niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział XLVIII [Rino]

Kolejny raz dziękuję naszej Becie za poprawienie rozdziału i za wszelkie, pominięte nie doskonałości, których również ja nie wyłapałam, przepraszam. Zapraszamy do komentowania, bo mało Was ostatnio tutaj i martwimy się.
Enjoy ^^

Rino nie odpowiedział na pytanie, mając na uwadze to, że mogła to być właśnie tylko kolejna próba droczenia się. Przymknął powieki i odetchnął głęboko. Starał się, by jego ciało nie okazywało reakcji na te, niby przypadkowe, pieszczoty Hiszpana, naprawdę się starał.
— Jeżeli to tylko prowokacja i głupia zabawa to odpuść… — wyszeptał, nie otwierając oczu. Zacisnął dłonie w pięści i spiął się w sobie, by Flavio nie poczuł, że zaczyna drżeć i mimowolnie reagować na jego dotyk. Nadal nie chciał mu dawać satysfakcji, ponieważ bał się tego, iż mężczyzna kieruje się wyłącznie swoimi własnymi, okrutnymi zachciankami. Po dłuższej chwili, kiedy dłonie na jego ciele niebezpiecznie dotarły do czułej granicy, odwrócił głowę i spojrzał na Hiszpana z zawziętością i półuśmiechem.

— A co, jeśli to nie miała być prowokacja i głupia zabawa? — mruknął Hiszpan, musnąwszy usta chłopaka własnymi i odsunął się od niego. Cóż, może i miał ochotę na coś więcej, ale postawa chłopaka skutecznie go powstrzymała. Posłał mu delikatny uśmiech i wskazał kanapę. — Myślę, że najwygodniej będzie jeśli się położysz. Nie chce sprawić ci bólu, a wiem, jak wrażliwe są te partie męskiego ciała. — Uniósł wysoko brwi i odszedł o krok od kanapy, dając tym samym większą swobodę ruchów młodemu. Zaprosił go gestem do zajęcia miejsca na posłaniu. Miał czas. Miał bardzo dużo czasu. A chłopak przecież sam prosił o posmarowanie mu również okolic kości ogonowej. Czekając, aż młody zareaguje i zdecyduje się na zajecie wskazanego miejsca, postanowił sprawdzić, czy jego koszula nosi ślady maści. Tak, na wszelki wypadek i po to, by nie pozwolić Rino na patrzenie mu w oczy.
Chłopak przewrócił oczami i pokiwał głową, zaprzeczając. Wcale nie miał obronnej postawy przez jakieś zachcianki. To była tylko i wyłącznie wina Hiszpana, że reagował na niego tak, a nie inaczej.
— Nie muszę leżeć plackiem, byś mi posmarował lędźwie — powiedział powoli, nie ruszając się z miejsca. Rozprowadzenie maści na dolnej części pleców nie wymagało ani specjalnego leżenia, ani wiele czasu, więc Flavio mógł to zrobić raz dwa. — Wybacz, ale nie potrafię. Nie umiem się poddać, kiedy ktoś wydaje się być tak niezdecydowany, jak ty. Cały czas mam wrażenie, że nastąpi moment przed końcem, w którym mnie po prostu zostawisz samemu sobie — wyszeptał i odwrócił się, by nie patrzeć na Flavio i nie pokazać mu, że po raz któryś z kolei zrobiło mu się przykro. Cierpliwie czekał, aż będzie już cały wysmarowany maścią i będzie mógł się ubrać, by jego wyobraźnia, połączona z charakterem Hiszpana, tak mocno nie raniła.
— Oj, Rino. Powiedziałem ci, że się z tobą nie prześpię, prawda. Powiedziałem. I powiedziałem ci też, że nie mówię nigdy nic, czego nie potrafiłbym spełnić, lub czego nie jestem pewien. — Hiszpan sięgnął po maść i, w ciągu niespełna minuty, posmarował chłopakowi delikatnie okolicę, o której wspominał. Nie chciał już dłużej tego przeciągać, bo widział, że młodszego to wyraźnie męczyło. Nie każdy lubi ciągły flirt. Nie każdy potrzebuje stałego poczucia zainteresowania od osoby, z którą przebywa. Flavio uczył się chłopaka maleńkimi kroczkami. Szło mu to opornie, z racji swego usposobienia, ale jednak jakoś mu szło. Chwycił spodenki Rino i naciągnął mu je na pośladki.
— Proszę. Teraz tylko trzeba poczekać na skutki. I chyba powtarzać dość często ten zabieg. — Mężczyzna zakręcił tubkę i, kiedy odkładał ją na ławę, usiadł. A nie, nie usiadł. Miał taki zamiar, ale w ostatniej chwili objął chłopaka ramionami i przytulił do siebie z westchnieniem. — Oczywiście, że kiedyś cię zostawię. Nie wiem, czy na zawsze. Nie wiem kiedy. I nie wiem, czy będziesz się z tego cieszył, czy nie. Mieszkam daleko stąd, pamiętasz? A jakby nie patrzeć masz szkołę, więc... Wycieczka za granicę raczej nie wchodzi w grę. — Dopiero po tych słowach zabrał ręce od chłopaka i usiadł na kanapie, przywołując na twarz powagę. —  Ubierz się. Zmarzniesz.
— Nie chodzi mi o to, czy się ze mną prześpisz, czy nie, albo zostawisz wyjeżdżając. Chodzi mi o to, że zostawisz mnie niezaspokojonego — wyjaśnił Rino prawie szeptem i zaczął się ubierać. Wciągnął spodnie i zarzucił na siebie koszulkę. — Poza tym… Szkoda, że nie pójdziesz ze mną do łóżka, naprawdę — rzucił jeszcze, nim wziął maść, by zanieść ją do łazienki. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze powiedzieć mężczyźnie. Nie mógł przecież prosić się go o seks, bowiem to, że Flavio był niezwykle pociągający niczego nie zmieniało. Zamknął za sobą drzwi do łazienki, kiedy się w niej znalazł i spojrzał w lustro, by zobaczyć swoją beznadziejną minę. Podczas ubierania otarł dłonie o posmarowane ciało, więc umycie rąk było bardzo dobrą wymówką na to, by w spokoju mógł odrobinę ochłonąć i pozbierać się w sobie. Kiedy wyszorował ręce, ochlapał też twarz zimną wodą i dopiero po jej wytarciu powrócił do salonu. Usiadł na kanapie i zerknął na Hiszpana, wzruszając ramionami.
— Tak… Więc, co będziemy robić? — spytał, niby to obojętnie i uśmiechnął się do mężczyzny.
— Nie wiem. Nie mam planów na każdy wieczór roku. Możemy obejrzeć jakiś film. Możemy pogadać. Możemy wreszcie pogapić się bez sensu w telewizor i iść spać. — Hiszpan wyciągnął rękę w stronę chłopka i pomachał do niego zachęcająco. Chciał, żeby młody przysunął się do niego i pozwolił się objąć i przytulić. Przygarnął go do siebie ostrożnie i potargał mu pieszczotliwie włosy. — Uroczy jesteś z tymi swoimi wypiekami, kiedy wspominasz o twojej chęci na spędzenie upojnej nocy ze mną. Ale obiecałem ci i nie mam zamiaru łamać tej obietnicy. Zresztą, wydawało mi się, że wyjaśniłem ci dokładnie, dlaczego nie chce się z tobą przespać. A co do zostawiania cię.... — Ujął drugą ręką Rino pod brodę i odwrócił jego twarz ku sobie, wbijając w niego pogodne spojrzenie. — Zostawiłem cię w przebieralni? Hm? Pozwoliłem byś cierpiał? — No tak. Przecież nie pozwolił na to, by chłopak wyszedł z przebieralni z pełnym wzwodem. A to, że rano dopuścił do tego, że zwiał do łazienki. Nie jego wina, że młody aż tak gwałtownie na niego zareagował. Teraz już wiedział, czyż nie?
Przytulił się, oczywiście, że się przytulił. Nawet przymknął oczy, póki Flavio nie ujął jego twarzy i nie odwrócił ku sobie. Jakoś nie miał ochoty na uśmiechanie się w odpowiedzi.
— Wiem dlaczego nie pójdziesz ze mną do łóżka. Tylko nie rozumiem dlaczego i ty masz sobie odmawiać, to znaczy… Nie, nieważne. Po prostu zaczynam być nerwowy z powodu tego, że mam obok siebie fajnego faceta i nie mogę z nim nic zrobić. — Chłopak otrząsnął się i odwrócił spojrzenie w stronę telewizora, nie zwracając uwagi na to, że Flavio go przytrzymywał. Nie powinien był myśleć o seksie, znał przecież warunki, a to, że nie potrafił im sprostać, to był tylko i wyłącznie jego problem. — Mamy mnóstwo czasu — zamruczał, sięgając po pilota i włączył telewizor, by bezmyślnie zacząć skakać po kanałach. Nie zwracał uwagi na to, co leci w telewizji — po prostu naciskał guziki. Wolną dłonią, objął się szczelniej ramieniem Hiszpana i ułożył tak, by im obu było wygodnie siedzieć.
— Jak to nie możesz nic ze mną robić? Rino! — Flavio aż się roześmiał, pochylając się i całując chłopaka w głowę, kiedy ten skakał po kanałach telewizyjnych. — Poza seksem jest miliard innych rzeczy, które możemy razem robić. Możemy nawet w coś zagrać. Nie wiem... Karty? Szachy? Warcaby? Jest naprawdę tysiące rzeczy. A siedzenie i wtulanie się w siebie podczas oglądania telewizji jest jedną z przyjemniejszych do wyboru. — Zapatrzył się przez chwilę na telewizor. Niespecjalnie łapał co dokładnie jest w tej chwili wyświetlane w telewizji. Kanały śmigały mu przed oczami jeden po drugim. Złapał za pilota i wyciągnął go z ręki chłopaka.
— Dostanę za chwilę oczopląsów, jeśli nie przestaniesz. — Zatrzymał się na kanale z jakimś programem przyrodniczym. Właśnie pokazywali, jak rosną banany na plantacji i jak trzeba się nimi zajmować.
— O widzisz? Banany. Idealne owoce do wybornego musu w czekoladowej kołderce. — Powiedzmy, że Hiszpana obchodziły banany. Miał po prostu chęć na jeden program, a nie tysiąc przelatujących mu przed oczami. Odłożył pilota na ławę i przytulił Rino do siebie jeszcze bardziej. — Lubisz banany?
­— Nic, czyli mam na myśli pójście do łóżka i kochanie się do upadłego… Ale to nie, nie… Nie! Nie mogę o tym myśleć… — Gdyby mógł, to pogryzłby Flavio boleśnie, byleby tylko dać upust swojej frustracji z powodu nieustannie powracających w jedno miejsce myśli. Zerknął na niego morderczo i prychnął. — Lubię banany, lubię ogólnie wszystkie owoce prócz kiwi — odparł na mniej dwuznaczne pytanie, a raczej zrobił z dwuznacznego pytania względnie normalne i dopiero wtedy się uśmiechnął.
— Tak, wtulanie się w siebie jest przyjemną czynnością, nawet kiedy ogląda się plantacje bananów. Brakuje zoo i wściekłych małpek, które złośliwie niszczą te bananowce. Zawsze chciałem mieć małpkę — wyrzucił z siebie bez sensu i spojrzał na Flavio dość nieprzytomnie. Zabijał myśli i szło mu to wybitnie dobrze, nawet jeżeli zaczynał bredzić, bo nie mógł zająć rąk czymś twórczym, jak na przykład myciem podłogi, czy wycieraniem kurzy. Utrzymywanie czystości, nie było tylko fobią. Było fobią, którą Rino wypracował w przerwach na kłótnie z matką w tygodniu, kiedy czekał na weekend i oderwanie się od trudów dnia powszedniego.
— Z tego co pamiętam to jest tu nieduże ZOO. Możemy jutro... Zaraz, co jest jutro za dzień? Nie idziesz do szkoły? — Och ta bezproblemowość w życiu Flavio. Nie przyjechał tutaj do pracy, więc nie przejmował się zupełnie tym, jaki maja dzień tygodnia. Nie zdawał sobie z tego sprawy, aż do chwili, w której to miał zaproponować chłopakowi spacer do ogrodu zoologicznego. Niemniej, zdał sobie sprawę z niestosowności zaproszenia jeśli miałby to być dzień, w których chłopak miał zajęcia. Wolał się więc upewnić. W sumie mogli iść na spacer po szkole. W sumie... Kurcze, a czy on w ogóle będzie jeszcze tutaj jutro? W sensie, nie w mieście, bo z tego nie zamierzał wyjeżdżać jeszcze przez jakiś czas, ale tu, w mieszkaniu Rino. Aż zagryzł mocniej zęby, gdy uświadomił sobie, że ich zajęcia stanowią kolejna barierę między nimi.
— Mam jutro zajęcia, niestety — Rino odparł szczerze, bowiem nie widział przeszkód, aby iść do szkoły. Lubił do niej chodzić, a zrywanie się z powodu Flavio nie było poważnym powodem. — Wiesz, mogę ci dać klucze, jak chcesz. Dzień spędzisz na mieście, a później możemy iść gdzieś, nawet do zoo. — Uśmiechnął się przepraszająco do mężczyzny. Nie chciał mu zajmować urlopu swoją osobą, więc Flavio mógł równie dobrze zabawić się podczas jego nieobecności. Zabawić się, dać upust emocjom… chłopak zapowietrzył się, kiedy o tym pomyślał. Podciągnął się i wyprostował, po chwili wsuwając się na kolana Hiszpana i siadając na nich okrakiem. Program przyrodniczy przestał być interesujący, o ile w ogóle kiedykolwiek był taki dla chłopaka. Uświadomił sobie nagle, że to, co go nie obchodziło, zabolało bardziej niżby się tego spodziewał. Przytulił się do mężczyzny i schował nos w zagłębieniu jego szyi.
— Ej... — mruknął mężczyzna, obejmując Rino ramionami i przytulając do siebie. Nie przeszkadzała mu ta nagła czułość, ale był zwyczajnie zaskoczony. Mile zaskoczony. Przesunął wolno dłońmi po plecach chłopaka, podążając do jego ramion. Zrobiło mu się tak jakoś cieplej i o wiele przyjemniej, kiedy młody się w niego wtulił. Wplątał jedną z dłoni we włosy Rino i przygarnął go do siebie ściślej. — Co jest? — wyszeptał, oddychając nieco szybciej. Nie wiedział, dlaczego właściwie zrobiło mu się tak przyjemnie, kiedy Rino zareagował tak gwałtownie na pytanie o zajęcia. Nie czytał mu w myślach. Nie miał pojęcia, że chodzi o jego wyobrażenia względem spędzania wolnych chwil przez Hiszpana. Przytulił policzek do głowy młodego i czekał na odpowiedz.
— Nic, naprawdę. Chce się tylko tobą nacieszyć, byś o mnie tak łatwo nie zapomniał. — Chłopak uśmiechnął się lekko i przesunął policzkiem po policzku Flavio, aż odchylił się na tyle, by odnaleźć jego usta swoimi i pocałować go dość zaborczo. Powiedział to szczerze, ale wolał sobie wyobrażać, że Hiszpan jest daleko i to właśnie w swoim kraju oddaje się jednorazowym podbojom. Musiał się w końcu w jakiś sposób wyładować i, choć bardzo bolało wzbierające podniecenie, to starał się je przelać w pocałunek. Zawładnął ustami Flavio, ale po chwili zwolnił tempo, by odetchnąć. Okazywana zaborczość zmieniła się w czułość, a Rino mógł zacząć oddychać — nieco gwałtownie, ale jednak. — Póki tu jesteś i jesteś tylko mój, nieważne w jaki sposób — zamruczał, w przerwach między drażnieniem ust Hiszpana cmoknięciami. Gdy poczuł, że już odrobinę zgniótł nieprzyjemne wizje, ponownie schował twarz w szyi mężczyzny i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Flavio poddał się pocałunkowi bez oporów. Nie widział potrzeby, by zabraniać młodemu na takie czułości i nie widział też w nich nic złego. Oddawał pieszczoty tak gorliwie, jak tylko mógł, uważając by nie przejąć kontroli nad tym co się dzieje i nie stłamsić w chłopaku poczucia chwilowej władzy, jaką wyraźnie wyczuwał w zaborczości pocałunków. Tak samo, jak pozwolił Rino na rozpoczęcie pieszczoty, tak też pozwolił mu ją zakończyć, nie stawiając oporów.
— Póki tu jestem... — mruknął, gdy na jego twarzy pojawił się grymas. Nie myślał o tym wcześniej. Nie zastanawiał się, jak długo zostanie w mieście i jak będzie spędzał tu czas. Chłopak uświadomił mu, jak mało zorganizowany był. Wcześniej mu to nie przeszkadzało. Dlaczego miałoby teraz? Przymknął na chwilę oczy, przytulając młodego do siebie, może trochę zbyt mocno, zważywszy na jego posiniaczone plecy. — I to niby ja tutaj jestem ten zły? I to niby ja prowokuje? — prychnął z rozbawieniem, kiedy już odetchnął głęboko i uspokoił swoje galopujące myśli.
— Tak, nadal i wciąż jesteś w tym ode mnie lepszy… — wyszeptał Rino, ale nie ukrywał niewielkiego rozbawienia, które udzieliło mu się od Flavio. Plecy nie bolały, więc nie musiał się nimi przejmować. Gdzieniegdzie czuł tylko mniej przyjemne mrowienie, ale dało się je znieść bez marudzenia i bez użalania się nad sobą. Odsunął się odrobinę, uprzednio gryząc Hiszpana w szyję z warknięciem, i spojrzał mu głęboko w oczy, przygryzając wargę. Przejechał dłońmi po ciepłym karku i wplótł palce w miękkie włosy Flavio, drapiąc jednocześnie jego skórę głowy. Przyglądał mu się z zaciekawieniem i wcale go nie prowokował. Sprawiał jedynie, by między nimi pojawiło się to drażniące napięcie i sprawiał to, by wiedzieć, czy nic się w tym temacie nie zmieniło. Musiał nauczyć się podchodzić do tego mężczyzny z dystansem i nie reagować wzwodem na każdą tak drobną pieszczotę, więc jednocześnie zobowiązywało go to, by samemu ustalać sobie granice prowokacji.
— Ty też masz ładne oczy. Można w nich utonąć, ale pewnie to wiesz. — Chłopak nie chciał oczywistej odpowiedzi, ani wywodu na temat tego, że stwierdził oczywisty fakt, dlatego też przyłożył do ust Hiszpana palec i pokiwał odrobinę głową w potwierdzeniu, że nie chce nic na ten temat słyszeć.
Flavio z lekkim uśmiechem pocałował palec, który zabraniał mu mówić cokolwiek. Jego dłonie zsunęły się na pachwiny chłopaka, a stamtąd powędrowały na uda. Prowokacja czy nie, nie widział powodu by to przerywać. Był królem flirtu. Żył tym. Czarował każdego i na każdym kroku, bo uwielbiał uczucie rodzącego się w żołądku podniecenia i oczekiwania. Głaskał uda chłopaka patrząc na niego z widocznym zadowoleniem. Nie miał powodów do narzekań. Takie, z pozoru niewinne zaczepki, sprawiały mu bardzo dużo przyjemności. Odchylił po kilku chwilach głowę i uśmiechnął się radośniej.
