanie, wiesz? [Zamruczał, oddychając głęboko i przesunął dłońmi po plecach Michaela delikatnie, kiedy go przytulał równie ochoczo, co on jego. Może nie było po nim, aż tak widać entuzjazmu i rozpierającej go radości, ale jak tylko tancerz wcisnął mu się w ramionach, stwierdził, że mógłby zatańczyć ze szczęścia. Powiedział jeszcze coś pod nosem o gotującej się wodzie i nim poruszył się, by zalać kawę, ujął brodę czyściocha w palce i uniósł w górę, by pocałować jego roześmiane usta miękko i przelotnie.] Ja też się muszę ogarnąć, wiesz? [Wcale mu się do tego nie spieszyło, ale odsunął się od Michaela, by zalać kawę.] No chyba, że najpierw mam cię nakarmić? [Spytał, a w mieszkaniu rozniósł się zapach świeżej kawy. Zerknął na chłopaka przelotnie, gdy odstawiał kubki na blat do zaniesienia do salonu. Tam było najwygodniej i mogli siedzieć bliżej siebie. O tym głównie myślał James - by być blisko tancerza, a najlepiej, by nie wypuszczać go z objęć.]

Jeśli mnie zjesz będziesz miał przyjemność na jeden posiłek, a potem nic. [Rozłożył ręce na boki z miną szelmowskiego niewiniątka i oddał pocałunek, który otrzymał. Gdy został osamotniony i zdradzony dla kawy, jego mina zmieniła się w podkówkę, która jednak szybko zniknęła. Michael popatrzył na produkty spożywcze poukładane na blacie, podniósł pomidora, a następnie plasterek sera, przez którego dziury zerknął na Jamesa.] Zmykaj do łazienki brudasie, a ja zrobię kanapki. [Niewiele brakowało, by zabrzmiało to, jak rozkaz. Jednak nie w ustach roześmianego Michasia, który nie potrafił zapanować nad radością.] Tylko nie siedź tam nie wiadomo ile, bo nic nie zostanie dla ciebie i będziesz musiał sam sobie zrobić. [Zamachał plasterkiem serka, który trzymał nadal w palcach i... Z łobuzerskim błyskiem w oczach wpakował go sobie do buzi.]

[Pokiwał głową ze zrozumieniem i zasalutował, nim poszedł do łazienki. Nie chciał nic mówić na razie. Nie chciał, bo wiedział, że jak zacznie się droczyć z tym małym łobuzem, to skończy się to tak, jak dnia wczorajszego z filmami. Zapomnieliby o kawie i o śniadaniu. Zapomnieliby o wszystkim na rzecz siebie, a przecież było trochę do zrobienia i poukładania, nim będą mogli zająć się wyłącznie sobą i tymi najprzyjemniejszymi zachciankami. James zniknął w łazience. Umył się dokładnie, przeklinając na to, że nie posiada prysznica, pod którym znacznie łatwiej byłoby mu się doprowadzić do używalności. Nie zatrzymał się przy lustrze na tyle długo, by oceniać swoją twarz skąpaną w szczęściu, ale gdy spojrzał na swoje odbicie i nie schodzący z ust uśmiech, pokiwał głową z niedowierzaniem dla samego siebie. Wyszedł z łazienki po zaledwie dziesięciu minutach, odziany w sam ręcznik. Spodnie od pidżamy zostawił w koszu na pranie. Jak gdyby nigdy nic przeszedł powoli do sypialni, sprawdzając po drodze, co robi Michael. Miał nadzieję, że chłopak nie zrobi sobie krzywdy, kiedy spojrzy na niego i jego półnagie ciało, a jednocześnie James chciał, by Michael patrzył, bo wiedział jak przyjemnie będzie znów zobaczyć jego rozanieloną pożądaniem twarz.]

