piątek, 14 marca 2014

Kolya IV

[Aż mu się buzia sama śmiała, kiedy słyszał takie odgłosy. Wprawdzie po tyradzie słownej jaką usłyszał wcześniej od mężczyzny nie spodziewał się cudów, ale jakaś mała część jego umysłu już snuła plany na upojnie spędzoną resztę dnia. Aż go przez chwile skręciło, kiedy pomyślał, że w takim wypadku byłby to jedyny dzień jaki spędzili razem. Szybko jednak wyzbył się takiej myśli. Zastąpił ją czymś o wiele przyjemniejszym co było dla niego jak narkotyk, lub jak tlen którego potrzebował do życia. Seks! Tak, to było coś, co potrafiło wypędzić z jego głowy każdą inna myśl. Dokończył posiłek, wypił sok i zaraz po tym jak odłożył naczynia do zlewu, udał się do sypialni.] Przybyłem... [Mruknął, stając w progu i spoglądając na łóżko z nadzieją, że Kolya już tam na niego czeka, cały rozochocony i rozpalony.] 

[Czekał rozłożony niczym księżniczka, z rękami pod głową, napiętymi przez to mięśniami, które ładnie prezentowały się w świetle słońca. Wzrok miał utkwiony w łuku, w którym pojawił się Tom, więc pierwsze co chłopak napotkał na swojej drodze, to spojrzenie Kolii – uśmiechnięte spojrzenie.] Nie krępuj się, chodź do mnie. [Mruknął, klepiąc miejsce obok siebie zachęcająco. Leżał na kołdrze, bowiem było gorąco, a i nie miał w zasadzie nic do ukrycia, ponieważ wszystkie części ciała słuchały się go bardzo uważnie i chociaż przez chwilę analizował myśli Toma, żaden członek nie drgnął mu i nie pokazał, że uważa takie rzeczy za przyjemne. Głęboko nie chciał, aby to był ostatni dzień, jaki ze sobą spędzą.]

Mmm.... [Zamruczał, ruszając z miejsca z lekko pochylona głową i uśmiechem kojota ruszającego na polowanie. Zdjął z siebie koszulkę, rzucając ją na jakiś mebel, któremu nawet się dobrze nie przyjrzał. Jego spojrzenie ślizgało się teraz po ciele mężczyzny na łóżku, a myśli były bardzo, ale to bardzo brudne i niegrzeczne. Cudem tylko jego bokserki nie eksplodowały! Zatrzymał się tuż przy łóżku i z pełną premedytacją obejrzał sobie Kolye jeszcze raz i jeszcze dokładniej. Następnie pochylił się i wszedł na łóżko na czworakach, zatrzymując w takiej pozycji, aby mieć możliwość patrzenia w oczy tego niesamowitego faceta z bardzo niewielkiej odległości.]

[Mógłby patrzeć na niego, lecz został po chwili przyciągnięty i przytulony, jak pluszowy miś, ukochana zabawka do spania. Ba! Nawet Kolya poczochrał go po włosach pieszczotliwie i tyle pozostawił mu z myślenia o dzikim seksie. Przygarnął go do siebie mocno, pozwalając, aby udo chłopaka błąkało się po jego brzuchu i było pod zasięgiem dłoni, która je głaskała pieszczotliwie.] Jesteś zbereźnikiem, wiesz? Twoje myśli uderzyły prawie skutecznie w mojego przyjaciela. [Wyszeptał, nie kryjąc rozbawienia, a nawet uśmiechnął się nieco mocniej, głaskając Toma po gładkiej skórze pleców. Odrobinę bał się swoich reakcji – nie był z kamienia i gdzieś widniała linia, po przekroczeniu której raczej nie dałby rady się powstrzymać.]

A Ty jesteś okropny. [Trzasnął go niezbyt mocno w pierś i naburmuszył policzki. Zawiodła go taka reakcja mężczyzny. Gdzieś tam, w głębi duszy wiedział, że to zbyt piękna obietnica, aby mogła być prawdziwa, ale jego natura wygrała i szedł do sypialni z nastawieniem na seks. Teraz musiał przywyknąć do innych myśli. Musiał uspokoić chęci i wygnać nadzieje, a to wymagało jednak odrobine czasu i samozaparcia. Nie przeczył jednak, że takie przytulanie również podobało mu się i sprawiało, że było mu bardzo miło tu leżeć.] Jak może mnie tak torturować? [Jęknął jeszcze dość przesadnie i wyraźnie teatralnie, po czym wtulił twarz w ciało Kolii i westchnął ciężko.]

Mogę i robię to z premedytacją. Apetyt wzrasta w miarę jedzenia. [Odpowiedział poważnie i szczerze, po czym z pomrukiem przechylił Toma w drugą stronę, aby znaleźć się w odwrotnej pozycji, nieco nad nim. Pochylił się na ułamki sekund w których wydawało się, że złoży na ustach chłopaka pocałunek, jednak usta powędrowały na jego szyję i obojczyk. Palce dłoni zaś pobiegły po nagich żebrach Toma delikatnie, aby nie łaskotać, aż do granicy spodenek i odrobinę za nie.] Lubisz to, mam rację? Seks, pieszczoty, spełnienie. To wszystko, dzięki czemu czujesz się wyjątkowy i czujesz, że masz władzę. [Wymruczał mu do ucha, przymykając powieki. Ocierał się policzkiem o policzek młodego, drażniąc jego podbrzusze palcami. Siebie również drażnił i Tom nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo.]

[Aż przełknął z trudem ślinę, kiedy Kolya tak nad nim zawisł. Wpatrzył się w niego jak oczarowany. Kiedy już zaczynał myśleć bardziej racjonalnie ten znów rozpoczął nękanie i kuszenie. Całe ciało Thomasa pokryły dreszcze i włosy mu się zjeżyły.] Lubię. Oczywiście, że... [Musiał odkaszlnąć, bo głos mu odmawiał posłuszeństwa, kiedy czuł na sobie ten delikatny dotyk mężczyzny.] Lubię. To doznania dzięki którym żyje. Wiem, że jestem i wiem, że mam jakąś wartość. To Ty nie chcesz się o tym przekonać. [Nie poruszył się, bo sparaliżowało go napięcie jakie Kolya wprowadzał w ich relacje. Oczekiwanie i nadzieja skumulowały się w podbrzuszu Thomasa i aż skręciło jego wnętrzności boleśnie, co zamaskował cichym jękiem i zaciśnięciem powiek.]

Ale ja to wiem, Tom. [Wyszeptał, sunąc już nie tylko ustami gdzieś w okolicach jego ucha, ale też przejechał po policzku językiem, aby sprawdzić, jak chłopak smakuje. Wiedział, że to okrutne dla niego, dla nich obu i sam nie wiedział dlaczego to robi. Dlaczego jednocześnie ma chęć, aby pokazać Thomasowi, że nie samym seksem może się dowartościować i równocześnie ma ochotę zawładnąć jego ciałem i zmysłami.] Wiem, że bez tego jesteś wspaniały. Bez tego młodego ciała, które leży rozpalone pode mną i które kusi niesamowicie. Które chciałbym teraz poczuć jeszcze bardziej, z którym chciałbym się złączyć w jedno... [Dodał jeszcze ciszej, ledwo samym oddechem, a miękkie wargi jakimi raczył twarz Toma przesunęły się na jego usta. Pocałunek był delikatny, nienachalny, wręcz subtelny, jednak w przeciwieństwie do poprzedniego, którym Kolya chciał coś udowodnić, ten miał w sobie namiętność. Bardzo dużo namiętności, którą włożył również w dotyk, jakim obdarowywał coraz niższe partie skóry pod brzuchem chłopaka, aż w pewnej chwili naparł mocniej ustami, jak gdyby chciał go uciszyć, a przy tym mocno przejechał dłonią po męskości, ukrytej pod materiałem spodenek.]