— Mam ochotę na deser, przez to twoje czekoladowe ciało — zamruczał takim tonem, jakby właśnie proponował Rino seks.
— A na co konkretnie masz ochotę? — spytał chłopak, gotów zaproponować Flavio czekoladowy budyń, który widział gdzieś w szafkach. Specjalnie jednak nie dokończył propozycji. Pogłaskał Hiszpana z zastanowieniem po twarzy, po czym zsunął dłonie na jego pierś i zaczął się bawić guzikami koszuli, jak gdyby nigdy nic. Wydawało się, że jest całkowicie skupiony na tym, co robił, ale nie rozbierał mężczyzny. Odpiął kilka guzików i przeniósł dłonie na odkrytą skórę, by ją też pogłaskać. Poprawił się na jego kolanach i podniósł spojrzenie, w którym tańczyły zadziorne płomyki. Nie po to na nim usiadł. Zrobił to raczej, by dostać odrobinę czułości. Niemniej jednak flirt mu nie przeszkadzał, kiedy potrafił się wczuć. Zatrzymał dłonie, poruszając tylko palcami na skórze torsu Hiszpana w górę i w dół.
Hiszpan przesunął palcem po policzku Rino, po czym ujął jego twarz pod brodę i uśmiechnął się do niego wybitnie prowokacyjnie. Po chwili zsunął dłonie po ramieniu chłopaka, a następnie przykrył nimi palce młodego. Zacisnął delikatnie swoje palce i uniósł ręce chłopaka do ust, by je ucałować czule.
— Gdybym wziął to, na co mam największą chęć, szlag by trafił moje postanowienie — mówił spokojnie, nadal trzymając dłonie Rino przy ustach i wbijając spojrzenie w jego oczy. — Nie mówmy więc o tym, czego bym chciał tylko o tym, co mógłbym dostać. — Miał już dodać, że ewentualnie mogą zastanowić się, co można zamówić, albo po co wyjść do sklepu, ale uznał, że ostatnie jego słowa zabrzmiały całkiem ciekawie.
Zdecydowanie słowa Hiszpana zabrzmiały ciekawie, ale nie dość ciekawie, by Rino pokusił się o bardzo oczywistą odpowiedź, która mu się nasuwała na myśl. Przychylił się do mężczyzny i pocałował go z wielką czułością, zabierając uprzednio swoje dłonie odrobinę w bok.
— Coś ciepłego, czekoladowego i niezwykle słodkiego — wyszeptał chłopak w usta Flavio i oblizał jego wargi. Z cichym westchnieniem, mimo tego, iż bardzo chciał by ten flirt rozwinął się dalej, zszedł z kolan mężczyzny. Uraczył go jeszcze nieco smutnym uśmiechem, który miał oddawać powagę sytuacji, a raczej powagę tego, co miało nie nastąpić. — Tak naprawdę mógłbyś dostać naprawdę wszystko i to by niczego nie zmieniło, ale… Dbam o ciebie miłości moja, więc zrobię ci prawdziwy deser — zamruczał i zakołysał biodrami przez chwilę, po czym poszedł do kuchni, przeciągając się po drodze. Zatrzymał się w drzwiach do swojego ‘królestwa’ i spojrzał do salonu.
— Zrobisz coś dla mnie? Na szafce leży karteczka z numerem telefonu, pod którym jest dostępny właściciel tego mieszkania. Zadzwoń do niego, hm? I spytaj, czy te rzeczy muszą być spakowane koniecznie dzisiaj — spytał i zniknął w kuchni, zostawiając Flavio sam na sam z decyzją. Nie wiedział, że numer telefonu należy do Doriana, choć mężczyzna miał pełniejszy obraz sytuacji, bowiem to malarz i Rage zaproponowali mu pobyt u Rino.
Flavio pokręcił głową ze śmiechem, kiedy chłopak zsunął się z jego kolan.
— Oj gdyby nie to, że jesteś obolały, dostałbyś lanie za takie jawne prowokacje — rzucił lekko, obserwując, jak Rino znika z salonu. Gdy usłyszał propozycje przedzwonienia do właściciela mieszkania od razu pomyślał o Dorianie. Chłopak już go nie widział. Lecz, gdyby mógł zobaczyć szaleńczy uśmiech na twarzy Hiszpana, mógłby pomyśleć, że za chwilę zza ściany wyskoczy ekipa telewizyjna z okrzykiem "Mamy cię!"
— Jasne! — Podniósł się z kanapy i zgarnął karteczkę z numerem, na który jedynie zerknął, aby się upewnić co do prawdziwości swych podejrzeń. Odłożył kartkę i wybrał na telefonie numer. Czekał i czekał i czekał... I mógł tak czekać wieczność, biorąc pod uwagę fakt, że Dorian i Rage mieli ciekawsze rzeczy do roboty, niż czekanie na telefon od kogokolwiek. — Dorian nie odbiera. Pewnie zbyt dobrze się bawią, albo coś w tym stylu — wypalił, stając w progu kuchni. Zupełnie się nie zastanowił nad tym, że chłopak może nie mieć bladego pojęcia, gdzie jest Rage? Kim jest Rage? I kim jest Dorian? No i skąd Flavio zna ich imiona?
— Dorian? Nie znam go — odparł Rino szczerze, mieszając w szklance budyń z odrobiną mleka. — Rage mówił, że będzie dostępny pod tym numerem. — Dodał jeszcze i zmarszczył czoło. Musiał przez chwilę pomyśleć nad tym, co właśnie usłyszał. — Ty ich znasz, czy coś mi umknęło? — spytał, a dłoń Rino zastygła w bezruchu, kiedy obrzucał Hiszpana pytającym spojrzeniem. Ta wiedza nie była mu potrzebna, ale zaciekawiło go to, jakie Flavio może mieć powiązanie z Ragem i tym drugim chłopakiem, którego on sam na oczy nigdy nie widział. W zasadzie nie musiał go znać tak długo, jak mógł utrzymywać jedynie formalne kontakty z właścicielem mieszkania. Po kilku sekundach konsternacji powrócił do mieszania budyniu i dmuchania mleka, by nie powstał na nim kożuszek.
— Em bo... — Flavio wszedł w głąb kuchni i oparł się biodrem o szafkę, stając niedaleko Rino i przyglądając się jego poczynaniom. — Czy ty robisz kisiel? — No, nie ma to, jak doskonała orientacja w kuchni. Pomińmy fakt, że kisiel zawsze mu się mylił z budyniem. To tak, jak spódnica z sukienką, czy kapusta z sałatą. Hiszpan potrzasnął głową, powracając do pytania chłopaka i przeniósł spojrzenie z tajemniczej mieszanki na twarz Rino. — Tak, tak, znam ich. Jak myślisz, skąd się u ciebie wziąłem? I dlaczego byłem tak wściekły? Przyjechałem do tego miasta głownie w celu odwiedzenia byłego faceta, ale zastałem u niego nowy nabytek. — Aż się skrzywił, kiedy sobie przypomniał zawód, jaki poczuł na widok Rage'a. A miał takie plany i nadzieje... — To właśnie Rage powiedział, że mogę przenocować tutaj. Był przeszczęśliwy, że może się mnie pozbyć. Kanalia jedna... — warknął. Szybko jednak opanował się i postarał o uśmiech, bowiem w gruncie rzeczy, jego przybycie tutaj nie okazało się takie całkiem złe.
— Byłego faceta? — Pytanie było retoryczne i Rino nie chciał słuchać na nie odpowiedzi. Skupił się na robieniu budyniu, ale nie powiedział Hiszpanowi, co robi. Wyczuwał zawód na kilometr i poczuł się, jak zdrajca, który próbuje zniszczyć czyjś związek. Może i nieistniejący, ale zawsze związek. Teraz nawet powiedzenie Flavio, że cieszy się, iż tak się stało, nie byłoby szczere i bez podtekstu. Zabrzmiałby dziwnie, dlatego powstrzymywał się od kolejnych komentarzy, postanawiając nie wnikać dalej w temat. Mężczyzna mógł mu powiedzieć, jeżeli chciał, a jeżeli nie, to zostawić do dla siebie. Mleko się zagotowało, więc wlał zawartość szklanki i zaczął mieszać tężejący deser. Nie spoglądał na Hiszpana, wymawiając się niemo kucharzeniem.
— Tak, byłego. I to bardzo byłego. — Hiszpan nie miał zamiaru nie kończyć tego tematu, bo nie widział w tym absolutnie nic złego. Przyglądał się jak Rino gotuje, obracając w palcach telefon i zastanawiając się, czy to budyń, czy kisiel. Miał poważne podejrzenia, że coś pokręcił, ale skoro chłopak go nie poprawił to utwierdzał się w przekonaniu, że jednak powiedział dobrze. — Byliśmy razem jakieś dwa lata temu. Było fajnie, ale się skończyło. Niezgodność usposobień. — Wzruszył ramionami, jakby mu w ogóle nie zależało na uwadze Doriana. — Mimo wszystko nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Kiedy jestem w mieście zawsze spędzamy razem kilka wieczorów zakrapianych czymś mocniejszym. Obgadujemy... — Machnął ręką lekceważąco i pokręcił głową. — Nieważne, zresztą. Pomóc ci? Później jeszcze zadzwonię, albo... Czekaj, napiszę do niego wiadomość. — Flavio pochylił się nad telefonem i wystukał wiadomość do Dorka, w której pytał, czy rzeczy Rage'a mogą zostać spakowane na jutro wieczór, a nie dzisiaj.
