niedziela, 23 marca 2014

Kolya V

[Zmarszczył czoło, spoglądając na drzwi. Jeszcze nie zaczął molestować truskawek, więc dźwięk miksera nie zagłuszył pukania. Ruszył aby otworzyć drzwi i stanął w nich przed osobą, która go nawiedziła nie kwapiąc się, aby coś na siebie wrzucić. W dłoni jedynie trzymał ścierkę, którą osuszał palce po myciu. Ukazał się swojemu gościowi w samych spodenkach, nie mając nic do ukrycia i spojrzał pytająco na gościa.] 

[Raul – ochroniarz – stanął w drzwiach ze szczęką niemal opadniętą do samej podłogi, kiedy zobaczył prawie nagiego mężczyznę. Przyjechał tutaj prosto z domu Thomasa gdzie wybrał się, aby sprawdzić co z nim, gdyż jego telefon milczał uparcie. Zdobycie adresu Kolii nie było trudne. Raul miał wtyki w policji przez swoją przeszłość i powiązania rodzinne, więc takie tajemnice to nie były dla niego tajemnice.] Witam. [Powiedział po chwili dość suchym tonem i bezceremonialnie zerknął nad ramieniem gospodarza do środka jego mieszkania.] Myślę, że wiesz po co tu jestem. Gdzie Thomas?

Śpi w sypialni. Kawy? [Spytał uprzejmie. Nie spodziewał się ochroniarza, ale nie miał powodów, aby go wyganiać, czy odprawiać. Odsunął się od drzwi i zaprosił mężczyznę do środka gestem dłoni. Sam też wszedł wprost do kuchni, żeby nastawić wodę na kawę. Przynajmniej sobie miał zamiar ją zrobić, a na decyzję ochroniarza czekał cierpliwe. Jego nowy gość mógł też dostrzec na blatach sprzęt kuchenny, całą miskę truskawek, śmietanę i tym podobne rzeczy. Oparł się o szafkę pośladkami, jak tylko nastawił świeżą wodę i spojrzał na mężczyznę, aby nie wyjść na mało zainteresowanego jego wizytą. Po prawdzie był mało zainteresowany jego dość niepotrzebną wizytą.]

Nie, dziękuje. Chciałem tylko.. [Raul wszedł do mieszkania i oczywiście ruszył za mężczyzną do kuchni. Tam rozejrzał się uważnie po pomieszczeniu. Niezbyt mu ono pasowało do miejsc w jakich często odnajdywał Thomasa. To było takie inne, takie pełne stabilności i ciepła. Zmarszczył brwi, przystając w progu i oparł się ramieniem o futrynę.] Dlaczego młody nadal jest u ciebie? To niezbyt w jego stylu. [No tak, on niemal idealnie znał młodego. Przynajmniej takiego jakim kreował on się w klubie i poza nim, dla wszystkich ludzi, których spotykał na ścieżce swego dotychczasowego życia. Pobyt Thomasa w domu faceta z którym spędził noc, i to tak długi pobyt, był czymś bardzo dziwnym.]

Bo nie chciałem się z nim przespać? Pewnie dlatego nie uciekł jeszcze ode mnie. [Wzruszył ramionami, wbijając spojrzenie w twarz ochroniarza. Uśmiechnął się też ledwo zauważalnie, bo akurat z tego, że Toma ciężko było zatrzymać w miejscu doskonale wiedział.] Poza tym, nie mogłem go wypuścić w taki stanie, a jeszcze... [Westchnął głęboko, machając dłonią i odwrócił się do zalewania kawy. Nie bardzo wiedział, czy mężczyzna jest odpowiednią osobą do zwierzeń na temat młodego. Może się nim opiekował, ale Kolya czuł, że życie prywatne chłopaka nie było w interesie jego przyjaciela, a przynajmniej nie aż tak bardzo.]

W jakim stanie? Co on znów zrobił? [Ochroniarz, nie uśmiechał się tak jak to potrafił robić, kiedy wiedział, że wszystko jest dobrze i że ludzie bawią się dobrze. Na jego twarzy malowała się powaga pomieszana z troską. Dawno temu obiecał Erykowi, że będzie miał oko na Thomasa i bardzo się starał, aby spełniać obietnice za każdym razem kiedy młody znikał. Co prawda do dzisiaj nie dowiedział się dlaczego Erykowi tak zależy na bezpieczeństwie tego dzieciaka, ale przez czas, który spędził przy nich, przywiązał się do obu i teraz byli częścią jego życia.] I co chciałeś dodać. Nienawidzę jak ludzie są tacy niezdecydowani i nie wiedzą czy chce coc powiedzieć czy wolą milczeć. Im szybciej upewnię się, że młody jest bezpieczny tym szybciej się mnie pozbędziesz, więc...

Jest bezpieczny. [Powiedział poważnie, a wręcz sucho. Jak on mógł wątpić w to, że Tom był bezpieczny? Przecież obiecał, że chłopakowi nie stanie się krzywda, a słowa zawsze dotrzymywał.] Spił się wczoraj, więc ma kaca i śpi. Nie chciałem się z nim przespać więc ma problemy emocjonalne, proste. Nie jest przyzwyczajony do tego, że ktoś oferuje mu coś innego niż seks, a ja mu tego nie zaoferuję. Inaczej teraz siedziałby już w domu i przygotowywał się do kolejnej zabawy. Jeszcze coś? Powiedziałem, że będzie bezpieczny i nic się w tym temacie nie zmieniło. [Dodał na sam koniec po potoku słów, które wyrzucił z siebie warkliwie. Odstawił kawę na wysepkę i powrócił do obserwowania ochroniarza, już bez uśmiechu.]