[Michaś dzielnie szykował kanapki. Na szczęście zanim James się pojawił taki kuszący i świeżutki, wszystko, co miało być pokrojone spoczywało już gotowe na desce i czekało na poukładanie na chlebie. Talerz był prawie pełen kolorowych kanapek. Kawa stała nadal na ladzie i czekała na zaniesienie na ławę, ale Michael był tak zajęty układaniem różności na kromkach, że nawet nie pomyślał o napoju bogów. James go kusił? No cóż, szło mu to całkiem sprawnie gdyż, ledwie pojawił się w drodze do salonu, dłoń Michasia z plasterkiem szynki w palcach, zatrzymała się w połowie drogi do kanapki i została tak, aż do chwili, gdy James zniknął w sypialni, a Michael przełknął z trudem ślinę odganiając od siebie chęć podbiegnięcia do fotografa i rzucenia mu się na szyje. Po straceniu z widoku kuszącego ciała, chłopak dokończył szykowanie śniadania i zaniósł wszystko na ławę. Jedyne czego nie zrobił, to nie pochował pozostałości po szykowaniu i nie starł blatu, ale stwierdził, że najwyżej zrobi to później, po śniadaniu.] Ruszaj się narcyzie! [Krzyknął do fotografa, zajmując miejsce na kanapie, siadając po turecku. Lubił tak siedzieć, a dzisiaj miał chęć na tylko to, co lubi i tylko to, co dawało mu przyjemność i zadowolenie.]

[Powrócił w swej narcystycznej chwale, w którą ubrał go Michael. Nie czuł się narcyzem, ale podejście chłopaka sprawiało, że miał ochotę tak właśnie się zachowywać i zrobić tancerzowi na złość. Nie miał na sobie więcej niż przed kilkoma chwilami, kiedy jego ciało było zakryte tylko ręcznikiem, ponieważ nie zaprzątnął sobie głowy, by się ubrać w coś więcej niż tylko bokserki. Podszedł do stolika, a wzrok miał wbity w talerz z kanapkami.] Muszę przyznać, że naprawdę sprawnie ci to poszło. [Mruknął z uznaniem i przysiadł się do chłopaka, układając dłonie na swoich kolanach przez chwilę. Nie zabrał się za jedzenie kanapek, ponieważ nie czuł jeszcze głodu. Najpierw musiał zaspokoić pragnienie, więc złapał za kubek z kawą i spojrzał wymownie na Michaela.] Smacznego. [Uśmiechnął się ciepło i oparł wygodnie, upijając kilka łyków jeszcze gorącego, czarnego płynu.]

No wiesz... Mam całkiem sprawne paluszki. Wydawało mi się, że wczoraj ci to udowodniłem. [Michaś ze szczerym śmiechem zamachał Jamesowi przed nosem rozpostartymi palcami obu rąk i wystawił do niego język. Zaraz jednak chwycił za jedna z kanapek, które przygotował. Wiedział, że jeśli za chwile czegoś nie zje, to albo go zemdli, albo jego złośliwy brzuch da o sobie znać, bardzo głośnym burczeniem. Patrzył z nad śniadania na chłopaka z wyraźnym zadowoleniem, że go widzi.] Masz jakieś plany na dzisiaj? [Zapytał przełykając kolejny kęs śniadania i łapiąc w ostatniej chwili plasterek rzodkiewki, który chciał się niepostrzeżenie ześlizgnąć wprost na kanapę Jamesa.]

Czy ja wiem… Bardzo chętnie mógłbyś mi udowodnić jeszcze raz. [Odparł lekko, oblizując usta ze smaku kawy. Powiódł wzrokiem po rozpostartych palcach Michaela i uśmiechnął się z nad kubka z kawą do niego. To co powiedział nie było złośliwe, ani nie miało na celu zrzucenia Michaela z piedestału, na jakim chłopak się postawił. James zapatrzył się na niego, nim dotarło do niego drugie pytanie. Nie potrafił się oprzeć swoim pędzącym wyobrażeniom, aż złapał się na tym, że dając upust w swoim strachu, te myśli zaczynają być coraz przyjemniejszymi wizjami. Otrząsnął się z zamyślenia, łapiąc głęboko powietrze w płuca.] Nie wiem, co będziemy robić. Na co byś miał ochotę? Możemy posiedzieć w domu, obejrzeć te filmy… Możemy gdzieś wyjść na spacer, albo do kina, nie wiem.