[Tom nie rozumiał co się dzieje. Nie wiedział, że Kolya potrafi go tak bardzo rozbudzić samymi słowami, choć znał siebie i powinien się tego spodziewać po abstynencji jaką musiał znosić przez DWA wieczory. Miał zamiar coś odpowiedzieć. Miał zamiar błagać o odrobine intensywniejszej pieszczoty. Prosić o zlitowanie i to, czego teraz tak bardzo pragnął. Nie miał jednak takiej możliwości, bo Kolya niemalże wgniatał go w łóżko, kiedy jego pocałunek nabrał na sile i namiętności. Tom płonął pod nim i wił się, a jego ciało zaczynało żyć własnym życiem, lgnąc do mężczyzny w błagalnych gestach. Gdyby tylko miał wolne usta to jęk jaki się teraz z nich wydobył odbiłby się echem od ścian pomieszczenia, a nie został stłumiony przez pożądliwe zespolenie ich warg i miłosne zapasy języków.]

[Żal było przerywać ten pocałunek na rzecz złapania oddechu, więc Kolya przedłużył go do granic możliwości. Kiedy się oderwał nabrał haust powietrza i sapnął, trwając wargami przy wargach Toma. Po dostarczeniu odpowiedniej ilości tlenu do swoich płuc, z urywanym oddechem wsunął dłoń pod materiał spodenek Toma. Patrzył mu przy tym poważnie w oczy, a w głowie szalały mu myśli. Od tego, że jest rozpalony przez młodego, aż do tych mniej przyjemnych, jak tej ilu facetów miało już Toma dla siebie – nie odwrotnie. I mimo wszystko sięgał dłonią dalej, nie spodziewając się żadnych przeszkód w dążeniu do celu.] Nie całuj mnie teraz, chce widzieć twoją twarz. [Poprosił cicho, błądząc spojrzeniem po buzi Toma, kiedy obejmował swoją ciepłą dłonią jego męskość.]

[Tom nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Widział pożądanie w spojrzeniu mężczyzny i pragnął tego jak niczego innego na świecie w tym momencie. Był gotowy oddać się zupełnie we władanie mężczyzny. Był gotowy zatracić się w jego dotyku i stać się tylko i wyłącznie jego własnością. Tu, teraz i... I dotarło do niego, że tylko teraz i tylko tutaj. zacisnął powieki i wstrzymał oddech, bo do jego głowy wróciły wszystkie słowa, które usłyszał wcześniej od mężczyzny. O tym jak dobrze jest żyć przy kimś, poznawać go, nie uciekać... A wiedział, że jeśli to na co się zanosiło dojdzie do skutku, to będzie to brama, która zamknie się dla ich jakiejkolwiek wspólnej przyszłości.] Nie... [Jęknął z takim trudem i taką rozpaczą w głosie, że nie poznawał jego brzmienia. Po czym, ponieważ był mniejszy, a przy tym cholernie zwinny i sprytny, wykręcił się spod objęć i dotyku Kolii i pognał biegiem do łazienki, gdzie opadł na posadzkę, klękając i chowając twarz w dłoniach.]

[Nie zatrzymywał go. Pozwolił mu uciec i zamknąć się w łazience, która nie miała jako takiego zamknięcia, aby nie mógł się do niej dostać. Ściągnął się z łóżka, dając chłopakowi chwilę na ogarnięcie myśli i ruszył do łazienki, przed jej drzwiami maskując uśmiech jaki cisnął mu się na usta. Był bardzo zadowolony z reakcji Toma, a nawet bardziej niż z tego, jak chłopak mu się poddawał i stawał się miękki pod jego dotykiem. Ostrożnie wsunął się do pomieszczenia, namierzając Toma błękitnymi oczyma, po czym jak gdyby nigdy nic przykucnął przy nim i pogłaskał go po głowie.] To nic złego chcieć więcej. [Wyszeptał powoli z westchnieniem, które wypadło z ust jedynie dla uciszenia zadowolenia. Zabrzmiało współczująco, tak jak miało zabrzmieć, chociaż Kolii daleko było do prawdziwego współczucia, bo przecież był na dobrej drodze, aby naprawdę uświadomić Tomowi, że życie może być lepsze bez płochych i ulotnych namiętności.]

[Był tak skołowany i tak bardzo nienawidził samego siebie w tej chwili, że nie był w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Drgnął lekko, kiedy Kolya go dotknął, bo zatopiony we własnych myślach nie usłyszał, kiedy tamten znalazł się tuż przy nim. Jego rozpalone ciało ochłodziło się, chłonąc nieświadomie zimno z kafelków i teraz drżało jak w gorączce. Chciał krzyczeć. Chciał się znaleźć w innym miejscu. Chciał zwiać z tego domu i wpaść w wir przygód z chętnymi i gotowymi na jednorazowy numerek mężczyznami. Chciał... Tak naprawdę to sam już nie wiedział, czego chciał, bo jego myśli były nieskładne i szalały we wszystkich możliwych kierunkach i przestrzeniach. Podniósł spojrzenie na Kolye i otworzył usta, ale... Zaraz wpadł w jego objęcia i zaszlochał niczym zagubione dziecko, które nie ma pojęcia, co się dzieje i dlaczego aż tak cierpi.]

[Prawie powalił mężczyznę na ziemię, kiedy gwałtownie znalazł się w jego ramionach. Kolya objął go nimi szczelnie i zamknął w ciepłym uścisku, głaszcząc go przy tym po włosach i po plecach. Nie chciał przerywać agonii chłopaka zbędnymi słowami, więc milczał długą chwilę, w ciszy pozwalając młodemu dać upust emocjom. Bardzo dobrze go rozumiał i widział w jego oczach strach przed tym, przed czym tak usilnie się bronił. To całe gadanie o niezależności i przyjemnościach od początku było dla mężczyzny czczym gadaniem i zdawał sobie on sprawę z tego, że w Tomasie jest więcej uczuć niż w pierwszym lepszym klubowym podrywaczu naprawdę liczącym jedynie na seks.]

[Pomału docierało do niego, że jego życie było takie proste i takie jednostajne jednocześnie, póki nie poznał tego faceta. Żył sobie, szalał, nie martwił się, wyrzucał z pamięci wszystko, co było mu niepotrzebne i co mogło macic spokój jego szaleńczego sposobu na przetrwanie. Był wolny i był... Gówno prawda! Szczęśliwy to on już dawno nie był, choć wszelkimi sposobami starał się udowodnić samemu sobie ze jest inaczej. Gdyby Kolya nie zafundował mu tylu słów na temat tego jak dobrze jest mieć coś więcej niż tylko cielesność i chcieć czegoś więcej poza seksem, to żyłby sobie nadal w swej błogiej nieświadomości. A tak, jego umysł zaczął analizować, zamiast milczeć i brać tylko to, co dostaje. Po długich minutach, kiedy to cały żal wylewał się z Thomasa razem ze łzami, chłopak odetchnął głęboko i powoli wyswobodził się odrobine z objęć mężczyzny. Drżał, ale to raczej nie było już oznaka chłodu kafelków. Jego czerwona i zapłakana buzia wyglądała tragicznie a oczy ledwie mu się otwierały. Był wykończony, zarówno psychicznie jak i fizycznie. Być może reakcja była tak silna przez to ze nadal był na kacu? Tego nie wiedział. Popatrzył na Kolye i otarł dłonią mokry policzek.] Przepraszam... [Jęknął, po czym podparł się o podłogę aby się z niej podnieść. Nie miał już siły na płacz ani łez, które chciałyby polecieć. W tym momencie był otępiały i pusty.]

Nie masz, za co przepraszać. Idź się przespać, ja sobie znajdę zajęcie. [Mruknął, przyglądając się chłopakowi uważnie i bez uśmiechu. Swoje musiał odczekać, a nie miał zamiaru przeszkadzać już jakkolwiek Thomasowi w jego małej prywatnej agonii. Powoli podniósł się z ziemi i rozprostował ramiona.] Może herbaty ci zrobić? [Spytał pod nosem samego siebie i podszedł do Toma. Nie objął go, a jedynie cmoknął w policzek i udał się do wyjścia z łazienki. Jego myśli nie były w ogóle skołowane i niczemu się nie dziwił. Czuł paradoksalnie spokój do tej całej sytuacji i jedyne, czego mógłby się obawiać, a co chwilami przemykało mu przez głowę, to to, że młody ucieknie, naprawdę ucieknie.]