— Przykro mi, że nie możesz się z nim wyszaleć. — Stwierdził chłopak, kodując wszystkie informacje, które były mu zbędne. Teraz jednak wiedział skąd wziął się Hiszpan i gdzie najchętniej by przebywał, gdyby nie Rage, który odebrał mu możliwość zabawy, a jednocześnie dał Rino mieszkanie. Nie potrafił sobie nie wyobrazić tych wieczorów i kolejnych scenariuszy. Wyłączył kuchenkę i sięgnął po miseczki, kiedy Flavio pisał smsa. — Tak swoją drogą, to jest budyń — wyszeptał, dzieląc zawartość garnka na dwie równe porcje. Wyciągnął łyżeczki i odstawił wszystko na szafkę, by móc zająć się szorowaniem garnka, póki jeszcze resztki nie zastygły. Mógł się spodziewać, że będzie marnym zastępstwem, ale i tak było mu przykro, że panowie sprowadzili go do poziomu wymówki i zastępczej rozrywki. Rozrywki, która nawet nie mogła być należycie wykorzystana przez Flavio.
Hiszpan wysłał smsa i wsunął telefon do kieszeni. Doskonale słyszał co chłopak mówił i doskonale wyczuł w jego glosie zawód i żal. Podszedł do niego i objął od tylu w pasie, przyciągając do siebie i wtulając we własny tors, nie bacząc na lejącą się wodę, pianę, garnek czy cokolwiek tam jeszcze mogło mu przeszkodzić. Oparł brodę na ramieniu Rino.
—  Nie żałuję. Nie przeszkadza mi to, że tu jestem. Nie powiedziałem tego po to, by sprawić ci przykrość, tylko... — Mężczyzna westchnął ciężko i pocałował młodego w policzek z pomrukiem godnym wielkiego kociaka, który domaga się pieszczot. — Przepraszam. Powinienem się zamknąć i pozwolić byś pozostał w błogiej nieświadomości. Nigdy się nie nauczę taktu i milczenia. — Uścisnął chłopaka nieco mocniej, bardziej wciskając plecy jego w swoją klatkę piersiową.
— Nic się nie stało. W zasadzie jest mi przykro, bo tobie w jakiś sposób jest. Potrafię sobie wyobrazić czyjeś nastawienie, kiedy czeka na coś z utęsknieniem — Rino odpowiedział cicho i uśmiechnął się pod nosem. Kiedy Flavio go objął, płukał właśnie garnek i ręce. Nie przerwał tej czynności i dopiero, kiedy lśniące naczynie zostało odłożone do wyschnięcia, pozwolił sobie skorzystać z ciepłych ramion Hiszpana. — Przyzwyczaiłem się do takich sytuacji i do bycia zamiennikiem. Myślisz, że mężczyźni, którzy do mnie przychodzili, to tylko napaleni single? Nie. To mężczyźni, którzy mają rodziny. Żony, dziewczyny, dzieci, czasami nawet chłopaków —  wyszeptał i odetchnął głęboko, by nie pozwolić sobie na rozklejenie się w obecności Flavio. Odwrócił się do niego i wsparł dłonie na piersi mężczyzny, uprzednio wycierając je we własne spodnie. — Jestem tylko twoim znajomym Flav i to, co czuję, nie musi cię interesować. Możesz być nietaktowny, bo masz takie prawo, a ja nie powinienem do tego przywiązywać wagi.
— Hej. — Hiszpan przeczesał palcami włosy chłopaka, przyciskając go nieco bardziej do zlewu, skoro już odwrócił się do niego przodem. Z lekkim uśmiechem wodził spojrzeniem po twarzy Rino, zgarniając mu włosy do tyłu, jakby chciał sprawdzić, czy w innej fryzurze będzie mu równie dobrze. — Powiedziałem przecież, że chce cię lepiej poznać, prawda? Dlaczego za każdym razem muszę ci to przypominać... Gdyby mnie nie interesowało zupełnie, co czujesz, nie przeprosiłbym. — Trzymając Rino jedną ręką w pasie, drugą położył na jego policzku i pogłaskał kciukiem jego dolną wargę. Powoli, bardzo powoli, śledząc spojrzeniem ten ruch i nieświadomie przesuwając językiem po własnych ustach.
— Nie jesteś zamiennikiem. Nie mów tak. Nie dla mnie. Dla mnie jesteś kimś nowym, interesującym, zasługującym na to, by poświęcić sporo czasu na poznanie.
— Wiem — mruknął krótko chłopak, przymykając oczy, po czym oparł czoło o pierś Hiszpana. Musiał ochłonąć i wyrzucić z siebie bzdurne refleksje, tak jak dusił w sobie podniecenie. Nie przypuszczał jednak, że zahamowanie negatywnych uczuć względem swojej osoby będzie dużo trudniejsze, bo, gdy tylko przenosił myśli na inne tory, to na każdym okazywało się być coś, co go dobijało. — W sumie, powinienem być bohaterem jakiejś telenoweli. — Skoro nie mógł się szczerze cieszyć, to chociaż mógł udawać, że mu przeszło, a może dzięki temu naprawdę mogło tak być. Przytulił się do Flavio przez chwilę bardzo mocno i odsunął od siebie.
— Ciepły, czy chłodny? Osobiście wolę chłodny budyń. — Podniósł oczy pytająco i uśmiechnął się do mężczyzny. Nic rozsądniejszego nie przychodziło mu do głowy.
— Słodki — rzucił pośpiesznie Flavio, zerkając w stronę miseczek, jakie naszykował chłopak. Nie miał teraz ochoty na zajmowanie się budyniem. Jedyne na co miał ochotę, to miał ochotę usiąść przy ognisku i przytulić do siebie Rino, pozwalając mu na wylanie wszystkich żali i krzywd. Co się z nim działo? Przymknął na chwilę powieki i uśmiechnął się blado. — Byłeś kiedyś na ognisku? — Otworzył oczy spoglądając na chłopaka z całkiem pogodną miną. Jak tak dalej pójdzie to nazbiera im się tyle pomysłów na wspólnie spędzony czas, że Flavio i przez rok nie opuści tego miasta. — Moglibyśmy właśnie przy ognisku nakręcić pierwszą scenę do twojej telenoweli. Wyobraź sobie to. — Odsunął się od chłopaka o kilka kroków i zaczął dość mocno gestykulować, kiedy opowiadał.
— Noc. Księżyc świeci na środku nieba. Dookoła migocą gwiazdy. Na plaży płonie ognisko, przy którym siedzi chłopak potargany przez wiatr. — Zatrzymał dłonie w powietrzu i skrzywił się. Coś mu nie pasowało w tej wizji. — Albo nie! Nie ma plaży. Piach włazi wszędzie tam, gdzie nie jest potrzebny! Niech będzie polana nad jeziorem. Świetliki, skaczące ryby... — Ponownie zatrzymał dłonie w powietrzu, ale tym razem spojrzał na Rino z wyczekiwaniem.
— Mów dalej… — Chłopak stwierdził, że może później opowiedzieć o tym, że owszem, był na kilku ogniskach. Teraz wolał się skupić na Hiszpanie i jego opowieści, która razem z gestami przywołała bardziej szczery i mniej wymuszony uśmiech na twarz chłopaka. Oparł się o zlew i założył ręce na pierś, patrząc na mężczyznę uważnie. Chciał wiedzieć do czego zmierza ta opowieść i chciał znać jej zakończenie, skoro miał to być scenariusz, który prawdopodobnie będą kiedyś odgrywać. Zamknął na chwilę powieki, by uzmysłowić sobie scenerię, ale tylko na chwilę, bo otworzył je mając zarys miejsca w którym toczyła się opowieść. Jak na kogoś zadufanego w sobie, Flavio wydawał się być nie tylko podekscytowany tym, co mówił, ale także niezwykle romantycznie nastawiony do rzeczywistości w zmyślonej historii, co podobało się Rino.
—Więc... — Flavio posłał mu całkiem radosny uśmiech. Lubił wymyślać takie historie. Zawsze robił to ze swym starszym bratem podczas ich wypadów w plener. I zawsze doskonale się przy tym bawił. Z dala od ludzkich spojrzeń. — Przy ognisku siedzi chłopak, którego mógłbyś odegrać, bo właśnie sobie uświadomiłem, że ma taki sam bałagan na głowie co ty. — Podparł się pod brodę, uderzając palcem o zaciśnięte i lekko wykrzywione usta, przyglądając się Rino niczym wielki znawca filmowy. — Tak, nadawał byś się. Chociaż wiesz, ten chłopak to takie szczupłe, niepozorne chłopcze, nieszczęśliwie zakochane w najwspanialszym mężczyźnie w miasteczku. Ale do tego później dojdziemy. I ten chłopak tak sobie siedzi i patrzy w płomienie, i nuci jakąś ckliwą piosenkę, i... Nie! Nic nie nuci, bo gdyby zaczął to wszystkie świetliki by zwiały, a ryby utopiły się zamiast skakać z radości. — Hiszpan skrzyżował ramiona na wysokości swojej klatki piersiowej i potuptał przez chwilę stopą o posadzkę. — Ale mógłbyś współpracować, a nie czekać aż moje komórki mózgowe zaczną się gotować.