Filmy? Powiadasz, że chcesz oglądać filmy? [Michael nie potrafił powstrzymać się od dwuznacznego tonu, jakim wypowiadał każde słowo. Chyba od teraz każdy film, a raczej każda propozycja obejrzenia filmu, będzie mu się kojarzyła tylko z jednym. I na pewno nie będzie to seans filmowy. Na twarzy chłopaka pojawił się szeroki uśmiech, kiedy tylko kanapka zniknęła, a w dłoniach znalazł się ciepły kubek z kawa.] Jesteś zbyt nieodpowiedzialny bym się zgodził na oglądanie z tobą filmów w odosobnieniu. Nie, mój drogi panie... [Michaś zrobił małą przerwę na upicie kilku łyków gorącej kawy i zachwycenie się jej aromatem i smakiem.] Od dzisiaj oglądam z tobą filmy tylko w miejscach publicznych. [Kawowe usta kolejny raz posłały Jamesowi promienny uśmiech i ponownie zanurzyły się w kawie. Tego było trzeba Michasiowi. Poranna kawa w cudownym towarzystwie. Nie było trosk. Nie było zgrzytów. Nie było nieprzyjemności. Tylko pyszne śniadanie i miłe towarzystwo. Michaś złapał się na tym, że przez chwile zapragnął, by tak było już zawsze. Aż się zakrztusił i odstawił kubek, zanosząc się przez kilka sekund kaszlem.]

[Odruchowo poklepał chłopaka solidnie po plecach, by mógł dobrze wszystko odkrztusić. Odstawił opróżniony do połowy kubek na stolik i wziął jedną z kolorowych kanapek. Przyglądał się przez chwilę Michaelowi, ale nic nie wskazywało na to, by dwuznaczność w jakikolwiek sposób podziałała na Jamesa.] Nie mój drogi, uroczy, niewinny chłopcze. Filmy będziemy oglądać tylko we dwójkę, bo w miejscach publicznych byłoby to dość nieprzyzwoite. [Odparł poważnie i mogłoby się wydawać, że nie miał nic zdrożnego na myśli, jednakże uśmiechnął się zadziornie. On już swoje pomyślał, a tancerz doskonale mógł wyczuć co tak naprawdę kryło się pod słowami Jamesa. Kanapka w końcu odnalazła drogę do ust fotografa, ale chłopak nie rozczulał się nad nią, tylko pochłonął ją niemalże na jeden raz.] Dobre... Musisz częściej mi robić śniadania, wiesz? [Stwierdził zadowolony i dopił resztkę kawy.]

No tak, ładnie.... [Mruknął z udawanym żalem i starał się nawet, by było w tych słowach słychać jego, również udawany płacz, kiedy tylko zapanował nad kaszlem.] To teraz awansowałem do roli tej służby, o której rano marzyłeś? [Michaś skrył twarz w dłoniach. Musiał. Nie dlatego, że płakał, czy coś w tym stylu, ale dlatego, że skoro miał sprawiać wrażenie urażonego degradacja do roli służby, musiał skryć przed fotografem rozbawienie, nad którym nie potrafił zapanować, a które malowało się doskonale na jego buzi. Było mu niebotycznie przyjemnie siedzieć tak na kanapie i droczyć się z facetem, którego zaczynał uwielbiać. Tym bardziej, że James potrafił doskonale wyłapać jego czule uszczypliwości i odwdzięczyć się dokładnie takimi samymi, sprawiając, że Michaś czuł się przy nim, jakby znali się wieczność i rozumieli bez słów.]

Cóż... Myślałem raczej o tym, by co rano się budzić przy tobie, ale skoro stwierdzasz, że byłbyś lepszą służącą, niż chłopakiem... [Wymruczał słowa bardzo powoli. Uniósł dłoń, a że Michael nie widział tego, co James robił, z nieskrywaną przyjemnością przejechał opuszkami palców po plecach tancerza, a potem po udzie i przeniósł je na ramię, by zakończyć wędrówkę na karku chłopaka. Podrapał go przez chwilę i czekał, aż Michael spojrzy na niego zdziwionym wzrokiem, bo przecież James nie wyglądał, jakby żartował, czy raczej odpowiadał żartem na żart. Dopiero zielone oczy fotografa mogły mu powiedzieć, że usilnie stara się nie roześmiać. Wargi były już bliskie, by unieść się w uśmiechu, który James bardzo dzielnie opanowywał - przynajmniej dopóki blondyn na niego nie spojrzał.]

