Kolejny raz dziękuję naszej Becie za poprawienie rozdziału i za wszelkie, pominięte nie doskonałości, których również ja nie wyłapałam, przepraszam. Zapraszamy do komentowania, bo mało Was ostatnio tutaj i martwimy się.
Enjoy ^^
Rino nie
odpowiedział na pytanie, mając na uwadze to, że mogła to być właśnie tylko
kolejna próba droczenia się. Przymknął powieki i odetchnął głęboko. Starał się,
by jego ciało nie okazywało reakcji na te, niby przypadkowe, pieszczoty
Hiszpana, naprawdę się starał.
— Jeżeli to
tylko prowokacja i głupia zabawa to odpuść… — wyszeptał, nie otwierając oczu.
Zacisnął dłonie w pięści i spiął się w sobie, by Flavio nie poczuł, że zaczyna
drżeć i mimowolnie reagować na jego dotyk. Nadal nie chciał mu dawać
satysfakcji, ponieważ bał się tego, iż mężczyzna kieruje się wyłącznie swoimi
własnymi, okrutnymi zachciankami. Po dłuższej chwili, kiedy dłonie na jego
ciele niebezpiecznie dotarły do czułej granicy, odwrócił głowę i spojrzał na
Hiszpana z zawziętością i półuśmiechem.
— A co,
jeśli to nie miała być prowokacja i głupia zabawa? — mruknął Hiszpan, musnąwszy
usta chłopaka własnymi i odsunął się od niego. Cóż, może i miał ochotę na coś
więcej, ale postawa chłopaka skutecznie go powstrzymała. Posłał mu delikatny
uśmiech i wskazał kanapę. — Myślę, że najwygodniej będzie jeśli się położysz.
Nie chce sprawić ci bólu, a wiem, jak wrażliwe są te partie męskiego ciała. —
Uniósł wysoko brwi i odszedł o krok od kanapy, dając tym samym większą swobodę
ruchów młodemu. Zaprosił go gestem do zajęcia miejsca na posłaniu. Miał czas.
Miał bardzo dużo czasu. A chłopak przecież sam prosił o posmarowanie mu również
okolic kości ogonowej. Czekając, aż młody zareaguje i zdecyduje się na
zajecie wskazanego miejsca, postanowił sprawdzić, czy jego koszula nosi ślady
maści. Tak, na wszelki wypadek i po to, by nie pozwolić Rino na patrzenie mu w
oczy.
Chłopak
przewrócił oczami i pokiwał głową, zaprzeczając. Wcale nie miał obronnej
postawy przez jakieś zachcianki. To była tylko i wyłącznie wina Hiszpana, że
reagował na niego tak, a nie inaczej.
— Nie muszę
leżeć plackiem, byś mi posmarował lędźwie — powiedział powoli, nie ruszając się
z miejsca. Rozprowadzenie maści na dolnej części pleców nie wymagało ani
specjalnego leżenia, ani wiele czasu, więc Flavio mógł to zrobić raz dwa. —
Wybacz, ale nie potrafię. Nie umiem się poddać, kiedy ktoś wydaje się być tak
niezdecydowany, jak ty. Cały czas mam wrażenie, że nastąpi moment przed końcem,
w którym mnie po prostu zostawisz samemu sobie — wyszeptał i odwrócił się, by
nie patrzeć na Flavio i nie pokazać mu, że po raz któryś z kolei zrobiło mu się
przykro. Cierpliwie czekał, aż będzie już cały wysmarowany maścią i będzie mógł
się ubrać, by jego wyobraźnia, połączona z charakterem Hiszpana, tak mocno nie
raniła.
— Oj, Rino.
Powiedziałem ci, że się z tobą nie prześpię, prawda. Powiedziałem. I
powiedziałem ci też, że nie mówię nigdy nic, czego nie potrafiłbym spełnić, lub
czego nie jestem pewien. — Hiszpan sięgnął po maść i, w ciągu niespełna minuty,
posmarował chłopakowi delikatnie okolicę, o której wspominał. Nie chciał już
dłużej tego przeciągać, bo widział, że młodszego to wyraźnie męczyło. Nie każdy
lubi ciągły flirt. Nie każdy potrzebuje stałego poczucia zainteresowania od
osoby, z którą przebywa. Flavio uczył się chłopaka maleńkimi kroczkami. Szło mu
to opornie, z racji swego usposobienia, ale jednak jakoś mu szło. Chwycił
spodenki Rino i naciągnął mu je na pośladki.
— Proszę.
Teraz tylko trzeba poczekać na skutki. I chyba powtarzać dość często ten
zabieg. — Mężczyzna zakręcił tubkę i, kiedy odkładał ją na ławę, usiadł. A nie,
nie usiadł. Miał taki zamiar, ale w ostatniej chwili objął chłopaka ramionami i
przytulił do siebie z westchnieniem. — Oczywiście, że kiedyś cię zostawię. Nie
wiem, czy na zawsze. Nie wiem kiedy. I nie wiem, czy będziesz się z tego
cieszył, czy nie. Mieszkam daleko stąd, pamiętasz? A jakby nie patrzeć masz
szkołę, więc... Wycieczka za granicę raczej nie wchodzi w grę. — Dopiero po
tych słowach zabrał ręce od chłopaka i usiadł na kanapie, przywołując na twarz
powagę. — Ubierz się. Zmarzniesz.
— Nie
chodzi mi o to, czy się ze mną prześpisz, czy nie, albo zostawisz wyjeżdżając.
Chodzi mi o to, że zostawisz mnie niezaspokojonego — wyjaśnił Rino prawie
szeptem i zaczął się ubierać. Wciągnął spodnie i zarzucił na siebie koszulkę. —
Poza tym… Szkoda, że nie pójdziesz ze mną do łóżka, naprawdę — rzucił jeszcze,
nim wziął maść, by zanieść ją do łazienki. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze
powiedzieć mężczyźnie. Nie mógł przecież prosić się go o seks, bowiem to, że
Flavio był niezwykle pociągający niczego nie zmieniało. Zamknął za sobą drzwi
do łazienki, kiedy się w niej znalazł i spojrzał w lustro, by zobaczyć swoją
beznadziejną minę. Podczas ubierania otarł dłonie o posmarowane ciało, więc
umycie rąk było bardzo dobrą wymówką na to, by w spokoju mógł odrobinę ochłonąć
i pozbierać się w sobie. Kiedy wyszorował ręce, ochlapał też twarz zimną wodą i
dopiero po jej wytarciu powrócił do salonu. Usiadł na kanapie i zerknął na
Hiszpana, wzruszając ramionami.
— Tak…
Więc, co będziemy robić? — spytał, niby to obojętnie i uśmiechnął się do
mężczyzny.
— Nie wiem.
Nie mam planów na każdy wieczór roku. Możemy obejrzeć jakiś film. Możemy
pogadać. Możemy wreszcie pogapić się bez sensu w telewizor i iść spać. —
Hiszpan wyciągnął rękę w stronę chłopka i pomachał do niego zachęcająco.
Chciał, żeby młody przysunął się do niego i pozwolił się objąć i przytulić.
Przygarnął go do siebie ostrożnie i potargał mu pieszczotliwie włosy. — Uroczy
jesteś z tymi swoimi wypiekami, kiedy wspominasz o twojej chęci na spędzenie
upojnej nocy ze mną. Ale obiecałem ci i nie mam zamiaru łamać tej obietnicy.
Zresztą, wydawało mi się, że wyjaśniłem ci dokładnie, dlaczego nie chce się z
tobą przespać. A co do zostawiania cię.... — Ujął drugą ręką Rino pod brodę i
odwrócił jego twarz ku sobie, wbijając w niego pogodne spojrzenie. — Zostawiłem
cię w przebieralni? Hm? Pozwoliłem byś cierpiał? — No tak. Przecież nie
pozwolił na to, by chłopak wyszedł z przebieralni z pełnym wzwodem. A to, że
rano dopuścił do tego, że zwiał do łazienki. Nie jego wina, że młody aż tak
gwałtownie na niego zareagował. Teraz już wiedział, czyż nie?
Przytulił
się, oczywiście, że się przytulił. Nawet przymknął oczy, póki Flavio nie ujął
jego twarzy i nie odwrócił ku sobie. Jakoś nie miał ochoty na uśmiechanie się w
odpowiedzi.
— Wiem
dlaczego nie pójdziesz ze mną do łóżka. Tylko nie rozumiem dlaczego i ty masz
sobie odmawiać, to znaczy… Nie, nieważne. Po prostu zaczynam być nerwowy z
powodu tego, że mam obok siebie fajnego faceta i nie mogę z nim nic zrobić. —
Chłopak otrząsnął się i odwrócił spojrzenie w stronę telewizora, nie zwracając
uwagi na to, że Flavio go przytrzymywał. Nie powinien był myśleć o seksie, znał
przecież warunki, a to, że nie potrafił im sprostać, to był tylko
i wyłącznie jego problem. — Mamy mnóstwo czasu — zamruczał, sięgając po
pilota i włączył telewizor, by bezmyślnie zacząć skakać po kanałach. Nie
zwracał uwagi na to, co leci w telewizji — po prostu naciskał guziki. Wolną
dłonią, objął się szczelniej ramieniem Hiszpana i ułożył tak, by im obu było
wygodnie siedzieć.
— Jak to
nie możesz nic ze mną robić? Rino! — Flavio aż się roześmiał, pochylając się i
całując chłopaka w głowę, kiedy ten skakał po kanałach telewizyjnych. — Poza
seksem jest miliard innych rzeczy, które możemy razem robić. Możemy nawet w coś
zagrać. Nie wiem... Karty? Szachy? Warcaby? Jest naprawdę tysiące rzeczy. A
siedzenie i wtulanie się w siebie podczas oglądania telewizji jest jedną z
przyjemniejszych do wyboru. — Zapatrzył się przez chwilę na telewizor.
Niespecjalnie łapał co dokładnie jest w tej chwili wyświetlane w telewizji.