— No dobrze. Przypuśćmy, że jestem beznadziejnie zakochanym chłopcem, z kiepską fryzurą, który nie umie śpiewać. Tak naprawdę potrafię śpiewać, ale mogę się przystosować do roli. — Rino parsknął śmiechem, po czym otrzepał się i opanował. — Więc, siedziałbym przy ognisku, napawając się urokiem samotności, a moje serce szalałoby z rozpaczy, bowiem nie mogę mieć tego mężczyzny, tak? Zapewne też kołysałbym się, jak dzieciak z autyzmem dla lepszego efektu, a kiedy moja piosenka, którą musiałbym nucić w głowie, osiągnęła by najbardziej emocjonalny moment, to popłakałbym się gorzkimi łzami. — Kontynuował, ale nie ingerując w opowieść Hiszpana. Odgrywał tylko swojego bohatera i przelewał w niego część swojego rozgoryczenia i beznadziejności, co dziwnym sposobem spowodowało, że poczuł się o niebo lepiej. Machnął dłonią, dając Flavio znak, że może kontynuować i nadać opowieści jeszcze więcej dramatyzmu, albo romantyczności.
Hiszpan miał już na końcu języka coś bardzo głupiego, kiedy usłyszał o kiwaniu się chłopaka niczym chore dziecko. Powstrzymał się jednak. Podobało mu się, że chłopak dał się wciągnąć w tworzenie scenariusza. — Tak. Po policzkach leją się łzy, których nie potrafi osuszyć ciepło ogniska. Nagle, tuż za chłopakiem, rozlega się szelest. To krzaki. Ktoś się skrada lub idzie po prostu przez nie, uważając żeby żadna wredna gałązka nie wcisnęła się pod tego kogoś ubranie i nie podrapała go, albo żeby żadna nie rozerwała materiału. Idzie powoli. Nie widać jego twarzy, bo księżyc, jak na złość, skrył się za chmurami, a gwiazdy zbuntowały się i postanowiły, że też nie mają zamiaru świecić. Młody widzi jedynie kontur zbliżającej się po... A nie, chwila, on jeszcze niczego nie widzi. Siedzi tyłem. — Tym razem to Flavio oddal 'pałeczkę' Rino i oczekiwał, że ten uzupełni jakoś opowieść. Na twarzy Hiszpana nie było już radosnego uśmiechu. Było wyczekiwanie i zaciekawienie.
— Hem? — Chłopak przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Spojrzał na Flavio nierozumnie i zorientował się, że ma otwarte usta. Zreflektował się szybko i zmarszczył czoło. — Mój bohater jest okropnie strachliwym stworzeniem, więc zapewne jego serce łomocze głośno, a on odwraca się w stronę hałasu. Rozgląda się dookoła i jeszcze chwilę nasłuchuje, czy dźwięk się nie powtórzy. Wokół panuje grobowa cisza, przerywana jedynie znajomym trzaskaniem ognia, łagodnym szumem wiatru i pohukiwaniem sów. Chłopak chwyta jakąś niezbyt dużą gałąź, ostrożnie podnosi się z ziemi i celuje badylem w źródło hałasu. — Rino uśmiechnął się na myśl, że jego bohater nie jest jednak takim kretynem, jak się wydawało na początku. Przechylił głowę w bok i uśmiechnął się z satysfakcją. Teraz była kolej Flavio na dalsze zastraszenie. Chłopak zrobił krok w jego stronę, zerknął w okno za którym się ciemniło i spojrzał wymownie na budyń. —  Zanim dokończysz, weź miseczki i łyżeczki. Idź do salonu, a ja za chwilę przyjdę i dokończymy. — Poprosił mężczyznę szeptem. Opowieść się rozkręcała, ale bezustanne stanie męczyło, więc Rino wymyślił przyjemniejszy sposób.
— Dobrze. — Hiszpan posłał zadziorny uśmiech chłopakowi i zabrał deser oraz wiosełka. Postawił miseczki na ławie w salonie, ale kiedy usiadł i poczuł zapach budyniu nie potrafił odmówić sobie tej przyjemności i nie skosztować chociaż trochę. Niczym złoczyńca, lub co najmniej rozrabiające dziecko, rozejrzał się dookoła, nabrał niedużą porcje na łyżeczkę i wpakował sobie słodycz do ust. Był smaczny. Dzięki ich zabawie w opowiadanie nie parzył w język, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby Hiszpan czekając na Rino zajął się pochłanianiem swojej porcji. Budyń. jak to budyń — był kremowy i łagodnie słodki. Najważniejsze jednak, że był czekoladowy.
— Wstydź się. — Rino wszedł do salonu z kilkoma grubymi świeczkami w rękach. Spojrzał na Hiszpana, jak na dziecko, potwierdzając jego przeczucia. Nie miał jednak zamiaru robić mu jakichkolwiek wyrzutów, czy czegoś w tym stylu. Poustawiał świeczki na stoliku w równym kręgu, podkładając pod nie podkładki do kawy i zapalił je. Na dworze nie było jeszcze aż tak ciemno, więc zasłonił szczelnie okno, sprawiając, że w pokoju zapanował mrok, rozpraszany ognikami i światłem telewizora. Przysiadł na kanapie obok mężczyzny i z cichym prychnięciem wziął swoją porcję budyniu, by móc ją skonsumować. Prychnięcie miało oznaczać delikatny uraz, że Flavio na niego nie poczekał, ale nie był zły, co najwyżej lekko rozbawiony zachłannością Hiszpana.  — Zjesz i możesz kontynuować opowieść.
— Ach, mamy ognisko. — mężczyzna uśmiechnął się na widok świeczkowego kręgu. Nie odpowiedział nic na wyrzut związany z tym, że zaczął jeść. W każdym razie nie od razu. — Nie przeszkadza mi jedzenie w opowiadaniu. Będziesz miał okazje dogonić mnie z deserem. — Wykrzywił czekoladowe usta w uśmiechu i wsadził łyżeczkę do miseczki, aby poczekała. — Ciemno, szelest ogniska, trzepotanie rybich płetw i Młody stojący plecami do ogniska z kijem wycelowanym w kogoś, kto się zbliżał. — Streścił pośpiesznie sytuacje zarówno dla siebie, jak i dla Rino. — Tajemnicza postać zbliża się do chłopaka coraz bardziej. Ten, niestety, nie widzi twarzy przybyłego, bo zasłania sobą płomienie, a noc jest naprawdę ciemna. W pewnej chwili, gdy przybysz znajduje się dosłownie dziesięć kroków od chłopaka, potyka się i z rozpędu wpada na zaskoczone chłopaczka, warcząc coś niezrozumiale pod nosem. Dla chłopaka wyglądać to może, jak jawna napaść, więc... — Flavio zawiesił głos, chwycił za łyżeczkę i wskazał nią na Rino oddając mu dalszą opowieść.
— Tyłem do ogniska, ale nie przed, tylko obok, bo jeżeli złoczyńca wpadł na niego, to obaj wpadliby w płomienie. Powiedzmy więc, że chłopak nie zdążył się zamachnąć swoim kijkiem i obaj wylądowali na miękkiej trawie. Młody przygnieciony ciałem nieznajomego i okładający go swoją bronią po plecach. Dla lepszego efektu krzyczący ‘pomocy’, choć ze świadomością, że nikt go nie usłyszy. — Rino dopowiedział dalszą część zanim zaczął jeść budyń. Dopiero po tym pozwolił sobie na powolne zgarnianie wierzchu deseru. Nie wspomniał o tym, jak należy jeść budyń, bowiem miał nadzieję, że Flavio chociaż odrobinę się na tym zna. Przesunął pośladki w stronę mężczyzny i czekał, aż oboje skończą. Wtedy mógł i chciał być przytulony, adekwatnie do atmosfery.
Flavio ledwo zdołał zanurzyć łyżeczkę w deserze. Popatrzył na Rino marszcząc brwi.
— Przy tobie nie da się jeść. Za szybko opowiadasz. — Nie, nie mówił tego w złości, ale pogroził chłopakowi łyżeczką. — Mężczyzna, bo przybysz był mężczyzna, szamotał się przez chwilę z chłopakiem, aż udało mu się przytrzymać jego ręce nad głowa, przygniecione to trawy. „Hej, spokojnie, to tylko ja. Szukałem cię.” — oznajmił Młodemu, kiedy już zapanował względny spokój. I wtedy okazało się, że przybyszem był nie kto inny, jak miłość życia Młodego. — Hiszpan zapomniał na chwilę o deserze. Trzymając łyżeczkę przy ustach, wpatrzył się w Rino z wyczekiwaniem i błyszczącymi oczyma.
Rino otworzył usta i przez chwilę poruszał nimi, jak ryba wyjęta z wody. Przed oczyma ukazał mu się obraz tajemniczej miłości, która jak na złość przybrała twarz Flavio, ale tego nie musiał mu mówić. Pochłonął resztkę deseru i odstawił miseczkę na stolik. Podciągnął kolana pod siebie, odetchnąwszy głęboko i zaczął mówić.
— Młody spalił buraka, naprawdę mocno. Jego policzki pokryły się czerwienią i nie miał pojęcia, co ma powiedzieć temu mężczyźnie. Wpatrywał się w niego, jak w obrazek z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a nawet w rozczochranych włosach. Przełknął głośno ślinę i uśmiechnął się do przybysza, jak idiota. „Po co?” — spytał bardzo inteligentnie i nie ruszył się, bo kończyny miał zdrętwiałe. — młodszy chciał wiedzieć, co będzie dalej, więc opowiadał w miarę szybko. Wpatrzył się w Hiszpana z niecierpliwością. Teraz powinno stać się coś romantycznego, z tego, co przypuszczał. Objął rękami kolana i przygryzł wargę.
Flavio nie zjadł deseru. Zapomniał o nim, patrząc na chłopaka i słuchając jego części opowiadania. Nie chciał mu w żaden sposób przerywać, ani ponaglać go, a że chłopak mówił szybko to i tak nie miałby szansy na zjedzenie deseru. Gdy Rino skończył, mężczyzna odłożył miseczkę na ławę i przesunął się na kanapie w stronę młodego. Pochylił się w jego kierunku, ułożył dłonie na jego udach i oparł brodę na uniesionych kolanach, wbijając w chłopaka spojrzenie pełne tajemniczości. Dzięki zapalonym świecom, twarz Hiszpana mieniła się cieniami, a oczy lśniły.
— Mężczyzna uśmiechnął się łagodnie do chłopaka, zabrał jedną z rąk z nadgarstka młodego i przesunął mu palcami po policzku. O tak... — Flavio wyciągnął dłoń ku twarzy Rino i przejechał opuszkami palców po jego policzku. Delikatnie, niemal niewyczuwalnie, zatrzymując się na brzegu szczeki i ujmując jego brodę w dwa palce. — "Chciałem Ci powiedzieć, że wiem. Domyśliłem się i nie mam nic przeciw temu, żebyśmy się spotykali." — Wyznał mężczyzna chłopakowi seksownym szeptem i musnął jego usta własnymi. — Hiszpan wypowiedział kwestie mężczyzny z opowiadania takim głosem, że aż jemu samemu nogi ugięłyby się, gdyby stał.
Rino przymknął oczy i wstrzymał oddech. Czuł się, dokładnie, jak swój bohater i czuł, że kiedy otworzy oczy to nic nie zobaczy, bo wydawało mu się, że jego postać śni na jawie.
— Nie sądzę, że młody był w stanie coś odpowiedzieć. Nawet nie wiem, co by mógł odpowiedzieć mężczyźnie, ale z pewnością by się bardzo cieszył, w środku, bo nigdy zbyt wylewny w uczuciach nie był — powiedział, nie otwierając oczu i uśmiechnął się delikatnie. Podniósł dłoń i objął nią palce Flavio, by przytrzymać przy swoim policzku i cieszyć się ich ciepłem. — Myślę jednak… — Otworzył po chwili namysłu powieki i zmarszczył czoło. — Myślę, że nie byłoby happy endu, jeżeli historia toczyłaby się dalej — powiedział poważnie, ze smutkiem w głosie i zmienił pozycję. Przytulił się do Hiszpana, wciskając nos w jego szyję i tak pozostał. Było mu niewygodnie, bo klęczał na kanapie, ale trwał w tej pozycji, ukrywając twarz przed wzrokiem Flavio.
— Dlaczego tak uważasz? — Szept Hiszpana rozległ się tuż przy uchu chłopaka. Obejmował go ramionami i, uwaga, nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, że właśnie gniecie mu się koszula. No ok, może przez jedną maleńką, ulotną chwilę pomyślał. Ale przecież nie da się zmienić człowieka na zawołanie. Odgonił dość szybko wizje koszuli sprzed swych oczu i pogłaskał Rino po plecach. Ba! On się nawet poruszył, odchylając w tył i opierając karkiem o podłokietnik, układając równocześnie chłopaka na swym torsie. Odgarnął włosy młodego za ucho i przechylił głowę jego tak, by widzieć choć część jego twarzy. — Przecież nie każda opowieść musi się kończyć źle. To ma być telenowela, pamiętaj. A to jest pierwszy jej odcinek, więc... — Pocałował chłopaka w czoło i przytulił do niego policzek. — Wyjaśnij mi, proszę, dlaczego uważasz, że historia skończyłaby się źle?
—Nie wiem, takie mam przeczucia. Może z przyzwyczajenia nie nastawiam się nigdy na coś dobrego, by później nie żałować. Jedni nazywają to sceptycyzmem, a ja uważam się za realistę. — Rino wyprostował ciało i ułożył się na Hiszpanie tak, aby im obu było jak najbardziej wygodnie. Odchylił głowę i spojrzał na Flavio z uśmiechem. Wizja opowieści zniknęła i mógł się już rozluźnić, powracając do spokoju ducha. — Podejrzewam, że między bohaterami była znacząca różnica wieku. Chłopak, uczący się, albo studiujący i mężczyzna w okolicach trzydziestki, obyty w świecie, rozrywkowy, eksperymentujący — zamruczał, nie potrafiąc sobie odmówić niewielkiego przytyku. Tak naprawdę jednak jego i Flavio nie łączyło nic więcej, nawet nierealny związek, jak w przypadku bohaterów ich telenoweli. — Nawet w telenowelach nastolatkowie przeżywają wielkie miłości nałogowo, więc, idąc tym tropem dalej, młodemu mogło się odmienić, gdy już poznał dobrze mężczyznę.
— Już myślałem, że dorzucisz jeszcze kilka epitetów i powstanie mój idealny wizerunek — mruknął Hiszpan z uśmiechem, obserwując chłopaka i refleksy świetlne, błąkające się po jego twarzy. — Tak, masz racje. Kiedy młody pozna lepiej tą swoją miłość, stwierdzi, że nie warto marnować czasu i młodości na zadawanie się z poważnym facetem. Skoro do teraz nie potrafił się ustatkować, to pewnie resztę życia przeżyje samotnie z przygodnymi partnerami, którzy nie zostaną w jego życiu na długo, bo nie warto. Chcąc tworzyć związek trzeba iść na kompromisy i trzeba starać się zrozumieć drugiego człowieka. Czy nie uważasz więc, że skoro facet ma około trzydziestki i nie założył domu, bo nie mowie o rodzinie, nie wyobrażam go sobie z żoną u boku, to nie jest wart zachodu? — Mężczyzna jakoś nie miał chęci na uśmiech. Jego mina zrobiła się grobowo poważna. Dłonie sunęły po plecach młodego, jak w transie, a Flavio nie patrzył już na Rino, a na świece, których płomienie tańczyły egzotyczny taniec.
— Nie wiem, nie mam pojęcia. Musiałbym wiedzieć na ile w stanie jest się poświęcić ktoś, by być z takim człowiekiem i starać się dla niego. Nie powiem ci, że to nierealne, ale nie powiem też, że z pewnością możliwe. Jedyne, co wiem na pewno, to, to, że warto próbować. Pewnego pięknego dnia może się okazać, że z bezwzględnego hulaki jest naprawdę dobry, kochający człowiek, któremu wystarczyło otworzyć oczy — odpowiedział powoli i pokręcił głową. Ułożył policzek na piersi Hiszpana i też spojrzał w świece, tyle że uśmiechnął się do nich delikatnie. Usiłował sobie wyobrazić, co by było, gdyby jednak zawziął się w sobie i chciał zmienić mężczyznę, ale każdy wniosek skłaniał go do tego, by nie robił tego na siłę, bowiem to się nie uda. — Chciałbym, by taki człowiek dowiedział się, jak smakuje prawdziwe szczęście i że niekoniecznie idzie ono w parze z wieczną zabawą. Wiem coś o tym, bo wiem czego mi brakuje. Upust dla seksualności jest tylko kroplą w morzu.
— Jeśli kiedyś znajdę odpowiedz na chociaż jedno z twoich pytań, to obiecuje ci, że będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. — Flavio nadal nie patrzył na Rino. Jakoś tak dziwnie mu się zrobiło. Atmosfera w salonie z dość lekkiej i nieco zabawnej, jaka wytworzyła się podczas tworzenia opowiadania, przerodziła się najpierw w pełną napięcia i wyczekiwania na romantyczne zakończenia, a teraz w dość ciężką i poważną. Westchnienie Hiszpana uniosło jego klatkę piersiową całkiem wysoko. To było potężne westchnienie. Flavio przytulił młodego mocno do siebie i dopiero wtedy oderwał spojrzenie od świec. Ale nie przechylał się, by patrzeć na twarz Rino. Patrzył gdzieś w przestrzeń, odpływając w myśli, które znał tylko on. Tak jak człowiek, który nagle zapomni się w rozmyślaniach i traci kontakt z otoczeniem. Odfrunął w świat, znany tylko jemu i tylko on mógł się sam z niego wyswobodzić. Przynajmniej w tej jednej chwili.
Rino nie miał zamiaru mu przeszkadzać. Przyjął do wiadomości, że kiedyś może dostanie odpowiedzi, ale teraz nie było to takie ważne. Przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem Hiszpana, czekając aż ten ocknie się z rozmyślań. Nie poczuł, by atmosfera stała się ciężka. Ciężkie było to, że Flavio zdawał sobie sprawę z tego, jaki jest i nie umie tego zmienić. Chłopak wiedział, że mężczyzna chce, jak każdy człowiek, mieć taki świat, gdzie będzie mógł wracać i być spokojnym. Rodzina nie będzie wszak żyć wiecznie, a i nadejdzie czas na to, że rodzeństwo rozejdzie się po świecie i zostawi Hiszpana zupełnie samego. Po bardzo długiej chwili milczenia przesunął się odrobinę wyżej i bez ostrzeżenia pocałował Flavio z wstrzymanym oddechem. Pocałunek miał dodać mu nieco otuchy i przywrócić normalny tok myślenia, jakim kierował się chłopak. Wolał, kiedy Hiszpan był pełnym energii ignorantem i lekkoduchem, niż wpadał w nostalgię i głębokie refleksje.
Objęcia Flavio zacieśniły się wokół Rino, a usta oddawały pocałunek, podczas gdy ich właściciel wracał ze świata nostalgii. Nie potrzebował go teraz. Nie chciał w nim pozostawać. Przesunął dłonie w górę po plecach chłopaka i wplótł palce w jego włosy, zwiększając intensywność pocałunku i przejmując zupełnie kontrolę nad ową pieszczotą. Nie, nie miał zamiaru doprowadzić do tego, by poszli do łóżka. Nie potrzebował teraz seksualnego spełnienia. Bardziej potrzebne mu było uczucie, że ktoś jest tuż obok i chce go słuchać lub zwyczajnie pomilczeć razem z nim i pogapić się w płomienie świec. Bawił się włosami młodego podczas, gdy jego język zagościł w wnętrzu jego ust i odnalazł swego przyjaciela od zmysłowych zabaw. Pocałunek był władczy, ale nie brutalny. Stanowczy, ale nie natarczywy. Pozwalał poczuć zniewolenie, ale przyjemne i powodujące falę gorąca przenikającego ich ciała.