[Ze zmarszczonym czołem spojrzał na Jamesa, zabierając dłonie z twarzy. Fakt, przez chwile zdawało mu się, że chłopak mówi poważnie, ale kiedy tylko na niego popatrzył i zobaczył tańczące w zieleni spojrzenia iskierki, poderwał się z kanapy i z głośnym, radosnym 'Tyyyy', rzucił mu się w objęcia, przewracając go na kanapę i przygniatając swym ciałem. Po krótkiej chwili siedział już na jego biodrach i patrzył na niego groźnie.] Uważaj, narażasz się władcy sprawnych paluszków, które nie zawsze muszą sprawiać tylko przyjemność. [Z nieco wrednym uśmiechem przejechał delikatnie opuszkami po ramionach chłopaka, zjeżdżając na koniec, na ułamek sekundy, na jego boki. Wiedział doskonale, że sobie właśnie grabi. Wszak doskonale wiedział, że chłopak reaguje gwałtownie na łaskotanie.]

Proszę nie... Zrób ze mną co chcesz, tylko mnie nie łaskocz... [Jęknął, zaczynając się śmiać już pod wpływem tego delikatnego dotyku na swoich żebrach. Chwycił Michasia za nadgarstki delikatnie, by je odciągnąć i nie pozwolić chłopakowi na dalsze harce. Przyciągnął go za nie do siebie, a kiedy tylko tancerz znalazł się w zasięgu rąk Jamesa ciałem, fotograf objął go w pasie i przytrzymał przy sobie bardzo blisko.] Wolę jak sprawiają mi tylko przyjemność... [Powiedział prowokująco, byleby tylko odgonić chłopaka od niecnych zamiarów. Podrapał go po plecach z czułością i nabrał głęboko powietrza w płuca, jakby chciał jeszcze dodać, ale tylko przygryzł wargę. Uśmiechnął się niewinnie po dość długiej chwili milczenia, w której to sztyletował zawzięcie błękitne spojrzenie Michaela. Jego samego, przy takiej bliskości, brak ruchu rąk - czyichkolwiek - zaczynał drażnić.]

Może wieczorem... Zastanowię się. Zobaczymy, czy zasłużysz. [Michaś roześmiał się szczerze i bardzo radośnie, wsuwając dłonie pod plecy chłopaka i wtulając się w niego z zadowoleniem.] Wiesz, że jak tak dalej pójdzie, to nie skończymy tego śniadania do jutra? Coś nic nam nie wychodzi z tego, co zaplanujemy. Wczoraj film, dzisiaj śniadanie... [Uniósł głowę, opierając się broda na klatce piersiowej fotografa i patrząc na niego z tajemniczym uśmiechem.] Wiem, co chce dzisiaj zrobić. Zjemy śniadanie, wypijemy kawę i... [Jego oczy zalśniły tak porażająco, że nie można było tego nie zauważyć.] Chce zrobić ci milion zdjęć. Chce żebyś mnie nauczył obsługi twojego aparatu i pozwolił mi na zorganizowanie dla ciebie sesji zdjęciowej. Proszę... [Jego usta ułożyły się w słodki dziobek. James byłby bez serca gdyby nie uległ tak anielskiej minie.]

Zastanowię się. [Oczywiście, że nie mógł się oprzeć tej jakże uroczej minie Michaela.] Ja już zjadłem śniadanie i wypiłem kawę, nie wiem, jak ty. [Dodał, sunąc dłońmi po placach chłopaka. Nie mógł się nasycić jego obecnością, chociaż chował to głęboko w sobie. Skoro miał więc ulotną chwilę na to, by chociaż trochę mieć tancerza przy sobie, nim zajmą się czymś innym, skorzystał z niej. Po długiej chwili, kiedy zaczęło mu brakować czegoś w tym wszystkim, podźwignął się z łatwością, nie puszczając chłopaka z objęć. Osunął dłonie na jego pośladki i jeszcze mocniej przycisnął go do siebie.] Mogę chociaż dostać całusa nim zajmiesz się uwiecznieniem mnie na fotografiach? Hm? [Spytał grzecznie, chociaż miał ochotę wpić się w jego usta bardzo zachłannie. Udawał niewinnego człowieka, bo sam przed sobą bał się przyznać, że coraz bardziej szalał na punkcie blondyna.]