Kanały śmigały mu przed oczami jeden po drugim. Złapał za pilota i wyciągnął go
z ręki chłopaka.
— Dostanę
za chwilę oczopląsów, jeśli nie przestaniesz. — Zatrzymał się na kanale z
jakimś programem przyrodniczym. Właśnie pokazywali, jak rosną banany na
plantacji i jak trzeba się nimi zajmować.
— O
widzisz? Banany. Idealne owoce do wybornego musu w czekoladowej kołderce. —
Powiedzmy, że Hiszpana obchodziły banany. Miał po prostu chęć na jeden program,
a nie tysiąc przelatujących mu przed oczami. Odłożył pilota na ławę i przytulił
Rino do siebie jeszcze bardziej. — Lubisz banany?
— Nic,
czyli mam na myśli pójście do łóżka i kochanie się do upadłego… Ale to nie,
nie… Nie! Nie mogę o tym myśleć… — Gdyby mógł, to pogryzłby Flavio boleśnie,
byleby tylko dać upust swojej frustracji z powodu nieustannie powracających w
jedno miejsce myśli. Zerknął na niego morderczo i prychnął. — Lubię banany,
lubię ogólnie wszystkie owoce prócz kiwi — odparł na mniej dwuznaczne pytanie,
a raczej zrobił z dwuznacznego pytania względnie normalne i dopiero wtedy się
uśmiechnął.
— Tak,
wtulanie się w siebie jest przyjemną czynnością, nawet kiedy ogląda się
plantacje bananów. Brakuje zoo i wściekłych małpek, które złośliwie niszczą te
bananowce. Zawsze chciałem mieć małpkę — wyrzucił z siebie bez sensu i spojrzał
na Flavio dość nieprzytomnie. Zabijał myśli i szło mu to wybitnie dobrze, nawet
jeżeli zaczynał bredzić, bo nie mógł zająć rąk czymś twórczym, jak na przykład
myciem podłogi, czy wycieraniem kurzy. Utrzymywanie czystości, nie było tylko
fobią. Było fobią, którą Rino wypracował w przerwach na kłótnie z matką w
tygodniu, kiedy czekał na weekend i oderwanie się od trudów dnia powszedniego.
— Z tego co
pamiętam to jest tu nieduże ZOO. Możemy jutro... Zaraz, co jest jutro za dzień?
Nie idziesz do szkoły? — Och ta bezproblemowość w życiu Flavio. Nie przyjechał
tutaj do pracy, więc nie przejmował się zupełnie tym, jaki maja dzień tygodnia.
Nie zdawał sobie z tego sprawy, aż do chwili, w której to miał zaproponować
chłopakowi spacer do ogrodu zoologicznego. Niemniej, zdał sobie sprawę z
niestosowności zaproszenia jeśli miałby to być dzień, w których chłopak miał
zajęcia. Wolał się więc upewnić. W sumie mogli iść na spacer po szkole. W
sumie... Kurcze, a czy on w ogóle będzie jeszcze tutaj jutro? W sensie, nie w
mieście, bo z tego nie zamierzał wyjeżdżać jeszcze przez jakiś czas, ale tu, w
mieszkaniu Rino. Aż zagryzł mocniej zęby, gdy uświadomił sobie, że ich zajęcia
stanowią kolejna barierę między nimi.
— Mam jutro
zajęcia, niestety — Rino odparł szczerze, bowiem nie widział przeszkód, aby iść
do szkoły. Lubił do niej chodzić, a zrywanie się z powodu Flavio nie było
poważnym powodem. — Wiesz, mogę ci dać klucze, jak chcesz. Dzień spędzisz na
mieście, a później możemy iść gdzieś, nawet do zoo. — Uśmiechnął się
przepraszająco do mężczyzny. Nie chciał mu zajmować urlopu swoją osobą, więc
Flavio mógł równie dobrze zabawić się podczas jego nieobecności. Zabawić się,
dać upust emocjom… chłopak zapowietrzył się, kiedy o tym pomyślał. Podciągnął
się i wyprostował, po chwili wsuwając się na kolana Hiszpana i siadając na nich
okrakiem. Program przyrodniczy przestał być interesujący, o ile w ogóle
kiedykolwiek był taki dla chłopaka. Uświadomił sobie nagle, że to, co go nie
obchodziło, zabolało bardziej niżby się tego spodziewał. Przytulił się do
mężczyzny i schował nos w zagłębieniu jego szyi.
— Ej... —
mruknął mężczyzna, obejmując Rino ramionami i przytulając do siebie. Nie
przeszkadzała mu ta nagła czułość, ale był zwyczajnie zaskoczony. Mile
zaskoczony. Przesunął wolno dłońmi po plecach chłopaka, podążając do jego
ramion. Zrobiło mu się tak jakoś cieplej i o wiele przyjemniej, kiedy młody się
w niego wtulił. Wplątał jedną z dłoni we włosy Rino i przygarnął go do siebie
ściślej. — Co jest? — wyszeptał, oddychając nieco szybciej. Nie wiedział,
dlaczego właściwie zrobiło mu się tak przyjemnie, kiedy Rino zareagował tak
gwałtownie na pytanie o zajęcia. Nie czytał mu w myślach. Nie miał pojęcia, że
chodzi o jego wyobrażenia względem spędzania wolnych chwil przez Hiszpana.
Przytulił policzek do głowy młodego i czekał na odpowiedz.
— Nic,
naprawdę. Chce się tylko tobą nacieszyć, byś o mnie tak łatwo nie zapomniał. —
Chłopak uśmiechnął się lekko i przesunął policzkiem po policzku Flavio, aż
odchylił się na tyle, by odnaleźć jego usta swoimi i pocałować go dość
zaborczo. Powiedział to szczerze, ale wolał sobie wyobrażać, że Hiszpan jest
daleko i to właśnie w swoim kraju oddaje się jednorazowym podbojom. Musiał się
w końcu w jakiś sposób wyładować i, choć bardzo bolało wzbierające podniecenie,
to starał się je przelać w pocałunek. Zawładnął ustami Flavio, ale po chwili
zwolnił tempo, by odetchnąć. Okazywana zaborczość zmieniła się w czułość, a
Rino mógł zacząć oddychać — nieco gwałtownie, ale jednak. — Póki tu jesteś i
jesteś tylko mój, nieważne w jaki sposób — zamruczał, w przerwach między
drażnieniem ust Hiszpana cmoknięciami. Gdy poczuł, że już odrobinę zgniótł
nieprzyjemne wizje, ponownie schował twarz w szyi mężczyzny i uśmiechnął się
jeszcze szerzej.
Flavio
poddał się pocałunkowi bez oporów. Nie widział potrzeby, by zabraniać młodemu
na takie czułości i nie widział też w nich nic złego. Oddawał pieszczoty tak
gorliwie, jak tylko mógł, uważając by nie przejąć kontroli nad tym co się
dzieje i nie stłamsić w chłopaku poczucia chwilowej władzy, jaką wyraźnie
wyczuwał w zaborczości pocałunków. Tak samo, jak pozwolił Rino na rozpoczęcie
pieszczoty, tak też pozwolił mu ją zakończyć, nie stawiając oporów.
— Póki tu
jestem... — mruknął, gdy na jego twarzy pojawił się grymas. Nie myślał o tym
wcześniej. Nie zastanawiał się, jak długo zostanie w mieście i jak będzie
spędzał tu czas. Chłopak uświadomił mu, jak mało zorganizowany był. Wcześniej
mu to nie przeszkadzało. Dlaczego miałoby teraz? Przymknął na chwilę oczy,
przytulając młodego do siebie, może trochę zbyt mocno, zważywszy na jego
posiniaczone plecy. — I to niby ja tutaj jestem ten zły? I to niby ja prowokuje?
— prychnął z rozbawieniem, kiedy już odetchnął głęboko i uspokoił swoje
galopujące myśli.
— Tak,
nadal i wciąż jesteś w tym ode mnie lepszy… — wyszeptał Rino, ale nie ukrywał
niewielkiego rozbawienia, które udzieliło mu się od Flavio. Plecy nie bolały, więc
nie musiał się nimi przejmować. Gdzieniegdzie czuł tylko mniej przyjemne
mrowienie, ale dało się je znieść bez marudzenia i bez użalania się nad sobą.
Odsunął się odrobinę, uprzednio gryząc Hiszpana w szyję z warknięciem, i
spojrzał mu głęboko w oczy, przygryzając wargę. Przejechał dłońmi po ciepłym
karku i wplótł palce w miękkie włosy Flavio, drapiąc jednocześnie jego skórę
głowy. Przyglądał mu się z zaciekawieniem i wcale go nie prowokował.
Sprawiał jedynie, by między nimi pojawiło się to drażniące napięcie i sprawiał
to, by wiedzieć, czy nic się w tym temacie nie zmieniło. Musiał nauczyć się
podchodzić do tego mężczyzny z dystansem i nie reagować wzwodem na każdą tak
drobną pieszczotę, więc jednocześnie zobowiązywało go to, by samemu ustalać
sobie granice prowokacji.
— Ty też
masz ładne oczy. Można w nich utonąć, ale pewnie to wiesz. — Chłopak nie chciał
oczywistej odpowiedzi, ani wywodu na temat tego, że stwierdził oczywisty fakt,
dlatego też przyłożył do ust Hiszpana palec i pokiwał odrobinę głową w
potwierdzeniu, że nie chce nic na ten temat słyszeć.
Flavio z
lekkim uśmiechem pocałował palec, który zabraniał mu mówić cokolwiek. Jego
dłonie zsunęły się na pachwiny chłopaka, a stamtąd powędrowały na uda.
Prowokacja czy nie, nie widział powodu by to przerywać. Był królem flirtu. Żył
tym. Czarował każdego i na każdym kroku, bo uwielbiał uczucie rodzącego się w
żołądku podniecenia i oczekiwania. Głaskał uda chłopaka patrząc na niego z
widocznym zadowoleniem. Nie miał powodów do narzekań. Takie, z pozoru niewinne
zaczepki, sprawiały mu bardzo dużo przyjemności. Odchylił po kilku chwilach
głowę i uśmiechnął się radośniej.
— Mam
ochotę na deser, przez to twoje czekoladowe ciało — zamruczał takim tonem,
jakby właśnie proponował Rino seks.
— A na co
konkretnie masz ochotę? — spytał chłopak, gotów zaproponować Flavio czekoladowy
budyń, który widział gdzieś w szafkach. Specjalnie jednak nie dokończył
propozycji. Pogłaskał Hiszpana z zastanowieniem po twarzy, po czym zsunął
dłonie na jego pierś i zaczął się bawić guzikami koszuli, jak gdyby nigdy nic.
Wydawało się, że jest całkowicie skupiony na tym, co robił, ale nie rozbierał
mężczyzny. Odpiął kilka guzików i przeniósł dłonie na odkrytą skórę, by ją też
pogłaskać. Poprawił się na jego kolanach i podniósł spojrzenie, w którym
tańczyły zadziorne płomyki. Nie po to na nim usiadł. Zrobił to raczej, by
dostać odrobinę czułości. Niemniej jednak flirt mu nie przeszkadzał, kiedy
potrafił się wczuć. Zatrzymał dłonie, poruszając tylko palcami na skórze torsu
Hiszpana w górę i w dół.
Hiszpan
przesunął palcem po policzku Rino, po czym ujął jego twarz pod brodę i
uśmiechnął się do niego wybitnie prowokacyjnie. Po chwili zsunął dłonie po
ramieniu chłopaka, a następnie przykrył nimi palce młodego. Zacisnął delikatnie
swoje palce i uniósł ręce chłopaka do ust, by je ucałować czule.
— Gdybym
wziął to, na co mam największą chęć, szlag by trafił moje postanowienie — mówił
spokojnie, nadal trzymając dłonie Rino przy ustach i wbijając spojrzenie w jego
oczy. — Nie mówmy więc o tym, czego bym chciał tylko o tym, co mógłbym dostać.
— Miał już dodać, że ewentualnie mogą zastanowić się, co można zamówić, albo po
co wyjść do sklepu, ale uznał, że ostatnie jego słowa zabrzmiały całkiem
ciekawie.
Zdecydowanie
słowa Hiszpana zabrzmiały ciekawie, ale nie dość ciekawie, by Rino pokusił się
o bardzo oczywistą odpowiedź, która mu się nasuwała na myśl. Przychylił się do
mężczyzny i pocałował go z wielką czułością, zabierając uprzednio swoje dłonie
odrobinę w bok.
— Coś
ciepłego, czekoladowego i niezwykle słodkiego — wyszeptał chłopak w usta Flavio
i oblizał jego wargi. Z cichym westchnieniem, mimo tego, iż bardzo chciał by
ten flirt rozwinął się dalej, zszedł z kolan mężczyzny. Uraczył go jeszcze
nieco smutnym uśmiechem, który miał oddawać powagę sytuacji, a raczej powagę
tego, co miało nie nastąpić. — Tak naprawdę mógłbyś dostać naprawdę wszystko i
to by niczego nie zmieniło, ale… Dbam o ciebie miłości moja, więc zrobię ci
prawdziwy deser — zamruczał i zakołysał biodrami przez chwilę, po czym poszedł
do kuchni, przeciągając się po drodze. Zatrzymał się w drzwiach do swojego
‘królestwa’ i spojrzał do salonu.
— Zrobisz
coś dla mnie? Na szafce leży karteczka z numerem telefonu, pod którym jest
dostępny właściciel tego mieszkania. Zadzwoń do niego, hm? I spytaj, czy te
rzeczy muszą być spakowane koniecznie dzisiaj — spytał i zniknął w kuchni,
zostawiając Flavio sam na sam z decyzją. Nie wiedział, że numer telefonu należy
do Doriana, choć mężczyzna miał pełniejszy obraz sytuacji, bowiem to malarz i
Rage zaproponowali mu pobyt u Rino.
Flavio
pokręcił głową ze śmiechem, kiedy chłopak zsunął się z jego kolan.
— Oj gdyby
nie to, że jesteś obolały, dostałbyś lanie za takie jawne prowokacje — rzucił
lekko, obserwując, jak Rino znika z salonu. Gdy usłyszał propozycje
przedzwonienia do właściciela mieszkania od razu pomyślał o Dorianie. Chłopak
już go nie widział. Lecz, gdyby mógł zobaczyć szaleńczy uśmiech na twarzy
Hiszpana, mógłby pomyśleć, że za chwilę zza ściany wyskoczy ekipa telewizyjna z
okrzykiem "Mamy cię!"
— Jasne! —
Podniósł się z kanapy i zgarnął karteczkę z numerem, na który jedynie
zerknął, aby się upewnić co do prawdziwości swych podejrzeń. Odłożył kartkę i
wybrał na telefonie numer. Czekał i czekał i czekał... I mógł tak czekać
wieczność, biorąc pod uwagę fakt, że Dorian i Rage mieli ciekawsze rzeczy do
roboty, niż czekanie na telefon od kogokolwiek. — Dorian nie odbiera. Pewnie
zbyt dobrze się bawią, albo coś w tym stylu — wypalił, stając w progu kuchni.
Zupełnie się nie zastanowił nad tym, że chłopak może nie mieć bladego pojęcia,
gdzie jest Rage? Kim jest Rage? I kim jest Dorian? No i skąd Flavio zna ich
imiona?
— Dorian?
Nie znam go — odparł Rino szczerze, mieszając w szklance budyń z odrobiną
mleka. — Rage mówił, że będzie dostępny pod tym numerem. — Dodał jeszcze i
zmarszczył czoło. Musiał przez chwilę pomyśleć nad tym, co właśnie usłyszał. —
Ty ich znasz, czy coś mi umknęło? — spytał, a dłoń Rino zastygła w bezruchu,
kiedy obrzucał Hiszpana pytającym spojrzeniem. Ta wiedza nie była mu potrzebna,
ale zaciekawiło go to, jakie Flavio może mieć powiązanie z Ragem i tym
drugim chłopakiem, którego on sam na oczy nigdy nie widział. W zasadzie nie
musiał go znać tak długo, jak mógł utrzymywać jedynie formalne kontakty z właścicielem
mieszkania. Po kilku sekundach konsternacji powrócił do mieszania budyniu i
dmuchania mleka, by nie powstał na nim kożuszek.
— Em bo...
— Flavio wszedł w głąb kuchni i oparł się biodrem o szafkę, stając niedaleko
Rino i przyglądając się jego poczynaniom. — Czy ty robisz kisiel? — No, nie ma
to, jak doskonała orientacja w kuchni. Pomińmy fakt, że kisiel zawsze mu się
mylił z budyniem. To tak, jak spódnica z sukienką, czy kapusta z sałatą.
Hiszpan potrzasnął głową, powracając do pytania chłopaka i przeniósł spojrzenie
z tajemniczej mieszanki na twarz Rino. — Tak, tak, znam ich. Jak myślisz, skąd
się u ciebie wziąłem? I dlaczego byłem tak wściekły? Przyjechałem do tego
miasta głownie w celu odwiedzenia byłego faceta, ale zastałem u niego nowy
nabytek. — Aż się skrzywił, kiedy sobie przypomniał zawód, jaki poczuł na widok
Rage'a. A miał takie plany i nadzieje... — To właśnie Rage powiedział, że mogę
przenocować tutaj. Był przeszczęśliwy, że może się mnie pozbyć. Kanalia
jedna... — warknął. Szybko jednak opanował się i postarał o uśmiech, bowiem w
gruncie rzeczy, jego przybycie tutaj nie okazało się takie całkiem złe.
— Byłego
faceta? — Pytanie było retoryczne i Rino nie chciał słuchać na nie odpowiedzi.
Skupił się na robieniu budyniu, ale nie powiedział Hiszpanowi, co robi.
Wyczuwał zawód na kilometr i poczuł się, jak zdrajca, który próbuje zniszczyć
czyjś związek. Może i nieistniejący, ale zawsze związek. Teraz nawet
powiedzenie Flavio, że cieszy się, iż tak się stało, nie byłoby szczere i bez
podtekstu. Zabrzmiałby dziwnie, dlatego powstrzymywał się od kolejnych
komentarzy, postanawiając nie wnikać dalej w temat. Mężczyzna mógł mu
powiedzieć, jeżeli chciał, a jeżeli nie, to zostawić do dla siebie. Mleko się
zagotowało, więc wlał zawartość szklanki i zaczął mieszać tężejący deser. Nie
spoglądał na Hiszpana, wymawiając się niemo kucharzeniem.
— Tak,
byłego. I to bardzo byłego. — Hiszpan nie miał zamiaru nie kończyć tego tematu,
bo nie widział w tym absolutnie nic złego. Przyglądał się jak Rino gotuje,
obracając w palcach telefon i zastanawiając się, czy to budyń, czy kisiel. Miał
poważne podejrzenia, że coś pokręcił, ale skoro chłopak go nie poprawił to
utwierdzał się w przekonaniu, że jednak powiedział dobrze. — Byliśmy razem
jakieś dwa lata temu. Było fajnie, ale się skończyło. Niezgodność usposobień. —
Wzruszył ramionami, jakby mu w ogóle nie zależało na uwadze Doriana. — Mimo
wszystko nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Kiedy jestem w mieście zawsze
spędzamy razem kilka wieczorów zakrapianych czymś mocniejszym. Obgadujemy... —
Machnął ręką lekceważąco i pokręcił głową. — Nieważne, zresztą. Pomóc ci?
Później jeszcze zadzwonię, albo... Czekaj, napiszę do niego wiadomość. — Flavio
pochylił się nad telefonem i wystukał wiadomość do Dorka, w której pytał, czy
rzeczy Rage'a mogą zostać spakowane na jutro wieczór, a nie dzisiaj.
— Przykro
mi, że nie możesz się z nim wyszaleć. — Stwierdził chłopak, kodując wszystkie
informacje, które były mu zbędne. Teraz jednak wiedział skąd wziął się Hiszpan
i gdzie najchętniej by przebywał, gdyby nie Rage, który odebrał mu możliwość
zabawy, a jednocześnie dał Rino mieszkanie. Nie potrafił sobie nie wyobrazić
tych wieczorów i kolejnych scenariuszy. Wyłączył kuchenkę i sięgnął po
miseczki, kiedy Flavio pisał smsa. — Tak swoją drogą, to jest budyń —
wyszeptał, dzieląc zawartość garnka na dwie równe porcje. Wyciągnął łyżeczki i
odstawił wszystko na szafkę, by móc zająć się szorowaniem garnka, póki jeszcze
resztki nie zastygły. Mógł się spodziewać, że będzie marnym zastępstwem, ale i
tak było mu przykro, że panowie sprowadzili go do poziomu wymówki i zastępczej
rozrywki. Rozrywki, która nawet nie mogła być należycie wykorzystana przez
Flavio.
Hiszpan
wysłał smsa i wsunął telefon do kieszeni. Doskonale słyszał co chłopak mówił i
doskonale wyczuł w jego glosie zawód i żal. Podszedł do niego i objął od tylu w
pasie, przyciągając do siebie i wtulając we własny tors, nie bacząc na lejącą
się wodę, pianę, garnek czy cokolwiek tam jeszcze mogło mu przeszkodzić. Oparł
brodę na ramieniu Rino.
— Nie żałuję. Nie przeszkadza mi to, że tu
jestem. Nie powiedziałem tego po to, by sprawić ci przykrość, tylko... —
Mężczyzna westchnął ciężko i pocałował młodego w policzek z pomrukiem godnym
wielkiego kociaka, który domaga się pieszczot. — Przepraszam. Powinienem się
zamknąć i pozwolić byś pozostał w błogiej nieświadomości. Nigdy się nie nauczę
taktu i milczenia. — Uścisnął chłopaka nieco mocniej, bardziej wciskając plecy
jego w swoją klatkę piersiową.
— Nic się
nie stało. W zasadzie jest mi przykro, bo tobie w jakiś sposób jest. Potrafię
sobie wyobrazić czyjeś nastawienie, kiedy czeka na coś z utęsknieniem — Rino
odpowiedział cicho i uśmiechnął się pod nosem. Kiedy Flavio go objął, płukał
właśnie garnek i ręce. Nie przerwał tej czynności i dopiero, kiedy lśniące naczynie
zostało odłożone do wyschnięcia, pozwolił sobie skorzystać z ciepłych ramion
Hiszpana. — Przyzwyczaiłem się do takich sytuacji i do bycia zamiennikiem.
Myślisz, że mężczyźni, którzy do mnie przychodzili, to tylko napaleni single?
Nie. To mężczyźni, którzy mają rodziny. Żony, dziewczyny, dzieci, czasami nawet
chłopaków — wyszeptał i odetchnął
głęboko, by nie pozwolić sobie na rozklejenie się w obecności Flavio. Odwrócił
się do niego i wsparł dłonie na piersi mężczyzny, uprzednio wycierając je we
własne spodnie. — Jestem tylko twoim znajomym Flav i to, co czuję, nie musi cię
interesować. Możesz być nietaktowny, bo masz takie prawo, a ja nie powinienem
do tego przywiązywać wagi.
— Hej. —
Hiszpan przeczesał palcami włosy chłopaka, przyciskając go nieco bardziej do
zlewu, skoro już odwrócił się do niego przodem. Z lekkim uśmiechem wodził
spojrzeniem po twarzy Rino, zgarniając mu włosy do tyłu, jakby chciał
sprawdzić, czy w innej fryzurze będzie mu równie dobrze. — Powiedziałem
przecież, że chce cię lepiej poznać, prawda? Dlaczego za każdym razem muszę ci
to przypominać... Gdyby mnie nie interesowało zupełnie, co czujesz, nie
przeprosiłbym. — Trzymając Rino jedną ręką w pasie, drugą położył na jego
policzku i pogłaskał kciukiem jego dolną wargę. Powoli, bardzo powoli, śledząc
spojrzeniem ten ruch i nieświadomie przesuwając językiem po własnych ustach.
— Nie
jesteś zamiennikiem. Nie mów tak. Nie dla mnie. Dla mnie jesteś kimś nowym,
interesującym, zasługującym na to, by poświęcić sporo czasu na poznanie.
— Wiem —
mruknął krótko chłopak, przymykając oczy, po czym oparł czoło o pierś Hiszpana.
Musiał ochłonąć i wyrzucić z siebie bzdurne refleksje, tak jak dusił w sobie
podniecenie. Nie przypuszczał jednak, że zahamowanie negatywnych uczuć względem
swojej osoby będzie dużo trudniejsze, bo, gdy tylko przenosił myśli na inne
tory, to na każdym okazywało się być coś, co go dobijało. — W sumie, powinienem
być bohaterem jakiejś telenoweli. — Skoro nie mógł się szczerze cieszyć, to
chociaż mógł udawać, że mu przeszło, a może dzięki temu naprawdę mogło tak być.
Przytulił się do Flavio przez chwilę bardzo mocno i odsunął od siebie.
— Ciepły,
czy chłodny? Osobiście wolę chłodny budyń. — Podniósł oczy pytająco i
uśmiechnął się do mężczyzny. Nic rozsądniejszego nie przychodziło mu do głowy.
— Słodki —
rzucił pośpiesznie Flavio, zerkając w stronę miseczek, jakie naszykował
chłopak. Nie miał teraz ochoty na zajmowanie się budyniem. Jedyne na co miał
ochotę, to miał ochotę usiąść przy ognisku i przytulić do siebie Rino, pozwalając
mu na wylanie wszystkich żali i krzywd. Co się z nim działo? Przymknął na
chwilę powieki i uśmiechnął się blado. — Byłeś kiedyś na ognisku? — Otworzył
oczy spoglądając na chłopaka z całkiem pogodną miną. Jak tak dalej pójdzie to
nazbiera im się tyle pomysłów na wspólnie spędzony czas, że Flavio i przez rok
nie opuści tego miasta. — Moglibyśmy właśnie przy ognisku nakręcić pierwszą
scenę do twojej telenoweli. Wyobraź sobie to. — Odsunął się od chłopaka o kilka
kroków i zaczął dość mocno gestykulować, kiedy opowiadał.
— Noc.
Księżyc świeci na środku nieba. Dookoła migocą gwiazdy. Na plaży płonie
ognisko, przy którym siedzi chłopak potargany przez wiatr. — Zatrzymał dłonie w
powietrzu i skrzywił się. Coś mu nie pasowało w tej wizji. — Albo nie! Nie
ma plaży. Piach włazi wszędzie tam, gdzie nie jest potrzebny! Niech będzie
polana nad jeziorem. Świetliki, skaczące ryby... — Ponownie zatrzymał dłonie w
powietrzu, ale tym razem spojrzał na Rino z wyczekiwaniem.
— Mów
dalej… — Chłopak stwierdził, że może później opowiedzieć o tym, że owszem, był
na kilku ogniskach. Teraz wolał się skupić na Hiszpanie i jego opowieści, która
razem z gestami przywołała bardziej szczery i mniej wymuszony uśmiech na twarz
chłopaka. Oparł się o zlew i założył ręce na pierś, patrząc na mężczyznę
uważnie. Chciał wiedzieć do czego zmierza ta opowieść i chciał znać jej
zakończenie, skoro miał to być scenariusz, który prawdopodobnie będą kiedyś
odgrywać. Zamknął na chwilę powieki, by uzmysłowić sobie scenerię, ale tylko na
chwilę, bo otworzył je mając zarys miejsca w którym toczyła się opowieść. Jak
na kogoś zadufanego w sobie, Flavio wydawał się być nie tylko podekscytowany
tym, co mówił, ale także niezwykle romantycznie nastawiony do rzeczywistości w
zmyślonej historii, co podobało się Rino.
—Więc... —
Flavio posłał mu całkiem radosny uśmiech. Lubił wymyślać takie historie. Zawsze
robił to ze swym starszym bratem podczas ich wypadów w plener. I zawsze
doskonale się przy tym bawił. Z dala od ludzkich spojrzeń. — Przy ognisku
siedzi chłopak, którego mógłbyś odegrać, bo właśnie sobie uświadomiłem, że ma
taki sam bałagan na głowie co ty. — Podparł się pod brodę, uderzając palcem o
zaciśnięte i lekko wykrzywione usta, przyglądając się Rino niczym wielki znawca
filmowy. — Tak, nadawał byś się. Chociaż wiesz, ten chłopak to takie szczupłe,
niepozorne chłopcze, nieszczęśliwie zakochane w najwspanialszym mężczyźnie w
miasteczku. Ale do tego później dojdziemy. I ten chłopak tak sobie siedzi i
patrzy w płomienie, i nuci jakąś ckliwą piosenkę, i... Nie! Nic nie nuci, bo
gdyby zaczął to wszystkie świetliki by zwiały, a ryby utopiły się zamiast
skakać z radości. — Hiszpan skrzyżował ramiona na wysokości swojej klatki
piersiowej i potuptał przez chwilę stopą o posadzkę. — Ale mógłbyś
współpracować, a nie czekać aż moje komórki mózgowe zaczną się gotować.
— No
dobrze. Przypuśćmy, że jestem beznadziejnie zakochanym chłopcem, z kiepską
fryzurą, który nie umie śpiewać. Tak naprawdę potrafię śpiewać, ale mogę się
przystosować do roli. — Rino parsknął śmiechem, po czym otrzepał się
i opanował. — Więc, siedziałbym przy ognisku, napawając się urokiem
samotności, a moje serce szalałoby z rozpaczy, bowiem nie mogę mieć tego
mężczyzny, tak? Zapewne też kołysałbym się, jak dzieciak z autyzmem dla
lepszego efektu, a kiedy moja piosenka, którą musiałbym nucić w głowie,
osiągnęła by najbardziej emocjonalny moment, to popłakałbym się gorzkimi łzami.
— Kontynuował, ale nie ingerując w opowieść Hiszpana. Odgrywał tylko swojego
bohatera i przelewał w niego część swojego rozgoryczenia i beznadziejności, co
dziwnym sposobem spowodowało, że poczuł się o niebo lepiej. Machnął dłonią,
dając Flavio znak, że może kontynuować i nadać opowieści jeszcze więcej
dramatyzmu, albo romantyczności.
Hiszpan
miał już na końcu języka coś bardzo głupiego, kiedy usłyszał o kiwaniu się
chłopaka niczym chore dziecko. Powstrzymał się jednak. Podobało mu się, że
chłopak dał się wciągnąć w tworzenie scenariusza. — Tak. Po policzkach leją się
łzy, których nie potrafi osuszyć ciepło ogniska. Nagle, tuż za chłopakiem,
rozlega się szelest. To krzaki. Ktoś się skrada lub idzie po prostu przez nie,
uważając żeby żadna wredna gałązka nie wcisnęła się pod tego kogoś ubranie i
nie podrapała go, albo żeby żadna nie rozerwała materiału. Idzie powoli. Nie
widać jego twarzy, bo księżyc, jak na złość, skrył się za chmurami, a gwiazdy
zbuntowały się i postanowiły, że też nie mają zamiaru świecić. Młody widzi
jedynie kontur zbliżającej się po... A nie, chwila, on jeszcze niczego nie
widzi. Siedzi tyłem. — Tym razem to Flavio oddal 'pałeczkę' Rino i oczekiwał,
że ten uzupełni jakoś opowieść. Na twarzy Hiszpana nie było już radosnego
uśmiechu. Było wyczekiwanie i zaciekawienie.
— Hem? —
Chłopak przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje. Spojrzał na Flavio
nierozumnie i zorientował się, że ma otwarte usta. Zreflektował się szybko i
zmarszczył czoło. — Mój bohater jest okropnie strachliwym stworzeniem, więc
zapewne jego serce łomocze głośno, a on odwraca się w stronę hałasu. Rozgląda
się dookoła i jeszcze chwilę nasłuchuje, czy dźwięk się nie powtórzy. Wokół
panuje grobowa cisza, przerywana jedynie znajomym trzaskaniem ognia, łagodnym
szumem wiatru i pohukiwaniem sów. Chłopak chwyta jakąś niezbyt dużą gałąź,
ostrożnie podnosi się z ziemi i celuje badylem w źródło hałasu. — Rino uśmiechnął
się na myśl, że jego bohater nie jest jednak takim kretynem, jak się wydawało
na początku. Przechylił głowę w bok i uśmiechnął się z satysfakcją. Teraz była
kolej Flavio na dalsze zastraszenie. Chłopak zrobił krok w jego stronę, zerknął
w okno za którym się ciemniło i spojrzał wymownie na budyń. — Zanim dokończysz, weź miseczki i łyżeczki.
Idź do salonu, a ja za chwilę przyjdę i dokończymy. — Poprosił mężczyznę
szeptem. Opowieść się rozkręcała, ale bezustanne stanie męczyło, więc Rino
wymyślił przyjemniejszy sposób.
— Dobrze. —
Hiszpan posłał zadziorny uśmiech chłopakowi i zabrał deser oraz wiosełka.
Postawił miseczki na ławie w salonie, ale kiedy usiadł i poczuł zapach budyniu
nie potrafił odmówić sobie tej przyjemności i nie skosztować chociaż trochę.
Niczym złoczyńca, lub co najmniej rozrabiające dziecko, rozejrzał się dookoła,
nabrał niedużą porcje na łyżeczkę i wpakował sobie słodycz do ust. Był smaczny.
Dzięki ich zabawie w opowiadanie nie parzył w język, więc nic nie stało na
przeszkodzie, aby Hiszpan czekając na Rino zajął się pochłanianiem swojej
porcji. Budyń. jak to budyń — był kremowy i łagodnie słodki. Najważniejsze
jednak, że był czekoladowy.
— Wstydź
się. — Rino wszedł do salonu z kilkoma grubymi świeczkami w rękach. Spojrzał na
Hiszpana, jak na dziecko, potwierdzając jego przeczucia. Nie miał jednak
zamiaru robić mu jakichkolwiek wyrzutów, czy czegoś w tym stylu. Poustawiał
świeczki na stoliku w równym kręgu, podkładając pod nie podkładki do kawy i
zapalił je. Na dworze nie było jeszcze aż tak ciemno, więc zasłonił szczelnie
okno, sprawiając, że w pokoju zapanował mrok, rozpraszany ognikami i światłem
telewizora. Przysiadł na kanapie obok mężczyzny i z cichym prychnięciem wziął
swoją porcję budyniu, by móc ją skonsumować. Prychnięcie miało oznaczać
delikatny uraz, że Flavio na niego nie poczekał, ale nie był zły, co najwyżej
lekko rozbawiony zachłannością Hiszpana.
— Zjesz i możesz kontynuować opowieść.
— Ach, mamy
ognisko. — mężczyzna uśmiechnął się na widok świeczkowego kręgu. Nie odpowiedział
nic na wyrzut związany z tym, że zaczął jeść. W każdym razie nie od razu. — Nie
przeszkadza mi jedzenie w opowiadaniu. Będziesz miał okazje dogonić mnie z
deserem. — Wykrzywił czekoladowe usta w uśmiechu i wsadził łyżeczkę do
miseczki, aby poczekała. — Ciemno, szelest ogniska, trzepotanie rybich płetw i
Młody stojący plecami do ogniska z kijem wycelowanym w kogoś, kto się zbliżał.
— Streścił pośpiesznie sytuacje zarówno dla siebie, jak i dla Rino. —
Tajemnicza postać zbliża się do chłopaka coraz bardziej. Ten, niestety, nie
widzi twarzy przybyłego, bo zasłania sobą płomienie, a noc jest naprawdę
ciemna. W pewnej chwili, gdy przybysz znajduje się dosłownie dziesięć kroków od
chłopaka, potyka się i z rozpędu wpada na zaskoczone chłopaczka, warcząc coś
niezrozumiale pod nosem. Dla chłopaka wyglądać to może, jak jawna napaść,
więc... — Flavio zawiesił głos, chwycił za łyżeczkę i wskazał nią na Rino
oddając mu dalszą opowieść.
— Tyłem do
ogniska, ale nie przed, tylko obok, bo jeżeli złoczyńca wpadł na niego, to obaj
wpadliby w płomienie. Powiedzmy więc, że chłopak nie zdążył się zamachnąć swoim
kijkiem i obaj wylądowali na miękkiej trawie. Młody przygnieciony ciałem
nieznajomego i okładający go swoją bronią po plecach. Dla lepszego efektu
krzyczący ‘pomocy’, choć ze świadomością, że nikt go nie usłyszy. — Rino
dopowiedział dalszą część zanim zaczął jeść budyń. Dopiero po tym pozwolił
sobie na powolne zgarnianie wierzchu deseru. Nie wspomniał o tym, jak należy
jeść budyń, bowiem miał nadzieję, że Flavio chociaż odrobinę się na tym zna.
Przesunął pośladki w stronę mężczyzny i czekał, aż oboje skończą. Wtedy mógł i
chciał być przytulony, adekwatnie do atmosfery.
Flavio
ledwo zdołał zanurzyć łyżeczkę w deserze. Popatrzył na Rino marszcząc brwi.
— Przy
tobie nie da się jeść. Za szybko opowiadasz. — Nie, nie mówił tego w złości,
ale pogroził chłopakowi łyżeczką. — Mężczyzna, bo przybysz był mężczyzna,
szamotał się przez chwilę z chłopakiem, aż udało mu się przytrzymać jego ręce
nad głowa, przygniecione to trawy. „Hej, spokojnie, to tylko ja. Szukałem cię.”
— oznajmił Młodemu, kiedy już zapanował względny spokój. I wtedy okazało się,
że przybyszem był nie kto inny, jak miłość życia Młodego. — Hiszpan zapomniał
na chwilę o deserze. Trzymając łyżeczkę przy ustach, wpatrzył się w Rino z
wyczekiwaniem i błyszczącymi oczyma.
Rino
otworzył usta i przez chwilę poruszał nimi, jak ryba wyjęta z wody. Przed
oczyma ukazał mu się obraz tajemniczej miłości, która jak na złość przybrała
twarz Flavio, ale tego nie musiał mu mówić. Pochłonął resztkę deseru
i odstawił miseczkę na stolik. Podciągnął kolana pod siebie, odetchnąwszy
głęboko i zaczął mówić.
— Młody
spalił buraka, naprawdę mocno. Jego policzki pokryły się czerwienią i nie miał
pojęcia, co ma powiedzieć temu mężczyźnie. Wpatrywał się w niego, jak w obrazek
z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy, a nawet w rozczochranych włosach.
Przełknął głośno ślinę i uśmiechnął się do przybysza, jak idiota. „Po co?” —
spytał bardzo inteligentnie i nie ruszył się, bo kończyny miał zdrętwiałe. —
młodszy chciał wiedzieć, co będzie dalej, więc opowiadał w miarę szybko.
Wpatrzył się w Hiszpana z niecierpliwością. Teraz powinno stać się coś
romantycznego, z tego, co przypuszczał. Objął rękami kolana i przygryzł wargę.
Flavio nie
zjadł deseru. Zapomniał o nim, patrząc na chłopaka i słuchając jego części
opowiadania. Nie chciał mu w żaden sposób przerywać, ani ponaglać go, a że
chłopak mówił szybko to i tak nie miałby szansy na zjedzenie deseru. Gdy Rino
skończył, mężczyzna odłożył miseczkę na ławę i przesunął się na kanapie w
stronę młodego. Pochylił się w jego kierunku, ułożył dłonie na jego udach i
oparł brodę na uniesionych kolanach, wbijając w chłopaka spojrzenie pełne
tajemniczości. Dzięki zapalonym świecom, twarz Hiszpana mieniła się cieniami, a
oczy lśniły.
— Mężczyzna
uśmiechnął się łagodnie do chłopaka, zabrał jedną z rąk z nadgarstka młodego i
przesunął mu palcami po policzku. O tak... — Flavio wyciągnął dłoń ku twarzy
Rino i przejechał opuszkami palców po jego policzku. Delikatnie, niemal
niewyczuwalnie, zatrzymując się na brzegu szczeki i ujmując jego brodę w dwa
palce. — "Chciałem Ci powiedzieć, że wiem. Domyśliłem się i nie mam nic
przeciw temu, żebyśmy się spotykali." — Wyznał mężczyzna chłopakowi
seksownym szeptem i musnął jego usta własnymi. — Hiszpan wypowiedział kwestie
mężczyzny z opowiadania takim głosem, że aż jemu samemu nogi ugięłyby się,
gdyby stał.
Rino
przymknął oczy i wstrzymał oddech. Czuł się, dokładnie, jak swój bohater i
czuł, że kiedy otworzy oczy to nic nie zobaczy, bo wydawało mu się, że jego
postać śni na jawie.
— Nie
sądzę, że młody był w stanie coś odpowiedzieć. Nawet nie wiem, co by mógł
odpowiedzieć mężczyźnie, ale z pewnością by się bardzo cieszył, w środku, bo
nigdy zbyt wylewny w uczuciach nie był — powiedział, nie otwierając oczu i
uśmiechnął się delikatnie. Podniósł dłoń i objął nią palce Flavio, by
przytrzymać przy swoim policzku i cieszyć się ich ciepłem. — Myślę jednak… —
Otworzył po chwili namysłu powieki i zmarszczył czoło. — Myślę, że nie byłoby
happy endu, jeżeli historia toczyłaby się dalej — powiedział poważnie, ze
smutkiem w głosie i zmienił pozycję. Przytulił się do Hiszpana, wciskając nos w
jego szyję i tak pozostał. Było mu niewygodnie, bo klęczał na kanapie, ale
trwał w tej pozycji, ukrywając twarz przed wzrokiem Flavio.
— Dlaczego
tak uważasz? — Szept Hiszpana rozległ się tuż przy uchu chłopaka. Obejmował go
ramionami i, uwaga, nawet przez chwilę nie pomyślał o tym, że właśnie gniecie
mu się koszula. No ok, może przez jedną maleńką, ulotną chwilę pomyślał. Ale
przecież nie da się zmienić człowieka na zawołanie. Odgonił dość szybko wizje
koszuli sprzed swych oczu i pogłaskał Rino po plecach. Ba! On się nawet
poruszył, odchylając w tył i opierając karkiem o podłokietnik, układając
równocześnie chłopaka na swym torsie. Odgarnął włosy młodego za ucho i
przechylił głowę jego tak, by widzieć choć część jego twarzy. — Przecież nie
każda opowieść musi się kończyć źle. To ma być telenowela, pamiętaj. A to jest
pierwszy jej odcinek, więc... — Pocałował chłopaka w czoło i przytulił do niego
policzek. — Wyjaśnij mi, proszę, dlaczego uważasz, że historia skończyłaby się
źle?
—Nie wiem,
takie mam przeczucia. Może z przyzwyczajenia nie nastawiam się nigdy na coś
dobrego, by później nie żałować. Jedni nazywają to sceptycyzmem, a ja uważam
się za realistę. — Rino wyprostował ciało i ułożył się na Hiszpanie tak, aby im
obu było jak najbardziej wygodnie. Odchylił głowę i spojrzał na Flavio z
uśmiechem. Wizja opowieści zniknęła i mógł się już rozluźnić, powracając do spokoju
ducha. — Podejrzewam, że między bohaterami była znacząca różnica wieku.
Chłopak, uczący się, albo studiujący i mężczyzna w okolicach trzydziestki,
obyty w świecie, rozrywkowy, eksperymentujący — zamruczał, nie potrafiąc sobie
odmówić niewielkiego przytyku. Tak naprawdę jednak jego i Flavio nie łączyło
nic więcej, nawet nierealny związek, jak w przypadku bohaterów ich telenoweli.
— Nawet w telenowelach nastolatkowie przeżywają wielkie miłości nałogowo,
więc, idąc tym tropem dalej, młodemu mogło się odmienić, gdy już poznał dobrze
mężczyznę.
— Już
myślałem, że dorzucisz jeszcze kilka epitetów i powstanie mój idealny wizerunek
— mruknął Hiszpan z uśmiechem, obserwując chłopaka i refleksy świetlne,
błąkające się po jego twarzy. — Tak, masz racje. Kiedy młody pozna lepiej tą
swoją miłość, stwierdzi, że nie warto marnować czasu i młodości na zadawanie
się z poważnym facetem. Skoro do teraz nie potrafił się ustatkować, to pewnie
resztę życia przeżyje samotnie z przygodnymi partnerami, którzy nie zostaną w jego
życiu na długo, bo nie warto. Chcąc tworzyć związek trzeba iść na kompromisy i
trzeba starać się zrozumieć drugiego człowieka. Czy nie uważasz więc, że skoro
facet ma około trzydziestki i nie założył domu, bo nie mowie o rodzinie, nie
wyobrażam go sobie z żoną u boku, to nie jest wart zachodu? — Mężczyzna jakoś
nie miał chęci na uśmiech. Jego mina zrobiła się grobowo poważna. Dłonie sunęły
po plecach młodego, jak w transie, a Flavio nie patrzył już na Rino, a na
świece, których płomienie tańczyły egzotyczny taniec.
— Nie wiem,
nie mam pojęcia. Musiałbym wiedzieć na ile w stanie jest się poświęcić ktoś, by
być z takim człowiekiem i starać się dla niego. Nie powiem ci, że to nierealne,
ale nie powiem też, że z pewnością możliwe. Jedyne, co wiem na pewno, to, to,
że warto próbować. Pewnego pięknego dnia może się okazać, że z bezwzględnego
hulaki jest naprawdę dobry, kochający człowiek, któremu wystarczyło otworzyć
oczy — odpowiedział powoli i pokręcił głową. Ułożył policzek na piersi Hiszpana
i też spojrzał w świece, tyle że uśmiechnął się do nich delikatnie. Usiłował
sobie wyobrazić, co by było, gdyby jednak zawziął się w sobie i chciał zmienić
mężczyznę, ale każdy wniosek skłaniał go do tego, by nie robił tego na siłę,
bowiem to się nie uda. — Chciałbym, by taki człowiek dowiedział się, jak
smakuje prawdziwe szczęście i że niekoniecznie idzie ono w parze z wieczną
zabawą. Wiem coś o tym, bo wiem czego mi brakuje. Upust dla seksualności jest
tylko kroplą w morzu.
— Jeśli
kiedyś znajdę odpowiedz na chociaż jedno z twoich pytań, to obiecuje ci, że
będziesz pierwszą osobą, która się o tym dowie. — Flavio nadal nie patrzył na
Rino. Jakoś tak dziwnie mu się zrobiło. Atmosfera w salonie z dość lekkiej i
nieco zabawnej, jaka wytworzyła się podczas tworzenia opowiadania, przerodziła
się najpierw w pełną napięcia i wyczekiwania na romantyczne zakończenia, a
teraz w dość ciężką i poważną. Westchnienie Hiszpana uniosło jego klatkę
piersiową całkiem wysoko. To było potężne westchnienie. Flavio przytulił
młodego mocno do siebie i dopiero wtedy oderwał spojrzenie od świec. Ale nie
przechylał się, by patrzeć na twarz Rino. Patrzył gdzieś w przestrzeń,
odpływając w myśli, które znał tylko on. Tak jak człowiek, który nagle
zapomni się w rozmyślaniach i traci kontakt z otoczeniem. Odfrunął w świat,
znany tylko jemu i tylko on mógł się sam z niego wyswobodzić. Przynajmniej w
tej jednej chwili.
Rino nie
miał zamiaru mu przeszkadzać. Przyjął do wiadomości, że kiedyś może dostanie
odpowiedzi, ale teraz nie było to takie ważne. Przymknął oczy i rozkoszował się
ciepłem Hiszpana, czekając aż ten ocknie się z rozmyślań. Nie poczuł, by
atmosfera stała się ciężka. Ciężkie było to, że Flavio zdawał sobie sprawę z
tego, jaki jest i nie umie tego zmienić. Chłopak wiedział, że mężczyzna chce, jak
każdy człowiek, mieć taki świat, gdzie będzie mógł wracać i być spokojnym.
Rodzina nie będzie wszak żyć wiecznie, a i nadejdzie czas na to, że rodzeństwo
rozejdzie się po świecie i zostawi Hiszpana zupełnie samego. Po bardzo
długiej chwili milczenia przesunął się odrobinę wyżej i bez ostrzeżenia
pocałował Flavio z wstrzymanym oddechem. Pocałunek miał dodać mu nieco otuchy i
przywrócić normalny tok myślenia, jakim kierował się chłopak. Wolał, kiedy
Hiszpan był pełnym energii ignorantem i lekkoduchem, niż wpadał w nostalgię
i głębokie refleksje.
Objęcia
Flavio zacieśniły się wokół Rino, a usta oddawały pocałunek, podczas gdy ich
właściciel wracał ze świata nostalgii. Nie potrzebował go teraz. Nie chciał w
nim pozostawać. Przesunął dłonie w górę po plecach chłopaka i wplótł palce
w jego włosy, zwiększając intensywność pocałunku i przejmując zupełnie kontrolę
nad ową pieszczotą. Nie, nie miał zamiaru doprowadzić do tego, by poszli do
łóżka. Nie potrzebował teraz seksualnego spełnienia. Bardziej potrzebne mu było
uczucie, że ktoś jest tuż obok i chce go słuchać lub zwyczajnie pomilczeć razem
z nim i pogapić się w płomienie świec. Bawił się włosami młodego podczas,
gdy jego język zagościł w wnętrzu jego ust i odnalazł swego przyjaciela od
zmysłowych zabaw. Pocałunek był władczy, ale nie brutalny. Stanowczy, ale nie
natarczywy. Pozwalał poczuć zniewolenie, ale przyjemne i powodujące falę gorąca
przenikającego ich ciała.
Rino
uśmiechnął się i wyswobodził swoje usta, by spojrzeć na twarz Flavio uważnie.
Nachylił odrobinę twarz, jakby chciał go pocałować ponownie, lecz tego nie
zrobił. Otarł za to swój nos o nos Hiszpana i cmoknął go lekko, z czułością.
— Dziwny z
ciebie człowiek, wiesz? Ale kiedy stajesz się poważny i wyglądasz na
zamyślonego, to już nie jest dziwne, to jest straszne. Chłopak zaśmiał się
cicho i przejechał powoli językiem po ustach Flavio. To również należało do
niezobowiązującej czułości i Rino nie myślał w tamtej chwili o czymś więcej. —
Chciałbym wiedzieć o czym myślisz, nie tylko teraz. W pewnych chwilach twoje
zachowanie nie jest tak oczywiste, jak wtedy gdy panikujesz z powodu złej
fryzury. — dodał jeszcze i posmyrał nosem policzek mężczyzny, zataczając małe
kółeczka i mrucząc cicho. Jawnie łasił się do niego i prosił o odrobinę uwagi i
dotyk.
Flavio
patrzył w milczeniu na chłopaka i uśmiechał się coraz bardziej. Przytulił dłoń
do policzka Rino.
— Idziemy
do łóżka? — zapytał z błyskiem zadziorności w spojrzeniu. Jego dłoń przesunęła
się z policzka na kark, aby przyciągnąć głowę młodego bliżej i dać możliwość na
zamknięcie mu ust pocałunkiem. Tym razem dość ostrym, niemal brutalnym. —
Teraz? — Dorzucił, gdy zakończył mocny lecz krótki pocałunek. Zacisnął palce na
włosach Rino, lecz nie sprawiając mu przy tym bólu. Nie miał tego na celu.
Chciał jedynie dać znać i sobie i chłopakowi, że nie potrafi być uległym
facetem i nie odpuści, nie odda władzy, nawet na jedną chwilę. Nie dzisiaj. Nie
pocałował Rino ponownie. Wbił w niego spojrzenie uśmiechając się nieco wrednie
i nieco radośnie.
— Masz
możliwość pójścia wcześnie do łóżka z ideałem. Pamiętaj o tym. Rano nie
będę już taki tip top. Nie wiem dlaczego, ale moje włosy nie potrafią pomyśleć
same i nie trzymają się równo podczas snu. — Tak, drażnił się z Rino. Robił to
zupełnie świadomie. Czynił to z taką lekkością i swobodą, że można było
spokojnie pomyśleć, iż mówi cholernie poważnie.
— Dobrze,
możemy iść do łóżka. — Zgodził się chłopak, prychając śmiechem w usta Hiszpana,
i zwinął się zgrabnie z kanapy. Trzeba było pomyć miseczki i łyżeczki, no i
oczywiście wziąć odświeżający prysznic, nim położą się do łóżka. Zabrał
naczynia na jedną rękę, a drugą wyciągnął w stronę Flavio, by pomóc mu dźwignąć
tyłek z kanapy. — Ja jeszcze zmyję talerze, dobrze? Możesz pościelić łóżko za
ten czas, albo wziąć szybki prysznic — mruknął, a gdy mężczyzna powstał,
poszedł do kuchni pozbyć się ufajdanych miseczek z przed swoich oczu.
Zastygnięty budyń nie był niczym przyjemnym do mycia i Rino krzywił się
okropnie, kiedy go zeskrobywał. Jednym uchem nasłuchiwał, co robi Hiszpan i czy
robi to, co mu zaproponował. Miał przeczucie, że może i pod prysznic poszedł,
ale za łóżko się nie chwyci z przyczyn estetycznych.
Flavio z
uznaniem przyjął pomoc podczas wstawania z kanapy, chociaż na usta cisnęło mu
się parsknięcie, że jeszcze nie jest aż taki stary, aby nie mieć siły się
podnieść. Darował sobie to jednak. Gdy Rino zniknął w kuchni, Hiszpan pochylił
się nad stołem i zdmuchnął świece. Nie był niemyślącym narcyzem i wiedział...
Ok, był narcyzem! Ale myślał. Niezbyt często, ale jednak. Kiedy świece już
jedynie dymiły, co przyjął cichym kaszlem i machaniem rękami, by nie przykleił
się do niego zapach wędzonki, udał się do łazienki. Dostał pozwolenie na
prysznic, więc nie mógł sobie go odpuścić. Tam, w łazience, czekała ciepła
woda, lejąca się wprost na jego cudowne ciało i czekało lustro. Tak, lustro.
Nie pamiętał już kiedy ostatnio patrzył na swoje odbicie. Nie mówiąc już o tym,
że dawno nie powiedział do siebie jakiż to jest cudowny. Drzwi do łazienki
zostały zamknięte, ażeby Rino nie miał możliwości przyłapania go na którejś z
tych czynności. Hiszpan wszedł pod prysznic i oddał się przyjemności kąpieli.
Młody zmył
naczynia, po czym pościelił łóżko i załomotał w drzwi łazienki.
— Jak
zmarnujesz całą gorącą wodę, to przysięgam, że pójdę spać bez prysznica i to ty
będziesz wtedy cierpieć! — Ostrzegł Hiszpana, po czym wygrzebał sobie z siatek
nowe, ładne spodenki, których pozbawił metki. Położył je na pościeli, by
grzecznie czekały i powsadzał ubrania do opróżnionej komody. Miał ochotę je przeprać
przed pierwszym założeniem, aby nie pachniały nowością, jednakże nie miał na to
czasu i czy chciał, czy nie, miał pokazać się w szkole, jakby dopiero co
opuścił sklep.
Flavio
zakręcił wodę, zanim jeszcze chłopak skończył odgrażanie się. Wyszedł spod prysznica
i stanął przed umywalką, więc i przed lustrem. Wycelował palec w odbicie.
— I
widzisz? Czy tak się traktuje ideały? Zero uszanowania dla piękna, no jak boga
kocham. A kocham! Bo to przecież Ty! — Mężczyzna uśmiechnął się do swego
odbicia i posłał mu buziaka. Przeczesał palcami włosy, po czym sięgnął po
ręcznik, by wytrzeć się w niego i osuszyć głowę. Niestety, spowodowało to
niezły bałagan wśród jego włosów, więc potrzebny był pilnie grzebień. Flavio
odszukał rzeczony przedmiot i, z ogromna ulgą, przeczesał włosy, z niebywałym
namaszczeniem i troską. Westchnął, zerkając w zwierciadło. — O niebo lepiej.
—Odłożył grzebyk na szafkę zaraz po tym, jak zebrał z niego swe włosy i
otworzył drzwi do łazienki. — Chodź. Póki jest ciepło! — Krzyknął, nie wyglądając
nawet na zewnątrz, by sprawdzić, gdzie jest Rino.
Chłopak
złapał za spodenki i ruszył do łazienki.
— Masz
zamiar przyglądać się, jak biorę prysznic? — spytał z uśmiechem Hiszpana, kiedy
znalazł się w nagrzanym pomieszczeniu. Prysznic był stale zaparowany, więc
Flavio i tak niczego by nie zobaczył. Niemniej jednak, nie czekając aż
mężczyzna wyjdzie, Rino zaczął się pozbawiać ubrania. Każdą jego część układał
i wrzucał do kosza na pranie. Poskładane, nowe spodenki zostawił na pralce, by
czekały aż je założy. Już zdążył zapomnieć, albo po prostu nie chciał pamiętać,
że mężczyzna woli spać nago i kiedy jest przy nim ktoś jeszcze, to również musi
spać nago. Chłopak czekał, aż będzie mieć wolną łazienkę, lub Flavio przytaknie
i zostanie. Mógł się nawet pokusić, by zostawić uchylone drzwi do kabiny, kto
wie.
— Zmykaj
pod prysznic panie mądraliński i nie kombinuj. Muszę się po napawać pięknym
widokiem jeszcze chwilę. — Hiszpan mówił o Rino, czy mówił o swoim odbiciu?
Chyba tylko on to wiedział. Odczekał bardzo cierpliwie, aż chłopak zniknie w
kabinie, a potem... Ha! Zabrał spodenki pozostawione na pralce, rozwiesił mokry
ręcznik i poszedł do łóżka. Wsunął się nago pod kołdrę, a spodenki schował pod
poduszkę. Nie było opcji, ażeby chłopak dostał je bez walki. Nie i już! Hiszpan
nucił jakąś melodyjkę, fałszując przy okazji tak strasznie, że uszy więdły,
leżąc pod kołdrą, wpatrując się we własne paznokcie u rąk, które uniósł nad
twarzą i uśmiechając się wrednie. Był ciekawy reakcji Rino, który po wyjściu z
kabiny nie zobaczy spodenek. Był bardzo ciekawy. W sumie, miał przez chwilę
ochotę na to, by się przyczaić tuż za drzwiami i poobserwować, ale perspektywa
gęsiej skórki na jego idealnym ciele zniechęcała go skutecznie. Czekał, więc
pod ciepłą kołderką, udając, że on o niczym nie wie.
Chłopak
poszedł pod prysznic. Z ulgą przyszło mu usłyszeć odgłos zamykanych drzwi. Mógł
się przez dość długą chwilę rozkoszować gorącą wodą, póki nie zmieniła się ona
w zaledwie ciepłą. Umył się, włącznie z włosami, aby dobrze wyglądać jutro w
szkole, a kiedy wyszedł spod prysznica i nie dostrzegł spodenek nie zrobił nic.
Powinien był zacząć panikować, ale, prawdę mówiąc, nie interesowało go to, czy
ubierze spodenki, czy nie. Zdążył sobie przypomnieć, że tak czy inaczej, Flavio
kazałby mu je ściągnąć. Wytarł się dokładnie, przeczesał włosy i wyciągnął
ciężką artylerię zwaną potocznie ‘suszarką do włosów’. Nie mógł iść spać z
mokrymi. Nie był narcyzem, ale wiedział, iż położenie się spać z wilgotnymi
włosami owocuje zawsze traumą kolejnego ranka. W mieszkaniu rozległ się więc
odgłos urządzenia, a Rino mógł w tym czasie pośpiewać, bowiem nikt go nie
słyszał. Lubił śpiewać i umiał to robić. Nigdy jednak się tym specjalnie nie
chwalił, ponieważ nie wróżył sobie kariery muzyka. Po chwili włosy były już
suche, a chłopak owinął się ręcznikiem i wyszedł z łazienki, gasząc za
sobą światło.
— Sądzisz,
że zrobiłeś mi psikusa? — spytał, uśmiechając się od ucha do ucha do Hiszpana.
W sypialni panował mrok, ale oczy szybko się do niego przyzwyczajały. Podszedł
do półki z wieżą i włączył muzykę na dość wysokim poziomie głośności. — Nie
będziesz mieć nic przeciwko, prawda? — Tak, jak bardzo nienawidził tańczyć, tak
teraz postanowił się odrobinę rozluźnić, aby nie wejść do łóżka i na miejscu
nie zamordować Flavio.
Podczas
oczekiwania na pojawienie się młodego umysł Hiszpana raz jeszcze odleciał na
kilka chwil daleko stad. Zapragnął wrócić do siebie. Zapragnął mieć możliwość
położenia się na trawie i wygrzania się w promieniach cudownego, hiszpańskiego
słońca. Oczywiście nie leżały bezpośrednio na ziemi, bo później miałby na ciele
zadrapania i wysypkę. A do tego nie pozwoliłby sobie dopuścić. Widząc
wchodzącego chłopaka powrócił myślami ze swych rodzinnych stron.
— Sądzę że
zaoszczędziłem ci zachodu za zdejmowaniem spodenek przed wejściem pod kołdrę. —
Odwrócił się na bok i pomimo mroku przyglądał się chłopakowi i jego wyczynom.
Nie był śmiertelnie zmęczony, więc muzyka w żaden sposób mu nie przeszkadzała.
A jeśli przy okazji miał możliwość poobserwowania nagiego Rino, nie widział
powodów do narzekań.
Rino nie
był nagi. Cały czas miał na sobie ręcznik, który ściśle przylegał do jego ciała
i pośladków. Zerknął na Hiszpana i zacmokał z uśmiechem, po czym rozciągnął się
trochę i zaczął tańczyć, jakby był w klubie. Nie miał zamiaru kusić mężczyzny,
ale kocie, prowokacyjne ruchy same wkradały się do reszty pląsów. Nie
przeszkadzało mu również, że Flavio na niego spogląda. Musiał jakoś
zrekompensować sobie brak seksu, a ćwiczenia były do tego najlepsze. Trochę się
pogimnastykował, odrobinę powyginał i zrelaksowany wszedł pod kołdrę — w
ręczniku, który ściągnął będąc już pod nią. Muzykę oczywiście wyłączył i w
sypialni nastała przyjemna cisza.
— Możemy
iść spać — powiedział powoli, chociaż nie miał ochoty na sen. Naładował się
pozytywną energią i dobrym nastrojem. Ułożył się obok Flavio na plecach i
położył ręce pod głowę, zerkając na niego co chwilę przelotnie.
—Już? A nie
masz ochoty jeszcze pobiegać dookoła bloku albo po schodach w dół i w górę? —
Hiszpan nie przeczył temu, że chłopak pląsający po pokoju wyglądał całkiem, ale
co to miało do spania? Jeszcze kilka chwil temu to właśnie Rino wydawał się być
zmęczony i chętny do zasypiania. Jeszcze kilkanaście minut temu Flavio miał
wrażenie, że, jeśli tylko położą się do łóżka, to chłopak odpłynie, ale teraz?
Teraz nie potrafił zrozumieć czemu miała służyć ta taneczna przerwa w drodze
pod kołdrę. Hiszpan nadal leżał bokiem do Rino, podpierając głowę na ugiętej
ręce. — Dziwne to było, wiesz? Trochę tak, jakbyś nie chciał wejść do łóżka.
Zupełnie jakbyś na siłę odwlekał chwilę, kiedy będziesz musiał położyć się obok
mnie. — Sięgnął pod poduszkę i wyciągnął spodenki chłopaka, które położył na
kołdrze, na klatce piersiowej Rino. — Masz. Nie musisz spać nago, bo ja tak
śpię. W sumie... To twoje mieszkanie i łóżko, więc i zasady powinny być twoje.
— Uśmiechnął się, pochylił do niego i cmoknął w policzek. — Dobranoc, Rino.
— Nie
odwlekałem wejścia do łóżka, bo przeszkadza mi spanie z tobą. Przeszkadza
owszem, ale nie w taki sposób, jak myślisz. Musiałem rozładować napięcie, by
nie zasypiać ze wzwodem. Nie potrzebne mi są spodenki, potrzebowałem ich w
drodze do łóżka, bo nie lubię biegać nago po domu. — Chłopak wyjaśnił powoli,
bardzo powoli, aby każde słowo dotarło do Hiszpana i po chwili odwrócił się w
jego stronę z uśmiechem na ustach. Przytulił się do niego i westchnął lekko,
drapiąc go po piersi delikatnie. Spoglądał przy tym na jego twarz przytomnie.
Teraz nie był w stanie zmusić się do snu. — Nie bądź zły z tego powodu. Muszę sobie
jakoś radzić, bo jestem młody i najchętniej kochałbym się cały dzień i całą
noc, a potem tydzień odchorowywał i walczył z bólem pośladków. — Dodał jeszcze,
przylegając mocniej do Flavio. Nie ocierał się o niego, a jedynie kradł ciepło
jego ciała i wdychał upajający zapach, by uspokoić rozedrgane tańcem serce.
— A czy ja
powiedziałem, że jestem zły? Po prostu stwierdziłem fakt. Mógłbym na tobie coś
próbować lub wymuszać gdybyś był u mnie albo gdybyśmy byli w nieco innej
komitywie ale tak... — Wzruszył ramionami. Nie bronił chłopakowi czegokolwiek.
No, może poza jednym, maleńkim wyjątkiem. Ale poza tym nie miał zamiaru mu
niczego zabraniać. Ileż oni się znali? Chwilę! — Śpij już. Nie myśl o mnie i o
tym, czy się czymś naraziłeś, czy nie, bo to nie jest istotne. Jutro masz
szkołę. Musisz się wyspać. Nie możesz wejść do klasy wyglądając jak wampir na
odwyku. — Musnął ustami czoło Rino i przyciągnął go do siebie, tuląc policzek
do jego Glowy. Przymknął oczy. Nie musiał jeszcze iść spać, bo nie miał w
planach wczesnego wstawania. Ale skoro już był w łóżku i skoro było mu ciepło,
to dlaczego miałby nie zasnąć. Zwłaszcza, że miał w ramionach całkiem miłą
przytulankę.
Bardzo miły rozdział. Lecz to i tak nie zmieniło tego, że popłakałam się w momencie kiedy Flavio nieświadomie pokazał Rino, że jest "formą zastępczą", ale na szczęście to odwrócił :P Dobry kawałek tekstu ;) Oczywiście nadal z utęsknieniem wyczekuje Chase i Rocco *.* <3 Mam nadzieję na szybkie spełnienie marzeń :D hihihi... WENY laski, cokolwiek wstawicie będę wniebowzięta :*
OdpowiedzUsuńChwilami miałam momenty, że w oczach pojawiały się łzy. Choćby przy tym o czym wspomniała Diablica.
OdpowiedzUsuńW wyobraźni widziałam tę ich opowiadaną telenowelę, ale nie tylko to. Napisałyście to tak, że byłam przy tym ognisku i odczuwałam każdy szczegół, jakbym była zdolna do empatii, a nie jestem. Jednak przy nich i innych Waszych parach tak się dzieje. Szczególnie współodczuwam stany emocjonalne Rino i Michasia.
Podziwiam was za każdą świetnie opisaną taką zwykłą sytuację życiową, jak gotowanie budyniu. Również potrafiłam znaleźć się w tej kuchni. Ale budyń zostawiłam Flavio i Rino, gdyż sama nie znoszę czekolady i wszystko co czekoladowe jest dla mnie niedobre, nie śmiejcie się tak jest. W zamian kocham inne smaki, a budyń malinowy to dla mnie rozkosz.
Poszli grzecznie spać? Obaj mnie kręcą ( nie, nie zdradzam Michasia i Jamesa) i z utęsknieniem czekam na coś więcej pomiędzy nimi. Czasem zapominam, że znają się tak krótko. :D
Weny.
I znów zaniedba|am komentarze:( Jednak czytam z wypiekami na twarzy każdy rozdzia|. A przy tym jak i moim przedmówczynią |zy nap|yne|y do oczu jednak ty|ko na chwi|ę do wierze że jeszcze wszystko się u|oży, |ubię u Ciebie każdą postać bo jedna jest barwniejsza od drugiej i są takie żywe. To przez to że tak wspania|e oddajesz ich emocje. Życzę ci dużo weny i szybkiej kontynuacji i żeby ten b|og szybko się nie kończy| bo czytam go codziennie i zawsze z niek|amaną przyjemnością:)
OdpowiedzUsuńprzerobiłam Wasze opowiadanie w 2 dni i teraz, gdy pojawi się notka latam ze szczęścia po akademiku z bananem na twarzy i mam dobry humor na cały dzień.
OdpowiedzUsuńMichasia i Jamesa uwielbiam, ale Rino i Flavio są moimi faworytami, uwielbiam ich perypetie i charaktery, chociaż czasem Flavia mam ochotę udusić za jego wspaniałość xD ale i tak go kocham,
czekam na kolejne notki i o tak, tak macie nową fankę~!