piątek, 26 października 2012

Rozdział XLII [Rage]

Wyjątkowo rozdział będzie dzisiaj wcześniej. Jest poprawiony, w miarę moich możliwości, ale nie spodziewajcie się cudów. Mam nadzieję, że będzie Wam się lepiej czytać i że pokusicie się o jakieś składne komentarze, których mi ostatnimi czasy brakuje.
Enjoy ^^

Zanim Rage wrócił z łazienki, obiad był ustawiony na stole, na papierowych, co prawda, ale serwetkach, świece, które wcześniej Dorian ustawił na szafce nadal się tam paliły za to na blacie stołu porozstawiane były małe podgrzewacze. Poza talerzami z makaronem stały też dwa kieliszki, napełnione czerwonym płynem, którym niestety nie było wino. Na jednym z krzeseł leżał cienki dres, gdyż pidżamy, jako takiej Dorian nie posiadał.
Malarza nie było w kuchni. Nie było go ani widać, ani słychać. Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się nieco ciężka przez mieszające się aromaty ciepłego posiłku, świec i czegoś, co pachniało jak... Woda kolońska lub perfumy Doriana. Dokładnie te same, którymi pachniał podczas pierwszej wizyty Rage'a w jego domu.
– No naprawdę uroczo, ale moja randka gdzieś uciekła… – Rage wyszeptał pod nosem, uśmiechając się, jak tylko dotarł do kuchni i zobaczył ten jakże romantyczny nastrój.


Skoro Doriana nie było w pobliżu, to zrzucił z siebie ręcznik i dość sprawnie odział się w przygotowaną pidżamę. Ręcznik złożył i odłożył gdzieś na sąsiednie krzesło, po czym zasiadł na swoim.
Podobała mu się ta atmosfera, która sprawiła, że na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Zajrzał do kieliszka z płynem i powąchał. Szkoda, że nie było to wino.
Postanowił poczekać na Doriana, więc siedział grzecznie, z łokciami wspartymi na stoliku i głową ułożoną na dłoniach. Czuł się, jak w jakimś filmie i miał nadzieję, że malarz prędzej czy później nie okaże się psychopatycznym mordercą, tylko księciem z jego snów, który przy okazji jest świetnym kochankiem.
Tak, o tym najprzyjemniej było myśleć podczas oczekiwania na malarza.

Miało być romantycznie. Los tak chciał, skoro pozbawił ich oświetlenia. Więc Dorian, mimo tego, iż miał w głowie plan na specjalną okazję, kiedyś w przyszłości, postanowił wykonać małą próbę swoich umiejętności. Niezdarną, bo niezdarną, ale jednak. Wprawdzie papierowe serwetki, podgrzewacze i sok zamiast wina to były jedynie substytuty romantyzmu, to jednak muzyka, jaka rozległa się w mieszkaniu zaraz po tym jak Rage zajął miejsce przy stole, była jak najbardziej romantyczna. O tak, Dorian i takie posiadał w swoim zbiorze i słuchał ich zaskakująco często.
Wszedł do kuchni z jednym z suszonych kwiatów w zębach i przykucnął przed krzesłem Rage'a, podając mu kwiat, który w międzyczasie wyciągnął z ust.
– Zechcesz zjeść ze mną obiad? – zapytał, uśmiechając się niepewnie i o mało nie dusząc się ze śmiechu. Podrabiana nieco atmosfera bawiła go w jakimś stopniu, choć chęci miał jak najbardziej szczere. – Co prawda zamiast wina mamy sok, a zamiast afrodyzjaków makaron, ale... – Położył sobie rękę na sercu i złapał Rage’a za dłoń. – Byłbym zaszczycony.
– No tak… Zjem z tobą obiad, oczywiście, że zjem – odpowiedział pisarz dość poważnie, nawet nie mrugając okiem. Miał ochotę zdzielić Doriana tak po przyjacielsku w głowę za to, że się podśmiewał. Nie było się, z czego śmiać. Powaga sytuacji, którą malarz budował bardzo się dla Rage’a liczyła i bardzo się z niej cieszył.
Przyjął kwiatka i odłożył go na stolik, mają na uwadze, że nic mu się nie stanie, w końcu był zasuszony. Spojrzał Dorianowi głęboko w oczy i dopiero wtedy uśmiechnął się na zgodę. Pogłaskał go jeszcze po policzku, nim pozwolił mu wstać.
Dla niego było raczej ważne to, co będą robić po obiedzie, a nie sam obiad, chociaż atmosfera w trakcie niego mogła być zalążkiem czegoś naprawdę romantycznego. Czegoś, na co Rage bardzo długo, jak nie całe swoje życie czekał.
Zanim Dorian zupełnie podniósł się na nogi, pocałował wnętrze dłoni pisarza, która trzymał. Usiadł naprzeciwko chłopaka i chwycił za kieliszek.
– Wypijemy za przyszłość? – zapytał nieco niepewnie, bo przecież chłopak mógł nie chcieć teraz opijać czegoś, czego wcale nie musiał być pewien.
Malarz uśmiechał się zza szkła napełnionego sokiem. Chyba pierwszy raz w życiu jadł romantyczny obiad, przyprawiony atrapami. Obiecał sobie jednak, że kiedyś, w odpowiednim momencie ich wspólnego życia, Rage odczuje i doświadczy prawdziwego romantyzmu Doriana. Takiego, jakim potrafił kiedyś zaskakiwać chyba najbardziej romantycznego faceta, jakiego znal. Blask świec odbijał się w spojrzeniu malarza, powodując, że jego oczy błyszczały niczym klejnoty. Z jedna ręką na serwetce, a drugą uniesioną nad stołem z kieliszkiem soku, czekał aż Rage zawtóruje mu w toaście.
Rage chwycił swój kieliszek i uniósł go w górę, wpatrując się uważnie i nieprzerwanie w swojego chłopaka.
– Za nas i za to, by nam się naprawdę, dobrze ułożyło. I za to, by nic nas nie rozdzieliło. I za wszystko inne… – powiedział powoli, po czym stuknął kieliszkiem o kieliszek Doriana.
Chciał takiej obietnicy i chciał, by była ona jak najbardziej prawdziwa i pełna. By nic nie mogło tak prawdziwie stanąć na ich drodze do szczęścia i miłości. Zdecydowanie Rage chciał się zakochać, a może nie tyle zakochać, co naprawdę kochać malarza, ponieważ zakochany był już z całą pewnością. Znał ten stan, wiedział, jak upaja, ale nigdy nie dobrnął do tego, by którekolwiek z jego zauroczeń zmieniły się w coś trwałego, co mogłoby trwać i trwać, a nie kończyć się na bardziej gwałtownej kłótni, czy ucieczce.
Wychylił łyk z kieliszka i odstawił go.
– Smacznego, bo wystygnie – stwierdził, chwytając zamiast szkła widelec i zatopił go w makaronie. Skupił na jedzeniu swoją uwagę, bo czuł, że oblewają go kolejne rumieńce przez to, co sobie wyobrażał.
– Tak, za nas. – Malarz posłał chłopakowi delikatny i czuły uśmiech z nad skraju kieliszka, z którego upił kilka małych łyczków i odstawił go obok talerza. – Masz zjeść cala porcje. Specjalnie nie nakładałem ci dużo – mruknął, wskazując widelcem talerz chłopaka i zabierając się za swój makaron. Lubił takie jednogarnkowe potrawy. Nie miewał nigdy problemów z jedzeniem, więc lubił wymyślać nowe połączenia smakowe.
Tym razem jednak nie eksperymentował.
Wprawdzie wszelkie warzywa, jakie się w potrawie znalazły były pokrojone tak drobno i tak dokładnie, że miało się chwilami wrażenie, że są zmielone, to jednak doskonale dobrane przyprawy sprawiały, że niby prosty posiłek mógł spokojnie pretendować do miana specjalności jakiejś wybitnej restauracji.
Porcja Doriana znikała z talerza całkiem sprawnie. Chłopak delektował się posiłkiem przyglądając się raz za razem pisarzowi i uśmiechając się do niego coraz pogodniej. Jak to dobrze, że nie spieszyli się nigdzie i że była niedziela. Mogli na spokojnie zjeść wspólny posiłek, nacieszyć się swoja obecnością, napatrzeć się na siebie ile chcieli. Jutro już poniedziałek. Zaczną się obowiązki dnia codziennego i zacznie się dla nich prawdziwa próba życia. Ale Dorian nie chciał teraz o tym myśleć. Cieszył się chwilą i czerpał z niej tyle ile się dało.
Rage zjadł swoją porcję bez oporów. Żołądek już nie odmawiał współpracy, chociaż jakiś czas temu porcja zapewne wydałaby mu się za duża i nie dałby rady jej zjeść całej. Odsunął od siebie talerz i przepłukał usta „winem”.
– Bardzo dobre. Nigdy nie jadłem takiego makaronu… Z mielonymi warzywami. – Uśmiechnął się nieco zadziornie. Podejrzewał, że nie tak miały te warzywa wyglądać i że wyglądają tak, dlatego że Dorian podczas ich krojenia był wściekły. – Czyli teraz łóżko? – spytał dopijając sok do końca i wstał. Zabrał swój talerz i podszedł, by zabrać również talerz malarza. Bynajmniej nie miał zamiaru ich myć. Wstawił je tylko do zlewu wraz z kieliszkami i wziął w obie dłonie największe ze świeczek.
Mogli mieć nieco światła w sypialni, bo on sam spać nie zamierzał. To, co mogli tam robić należało do bardzo przyjemnych fantazji pisarza, które mogły, ale nie musiały się spełnić tego romantycznego popołudnia.
– Prowadź Królewiczu – mruknął Dorian, zabierając ze stołu suszony kwiat i czekając aż chłopak pierwszy wyjdzie z kuchni. Nie martwił się o to, że świece zaprószą ogień. Podgrzewacze zawsze były w miarę bezpieczne, a pozostałe były zapobiegawczo poustawiane na małych talerzykach.
Poszedł za Ragem, prowadzony blaskiem świec i ciepłem ciała swojego chłopaka. Poszedłby za nim nawet w zupełnych ciemnościach. Nie był to jednak środek nocy, więc jakieś tam pojedyncze promienie skrytego za grubymi chmurami słońca, wpadały przez okna do mieszkania.
Burza ustała, zamieniona w deszcz, a wiatr przestał szarpać okiennicami. W sypialni Rage zastał kolejna niespodziankę. Dorian zaciągnął ciężkie zasłony i rozpylił w powietrzu swoje perfumy. Jeśli nawet za chwile pojawi się słońce to tu, w tym specjalnym pokoju, nadal będzie panował półmrok.
Malarz wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Nie było to oczywiście konieczne, bo byli w domu zupełnie sami, ale uznał, że tak będzie intymniej, przytulniej. Podszedł do Rage’a zanim ten zdołał odłożyć gdzieś świece i ujął w dłonie jego ręce.
– Myślę, że ta nie musi nam przeszkadzać – powiedział, patrząc chłopakowi w oczy i pochylając się do świecy, by zgasić ją jednym dmuchnięciem. –  I myślę, że ta, również do niczego nam nie będzie potrzebna.
Kolejny płomień został zabity dmuchnięciem chłopaka, a świece wysunęły się z palców Rage'a, kiedy Dorian zabrał je i odłożył na szafkę.
– To znaczy, ja… Em… – Rage zarumienił się, niczym profesjonalny i niedoświadczony chłopiec. To, co zrobił Dorian było nie tyle natchnione chęcią spędzenia razem czasu w ciszy i spokoju, ale również tak wielkim erotyzmem, że przez chwilę zabrakło mu powietrza w płucach, a na policzki wystąpiły czerwone smugi, których na szczęście nie było widać. Nie wiedział, dlaczego tak się dzieje i czemu atmosfera zniewala go bardziej od tej, którą mogliby stworzyć, gdyby wpadli tu już w objęciach miłosnego szału.
– Nie zamierzałem spać… – bąknął, kiedy jego dłonie zostały uwolnione i powstrzymał się przed cichym, dziewczęcym piskiem zachwytu.
Wsunął się na łóżko, najpierw się na nim kładąc, ale później zrezygnował z tego pomysłu i podciągnął się, by usiąść i oprzeć plecy o zagłówek, dopóki Dorian również na nim nie zagości. Skrzyżował dłonie na brzuchu i przygryzł wargę, czując się jak kompletna dziewica, która zaraz miała stracić swój wianuszek, a pod którą skrywała się dawno uwolniona bestia. Tyle, że ta bestia teraz głęboko spała i nie zatruwała myśli Rage’a o gwałtownym, brutalnym zaciągnięciu swojego chłopaka do łóżka.
Dorian uśmiechnął się i stał patrząc, jak chłopak mości się na łóżku. Dopiero, gdy ten zajął wygodną dla siebie pozycje, malarz zaczął pozbawiać się ubrania. Powoli zdjął z siebie koszulkę, którą odrzucił na szafkę.
Pochylił się i posłał Rage'owi pocałunek złożony na dłoni i zdmuchnięty z niej w stronę chłopaka. Gdy pocałunek doleciał do celu Dorian rozpiął rozporek spodni i poruszył biodrami tak, by spodnie opadły na podłogę. Wyszedł z nich, stając tuz przed materiałem, odwrócił się tyłem do Rage'a, pochylił by sięgnąć po spodnie i odrzucić je pod szafę. W sumie mogły leżeć tam gdzie zostały ściągnięte, ale czy wtedy mógłby tak perfidnie kusić swym ciałem chłopaka siedzącego na łóżku w swoim kombinezonie przeciwdorianowym? Nie, zdecydowanie wtedy nie miałby takiej możliwości.
Stwierdziwszy, że spodnie leżą tam gdzie leżeć powinny, Dorian odwrócił się w stronę łóżka i bardzo wolno, mrucząc niczym ogromny, czający się na ofiarę kot, wszedł na czworakach na posłanie i podszedł do Rage'a, zatrzymując twarz tuz przy jego twarzy i omiatając go pożądliwym spojrzeniem.
Pisarzowi zabrakło mu słów już w chwili, kiedy Dorian zaczął się rozbierać. Przyglądał się temu z otwartymi ustami i zastanawiał się, czy za chwilę będzie musiał sobie wytrzeć lecącą z nich ślinę, czy może uda mu się uniknąć tej kompromitacji. Malarz działał na niego nawet w ubraniu, a co dopiero bez niego, kiedy Rage miał czas by tak bezwstydnie mu się przyglądać. Kiedy chłopak pozbawił się spodni, ukrył twarz w dłoniach i przez chwilę patrzył na niego przez palce, przygryzając wargę jeszcze boleśniej niż chwilę temu.
Przełknął głośno ślinę i opuścił dłonie, czując ciężar na łóżku. Zaś, kiedy poczuł twarz Doriana tak blisko swojej jęknął. Mimo tego, że nie został dotknięty, ani pocałowany, po prostu jęknął z wrażenia. Nie przypuszczał, że taka realna sytuacja będzie lepsza niż w wyobrażeniach i czuł się dokładnie tak, jak sobie to wyobrażał. Czuł się, jakby dopiero co miał wkroczyć w świat doznań, które dobrze znał i które przyjdzie mu znów poczuć. Pragnął je poczuć, ale nie był w stanie wykrztusić z siebie nawet najmniejszej prośby. Chciał już się pozbyć tej pidżamy i to wszystko przyśpieszyć, lecz jedyne, na co w końcu się odważył, to zsunięcie się do pozycji leżącej i przypatrywanie się malarzowi z oczekiwaniem.