A od kiedy musisz się o to pytać, hm? [Michaś pozwolił się podnieść i usadowił się wygodniej na udach chłopaka, gdy ten tak władczo i stanowczo przyciągnął go do siebie. Uwielbiał Jamesa w takich chwilach. Uwielbiał, gdy ten wyzbywał się każdej sprzeczności i nie myślał o nich, tylko robił to, na co miał ochotę. Zarzucił mu ręce na ramiona i przechylił głowę lekko w bok robiąc słodkie oczka i uśmiechając się prawie niewinnie.] Masz zamiar teraz o wszystko mnie pytać? Wyobrażasz sobie seans filmowy, podczas którego pytasz o takie rzeczy? [Michaś zachichotał pochylając głowę i opierając się czołem o brodę Jamesa. Aż mu się łzy z rozbawienia pokazały w oczach, gdy wyobraził sobie ich seans filmowy i Jamesa, który zasypuje go pytaniami.]


5 komentarzy:

  1. No tak, to by faktycznie zniszczyło sytuację... Oj Michaś, Michaś... Przyznam, że spodziewałam się czegoś innego, nie wiem czego, ale czegoś na pewno.
    Ciekawe, czy James choć przez chwilę pomyślał, by nauczyć tego gościa paru sztuczek, za takie przedmiotowe traktowanie innych.
    Ale możemy przyznać, że pierwszą, poważną rozmowę chłopaki mają już za sobą.
    Długi pocałunek na dobranoc mi się podobał... Może jesio jakieś tytuły się przewiną? Będzie dodatkowa atrakcja... xD
    Okej, trochę ruszyli z miejsca, ale nadal to ich tempo... I w sumie niech tak zostanie. Mają szansę stworzyć coś na prawdę fajnego.
    Dzisiaj wyjątkowo nie skończyłyście w nieodpowiednim momencie... ale to dlatego, że było grzecznie.
    Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakoś nie mogę się zebrać na konstruktywny komentarz. Było z pewnością baaardzo słodko. Te wszystkie czułości, przekomarzania, miłe słowa które chyba każdy z nas chciałby usłyszeć z ust drogiej nam osoby. Dziwnie jednak wyszła opowieść Michasia o byłym chłopaku. Wiele rzeczy jest dla mnie niejasnych i niezrozumiałych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowieść miała tak wyjść. Miała być szczera ale równocześnie zdradzić tylko tyle ile się dla Michaela wydało w danej chwili konieczne. Nie okłamał Jamesa ani jednym słowem. Nie powiedział mu jednak wszystkich szczegółów. Wyznał najistotniejsze. Może jeszcze kiedyś James pozna całą historię a może pozostanie ona znana jedynie Michaelowi. Tego nie wiem nawet ja.

      Usuń
  3. Michael był w naprawdę paskudnym związku. I ten facet nie pozwalał mu się podniecać? To jakiś świr był, który lubi pastwić się nad słabszym. Michaś czuł wstyd, że dał się zaślepić takiemu komuś, a potem pozwalał na takie rzeczy. Bajka w którą wierzył okazała się koszmarem i wiele osób nie potrafi się przyznać, że cały czas tak żyje. Wstydzą się. Dla Michasia to był problem, ale teraz James wie o wszystkim i może chłopak zamknie ten niemiły rozdział swego życia. A tego faceta, co go krzywdził chętnie bym wykastrowała.

    Wiem, że już rzygacie tęczą, ale ja tu się po rozpływałam nad nimi. Są uroczy. Nawet sobie popłakałam ze wzruszenia. Ja już się nie mogę doczekać, co będzie jak wrócą do szkoły. A i jak dyrektor pozna zięcia. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzia nie, ale ja owszem. Jest mi za słodko, potrzebuję seksu, potrzebuję Doriana... Marudzę, wiem. Ale no... ile można... A raczej, ile nie można? :D I jakiego zięcia?! Już im planujesz ślub? Nie uznaję ślubu przed seksem...

      Usuń