A nie możesz... [Zaczął, ale zaraz zrezygnował z pomysłu, jaki mu zaświtał. Nie chciał niczego robić pochopnie i nie chciał też do niczego zmuszać mężczyzny. I tak zrobił on dla niego o wiele więcej niż wszyscy, których poznał dotychczas. Zacisnął usta i przymknął na chwile oczy. Po chwili, wstrzymując oddech i powstrzymując się od jakiejkolwiek reakcji na pocałunek, objął się ramionami i wyminął Kolye, ruszając niemal biegiem do sypialni. Właściwie to miał ochotę zwiać i zaszyć się u siebie, ale był na tyle świadomy, że wiedział jak źle wygląda i jaką ciekawość wzbudzi w ludziach na ulicy. Wiedział też ze teraz, w takim stanie, może zrobić coś bardzo głupiego, czego później będzie żałował. Jedynym jego celem stało się więc łóżko mężczyzny, zakopanie się tam w kołdrę i odpłyniecie. Może kiedy wstanie, popatrzy na świat inaczej, a może po prostu wstanie, ubierze się i wyjdzie, aby już nigdy nie wrócić.]

[Nie mógł, a raczej nie chciał iść za myślami Toma. Z jednej strony naturalnie miał go ochotę przytulać i pocieszać, ale z drugiej nie chciał ryzykować. Poczekał chwilę, aż chłopak utonie w pościeli i pojawił się w sypialni na kilka chwil, żeby sobie znaleźć książkę do czytania, która mogła go skutecznie zająć. Po tym wrócił do kuchni, po jeszcze jedną kawę i po to, aby zrobić deser. Zaplanował sobie zajęcia, więc Tom mógł spać ile tylko zechciał, a Kolya nigdzie się nie wybierał i miał zamiar być, kiedy młody się obudzi.]

[Gdzieś w środku, Thomas miał nadzieje, że Kolya nie pozwoli mu na samotne zasypianie. Gdzieś tam, w samym środku siebie i ledwie rozumiejąc, że coś takiego się w nim lęgło. Zakopał się w kołdrę aż po same uszy. Nie zasnął szybko. Słyszał jak właściciel tego miejsca kreci się i czegoś szuka, ale nie ruszył się. Odczekał jeszcze chwile po zniknięciu mężczyzny z sypialni i dopiero odważył się głębiej odetchnąć. Niestety, wraz z wydechem na poduszkę poleciały kolejne łzy, które zebrały się pod powiekami Thomasa, a których teraz już nic nie blokowało. Po chwili nie był nawet świadomy tego, że płacze, gdyż jego umęczone ciało i umysł odpłynęły w świat snu, który miał przynieść ukojenie. Nie minęło nawet dziesięć minut od tego momentu, a do drzwi mieszkania ktoś zapukał.]


2 komentarze:

  1. Witam,
    cudowny rozdział... jednak perspektywa „łóżko” nie okazała się taka jak myślał Tom, biedny, biedny Kolya pokazał mu coś innego, co to jest bycie kochanym, a nie tylko seks i koniec....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. I mój komentarz się nie zapisał jak widzę. :/ Cóż bywa i tak.
    Tom jest naprawdę biedny, ale dzięki temu zrozumie, że w takim działaniu jakie przybrał Kolya jest sens i może później dostać nie tylko cudowny seks, ale i fantastycznego faceta, który będzie go kochał. Obaj panowie są dla siebie stworzeni. Łapek oderwać od siebie nie mogą i podziwiam Kolyę (nie wiem jak to się odmienia), że jest w stanie się powstrzymać. No, ale jak się walczy o to czego lub kogo się chce czasami trzeba się wyrzec na jakiś czas pewnych rzeczy, żeby potem tym bardziej to doceniać i cieszyć się tym.
    Dziewczyny nie wiem jak Wy to robicie, ale potraficie stworzyć takie postacie, że człowiek wciela się w każdą z nich i odczuwa to co czują oni. Tylko tak dalej. :)

    OdpowiedzUsuń