Dorian nie położył się. Kiedy chłopak osunął się na pościel, pochylił się nad nim i pocałował go bardzo, bardzo czule i delikatnie. Muskał wargami jego usta, przejeżdżał po nich koniuszkiem języka. Pieścił je gorącym oddechem i smakował ostrożnie, jakby się obawiał, że są z delikatnego lodu i za chwilę rozpłyną się, nie zostawiając po sobie nawet wspomnienia.
Po dłuższej chwili usta Doriana zsunęły się na szyje Rage'a, którą pocałowały ledwie kilka razy i osamotniły. Malarz przesunął opuszkami po policzku Rage'a, uśmiechnął się do niego i złapał za skraj bluzy od pidżamy, chcąc pozbyć się jej najszybciej, ale również najdelikatniej jak tylko był w stanie to zrobić. Musiał poczuć pod palcami skórę chłopaka. Musiał poczuć, jak bardzo jest gorąca i mieć możliwość rozkoszowania się jej miękkością. Kiedy bluza poleciała na podłogę, przysiadł ostrożnie na biodrach pisarza i ułożywszy dłonie płasko na jego torsie sunął nimi w różnych kierunkach badając dotykiem fakturę i ciepło tej części ciała chłopaka.
Napawał się tym dotykiem. Pieścił jak najcenniejszy skarb i uśmiechał się, widząc jak jego palce wywołują dreszcze u Rage'a. Pochylił się i muskał go wilgotnym językiem. Rysował mokre szlaczki, dmuchając gorącym oddechem i rokoszując się gęsią skórką, która się ukazywała. Całował, jakby na przeprosiny i powtarzał te czynność w kolejnym miejscu. Upajał się ciałem, które posiadł już dużo wcześniej, a które chciał posiadać na własność, co noc.
Rage oddał pocałunek, łapiąc przy tym oddech, który nie chciał się wyrównać.
Ułożył dłonie na karku Doriana, kiedy ten go całował, a kiedy zniżył się, to przesunął je na ramiona, głaskając powoli. Oczy przymknął. Czuć i widzieć, to było zbyt wiele dla jego ciała i umysłu.
Oddał się pieszczotom, zapadając w miękką pościel, z której teraz mógłby przez wieczność nie wychodzić. Czuł, jak jego zmysły szaleją i już ma ochotę wręcz płakać z nadmiaru tych pozytywnych emocji, których nie mógł sobie lepiej wymarzyć.
Pozwolił się rozebrać, przez co na chwilę dłonie straciły kontakt z ciałem malarza, ale już po chwili znów były na jego ramionach i tak jak palce Doriana tak i palce Rage’a badały od nowa nieznane tereny na ciele chłopaka.
Poczuł się przy tym nagi. Rozebrany z wszystkiego, co chroniło jego drżące ciało przed pożądliwym wzrokiem Doriana i malarz mógł to widzieć. Nie tylko drżenie, ale i nieśmiałość wkradającą się między niego, a Rage’a. Nieśmiałość pierwszego razu, który właśnie tak powinien był wyglądać dawno temu.
Nawet za pierwszym razem pisarz nie czuł się tak wyjątkowo, jak teraz. Nawet za pierwszym razem, kiedy tracił dziewictwo z facetem, którego ubóstwiał i którego do tej pory ubóstwia, nie czuł takiej więzi i takiego bezgranicznego oddania.
Teraz przeszłość już nie oddzielała, nie miała żadnego znaczenia. W tej rozmowie – rozmowie ciał – nie było nieporozumień. Ruchy nie wywoływały niedomówień, a każdy gest jednoznacznie ujawniał, jak Rage i Dorian pragną siebie nawzajem.
Dorian ułożył dłonie na talii Rage'a i popatrzył na niego w bezruchu, czekając na spojrzenie jego oczu. Uśmiechnął się do niego. Pochylił się i pocałował brzuch chłopaka wsuwając palce pod gumkę spodni i głaszcząc czule jego biodra. Zsunął powoli spodnie od niepotrzebnej pidżamy, przesuwając się nieco w dół żeby mieć możliwość wyrzucenia odzieży z zasięgu ich dłoni.
Ułożył się na boku tuż przy pisarzu, przesunął dłonią po jego udzie, wjechał na żebra i zawędrował do ramienia. Zbliżając twarz do twarzy chłopaka ugiął nogę i objął nią Rage'a w pasie, podczas gdy jego dłoń spoczęła na karku pisarza, a usta podarowała mu czuły namiętny pocałunek dający poczucie bezpieczeństwa i pragnienia. Pieścił ustami usta kochanka, starając się by każdy skrawek warg otrzymał tyle samo czułości i tyle samo uwagi. Tulił go do siebie upajając się jego ciałem. Smakował go powoli. Rokoszował się smakiem i oddawał się zupełnie zniewalającemu uczuciu narastającego pożądania.
Pisarz odwrócił się w stronę Doriana, gdy ten ułożył się na boku, by mieć nieco lepszy dostęp do ust, które go całowały. Wsunął nogę między jego uda i przysunął się do niego, chłonąć ciepło i samoistnie ocierając się o jego wzbierające podniecenie.
Mógłby tak leżeć cały czas i nie posuwać się dalej, jednakże nie wiedział ile wytrzyma. Czułość Doriana rozpalała go do żywego, co malarz mógł doskonale dostrzec i poczuć. Wyzwalała w pisarzu nowe, inne pokłady żądzy, którą mógł kontrolować i która w przeciwieństwie do tej gwałtownej, nie prosiła się i nie błagała tak mocno o spełnienie. Mogli więc przeciągać tę chwilę w nieskończoność. Pieścić się i napawać swoim dotykiem, ale Rage chciał czegoś więcej. Chciał by ta czułość i to oddanie objawiło się również dalej.
Wsunął dłoń pod ramię malarza i przylgnął do niego najbardziej jak tylko mógł. Dorian mógł poczuć, jak serce pisarza szaleje i chce wyrwać się z piersi, by pójść do niego i nie wracać więcej. W głowie mu przyjemnie szumiało, a oddech ledwo wydobywał się z zamkniętych pocałunkiem ust.
Dorian musiałby być z kamienia lub być taką samą atrapą człowieka, jaką był sok w zastępstwie wina, by nie poczuć i nie zrozumieć, jak bardzo dużo przyjemności daje chłopakowi i jak wiele sam z tego czerpie. Wiedział, że za chwile będzie w niebie. Wiedział, że wystarczy kilka gorętszych pocałunków, by poczuł się wyjątkowo i by miał świadomość, że Rage tez wznosi się z nim do niebios zwanych miłością.
Potrafił być delikatny. Zawsze to potrafił. To, że do tej pory nie pokazał tego pisarzowi, nie świadczyło o braku uczuć wobec niego czy braku poszanowania tego, co Rage odczuwa będąc z nim. Świadczyło jedynie o tym, jak łatwo tracił przy nim panowanie nad sobą. Jak łatwo zatracał się w nim i chciał spełnienia zanim ten zniknie.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj zobaczył lęk w spojrzeniu pisarza i wiedział, że już nigdy więcej nie chce tego widzieć. Potrafił przekonać samego siebie do tego, że warto poczekać, bo chłopak nigdzie nie ucieka. Potrafił zdobyć się na delikatność i czułość i bardzo się z tego teraz cieszył. Teraz, gdy tulił do siebie nagiego mężczyznę, z którym postanowił zbudować coś więcej poza seksem. Skóra Rage'a rozpalała dłonie malarza i sprawiała, że usta były jej cały czas głodne.
– Podoba mi się takie leżenie – powiedział Rage powoli, ściszonym głosem i uśmiechnął się do swojego chłopaka. Musiał odetchnąć trochę głębiej i przyjrzeć się twarzy Doriana, ponieważ lubił na nią patrzeć, kiedy była taka rozanielona.
Pogłaskał go wolną dłonią po policzku i błądził po niej oczami, od czoła, aż po same, bardzo kuszące usta, które chwilę temu go całowały.  Odetchnął głęboko, układając głowę wygodnie na jego ramieniu i przymknął oczy.
Chciał się jakoś odwdzięczyć, ale nie potrafił się ruszyć. Było mu bardzo dobrze w tych silnych ramionach i korzystał z chwili, gdy czuł się jak mała bezbronna istota, która ich naprawdę mocno potrzebowała w tamtym momencie. Pozwolił też na to, by to malarz decydował, co zrobić i kiedy zrobić. Oddawał mu się w całości i chciał, by chłopak to wiedział i nie miał żadnych skrupułów przed spełnianiem swoich pragnień, które bardzo pasowały Rage’owi.
– A mnie się podoba to, że leżę tu z tobą – szept był pełen czułych nut i pragnienia doznania czegoś wzniosłego. Czegoś, co będzie spełnieniem marzeń nie tylko jego, bo on potrafił obejść się bez romantyzmu, a przynajmniej zawsze tak sobie powtarzał. Chciał przede wszystkim by to Rage czuł się dobrze. By to jego serce oszalało i nie potrafiło wrócić do stałego spokojnego rytmu.
Wsunął palce we włosy pisarza i przeczesał je bardzo wolno, powodując, że chłopak odchylił na tyle głowę by Dorian miał dostęp do jego ust. Musnął je wargami. Okrążył koniuszkiem języka.
– Jesteś teraz tak uroczy dzisiaj, że ledwie się powstrzymuje przed sprawieniem, że zaczniesz krzyczeć. Taki inny niż zazwyczaj. Taki cudownie uległy i kochany. – Kiedy malarz mówił, jego usta drażniły wargi pisarza, a oddech owiewał ciepłem jego twarz. Mógłby leżeć i nic nie robić poza wpatrywaniem się w słodką twarz chłopaka. Mógłby, gdyby nie to, że pragnął go coraz bardziej. Rage nie musiał właściwie robić nic, a i tak Dorian miał ochotę usłyszeć jego przerywany oddech i poczuć, jak drży. Przesunął dłonią po plecach chłopaka i ułożył ją na pośladku, na który zjechał. – Chce się z tobą kochać, Rage. Kochać tu i teraz – wyszeptał, przygarniając biodra chłopaka do siebie i wzdychając ciężko. Rage mówił, że jest obolały. Tylko to powstrzymywało Doriana od dalszych zabiegów i dążenia do rozkoszy.
– Więc kochaj się ze mną. Tu i teraz – odparł cicho, ledwo dosłyszalnie. Zabrzmiało to niemalże jak wyznanie miłości – delikatne i proszące. Nic mu przecież nie było, a przynajmniej nic, co mogłoby sprawić mu ból, który przyćmiłby rozkosz, jaką mógł dostać. – Nie musisz się powstrzymywać… Nic mi nie będzie, poza tym… Mamy sam wiesz, co… – dodał i znów poczuł uderzenie gorąca na twarzy, jakby przyznawał się do czegoś strasznego, albo wstydliwego.
Odruchowo zabrał swoją twarz z przed oczu malarza i ukrył ją w jego ramionach, więc Dorian mógł poczuć, jak bije od niej dość mocne ciepło. Czuł, jak sztywna męskość wbija się w udo chłopaka boleśnie, gdy ten przygarnął go do siebie tak mocno. Jęknął, ale nie powiedział nic więcej. Nie chciał brzmieć desperacko, ponieważ zawsze tak samo mocno pragnął chłopaka – czy teraz, czy kiedy był brutalny, czy nawet, jeżeli nic nie robił tylko był i pozwalał, by Rage patrzył na jego ciało.
Dorian się zagotował. Dosłownie wrzał od środka z przypływu uczuć, jakie właśnie dotarły do niego i rozeszły się po całym jego ciele. Wrzała jego krew i paliło się cale jego ciało. Drżąca dłoń przesunęła się po plecach Rage'a i spoczęła na jego karku.
– Kochanie... – wyszeptał, czekając aż chłopak na niego spojrzy. Nie chciał by czuł się głupio. Nie chciał by miał poczucie wstydu czy beznadziejności. Chciał pokazać mu, że przed nim nie musi się niczego krępować. Gdy tylko pisarz na niego spojrzał, Dorian uśmiechnął się do niego bardzo szczerze i ułożył dłoń na jego policzku. – Uwielbiam cię wiesz. Nigdy nie zrobię ci świadomie krzywdy.
Nie czekał na odpowiedz, reakcje. Zamknął mu usta pocałunkiem, który dawał obietnice gorących chwil i spełnienia godnego bogów. Przygarnął go do siebie jeszcze bardzie, unosząc się i kładąc Rage'a na pościeli. Przygniótł go swoim ciałem, nie przerywając namiętnego pocałunku i sięgnął dłonią do szuflady, z której wyciągnął oliwkę, kupioną przez pisarza.
Oderwał się od jego ust, uniósł nieco i odkręcił buteleczkę by wylać odrobine olejku na klatkę piersiową chłopaka i rozmasować go na niej bardzo czułymi, głaszczącymi ruchami dłoni.
– Jakie to zimne… – Rage zachłysnął się powietrzem. Po chwili jednak sam zgarnął do siebie usta Doriana, poddając się jego łagodnym ruchom dłoni. Pocałował go dość mocno, czując to właściwe, porywczo rosnące pożądanie. Wyprężył swoje ciało, by dostać jeszcze więcej. Nie zważał już na to, że oliwka była chłodna. Z chwili na chwilę rozgrzewała się pod palcami malarza, a zapach, jaki się rozniósł po pokoju, był wręcz zniewalający. Rage go uwielbiał. Nie dlatego, że używał tego specyfiku do takich celów, nie. Właśnie pierwszy raz ta rozgrzewająca oliwka, która była dostępna też w aptece i która działała równie silnie, co kamfora – tylko ładniej pachniała – została użyta do sprawienia przyjemności.
Ułożył swoje własne dłonie na dłoniach Doriana i zgarnął trochę oleistego płynu. Świadomie mu odrobinę przeszkodził, lecz tylko po to, by zaraz po tym sięgnąć do jego ramion i kiedy malarz dostał swobodę ruchu po jego ciele, on wcierał oliwkę w jego ramiona i przedramiona.
Chciał poczuć jego ciepłe dłonie wszędzie, ale wiedział, że musi poczekać. Chciał czułości i łagodności, pomieszanej z namiętnością, więc musiał powstrzymać swoje zapędy, które niemalże dorównywały zapędom Doriana w czerpaniu gwałtownej rozkoszy.
Dłonie Doriana bardzo dokładnie rozprowadzały oliwkę po torsie pisarza. Nie zapomniały o jego ramionach i szyi. Malarz usiadł okrakiem na biodrach chłopaka i wylał sobie jeszcze odrobine oliwki na dłonie. Roztarł ją by rozgrzać. Potem ułożył dłonie płasko na brzuchu Rage'a i przesunął wolno w górę do ramion. Wtedy pochylił się i musnął kilka razy ustami natłuszczoną skórę.
Zaraz potem podniósł się ponownie do siadu, sunąc dłońmi do lędźwi Rage'a, przyglądając mu się, jakby nigdy wcześniej go nie widział.
Zsunął się w siadzie na kolana chłopaka, a dłonie wmasowały oliwkę w pachwiny i górną część ud chłopaka, omijając skrzętnie męskość, która kusiła Doriana jak nie wiadomo, co. Kusiła, zapraszała, obiecywała uniesienia. Długo nie potrafił się jej opierać. Oleisty dotyk dotarł w końcu i na przyrodzenie pisarza, obejmując je ciepłą pieszczotą i sprawiając, że po chwili lśniło równie pięknie, co skóra na torsie.
Pisarz zadrżał. Najpierw z chłodu, jakie przetoczył się po fragmentach skóry, które zostały opuszczone przez dłonie Doriana, a później z wrażenia, jakie zrobiły na nim dosięgając wreszcie do upragnionego celu.
Męskość poruszyła się delikatnie i zachęcająco. Jakby mogła to pewnie i by się uśmiechnęła zadziornie tak, jak uśmiechnął się Rage.
Chłopak przygryzł wargę i obserwował każdy najmniejszy ruch swojego chłopaka. Po chwili podniósł się i o ile Dorian mu pozwolił, wysunął spod niego.
Nie uciekał. Dał mu tylko klęknąć nie nad, ale między swoimi nogami, które rozłożył powoli, przyglądając się reakcji. Legł miękko w pościeli resztą ciała, rozochocony i chętny, czego z resztą jego ciało nie zapominało okazywać. Przesunął dłońmi po swoich udach, a w końcu korzystając z okazji, zakrył swoją męskość, dość wstydliwie.
Nie mogło być tak zupełnie łatwo. Chciał, by Dorian poczuł się odrobinę panem i władcą i może nie brutalnie, ale z pewnością stanowczo wziął to, czego pragnął – łamiąc przy tym wszelkie, głównie udawane opory Rage’a.
Malarz pozwolił mu na wszystko, czego chciał.
Czekał, przyglądając się jak seksowne ciało jego chłopaka porusza się wolno i zmysłowo podczas tak pozornie zwykłych czynności jak podniesienie się czy opadniecie ponownie na łóżko. Samo patrzenie sprawiało, że rozpalał się jeszcze bardziej. Ucieszył się, że cała jego odzież walała się gdzieś po podłodze zamiast krępować teraz choćby najmniejszą część jego ciała. Kiedy chłopak ukrył przed nim swoją męskość, uśmiechnął się i złapał go za nadgarstki, unosząc mu ręce i rozkładając na boki.
– To już nie jest twoja własność, Rage. Teraz on jest mój. – Posłał mu tak zniewalająco kuszący uśmiech, że w pokoju zawirowało od wzmożonego pożądania ich ciał.
Sięgnął ponownie po olejek, wylał go sobie na dłoń i odstawił buteleczkę na szafkę. Po rozprowadzeniu płynu na obie dłonie, część z niej rozprowadził na swej męskości, a część na pośladkach chłopaka, pochylając się nad nim i zabierając mu westchnienie, jakie wyrwało się z jego ust w gorącym i namiętnym pocałunku.
Wsunął natłuszczone palce między pośladki chłopaka, ale nie zagłębił się w nim tylko zadbał o to, by odpowiednia porcja oliwki została tam rozprowadzona.
O tak. Rage westchnął naprawdę głęboko, kiedy poczuł palce malarza między swoimi pośladkami.
Na stwierdzenie o tym, że jego penis nie jest już jego penisem, zarumienił się obficie po raz któryś tego wieczoru. Pragnął być jego i Dorian mógł sobie przywłaszczać każdą część jego ciała byleby tylko nigdy go już nie opuścił i nie przestał mu dawać dowodów swojego oddania.
Biodra same naparły na dręczącą go dłoń. Teraz przestało się liczyć to, że chłopak zaprzestał czułości, a zaczęło się liczyć to, że za chwilę mógł być w nim – czy to penetrować go męskością, czy palcami, które mogły odrobinę zdusić to ogromne pragnienie.
W przypływie chęci, przygryzł lekko jedną z całujących warg i wpił się w nie zaborczo na przeprosiny. Miał ochotę wykrzyczeć mu, by przestał się powstrzymywać i skończył z tymi czułościami, ale wiedział też, że cierpliwość wzmoże doznania, na które tak bardzo czekał.
Dorian zabrał dłoń z pośladków chłopaka. Przesunął ją na jego ramie, sunąc pod plecami i zatrzymując się na karku Rage'a. Jego pocałunek stał się bardziej namiętny i władczy niż chwile wcześniej.
Wiedział, że chce spełnienia. Wiedział, że Rage też tego chce, czuł to. Przesunął drugą rękę na drugie z ramion chłopaka i kiedy pocałunek przybrał porządnie na sile i mocy, wniknął we wnętrze chłopaka swoim rozognionym od pożądania przyrodzeniem.
Wszedł w niego powoli, ale do samego końca, po czym zatrzymał się i z cichym jękiem oderwał się od jego ust by skryć twarz w szyje pisarza i wstrzymać oddech w obawie, że nie zdoła się poruszyć. Bał się, że teraz, kiedy jego męskość znalazła się w gorącym ciele chłopaka nie będzie potrafił panować nad podnieceniem już ani chwili dłużej.
– Dorian… – Rage jęknął głośno, kiedy malarz przerwał pocałunek.
Nie zabolało, prócz odrobiny dyskomfortu spowodowanego wcześniejszym naciągnięciem mięśni. Teraz jednak było dobrze, aż nie mógł uwierzyć, że odczuł wypełniającą go męskość, jako coś całkowicie przyjemnego.
Naparł biodrami na jego i odwrócił twarz ku jego skrytej twarzy.
– Nie, błagam… Nie powstrzymuj się. Mam dość czekania… – wyszeptał, oplatając ramiona Doriana swoimi rękami i przytulając go do siebie mocno, przez chwilę.
Musiał mu dać swobodę ruchów, choć sam delikatnie prowokował go i utwierdzał w tym, że nie musi czekać. Nie chciał więcej czułości. Chciał zabrać całą namiętność i całą moc, jaka drżała w malarzu. Chciał go czuć w sobie do samego końca i z całą siłą.
Ten przylgnął do Rage'a na chwile. Na tyle by jego serce zatrzymało się na ułamek sekundy i ponownie ruszyło w szaleńczym łomocie. Wsparł się na rękach tuż przy głowie pisarza, uniósł nad nim i poruszył biodrami. Raz, potem kolejny i następny. Każdy następujący po poprzednim ruch stawał się coraz pewniejszy, głębszy, mocniejszy.
Namiętność, która musiała czekać cierpliwie na swoja kolej teraz rozbudzała się i zagarniała we władanie ciało malarza. Skóra lśniła już nie tylko od oliwki, ale i od kropelek potu, jakie się na niej pojawiły.
Ich rozochocone ciała zgrały się w jedno, gdy męskość Doriana wnikała w ciało pisarza z siłą i pewnością, jaka dawała o sobie znać zawsze podczas ich zbliżeń.
Nie było w tym brutalności. O nie. Pasja, zapamiętanie, zatracenie... Takie emocje pozwalały by świat kręcił się w rytmie ich ciał, a ich serca wygrywały wspólne melodie.
Rage nie potrafił nad sobą panować. Nie potrafił brać tylko czułości i dzięki niej czuł się teraz tylko jeszcze bardziej ekstatycznie. Mogła być na początku, mogła być inicjacją i okazaniem rodzącej się miłości. Teraz jednak była zbędna i Rage miał ochotę przepędzić ją, jak najdalej, byle tylko Dorian nie powstrzymywał swojego ciała i dawał mu tą zniewalającą, namiętną rozkosz, która nijak się miała do jakiejkolwiek czułości.
Chwycił malarza za ramiona i zjechał po nich paznokciami, zdając sobie sprawę z tego, że zostawia na jego gładkiej skórze czerwone ślady. Nie kontrolował się jednak w tym, co robił. Oplótł go nogami i przyciągnął jego ciało do siebie, byleby tylko jak najbardziej zwiększyć intensywność doznań.
Odpływał z każdym mocniejszym ruchem, a chciał by było jeszcze mocniej. By ich ciała złączyły się w jedno, a jęki, jakie wydobywały się z jego ust przemieniły się w krzyki spełnienia.
Paznokcie na ramionach Doriana wywołały dreszcz, który przeszył całe jego ciało. Był jak struna napięta do granic możliwości. Taka, którą wystarczy delikatnie trącić i pęknie.
Zacisnął palce na pościeli i pchnął biodrami gwałtownie, wbijając się w głąb kochanka impulsywnie i bardzo głęboko. Wiedział, że Rage to lubi. Wiedział, że granica, którą przekraczał, dawała chłopakowi największą rozkosz. Każdy kolejny ruch jego bioder był równie gwałtowny, jeśli nie gwałtowniejszy niż poprzedni. Jego męskość pulsowała wypełniając pisarza zupełnie lub opuszczając go niemal całkowicie.
Dorianowi kręciło się w głowie od napływających fal uniesienia, jakie potęgowało odczuwalne pulsowanie męskości Rage'a, po której starał się przesuwać napiętym brzuchem. Był rozogniony i przepełniony słodyczą zbliżenia. Zdawał sobie sprawę z faktu, że spełnienie jest tuż–tuż.
– Mocniej… – wyjęczał pisarz prawie bezgłośnie. Tracił powoli świadomość, w którą wlewało się nadchodzące spełnienie, ale chciał wyciągnąć z Doriana, jak najwięcej. Wiedział, że stać go na to, by sprawił, aby Rage płakał z rozkoszy. Chciał płakać, chciał stracić na dobre tchnienie i chciał przestać czuć cokolwiek prócz wypełniającej go rozkoszy. Wiedział, że koniec jest bliski, ale mimo wszystko chciał to jeszcze przez chwilę przeciągnąć.
Otwarł oczy z ledwością i spojrzał na swojego chłopaka, uśmiechając się nieprzytomnie. Zacisnął uda na jego biodrach mocniej, a dłonie przesunął na jego kark i przyciągnął go do siebie, by całkowicie się na nim położył i ocierał się o niego całym ciałem.
Pocałował go w spierzchnięte wargi i uraczył wnętrze jego ust urywanym pomrukiem. Całował go namiętnie, nawilżając jego usta własną śliną i kradnąc mu bardzo cenny oddech, którego on sam też potrzebował.
Dorian uwielbiał takie pocałunki. Jeśli jednak miał dać Rage'owi burzliwość, na której tak bardzo mu zależało musiał oderwać się od jego ust. Musiał zyskać większa swobodę ruchów.
Ugryzł chłopaka w wargę, mrucząc przy tym gardłowo i uniósł się na rękach, które wsparł na nogach kochanka pod jego kolanami. Przycisnął uda Rage’a do jego torsu i dzięki temu zagłębiał się w nim jeszcze bardziej. Jego lędźwie rozgorzały żywym ogniem. Biodra obijały się boleśnie o pośladki pisarza, a każdy mięsień napinał się i rozluźniał pulsująca w rytm miłosnego tańca ich ciał.
Malarz zagryzł zęby na dolnej wardze i zacisnął na chwilę powieki, kiedy poczuł, że nadchodzi szczyt. Musiał go powstrzymać. Musiał, bo pragnął przeżyć go razem z chłopakiem. Palce Doriana zacisnęły się na nogach jego partnera, a pchnięcia bioder stały się niemal brutalne i bolesne.
Wrzał! Był rozrywanym od środka wulkanem i rozkoszował się bólem oczekiwania na wybuch.
Serce Rage’a podeszło do gardła, chcąc się wyrwać i przestać przeszkadzać swoim biciem. Chłopak zamknął mocno powieki, kiedy ból pomieszany z rozkoszą stał się nie do zniesienia.
Poczuł łzy spływające z oczu i ginące gdzieś we włosach.
– Dorian, ja…
Nie dokończył, czując jak słowa utonęły w krzyku spełnienia. Orgazm szarpnął zawzięcie jego ciałem, a pośladki zacisnęły się na męskości malarza, powodując jeszcze większą ciasnotę i jeszcze większą stymulację.
Jeszcze kilka razy z gardła wyrwało mu się przeciągłe jęknięcie, które powoli zamieniało się w coraz cichsze westchnienia.
Nie miał siły się ruszyć, ani otworzyć oczu i gdyby nie dłonie Doriana, to pewnie utonąłby bezwładnie w pościeli. Czekał, aż napięcie opadnie na tyle, by jego ciało mogło zareagować niekontrolowanym szlochem.
Nie potrafił sobie uzmysłowić, jak miałby się teraz zebrać w sobie i jechać po swoje rzeczy, kiedy jedyne, co potrafił, to płakać z przepełniającego go uczucia spełnienia i szczęścia?
Na te właśnie chwilę Dorian czekał. Uwielbiał, gdy Rage krzyczał w jego objęciach i zawsze powodowało to u niego wzmożone doznania.
Jego ciało, które tylko czekało na pozwolenie poddania się orgazmowi, zadrżało spazmatycznie i wyprężyło się wnikając w pisarza ten jeden ostatni, zniewalająco silny i dogłębny raz. Malarz zamarł w bezruchu, kiedy fale gorącego spełnienia wylewały się z niego. Czuł, że jest jednością z pisarzem. Nie analizował niczego poza tym i nie myślał o niczym i nikim innym.
Powoli rozluźnił uścisk palców na nogach kochanka i pozwolił by jego nogi opadły na pościel, podczas gdy sam układał się na nim, aby przytulić go do siebie, zamknąć przed światem i scałować łzy, które znaczyły ścieżki na jego policzkach.
Chciał usłyszeć końcówkę zdania, które Rage zamierzał wypowiedzieć tuż przed szczytem, ale nie śmiał o to prosić.
Tuląc do siebie chłopaka, skrył nos w jego szyje i westchnął ciężko, kiedy już oddech na tyle się wyrównał, by było to możliwe.
– Przepraszam, jeśli to przeze mnie te łzy – wyszeptał, bombardując szyję Rage’a milionem delikatnych pocałunków.
– Tak mógłbym zawsze płakać, wiesz o tym… – Wymruczał pisarz w odpowiedzi i odchrząknął, by móc swobodnie przełknąć ślinę i zwilżyć gardło.
Otulił się malarzem, jak puchową kołdrą i przylgnął do niego, gładząc dłońmi jego plecy i biodra. Niewypowiedziane było to, co czuł w tamtej chwili. Emocje tak różne od tych, które targały przed chwilą jego ciałem, nie chciały znaleźć ujścia w mowie i więzły w gardle, sprawiając, że Rage musiał ponownie wytrzeć łzy napływające do oczu.
– Chciałbym, żeby tak było już zawsze. Chce się zawsze tak czuć – powiedział powoli i dość poważnie. Serce, które powróciło na swoje miejsce zabiło mocniej, a pisarz zacisnął zęby.
Nie, życie nie było jak powieść i nie było takie łatwe, więc zdusił w sobie ochotę, by powiedzieć Dorianowi, że go kocha. Mimo tego, że doskonale czuł to i był tego niemal pewien, wmawiał sobie, że to tylko złudzenie i że jeżeli powie to teraz, to będzie oznaczać, iż mówi to z powodu ich erotycznych doznań – że Dorian tak pomyśli, gwoli jasności.
– Nie potrafię ci obiecać wieczności, Rage. Nie wiem, co będzie za rok czy dwa. Wiem jedynie, że chce żebyś tu został. Chce przy tobie zasypiać i widzieć rano, jak się do mnie uśmiechasz. – Dorian nie był typem mówcy. Owszem, miał chwile, kiedy buzia mu się nie zamykała i nie mamy tu na myśli chwil, kiedy zwyczajnie nie mogła się domknąć. Czasami też milczał przez kilka dni bez specjalnego powodu.
Tym razem jednak powiedział dokładnie to, co chciał powiedzieć i nie dlatego, że właśnie przeżył cudowny akt seksualny. Poczuł potrzebę dania pewności swych uczuć chłopakowi i uznał, że szczerość jest najważniejsza. A to, co powiedział było bardzo szczere.
– Tylko musze nauczyć się patrzeć spokojnie na twoje łzy, które przerażają mnie w pierwszej chwili. Zawsze myślę, że to z powodu mojej brutalności.