Słuchaj, to że tu jestem nie oznacza, że Ci nie uwierzyłem. Chociaż nie, inaczej. Owszem, uwierzyłem Ci wczoraj, ale kiedy dzisiaj nie zastałem młodego w domu, zwątpiłem. Nie znam Cię więc mam do tego prawo. Tym bardziej, że znam Thomasa i wiem jakie numery potrafi wykręcać. Dziwi mnie, że nie chciałeś go w łóżku, nawet bardzo dziwi, bo widziałem go w akcji i znam chyba, że trzy takie osoby które mu się oparły. Może to dlatego, że był naprawdę pijany... Nie wiem. [Raul wyczuł niechęć mężczyzny do swojej osoby, która przyprawiona była odrobina urazy, ale nie miał zamiaru na siłę ugłaskiwać go aby zyskać jego przychylność. Nie zależało mu na tym. Chciał jedynie, aby sprawa miedzy nimi była jasna i aby nikt nie mógł powiedzieć, że wtargnął tu i oskarżał Kolye o cokolwiek bezpodstawnie.] Jeśli on faktycznie tu jest to najwyraźniej poznałem właśnie kolejnego faceta, który mu się oparł. Nie mnie to osądzać. Ja pilnuje tylko, aby był bezpieczny, więc jeśli mógłbym na niego zerknąć, pozbędziesz się mnie od ręki.

Idź i sprawdź, a później możesz iść nawet na koniec świata, nie interesuje mnie to. [Mruknął, powracając do truskawek. Zdecydowanie miał zapas zaufania i sympatii dla ochroniarza, ale skoro mężczyzna nie miał go dla niego nie zasługiwał na jakieś inne traktowanie. Poczuł się bezpodstawnie oskarżanym, a nienawidził tego tak samo mocno, jak kochał ryż.]

[Raul uśmiechnął się nieznacznie, mrużąc oczy. Takiej właśnie reakcji oczekiwał. Taka reakcja mówiła mu o wiele więcej niż inne słowa i miliony zapewnień ze strony mężczyzny. Nie ruszył się z progu. Kolya zyskał jego zaufanie w ciągu kilku sekund i Raul wiedział już, że młody jest bezpieczny.] Spokojnie. Nie miałem zamiaru urazić Cię ani niepotrzebnie wkurzać. Mam nadzieje, że jeszcze kiedyś się spotkamy w bardziej przyjaznych warunkach. Może nawet czegoś się napijemy...

Mało jaki człowiek jest mnie w stanie wkurzyć, ale udało ci się to znakomicie, naprawdę. Powinienem ci pogratulować. [Powiedział powoli, patrząc na drzwi wyjściowe.] Teraz powinieneś się zacząć martwić, czy to aby nie odbije się na Thomasie, skoro się tak o niego troszczysz. [Dodał kpiąco, chociaż mało prawdopodobne było, aby na kimkolwiek wyżywał swoją frustrację. Wrzucał przy tym truskawki do miksera, aż niewielkie czerwone krople chlapały dookoła niebezpiecznie. Nie odwrócił się do mężczyzny, bo ten znał drogę do wyjścia. Jedynie przezornie rzucił mu chłodne spojrzenie.]

Jeśli chcesz aby moje zaufanie do Ciebie przetrwało to nie mów tak. [Wypalił na prędce i wyszedł z kuchni. Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusje z gospodarzem. Niemniej jego ostrzeżenie podziałało na Raula, jak czerwona płachta na byka. Słowa nie były wypowiedziane cicho, a jego głos odbił się ciężko od ścian mieszkania. Niestety zaowocowało to tym, że z sypialni wyłonił się Thomas, przecierając powieki i ziewając jak smok. miał nadal zapuchniętą twarz. Tak krótka drzemka nic nie dała.] Co się dzieje? [Zapytał nieprzytomnie, stając jak wmurowany i patrząc na Raula nieprzytomnie.]

Twój książę na białym koniu przyjechał cię uratować. [Mruknął, nie siląc się na spokojny ton. Naprawdę został wyprowadzony z równowagi przez tę błahostkę, a uspokajał się równie ciężko, co zwykli ludzie mieli duży problem, aby go doprowadzić do takiego stanu. Zerknął na Thomasa przez chwilę, nie umiejąc się do niego uśmiechnąć. Chciał, ale nie potrafił wykrzesać w tamtej chwili do nikogo większej ilości sympatii. Zajął się słodzeniem śmietany przed ubiciem, pozostawiając Raula i Toma samym sobie.]