Rino uśmiechnął się i wyswobodził swoje usta, by spojrzeć na twarz Flavio uważnie. Nachylił odrobinę twarz, jakby chciał go pocałować ponownie, lecz tego nie zrobił. Otarł za to swój nos o nos Hiszpana i cmoknął go lekko, z czułością.
— Dziwny z ciebie człowiek, wiesz? Ale kiedy stajesz się poważny i wyglądasz na zamyślonego, to już nie jest dziwne, to jest straszne. Chłopak zaśmiał się cicho i przejechał powoli językiem po ustach Flavio. To również należało do niezobowiązującej czułości i Rino nie myślał w tamtej chwili o czymś więcej. — Chciałbym wiedzieć o czym myślisz, nie tylko teraz. W pewnych chwilach twoje zachowanie nie jest tak oczywiste, jak wtedy gdy panikujesz z powodu złej fryzury. — dodał jeszcze i posmyrał nosem policzek mężczyzny, zataczając małe kółeczka i mrucząc cicho. Jawnie łasił się do niego i prosił o odrobinę uwagi i dotyk.
Flavio patrzył w milczeniu na chłopaka i uśmiechał się coraz bardziej. Przytulił dłoń do policzka Rino.
— Idziemy do łóżka? — zapytał z błyskiem zadziorności w spojrzeniu. Jego dłoń przesunęła się z policzka na kark, aby przyciągnąć głowę młodego bliżej i dać możliwość na zamknięcie mu ust pocałunkiem. Tym razem dość ostrym, niemal brutalnym. — Teraz? — Dorzucił, gdy zakończył mocny lecz krótki pocałunek. Zacisnął palce na włosach Rino, lecz nie sprawiając mu przy tym bólu. Nie miał tego na celu. Chciał jedynie dać znać i sobie i chłopakowi, że nie potrafi być uległym facetem i nie odpuści, nie odda władzy, nawet na jedną chwilę. Nie dzisiaj. Nie pocałował Rino ponownie. Wbił w niego spojrzenie uśmiechając się nieco wrednie i nieco radośnie.
— Masz możliwość pójścia wcześnie do łóżka z ideałem. Pamiętaj o tym. Rano nie będę już taki tip top. Nie wiem dlaczego, ale moje włosy nie potrafią pomyśleć same i nie trzymają się równo podczas snu. — Tak, drażnił się z Rino. Robił to zupełnie świadomie. Czynił to z taką lekkością i swobodą, że można było spokojnie pomyśleć, iż mówi cholernie poważnie.
— Dobrze, możemy iść do łóżka. — Zgodził się chłopak, prychając śmiechem w usta Hiszpana, i zwinął się zgrabnie z kanapy. Trzeba było pomyć miseczki i łyżeczki, no i oczywiście wziąć odświeżający prysznic, nim położą się do łóżka. Zabrał naczynia na jedną rękę, a drugą wyciągnął w stronę Flavio, by pomóc mu dźwignąć tyłek z kanapy. — Ja jeszcze zmyję talerze, dobrze? Możesz pościelić łóżko za ten czas, albo wziąć szybki prysznic — mruknął, a gdy mężczyzna powstał, poszedł do kuchni pozbyć się ufajdanych miseczek z przed swoich oczu. Zastygnięty budyń nie był niczym przyjemnym do mycia i Rino krzywił się okropnie, kiedy go zeskrobywał. Jednym uchem nasłuchiwał, co robi Hiszpan i czy robi to, co mu zaproponował. Miał przeczucie, że może i pod prysznic poszedł, ale za łóżko się nie chwyci z przyczyn estetycznych.
Flavio z uznaniem przyjął pomoc podczas wstawania z kanapy, chociaż na usta cisnęło mu się parsknięcie, że jeszcze nie jest aż taki stary, aby nie mieć siły się podnieść. Darował sobie to jednak. Gdy Rino zniknął w kuchni, Hiszpan pochylił się nad stołem i zdmuchnął świece. Nie był niemyślącym narcyzem i wiedział... Ok, był narcyzem! Ale myślał. Niezbyt często, ale jednak. Kiedy świece już jedynie dymiły, co przyjął cichym kaszlem i machaniem rękami, by nie przykleił się do niego zapach wędzonki, udał się do łazienki. Dostał pozwolenie na prysznic, więc nie mógł sobie go odpuścić. Tam, w łazience, czekała ciepła woda, lejąca się wprost na jego cudowne ciało i czekało lustro. Tak, lustro. Nie pamiętał już kiedy ostatnio patrzył na swoje odbicie. Nie mówiąc już o tym, że dawno nie powiedział do siebie jakiż to jest cudowny. Drzwi do łazienki zostały zamknięte, ażeby Rino nie miał możliwości przyłapania go na którejś z tych czynności. Hiszpan wszedł pod prysznic i oddał się przyjemności kąpieli.
Młody zmył naczynia, po czym pościelił łóżko i załomotał w drzwi łazienki.
— Jak zmarnujesz całą gorącą wodę, to przysięgam, że pójdę spać bez prysznica i to ty będziesz wtedy cierpieć! — Ostrzegł Hiszpana, po czym wygrzebał sobie z siatek nowe, ładne spodenki, których pozbawił metki. Położył je na pościeli, by grzecznie czekały i powsadzał ubrania do opróżnionej komody. Miał ochotę je przeprać przed pierwszym założeniem, aby nie pachniały nowością, jednakże nie miał na to czasu i czy chciał, czy nie, miał pokazać się w szkole, jakby dopiero co opuścił sklep.
Flavio zakręcił wodę, zanim jeszcze chłopak skończył odgrażanie się. Wyszedł spod prysznica i stanął przed umywalką, więc i przed lustrem. Wycelował palec w odbicie.
— I widzisz? Czy tak się traktuje ideały? Zero uszanowania dla piękna, no jak boga kocham. A kocham! Bo to przecież Ty! — Mężczyzna uśmiechnął się do swego odbicia i posłał mu buziaka. Przeczesał palcami włosy, po czym sięgnął po ręcznik, by wytrzeć się w niego i osuszyć głowę. Niestety, spowodowało to niezły bałagan wśród jego włosów, więc potrzebny był pilnie grzebień. Flavio odszukał rzeczony przedmiot i, z ogromna ulgą, przeczesał włosy, z niebywałym namaszczeniem i troską. Westchnął, zerkając w zwierciadło. — O niebo lepiej. —Odłożył grzebyk na szafkę zaraz po tym, jak zebrał z niego swe włosy i otworzył drzwi do łazienki. — Chodź. Póki jest ciepło! — Krzyknął, nie wyglądając nawet na zewnątrz, by sprawdzić, gdzie jest Rino.
Chłopak złapał za spodenki i ruszył do łazienki.
— Masz zamiar przyglądać się, jak biorę prysznic? — spytał z uśmiechem Hiszpana, kiedy znalazł się w nagrzanym pomieszczeniu. Prysznic był stale zaparowany, więc Flavio i tak niczego by nie zobaczył. Niemniej jednak, nie czekając aż mężczyzna wyjdzie, Rino zaczął się pozbawiać ubrania. Każdą jego część układał i wrzucał do kosza na pranie. Poskładane, nowe spodenki zostawił na pralce, by czekały aż je założy. Już zdążył zapomnieć, albo po prostu nie chciał pamiętać, że mężczyzna woli spać nago i kiedy jest przy nim ktoś jeszcze, to również musi spać nago. Chłopak czekał, aż będzie mieć wolną łazienkę, lub Flavio przytaknie i zostanie. Mógł się nawet pokusić, by zostawić uchylone drzwi do kabiny, kto wie.
— Zmykaj pod prysznic panie mądraliński i nie kombinuj. Muszę się po napawać pięknym widokiem jeszcze chwilę. — Hiszpan mówił o Rino, czy mówił o swoim odbiciu? Chyba tylko on to wiedział. Odczekał bardzo cierpliwie, aż chłopak zniknie w kabinie, a potem... Ha! Zabrał spodenki pozostawione na pralce, rozwiesił mokry ręcznik i poszedł do łóżka. Wsunął się nago pod kołdrę, a spodenki schował pod poduszkę. Nie było opcji, ażeby chłopak dostał je bez walki. Nie i już! Hiszpan nucił jakąś melodyjkę, fałszując przy okazji tak strasznie, że uszy więdły, leżąc pod kołdrą, wpatrując się we własne paznokcie u rąk, które uniósł nad twarzą i uśmiechając się wrednie. Był ciekawy reakcji Rino, który po wyjściu z kabiny nie zobaczy spodenek. Był bardzo ciekawy. W sumie, miał przez chwilę ochotę na to, by się przyczaić tuż za drzwiami i poobserwować, ale perspektywa gęsiej skórki na jego idealnym ciele zniechęcała go skutecznie. Czekał, więc pod ciepłą kołderką, udając, że on o niczym nie wie.
Chłopak poszedł pod prysznic. Z ulgą przyszło mu usłyszeć odgłos zamykanych drzwi. Mógł się przez dość długą chwilę rozkoszować gorącą wodą, póki nie zmieniła się ona w zaledwie ciepłą. Umył się, włącznie z włosami, aby dobrze wyglądać jutro w szkole, a kiedy wyszedł spod prysznica i nie dostrzegł spodenek nie zrobił nic. Powinien był zacząć panikować, ale, prawdę mówiąc, nie interesowało go to, czy ubierze spodenki, czy nie. Zdążył sobie przypomnieć, że tak czy inaczej, Flavio kazałby mu je ściągnąć. Wytarł się dokładnie, przeczesał włosy i wyciągnął ciężką artylerię zwaną potocznie ‘suszarką do włosów’. Nie mógł iść spać z mokrymi. Nie był narcyzem, ale wiedział, iż położenie się spać z wilgotnymi włosami owocuje zawsze traumą kolejnego ranka. W mieszkaniu rozległ się więc odgłos urządzenia, a Rino mógł w tym czasie pośpiewać, bowiem nikt go nie słyszał. Lubił śpiewać i umiał to robić. Nigdy jednak się tym specjalnie nie chwalił, ponieważ nie wróżył sobie kariery muzyka. Po chwili włosy były już suche, a chłopak owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, gasząc za sobą światło.
— Sądzisz, że zrobiłeś mi psikusa? — spytał, uśmiechając się od ucha do ucha do Hiszpana. W sypialni panował mrok, ale oczy szybko się do niego przyzwyczajały. Podszedł do półki z wieżą i włączył muzykę na dość wysokim poziomie głośności. — Nie będziesz mieć nic przeciwko, prawda? — Tak, jak bardzo nienawidził tańczyć, tak teraz postanowił się odrobinę rozluźnić, aby nie wejść do łóżka i na miejscu nie zamordować Flavio.
Podczas oczekiwania na pojawienie się młodego umysł Hiszpana raz jeszcze odleciał na kilka chwil daleko stad. Zapragnął wrócić do siebie. Zapragnął mieć możliwość położenia się na trawie i wygrzania się w promieniach cudownego, hiszpańskiego słońca. Oczywiście nie leżały bezpośrednio na ziemi, bo później miałby na ciele zadrapania i wysypkę. A do tego nie pozwoliłby sobie dopuścić. Widząc wchodzącego chłopaka powrócił myślami ze swych rodzinnych stron.
— Sądzę że zaoszczędziłem ci zachodu za zdejmowaniem spodenek przed wejściem pod kołdrę. — Odwrócił się na bok i pomimo mroku przyglądał się chłopakowi i jego wyczynom. Nie był śmiertelnie zmęczony, więc muzyka w żaden sposób mu nie przeszkadzała. A jeśli przy okazji miał możliwość poobserwowania nagiego Rino, nie widział powodów do narzekań.
Rino nie był nagi. Cały czas miał na sobie ręcznik, który ściśle przylegał do jego ciała i pośladków. Zerknął na Hiszpana i zacmokał z uśmiechem, po czym rozciągnął się trochę i zaczął tańczyć, jakby był w klubie. Nie miał zamiaru kusić mężczyzny, ale kocie, prowokacyjne ruchy same wkradały się do reszty pląsów. Nie przeszkadzało mu również, że Flavio na niego spogląda. Musiał jakoś zrekompensować sobie brak seksu, a ćwiczenia były do tego najlepsze. Trochę się pogimnastykował, odrobinę powyginał i zrelaksowany wszedł pod kołdrę — w ręczniku, który ściągnął będąc już pod nią. Muzykę oczywiście wyłączył i w sypialni nastała przyjemna cisza.
— Możemy iść spać — powiedział powoli, chociaż nie miał ochoty na sen. Naładował się pozytywną energią i dobrym nastrojem. Ułożył się obok Flavio na plecach i położył ręce pod głowę, zerkając na niego co chwilę przelotnie.
—Już? A nie masz ochoty jeszcze pobiegać dookoła bloku albo po schodach w dół i w górę? — Hiszpan nie przeczył temu, że chłopak pląsający po pokoju wyglądał całkiem, ale co to miało do spania? Jeszcze kilka chwil temu to właśnie Rino wydawał się być zmęczony i chętny do zasypiania. Jeszcze kilkanaście minut temu Flavio miał wrażenie, że, jeśli tylko położą się do łóżka, to chłopak odpłynie, ale teraz? Teraz nie potrafił zrozumieć czemu miała służyć ta taneczna przerwa w drodze pod kołdrę. Hiszpan nadal leżał bokiem do Rino, podpierając głowę na ugiętej ręce. — Dziwne to było, wiesz? Trochę tak, jakbyś nie chciał wejść do łóżka. Zupełnie jakbyś na siłę odwlekał chwilę, kiedy będziesz musiał położyć się obok mnie. — Sięgnął pod poduszkę i wyciągnął spodenki chłopaka, które położył na kołdrze, na klatce piersiowej Rino. — Masz. Nie musisz spać nago, bo ja tak śpię. W sumie... To twoje mieszkanie i łóżko, więc i zasady powinny być twoje. — Uśmiechnął się, pochylił do niego i cmoknął w policzek. — Dobranoc, Rino.
— Nie odwlekałem wejścia do łóżka, bo przeszkadza mi spanie z tobą. Przeszkadza owszem, ale nie w taki sposób, jak myślisz. Musiałem rozładować napięcie, by nie zasypiać ze wzwodem. Nie potrzebne mi są spodenki, potrzebowałem ich w drodze do łóżka, bo nie lubię biegać nago po domu. — Chłopak wyjaśnił powoli, bardzo powoli, aby każde słowo dotarło do Hiszpana i po chwili odwrócił się w jego stronę z uśmiechem na ustach. Przytulił się do niego i westchnął lekko, drapiąc go po piersi delikatnie. Spoglądał przy tym na jego twarz przytomnie. Teraz nie był w stanie zmusić się do snu. — Nie bądź zły z tego powodu. Muszę sobie jakoś radzić, bo jestem młody i najchętniej kochałbym się cały dzień i całą noc, a potem tydzień odchorowywał i walczył z bólem pośladków. — Dodał jeszcze, przylegając mocniej do Flavio. Nie ocierał się o niego, a jedynie kradł ciepło jego ciała i wdychał upajający zapach, by uspokoić rozedrgane tańcem serce.
— A czy ja powiedziałem, że jestem zły? Po prostu stwierdziłem fakt. Mógłbym na tobie coś próbować lub wymuszać gdybyś był u mnie albo gdybyśmy byli w nieco innej komitywie ale tak... — Wzruszył ramionami. Nie bronił chłopakowi czegokolwiek. No, może poza jednym, maleńkim wyjątkiem. Ale poza tym nie miał zamiaru mu niczego zabraniać. Ileż oni się znali? Chwilę! — Śpij już. Nie myśl o mnie i o tym, czy się czymś naraziłeś, czy nie, bo to nie jest istotne. Jutro masz szkołę. Musisz się wyspać. Nie możesz wejść do klasy wyglądając jak wampir na odwyku. — Musnął ustami czoło Rino i przyciągnął go do siebie, tuląc policzek do jego Glowy. Przymknął oczy. Nie musiał jeszcze iść spać, bo nie miał w planach wczesnego wstawania. Ale skoro już był w łóżku i skoro było mu ciepło, to dlaczego miałby nie zasnąć. Zwłaszcza, że miał w ramionach całkiem miłą przytulankę.

4 komentarze:

  1. Bardzo miły rozdział. Lecz to i tak nie zmieniło tego, że popłakałam się w momencie kiedy Flavio nieświadomie pokazał Rino, że jest "formą zastępczą", ale na szczęście to odwrócił :P Dobry kawałek tekstu ;) Oczywiście nadal z utęsknieniem wyczekuje Chase i Rocco *.* <3 Mam nadzieję na szybkie spełnienie marzeń :D hihihi... WENY laski, cokolwiek wstawicie będę wniebowzięta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwilami miałam momenty, że w oczach pojawiały się łzy. Choćby przy tym o czym wspomniała Diablica.
    W wyobraźni widziałam tę ich opowiadaną telenowelę, ale nie tylko to. Napisałyście to tak, że byłam przy tym ognisku i odczuwałam każdy szczegół, jakbym była zdolna do empatii, a nie jestem. Jednak przy nich i innych Waszych parach tak się dzieje. Szczególnie współodczuwam stany emocjonalne Rino i Michasia.
    Podziwiam was za każdą świetnie opisaną taką zwykłą sytuację życiową, jak gotowanie budyniu. Również potrafiłam znaleźć się w tej kuchni. Ale budyń zostawiłam Flavio i Rino, gdyż sama nie znoszę czekolady i wszystko co czekoladowe jest dla mnie niedobre, nie śmiejcie się tak jest. W zamian kocham inne smaki, a budyń malinowy to dla mnie rozkosz.

    Poszli grzecznie spać? Obaj mnie kręcą ( nie, nie zdradzam Michasia i Jamesa) i z utęsknieniem czekam na coś więcej pomiędzy nimi. Czasem zapominam, że znają się tak krótko. :D

    Weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów zaniedba|am komentarze:( Jednak czytam z wypiekami na twarzy każdy rozdzia|. A przy tym jak i moim przedmówczynią |zy nap|yne|y do oczu jednak ty|ko na chwi|ę do wierze że jeszcze wszystko się u|oży, |ubię u Ciebie każdą postać bo jedna jest barwniejsza od drugiej i są takie żywe. To przez to że tak wspania|e oddajesz ich emocje. Życzę ci dużo weny i szybkiej kontynuacji i żeby ten b|og szybko się nie kończy| bo czytam go codziennie i zawsze z niek|amaną przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  4. przerobiłam Wasze opowiadanie w 2 dni i teraz, gdy pojawi się notka latam ze szczęścia po akademiku z bananem na twarzy i mam dobry humor na cały dzień.

    Michasia i Jamesa uwielbiam, ale Rino i Flavio są moimi faworytami, uwielbiam ich perypetie i charaktery, chociaż czasem Flavia mam ochotę udusić za jego wspaniałość xD ale i tak go kocham,

    czekam na kolejne notki i o tak, tak macie nową fankę~!

    OdpowiedzUsuń