– Nie mam w zwyczaju płakać z powodu brutalności, której się domagam w łóżku – Rage zamruczał, uśmiechając się lekko. Lepiej było zmienić temat na bezpieczniejszy, ponieważ rozmowa o uczuciach nie była wskazana i chłopak czuł, że mogłaby się zakończyć inaczej niżby tego chciał. – Poza tym, ja rzadko płacze – stwierdził jeszcze, pociągając nosem i drżąc lekko.
– Będę ci wdzięczny, jak okryjesz nas kołdrą i tak będziesz musiał zmienić pościel, a ja marznę zazwyczaj, jak schodzą ze mnie takie emocje – wyjaśnił jeszcze, chociaż mógł się ograniczyć tylko do prośby o przykrycie. Chciał jednak, by Dorian na następny raz wiedział, że potrzebuje dużo ciepła po stosunku, bez względu na to, jaka temperatura panowała w domu.
Powoli dochodził do siebie i zaczynał myśleć racjonalnie. Każda myśl o poprzednich sprawiała, że uśmiechał się bardziej do siebie i z coraz większą dawką politowania.
Dorian sięgnął po kołdrę i naciągnął ją na ich ciała, które zostały już rozłączone. Ukrycie się pod pościelą wymagało odrobiny gimnastyki i sprytu. Wszak leżeli na kołdrze, która nie była im do teraz potrzebna. Uporał się ze schowaniem ich rozgrzanych ciał pod zbawienna pierzynę i wsunął rękę pod plecy Rage'a przyciągając go do siebie i przytulając.
Bawił się włosami chłopaka, muskał co jakiś czas ustami skore na twarzy lub szyi pisarza.
– Nie chce mi się wstawać, wiesz... Czy musimy dzisiaj jechać po te rzeczy? Nie możemy zabrać ich jutro, zaraz po zajęciach?
Tak, lenistwo w niedziele było czymś, co trzeba opatentować! Wybitnie się nie chciało malarzowi ruszać. Był szczęśliwy, spełniony, rozleniwiony, jak chyba nigdy wcześniej.
Rage zamruczał, niczym zadowolony kociak, kiedy znaleźli się jakimś cudem pod kołdrą i kiedy został przytulony. Obrócił się tak, by swobodnie patrzeć na twarz malarza i móc się do niego uśmiechać.
– Nie musimy jechać, tylko zadzwonię do siebie i powiem Rino. Muszę się z nim umówić, bo nie wiem, o której kończy swoje zajęcia. Nie jestem też pewien, czy wybiorę się jutro do szkoły… – odparł, przygryzając wargę. Perspektywa poniedziałku trochę go przygniatała. Znów wypadało się zająć lekcjami, których nie nadrobił i przez cały tydzień przyzwyczajać się, że tylko w weekend będą mieli z Dorianem tyle czasu dla siebie ile zapragną. – Czasami żałuję, że na własne życzenie zawaliłem sobie rok… Podobno kolejny rocznik ma mniej zajęć – zaburczał jeszcze i skrył się całkiem w ramionach malarza tak, że ten mógł całować jedynie czubek jego głowy.
– Czy ty mi właśnie powiedziałeś, że jesteś ode mnie starszy? Czy tylko przesłyszałem się, bo radość zaćmiła mi słuch?
Dorian zmarszczył brwi analizując każde wypowiedziane przed chwilą słowo chłopaka. Tak, zdecydowanie tak. Właśnie dowiedział się, że Rage jest rok starszy, że zawalił rok nauki i że szuka pretekstu by w poniedziałek nie iść do szkoły. O nie. Jeden rok bumelki wystarczy! Malarz mógł być lekkoduchem w niektórych kwestiach, ale jeśli szło o kształcenie się, nie odpuszczał.
– Zapomnij o tym, że będąc ze mną będziesz unikał szkoły, skarbie. Nie robię tego, jeśli nie jestem umierający i ty również nie będziesz tego robił. – W wypowiedz Doriana wkradał się dawny stanowczy ton. Co prawda teraz już wiedział, że może nadejść taka chwila, gdy usłyszy coś w stylu 'nie fikaj małolacie', ale nie miał zamiaru przez to stawać się bardziej uległym facetem.
– Tak, miłości moja… Jestem od ciebie rok starszy – Rage odpowiedział poważnie, ale chwilę po tym i po kolejnych słowach malarza, roześmiał się dość swobodnie. Czuł, jak ramiona drżą mu od niekontrolowanego śmiechu, którego nawet nie chciał w sobie jakoś specjalnie dusić. Stanowczość Doriana i jego stonowany głos go rozbawiły. Nie było to w tej kwestii zasługą różnicy wieku, a dość matczyne podejście do całej sprawy. – Nie mam zamiaru zawalić kolejnego roku, spokojnie… Mógłbym siedzieć w tej szkole ile tylko bym chciał, ale wolę sobie znaleźć jakąś pracę. Zastanawiałem się, czy nie iść do jakiejś gazety na pół etatu, ale to tylko plany.
Podniósł oczy na swojego ukochanego, a po chwili przysunął się i wpił się w jego usta mocno, zabierając mu tymczasowo możliwość odpowiedzi. Jakoś specjalnie nie czuł się starszy i nie chciał być bardziej władczy z tego powodu. Uwielbiał się poddawać malarzowi w niemal każdym względzie, a z tego, co chłopak powiedział, Rage doskonale zdawał sobie sprawę.
Dorian nie miał specjalnie chęci na kolejne umoralniające słowa. Ucieszył go pocałunek i świadomość, że rozbawił chłopaka, który podobno od dawna nie śmiał się szczerze i radośnie.
Zakończył pocałunek odchylając się w tył i zmarszczył brwi, gdy popatrzył na Rage'a.
– Gazeta? Ciekawy pomysł. Bylebyś nie pisał po nocach. Wole stukanie w łóżku niż stukanie w klawisze klawiatury. – Wyszczerzył się do niego radośnie i cmoknął w nos, po czym przyciągnął do siebie ściskając niemal z całej siły. – Właśnie stwierdziłem, że nigdzie nie jedziemy i już! Za jakiś czas zrobię kolacje, a ty zadzwonisz do gołąbków i sprawdzisz jak się sprawy u nich maja. – Oj, grabił sobie. Wspomnienie kolegi Rage'a było dobre, ale wspomnienie przy okazji Flavia mogło się skończyć tragicznie.
– Ja też… Wolę stukanie w łóżku… – Pisarz aż zakrztusił się swoim śmiechem. Gardło chyba zapomniało, jak to się poprawnie robi. Odetchnął głęboko i pocałował pierś Doriana z głośnym rozdźwiękiem.  Po chwili nabrał głęboko powietrza i wsunął dłoń między ich ciała, by pogłaskać męskość malarza z czułością i czcią. – Napiszę o nim poemat… Do specjalnego, świątecznego wydania… – dodał i powoli wysunął się z objęć swojego chłopaka, jeszcze kilka razy chrząkając. Ucałował go w czoło i zszedł z łóżka całkowicie, stając obok niego, przodem do Doriana. Chłopak mógł podziwiać jego oblepione nasieniem ciało, którego Rage jakoś specjalnie już nie ukrywał.
To tylko ulotna chwila romantyzmu sprawiła, że czuł się, jak mały, nieśmiały chłopiec.
– Idziesz się ze mną wykąpać? To znaczy… Wiem, że pójdziesz, bo nie ma innej opcji, ale wolę się upewnić.
– Poczekaj. – Malarz oparł się na łokciu i wbił w pisarza wesołe spojrzenie. Czuł się tak lekko jakby właśnie obudził się z długiego, spokojnego snu. – Powiedzmy, że niczego nie mówiłeś przed chwilą. Bo perspektywa czytania w świątecznej gazecie poematu na temat mojego penisa przeraza mnie jednak trochę.
Naciągnął kołdrę pod sama brodę i skulił się nieco, chowając pod przykryciem ramiona.
– I zrób mi te przyjemność. Nie pytaj. Nie proś bym poszedł z tobą pod prysznic. Zbierz się w sobie i najzwyczajniej w świecie każ mi wyjść z łóżka i iść ze sobą pod prysznic. Pozwól żebym to ja poczuł się maleńki pod naporem twoich słów i tonu głosu. – Dorian chciał się przekonać, czy chłopak potrafi być stanowczy wobec niego. Chciał, chociaż raz, usłyszeć rozkaz z jego ust.
Zdawał sobie sprawę z tego, że być może to nie nastąpi teraz tutaj, ale chciał, bardzo chciał kiedyś tego doświadczyć.
Rage zacisnął usta i spojrzał na ukochanego, jakby ten spadł z księżyca. Usiłował się nie uśmiechać.
– Dorian, nie potrafię. Wiesz o tym dobrze, może kiedyś – powiedział, kręcąc głową i kiwnął na chłopaka ręką, ruszając w kierunku łazienki. – Mogę ci tylko obiecać, że jak nie pójdziesz, to będziesz żałować – rzucił jeszcze.
Szedł wolno, by Dorian mógł go spokojnie dogonić nim dojdzie do łazienki i zniknie mu z pola widzenia.
Przy okazji również pozwalał mu na obserwowanie swoich bioder i pośladków, wyrzucając z głowy myśli o tym, że mógłby mu rozkazywać. To zdecydowanie nie było coś, co mogło mu łatwo przejść przez gardło. Może kiedyś – tak, jak powiedział – skusi się na to by zdecydować się na władczość w stosunku do swojego chłopaka.
Dorian roześmiał się cicho i zerwał z łóżka. Dogonił Rage'a, obejmując go w pasie i całując w kark, po czym klepnął go w goły pośladem i ruszył biegiem do łazienki. Nie ma tak dobrze! Nie chciał mu wydać polecenia to teraz będzie drugi pod prysznicem.
Uświadomił sobie nagle, jak komicznie musi wyglądać biegnąc nago przez mieszkanie. Tuż przed drzwiami łazienki zatrzymał się i zaczął się śmiać z własnych wyobrażeń.
Oparł się plecami o zamknięte drzwi i czekał na Rage'a z niesamowitą radością malującą się na twarzy i w oczach, wyciągając ramiona do chłopaka i machając do niego zachęcająco palcami.
– No chodź, chodź, Robaczku. – Miał ogromną ochotę tak po prostu przytulic go i uściskać.
Było mu dobrze. Było mu wybitnie dobrze, kiedy pomyślał, że takich wieczorów czeka go jeszcze bardzo dużo.

3 komentarze:

  1. O, zapowiada się wyjątkowo romantycznie i jak nam wszystkim wiadomo, im ciemniej tym przyjemniej.
    Soczek zamiast winka? Bleee…
    Jaki ten Rage bezpośredni i napalony, ledwo gębę utarł od razu do łóżka poleciał. Perfumy, zasłony, świece coraz lepiej. Będzie bzykanko?
    Nie wiem w jaki sposób Dorian się zagotował, ale nie sądzę by to dobrze wyglądało. Tak, zimny olejek powinien pomóc.
    Uśmiechnięta męskość, jaka szkoda że nie umiem rysować. Ten obrazek będzie mnie po nocach prześladować.
    Było bardzo gorąco, te wszystkie wulkany, wrzenia, gwałtowność i namiętność.
    Jestem za opatentowaniem niedzielnego lenistwa.
    Obudził się Dorian moralizator, do szkoły marsz.
    Rage koniecznie napisz ten poemat i oczywiście opublikuj. Nie zapomnij tylko wspomnieć o uśmiechu.
    Ta nowa forma zapisu jest dużo lepsza. Tekst jest bardziej czytelny i zrozumiały. Nie zgubiłam się w nim ani razu jak to często miało miejsce we wcześniejszych rozdziałach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewałam się kolejnej poważnej rozmowy. Może nawet bardziej poważnej i zdecydowanie bardziej znaczącej niż wszystkie jakie już przeprowadzili. Ale nie powiem, że zawiodłam się jej brakiem, wręcz przeciwnie. Choć muszę przyznać, że upór Doriana - w chęci pokazania Rage'owi, że nie tylko potrafi być dobrym pielęgniarzem, ale jest też zupełnie inny niż ten, który go w przeszłości skrzywdził - bywa irytujący. No to wychodzi na to, że Dorian chciał dać Rage'owi przedsmak tego, jak będzie mniej więcej wyglądało spełnienie jego marzenia o sporej dozie romantyzmu. I muszę przyznać, że mimo użycia substytutów i podania niezbyt romantycznej potrawy całkiem nieźle mu to wyszło. Szczególnie z tą muzyką - choć tu szkoda, że nie ma podanej konkretnej piosenki - suszony kwiat - który to można na różne sposoby odczytać - i to klęknięcie. Niejedna kobieta by tak chciała. W sypialni też całkiem, całkiem. Choć to takie nie podobne do nich, jak nie wpadają do niej w szale namiętności. Ale różnice muszą być i są dobre. Przez moment zastanawiałam się, dlaczego Dorian nie użył innego zapachu, ale doszłam do wniosku, że może to aktualnie najbardziej na zmysły Rage'a zapach. Podoba mi się określenie przeciwdorianowy, choć na pewno nie o to chodziło. No i oczywiście ciekawe jest, dlaczego chciał tak zakryty strój do łóżka. Może to jakaś perfidna zemsta? Dorian się wypina, a potem znów staje się człowiekiem pochodnią. To chyba stanie się ich tradycją. Ich własną, prywatną tradycją. Nie powiem, było inaczej niż do tej pory. Nie do końca tak, jak sobie to wyobrażałam, ale w końcu to przedsmak, jak sama wcześniej wspomniałam. Chyba nie lubię tych dodatków. Strasznie wszystko przedłużają. No, ale chyba o to właśnie chodziło. Doczekałam się. W końcu, po marudzeniach i narzekaniach. Było inaczej, choć niewiele brakowało, by było jak zawsze. Wszak Dorian musiał się hamować... Progres, ludzie. Jeden z nich, wreszcie przyznał się do uczucia chociaż przed samym sobą. Teraz tylko czekamy na drugiego. Bo na to, by przyznali się otwarcie przed sobą jeszcze poczekamy, coś mi się wydaje. Okej... Zastanawiam się, jakim cudem umknęło mi, że Rage jest o rok starszy od Doriana. Wstyd, wiem. Sądzę, że gdyby Rage chciał napisać poemat o męskości Doriana do specjalnego, świątecznego wydania jakiegoś magazynu, to pewnie zrobiłby to w taki sposób, by nikt, prócz nich samych, nie skapnąłby się o co chodzi. I chciałabym zobaczyć, jak Rage rozkazuje. Dorian biegający z gołym... Taaak, w końcu jest u siebie. I na koniec zrobiło się milutko. Teraz tylko pytanie, czy znów będzie moja ulubiona parka, czy będę musiała czekać? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama poczułam nutę romantyzmu czytając rozdział. Może nie mieli wina, nie było wytwornej kolacji, ale dla Rage'a było to coś wyjątkowego. Coś czego nigdy nie miał i to dostał.
    W sypialni było mrauuuu. Dorian się postarał, jednak potrafi być delikatny i dać chłopakowi naprawdę dużo. Tak dziewczyny, było gorąco. Potraficie rozpalić. :D
    Rage kocha Doriana, ale dobrze, że zaczeka z tymi słowami, lepiej, żeby był ich pewny, a samo uczucie może przecież pokazać gestami.
    Nie mam ostatnio weny na dłuższe komentarze, ale wiedzcie, że mi się bardzo podobało.
    W ogóle to po przeczytaniu tego ciśnie mi się na usta jedno słowo: "pięknie". :D

    OdpowiedzUsuń