Raul... [Jęknął, kiedy dotarła do niego bezsensowność zaistniałej sytuacji. Popatrzył na Kolye i aż zazgrzytał zębami, kiedy zobaczył, jak tamten jest poruszony. Podszedł do Raula, stając tuż przed nim i kładąc mu dłonie na torsie.] Nie musiałeś. Wiem, że i tak to nic nie da i że i tak zawsze zrobisz dokładnie to samo, ale tym razem nie musiałeś. [Nie uśmiechał się. Było mu smutno i było mu cholernie przykro, że Kolya jest przez to wszystko zły. Jeszcze raz spojrzał w jego stronę, a kiedy Raul otworzył usta, aby coś powiedzieć, uniósł dłoń nakazując mu milczenie.] Idź już. Dzięki za troskę, ale idź. Zobaczymy się niebawem to pogadamy. [Raul nie protestował. Potargał chłopakowi włosy z troską, choć widok jego zapłakanej buzi niemal zwalił go z nóg i odwrócił się do wyjścia. Opuścił mieszkanie bez słowa, a Thomas zamknął za nim drzwi. Nie ośmielił się jednak wejść do kuchni. Widział jak bardzo źle się to wszystko poukładało i jak bardzo jego decyzje niszczą spokojne życie Kolii. Wrócił do sypialni na poszukiwanie swoich rzeczy.]

[Odetchnął głęboko, kiedy ochroniarz poszedł. W zasadzie przez chwilę żałował, że nie kazał się Tomowi zabrać z nim i dać mu świętego spokoju, ale na szczęście trzeźwe myślenie zaalarmowało o konsekwencjach tego stwierdzenia. Umył dłonie, wytarł i ruszył do sypialni za chłopakiem, aby z nim zamienić kilka słów i przekonać się, czy to wszystko spowodowało to co przeczuwał. Wiele się nie pomylił, widząc jak chłopak zbiera swoje ubrania. Burknął pod nosem coś w stylu "Po prostu świetnie", że złością i z bezsilnością również.] Podziękuj mu ode mnie, kiedy będziesz się z nim widzieć. I za mnie i za ciebie. [Dodał głośniej i odwrócił się z powrotem. Cały dobry humor trafił szlag i raczej nie miał zamiaru go opuszczać do końca niedzieli.]

[Thomas nie miał pojęcia co zrobił nie tak jak zrobić powinien. W jego przekonaniu wszystko, więc jego zdaniem jedynym wyjściem z sytuacji było znikniecie z życia tego dobrego i spokojnego człowieka. Pozwolenie mu na poukładanie sobie świata tak jak on tego pragnął i na wyrzucenie z pamięci kogoś takiego jak on – nic nie wartego dzieciaka, szukającego przygód. Zgarnął ubrania i usiadł z nimi na łóżku. Było mu ciężko. Był rozbity i zły, a mało tego zdawał sobie sprawę z tego, że cokolwiek zrobi będzie źle. Przez chwile schował twarz w rzeczach i tłumiąc głos, krzyknął w nie z wściekłością. Musiał wyjść i odejść – wiedział to. Ale chciał się najpierw choć trochę uspokoić, aby nie wypaść z tego mieszkania jak szaleniec i nie rozwalić czegoś po drodze.]

[Nie umiał stać obojętnie, kiedy ktoś krzyczał, nawet jeżeli był to stłumiony krzyk. Stał w kuchni odkąd się w niej znalazł i nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Nie zagłuszył innych dźwięków mikserem, na swoje nieszczęście. Odbił się od wysepki nad którą medytował i po chwili znów stanął w łuku oddzielającym sypialnię od reszty pomieszczenia.] Stało się coś? [Spytał cicho, tłumiąc w sobie pomniejsze warknięcia. Usilnie wmawiał sobie, że skoro ochroniarz poszedł, to powinien się uspokoić.]

Nic. [Powiedział, kręcąc głową na potwierdzenie swych słów, po czym rzucił rzeczy na podłogę, wybierając z nich jedynie koszulkę. Musiał najpierw zdjąć te, którą miał na sobie, a która należała do mężczyzny. Ułożył swoja na kolanach i chwycił za brzeg tej, która nadal była na jego ciele. Chciał ją zdjąć, ale sil mu brakowało, aby ogarnąć wszystko co działo się dookoła i aby umieć skoordynować ruchy. Westchnął ciężko i jeszcze raz podjął próbę, która tym razem powiodła się. Koślawo bo koślawo, ale rozebrał się z koszulki, która położył obok siebie.] Po prostu nic i wszystko zarazem... [Mruknął cicho, kiedy wsuwał na siebie swoją szmatkę. Pachniała klubem. Pachniała jego życiem od którego aż zakręciło mu się w głowie, a łzy napłynęły mu do oczu. Nie pozwolił im jednak popłynąć. Już wystarczająco dużo dzisiaj płakał. Wiedział, że teraz nawet dobranocka byłaby w stanie wywołać u niego łzy, więc musiał być dzielny.]

Nie chcesz, nie mów. Nie zmuszam. [Wzruszył ramionami i dalej przyglądał się chłopakowi w skupieniu i milczeniu. Przyglądał się jego niezdecydowaniu, jego walce z samym sobą i głupiej chęci ucieczki. Dla niego było to głupie. Zamykanie się takim ciasnym świecie było głupie. Poniekąd dziwił się więc, że skoro miał tak dobrego znajomego, to Raul nie wtłoczył mu do głowy jakichś głębszych priorytetów.] Masz zamiar iść, tak? [Spytał jeszcze dla pewności, ponieważ musiał się ubrać, jeżeli miał go odwozić do domu.]

A co tu po mnie? Od samego początku nie robię nic tylko niszczę twój idealny świat. Od pierwszego spojrzenia, od pierwszego słowa dociera do mnie jak pustym człowiekiem jestem i jak bardzo nie pasuje do twojego życia. Ty masz swoje priorytety, swoje poglądy, swój tok myślenia, a ja? Ja jestem kimś, kto pojawia się wieczorami i znika nad ranem, pozostawiając otwarte drzwi do marzeń. Jestem jak nocny gość, którego się wpuszcza na chwile, a potem udaje, że fajnie by było gdyby został. [Thomas naciągnął na siebie spodnie i stał przed Kolya, zadzierając głowę tak, aby mieć możliwość popatrzenia mu w oczy.] Jesteś fajnym facetem, Kolya. Nie zasługuję na kogoś takiego i nie chce byś przeze mnie stracił wiarę we własne wartości. [Zagryzł zęby ze zgrzytem i podniósł dłoń, aby położyć ją na torsie mężczyzny. Nie zrobił tego jednak, bo ten był nagi, a Thomas bał się dotyku nagiego ciała tego faceta. Bał się, że to go złamie i że nie będzie umiał okłamywać ani siebie ani jego, że jest mu tak dobrze jak jest. Bo nie było! Dotarło to do niego jak grom z jasnego nieba dokładnie w chwili, kiedy wypowiedział ostatnie słowo.]

Mój tok myślenie jest tokiem myślenia wielu osób. Myślisz, że jestem wyjątkiem? Gdybyś się rozejrzał uważniej zobaczyłbyś, że wielu ludzi szuka tego samego co ja, nawet ty, choć mniej świadomie. Ja podchodzę do tego z ostrożnością, ty idziesz na całość, za każdym razem żałując, że było jedynie fajnie. Nie rozumiem więc dla czego teraz chcesz uciekać, mając inny punkt zaczepienia niż łóżko. [Odpowiedział powoli, z namysłem, a jednocześnie zgarnął do siebie chłopaka. Tak czy inaczej jego policzek spotkał się z nagim ciepłym ciałem, a włosy młodego poczuły na sobie równie ciepłą dłoń.] Przecież radość z innych rzeczy, wcale nie zobowiązuje cię do trwania przy kimś na stałe. Możesz wyjść, ale możesz też wrócić, mając na uwadze jedynie to, aby druga osoba zbyt wiele nie pomyślała. Nie jestem jedną z nich. Mógłbyś wrócić i spojrzeć mi prosto w oczy, dalej kusząc się na to, czego nie zwykłeś robić, bo boisz się spętania. Rozumiem to, dlatego zostawiam ci otwarte drzwi, które nie prowadzą do ołtarza. [Uśmiechnął się pod nosem na swoje słowa i schował nos we włosach Toma, trzymając go ściśle przy sobie w pasie.]

Nie mam zamiaru być obrzydliwą panna młodą, ani sztywnym panem młodym nigdy w życiu... [Burknął, uśmiechając się bo słowa o ołtarzu zamiast go zdołować, rozbawiły go niemiłosiernie. Gdyby mężczyzna powiedział to w innych okolicznościach i gdyby Thomas nie był tak bardzo roztrzęsiony i rozedrgany, zapewne nie zwróciłby na nie uwagi. Teraz jednak wprawiły go w stan niemal chorobliwej wesołości. Zaczął się śmiać jak nienormalny i straciwszy kontrole nad sobą, poczuł jak policzki znów zalewają mu łzy. Nie potrafił się powstrzymać ani przez śmiechem ani przed płaczem jego zachowanie zakrawało na wariackie, ale on nie umiał nad tym panować.]

Domyśliłem się tego już dawno, wiesz? [Uśmiechnął się pod nosem, kołysząc lekko Toma w swoich ramionach. Przeczesywał palcami jego włosy i czekał, aż chłopak się uspokoi. Zarówno pozbędzie się napadu śmiechu, jak i łez, które Kolya poczuł na swojej piersi. Płacz był dobry, ale chciał, żeby Tom wreszcie odetchnął i był znów radosny. Przede wszystkim jednak, aby zrozumiał. To liczyło się najbardziej. To, że on sam nie chciał mu dawać seksu, bo bardziej liczyła się sama obecność chłopaka i ona mu się najbardziej podobała. Pomyślał nawet o tym, że może warto byłoby go wpuścić głębiej do swojego życia, a nie być tylko starym, umoralniającym go piernikiem. Były to jednak tylko myśli, bowiem gdzieś w głębi Kolii trwało przeświadczenie, że bałby się jednak zadłużenia w kimś, kto w każdej chwili może go nieświadomie zranić, kiedy się temu komuś zaoferuje więcej swobody niż komuś w prawdziwym związku.] Truskawki na nas czekają, chce zlizać z twoich ust śmietanę i widzieć, jak się rumienisz. [Zmienił temat, okraszając swoją wypowiedź tlącą się namiętnością, którą wyszeptał chłopakowi wprost do ucha. W ten sposób też miał nadzieję, że Tom zrezygnuje z ucieczki.]

Jesteś chwilami równie zboczony co ja, wiesz o tym? [Uniósł zapłakaną twarz ku mężczyźnie i uśmiechnął się do niego. Nie był zupełnie spokojny. Daleko mu było jeszcze do spokoju. Wracał jednak do równowagi jaką znał i chciał, aby tak było.] No, ale skoro chcesz śmietany z wyjątkowo powalającą słodyczą... Prowadź. [Odsunął się od mężczyzny, o ile ten pozwolił mu na to i wskazał ręką wyjście. Nie miał już ochoty wiać, choć wcale nie do końca był pewien, że chce tu zostać. Było mu dobrze przy mężczyźnie, który za wszelka cenę chciał mu udowodnić, że życie bez przygód jest dobre.]

Nigdy nie twierdziłem, że nie jestem. [Odparł i skierował się do kuchni, gdzie czekały truskawki zostawione na pastwę losu. Pewnie by już dawno były zrobione, gdyby nie przybycie księcia na białym rumaku. Kolya skierował się do szafki i stwierdził, że mógłby ukręcić tylko śmietany do truskawek, a nie robić z nich deseru. Owoce jednak już były wrzucone do miksera, więc zajął się dokańczaniem dzieła zniszczenia, pilnując, aby zostało śmietany do ubicia.] Ten twój Raul zawsze się tak martwi o Ciebie? [Zagadnął znad swojego ramienia w przerwie miksowania, kiedy dolewał śmietany do truskawek i nim zaczął je znów męczyć.].

Kiedyś nie był taki. [Chłopak stanął nieopodal, opierając się tyłkiem o szafkę. Mimowolnie na wspomnienie Raula uśmiechnął się i zamyślił.] Nie jestem idealnie poukładanym człowiekiem, wiesz przecież. Nie przejmuje się swoim życiem. Jest dobrze tak jak jest. Ale Eryk... Ech, kiedyś chciałem i jego zaliczyć. [Wzruszył ramionami jakby to o czym mówił nie znaczyło zupełnie nic.] No, ale to nie moja liga. A potem jeszcze wypadek... W każdym razie po jakimś czasie czułem oddech Raula na swoim karku za każdym razem kiedy chciałem zabawić się mniej bezpiecznie. Taki... Książe z piekła rodem, bo nieźle potrafi przywalić, kiedy się wścieknie. [Nie wiedział dlaczego opowiada o tym wszystkim Kolii, ale skoro ten zadał pytanie to chciał mu na nie udzielić odpowiedzi. Przyglądał się przy tym kręcącym się w mikserze truskawkom.]

Eryk? Mówisz o tym niesamowitym tancerzu? [Spytał dla pewności. Zasłyszał o mężczyźnie, ale nigdy nie poznał go bliżej, jak i nikogo będącego w klubie nie poznał. To, że znali go ochroniarze i barman jeszcze nic nie znaczyło i nie było w takim stopniu, aby chociażby umówić się na drinka. Wszystkim się przyglądał i tak miało pozostać, z wyłączeniem z tego wszystkiego Toma, którego chciał poznać i do tego od pamiętnej nocy dążył.] W zasadzie to miłe jest mieć kogoś, kto się nami opiekuje i mam szczerą nadzieję, że za chwilę mi nie oznajmisz, że spałeś ze swoim aniołem stróżem Raulem, bo zacznę wtedy w siebie wątpić. [Uśmiechnął się do truskawek, z których zrobił się truskawkowy krem i mógł go przekładać na miseczek, aby opróżnić naczynie miksera i ubić śmietanę.].

Zaraz, chwila, bo jakoś nie lapie o co Ci teraz chodzi? Co miałoby moje przespanie się z Raulem z Twoją wiarą w siebie? [Zmarszczył czoło i przeniósł spojrzenie na Kolye. Nie rozumiał, a bardzo chciał. Wprawdzie zdziwiła go ta chęć no, ale skoro już pogodził się z pozostaniem przy tym dziwnym gościu, który tak wiele różnic wprowadzał w jego myślenie, starał się poznać go i jego poglądy jak najlepiej.] A i tak, mowie o tym facecie dla którego ściągają tłumy. Ma talent. Może gdybym poćwiczył to i ja powalałbym na kolana każdego kogo bym zechciał. [Z lubieżnym uśmiechem uniósł nieco ręce i zakręcił biodrami.] Ale tak dosłownie powalił... [Mruknął niesamowicie kusząco, pochylając głowę i spoglądając na Kolye jakby właśnie szykował się do rzucenia się na niego przelecenia go tu, teraz, natychmiast.]

Wydawało mi się zawsze, że ten mężczyzna jest bardziej podobny do mnie, niż do tych mężczyzn, na których działa twój urok i którzy są w stanie zrobić wszystko, abyś się z nimi przespał. Na którego w ogóle nie działają uroki takich osób. [Wyjaśnił spokojnie i szczerze, przez chwilę przypatrując się Tomowi dość uważnie tak, aby chłopak miał wrażenie, że poddaje się jego wdziękom. Oblizał usta i wsunął palec w sztywną śmietanę, po czym bezceremonialnie umazał nią usta chłopaka delikatnie, a palec oblizał powoli i sugestywnie. Też potrafił się doskonale bawić. Znał siebie nie od tamtego dnia, ale jakoś szczególnie nie palił się do wykorzystywania swojej męskości i swojej siły przyciągania.]

Bo cholera tak jest. Nie dał się nikomu. Myślałem, że ja dam rade, ale poległem. [Oblizał nieco usta ze śmietany, ale pozostawił jej na nich na tyle dużo, aby wyglądała niejednoznacznie. Miał tego świadomość, zarówno jak i tego, że zabawa zaczyna mu się podobać. Wyciągnął dłonie ku mężczyźnie, przejechał nimi po jego brzuchu.] Jest nawet silniejszy od Ciebie. [Mruknął, postępując krok w stronę Kolii i przytulając się do niego w ociekający seksownością sposób. Ich biodra spotkały się, a twarz Thomasa uniosła w stronę twarzy mężczyzny.] Dobra ta śmietana. [Wyszeptał, wystawiając koniuszek języka i bardzo wolno zlizując słodycz.]

Wygląda na silniejszego chciałeś powiedzieć. [Zamruczał, oplatając dłonią Toma w pasie i przyciągnął go do siebie, pochylając się niebezpiecznie w jego stronę.] Wiem, że dobra. [Powiedział jeszcze nim przejechał językiem po ustach chłopaka powoli, aby poczuć mieszającą się ze smakiem jego warg słodycz.] Ciekaw jestem, czy z każdego miejsca na twoim ciele smakuje równie oszałamiająco. [Wyszeptał wprost do ucha Toma przeciągle i jego policzek również mógł poczuć wilgotny, ciepły język Kolii na sobie. Po tym stwierdzeniu złapał się na tym, że nie tylko świadomie kusi chłopaka, ale również na poważnie myśli o tym, aby poczuć smak śmietany po rozsmarowaniu jej na jego ciele.].

Z niektórych zdecydowanie lepiej. [Mruknął, wspinając się nieco na palce i zbliżając usta do ucha mężczyzny. Uśmiechał się. Z jednej strony uwielbiał seks, więc nie widział nic złego w tym, że pójdą razem do łóżka, z drugiej natomiast nie chciał wychodzić, już nie, więc i nie chciał, aby łóżko zakończyło ich znajomość. Jednakże nie mógł zmienić się teraz w kogoś kim nie był, więc nie przerwał zabawy.] Chcesz spróbować? Chcesz dostać deser z prawdziwie seksownego naczynia? [Zapytał szeptem, ocierając się wyzywająco biodrami o biodra mężczyzny. Jego drobne dłonie zsunęły się tez na pośladki Kolii i zacisnęły na nich. Nie myślał już o Eryku i tym, że tamten się nie poddał, bo i po co. Teraz miał Kolye i to jemu chciał poświęcić czas i energie.]

To by się mogło źle skończyć. [Odpowiedział szeptem, jednakże bez przekonania w głosie, jakie do tej pory utrzymywał. Czuł, że Tom jest sobą, ale nie przeszkadzało mu to w tym, aby być skupionym na tym, że nie chce iść z nim do łóżka. To znaczy chciał, bardzo chciał, jednak nadal miał przeświadczenie, jak to się skończy. Pozwolił mu mieć usta blisko swojego ucha, tak jak i on trzymał wargi blisko jego ucha, od czasu do czasu wodząc nimi tuż obok. Kiedy poczuł dłonie na swoich pośladkach, uśmiechnął się pod nosem, wspinając się stopień wyżej. Dłoń, która oplatała Toma w pasie, wsunęła się za gumkę spodenek Toma wprost na jego pośladki, jednak nagie pośladki i przejechała po nich delikatnie.] Uwielbiasz kusić, prawda? [Spytał, pieszcząc dłonią skórę pod swoimi palcami i nie ograniczając się tylko do jednego miejsca.].

Oczywiście. Po dzisiejszym dniu będę Ci się ukazywał w snach jako czerwony mały diabełek z obnażonym kroczem i kurwikami w spojrzeniu. [Mruknął po czym ukąsił Kolye w płatek ucha. Jego biodra jeszcze szczelniej przywarły do bioder mężczyzny, a ciało stało się jakby bardziej bezwolne pod wpływem jego dotyku. Thomas wyciągnął dłoń w stronę śmietany i nabrał na palec sporą jej porcje. Jednocześnie odchylając się nieco w tył i uśmiechając jak lis. Podniósł palec ze śmietaną do ust i spojrzał wyzywająco na mężczyznę.] Uwielbiam smak śmietany... [Mruknął, rozchylając usta i wsuwając do nich część deseru. Następnie zacisnął usta i wolnym, cholernie jednoznacznym ruchem wyciągnął z nich palec pozbawiony słodkiej bieli.]

Nie miewam snów. [Uśmiechnął się nieznacznie, a wolną dłonią pochwycił dłoń Toma, która na owym palcu miała jeszcze śmietanę i też go oblizał, nieco mniej dwuznacznie, chociaż w tamtej chwili nie było czynności, która im obu nie kojarzyłaby się z jednym. Czuł, jak biodra Toma wypełniają się podnieceniem na myśl o wszystkim, co mogliby teraz zrobić, gdyby dali się porwać szalejącym w nich namiętnościom. Zacisnął dłoń mocniej na jednym z pośladków Toma i mruknął z sobie tylko znanego powodu. Dawno nie miał nikogo w łóżku i to też może był powód dla którego działania chłopaka zdawały się odnosić niewielki powolny skutek. Po chwili, nie czekając na dalsze reakcje jego rozpalonego gościa, zamknął mu usta słodkim i powolnym pocałunkiem.]

Mmmm.... [Zamruczał, poddając się pocałunkowi z taką uległością, że aż poczuł jak kolana mu się uginają pod jego wpływem. Uwielbiał to. Mimo iż często starał się być tym, który dominuje i czerpie przyjemność z seksu wręcz egoistycznie, to teraz, w objęciach Kolii i pod wpływem jego delikatności, topniał. Objął mężczyznę za szyje, wtulając się w niego całym sobą i oddając mu pocałunek z czułością, o jaką właściwie nie podejrzewał siebie do dzisiaj. Uśmiechnął się. Jego oczy nie zamknęły się podczas pocałunku, bowiem chciał widzieć Kolye i chciał wiedzieć, że ten tez jest w jakiś sposób szczęśliwy podczas ich wspólnych chwil. Niemniej po dłuższej chwili przerwał pieszczotę, odchylając się w tył i uśmiechając tak radośnie i tak promiennie iż mógł konkurować ciepłem nawet ze słońcem.] Oszaleje przez Ciebie. Oszaleje i spale się w piekle, kiedy wreszcie zaciągnę Cię do łóżka i poznam w całej okazałości twoją namiętność i twoje pożądanie.

Jest jeszcze za wcześnie. [Mruknął i powoli odwrócił Toma do siebie plecami, nie wyciągając dłoni z jego spodenek. Teraz palce ułożyły się miękko na jego męskości, a Kolya przychylił usta ponownie do ucha chłopaka, uśmiechając się lekko.] Oszalejesz Tom, bo ja tego chcę. Chcę, żebyś powoli tracił dla mnie zmysły przez wszystko to, co umyka Ci między palcami, kiedy dążysz bezpośrednio do celu. [Powiedział powoli, wolną dłonią obejmując go za brzuch, żeby nie miał możliwości odwrócenia się ponownie i aby wcisnął się mocniej pośladkami w jego uda. Co za tym szło, aby poczuł, że nie jest mu obojętne takie kuszenie. Z wolna, tak jak i wcześniej wodził palcami po jego skórze, teraz już męskości i przygryzł skórę na szyi delikatnie.].

Proszę... [Jęknął, wciskając się w tors mężczyzny.] Proszę, skończ to tak albo inaczej, bo jeśli nadal będę wisiał pomiędzy spełnieniem, a tęsknotą za twoim ciałem to zejdę na zawal. Wiesz jakie to okrutne z twojej strony, trzymać mnie w takim zawieszeniu, kiedy ja opieram życie na tych ulotnych chwilach. [Wyciągnął ręce w tył, aby złapać mężczyznę za pośladki i wbić się pośladkami w jego wyczuwalnie chętną męskość. Poruszył się, ocierając i nią i pozwalając, aby choć trochę wniknęła pomiędzy jego pośladki. Choć odrobine. Na jego twarzy zaczęły wykwitać rumieńce, a palce na pośladkach mężczyzny zaczynały zaciskać się coraz mocniej.] Kolya... [Jęk, jaki wyrwał się z ust młodego był błaganiem o litość lub i więcej. To od mężczyzny zależało, jak go odczyta.]

Tak bardzo tego pragniesz? [Spytał, przeciągając chwilę odpowiedzi, bowiem w jakiś sposób musiał dać Tomowi do zrozumienia jak to się skończy.] Wyglądasz cudownie będąc tak bardzo podatnym na to, co ci robię. Nie wiem, czy jestem w stanie odpuszczać sobie takie widok. [Zamruczał, oddychając głęboko. Zacisnął odrobinę mocniej palce na męskości chłopaka, poruszając nimi powoli po całej jej długości, a dłoń, którą przytrzymywał jego brzuch, wsunął pod koszulkę i przejechał po jego nagiej piersi. Czuł, jak jego własny członek zaczyna coraz bardziej wypełniać się krwią i coraz bardziej wciska się między pośladki Toma przez materiał. Nawet kiedy grzecznie spał, chłopak mógł go czuć ponieważ do najmniejszych „Maleństwo”, jak niegdyś Kolya pieszczotliwie go nazwał, nie należało. Ba. Był dość sporych rozmiarów.]

[To prawda. Był bezwolny w dłoniach mężczyzny. Bezwolny i rozpalony pożądaniem, którego nie mógł nijak zniwelować. Kolya już drugi raz tego dnia spowodował, że Thomas tracił władze nad ciałem i tracił zmysły na rzecz jego dotyku i bliskości.] Tak. Chce krzyczeć twoje imię z rozkoszy i chce Ciebie i.... Kolya... [Wstrzymał oddech wciągając powietrze i zatrzymując je w płucach na dłużej. W głowie mu się zakręciło od nadpływającego uniesienia, któremu chciał się poddać.] Kolya, błagam, przestań. [Wyszeptał, wbijając paznokcie w pośladki, które ściskał i zaciskając powieki niemal boleśnie.] Przestań...

Nie. [Odparł szczerze i cicho, jeszcze intensywniej masując dłonią męskość chłopaka. Wiedział już, że się nie wycofa, chociaż nie zrobi tego tak, jak tego w głębi pragnął – tak do bólu i do końca, aby Tom poczuł nie tylko rozkosz swojego ciała, ale i jego ciała, kiedy by się w nim znalazł.] Pięknie błagasz, naprawdę jestem pod wrażeniem. [Wyszeptał, ale nie pozwolił Tomowi dojść. Wiedział, kiedy ma przestać, kiedy zwolnić jak nadchodził moment spełnienia. Nie, on chciał to przeciągnąć. Wspiąć się na wyżyny, przez Tom będzie chciał wszystkiego jeszcze bardziej. Nie puścił jego męskości, ledwie lekko ją muskając palcami. Osunął jednak jego spodenki aż za pośladki i… Swoje również opuścił, po czym wbił się w przestrzeń między oba półkulami chłopaka. Nie w niego, nie – to by było zbyt piękne. Chciał, aby Tom poczuł, jak ciepły członek jest bliski wypełnienia jego ciała, jak ociera się o niego lubieżnie i jak coraz bardziej się rozgrzewa.]

[Jęk jaki wyrwał się z usta chłopaka wypełnił kuchnie żałosnym błaganiem o życie, choć to nie na życiu mu teraz zależało. Wolałby umierać w męczarniach, mając odcinane kolejno wszystkie członki niż stać się ofiarą takich tortur jakimi właśnie poddawał go Kolya. W pewnym sensie wystraszył się go w tej chwili i przez chwile przez jego myśli przeleciały mniej przyjemne wspomnienia z jego życia.] Jesteś okrutny. Jesteś tak okrutny jak jeszcze nigdy nikt nie był dla mnie. Czego chcesz? Mam paść na kolana i błagać? Puść mnie, a uczynię to z rozkoszą. Bylebyś tylko pozwolił mi albo dojść do spełnienia albo zakończyć to i nigdy już do tego nie wracać. [Jego słowa były wypowiadane niezbyt składnie i dość chaotycznie, przez urywany oddech i siłę, z jaką chłopak walczył ze sobą i swoim ciałem. Wbijająca się w jego tyłek męskość nie pomagała mu w tym ani trochę. Ale i on i Kolya doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Drżał niczym źdźbło trawy o poranku. Jego każdy nerw był rozedrgany do granic wytrzymałości, a oczy znów wypełniły się łzami.]

Wiem, że jestem okrutny, wiem. [Jeszcze przez chwilę ocierał się o niego, nie czyniąc dłonią na jego męskości prawie nic. W końcu jednak powrócił do jej masażu, bardzo intensywnego, który miał dokończyć dzieła zniszczenia. Musiał złapać Toma, aby nie uleciał mu z rąk, ale przytrzymał go za szyję, a jego brodę odwrócił w stronę swoich ust, aby podczas najbardziej intensywnego tańca swojej dłoni, móc go pocałować i zawładnąć również jego ustami odbierając mu oddech. Zdołał zauważyć świeczki w jego oczach, jednakże nie był w stanie przerwać tego, co zaczął. Wiedziałby, że to wszystko posunęło się za daleko i jeżeli skończy nim Tom uzyska błogie spełnienie, to chłopak rozsypie się na miliony kawałków, które będzie niesamowicie ciężko posklejać.]

[Właściwie żadne rozwiązanie nie było teraz dobre. Spełnienie owszem, zawładnęło jego ciałem i porwało go w świat, który tak ukochał. Nadeszło szybko i bardzo intensywnie. Zniewoliło go zupełnie, zabierając mu resztki sił i samokontroli. Nie potrafił nawet skupić się na tym, aby oddać pocałunek, który otrzymał, bo jego jęk rozkoszy i spełnienia wypełnił usta Kolii szczelniej niż on sam mógłby wypełnić Thomasa. Paznokcie, które i tak już wbijały się w pośladki mężczyzny teraz zrobiły to nieświadomie z siłą jakiej chłopak potrzebował, aby nie osunąć się na kolana. Niechciane i niepotrzebne łzy, spłynęły po policzkach, a sperma po członku i dłoni która go tak perfidnie torturowała. Chłopak odleciał niczym ćpun po narkotykach, lecz w jego głowie rozległ się krzyk zamiast fajerwerków. Krzyk rozpaczy z poddania się i pokonania go jego własną bronią.]


6 komentarzy:

  1. Wow. Niesamowite, cudowne, rozpalające wyobraźnię. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    rewelacyjny rozdział, tak się właśnie zastanawiałam, kogo to niesie do tego mieszkania, i myślałam o tym ochroniarzu z klubu, i się nie pomyliłam.... jak widać bardzo troszczy się o chłopaka... bardzo cudowny, gorący rozdział, mam nadzieję, że teraz Thomas to nie ucieknie z tego mieszkania...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. No i jak śmiecie kończyć w takim momencie? :D Mam nadzieję, że Thomas nie ucieknie po tym, a jak ucieknie to wróci. Już się nie mogę doczekac ich seksu. Rzadko kto tak na mnie działa jak oni. I mówię tu tylko o tym opowiadaniu jak chodzi o Was, bo panowie z Zanim powiesz: Kocham cię są też mrauuu. :D
    Widać, że Raul troszczy się o Thomasa. Chłopak potrzebuje tego, żeby nie zrobił konkretnej głupoty. Ale mimo wszystko nie rozumiem dlaczego Kolya tak się wnerwił. Widać taka jego natura. :)
    Ślicznie, dziewczyny i czekam na więcej. ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy te opowiadania będą kontynuowane? Przeczytałam parę pierwszych rozdziałów, są naprawdę świetne. Nie chcę jednak za bardzo się wciągać , jeśli nie planujcie ich dokończyć. Sparzyłam się na kilku autorkach, które zostawiły blogi z niedokończonymi opowiadaniami, często bez słowa wyjaśnienia, co jeszcze bardziej irytuje.
    Będę wiec wdzięczna za jakąś informacje, tymczasem pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń