piątek, 21 września 2012

Rozdział XIV [Rage]


[Gdy tylko Dorian odjechał, Rage odetchnął z ulgą. Malarz nie widział, jak chłopak odwraca się i patrzy za nim tęsknym wzrokiem. Poczuł się przez chwilę podle, że tak chłodno go potraktował, ale nie chciał ciągnąć pożegnania w nieskończoność. Zerknął jeszcze na zegarek i przyspieszył kroku w kierunku baru. Doszedł tam dopiero po dziesięciu minutach, omijając wszelkie ciemniejsze i niebezpieczniejsze zaułki. Jeszcze niedawno nie wydawały się tak straszne, jak teraz, kiedy Dorian go zostawił na pastwę losu tego innego świata. Jeszcze niedawno to był świat Rage’a, a teraz czuł się w nim niezwykle obco bez swojego chłopaka. Z westchnieniem na ustach zaszedł do tylnych drzwi, przedstawił się ochroniarzowi, który dopiero po wysłuchaniu go, uśmiechnął się nad wyraz promiennie.] Witaj książę. Paru klientów pytało o ciebie. [Wysoki na dwa metry mężczyzna, postury kulturysty, poklepał pisarza po ramieniu, nie zważając na protesty.] Przebiorę się i zaraz ruszam na salę. Powiesz Setowi, by zrobił mi drinka? Nie przetrwam tego weekendu na trzeźwo… [Odparł Rage, przenosząc na ochroniarza dość błagalne spojrzenie, po czym przeszedł długim korytarzem do niewielkiego pomieszczenia, które było szatnią. Zdecydowanie było mu zimno, a gdy tylko przebrał się w ‘służbowy’ strój, zobaczył na sobie gęsią skórkę. Musiał przemknąć niezauważenie, by napić się czegokolwiek. Stali klienci byli, jak sępy czekające na świeże mięso, w dodatku mocniej podnieceni faktem, że Rage nie dawał się im obłapiać, jak inni pracownicy, liczący na większe napiwki. Skradł się pod ladą barową i oparł o nią kucając, po czym pociągnął Seta za nogawkę długich, normalnych jeansów. Barman nie musiał za ladą świecić pośladkami, jak kelnerzy. Wyciągnął dłoń, w którą został wciśnięty kieliszek. Jeszcze dziesięć minut zostało do zmiany. Dziesięć minut do tego by wyjść na salę pełną klientów.]

[Krążył po pokoju niczym rozwścieczony lew w klatce, za kratami której krąży obiad w postaci smakowitej owieczki. Bił się z myślami. Walczył o spokojne podejście i tłumaczył sobie, że to tylko praca i że, prawdę mówiąc, nie nabył jeszcze prawa do tego, by wściekać się o to na Rage'a. Minuty wlekły się, jak godziny. Nie chciały płynąc wystarczająco szybko. Nie chciały zamieniać wieczoru w noc i nocy w poranek, kiedy to będzie coraz bliżej do powrotu pisarza z pracy. Kiedy zerknął na zegarek, po raz chyba setny od chwili dodania ścianie barwy piwnej, stwierdził, że minęły dopiero dwie godziny od rozstania się z Ragem. Musiał coś ze sobą zrobić, bo czuł, że za chwile go rozerwie od środka. Musiał się czymś zająć. Może dobrym pomysłem byłoby pojechanie na jakąś imprezę i zabawienie się tak, jak często to robił w weekendy? Tak! Zdecydowanie to było najlepsze wyjście ze wszystkich, jakie mu wpadły do głowy. Porwał z kanapy kurtkę i po kilku minutach pędził samochodem do... No właśnie! Nie pojechał na imprezę. Nie pojechał w zapomnienie. Nie potrafił. Rage krążył w jego myślach. Rage migał mu przed oczyma. Rage i ci wszyscy napaleni goście klubowi, których sobie wyobrażał. Ich obleśne łapska na pośladkach jego chłopaka. Ich wredne, lubieżne uśmiechy, kierowane do jego chłopaka. Ich szeleszczące pieniądze, kuszące JEGO chłopaka! Nie! No przecież on nie mógł tego tak zostawić. Nie obchodziło go to, że Rage może mu nie wybaczyć tego, co miał zamiar zrobić i że być może będzie to ostatnie ich spotkanie. On po prostu musiał tam pojechać. Dotarł pod klub bardzo szybko, mimo tego, że musiał kluczyć między uliczkami, by do niego trafić. Wysiadł z samochodu i podszedł do wejścia, zatrzymując się za jakimś gościem, który negocjował z wykidajłą.]

[Bar już dawno zapełnił się tłumem gości. Szaleli na parkiecie i oblegali wszystkie dostępne stoliki. Rage dostał ten sam przydział. Cztery stoliki z dwudziestu, a przy jednym z nich siedziała grupa stałych klientów, którym faktycznie na jego widok, wręcz ciekło z ust i podnosiło się ciśnienie. Nie widział na szczęście ich dolnych części ciał, które były ukryte pod stolikiem. Uwijał się, jak tylko mógł, by obsłużyć pozostałe trzy stoliki, bowiem święta trójca starszych, bogatych i dość przystojnych mężczyzn była niezmordowana w wynajdywaniu mu kolejnych zajęć i zamówień. Myśleli, że skoro mają pieniądze, to mogą wszystko, ale Rage znosił ich zachcianki z podniesionym czołem. O dziwo mając genialną okazję do upustu swojej seksualnej frustracji i swojego niespełnienia związanego z Dorianem, nie myślał w tych kategoriach. Jedyne, czego pragnął to kolejny raz zobaczyć zniechęcenie na twarzach panów i późną godzinę, kiedy to chcąc nie chcąc musieli opuścić bar. Stał niewzruszenie przy ich stoliku czekając, aż skończą mówić, jaki jest wspaniały i zażyczą sobie kolejnej porcji trunków. Podziwiał ich za spust do picia. Wyniósł już trzy butelki wódki, butelkę szampana, butelkę whisky i zapowiadało się na kolejną obfitą porcję.] Wiesz, mamy wolny wieczór, może dołączysz się do nas po pracy? [Spytał lider zgrupowania, bez skrępowania głaskając Rage'a po udzie. Jego dłoń została po chwili taktownie odsunięta, mimo tego, że chłopak miał serdecznie dość takiego traktowania. Zdecydowanie podobał mu się bardziej stolik z pijanymi lesbijkami, które piszczały na jego widok, nie mając jednak zamiaru go podrywać.] Jestem już z kimś umówiony. [Skłamał więc gładko, ale po chwili dał się ponieść szalejącej w nim złości i pochylił się do gościa z delikatnym i bardzo sugestywnym uśmiechem. Zawisł tuż przy jego uchu, co mężczyzna skwitował głębokim, kocim pomrukiem zadowolenia.] Jednakże... Jeżeli jeszcze raz mnie pan dotknie, to zaręczam panu, że więcej pan tego miejsca nie odwiedzi. [Wysyczał, upajając się czerwienią, jaka wypływała na policzki szatyna, sprawiając, że jego twarz przybrała barwę gotowego do wybuchu wulkanu.] Jak śmiesz...Ty mała, podrzędna, dupodajko! [Połowa stolików zamarła, chociaż resztę sali zagłuszała muzyka. Szatyn wstał, wytrącając Rage'owi tacę z rąk i spojrzał na niego z mordem w oczach, przy wtórze śmiechu swoich znajomych.]

[Dorian wszedł do lokalu dość gładko. Nie musiał się ani tłumaczyć, ani negocjować, kiedy tylko zaszeleścił odpowiednim banknotem. Przemierzał klub wolno, rozglądając się na boki i szukając Rage’a w każdych skórzanych bokserkach, jakie udało mu się zlokalizować. Przepychał się między tańczącymi, unikał potrąceń przez kolejnych nawianych gości, mijających go, co chwile. W pewnej chwili złapał jednego z kelnerów za ramie, odwracając go do siebie.] Rage! [Przekrzykiwał muzykę, by chłopak dobrze go usłyszał. Nie chciał się do niego zbytnio zbliżać, choć wcześniej nigdy mu to nie przeszkadzało.] Szukam go. Nie wiesz gdzie go znajdę? [Chłopak wskazał głową w kierunku stolików, do jakich był przydzielony Rage. Dorian skinął chłopakowi na podziękowanie i obejrzał go sobie dokładnie. Pokręcił głową z niedowierzaniem. Kto by pomyślał, że Dorian Mort nie da się ponieść chwili i nie pozwoli sobie na choćby klepnięcie w te kuszące pośladki, w czarnej skórze bokserek. Ruszył w stronę rewiru Rage'a i zanim jeszcze tam dotarł usłyszał zamieszanie. Słysząc wykrzyczane przez faceta słowa, rozepchnął na boki kilku gapiów i przepchnął się przed nich. Czy ten gość miał zamiar uderzyć Rage'a? Dorian, aż zapowietrzył się w chwili, gdy gość wziął zamach. Na jego szczęście, skończyło się jedynie wytraceniem tacy z rąk pisarza. Niemniej, Dorianowi to wystarczyło. Nawet nie słuchał dokładnie, jakich słów facet użył, by ubliżyć kelnerowi. W kilku szybkich susach, znalazł się pomiędzy pijanym gościem, a swoim chłopakiem, a jego zaciśnięta w pięść dłoń, wylądowała na podbródku faceta z taka siłą, że jedynie cud mógłby utrzymać faceta na nogach.] Jak śmiesz?! Jak! [Ryknął Dorian, pochylając się nad padającym na podłogę pijakiem, pociągnięty zamachem własnej dłoni.]

Do... [Zapowietrzył się zupełnie. Nawet nie bał się tak ciosu, jak tego, że dosłownie znikąd pojawił się jego chłopak. Czuł, że tak będzie, że to się źle skończy. W pierwszym momencie nie wiedział dokładnie kto stanął w jego obronie, jednak gdy tylko nieprzyjemny klient znalazł się na podłodze, wróciła mu świadomość. Stał, jak sparaliżowany i patrzył na dyszącego malarza, do momentu w którym pozostała dwójka klientów nie podniosła się i nie wytoczyła pięści. Szatyn już nie wstał, zalewając się krwią, natomiast pozostali dwaj panowie, gnani nakręcającą siłą alkoholu, byli gotowi zabić Doriana tu na miejscu, nie zważając na konsekwencje.] Nie, nie... Przestańcie! [Jęknął, łapiąc Doriana pod ramię i odciągając go. Z oddali zauważył nadchodzącego bramkarza. Muzyka ucichła, więc doskonale było słychać opanowane i spokojne chrząknięcie, które rozległo się za plecami klientów. Panie piszczały, chichotając, ale Rage nie czekał dłużej. Szarpnął malarza mocno w stronę zaplecza.]

[Nie bał się ciosów. Pijani faceci przeciwko wściekłemu Dorianowi? Ha! Toż to jedynie okazja do wyżycia się i pozwolenia, by cala złość została przelana na tych właśnie facetów. Nie uderzył jednak. Nie, kiedy usłyszał proszącego Rage'a i poczuł, jak ten ciągnie go w stronę zaplecza. Zanim zniknęli z sali, odwrócił się jeszcze i sprawdził, czy goście którzy mieli na tyle bezczelności, by obrazić Rage'a, zostali należycie potraktowani. Ledwie wyszli z sali, ledwie zostali w miarę sami bez niepotrzebnych spojrzeń ludzi, którzy przyszli do klubu by się bawić, Dorian złapał Rage'a za ramiona, odwracając do siebie twarzą i posłał mu spojrzenie pełne złości i dezaprobaty.] Ubierasz się i wychodzimy. [Powiedział stanowczo. Bardzo stanowczo. Nie miał zamiaru słuchać wyjaśnień i tłumaczeń chłopaka. Nie miał zamiaru siedzieć w domu i czekać, aż on wróci z pracy, rozmyślając przez cały czas o tym, że jakiś typ klepie Rage'a po tyłku lub choćby na niego patrzy.]

[Kolejny raz zamarł, widząc gotującego się w złości Doriana. Polecenie przemknęło przez jego głowę, jak cichy pomruk. Nogi ugięły się pod nim, że prawie osunął się na ziemię z wrażenia. Zniósłby wszystko, dosłownie wszystko. Napaść w ciemnej uliczce, złość klientów, a nawet uderzenie od jednego z nich. Nie był jednak w stanie znieść złości osoby, na której mu zależało. Nie kolejny raz. Życie, a raczej wspomnienia przeleciały mu przed oczami, jak film - dramatyczny film, a oczy zaszły mgłą, by ustąpić miejsca wilgoci. Po chwili skulił się w sobie i opuścił twarz, która nie przypominała żadnego wcześniejszego oblicza, jakie Dorian mógł widzieć.] Nie bij... [Jęknął, zaciskając powieki, a głos załamał mu się przy ostatniej sylabie. Zapomniał, że stoi na zapleczu, zapomniał o tym, by wziąć głęboki oddech i uświadomić sobie, kto przed nim stoi. Zapomniał o wszystkim, zatracając się w przeświadczeniu, że za chwilę dostanie karę na jaką nie zasługiwał i której przecież nie będzie.]

Czyś ty zwariował, Rage... [Nie potrafił przez chwile zrozumieć, co chłopak ma na myśli. Co to było w ogóle za kreteńskie słowo, jakie padło z jego ust? Dorian oniemiał na chwile, a palce na ramionach pisarza, zacisnęły mu się nieco mocniej. Po krótkim momencie dezorientacji i szoku, przyciągnął do siebie chłopaka i zamknął go w objęciach, tuląc do siebie ze wszystkich sil.] Rage, Rage, błagam. Wracaj do mnie. Wracaj do rzeczywistości. [Owszem, dotarło do niego, że chłopak najwyraźniej odpłynął gdzieś wspomnieniami i zamiast widzieć przed sobą Doriana, widzi kogoś kto śmiał kiedyś zrobić mu krzywdę. Dorian wsunął palce we włosy chłopaka, przytulając jego zapłakany policzek do swojej kurtki. Serce mu się tłukło w piersi, jak oszalałe. Gdyby to był drobny Michaś, porwałby go na ręce i wyniósł, ale Rage nie był tak drobny i raczej nie zdołałby go tak po prostu wynieść z baru. Jedyne co mógł, to poczekać, aż chłopak trochę się uspokoi.] Przepraszam. Nie chciałem tak bardzo cię wystraszyć. Przepraszam.

Ja… Co? [Nie ruszał się przez chwilę, oddychając powoli i w skupieniu, jakby przyzwyczajał się do myśli, że to co nastąpi musi nastąpić. Skrzywił się wymownie, co Dorian mógł poczuć. Coś było nie tak i właśnie to dotarło do Rage’a. Nic nie toczyło się tak, jak jego chory umysł sobie wyobrażał. Został przytulony, a głos kogoś kto go trzymał nie był groźny, ani nawet stanowczy, jak poprzednio. Było mu ciepło i wygodnie, a w końcu uspokajające słowa zaczęły do niego docierać. Podniósł zdziwione spojrzenie na swojego chłopaka i zmarszczył brwi.] Co ty tu robisz? I w ogóle, gdzie… [Rozejrzał się po pomieszczeniu i otrząsnął się. Bar, praca, klient, bójka… Na policzkach pisarza wykwitł uroczy i potężny rumieniec zażenowania i wstydu, że doprowadził do tego, iż malarz zobaczył go w tak niezręcznej sytuacji.] Mieliśmy wyjść, chciałem cię zaprowadzić do swojego pokoju. [Dodał, jak gdyby nigdy nic, ale przytulił się ponownie. Nie wiadomo, czy w ogóle zdawał sobie sprawę, że przed chwilą na kilka chwil stracił rzeczywistość spod nóg. Zachowywał się, jakby święcie wierzył w to, że dopiero co wyszli z sali, uciekając przed groźnymi klientami, których Dorian chciał bić w jego obronie. Nie minęła nawet połowa jego zmiany, a miał ochotę na ciepłą kąpiel i łóżko. Jak on to wytłumaczy szefowej…] Chodźmy stąd nim nas ktoś zobaczy… Zwolnią mnie za takie zachowanie…

[Odczekał spokojnie, aż chłopak zacznie mówić na tyle składnie, by było wiadomo, że wrócił. Nie miał pojęcia skąd, ani dlaczego taka właśnie była reakcja Rage'a na jego podniesiony glos, ale spodziewał się, że jeszcze kiedyś się tego dowie. Może nie dziś, nie teraz, ale kiedyś, kiedy trafi się okazja by wrócić wspomnieniami do tego co wydarzyło się chwile temu. Pogładził chłopaka po ramionach i ucałował czubek jego głowy.] Dobrze, wyjdźmy stąd. [Powiedział spokojnie i bez cienia jakichkolwiek emocji. Najchętniej kazałby Rage'owi iść prosto do szefostwa i zwolnić się, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może mu kazać. Może co najwyżej poprosić, porozmawiać, ale nie kazać. Nie mógł kierować życiem chłopaka, bo nie miał pewności czy tamten tego chce. Dorian lubił mieć kontrole, uwielbiał wręcz, lecz był też człowiekiem jak najbardziej rozsądnym gdy tylko nie działał pod wpływem impulsu. Odsunął się od pisarza o krok i wskazał głową na sale.] Przepraszam, jeśli będziesz miał przez to problemy ale nie pozwolę, by ktoś tak się do ciebie zwracał. A teraz chodźmy. Masz raczej na dzisiaj dość.

Mam... A przecież to nie pierwszy raz... [Odpowiedział cicho, zerkając w stronę, gdzie spojrzał Dorian. Uchwycił go po kilku sekundach za dłoń i poprowadził w stronę schodów na głębsze poziomy, pod lokalem. Korytarz był szeroki i wysoki, ale obskurny. Unosił się tam nieprzyjemny zapach, jakby nikt nigdy nie sprzątał. Na pierwszy rzut oka były to nieludzkie warunki, ale kiedy dotarli do jasnych, metalowych drzwi, Rage uśmiechnął się lekko. Pchnął je i nim wciągnął malarza do pomieszczenia, jeszcze raz się rozejrzał.] Tu nie jest tak strasznie, jak się wydaje. [Mruknął, kiedy ich oczom ukazał się niewielki pokoik. Mieściło się w nim jedno łóżko, komoda, wysoka lampa i malutki stolik z krzesełkiem. Po prawej były małe drzwi. Pokój wyglądem przypominał iście klasztorną celę, gdyby nie to, że łóżko było podwójne, a pokój świeży i zadbany.] W tygodniu jest wynajmowany... W weekendy ja tu śpię. [Rage wyjaśnił powoli. Puścił dłoń Doriana i usiadł na łóżku z westchnieniem, wpatrując się w oczy chłopaka intensywnie.]

[Nie podobało mu się to miejsce. O mało nie zawrócił i nie pociągnął za sobą Rage'a, kiedy szli tym okropnym korytarzem. Nie potrafił się uśmiechać bo zbyt wiele się wydarzyło negatywnych rzeczy i nie potrafił zapomnieć, że chłopak, który idzie obok niego w stroju, który w innych okolicznościach podziałałby na niego podniecająco, pracuje tutaj i bywa tu co tydzień. Kto wie, jakie jeszcze nieprzyjemne rzeczy go tu spotkały? Kto wie, ile razy musiał bronić się przed oddaniem ciała jakiemuś klientowi, a ile razy nie zdołał się wymagać? To wszystko wdzierało się w świadomość Doriana zbyt brutalnie i zbyt intensywnie, by przeszedł nad tym do porządku. Bolało go to. Zwłaszcza gdy teraz, w tym zaskakująco przyjemnie utrzymanym pokoju, patrzył na zmęczona twarz chłopaka. Podszedł do niego i przykucnął przed nim, opierając ręce na jego nagich kolanach.] Wyjaśnisz mi to wszystko? [Jego pytanie było wypowiedziane spokojnie i cicho. Panował nad głosem zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę to, że w środku nadal kipiał ze złości.]

Ale co mam ci wyjaśnić? [Spojrzał na chłopaka mniej rozumnie. Poluźnił kołnierzyk, który po chwili rzucił gdzieś za siebie na łóżko. Oparł swoje już wolne dłonie na dłoniach Doriana i pogłaskał je bezwiednie.] Nie wiem... To tylko tak wygląda, nigdy wcześniej taka sytuacja mi się nie przytrafiła. [Wzruszył ramionami, ale mówił szczerze. To jakieś fatum sprawiło, że malarz trafił akurat na sytuację, gdy Rage'owi puściły nerwy i sprowokował klienta. Oni przecież i tak nie śmieliby mu zrobić krzywdy. Z resztą... Nikt, nigdy w tym miejscu mu nie zrobił krzywdy. Znał tu każdego z pracowników i niektórych klientów lepiej niż samego Doriana.]

Skąd pomysł na prace właśnie tutaj? Chociaż...  [Dorian opuścił głowę i oparł czoło na dłoniach Rage'a. Docierała do niego bezsensowność całej tej sytuacji. Docierało do niego, że zachował się porywczo i nieodpowiedzialnie. Uspokajał się powoli, tłumacząc sobie, że wystarczy, że nie może mieszać więcej swoich odczuć z tym jakie życie prowadzi Rage.] Zresztą, mniejsza. Niepotrzebnie przyjechałem. Nie powinienem wdzierać się tak w twój świat. [Dopiero teraz podniósł głowę i spojrzał na Rage'a. W jego spojrzeniu malowała się rezygnacja i ból. Nagle zrozumiał jak bardzo mógł zaszkodzić chłopakowi swoim pojawieniem się w miejscu jego pracy. Przez to, że nie potrafił potraktować pracy w tym klubie, jak zwykłej weekendowej pracy zrobił z siebie zaborczego idiotę.] Zdaje się na mnie już czas.

Rozumiem... [Zacisnął na chwilę zęby, by nie dać się ponieść niekontrolowanemu napadowi rozpaczy i odetchnął głębiej. Musiał dokładnie przeanalizować wszystko, co powiedział do niego malarz, ponieważ wydawało mu się, że w jego głosie brzmi rezygnacja. Nie rezygnacja z pomysłu ratowania Rage'a, ale rezygnacja z osoby Rage'a, z całokształtu.] No nic... Wrócę, wyjaśnię. Może nie będzie tak źle. [Powiedział w końcu cicho, zgrzytając zębami i wstał, nie patrząc już na Doriana, a tylko na drzwi ponad jego ramieniem.] Dam sobie radę, przepraszam, że musiałeś to oglądać. [Dodał jeszcze, mijając chłopaka, by wyjść z pomieszczenia. Może nie w bezpośredni sposób i nie realnie, ale poczuł, jakby świat walił się wprost na jego głowę. Nie chciał tego jednak pokazywać Dorianowi. Nie był dzieckiem.]

Wiesz, co? [Zerwał się i złapał Rage'a za rękę tuż przed drzwiami, odwracając go gwałtownie w swoją stronę. W jego znów błysnęły iskierki złości.] Guzik rozumiesz. Po prostu guzik. Odchodziłem od zmysłów, gdy zobaczyłem gdzie pracujesz, jako kelner. O mało nie rozniosłem w pył mieszkania, gdy znalazłem informacje na temat tego klubu. Nie potrafię tego racjonalnie wyjaśnić, bo normalnie olałbym to i pojechał się zabawić, skoro mój chłopak dał mi wolny weekend. Nie rozumiem sam siebie, ale... [Miał dość słów. Miał dość tłumaczenia się i czekania na to, czy Rage zrozumie wszystko, o czym Dorian chciał mu powiedzieć. Zacisnął przez chwile palce na jego ramieniu, po czym w mgnieniu oka przyparł go plecami do drzwi i wpił się brutalnie w jego usta. Chciał tego od chwili, gdy chłopak  opuścił jego auto. Pragnął go tym bardziej, że wiedział, iż go nie dostanie przez fakt, że ten wyjeżdża. Upajał się skradzionym brutalnie oddechem pisarza podczas, gdy jego język badał gwałtownie wnętrze jego ust. Zaciśnięte na ramionach Rage'a palce Doriana pozostawia zapewne czerwone ślady na jego skórze, ale malarz nie panował nad sobą z należytą intensywnością. Po długim i cholernie władczym pocałunku odsunął się od chłopaka i rozłożył ręce na boki.] Teraz możesz robić co chcesz. [Powiedział spokojnie, bacznie go obserwując.]

[Stracił oddech, gdzieś pomiędzy przyparciem do drzwi, a pierwszym dotykiem ust Doriana na swoich. Zacisnął palce mocno na jego koszuli. Nie pozwolił mu się jednak odsunąć tak, jakby malarz tego chciał. Objął go dłońmi w pasie, a kiedy tylko stracił kontakt z jego ustami, zapowietrzył się jeszcze bardziej. Podobało mu się to, bardzo. Było to coś, co uwielbiał najbardziej z wszystkich możliwych sposobów wyładowywania się na sobie. Nie krzykiem, nie tłumaczeniami, nie… Słowa mało do niego docierały, chociaż ich sens był taki sam dla Rage’a, jak sens brutalnego i zaborczego pocałunku. Rozwiewał on poniekąd wszelakie wątpliwości.] Ja… Jestem egoistą. [Stwierdził po chwili, szeptem. Nie dlatego, że śmiał pomyśleć o tym, że Dorianowi na nim nie zależało tak, jak się tego spodziewał, ale dlatego, że to, co chciał brać od drugiego człowieka – to, co utwierdzało go w przekonaniu, że jest dla kogoś ważny – to pożądanie, jakie żywili do niego inni. Po co mu były ckliwe wyznania kolejnych adoratorów, kiedy zastępowały uniesienie i podniecenie, jakie Rage w nich wywoływał?] Zrezygnuję z pracy, z tej pracy, jeżeli ci ona przeszkadza… [Dodał, opuszczając wzrok pomiędzy ich ciała. Nie miał pojęcia, jak sobie poradzi i czy w ogóle uda mu się znaleźć kolejną pracę, ale był gotowy na poświecenie. Dla Doriana, dla spokoju, a przede wszystkim, by malarz nie złościł się więcej na niego i nie był aż tak, dramatycznie zazdrosny.] Sprzedam mieszkanie, może coś wynajmę, poradzę sobie… Tylko mnie nie zostawiaj.

Nawet przez chwile mi to nie przyszło na myśl, Rage. Nawet przez chwile. Myślisz, że pozbędziesz się mnie tak łatwo? [Usta Doriana nie wykrzywiły się w uśmiechu, lecz oczy błysnęły. Złość na miejsce pracy Rage'a mijała. Dorian po przetrawieniu wszelkich za i przeciw i przetłumaczeniu sobie, że to tylko kelnerowanie, a Rage jest odpowiedzialnym, dorosłym facetem, zaczynał przyjmować do wiadomości stan rzeczy takim, jaki jest. Ułożył dłonie na policzkach chłopaka i wpatrzył się w jego oczy intensywnie.] Nie zrezygnujesz, Rage. Będziesz pracował tu nadal, bo znasz to miejsce i lubisz swoją pracę. A ja nauczę się na ciebie czekać i cieszyć się twoim powrotem. Rozumiesz? A jeśli szefowa będzie miała do ciebie pretensje możesz wszystko zwalić na mnie. Wymyśl coś. Nie wiem. [Wzruszył ramionami i roześmiał się pod nosem.] Powiedz, że jestem niezrównoważony psychicznie, czy coś w tym stylu. Tylko pamiętaj, że ja tam gdzieś na ciebie czekam i tęsknie, dobrze?

Bo jesteś... [Przytaknął, ale pokiwał głową w zupełnie przeciwnym kierunku.] I nikt nie mówi, że lubię tę pracę, jest mi tylko na rękę, była... [Przewrócił jeszcze oczami, nim się uśmiechnął bardzo delikatnie, mrużąc oczy.] Przyjemnie byłoby się stąd wyrwać, ale nie mam gdzie, ot co. Z resztą... Ty zawsze tęsknisz. Czy to godzina, czy dzień, czy trzy. [Dobrze było czuć, że napięcie opada i zastępuje je uczucie ulgi, więc Rage odprężył się i opadł plecami miękko na drzwi, przypatrując się twarzy Doriana z tym delikatnym uśmiechem, który zmieniał się z sekundy na sekundę w coś zdecydowanie bardziej ironicznego, a nawet złośliwego.] Naprawdę chcesz, żebym tam wrócił? To strasznie męczące zajęcie, odganiać się od tych wszystkich mniej honorowych osób, które mają w głowie tylko bezinteresowny seks... Może nie lecę na każdego, w zasadzie nigdy nie leciałem, ale czy zniesiesz to paskudne obłapianie i rozbieranie mojej osoby wzrokiem?

[Zmrużył oczy i wycelował w chłopaka palcem. Kiedy się odezwał ton jego głosu był niemal jadowicie złośliwy.] Powiedz jeszcze kilka słów, a pójdę do twojej szefowej i takich rzeczy jej na twój temat na opowiadam, że nawet trzech sekund tu nie zostaniesz. [Ostrzegał. Jednak jego oczy i postawa świadczyły o tym, że mógłby to spokojnie zrobić. Tu, teraz, natychmiast. Słowa Rage'a znowu wywołały w nim delikatną zazdrość. Mimo tego, że tłumaczył sobie zwyczajowość pracy chłopaka, to jednak lekkość, z jaką ten podchodził do tych wszystkich łap, które tylko czekały, by spocząć na jego pośladkach... Pokręcił głową energicznie, po czym złapał Rage'a za policzki i pocałował go głośno w sam środek ust.] Tak, tęsknie. Ale dzięki temu bardziej cieszy mnie twój widok i twój dotyk. A teraz zmykaj. Masz pracę, którą powinieneś wykonywać, jak najsolidniej, a ja mam kawałek drogi do przejechania. Tylko pamiętaj. Jeśli kiedykolwiek zechcesz zamienić mnie na któregoś z tych dzianych gości, obije mu twarz zanim ci na to pozwolę.

Sądziłem, że już teraz zostaniesz moim księciem, ale skoro dalej mam tkwić w tej wieży... Idę się w takim razie bawić ze smokami. [Mrugnął do niego, przejeżdżając dłonią po zmiętoszonej koszuli i zatrzymał ją przy pasku spodni Doriana.] Proszę pana, zostawiłem miecz na łóżku. Muszę go przywdziać. [Westchnął głęboko, z premedytacją i tak głośno, że echo odbiło się od ścian. Nie czekał na reakcję malarza. Puścił jego biodro i przesunął się w bok, by wyminąć chłopaka. Mówiąc 'miecz', miał oczywiście na myśli kołnierzyk z krawatem, który musiał założyć z powrotem.] No i oczywiście możesz zostać. Będzie dzisiaj występ znanych chippendalesów. Kto wie... W tamtym roku zaprosili mnie na scenę. Nie chciałbyś zobaczyć, jak tańczę? [Spytał, dopadając łóżka, którego nie obszedł byleby się tylko pochylić. Wszedł na nie na czworakach, by dosięgnąć kołnierzyka, wygodnie leżącego na miękkich poduszkach. Odwrócił głowę i posłał Dorianowi spojrzenie, w którym miotała się potężna fala zadziorności. Malarz mógł w czarnym spojrzeniu Rage'a zobaczyć wszystko, co pisarz miał w wyobraźni: klub, scenę, rurę i jego samego w tańcu.]

A wiesz, że to może być całkiem ciekawe doświadczenie? Tak posiedzieć i popatrzeć, jak wszyscy dookoła ślinią się na widok MOJEGO chłopaka i mogą jedynie pomarzyć o dotyku jego dłoni, smaku jego ust i rozkosznych krzyków, jakie potrafi z siebie wykrzesać podczas upojnych chwil w łóżku. [Dorian oparł się plecami o drzwi do pokoju i założył ręce na tors, przyglądając się wyczynom Rage'a. Oczywiście dotarło do niego, że chłopak usiłuje go sprowokować, więc bez najmniejszych skrupułów podjął wyzwanie. Rage chciał się podroczyć? Ach, to była woda na młyn dla Doriana. Przymknął na chwile oczy, a kiedy się odezwał, jego glos był pełen rozanielenia i marzeń.] Jak sobie tak wyobrażę ciebie i kilku podobnie roznegliżowanych panów, rurkę, kolorowe światła... A może po występie zorganizujemy jakąś orgię? Co ty na to? Macie tu specjalne pokoje na takie okazje?

To jest pokój na specjalne okazje, czasami w nim siedzę z kolegami po pracy na niezobowiązującym drinku. [Nie działało? Wyzwanie? Rage jeszcze przez chwilę wyciągnął się na łóżku, nim zszedł z niego i wyprostował się niczym naciągnięta struna w gitarze. Zapiął kołnierzyk i wygładził krawat, jak gdyby nigdy nic, po czym postąpił kilka kroków i wyciągnął dłoń, kładąc ją na klamce. Stał tak blisko malarza, że niemal stykał się z nim piersią. Oczy wzniósł na jego twarz i uśmiechnął się niewinnie.] Wiesz, że takie imprezy są prywatne, prawda? Jakoś muszę sobie zabijać czas między spaniem i czekaniem na kolejne zmiany w pracy. Czasami dostaję zbawienny masaż, ale cóż... Nic za darmo. Muszę wracać do pracy. Przepuścisz mnie? [Rage też potrafił się droczyć i mimo delikatnego, anielskiego uśmiechu, jego twarz skąpana była w złośliwości i powadze, z którą wypowiadał słowa.]

[Słuchał go, tłumiąc w sobie każde, najmniejsze nawet drgniecie wywołane jego prowokacyjnymi słowami. Oczywiście oglądał go sobie przy okazji bardzo dokładnie i klął się w myślach za to, że postanowił trzymać się od niego z daleka ze zwyklej złośliwości. Kiedy chłopak złapał za klamkę, Dorian odbił się zgrabnie od drzwi i odsunął na bok, by tamten mógł je swobodnie otworzyć. Wyszedł za nim na korytarz i szedł nieco z tyłu by mieć swobodny wgląd na pośladki chłopaka i możliwość uśmiechania się tak, aby Rage tego nie widział. Poczekał, aż przejdą około połowy obleśnego korytarza nim ponownie się odezwał.] Może zapytam twojej szefowej, czy nie potrzebuje jeszcze jednego kelnera, co? Myślę, że nie mam złego ciała i nadawałbym się na jednego z was. Przynajmniej miałbym zajecie podczas twoich zapracowanych weekendów. [Nie miał najmniejszego zamiaru podejmować pracy w tym miejscu, a w jego głowie układał się niecny i nieco egoistyczny plan, którego jednak nie miał zamiaru zdradzać pisarzowi, jak na razie.]

Zapytam, oczywiście, że zapytam. Miło będzie sobie na ciebie popatrzeć z daleka. Chciałbym zobaczyć twoje rumieńce wstydu, kiedy stali klienci dostaną tak ponętny kąsek. A może wkręcić cię do grupy striptizerów? [Szedł spokojnie przed Dorianem, jednakże co chwilę odwracał spojrzenie w tył, by zobaczyć jego twarz i uśmiech. Widział, ale usiłował się nim nie przejmować. Chyba nic nie było bardziej irytującego od Michasia, więc takie coś potrafił znieść, a nawet dobrze się bawić takimi 'czułościami'. Gdy wchodzili po schodach, specjalnie zwolnił tempa, by dać się malarzowi nacieszyć swoim widokiem. Wszak, jak tylko zniknie w tłumie, nie będzie już tak znakomicie dostrzegalny, jak teraz. Na ostatnim schodku odwrócił się jeszcze raz, nie zauważając, że w drzwiach zaplecza ktoś stoi. Nie byle ktoś, ale wysoki, przyjemnie zbudowany mężczyzna, w czarnym garniturze. Przypominał wyglądem typowego ochroniarza-geja, a kiedy tylko Rage wpadł w jego ramiona, pochwycił go i postawił obok siebie na równych nogach.] Książę, zdecydowałeś się na dodatkową pracę? [Spytał, ale nie spoglądał na pisarza, tylko mierzył wzrokiem Doriana. Wzrokiem dość zaborczym i lekko zdziwionym.] Nie, nie... To mój chłopak! [Rage zaprzeczył z gwałtownością wichury i odwrócił czerwieniejącą twarz w stronę sali.] Ian Dorian, Dorian Ian. Pogadajcie sobie, a ja lecę pracować... Tak, pracować. W sumie ty też powinieneś! [Zająknął się, zerkając to na malarza, to na ochroniarza.] Nie, nie pracować. Szefowa chce cię widzieć, chyba jest zła... [Mężczyzna zwany Ianem zacmokał i uśmiechnął się szeroko.]

[Skoro miał taką możliwość, to patrzył sobie swobodnie na tyłek chłopaka. A czemu miałby tego nie robić? Kiedy ten odwrócił się by popatrzeć na Doriana, malarz posłał mu całkiem promienny uśmiech.] Genialnie. Miałbym okazje pokazać światu, jakie niezłe jest ze mnie ciacho. [Wypalił na propozycje wkręcenia go do grona rozbierających się na scenie facetów. Miał niezłą zabawę z droczenia się z Ragem. To było coś nowego między nimi. Coś, co dawało poczucie bezpieczeństwa i zrozumienia, bo przecież każdy z nich doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest to żart. Złośliwy, owszem. Mający na celu poszarpanie nieco nerwów i smyczków zazdrości u każdego z nich - to także. Ale przecież żaden z nich nie mówił całkiem serio. Iana zauważył o wiele wcześniej niż Rage, który odwrócił się do niego tyłem przez przypadek, więc uraczył go przyjemnym uśmiechem i skinął głową, gdy poznał jego imię.] Do szefowej, hm? [Wspiął się na szczyt schodów, stając przy Rage'u i mierząc ochroniarza wymownym spojrzeniem.] Może to ja powinienem się do niej udać? Prowadź! [Wydal Ianowi polecenie, zupełnie, jakby to on był tutaj szefem, a nie jakaś tam kobieta. Nie zdawał sobie z tego sprawy, że właśnie wydaje polecenia facetowi, który mógłby go zmieść z powierzchni ziemi jednym ciosem, zapewne. Jego pewność siebie odzywała się zawsze w takich chwilach, gdy najbardziej mu była potrzebna.]

Miło mi cię poznać, ale nie wiem czy chciałbyś poznać tego demona. [Ian uśmiechnął się równie promiennie. Nie wyglądał na człowieka groźnego tak naprawdę, mimo porażającej postury, lecz mogła być to tylko przykrywka dla morderczych zamiarów względem upierdliwych klientów. Rage usiłował bez słów dać do zrozumienia swojemu koledze, że to zły, zły, bardzo zły pomysł i stracił gdzieś swoją zadziorność dla pojawiającej się, coraz większej paniki. To już przekroczyło jego możliwości i poczuł się naprawdę zaniepokojony tym, że Dorian mówił poważnie o pracy tutaj.] Ja sam to załatwię, a ty idź, czekaj na mnie na sali. Proszę. [Słowo proszę z pewnością innego człowieka niż Dorian mogło wgnieść w ziemię. Było pomieszaniem strachu, czułości i zawziętości, godnej niejednego napalonego klienta. Ian pokręcił tylko głową i uśmiechnął się jeszcze szerzej, po czym poklepał malarza dużą, ciepłą dłonią po ramieniu.] Spokojnie panowie. [Stwierdził tylko i wskazał Rage'owi wolną drogę, gdzie miał się udać, chociaż pisarz doskonale wiedział, gdzie ma iść. Doriana natomiast zatrzymał, sugestywnie ściskając jego ramię.] Pozwól księciu samemu to załatwić. Droczenie się w obecności tej kobiety to naprawdę zły i dziecinny pomysł. Bez urazy. [Mruknął, gdy tylko Rage zniknął im z widoku, mknąc do szefowej.]

A kto powiedział, że ja mam zamiar się z nią droczyć? Czy droczyć się z Ragem w jej obecności? [Nie ruszył za chłopakiem, bo uznał, że gdyby to zrobił, zachowałaby się wybitnie dziecinnie i niestosownie. Jeśli będzie chciał zabrać z tego miejsca pisarza, to i tak to zrobi. Niekoniecznie pokazując się na oczy tej demonicznej szefowej, o której wspomniał Ian. Posłał bramkarzowi całkiem uroczy uśmiech i wskazał głową na przejście na sale.] To jak, dotrzymasz mi towarzystwa i poopowiadasz o tutejszych zwyczajach? Może faktycznie kiedyś zgłoszę się tutaj do pracy. [Ruszył w stronę sali na której trwała impreza, nie sprawdzając nawet, czy facet idzie za nim. Wiedział, że tak. Poniekąd dostał od Rage'a polecenie by pilnować Doriana, a mina pisarza wyglądała tak, jakby Dorian był zdolny do każdej głupoty. Nie było wiec innej opcji, jak ta, że facet nie odstąpi teraz malarza na krok. Zamówił przy barze jakiegoś kolorowego drinka i odwrócił się z nim w stronę rozbawionego tłumu.]

[Tak, jak Dorian podejrzewał, Ian poszedł zanim i zajął wolne miejsce obok niego. Nie dlatego, by go pilnować, wszak malarz był człowiekiem dorosłym i znał granice. Skoro jednak ochroniarz dostał zaproszenie, to mógł sobie zrobić chwilę przerwy. Posłał barmanowi wymowny uśmiech, a po chwili obok niego stanęła szklanka mleka - ogromna szklanka mleka.] Cóż mam ci opowiadać? Klub, jak klub. W zasadzie bar. Łączy ludzi innych orientacji i jest dumą właściciela. Też bym otworzył takie cudo, gdybym miał tak stresującą pracę, jak pan Collins. Mniejsza z tym. Zwyczaje? Normalnie bar jest otwarty w tygodniu tylko do dziesiątej wieczorem. W weekendy są spędy towarzyskie i imprezy. Czasami przyjeżdżają znane gwiazdy, a czasami, jak dzisiaj, grupy taneczne. [Mówił powoli, nieco przychylając się w stronę ucha Doriana, by tamten dobrze go słyszał. Szklankę ujął w dłonie i obracał ją powoli z namysłem. Przy okazji nie odrywał wzroku od sali - tak na wszelki wypadek.]

Sporo się dzieje. Miałbym ochotę wypytać cię o przebieg zatrudnienia Rage'a, ale wole usłyszeć to od niego. [Posłał mu bardzo wymowne spojrzenie. Facet podobał mu się za szczerość i zaufanie jakim go obdarzył. Mógł go przecież wyprosić. Mógł zbyć go zwykłymi półsłówkami i powiedzieć, że to nie jest sprawa Doriana, a jeśli chce poznać klub powinien po prostu do niego częściej przyjeżdżać, ale nie, on powiedział mu to, czego chciał Dorian i najwyraźniej czekał na kolejne pytania, nie wymawiając się praca i obowiązkowością. Malarz wypił około polowy drinka za jednym razem.] Myślisz, że Rage będzie miał problemy przez mój występ? Nie chciałbym, żeby wszystko skupiło się na nim. To nie on przecież zawinił. Chociaż... [Dorian przechylił się w stronę bramkarza i nieco przyciszył głos, jakby bał się, że ktoś ich podsłucha i doniesie szefowej.] Czy ta czarownica faktycznie może go zwolnic? Nie powiem by mi to było nie na rękę, ale... To ja tu jestem księciem ratującym swojego księcia z łap wiedzmy i głodnych smoków. [Tak, dokładnie taki miał plan. Nie miał najmniejszego zamiaru wracać dzisiaj do domu samotnie. Albo wróci z Ragem, albo zatrudni się tu choćby na dziadka klozetowego.]

Cóż... W zasadzie nie wiem nic na temat zatrudniania pracowników, ale doszły mnie słuchy, że syn właściciela jest dobrym przyjacielem twojego chłopaka. Nie sądzę więc, by szefowa go zwolniła. Sądzę, że da mu tylko warunkowe zwolnienie na dzisiejszy weekend. Podejrzewam więc, że dzisiaj chcąc nie chcąc uda ci się wywieźć stąd naszego księcia. Powiem ci w sekrecie... [Ian uśmiechnął się tajemniczo i również pochylił się jeszcze bardziej w stronę Doriana. Na szczęście w tym klubie było to normalne i nikt nie zwracał na takie zachowanie większej uwagi.] Rage to nasza perełka. Wielu gości przychodzi tu tylko po to, by dostać od niego silny cios prosto w rozpalone krocze. Oczywiście... Nie fizycznie, a mentalnie. Wielu chłopców już dawno się sprzedało, o czym wiedzą nieliczni i szefowa, która prowadzi ciemne interesy. Rage jest jednak inny, wyjątkowy i bardzo silny. Poza tym ma plecy. Wielkie i bogate zaplecze u samego właściciela. [Ian wyprostował się, jak porażony prądem, słysząc za ladą głośne i stanowcze chrząkanie.] Nie za dobrze się bawicie, panowie? [Rage wsunął pośladki zgrabnie na ladę, pojawiając się prawie znikąd i zsunął się po stronie głównej sali na równe nogi.]

Całkiem dobrze nam szło zanim się pojawiłeś. [Wypalił Dorian, lecz zupełnie przecząc własnym słowom, chwycił Rage'a w pasie i przyciągnął do siebie, zamykając na chwile w objęciach i całując w szyje. Zerknął z nad ramienia chłopaka na Iana i uśmiechnął się do niego z ogromną ulgą. Słowa faceta uspokoiły go niesamowicie. Nawet te o zapleczu Rage'a w postaci znajomości z synem właściciela. Pisarz przecież miał prawo do przeszłości. Nie urwał się z księżyca zaraz przed spotkaniem z Dorianem, więc w jego życiu zapewne było sporo tajemnic do odkrycia i sporo znajomych do poznania.] Widzę, że wizyta w jaskini wszechmocnej nie była taka straszna, co? [Zwrócił się do Rage'a, odchylając się nieco, by widzieć dokładniej twarz chłopaka.] Albo to było tylko ostrzegawcze spotkanie, albo jesteś całkiem niezłym i szybkim interesantem. [Wyszczerzył się do pisarza w dość wrednym uśmiechu wystawiając na koniec do niego język.] Możemy już jechać do domu? Czy jednak będę zmuszony posunąć się do porwania?

4 komentarze:

  1. Jak uwielbiam Rage'a tak mnie momentami wku...rza. Ta zrezygnowana postawa i ciche wycofanie się, jak ja to odebrałam, to takie nie w jego stylu. No bez jaj.
    Całe szczęście, że Dorian nie dał się zbyć i stanął na wysokości zadania. Nawet za nim pojechał! A już się obawiałam, że jednak pójdzie się bawić jak zawsze...
    Nie powiem, zaczyna się robić coraz ciekawiej. Teraz na przykład pytanie się nasuwa, co się wydarzyło u szefowej. Wszak nie wiemy nawet w jakim humorze wrócił Rage.
    A teraz mały apel do autorek: nie ważcie się teraz przejść na Michasia i Jamesa bo zatłukę. No, dziękuję.
    Jutro o tej porze, widzę kolejną część.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorian jest jednak niesamowicie wyrozumiały. Mnie by szlag trafił, jakby ktoś moją miłość klepał po tyłku i obmacywał gdzie popadnie. Nie bardzo wierzę, że tacy pijani, napaleni goście rzadko się zdarzają. Tym bardziej, że Rage ma opinię niedostępnego. Wielu to właśnie przyciągnie. Mam dziwne wrażenie, że chłopakowi odpowiada taka rola wyniosłego księcia. Może go kręcą pożądliwe spojrzenia rzucane ze wszystkich stron. Ciekawe na jak długo Dorianowi starczy świętej cierpliwości? Powinien mu załatwić jakąś normalną pracę.
    Swoją drogą jakie to układy ma Rage z synem właściciela. Podejrzanie to brzmi. Czyżby jakiś jego eks?
    Gdzie kreseczki!!! ( wiem, że w tym momencie zgrzytasz zębami, uwielbiam się z tobą drażnić)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, zgrzytam. Chcesz rozdziały szybko, to nie marudź, moja panno! :*

      Usuń
    2. Ekhm.... Mało się udzielam bo taka już jestem jeśli idzie o pisanie komentarzy i takich tam ale... Ogłaszam oficjalnie, że kreseczki przede mną uciekają tak szybko, że aż się kurzy więc [rozkłada bezradnie łapeczki na boki] Nie ma ich i nie będzie.

      Usuń