[Znosił
bardzo dzielnie prowokacje Rage'a, choć jego ciało reagowało na nie dość
jednoznacznie. Kiedy chłopak usiadł grzecznie by zająć się śniadaniem, ułożył
się na boku, wspierając głowę na dłoni i przyglądał mu się podczas jedzenia.]
Nie, nie będziesz miał oddzielnej sypialni choć łóżko stoi w tym pokoju. Nie
mam zamiaru pozwolić ci byś spędzał noce z daleka ode mnie. Ale powinieneś mieć
miejsce gdzie będziesz mógł poukładać sobie swoją cześć prywatności. Mogę nawet
wstawić zamek w drzwi, jeśli zechcesz. [Sprytnie ominął temat chęci chłopaka do
kosztowania jego męskości. Nie chciał się nakręcić choć samo wyobrażenie
działało wystarczająco mocno na jego wyposzczone ciało. Musiał się trzymać
dzielnie i wiedział, że potrafi tego dokonać. Mało tego! W jego głowie zrodził
się plan jaki miał zamiar zrealizować, kiedy tylko nadarzy się odpowiednia
okazja.] Kiedy masz urodziny, Rage? [Banalne pytanie? Owszem. Powinien już
dawno znać na nie odpowiedz biorąc pod uwagę ile razy wznosił się na szczyty
rozkoszy z tym chłopakiem. Tyle tylko, że jakoś nie było okazji zapytać.]
[Poczuł
się troszeczkę zawiedziony, że Dorian nie dał się sprowokować i sam nie dał po
sobie nic poznać. Zjadł jeszcze dwie kanapki, prócz tej, którą zdążył sobie
wpakować do ust i przepił resztką kawy.] Za dwa miesiące. Dwudziestego ósmego
grudnia dokładnie, a co? [Otrzepał się, czując na plecach ciarki. Jak widać nie
do końca tak cudownie ciepło było w domu, albo po prostu poczuł, jak
podniecenie go opuszcza przez zahamowania Doriana.] Mam nadzieję, że nie masz
zamiaru trzymać mnie w celibacie do tego czasu? [Mruknął, zerkając na twarz
swojego chłopaka dość piorunująco. Ta wizja mu się nie podobała, ale miał
świetny pomysł na wykorzystanie dodatkowego łóżka w stanach kryzysowych.
Poczekał na odpowiedź, po czym wstał, zabierając kubek do mycia.] Idę połknąć
to świństwo i ubrać się, bo wieje od ciebie chłodną wstrzemięźliwością. [Rzucił
na odchodne, ale nie złośliwie. Raczej był rozbawiony faktem zawziętości, jaką
prezentował malarz.]
To
całkiem kusząca propozycja. Dwa miesiące... [Zmarszczył brwi i zrobił poważną
minę, udając, że bardzo solidnie zastanawia się nad taką możliwością. Po chwili
jednak pokręcił głową bardzo energicznie.] Nie, nie ma tak dobrze. Teraz i tak
karzesz mnie tylko za to, że chciałem żeby było ci dobrze bez względu na to czy
jesteśmy na parkingu czy nie. To takie niesprawiedliwe... [Jęknął, zakrywając
twarz dłońmi, kryjąc pod nimi delikatny uśmiech i udając, że łka z żalu nad
koniecznością celibatu. Zabrał ręce dopiero kiedy chłopak wyszedł z salonu.] A
żebyś wiedział, że wieje chłodem. Nie mogę się rozgrzać w ramionach swojego
faceta, więc nie ma się czemu dziwić! [Zerwał się z kanapy, ale nie ruszył do
kuchni tylko otworzył drzwi do pokoju, który miał być przeznaczony dla Rage'a i
z niezbyt szczęśliwą miną popatrzył na panujący tam nieład.]
Że
przepraszam cię bardzo! Jak to się nie możesz rozgrzać? Czy ja ci czegokolwiek
zabraniam? [Połknął lekarstwa, prawie wymiotując na łóżko przez konsystencję
czerwonej glutoplazmy. Ubrał na siebie wczorajsze rzeczy, a nawet sweter, co
było emancypacją jego niezadowolenia z powodu złośliwości Doriana. Po chwili
już stał przy nim i przyglądał się wnętrzu pokoju.] Zajmiemy się sprzątaniem,
to nam przejdzie myślenie o seksie, którego nie będzie. [Zamruczał, posyłając
malarzowi dość kpiący, ale i uroczy uśmiech. Wsunął się do pokoju, jeszcze
dokładniej oglądając tę graciarnię i kichnął. Dość mocno kichną przez kurz jaki
wzniósł się z podłogi.] Nie mogłeś tego pokoju komuś wynająć? Przynajmniej by
ci ktoś tu sprzątał. [Jęknął zasłaniając usta przed kolejną porcją drobinek,
drażniących jego i tak już przytkany nos.]
Nie mam
w zwyczaju wpuszczać do domu obcych by mi się plątali po pokojach. [Mruknął, po
czym złapał Rage'a za ramiona i wyprowadził go z pokoju, odwracając w stronę
salonu i popychając lekko by ruszył w drogę do kanapy.] Zjeżdżaj. Nie ma
sprzątania dla ciebie. Nie będę patrzeć jak kichasz i smarkasz na brudną
podłogę. Poradzę sobie z tym sam. Idź, włącz sobie coś, pooglądaj. Może nie wiem,
napisz jakieś opowiadanie o wrednym kochanku, który zawziął się i nie chce dać
się sprowokować. [Zostawił chłopaka na przedpokoju i wrócił do graciarni. Nie
było aż tak źle. Na łóżku kilka kartonów, stary komputer, kosz z suszonymi
kwiatami, które miał spalić, ale jakoś nigdy nie było okazji. Zwyczajny pokój
do składowania rzeczy, które może się jeszcze kiedyś przydadzą. Nie bacząc na
to czy Rage posłuchał go, czy uparcie wrócił do pokoju, zabrał się za wrzucanie
do jednego z kartonów kilku drobniejszych rzeczy, które były albo starymi
zdjęciami albo kilkoma płytami. Musiał doprowadzić to pomieszczenie do
czystości w kilka godzin i wiedział, że jeśli się spręży to tego dokona.]
Jasne,
zajmę się sobą. [Pohamował się przed dosadnym warknięciem. Nie czuł się źle, a
kichanie mógł opanować. Skoro jednak mógł nic nie robić, to postanowił to
wykorzystać – jakkolwiek byleby tylko nie trzasnąć Doriana w łeb. Poczuł się
bezużyteczny, ale kto by się tym przejmował, prawda? Poszukał swojego pudełka i
zasiadł z nim na łóżku. Prawdę mówiąc nie miał zielonego pojęcia, co ma ze sobą
zrobić. Sprzątać nie mógł, za telewizją nie przepadał, a weny na pisanie nie
miał odkąd to co opisywał stało się rzeczywistością. Otworzył swój skarbiec i
zaczął przeglądać stare opowiadania, czytać niektóre i układać. Myślami był
jednak zupełnie gdzieś indziej.]
[Po
około dziesięciu minutach z pokoju, który porządkował Dorian rozległ się
trzask, huk i odgłosy sypiącego się na podłogę szkła lub czegoś, co wydawało
zupełnie mylący odgłos.] Kurwa mac! [Ryknął chłopak i rzucił czymś, co
wyleciało na przedpokój i odbiło się od ściany naprzeciw otwartych drzwi.
Nastała cisza. Nie było słychać ani Doriana, który klnie w żywe kamienie, ani
sypiącego się szkła, ani spadających przedmiotów, ani nawet piszczenia
tajemniczych stworzeń. Po prostu nastała cisza, jak na cmentarzu, niezakłócana
przez żaden zbędny dźwięk.]
Stało
się coś? [Zerwał się z łóżka, zrzucając z niego część kartek. Wystraszył się.
Chyba każdy zareagowałby paniką, jakby miał wrażenie, że bliskiej osobie dzieje
się krzywda. Stanął w drzwiach i rozejrzał się po pokoju usiłując dotrzeć
malarza. Po kilku sekundach wszedł do środka, zasłaniając usta przed kurzem i
innymi pyłkami. W zasadzie powinien był się odwdzięczyć za poranną ignorancję,
ale nie potrafił spokojnie siedzieć i nasłuchiwać. Musiał się przekonać na
własne oczy, czy powinien pomóc, czy może to zupełnie fałszywy alarm.]
Stój!
[Nie zobaczył Doriana bo ten leżał miedzy łóżkiem, a szafą na zakurzonej
podłodze, wśród sterty papierów, suchych kwiatów, które wysypały się z koszyka
i jeszcze kilku mniej lub bardziej zakurzonych rzeczy. Co było piękne w tej
całej sytuacji? Dorianowi nic się nie stało. Zleciał z łóżka, kiedy sięgał na
szafę po karton który się tam znajdował. Lecz cudowne było to, że w kartonie
znajdowały się szpargały jego siostry. Całe pudło było po brzegi zapakowane
ubrankami dla lalek, mebelkami, miliardem koralików, cekinów, świecidełek i
tego typu dziewczęcych bibelotów, które w chwili obecnej przyozdabiały męskie, prężne,
półnagie (bo Dorian w między czasie zdjął z siebie bluzkę która mu
przeszkadzała) ciało malarza, mieniąc się wszystkimi możliwymi kolorami
świata.] Stój tam i nie ruszaj się z miejsca.
Na
pewno nic ci nie jest? Nie złamałeś sobie niczego? [Spytał dla pewności już
mając się wycofywać, ale zrezygnował z tego pomysłu. Podszedł tam skąd
dochodził dźwięk głosu chłopaka i przystanął nad nim po drodze uważając, by nie
nadepnąć czegoś i nie wbić sobie tego w bosą stopę. Stanął nad Dorianem i
przyjrzał mu się niezwykle uważnie. Uśmiechnął się, ale nie roześmiał, kiedy
zobaczył go takiego… błyszczącego.] Wyglądasz uroczo, ale jakbyś pozwolił mi
sobie pomóc, to pewnie nie wyglądał byś teraz, jak Drag Queen. Skoro nic ci nie
jest to pozbieraj się sam. [Stwierdził, wzruszając ramionami. Tak naprawdę
odetchnął głęboko z ulgą, kiedy udało mu się opuścić pokój i powrócić do
sypialni. Pozbierał swoje kartki, kilka razy sprawdzając, czy nic się nie
zapodziało i przysiadł na łóżku, by ponownie je poukładać. Już miał ponad
połowę, a teraz musiał zaczynać od nowa.]
[Słowem
się już nie odezwał. Słowem! Poczekał cierpliwie aż chłopak wyjdzie z pokoju,
pozbierał się z podłogi otrzepał z błyskotek i wyszedł do przedpokoju by
wyciągnąć z szafy odkurzacz. Po jakimś czasie na przedpokoju stały trzy kartony
z rzeczami, które należało poprzeglądać i posegregować lub wyrzucić. Bluzka
Doriana leżała na pralce i czekała na pranie, a sam Dorian, spocony, zakurzony
i odrobine zmęczony, odkurzał pozostałości po błyskotkach i inne mniejsze
śmieci, których nie udało mu się upchać w workach.] Mógłbyś wstawić wodę na
makaron? [Odezwał się, gdy stanął w drzwiach do sypialni, mimo tego, że z
pokoju Rage'a nadal dochodził warkot odkurzacza.] Jest dość późno, a jeśli
teraz zostawię ten Sajgon to potem znów będzie trzeba zaczynać od początku.
Mógłbyś? [Nie uśmiechało mu się by chłopak, zamiast się kurować pod kocem lub
kołdrą zajmował się gotowaniem, ale w obecnej sytuacji nie miał wyjścia.
Przetarł czoło dłonią, pozostawiając na nim czarną smugę i stał cierpliwie tuż
za progiem sypialni. Mógłby tam wejść i uraczyć Rage'a buziakiem lub czymś
bardziej czułym, ale narobiłby tylko dodatkowego bałaganu wnosząc do środka
kurz i śmieci.]
Za
chwilę. [Najpierw chciał skończyć układać, ale jak usłyszał prośbę, to
powkładał tylko wszystko do pudełka i odłożył je na bok, na miejsce z którego
nie mogło spaść. Wstał z łóżka i minął Doriana z delikatnym uśmiechem. Nadal
był na niego obrażony i nadal czuł się mało przydatny, ale nie zawracał mu
głowy takimi mało istotnymi kwestiami. Zaczął się krzątać po kuchni, przy
okazji robiąc sobie drugą kawę, skoro już wstał z łóżka. Nie chciał odciągać
swojego chłopaka od pracy, więc mu jej nie zaproponował. No i oczywiście wziął
pod uwagę to, że dla jego chorego ciała zrobienie dwóch kaw, to byłby zbyt
wielki wysiłek, nieprawdaż? Tak, on o siebie również teoretycznie dbał,
pomijając fakt, że czuł się naprawdę dobrze i tylko tępe pulsowanie zatok i
zatkany nos dawały znać o tym, że jest przeziębiony.]
Dziękuje.
Jesteś kochany. [Rzucił, mijając kuchnie po drodze do bałaganu, który na niego
czekał. Szczerze mówiąc nienawidził takich porządków. Skoro jednak obiecał
chłopakowi, że przygotuje mu dzisiaj pokój to zrobi to. Choćby nawet miał to
przypłacić doskonale ukrytą nerwica. Odkurzacz warczał jeszcze kilka minut, po
czym został zapakowany do szafy, a zamiast niego Dorian zajął się myciem szafek
i podłogi. Pokój zaczynał wyglądać jak pokój. Minęło może trzydzieści minut nim
malarz wylał brudną wodę i wypłukał szmatę. Pozbył się także swoich zakurzonych
spodenek i wziął szybki prysznic, doprowadzając się do stanu normalności. Pokój
pozostał zamknięty, choć nie było w drzwiach zamka. Drzwi jednak nie były już
otwarte na oścież. Dorian otworzył okno, więc nie chciał by chłód rozszedł się
po całym mieszkaniu.] Szybko poszło. [Powiedział, wychodząc z łazienki i idąc w
stronę kuchni choć miał szczere wątpliwości czy zastanie tam Rage’a. Pol
godziny to chyba wystarczająco dużo by ugotować makaron i zasnąć na kanapie w
salonie lub wrócić do sypialni.]
[Makaron
stał odcedzony na szafce i przykryty dokładnie, bo Rage nie wiedział, co Dorian
ma zamiar z nim robić. Pisarz natomiast wziął swoją kawę i poszedł do salonu,
gdzie ulokował się na kanapie i wgapiał się dość bezmyślnie w telewizor. Kubek
trzymał w dłoniach i co chwilę sączył czarny płyn, patrząc na transmisję z
jakiegoś światowego wydarzenia muzycznego.] To dobrze, że sobie poradziłeś.
Nadal twierdzę, że razem by nam poszło szybciej, ale… Nie mnie to oceniać.
[Mruknął, doskonale słysząc, że malarz odrobił się ze sprzątaniem i teraz
chodził po domu dokonując drobnych, technicznych poprawek. Nie zwrócił na niego
wzroku, udając, że interesuje go jakiś piosenkarz. W zasadzie nawet mógł
szczerze interesować, bo był przystojny i znośnie śpiewał.] I tak mamy jeszcze
sporo czasu by jechać po moje rzeczy. [Dorzucił, przez chwilę zastanawiając
się, czy Rino odrobił się już może, czy jeszcze nie. Postanowił jednak, że
pojedzie wieczorem, więc nie miał zamiaru zmieniać zdania i pośpieszać chłopaka.]
Świetnie.
[Zadowolony z siebie wszedł do salonu, zabrał z rąk chłopaka kubek z kawa, upił
z niego kilka małych łyczków i odstawił na ławę.] Chodź, książę. Chodź i
przejmij we władanie swój pokój. I przestań się już boczyć, bo z fochami ci
wcale nie jest do twarzy. [Złapał Rage'a za ręce i pociągnął w górę, by ten
dźwignął swój szlachecki tyłek z kanapy i poszedł z nim do pokoju. Był dumny z
tego, że tak szybko się uporał ze sprzątaniem i miał ochotę pokazać
przygotowany pokój swojemu facetowi. Zdawał sobie sprawę, że Rage mógł się czuć
odsunięty od sprzątania i pozostawiony samemu sobie. Oczywiście, że sobie
zdawał. Jednak już wcześniej postanowił, że zajmie się tym sam. Później
sytuacja się nieco zmieniła i był gotów sprzątać z czynną pomocą Rage'a, lecz
kiedy zobaczył, jak ten reaguje na kurz, zrezygnował i nawet największy foch w
wykonaniu Rage'a nie był w stanie zmusić go do zmiany decyzji.]
Podoba
mi się. Bardzo ładnie posprzątałeś, jestem z ciebie naprawdę dumny. Mógłbyś być
zawodową sprzątaczką. [Pokiwał głową z uznaniem, jak tylko został zaciągnięty
do swojego nowego pokoju. Nie było tam żadnych rzeczy i póki co wydawał się
nieco pusty, ale mu to nie przeszkadzało. Nie miał zamiaru przestać się boczyć,
ponieważ boczył się o to, jak brutalnie został odsunięty od sprzątania, a nie
dlatego, że w ogóle został odsunięty. Nie jego wina, że odczuwał niektóre
zachowania bardziej dosadnie niż inne, które były zupełnie normalne i
pozbawione wrogości, czy niechęci. Zerknął na malarza i uśmiechnął się do niego
delikatnie, po czym poklepał po plecach, co miało oznaczać coś w stylu: dobra
robota. Cofnął się o krok i powrócił do salonu na kanapę, kiedy stwierdził, że
wystarczy mu oglądania.] Rozumiem, że zrobisz obiad? [Spytał, podejrzewając, że
Dorian pójdzie za nim. Wziął odstawiony
kubek w dłonie, z zamiarem pilnowania swojej kawy.]
Tak,
oczywiście. [Mruknął, nie wchodząc nawet do salonu za Ragem. Miał iść do
kuchni, więc po co miał nadrabiać aż tyle drogi i zachodzić najpierw do salonu?
Skręcił jedynie do sypialni, by ubrać na siebie spodnie i koszulkę. Chodzenie
po domu w bokserkach, podczas gdy chłopak będący ucieleśnieniem pragnień siedzi
nadąsany i chory nie wydawało mu się zbyt rozsądne. Ubrany i dość poważny,
otworzył lodówkę i wyciągnął z niej produkty potrzebne do przygotowania obiadu.
Nie miał ochoty na nic bardzo wykwintnego ani też czasu czy zapału do
szykowania nie wiadomo czego.] Jadasz warzywa wszelkiej maści czy raczej
preferujesz ser? [Krzyknął w stronę salonu, stojąc przy blacie i przeskakując
spojrzeniem między papryką, pomidorami, marchewka, pieczarkami i mięsem, które
wyjął na blat i położył obok deski do krojenia. Zanim doczekał się odpowiedzi,
zabrał się już za obieranie cebuli.]
Obojętne
mi to. Zjem cokolwiek! [Odpowiedział na tyle głośno, by Dorian go usłyszał.
Zrobiło mu się jeszcze bardziej przykro, ale nikt nie musiał tego wiedzieć. Po
chwili zerwał się z kanapy, odstawił pusty kubek na stolik i poszedł do
kuchni.] Mogę się przejść? [Spytał, opierając się o futrynę drzwi i patrząc na
Doriana uważnie. Nigdy nie wiadomo, czy czasami tego też mu nie było wolno,
więc wolał się upewnić. Malarz chciał zgrywać nieczułego na obrazę, która była
jego winą, to Rage nie miał zamiaru w tym uczestniczyć. Był praktycznie ubrany.
Wystarczyło, że zarzuci skarpetki, buty i mógł wyjść na spacer, odetchnąć
świeżym powietrzem.]
Nie
jesteś tu więźniem, Rage. Nie chcesz siedzieć w domu, nie trzymam Cię. Nie mam
prawa zamykać Cię w czterech ścianach i zakazać wychodzenia, prawda? [Nie, nie
był nieczuły na obrazę Rage'a tylko zwyczajnie nie rozumiał o co chłopakowi
chodzi. A skoro ten wolał siedzieć nadąsany i nie odzywać się to Dorian nie
mówić mu wprost o co chodzi, malarz nie miał zamiaru kolejny raz wyciągać tego
z niego na siłę. Odwrócił się od blatu i popatrzył na chłopaka, oceniając czy
na pewno chce by wychodził w takim stanie. Kiedy jednak napotkał na jego
zawziętą minę zagryzł zęby ze zgrzytem i nie odezwał się już ani słowem na
temat tego by ubrał na siebie coś więcej i nie spacerował gdzieś daleko bo do
obiadu nie zostało dużo czasu. Wolał nie prowokować kolejnego focha, skoro
poprzedni się jeszcze nie skończył. I bądź tu człowieku dobry. Odwrócił się do
cebuli z ciężkim westchnieniem, wsparł się dłońmi na blacie i zacisnął palce w
pięści, zaciskając powieki i odliczając w myślach od dziesięciu do jednego by
nie wybuchnąć.]
Dziękuję.
[Odparł lekko i ruszył, by założyć skarpetki, a potem i buty. Nie minęło może
kilka minut, jak zamknął za sobą frontowe drzwi i wyszedł na dość mroźne
powietrze. Tak zdecydowanie było mu lepiej oddychać. Po chwili, obejmując się
ramionami, ruszył przed siebie długą ulicą. Nie wiedział, kiedy zawróci.
Najpierw musiał się pozbyć nieprzyjemnego uczucia, które siedziało w nim odkąd
Dorian bardzo delikatnie kazał mu się wynieść z pokoju i zająć samym sobą.
Wiedział też, że powinien był mu powiedzieć, ale nie potrafił. Nie potrafił
dlatego, że brzmiało to w jego własnych uszach, jak użalanie się nad swoją
przeszłością, a tego nie chciał. Bardzo długo walczył z tym, by nie dawać się
ponosić takim nastrojom, a jednak z ust bliskiej osoby, która była mu naprawdę
bliska i nie udawała, brzmiało to okrutnie.]
[Jak to
dobrze, że była cebula, ostry nóż i deska. Jak to dobrze, że mimo chwilami
porywczego usposobienia Dorian potrafił nad sobą panować na tyle by wytłumaczyć
sobie, że chłopak jest chory, że ma zmienne nastroje i że ostrzegał o tym.
Wyjątkowo drobno posiekał cebule. Wyjątkowo skutecznie zajął się też resztą
warzyw i mięsem, które dzisiaj wyglądało bardziej jak mielone niż jak pokrojone
na kawałki. Makaron był gotowy po około trzydziestu minutach, więc Dorian
przykrył garnek pokrywką i odstawił z kuchenki. Nie nałożył sobie. Nie miał
ochoty jeść samotnie i nie miał zamiaru nakładać Rage'owi i odstawiać do
wystygnięcia. Nie musiał jeść obiadu. Często obywał się bez niego. Zrobił go
dzisiaj ze względu na chłopaka, ale jak widać nie było go, więc obiad postoi i
poczeka. Światło w kuchni zostało wygaszone, drzwi zamknięte, a Dorian, po
sprawdzeniu na telefonie nieodebranych połączeń i odłożeniu go ponownie na
półkę, złapał za scenariusz sztuki, w której miał występować z Ragem i zaczął
go czytać. Chciał się nauczyć na pamięć, ale nie potrafił nawet prostego zdania
zapamiętać. Czytał błądząc myślami poza domem i zastanawiając się gdzie jest
pisarz i kiedy pojawi się ponownie w domu. W ich domu. Tylko czy aby na pewno
tym domu do którego pisarz chciał wracać?]
[Rage
przeszedł dość długi kawałek ulicy. Dał upust wszystkim swoim emocjom. Gdzieś w
połowie poczuł na policzkach słone łzy i usiłował zebrać się w sobie, by nie
rozkleić się zupełnie. Zrobiło mu się zimno więc zawrócił. Droga powrotna była
równie długa, więc mógł spokojnie kilka razy przemyśleć swoje zachowanie
względem Doriana. Miał przeczucie, że malarz znów będzie zły na niego i że znów
będzie to jego wina, bo nie potrafił się dostosować do tego całego bałaganu.
Pociągnął nosem kilka razy, by go odetkać i wytarł dokładnie policzki, kiedy
znalazł się przed domem. Rumieńce i załzawione oczy mógł spokojnie wytłumaczyć
zimnem, jakie panowało na zewnątrz. Nacisnął klamkę, ale drzwi były zamknięte.
Nie wziął ze sobą kluczy, bo jeszcze nie posiadał swoich. Przekręcone zamki
przeraziły go. A co jeżeli Dorian nie chciał, żeby wrócił? Drżącą ręką sięgnął
do dzwonka i nacisnął go oddychając głęboko. Nie mógł się pozbyć uczucia, że
jest naprawdę tragicznie i że nawalił – tym razem nieodwracalnie.]
[Jedyne
światło jakie paliło się w całym domu to była lampka przy kanapie. Dorian
siedział nadal nas scenariuszem i wpatrywał się w litery, pojęcia nie mając
jaka jest treść tego co niby czyta. Słysząc dzwonek zerwał się z miejsca,
rzucił scenariusz na ławę i pognał do drzwi. Może nie powinien się aż tak
denerwować tym, że chłopak poszedł sam na spacer. Miał do tego prawo. Czy ich
związek zawsze będzie tak wyglądał? Czy oni wiecznie będą się boczyć przez
niedomowienia? Otworzył drzwi i stanął z boku by Rage mógł wejść do
mieszkania.] Jak spacer? [Rzucił z lekkim uśmiechem patrząc na niego dość
uważnie.] Musi być zimno bo wyglądasz, jak siedem nieszczęść. [Tak, dokładnie.
Rage wyglądał jakby przepłakał trzy dni pod rząd i nie potrafił się uspokoić.
Dorian odczekał aż chłopak wejdzie i zamknął za nim drzwi stwierdzając, że
głupie serce szaleje mu w piersi z radości spowodowanej tym, że chłopak wrócił.]
Przepraszam,
to silniejsze ode mnie. [Szepnął i przetarł jeszcze raz oczy i policzki. Znów
mu się chciało płakać, a nie miał na to siły. Miał ochotę się przytulić, oprzeć
i dopiero wtedy pokazać, jak bardzo jest mu ciężko i głupio. Zamiast tego stał,
trzęsąc się i nie podnosząc na Doriana wzroku. Nie chciał by jego chłopak,
który chyba nadal nim był, widział go w takim stanie. Odsunął nogę w tył, jakby
chciał uciec, czy raczej skierować się do łazienki, ale po chwili zrobił krok w
stronę malarza. Już miał ochotę powiedzieć kolejne przepraszam, kiedy na dworze
rozległ się grzmot – pierwszy, a za nim kolejne. Ciężkie krople zaczęły odbijać
się od szyb w domu, a jedyne światło, niebezpiecznie mrugać.] Znów nawaliłem,
prawda? [Spytał, podnosząc dłoń i opuszczając ją. Bał się, że kiedy tylko
dotknie chłopaka to zostanie odtrącony. Nie umiał policzyć ile razy był w
takiej sytuacji. Czuł się, jak dziecko, które ukradło cukierka, a którego wina
wyszła dopiero po jakimś czasie. Czuł się po prostu podle.]
Ależ ty...
[Spojrzał na drzwi i okno obok, o które tłukły się krople. Przekręcił zamek w
drzwiach i objął Rage'a ramionami przytulając go do siebie i zamykając w bardzo
mocnym uścisku.] Raczej obaj zawaliliśmy pierwsza próbę. Powinienem wykrzyczeć
ci wszystko zamiast czekać, aż ci przejdzie. [Nie ruszył się z miejsca nawet,
kiedy kolejna błyskawica rozdarła niebo. Nie bał się burzy. Wręcz uwielbiał
stać w oknie i obserwować wylądowania. Tym razem jednak wolał uspokoić pisarza
i pozwolić by znów poczuł się pewnie. Przytulał go wiec do siebie, głaszcząc po
plecach i wsłuchując się w jego oddech. Obaj musieli się siebie nauczyć. Obaj
potrzebowali odrobine czasu na to by powiedzieć: "Tak, to jest to czego
pragnę. To tak ma wyglądać moje życie."] Chodź, zjesz obiad i łykniesz
tabletki, bo nie pojedziemy do ciebie jeśli nie przejdzie burza.
Jeszcze
jest za wcześnie… [Mruknął przytulony. Zrobiło mu się zdecydowanie lepiej w
ramionach Doriana, ale na stwierdzenie o krzyku, wzdrygnął się lekko.] Lepiej
byś nie krzyczał, wolę jak tłumaczysz. [Dodał ciszej, pociągając nosem. Objął
malarza w pasie i przycisnął się do niego z westchnieniem.] Przeraziłem się,
kiedy zamknąłeś drzwi. [Wyznał, a kolejne grzmoty przeszyły ciszę, jaka
panowała w domu prócz ich oddechów. Rozpadało się dość mocno, ale nie
gwałtownie, więc nie zapowiadało się, że szybko przejdzie. Mała lampka, jaką
Dorian miał zapaloną zgasła. Silny wiatr musiał uszkodzić linie energetyczną. W
domu nastała zupełna ciemność, ponieważ słońce zachodziło bardzo wcześnie. Rage
podniósł spojrzenie na malarza i zamrugał, odganiając resztki napływających
łez.] Nie mów do mnie nigdy zjeżdżaj, nie odstawiaj mnie, jak zbędną rzecz. Nie
potrafię za każdym razem ci się tłumaczyć, bo to boli. Moja słabość mnie boli,
a nie chcę litości i nie chce się czuć, jakbyś tylko z tego powodu był ze mną…
I nie jestem głodny, nie przełknę nic.
Ale,
Rage, przecież to nie było... Zresztą, dobrze, postaram się usunąć to słowo ze
słownika. Nie wiedziałem, że tak to odbierzesz. Wcale nie chciałem odstawić cię
na żaden boczny tor. Oszalałeś. Wybij to sobie z głowy. [Przeczesał palcami
włosy chłopaka, odgarniając je z jego twarzy i uśmiechając się do niego dość
pogodnie.] Tylko błagam cie, nie marudź i zjedz ze mną obiad. Nie będę wyrzucać
jedzenia i nie będę patrzył jak marniejesz. [Zanim chłopak zdołał kolejny raz
zaprotestować względem obiadu, Dorian zamknął mu usta pocałunkiem. Niezbyt
gwałtownym i nie długim, ale wystarczającym by, jak mu się wydawało, skutecznie
odebrać Rage'owi chęć do protestowania. Odchylił się po chwili w tył i pogroził
chłopakowi palcem przed samym nosem. Nie odezwał się jednak tylko obejmując
pisarza za ramiona poprowadził do kuchni. Nie było opcji by pozwolił mu wyłgać
się z obiadu. Musieli zapalić światło z braku słońca. Musieli, ale niestety
było to nie do zrealizowania gdyż prąd wysiadł w całym domu, a nie tylko w
salonie.] Zdaje się, że romantyczny obiad nastąpi wcześniej niż się tego
spodziewałem. [Malarz otworzył jedną z kuchennych szuflad i wyciągnął z niej
kilka świec.]
Tylko
odrobinę, naprawdę nie jestem głodny. [Powiedział, kiedy zasiadł w kuchni przy
stole. Poczekał grzecznie, aż dostanie swoją porcję jedzenia, na którą naprawdę
nie miał ochoty.] Potem wezmę prysznic… Masz może jakąś pidżamę z długimi
nogawkami i rękawami? [Spytał, obserwując krzątającego się po kuchni Doriana.
Miał ochotę się umyć z tych wszystkich złych przeczuć i niedomówień, które sami
sobie stwarzali. Kolejny raz wyrzucił z siebie to, co go bolało, ale wcale nie
czuł się lepiej. Naprawdę nienawidził się nad sobą użalać i nigdy tego nie
robił przy kimś, bo nigdy z nikim nie mieszkał. Będąc sam mógł myśleć tylko o
sobie i obwiniać za wszystko tylko siebie. Nie był obserwowany i mógł udawać,
że wszystko jest dobrze, chociaż jego dusza była rozrywana od środka. Mógł
sobie pomarudzić do lustra i nikt tego nie widział. Nikt nie widział tego, co
zobaczył malarz, a przed czym Rage nie był nauczony się bronić i mówić o tym
otwarcie. Zrobiło się nad wyraz romantycznie, kiedy zapłonęły świecie.]
Pójdziemy do łóżka? To znaczy… Poleżeć i poczekać?
Pójdziemy
do łóżka. [Dorian postawił garnek z makaronem na nieduży ogień i przysiadł przy
stole tuż przy Rage'u. Wziął w dłonie jego dłoń i wpatrzył się w niego z
poważną miną.] Dlaczego chcesz się ubrać do łóżka jak na Syberie? Chcesz mnie
zupełnie odciąć od swojego ciała? [Nie rozumiał, jak można sypiać w
jakiejkolwiek pidżamie, a co dopiero takiej. Pokręcił głowa z niedowierzaniem,
ale na jego twarzy pojawił się uśmiech.] Męczy cię ta sytuacja? Zgodziłeś się
na zamieszkanie u mnie, ale nadchodzą cię wątpliwości? [Nie mówił ze złością bo
nie miał ku niej powodów. Mówił, jak ktoś, kto przeżył podobne chwile i zdaje
sobie sprawę z tego, jak czuje się Rage. I faktycznie tak było. Zanim rodzice
pomogli mu wynająć, a później kupić dom w którym teraz mieszkał, zajmował przez
jakiś czas pokój u znajomego chłopaka. Nie łączyło ich co prawda nic pokroju
związku jaki chciał stworzyć z pisarzem, ale wątpliwości co do poradzenia sobie
na wspólnocie odpadły go już tego samego dnia w którym się wprowadził.] Jeśli
chcesz to idź pod prysznic teraz, zanim jedzenie się zagrzeje zdążysz zmyć z
siebie kurz i wszelkie problemy. [O tak, gorąca kąpiel zawsze pomagała i Dorian
wybitnie w tym temacie pojmował chęć chłopaka do szumu wody i odczuwania
kojących strug na całym ciele.]
Nie to
nie wątpliwości, a pidżama… To nie tylko pidżama. [Uśmiechnął się uspokajająco
i spojrzał poważnie w oczy malarza.] Nie mam wątpliwości Dorian. Chce z tobą
mieszkać, czasami odrobinę mnie to przerasta, ale nie jest źle, prawda? Po
prostu muszę się przyzwyczaić, że ktoś mnie naprawdę chce, a to co kiedyś było
normalne, nadal jest normalne. Taki człowiek pokroju pielęgniarza może drugiemu
dość mocno zniszczyć światopogląd i ja sobie z tego zdaję sprawę. Zupełnie inną
kwestią jest to, że sobie z tym nie radzę. [Powiedział powoli i wstał, nie
puszczając dłoni malarza. Stanął przy nim blisko i nachylił się, by go
pocałować w usta tak, jak on pocałował go wcześnie, może jedynie odrobinę bardziej
namiętnie.] Znajdź mi jakieś wdzianko i nie przypal makaronu, kiedy będziesz
rozmyślać po co mi ono. [Wyszeptał, przez chwilę jeszcze muskając usta Doriana
swoimi wargami, po czym wyprostował się i poszedł do łazienki, by wziąć
obiecany prysznic. Skoro już był romantyczny obiad, to mogło być też równie
romantyczne docieranie do tego, by chłopak mógł pooglądać ciało pisarza. Skrył
się w łazience, rozebrał ze wszystkiego i włożył to do kosza na pranie. Zanim
jednak wszedł pod prysznic, przyjrzał się sobie w lusterku i pokręcił głową z
bezsilności. Po kilku minutach przygotowań i toalety, Dorian mógł usłyszeć szum
wody prysznica. Rage nie miał zamiaru długo siedzieć, zważając na to, że malarz
strasznie rygorystycznie podchodził do kuracji i czekał z jedzeniem. Niemniej
jednak bardzo dokładnie i delikatnie wypieścił swoje ciało żelem, pozwalając by
woda zmyła wraz z nim wszelakie nieprzyjemne uczucia. Po wyjściu dokładnie się
osuszył i dobrze wytarł głowę, by nie musieć wynosić z łazienki dwóch
ręczników. Tylko jednym owinął się w pasie i wyszedł w ciemność, by po omacku
dotrzeć do kuchni.]
"Tyle tylko, że jakoś nie było okazji zapytać” Ta, nie było okazji, bo zazwyczaj, kiedy inni rozmawiają oni robili ciekawsze rzeczy. :D
OdpowiedzUsuń„Nie jego wina, że odczuwał niektóre zachowania bardziej dosadnie niż inne, które były zupełnie normalne i pozbawione wrogości, czy niechęci.” Czasami mam tak samo, więc z Rage’m możemy podać sobie ręce.
Smutne jest to, że Rage czuje się niepotrzebny, odsunięty od wielu rzeczy. A to jak myślał, że Dorian pewnie nie chciał, żeby wrócił... :((( *tuli Ragea*
Dorian musi się nauczyć odczytywać chłopaka i nauczyć jego, że mówiąc i robiąc coś, nie oznacza, że odtrąca Rage’a lub nie pozwala mu czegoś zrobić, bo jest niepotrzebny. Czeka ich dużo pracy. Wspólne mieszkanie nie jest łatwe, a problemy Raveswortha jeszcze bardziej to utrudniają. To nie jest zwykły chłopak, któremu wszystko przychodzi łatwo. Przeszedł przez piekło i Dorian musi o tym pamiętać. A obaj muszą nauczyć się rozmawiać i na spokojnie, nie krzykiem. :D
Podziwiam samozaparcie Doriana. Naprawdę, nic tak nie irytuje napalonego i rozochoconego partnera, jak udawana obojętność - na jego wdzięki - tego drugiego. Rage, czemuż Ty jesteś Rage! Jeszcześ dobrze nie wyzdrowiał, a już wymyślasz sceny rodem z melodramatów. Czyżby to była zapowiedź problemów w tym idealnym i nie idealnym zarazem związku...? Właśnie sobie przypomniałam, że jeszcze jakiś czas temu narzekałam, że chłopcy zupełnie zapomnieli o próbach do przedstawienia. A teraz cofam to. Oni ciągle ćwiczą. Te wszystkie wzloty i zawirowania... Tylko cwaniaki chcą nas zmylić i używają prawdziwych imion, zamiast tych ze sztuki. Taaak. Z powodzeniem mogli by napisać, wystawić a nawet wydać własne. Biedny Rage! Chciał pomóc, a teraz nawet tego mu nie wolno. Ktoś się chyba zbytnio przejął rolą pielęgniarza. Halo, Dorian, to tylko choroba... Rage ani nie umiera, ani w ciąży nie jest. Zaraz, zaraz, ciąża, to przecież też nie choroba. Popieram, powinien się odwdzięczyć tym samym, ale on taki nie jest. I niech mi teraz ktoś powie, że on nie jest uczuciowy... Boże mój, Dorian jak Edłardo. No, dobra. Bez przesady. Prawie, a to wielka różnica. Cóż, nie wiedziałam, że Dorian ma siostrę. Czyżby mi coś uciekło? No i nie ogarniam, dlaczego kazał mu stać i się nie ruszać. Przecież Rage chyba nie ma alergii na kurz... Ha, nowa ksywa Doriana - o dziwo nie wymyślona przeze mnie, a przez Rage'a - mi się podoba. Choć muszę przyznać, że nie wyobrażam sobie Dorka w tej roli... Ehm. Biedny Rage, chyba potrzebuje uwagi przynajmniej dwanaście godzin na dobę. Albo brakuje mu seksu - Dorian, działaj, bo jeszcze nam biedak w depresję jakąś wpadnie, a to już będzie poważne - albo to efekt choroby. Nie no, sądziłam, że skoro już mu zabrał ten kubek, to go chociaż przytuli. A tu co, yh. I nie zgadzam się, Rage'owi jest do twarzy ze wszystkim i we wszystkim. Wiem, co mówię. Nawet, jeśli mają to być fochy. Tym bardziej same fochy... Mmmm. O, kolejny dowód, na uczuciowość Rage'a! To tak nawiasem. Hm, wyczuwam mały kryzys... Oj, dlaczego oni momentami są tacy durni? Przez takie sytuacje, to Rage rozłoży się jeszcze bardziej i znów seksu nie będzie. No i zrobiło się jakoś tak markotnie, smutno. A ta burza w tle oraz brak prądu dodają tragizmu sytuacji.
OdpowiedzUsuń