piątek, 20 czerwca 2014

Kolya VI

[Zdawał sobie z tego sprawę. Doskonale wiedział, jak Tom się czuł i po części sprawiło mu to satysfakcję, a po części poczuł wyrzuty sumienia.] Czemu płaczesz? [Spytał dla zasady, bowiem nie tylko to mogło się kryć pod tymi słonymi strumieniami, a on chciał zrozumieć chłopaka do końca. Pogładził jego męskość delikatnie na pożegnanie i naciągnął spodenki na swoje miejsce, zarówno Toma, jak i po chwili swoje. Mogli później wziąć prysznic. Nie przeszkadzało mu, że jest niespełniony. Ważne było teraz dla niego spełnienie młodego i jego rozbicie, z którym liczył się w każdej sekundzie. Odwrócił go do siebie, niczym szmacianą, bezwolną lalkę i przytulił, ponieważ nie wyobrażał sobie teraz nigdzie odchodzić i zostawiać go.]



[Nie odpowiedział. Nie dlatego, że nie chciał, ale dlatego, że gdyby teraz otworzył usta to pewnie łzy popłynęłyby po jego licu jeszcze bardziej. Był zniewolony. Spełniony, ale i zniewolony i to w taki sposób, który bolał go nie wiadomo dlaczego. Nie dostał tego czego pragnął, choć jego ciało doznało spełnienia. Czuł się tak, jakby dostał czymś ciężkim w głowę i mimo przyjemności jaką poczuł, zrozumiał też jak nisko znajduje się na drabinie społecznej. Zacisnął zęby, powstrzymując się od szlochu lecz jednocześnie wtulił się w objęcia, które wydały mu się, mimo okrucieństwa, bezpieczne. Może to tak właśnie kończy się szaleństwo życia bez zobowiązań? Może spotkanie Kolii miało być karą zesłaną na niego za każdego faceta któremu dał obietnice i zniknął? Tego nie wiedział, a w chwili obecnej daleki też był od rozmyślania na ten temat.]

Tom, spójrz na mnie. [Poprosił łagodnie i ujął brodę chłopaka w dwa palce. Już widział jego zapłakaną buzię, więc teraz nie robiła na nim już takiego wrażenia, ani nie zniechęcała go jak i wcześniej do niczego. Podarował mu uśmiech, w którym tańczyła powaga.] Powiedz mi, co się dzieje. [Wymruczał, ścierając palcami łzy z jego policzków delikatnie. Głaskał go też bezustannie po plecach uspokajająco. Aż takiej reakcji się nie spodziewał prawdę powiedziawszy, ale był na szczęście w stanie utrzymać spokój ducha, aby dać Tomowi wsparcie. Zaczynał się obawiać, że zrobił mu krzywdę. Taką realną i druzgocącą.]

[Nie, Thomas nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa, aby nie rozpłakać się na dobre. By nie wylał się z niego cały lek, jaki poczuł gdzieś w trakcie tortury i aby nie pozwolił, aby ból zagłuszył odrobine szczęście, jakie zostało mu podarowane. Potrzebował czasu, aby się uspokoić. Potrzebował spokoju. Pokręcił głową, zaciskając powieki i starając się powstrzymać kolejne łzy. Pierwszy raz w życiu był tak rozbity i tak bardzo nie wiedział, co się z nim dzieje. Po raz pierwszy w życiu nie chciał, aby facet, który dał mu spełnienie zniknął, a równocześnie chciał, aby już nigdy nie poddał go takiej próbie, jak przed chwilą. Jego palce zacisnęły się na pasie mężczyzny, a twarz, mimo iż była powstrzymywana przez Kolye, skryła się w jego piersi.]

Tom, krzycz na mnie, pobij mnie, ale powiedz co się dzieje. Milczenie nie jest wyjściem. Nie będę czekał, aż się uspokoisz i będziesz w stanie powiedzieć, że nic się nie dzieje. [Już nie sprawiał, aby chłopak na niego patrzył, ale nie miał zamiaru odpuszczać. Wiedział, że kiedy to wszystko przeminie, a łzy wyschnął, to Tom będzie chciał o tym zapomnieć. Przytulił go do siebie mocniej, chowając nos w jego włosach i nieustannie głaskał uspokajająco to po plecach, to po karku, aby się nieco odprężył.]

Nie chce na Ciebie krzyczeć. [Załkał, przełykając łzy po każdym słowie i starając się zachować spokój.] To nie twoja wina. Prosiłem się to dostałem to na co zasłużyłem. [Mruknął, po czym odetchnął głęboko i podniósł spojrzenie na Kolye. Nerwowym, o wiele za mocnym ruchem dłoni wytarł twarz z łez, które pojawiły się na niej samoistnie.] Dałeś mi spełnienie, bo tego chciałem, prawda? Więc powinienem być Ci wdzięczny. Tylko do kurwy nędzy nie rozumiem dlaczego zamiast satysfakcji czuje się tak, jakbyś powiedział mi w twarz, że jestem najgorszą szmatą jaka dane Ci było poznać? Dlaczego czuje się jak ściera wrzucona do rynsztoka. [Patrzył na twarz mężczyzny, ale zdawał się jej nie widzieć. Jego spojrzenie było nieokreślone. Zdawał się gardzić sobą tak bardzo, że nie chciał nawet w oczach Kolii widzieć swojego odbicia. Zacisnął usta które zdarzały niepokojąco i poczuł, jak jego ciało wypełnia wściekłość.]

[Teraz i on nie wiedział, co ma chłopakowi odpowiedzieć. Wpatrywał się w jego twarz uważnie i ze spokojem na swojej, oddychając miarowo. Po chwili pochylił się i przystawił swoje czoło do czoła Toma.] Zależy ci. Poczułeś, że ci zależy. [Wyszeptał niepewnie, bowiem nie do końca był przekonany, co do swoich słów. Miał nadzieję, że były one prawdą. Głęboką nadzieję, utkwioną gdzieś w głębi jego spojrzenia.] Masz wrażenie, że zrobiłem to tylko po to, abyś dał mi spokój, dostał to czego chcesz, bo cały czas utwierdzałeś mnie w przekonaniu, że możesz później bez wyrzutów sumienia zniknąć. Wydaje ci się, że teraz ja zniknę, prawda? Że bez wyrzutów sumienia będę w stanie potraktować ciebie, jak ty chciałeś potraktować mnie, ale Tom… Nie jestem taki. Nie jestem. [Dokończył, przymykając powieki i odetchnął głębiej. W żadnej chwili nie przemknęło mu przez myśl, aby traktować chłopaka tak, jak on sam to przed chwilą stwierdził.]

[Bez słowa zarzucił ręce na szyje mężczyzny i wspiął się na palce żeby przytulić się do niego całym sobą. Nie chciał niczego innego. Chciał na chwile zniknąć w objęciach faceta, który za każdym razem wypowiadał głośno myśli do których Thomas nie przyznawał się nawet przed sobą. Bardzo mocno wtulał się w Kolye i obejmował go tak, jakby się bał, że za chwile, mimo obietnic i tych wszystkich pięknych słów mężczyzna jednak ucieknie i zostawi go samego. Brudnego, zdeptanego, zniewolonego... Takiego jakim postrzegał siebie w tej chwili. Robaka niegodnego niczyjej uwagi i niezasługującego nawet na to aby żyć.] Nie chce żebyś zniknął. [Wyznał szczerze. Od chwili w której się spotkali były to pierwsze tak bardzo boleśnie szczere słowa.]

Nie zniknę. [Odparł ledwo dosłyszalnie, ale szczerze. To, że nie zniknie nie musiało się wiązać z niczym konkretnym. Mógł dać Tomowi obietnicę, że będzie, jeżeli chłopak będzie tego potrzebować – zawsze. Zsunął dłonie na jego pośladki i podniósł go, aby przytrzymać w górze i jeszcze mocniej go czuć i jeszcze ciaśniej przytulać do siebie jego ciało. Pozwolił mu, aby bez przeszkód oplótł go ramionami, udami i schował twarz w jego szyi, co i on sam uczynił.] Nie zniknę, dopóki będziesz chciał mnie widzieć, Tom. [Dopowiedział jeszcze, opierając jego ciało o blat szafki, aby im obu było wygodnie.]

Dziękuje. [Wyszeptał w szyje mężczyzny, bo tam właśnie znajdowały się teraz jego usta. Poznawali się dopiero, a on już dostał więcej niż od kogoś innego. Więcej niż przez całe swoje życie. Dostał obietnicę, która była dana z serca i wiedział, że zostanie dotrzymana. Schowany niemal całkowicie w ramionach Kolii westchnął ciężko, lecz uśmiechnął się i po chwili odchylił, aby popatrzeć na mężczyznę.] Obiecuje, że już nigdy nie będę Cie kusił, ale... Dostanę wreszcie deser? [Nie chciał trwać w ckliwym nastroju do końca świata i wolał wybrnąć z niej żartując. Pogłaskał policzek mężczyzny czule i delikatnie, skupiając spojrzenie na skórze po której przesunął dłoń i na ustach na których zatrzymał kciuk.]

Nie zmieniaj się, lubię jak mnie kusisz. [Odwzajemnił uśmiech, delikatny bo delikatny, ale jednak i usadził Toma stabilniej na blacie szafki, po czym sięgnął po drewnianą łyżkę i wygrzebał śmietanę z pojemnika, nakładając ją po tym na krem z truskawek. Było to mało artystyczne, ale nie chciał się odsuwać od chłopaka. Miał pod ręką wszystko do tradycyjnego konsumowania, więc i zaraz miseczka z deserem legła w jego dłoni, a w drugiej pojawiła się łyżeczka, która nabrała solidną porcję słodkości.] Otwórz buzię. [Poprosił, podsuwając Tomowi porcję pod usta, których nie omieszkał odrobinę ubrudzić śmietaną.]

[Uśmiechnął się, poprawiając nieco swoją pozycje na blacie szafki. Cudownie było czuć jak ktoś opiekuje się nim w każdy możliwy sposób. Zlizał śmietanę z ust, a dopiero potem je otworzył. Rozsunął też nogi tak, aby mężczyzna stanął pomiędzy nimi i znalazł się jeszcze bliżej niego. Sam też miał ochotę nakarmić deserem Kolye, ale to że mężczyzna wpadł na taki pomysł i wziął się za jego realizacje jako pierwszy dawało mu prawo do wyłączności. Przełknął porcje która dostał i zamruczał z rozkoszy, otwierając zaraz usta w oczekiwaniu na kolejną.]

[Bardzo pragnął się przysunąć jak najbliżej, ale kiedy by to zrobił, to Tom poczułby między nogami coś bardzo sztywnego, co należało do Kolii i wcale nie miało zamiaru opadać. Tylko to powstrzymywało mężczyznę od tego, bowiem nie czuł się niespełniony i rozsadzany chęcią spełnienia, czasami będąc wdzięczny naturze za tak dziwną odmianę od normalności w byciu facetem. Nabrał kolejną porcję, ale najpierw sam skosztował cierpko słodkiego deseru, dopiero po tym podsunął kolejną porcję chłopakowi.] Nie wyszło najgorsze, Ci powiem. [Mruknął, oblizując usta. Specjalnej ochoty na deser też nie miał, ale nie odmówił sobie spróbowania.]

Hej! To moje! [Wypalił, kiedy zobaczył jak Kolya zjada cześć jego porcji deseru. Zanim pomyślał i zanim dostał łyżeczkę z pozostała na niej częścią musu, przyciągnął do siebie mężczyznę i sam podniósł się nieco, aby zabrać z jego ust choć trochę tego co zostało mu skradzione. Wpił się w pocałunku w usta Kolii i zamruczał z zadowoleniem.] Tak smakuje jeszcze lepiej. [Wyznał, siadając ponownie w pozycji w jakiej siedział przed chwilą i oblizując usta z bezczelnym uśmiechem.] Wręcz... Idealnie.

[Ledwo opanował dłoń, która dzierżyła łyżeczkę, aby to co zdążył nabrać nie wyleciało mu z ręki. Nigdy nie wspominał o tym, że nie będzie się na Tomie odgrywać w jeden z najprzyjemniejszych i miał nadzieję już nie bolesnych dla chłopaka sposobów. Przygryzł wargę i przysunął się do niego, umieszczając wygodnie swoją męskość między jego udami z lekkim uśmiechem, niewinnym wręcz.] Tak teraz jest idealnie. [Odparł jak gdyby nic i nabrał tą kolejną porcję dla Toma, ale i ją wsadził sobie do ust. Przytrzymał w nich też łyżeczkę, aby móc odstawić miseczkę bez obawy, że chłopak znów zechce go pocałować. Po chwili wyjął łyżeczkę i ją również odłożył, pochylając się do Toma na bliską odległość. Jego spojrzenie wyraźnie mówiło: chcesz, to weź.]

[Chciał. Chciał równie mocno, a może i jeszcze mocniej niż wcześniej. Jego natury nie dało się tak po prostu zamknąć w klatce a męskości która poczuł jedynie dodała mu odwagi. Ich usta ponownie się spotkały, a Tom skosztował porcji deseru przyprawianego napięciem seksualnym i obietnicami. Nie pozwolił, aby Kolya mu uciekł. Nie przerwał pocałunku, gdy smak truskawek zniknął. Objął mężczyznę nie tylko rękami, ale i nogami, zsuwając się w jego stronę i pozwalając, aby nabrzmiała męskości wbijała się w jego ciało boleśnie. Jego pocałunek zyskał na sile, a ciało napięło się i pokryło gęsia skórką.] Nie potrafię być grzeczny, kiedy jesteś blisko. [Wyszeptał, gdy wreszcie zdołał oderwać się od ust mężczyzny i oparł czoło o jego brodę.]

To dobrze, że nadal chcesz mnie mieć. [Wymruczał w odpowiedzi do gładkiego czoła Toma, które zaraz pocałował z czułością, a dłonie przesunął po ramionach chłopaka i wsunął je na jego pas, skąd miał blisko na pośladki. Przycisnął za nie Toma do siebie, sobie samemu sprawiając ból w biodrach i chwilę przyjemnego mrowienia na plecach.] Ja nigdy nie mówiłem, że nie mieć ciebie, czujesz? [Spytał cicho, uśmiechając się, co chłopak doskonale mógł poczuć na swoim czole. Słowa mężczyzny potwierdzało również ciepło, jakie rozchodziło się między udami Toma, a które przybrało na sile z wiadomych przyczyn. Miał ochotę znów poczuć gładką skórę na jego pośladkach, jednak powstrzymał się przed tym. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że nadal wisiała nad nim groźba odejścia chłopaka i nie mógł się oprzeć wrażeniu, że pójście do łóżka zniszczyło by wszystko, co świadomie zdążył między nimi zbudować. Z drugiej strony, miał coraz większą ochotę, aby znów usłyszeć ten pełen rozkoszy jęk spełnienia, a może i nawet swój zamknięty ustami młodego.]

To dobrze. To miłe słyszeć coś takiego od faceta, który ma żelazne zasady i nie lata za każdym kręcącym się kusząco tyłeczkiem, jak ja. [Tom uśmiechnął się i otworzył oczy, aby popatrzeć w dół, na męskość, która tak rozkosznie wbijała się w jego ciało i nęciła wielkością. Dłoń chłopaka zsunęła się wolno po brzuchu Kolii. Jak dobrze, że lubił chodzić po domu bez koszulki. Ciekawskie i rozedrgane palce sunęły po skórze która była tak ciepła i tak powalająco męsko pachniała, iż deser tracił swą owocową woń.] Tylko proszę, nie uciekaj. [Wyszeptał, podnosząc głowę i wpijając się w pocałunku w usta będące tak blisko i kuszące tak bardzo, podczas gdy drobna dłoń wsunęła się za gumkę spodni.]

[Nie miał zamiaru uciekać. Pozwolił Tomowi na bliższe zapoznanie się z jego męskością, dzielnie stojącą na baczność od chwili, kiedy dzieliły ją minimetry od pośladków chłopaka. Odsunął się nawet odrobinę, aby drobna dłoń miała jeszcze lepszy dostęp i mogła w pełni poczuć członka ociekającego przedsmakiem rozkoszy i cierpliwie na to czekającego, chociaż Kolii nie paliło się do tego jakoś bardzo mocno. Dłonie mężczyzny przesunęły się po placach Toma tym razem drapiąc je dość mocno i pożądliwie, kiedy obaj zatracali się w pocałunku. Pozwolił mu, aby przejął ustami władzę, odwzajemniając tyle pocałunku ile było trzeba i tyle, aby młody miał doskonałe przeczucie, że mimo uległości, pocałunek nie jest mu obojętny, jak i dłoń sunąca między udami z zaciekawieniem.].

[Podobało mu się takie postepowanie mężczyzny. Chciał pokazać mu jeszcze bardziej jak podoba mu się i jak bardzo chciałby go mieć. Wiedział też, że nie pójdzie z nim do łóżka. Wiedział, że mimo iż bardzo chce i mimo iż jest niemal pewien, że nie potrafiłby potem zniknąć, nie pójdzie żeby nie narazić się na nagłą zmianę decyzji. Delikatne palce objęły męskość Kolii i zacisnęły się na niej, podczas gdy Tom osłodził namiętny pocałunek jękiem nadchodzącej rozkoszy. Jękiem, w którym kryło się zarówno zadowolenie z takiego obrotu sprawy jak i chęć na więcej i na więcej. Miał sprawne palce. Potrafił dogodzić mężczyźnie. Wiedział o tym. Zdawał sobie sprawę z tego, że kiedy już udało mu się dostać pod spodenki mężczyzny to teraz tak łatwo się nie da wypędzić. Druga ręką osunął niechciane ubranie na tyle nisko, na ile zdołał i wlał w pocałunek jeszcze więcej żaru niż wcześniej. Czuł, że ma w jakimś stopniu władze na Kolya i bardzo chciał to wykorzystać.]

[Uwielbiał, kiedy z ust Toma wyrywały się jęki. Miały w sobie niesamowitą moc przyciągania i sprawiania, że sam Kolya pragnął więcej i więcej. Ucałował wargi chłopaka na pożegnanie, a jednocześnie z obietnicą szybkiego powrotu do nich i podniósł go z szafki z lekkością, odrobinę ograniczając ruchy dłoni i poniósł do sypialni, gdzie pościel jeszcze pachniała ciałem chłopaka. Usiadł na miękkiej kołdrze i posadził Toma na swoich kolanach, oddając mu panowanie nad męskością – teraz dużo swobodniejsze, bo i kolana mężczyzna miał bardzo wygodne. Uśmiechnął się do niego delikatnie i przyjrzał jego twarzy.] Masz bardzo zręczną dłoń, wiesz? [Wymruczał, pozwalając też Tomowi zdecydować co dalej, oczywiście w granicach rozsądku. Chciał mu dać chwilę pewności, władzy i tego, że jest dla niego i poddaje się jego zniewalającym i przyśpieszającym krew w żyłach ruchom.]

Wiem. [Mruknął, wracając dłonią do tego, czym była zajęta jeszcze chwile temu. Kiedy mężczyzna podniósł go z szafki, uciekł rękami na jego ramiona, a jego serce stanęło w miejscu z lęku, że właśnie zrobił o jeden gest za dużo i że za chwile znów zostanie sponiewierany odrzuceniem lub odmową. Przeraził się nie na żarty i trwał w tym przerażeniu aż do chwili kiedy znaleźli się na łóżku i dostał swego rodzaju pozwolenie do dowolnych działań. Z uśmiechem zawładnął ustami Kolii tak łapczywie, że nawet gdyby tamten bardzo chciał, nie miał możliwości odezwania się już ani jednym słowem. Tom objął we władanie męskość i usta, napierając na mężczyznę tak, aby ten położył się na łóżku. Wiedział, zdawał sobie sprawę z tego, że nie zapędzi się za daleko i nie pozwoli, aby poznali się całkowicie. Wiedział też, że chce, aby Kolya poczuł ulgę i uwolnił się od napięcia, które nadal w nim było, a co doskonale czuł teraz pod dłonią, która łagodnie, acz pewnie sunęła po członku z wprawą i umiejętnościami.]

[Legł na pościeli, ale nie tylko pod wpływem Toma, którego pociągnął na siebie, aby nie przerwać pocałunku. Wplótł palce w jego włosy i przez chwilę je na nich zacisnął dość mocno, ale nie boleśnie. Z jego gardła wyrwało się głębokie westchnienie. Dawno już nikt nie sprawiał mu przyjemności, ani on się na to dobrowolnie nie godził. Poczuł, jak mięśnie napinają mu się znajomo, a całe ciało przebiegając coraz to nowsze dreszcze. Poczuł, jak męskość pod palcami Toma pęcznieje do niemożliwości i pulsuje, skomląc zamiast mężczyzny o uwolnienie go od tego ciężaru, który teraz już zalegał na nim świadomie i boleśnie. Przymknął oczy i z każdą zmianą ruchu jego dłoni, z każdym przyśpieszeniem, mocniejszym naciskiem i bodźcem, całował go mocniej i intensywniej.]

[A Thomas szalał. Uwielbiał wprowadzać mężczyzn na wyżyny. Teraz jednak było to inne i bardziej intensywne niż dotychczas. Wiedział, czuł, że mężczyzna któremu teraz stara się udowodnić jak dobrze jest pozwolić sobie na słabość w chwili seksualnych napięć, jest inny i przeżywa ten akt nie tylko jako cielesna przyjemność. Zaciskał swoje sprawne paluszki kiedy jego dłoń znajdowała się u szczytu przyrodzenia mężczyzny, a rozluźniał je gdy dłoń sunęła ku nasadzie. Czuł pod dotykiem jak męskość żyje i błaga o więcej. Odbierał coraz mocniejsze pocałunki i oddawał je równie intensywnie. Chciał usłyszeć jęk i chciał poczuć jak mężczyzna zmienia się w kłębek odczuć, a nie myślącego gościa, kierującego się rozsądkiem. Ocierał udo o udo Kolii i obsypywał go cichymi jękami, kiedy jego męskość reagowała intensywniej.]

[Kolya był na granicy jawy i snu, czego niestety nie mógł obwieścić Tomowi, ponieważ miał zamknięte usta. Jego westchnienia mieszały się z jękami chłopaka, jak gdyby przyjemność nie była obustronna, a był to ich wspólny taniec obu dział. Nie mógł sobie nie wyobrażać, że nie tylko dłoń chłopaka znajduje się na jego męskość, ale że właśnie to Tom teraz wije się na nim narzucając tempo i targając jego zmysłami. Nie musiał długo czekać, aż męskość eksplodowała, a z gardła mężczyzny wyrwał się cichy, gardłowy, a jednocześnie znaczący jęk spełnienia. Poczuł, jak ciepłe nasienie uchodzi z niego, a pod powiekami pojawiają się świetliki. Jeszcze chwilę zaciskał palce na włosach Toma, po czym jego dłoń opadła na łóżko i wbiła się w pościel, jak i reszta bezwładnego ciała.]

[Jęk, reakcja ciała, rozkosz, którą poczuł niemal cieleśnie, kiedy mężczyzna doszedł, sprawiły, że jego ciałem zawładnęły dreszcze przyjemności. Poszybował do nieba razem z Kolya i chciał tam pozostać tak długo, jak długo będzie mu to dane. Chciałby pozostać tam na zawsze, ale wiedział, że życie może być równie piękne i tutaj, na ziemi. Bardzo leniwie zwalniał ruchy dłonią, dając mężczyźnie czas na całkowite czerpanie przyjemności jaka nim zawładnęła. Sam również uspokajał się stopniowo i kładąc na piersi Kolii wsłuchiwał w rytm jego powracającego do spokojnego bicia, serca. Uśmiechał się, rysując na torsie mężczyzny szlaczki i muskając jego skórę gorącymi i nabrzmiałymi od pocałunków ustami.] Deser w Twoim wydaniu to mistrzostwo świata. [Mruknął, uśmiechając się jeszcze bardziej.]

Nie chcesz wiedzieć, jak wyglądałaby kolacja. [Zamruczał, przygarniając do siebie Toma i przytulając go do swojej piersi jeszcze mocniej niż chłopak sam się przytulał. Ciało Kolii uspokajało się bardzo szybko po ręcznych pracach, bez względu kto je wykonywał. Niegdyś wielu miało o to żal, że nie przeżywa tego wszystkiego, jakoś gwałtownie i bardziej emocjonalnie, więc wpoił sobie, że to musi być ktoś wyjątkowy, ktoś kogo będzie kochać i przed kim nie będzie mieć tajemnic. Niemniej jednak nie miał zamiaru rezygnować z tego, że kiedyś razem z Tomem będą razem sięgać szczytów i dotykać gwiazd. Chciał tego bardzo mocno, a po tym co poczuł teraz miał nawet przeczucie, że potrafiłby się dla niego całkowicie otworzyć.]

A skąd wiesz? [Wymruczał, zabarwiając słowa warczeniem, które robiło z niego nie tyle drapieżnego kocura co zadziornego kociaka, który jest zawsze chętny do zabawy i do psot. Przylgnął do Kolii całym sobą, wdrapując się nawet nieco na jego ciało. Nie leżał na nim zupełnie, ale dzieliło go od tego naprawdę bardzo niewiele. Chciał się przytulać i robił to. chciał widzieć twarz mężczyzny po spełnieniu i widział. Uśmiechnął się do niego, opierając się broda o jego klatkę piersiową i wpatrując się w niego.] A najlepiej taką kolację razem ze śniadaniem. [Dodał, wyciągając dłoń w stronę jego twarzy i głaszcząc go po policzku.]

Nie miałbyś siły na śniadanie, ale mogę ci zaproponować obiad, co ty na to? [Uśmiechnął się i otworzył w końcu oczy, aby spojrzeć na Toma. Wszystko mógł ukryć na swojej twarzy, ale oczy nigdy się go nie słuchały. Były przepełnione nadal i wciąż blaskiem spełnienia, błogością i czułością, kiedy wodził nimi po twarzy chłopaka, tak jak jego dłoń muskała pieszczotliwie jego plecy. O dziwo propozycja brzmiała nie tylko kusząco, ale i bardzo realnie, mimo tego, że nie kryła się za tym obietnica upojnej nocy. Przynajmniej Kolya nie miał całkowicie tego na myśli, chociaż ich słowa usiane były podtekstami. Bardziej po głowie krążyło mu to, że Tom chciałby zostać nie tylko kiedy niebo będzie pokrywać mrok, ale również kiedy słońce wstanie, a on nie poczuje tylko mglistego zapachu chłopaka na pościeli. Odgarnął mu jeszcze włosy z czoła z namysłem, po czym ucałował koniuszek nosa kociaka, który tak ochoczo na nim leżał.]

Trzymam Cię za słowo i zapisuje w pamięci zaproszenie. [Wyznał lekko i wesoło. Nie chciało mu się teraz ruszać. Patrzył na faceta od którego nie chciał uciekać i o dziwo było mu z tym dobrze. Uśmiechał się swobodnie i pozwalaj na drobne gesty ze strony Kolii.] Jutro idziesz do pracy, prawda? [Nie wiedział dlaczego zadał to pytanie. Samo mu się nasunęło, a wraz z nim wizja powrotu do domu i do codzienności. Przeciągnął się kocio i zamruczał, układając policzek na piersi mężczyzny.] Jejku... Może jednak zjadłbym te truskawki, hm?


Zdążysz zjeść, ja bym się raczej martwił o moje biedne, uwięzione w pralce pranie. [Westchnął, bowiem jemu również się nie chciało wstawać, a przecież tyle było do zrobienia. Tu pranie, tu zasychające naczynia, które już dawno powinien był umyć. Teraz jednak ogień czystości i porządku gdzieś w głębi niego przygasł. Spijał wszystkie chwile z Tomem niczym najdoskonalszy nektar, którego przybywało dopóki sam nie chciał zaprzestać.] I tak, idę jutro do pracy, niestety. Niedziela, to jedyny dzień tak naprawdę wolny od całego zamieszania z nią związanego. [Przyznał z nieukrywanym smutkiem w głosie. Lubił swoją pracę i na pewno kolejnego dnia pójdzie do niej z chęcią, tylko nie mógł pogodzić się z faktem, że praca będzie przyprawiona o czekania na wiadomość od chłopaka. Bo już wiedział, że będzie czekać i zdawał sobie sprawę z tego, jakie to będzie naiwne z jego strony.]

2 komentarze:

  1. Ja powiem tak; Mam na imię Monika i chętnie przeczytałabym to opowiadanie, ale nie zamierzam tego robić, ponieważ nie chcę czytać czegoś co i tak nie zostanie ukończone. Taka prawda dziewczyny. Zanim powiesz: Kocham Cię, stoi nie ruszone od wielu miesięcy, więc niech żaden autor nie spodziewa się komentarzy, jeżeli i tak nie zamierza (nawet zamierzając nie ma sposobności tego zrobić) dopisać do końca historii. Dobrych tekstów jest jak na lekarstwo, a dobrych i niedokończonych jeszcze więcej. Czasami lepiej coś napisać, ukończyć, a dopiero wtedy publikować. W każdym razie życzę Wam czasu, siły i samozaparcia, bo jeżeli coś się zaczyna trzeba to skończyć, a wasze teksty są tego warte.

    Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    och jak ja się cieszę, z nowego rozdziału tego opowiadania, Tom nie ma zupełnie zamiaru odchodzić...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń