piątek, 18 lipca 2014

Kolya VII

Przepraszamy, że nie jesteśmy w stanie wstawiać nowych rozdziałów. Każda z nas ma prywatne życie, którego nie możemy poświęcić niestety na zadowalanie czytelników. W miarę możliwości kolejne posty będą się pojawiać, więc nie oskarżajcie nas o opuszczenie bloga. Nie mamy zamiaru go zawieszać, a jeżeli coś Wam nie pasuje, nie czytajcie, bowiem Was do tego nie zmuszamy.

~*~

No wiem, wiem. [Przyznał z westchnieniem. On też musiał wrócić do codzienności. Wprawdzie nie miał nigdy problemu z tym, żeby iść do pracy, ale zawsze w niedziele dopadała go chęć dłuższego odpoczynku. Jakoś tak sama nadchodziła. Podniósł się nieco i popatrzył na Kolye.] Wstajemy, proszę pana. Idziemy jeść deser i ratować twoje biedne pranie. Nie mowie już o tym, że obu nam przydałby się prysznic. Może być wspólny. Nie mam nic przeciwko. [Zaznaczył z naciskiem i głośno cmoknął Kolye w pierś, po czym poklepał go i wsparł się na nim aby się podnieść.]


Dobrze proszę pana. Idź zjedz deser, ja pójdę wyciągnąć pranie, a później zagłębimy się w pianie. [Odparł i podciągnął spodenki, czekając aż Tom się podniesie, co i on zaraz po nim zrobił, podarowując mu całusa w usta, nim ten umknął na drugą stronę łóżka, z której miał łatwiej zejść. Jak tylko stopy dotknęły ziemi i stanął na równe nogi, poprzeciągał się bardzo mocno, przy okazji prezentując swoje teraz napięte mięśnie. Był dobrze zbudowany, a przede wszystkim wysportowany, czego wymagała jego praca. To nic, że na jego brzuchu zalegały białawe ślady nasienia. W zupełności mu to nie przeszkadzało, póki coś przez to nie chciało się perfidnie przykleić do jego ciała. Taki komar na przykład.]

[Wyobrażacie sobie takiego biednego komara, który leci na żer i nagle wpada w spermę nie mogąc się z niej wydostać... Tom też sobie tego na szczęście nie wyobrażał, bo gdyby tak było to leżałby właśnie na podłodze i turlał się ze śmiechu. On również się przeciągnął. Może nie tak efektownie jak Kolya i nie tak ostentacyjnie ale jednak to zrobił.] Gdzie pracujesz? Nie wiem czy już pytałem czy nie. Nasza znajomość rozwija się w jakiś taki dziwny sposób, że mam wrażenie ze znam Cię co najmniej miesiąc, a nie dzień i nadal nic o Tobie nie wiem. [Zagadnął, wygładzając na sobie ubranie i ruszając w stronę deseru czekającego na niego z utęsknieniem. Piana... To zabrzmiało kusząco, więc należało się pospieszyć.]

Nie, nie pytałeś, a ja się nie chwaliłem. Pracuję w policji. [Podążył kawałek za Tomem, przyglądając się jego pośladkom, bowiem akurat to, zaraz po gładkich plecach rzuciło mu się w oczy. W połowie drogi do aneksu odbił w stronę łazienki, aby wynieść na taras pranie. Przystanął jeszcze na chwilę przy jej drzwiach i obejrzał się na chłopaka.] Będę ci wdzięczny, jak wrzucisz na dwie minuty moją lodowatą już kawę do mikrofali. [Pamiętał, że zalał kawę, kiedy jeszcze Raul był w trakcie napaści na jego mieszkanie, ale nie ruszył jej w ogóle, bo zapomniała. Stała więc biedaczka samotna i czekała, aż się ktoś nią zaopiekuje. Zaraz po tym Kolya zniknął w łazience, zostawiając uchylone drzwi.]

Chyba oszalałeś! Jak można pić kawę odgrzewana w mikrofali? [Nie rozumiał tego. Przecież kawa musi być świeżą albo mrożoną, a nie grzana w kuchence mikrofalowej! Pokręcił głową i ruszył w stronę czajnika który miał zamiar nastawić i zrobić temu głupiemu policjantowi kawę. Policjantowi! Ou... Przecież jeśli Kolya był z policji to miał dostęp do wszelkich akt jeśli tylko tego zechciałby właśnie w danej chwili. Zazgrzytał zębami, ale nie skomentował zawodu mężczyzny ani słowem. W sumie... Praca jak praca tylko może nieco bardziej niebezpieczna od innych.] Zrobię Ci nowej. Mam nadzieje, że nie wysadzę kuchni w powietrze, ale Ci zrobię.

[Takie miał uroki pracy, że czasami nie starczało czasu na zrobienie sobie nowej kawy, kiedy siedział na nocnej zmianie i pilnował wszystkiego, czego nie ogarnęli jego mniej inteligentni koledzy. Nauczył się więc korzystać z uroków mikrofalówki, ale nie miał nic przeciwko świeżej kawie. Do akt owszem miał dostęp, chociaż nie sprawdzał nikogo bez potrzeby, a tym bardziej ludzi z klubu, bowiem musiałby znaleźć czas na czytanie powieści. Wspomniał o tym nawet Raulowi, ale ten zdawał się nie wierzyć w jego możliwości. Czasami tylko, kiedy widywał Toma kusił się o to, aby dopytać się z kim młody wychodził. Tylko czasami, kiedy ci ludzie mu się nie podobali, albo ich kojarzył skądś. Miał dobrą pamięć fotograficzną, niemalże jak komputer, ale nie musiał o tym mówić chłopakowi. Nie chciał go denerwować, ani straszyć. Wyciągnął pranie na miskę i po chwili, kiedy tylko wstawił kolejne, wyszedł z łazienki, aby udać się na taras.] Kuchnia jeszcze cała? [Spytał z uśmiechem, przemykając cicho, ale nie liczył na odpowiedź, bowiem pytanie było retoryczne i brzmiała w nim nuta rozbawienia.]

Nie martw się. Myślę, że ta dziura w podłodze tylko dodaje jej uroku, a ta pęknięta szafka idealnie z nią współgra. [Krzyknął, nie odwracając się nawet w stronę mężczyzny, zajęty zalewaniem dla niego kawy, która z trudem bo z trudem, ale odnalazł w tej obcej kuchni. Przez cały czas podjadał oczywiście truskawkowy mus i śmietanę. Nie tylko z pucharka jaki zdaje się był przeznaczony dla niego ale i z miksera. Był łasuchem owocowym, a że jadał przeważnie to co kupił albo to co sam sobie zrobił, to dobrze przygotowany mus smakował mu nadzwyczajnie.]

[Wracając z tarasu, odłożył miskę na bok i ruszył do Toma, aby zobaczyć co on tam wykombinował z tą kawą. Przy okazji, nim napój wystygnie, mógł się zająć myciem naczyń, a na opróżnioną misę miksera spojrzał, zaciskając wargi, bo najzwyczajniej w świecie miał ochotę się roześmiać.] Dałeś sobie radę, widzę. [Powiedział po chwili tej wesołej konsternacji i chociaż mówił o kawie, miał bardziej na myśli pochłonięty przez chłopaka deser. Cmoknął go w szyję i westchnął jego zapachem nim wsadził dłonie do zlewu pod wodę. Zmywarki nie posiadał, bowiem miał awersję do takich sprzętów. Praca ręczna wyzwalała w nim pokłady dziwnego spełnienia i w żadnym wypadku nie związanego z tym najprzyjemniejszym i zapierającym dech w piersiach.]

Nie jestem aż taki beznadziejny. [Mruknął, wystawiając język w stronę Kolii i podając mu kolejne naczynia do wymycia. Zamachał następnie palcami, szczerząc się do mężczyzny w uśmiechu.] Poza tym mówiłeś niedawno, że mam całkiem sprawne paluszki, prawda. I mam nadzieje, że nie gniewasz się za wyjedzony deser. [Mruknął przymilnie, przytulając się do jego ramienia patrząc na niego jak zbity i zrugany przez właściciela piesek.] Nie umiałem się powstrzymać. Był taki dobry i wiązał się z takimi cudnymi wspomnieniami.

Jeżeli lubisz wszystkie owoce, to następnym razem zrobię ci z jakichś innych. [Zaoferował się, bo lubił sobie robić różne słodkości, kiedy znajdował na to czas, a skoro Tom miał jeszcze do niego przyjść, to chciał znaleźć ten czas. Zerknął na niego z uśmiechem i cmoknął w czoło, po czym wrócił do mycia naczyń. Do bardzo sprawnego mycia naczyń, aż strach było patrzeć, kiedy tak niebezpiecznie balansowały i prześlizgiwały się w dłoniach mężczyzny.] Masz sprawne paluszki, nie zamierzam temu zaprzeczać i będziesz je mógł ponownie wypróbować pod prysznicem. [Zamruczał i odstąpił krok, aby wytrzeć ręce. Zaraz po tym, wziął chłopaka bez ostrzeżenia na ręce i poszedł z nim do łazienki.]

O proszę, proszę, jak to się panu pali do moich sprawnych rączek. [Roześmiał się, łapiąc mężczyznę za szyję, aby było mu jeszcze wygodniej i aby czuł się pewniej. Przytulił się do męskiego torsu z cichym pomrukiem.] Przy Tobie mam ochotę zostać prawdziwym egoistą. Jest mi w tym momencie tak dobrze... Czy to złe? Znam Cie tak krótko. [Nadeszła chwila, kiedy twarz Toma nie miała zamiaru się zamknąć i zasypywała mężczyznę tysiącem pytań i stwierdzeń na raz.]

Nie wiem Tom, nie bardzo się na tym znam, ale myślę, że to całkiem dobrze. [Odpowiedział z namysłem, nie mając większego pojęcia, czy takie odczucia były odpowiednie, mimo tego, że sam czuł dość podobnie.] Poza tym schlebia mi to, że jest ci przy mnie dobrze. Dawno nikt mi tego nie powiedział czy to po krótkim, czy długim czasie. [Wyznał jeszcze i odstawił chłopaka na chłodne kafelki łazienki, w której pralka ochoczo usuwała nieczystości z ubrań. Kolya miał nadzieję, że Tom nie zauważy, że są tam też jego ubrania, bowiem to był taki cudownie oczywisty pretekst, aby młody został odrobinę dłużej. Pogłaskał go po policzku i wsunął dłonie na jego biodra, aby unieść skraj koszulki, która była naprawdę zbędna pod ciepłymi strumieniami wody.]

No jeśli Ty się na tym nie znasz to ja z pewnością nie powiem Ci jaka jest prawda. [Uśmiechnął się łagodnie i pomógł mężczyźnie pozbawić się nie tylko koszulki, ale i reszty ubrania, które faktycznie było zbędne w danej sytuacji. Oczywiście bardzo chętnie zrobił to samo ze spodenkami Kolii, które również mu przeszkadzały.] Czy my przypadkiem nie byliśmy tutaj już dzisiaj? Jak tak dalej pójdzie to zmyje z siebie wszystkie grzechy mojego życia i będę tak czysty jakim powinienem być. [Posłał mężczyźnie uśmiech, w którym kryło się rozbawienie z własnego porównania, ale i zadziorność. Jego lśniące oczy błądziły po ciele Kolii i pożerały to ciało z pożądaniem. Młody był zaskoczony jak bardzo Kolya podoba mu się jako facet, jego ciało. Bo to, że imponował mu umysłowo wiedział już od rana.]

[Bez przeszkód pozwolił się rozebrać i kiedy wzrok Toma błądził po jego ciele, jego własne oczy błądziły po ciele chłopaka tak intensywnie, że niemalże pozwolił sobie na odpłynięcie myślami gdzieś daleko.] Wierzę, że nie masz aż tyle na sumieniu. [Powiedział w końcu, odsuwając drzwi kabiny i zapraszając chłopaka do środka.] Ale masz rację, byliśmy. Teraz jednak grzecznie się umyjemy. [Mruknął, wchodząc za Tomem i przyciągając go do siebie, aby go pocałować. Woda mogła jeszcze chwilę poczekać, a Kolya nie mógł się oprzeć, aby zaprzeczyć słowami swoim czynom i aby jeszcze przez chwilę przytrzymać młode chętne ciało przy swoim, sprawiając że po skórze Toma przebiegnie dreszcz podniecenia. Pocałunek nie był zaborczy, ani gwałtowny, raczej miękki i czuły.]

[Przyjął usta, które dawały mu wiele przyjemności z chęcią i bez najmniejszego oporu. Lubił pocałunki. Lubił całować i być całowanym, ale tylko niektórzy mogli dostać pocałunek, w którym kryłaby się jakaś głębsza emocjonalna więź. Właściwie to chyba nikt nigdy nie dostał od niego miłości w pocałunku. Teraz też tak było. Oddawał pieszczotę z delikatnością, ale nie kryła się w tym miłość. Był czuły, był poddańczy i był uległy i chętny, ale nie był zakochany. Objął Kolye w pasie, tuląc do nagiego ciała swoje nagie ciało i uśmiechnął się, czekając aż to Kolya, poprowadzi go głębiej pod prysznic i pod wodę.]

[Kolya również nie całował z miłością, czy z jakimkolwiek uczuciem wykraczającym poza ramy przyjemności, a tę można było sprawiać pocałunkiem na wiele sposobów. Raz było pożądliwie i gorąco, a raz czule i bez pośpiechu. Teraz było czule, aby mógł sycić się dokładnie wargami Toma, nadal smakującymi truskawkami. Po długiej chwili, w której to jeszcze głaskał go po plecach i ramionach, przytulając do siebie, zakończył pocałunek i odkręcił wodę. Była nieco cieplejsza niż poprzednio, aż kabina wypełniła się parą.] Mam nadzieję, że ci nie przeszkadza? [Spytał, sięgając po żel, gąbkę i jednocześnie przyglądając się Tomowi z delikatnym uśmiechem.]

Ale co miałoby mi przeszkadzać? To, że mnie nie całujesz czy to, że woda jest ciepła? [Uniósł brwi i przyjrzał się z uśmiechem mężczyźnie. Nie miał nic przeciwko takiej temperaturze i doskonale wiedział o co tamten pytał. Jednakże chciał się trochę podroczyć. Podszedł o krok bliżej, a może o pół, bo przecież i tak stali tak blisko siebie już i zabrał z rąk Kolii gąbkę.] Daj, niech zrobię użytek ze sprawności moich rak i pomacam sobie to cudne ciało bez oporów. [Mruknął zadziornie układając usta w dziobek chętny do cmoknięcia.]

Mówiłem o wodzie. [Odparł, oddając narzędzie obecnych tortur bez oporów. Wiedział, że teraz nie ma szans, aby palce Toma sprawiły iż podniecenie znów wpłynie mu pod skórę i zapragnie go zniewolić. Musiał odrobinę odpocząć po upuście napięcia, jakie zafundował mu chłopak. Cmoknął go w te zadziorne usta jeszcze raz, szybko i oparł się plecami o ścianę prysznica dość nonszalancko, wystawiając wszystko co powinno się znaleźć pod spojrzeniem Toma. Nabrał też wody i zwilżył swoje ciało, przesuwając po nim własnymi dłońmi. Zapatrzył się przy tym na chłopaka intensywnie.]

[Nie odezwał się. Nie widział potrzeby, aby słowami niszczyć chwile, kiedy miał możliwość popatrzenia sobie bezkarnie na nagie ciało mężczyzny. Nalał na gąbkę żelu i spienił go pocierając, dłonią. Uśmiechnął się, podchodząc do Kolii. Przyłożył gąbkę do torsu mężczyzny i cmoknął powietrze posyłając mu buziaka. Zaraz też zaczął masować ciało wystawione na jego tortury i uśmiechać się. Podobała mu się taka kąpiel. Było ciepło, miło i jeszcze widoki były takie przyjemne dla oka.] Często bywasz w niebezpieczeństwie w związku ze swoja praca? [Odezwał się, sunąc gąbką i dłonią po torsie w dół. Nie chciał i nie umiał być długo cicho, a skoro wiedział już, że chce poznać tego gościa, to czynił to pytaniami.]

[Kiedy dłonie Toma zaczęły go dotykać i pieścić w tej prozaicznej czynności, jaką było mycie, przymknął powieki i rozluźnił się.] Nie, raczej nie. Mało przebywam w terenie, raczej siedzę w biurze i zajmuje się przesłuchiwaniem. Czasami z tego powodu muszę opuszczać posterunek, ale tylko czasami. Resztę robią chłopcy, kiedy ja głowię się nad tym, kogo maglować do skutku, bo wydaje się winny mimo zaprzeczeń. [Wyjaśnił powoli i uśmiechnął się. Naprawdę lubił swoją pracę, chociaż to chyba właśnie ona sprawiała, że w życiu prywatnym mało rozmawiał z innymi. Po chwili otworzył oczy, aby spojrzeć na Toma.] A ty gdzieś pracujesz?

To dobrze. Cieszę się, że jesteś bezpieczny i że nie będę... [Już prawie zapędził się zbyt daleko w swojej wypowiedzi, ale powstrzymał się i uśmiechnął do Kolii, pokazując mu gestem, aby się odwrócił.] Jestem dostawcą jedzenia. Jeżdżę, poznaje ludzi, wyhaczam niezłe dupeczki. [Zaśmiał się w glos, przypomniawszy sobie jakiego obleśnego faceta musiał ostatnio zaspokoić, dostarczając mu posiłek do domu.] Nic pasjonującego. Ale mam dzięki temu darmowe żarcie i wysportowane nogi, kiedy jest ciepło i część z nas zamiast motorynki wybiera rower. [Oczywiście ani na chwile nie przestawali myć ciała mężczyzny. Nie było brudne, raczej spocone, ale okazja do pieszczenia go dłońmi, które mimo iż były małe teraz były stanowczo zbyt duże do gąbki... Przynajmniej Tom takimi je czynił.]

Dowozisz jedzenie i… [Wpatrzył się w chłopaka nierozumnie. Błogi uśmiech gdzieś zniknął z jego twarzy, ale po chwili odwrócił się do Toma plecami i oparł dłońmi o kafelki, aby mu ułatwić mycie. Myśli, jakie go uderzyły gwałtownie wcale nie były przyjemne, jednak postarał się, aby szybko zniknęły. W żadnym wypadku nie chciał osądzać młodego. To było jego życie i nadal nie miał w nim nawet odrobinę zagrzanego miejsca. Odetchnął głęboko i opuścił głowę, pozwalając swojemu ciału ponownie się rozluźnić i poddać kojącemu dotykowi oraz ciepłej wodzie.]

Ech... [Rzucił gąbkę na posadzkę i bez najdrobniejszego nawet ostrzeżenia czy czegokolwiek, wsunął się brutalnie i gwałtownie pomiędzy Kolye, a kafelki ściany prysznicowej, ułożył dłonie na jego pasie i zapatrzył się w jego oczy.] Żartowałem, Kolya. Po prostu żartowałem. Przepraszam, ok? Obiecuje trzymać język na uwięzi i nie sprawiać Ci więcej przykrości. [Był głupi i nierozgarnięty. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę jak i z faktu, że właśnie palnął o kilka słów za dużo i sprawił tym przykrość facetowi, starającemu się pokazać mu świat od dobrej strony. Uniósł dłonie u twarzy Kolii, ułożył je na jego policzkach i wspiął się na palce z zamiarem pocałowania go.] Nie słuchaj mnie.

Nie sprawiłeś mi przykrości Tom. Przecież nie mogę ci niczego zabraniać. [Uśmiechnął się ze spokojem na twarzy. Zdążył opanować wszelakie dziwne odczucia i mógł chłopakowi spojrzeć w oczy bez cienia bezsensownej urazy, o to jak ten żyje, albo co robi z życiem. Pochylił się, aby jego usta złączyły się z wargami Toma, a pocałunek był niezmienny. Nadal z dużą dawką czułości i zaangażowania. Kolya opuścił dłonie i przesunął je na biodra chłopaka, przyciągając je do swoich i sprawiając, że to on w tamtej chwili mógł swobodnie oprzeć się o ściankę.] Możesz robić co chcesz i z kim chcesz, to zależy tylko i wyłącznie od twoich chęci. [Mruknął, kiedy już oderwał wargi i przeniósł je w okolice skroni młodego, zaraz po tym całując wilgotną skórę jego szyi.]

A co jeśli mam chęć być kimś innym specjalnie dla Ciebie. Kolya, nie rozumiem dlaczego będąc tutaj z Tobą jest mi wstyd tego jakim jestem człowiekiem, poważnie. Nie gwarantuje Ci, że wychodząc stąd nie wrócę do swoich nawyków i nie zacznę znowu rozglądać się za okazjami na seks bo tego nie wiem. Ale kiedy jestem tutaj i kiedy słyszę te wszystkie twoje piękne sowa i widzę jak się do mnie odnosisz mimo wiedzy na mój temat... Kolya... [Jęknął, obejmując go szczelniej za szyje i wtulając się w niego. W trakcie tego jednego dnia przeżył więcej niż przez niemal całe swoje życie. Był okrutnie torturowany, poczuł się jak ostatnia szmata, był zadziorny i pewien siebie, był niewinny i uległy, był wredny, złośliwy, czuły, kochający, uczynny... Był zbiorem wszelkich możliwych emocji i zachowań, więc z wolna zaczynał się w tym wszystkim gubić.]

Nigdy tego nie rób. Nie okłamuj kogoś, bo wydaje ci się, że zrobisz to dla jego dobra, a przy okazji skrzywdzisz nie tylko tę osobę, ale i siebie samego. Nie bądź kimś innym, aby mi się przypodobać, czy zyskać mój szacunek. Wiem, jak żyjesz i nawet jeżeli wyjdziesz stąd i zaliczysz kilka osób, to nie będzie moja sprawa. Nie mam prawa cię oceniać, ani za to obwiniać. Nie mam prawa ci tego zakazać. To co robisz, robisz zawsze na własną odpowiedzialność i własne sumienie, więc proszę… [Nie odsunął od siebie Toma, aby ukazać mu z jaką powagą na twarzy wypowiada słowa. Ukrył usta w jego szyi i to do niej wypowiadał swoją odpowiedź, a dłońmi wciąż go obejmował. Potrafił sobie wyobrazić Toma, kiedy rzuci się w wir swoich ulubionych przyjemności. Potrafił sobie wyobrazić, że inni dadzą mu może więcej przyjemności i satysfakcję z tego, że więcej nie będzie ich musiał widzieć. Może dlatego, że potrafił nie dał się przybić złudnemu przygnębieniu.] Proszę, nie zmieniaj się dla nikogo.

[Nie wiedział co ma powiedzieć. Nie miał pojęcia czy jakiekolwiek jego słowa zdołają odpowiedzieć na taki wykład i taką proste. Nie miał pojęcia jak będzie kiedy opuści to mieszkanie i stanie oko w oko ze swoim życiem, znajomymi, chęciami. Nie miał pojęcia, czy zdoła się powstrzymać przed przygodami, aby zasmakować życia, jakie chciał mu objawić Kolya. Nie znal siebie aż tak bardzo. Przycisnął swoje ciało do ciała mężczyzny i westchnął w milczeniu, oddając się całkowicie chwili spokoju. Zdawał sobie sprawę z tego, że niedługo stąd wyjdzie i będzie musiał wrócić w swój świat.]

Teraz moja kolej, bo za chwilę się zmarszczymy, jak suszone śliwki. [Mruknął, jak tylko dał chłopakowi chwilę na przyswojenie słów. Pogłaskał go krótko po plecach i odsunął się, szukając wzrokiem gąbki. Jak tylko podniósł ją z brodzika, ponownie wycisnął na nią odrobinę żelu i z namysłem, powoli i delikatnie zaczął myć ciało Toma, spoglądając od czasu do czasu w jego oczy z lekkim uśmiechem. Przyglądał się również ciału, które miał przed sobą, a które lubił mieć tak blisko siebie, w szczególności, kiedy widział, jak reaguje na jego dotyk. Najpierw przejechał po ramionach Toma gładką stroną gąbki, później równie powoli zajął się obmywaniem jego szyi i piersi oraz brzucha.]

[Stał grzecznie, poddając się zabiegom Kolii i pomagając mu w nich jak tylko zdołał. A to podniósł rękę w górę, a to się pochylił, a to odwrócił. Uśmiechał się do niego wesoło, uciekając też czasami, gdy gąbka trafiała na bardziej wrażliwe miejsca na jego ciele.] Jeszcze tutaj. [Wskazał palcem na brzuch, na którym oczywiście nie było nawet śladu po jakimkolwiek brudzie.] Bo tutaj, pewnie cholernie pociągający facet, zostawił ślady po tym jak sprawne są moje paluszki. Nie znasz go. No ale... [Wzruszył ramionami, marszcząc czoło z udawaną troską.] Wiesz, może kiedyś, jak będziesz bardzo grzeczny, poznam Cię z nim. To zajebisty gość. A jego desery są mistrzostwem świata. [Zaśmiał się, zabierając gąbkę z dłoni mężczyzny i odkładając ją na półkę. Uwiesił się zaraz na jego szyi i pocałował go głośno i mocno w policzek.] Wystarczy! Mam dość tej szorstkiej gąbki. Jak chcesz mnie pomacać to błagam zrób to, ale nie tym okropieństwem tylko swoimi cudownymi rękami.

Dojdę do każdego miejsca, obiecuję. [Mruknął, patrząc tęsknie za gąbką. Na tekst o tym niesamowitym mężczyźnie, jedynie lekko się uśmiechnął. Nie był łasy na pochlebstwa, ale zrobiło mu się naprawdę miło na duszy przez takie zakamuflowane komplementy.] I wcale nie chcę cię macać, chcę cię umyć. [Wyszeptał, pieniąc żel na samych dłoniach, które zaraz powędrowały na brzuch Toma, a stamtąd na jego uda i męskość, na której zatrzymał się odrobinę dłużej.] Odwróć się. [Poprosił dość poważnie, ale nie potrafił ukryć zadziorności w tym stwierdzeniu. Ta sytuacja bardzo przypominała mu o tym, jak zniewolił Toma i jak doprowadził go niemalże do obłędu.]

[On też nie potrafił nie myśleć o tamtej sytuacji. Dlatego, zamiast odwrócić się posłusznie, zagryzł na chwile zęby na dolnej wardze i popatrzył na mężczyznę poważnie.] Ale obiecaj, że będziesz grzeczny. [Poprosił, a może nawet błagał, bowiem sytuacja, mimo wielkiej satysfakcji seksualnej była dla niego tak samo upokarzająca jak i przyjemna. Nie czekał na odpowiedź. Wiedział, że zapewne i tak będzie ona pozytywna. Pochylił głowę i odwrócił się w stronę ściany, wspierając się o nią dłońmi i zagryzając mocno zęby.]

Będę grzeczny, bo nawet gdybym chciał, to i tak muszę odpocząć. [Pochylił się do ucha Toma z delikatnym uśmiechem na swoich wargach, nim zaczął odpowiednio myć i pieścić jego plecy.] Pewien cudowny chłopak swoimi zręcznymi palcami sprawił, że moja męskość nadal jest i ma zamiar pozostać w stanie błogiego spoczynku. Kiedyś cię zapoznam z tym chłopakiem, jak będziesz grzeczny. [Wyszeptał miękko i ucałował ramię Toma, po czym zaczął dokładnie i powoli myć jego plecy, pozwalając sobie też na lekki masaż, żeby chłopak mógł się rozluźnić.]

Nie wiem czy dobrze zrobisz zapoznając mnie z nim. Zapomniałeś już jaki ze mnie powsinoga i podrywacz? Największy lowelas w mieście zagościł dzisiaj pod okap twojego prysznica! [Uniósł ręce w górę w geście zwycięstwa i zaśmiał się krótko. Odczekawszy chwile błogiego masażu i mycia odwrócił się do Kolii i uśmiechnął się do niego promiennie.] Jesteś równie głupi jak ja chwilami, wiesz? [Gwałtownie przywarł do jego ciała, obejmując go w pasie i ściskając prawie z całej siły.] Ech... Świetny z Ciebie gość. Cieszę się, że cię poznałem.

Masz czasami zmienne humory, jak kobieta. Wiedziałeś o tym? [Spytał, z westchnieniem przytulając do siebie Toma. Też się cieszył, że go poznał, że w jakiś sposób pomógł mu sobie poradzić z samym sobą, podczas zabójczego kaca. Cieszył się nawet, że dał się ponieść swojemu duszonemu podnieceniu i pozwolił, aby Tom wprowadził go w stan seksualnego upojenia.] Też się cieszę. [Wymruczał jeszcze, po czym nieco wrednie sięgnął po słuchawkę prysznica, aby ich opłukać.] Koniec tego dobrego. Następną część czułości możemy kontynuować w łóżku, o ile zostaniesz jeszcze trochę i poczekasz, aż twoje rzeczy upiorą się, a później wyschną.

To znaczy, że Ty... [Wskazał na niego palcem, pochylając głowę i patrząc na niego spod byka, lecz również uśmiechając się zadziornie.] Podstępny lisie. Wsadziłeś moje łaszki do pralki żeby mnie tu zatrzymać. Nie ładnie, oj nie ładnie. [Pogroził mu, starając się uniknąć napicia się wody z prysznica.] A że mam zmienne nastroje... Wiem. Wszyscy mi to mówią. Jestem od dwudziestu lat w ciąży albo przed okresem i chyba pozostanę w takim stanie aż do śmierci więc albo się z tym pogodzisz, albo oddasz mnie do zakładu zamkniętego. [Wywinął się spod strumieni płuczących jego ciało z piany i czmychnął z kabiny, łapiąc pierwszy z brzegu ręcznik.] Kto ostatni pod kołdrą ten robi kolacje. [Krzyknął ze śmiechem, zaczynając się pospiesznie wycierać, aby jak najszybciej mieć możliwość wskoczenia pod kołdrę i uniknąć robienia kolacji na którą właśnie, zupełnie nieświadomie, się wprosił.]

[Pokręcił tylko głową, że spokojem przyglądając się, jak Tom ucieka spod prysznica. Miękkie ręczniki już czekały na nich cierpliwie, a pod takim ręcznikiem chłopak mógł się schować niemalże w całości.] Przecież to i tak nie zmieni faktu, że będziesz mi pomagać. [Rzucił za nim, z przekonaniem dla samego siebie. Zdążył odrobinę poznać młodego. Wiedział, że nie będzie w stanie usiedzieć bezczynnie w miejscu i przyglądać się, jak Kolya będzie szykować jedzenie, do którego było jeszcze sporo czasu. Nawet nie zauważył i nie odczuł tego, że chłopak wprosił się na ten ostatni posiłek dnia. Było dla niego prawie oczywistością, że tak się stanie, chociaż nigdy nie starał się być czegoś na sto procent pewien, aby się nie rozczarować. Niespiesznie spłukał z siebie całą pianę, zakręcił wodę i wyszedł z kabiny, aby osuszyć swoje ciało. Kiedy tylko to zrobił, przeczytał jeszcze na wyświetlaczu pralki czas, jaki pozostał praniu, po czym ruszył owinięty ręcznikiem w pasie za chłopakiem do sypialni.]

A może zechce poleżeć na kanapie i pogapić się na jakiś film... [Wyszczerzył się w uśmiechu, kiedy mężczyzna zawitał do sypialni. On już leżał po kołdrą, spod której wyglądała tylko jego roześmiana twarz i bystre oczy.] I chodź już tu bo nie dość, że jakoś pusto w tym łóżku to jeszcze zimno. [Mruknął, błagająco i wystawił spod okrycia dłoń, aby pomachać zachęcająco palcem. Wiedział, że facet i tak do niego przyjdzie, ale uczucie kiedy prosił go o coś, a ten się zgadzał było takie miłe i dawało mu taką satysfakcje, że musiał je odczuwać tak często jak tylko się dało.] Chodź, na chwileczkę, zagrzejemy się, a potem może faktycznie popatrzymy na jakiś film, hm?

Wiesz, że kiedy wejdę pod kołdrę, to odechce ci się patrzenia na cokolwiek, kogokolwiek innego niż ja? [Ściągnął z siebie ręcznik i odwiesił go na krzesełku, kątem oka popatrując na Toma. Dopiero po tym powoli wsunął się obok niego pod kołdrę i objął go ramieniem, żeby im obu było cieplej. Tam, gdzie sięgała jego dłoń, tam też dokładnie okrył chłopaka kołdrą, a jego udo naciągnął na siebie, niemalże całego Toma kładąc na sobie, jak dodatkową kołdrę. Teraz wyraźnie mógł poczuć całe jego nagie ciało, co wypełniło go falą gorąca przez myśli, jakie skotłowały się w jego głowie niebezpiecznie, a co jednak nie odzwierciedlało się niestety dobitnie na pewnym członkach jego ciała. Mógł sobie jedynie wyobrażać i poddał się tym wyobrażeniom, powoli głaskając udo Toma i jego pośladek.]

Kusisz mnie w ten sposób. [Wymruczał, układając się jeszcze wygodniej i wiercąc przez chwile, nie uciekając jednak nawet o kawalątek. Wtulał się w ciepłe ciało mężczyzny, mruczał jak zasypiające kocię i uśmiechał z zadowoleniem.] Jeśli zasnę, to będzie znaczyło, że jednak nie kusisz, a usypiasz, ale jeśli za chwile mój mały porucznik ponownie obudzi się gotowy do działania to chyba Cię uduszę. [Podniósł na chwile głowę i spojrzał z uśmiechem na Kolye. Wiedział, że jego żarty nie zawsze są dobrze rozumiane, więc wolał się upewnić.] Jesteś cholernie pociągający i nadal mam straszną ochotę żeby Cię przelecieć, wiesz?

Nie przelecisz mnie Tom. [Wyszeptał, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmiechu na ustach. Spojrzał na jego włosy i tyrpnął je nosem, bowiem nie chciał, aby chłopak zasypiał. Nie kiedy robiło się im obu tak przyjemnie ciepło, a wręcz w pewnym sensie gorąco. Do tego stopnia, że Kolya postanowił zaryzykować po groźbie chłopaka i bardzo delikatnie chwycił go za rękę na swojej piersi, po czym odwrócił na plecy. Łóżko było duże, więc nie było możliwości, aby którykolwiek z nich spadł.] Nie przelecisz, bo chcę się z tobą kochać, wcześniej usidlając wszystkie twoje zmysły, aż nie będzie odwrotu i zaczniesz mnie błagać. [Dodał ledwo dosłyszalnie, ale chłopak mógł go doskonale zrozumieć, między urywanym oddechem, jaki podarował mu Kolya, kiedy zawisł nad nim i zbliżył usta do jego ust. Udo, które w tej pozycji mógł wsunąć między jego uda poruszyło się odrobinę drażniąco.]

O ile dobrze sobie przypominam zrobiłem to już dzisiaj. [Mruknął, przymykając na chwile oczy i nabierając w płuca powietrza, bo niemal odebrało mu dech, kiedy mężczyzna tak nad nim zawisł i sprawił, że chłopak poczuł się zniewolony. Nie bał się go. Nie widział w tej zabawie niczego groźnego, a wręcz podobało mu się to coraz bardziej.] I wiesz, że właśnie przyznałeś się, że też chcesz naszego zespolenia? Właśnie, mimo wszystko, mimo tego jaki jestem, przyznałeś, że pociągam Cię i masz chęć na więcej. Czy to aż takie złe? Ja też tego pragnę. Chce poczuć Cię w sobie i wiedzieć, że jestem twój. Chce czuć, jak twój organ wypełnia mnie i sprawia, że szaleje z rozkoszy unosząc się do gwiazd i błagając los bym mógł tam pozostać. Chce. [Otworzył oczy płonące z pożądania i spojrzał na mężczyznę z lekkim uśmiechem.] Chce, Kolya, bardzo chce. [Uniósł biodra nad łóżkiem, ocierając się kroczem o udo mężczyzny dość mocno. Jęknął, czując jaką przyjemność zaczyna mu to sprawiać. Był w stanie błagać choć może jeszcze nie teraz i nie dzisiaj.]

Nigdy nie powiedziałem, że tego nie chcę Tom, tylko że chce czegoś więcej, a nie zaspokojenia zwierzęcego instynktu. Chcę cię poznać, sprawić Ci przyjemność wszystkim, czym mogę, bo na to zasługujesz. Później się z tobą kochać do utraty tchu, do nieprzytomności. [Szeptał powoli, przyglądając się uważnie oczom Toma i muskając ustami jego wargi, przy każdym wypowiadanym z wolna słowie.] Chce, abyś poczuł, że jesteś mój i że nigdy wcześniej nie czułeś tego, co poczujesz będąc ze mną, czując mnie w sobie i poddając się mnie. Chce, aby twoje jęki wypełniały się brzmieniem mojego imienia Tom. Tylko mojego. [Nie oparł się pokusie, aby oderwać na chwilę dłoń od ręki chłopaka, którą w zasadzie niepotrzebnie więził, a którą ułożył miękko wokół swojej szyi, nim palcami powiódł powoli po żebrach Toma, aż na jego biodro i udo. Nie oparł się temu, aby nie doprowadzać go słodkimi torturami do szaleństwa, więc uniósł się na wolnej ręce i wsunął już między oba uda chłopaka, okrywając go odrobinę swoim ciepłym ciałem.]

Więc dlaczego robisz to co robisz? Dlaczego rozpalasz mnie do białości, mówiąc jednocześnie, że nie pozwolisz, aby doszło do spełnienia? Dlaczego? Czy taka przyjemność sprawia ci, że cierpię? Czy lubisz patrzeć jak meczę się, bo chce więcej i wiem, że nie dostane? [Nie mówił tego ze złością bądź wyrzutem, lecz szeptał, zadając pytania na które chciał znać odpowiedz. Myślami starał się uciekać gdzieś poza to co działo się teraz w łóżku. Chciał myśleć o sprawach, które nie wiązały się w żaden sposób z tym, w jakiej sytuacji się znajduje, aby nie dać się ponieść tak jak miało to miejsce w kuchni. Chciał być silny i nie pozwolić Kolii na kolejne zwycięstwo.] Wiesz, że to mi sprawia ból, prawda? Wiesz, że nie umiem nad tym zapanować, a jednak to robisz.

Tom… [Pochylił się do jego ucha, aby to właśnie w nie wypowiadać kolejne słowa. Ułożył się również wygodnie, pokrywając już całym swoim ciałem ciało chłopaka. Nadal głaskał jego udo monotonnym, delikatnym ruchem.] Też się boję, wiesz? Boję się, że mimo wszystko zostanę zapomniany, a nie chodzi o to abym odbił na tobie piętno i zniszczył cię od środka. Chce tylko, żeby dotarł do ciebie sens tego, co powiedziałem na samym początku. [Odetchnął głęboko i pogładził nosem skórę tuż obok ucha Toma.] To od ciebie zależy, kiedy będziemy się kochać i kiedy będziesz się kochał ze mną i dla mnie, a nie po to, aby uzyskać jedynie satysfakcję. Masz ją na co dzień, masz ją w tak wielkich ilościach, a ja? Ja tak nie potrafię, bowiem miałbym wrażenie, że mój penis to jedyna część mnie, która wprawia ludzi w stan uniesienia, w dodatku fizycznego.

Ja mam takie wrażenie od dawna, więc wiem o czym mówisz. I nie... [Objął mężczyznę ramionami i przytulił się do niego całym sobą, mimo iż w pierwszej chwili miał ochotę ponownie uciekać.] Nie chce się z Tobą kochać. Jeszcze nie. Mam chęć Cię przelecieć dla własnej satysfakcji, więc mowie Ci o tym. Ale kochać się... Nie, nie czuje takiej potrzeby i nawet nie wiem czy bym to potrafił, więc nie chce. Nie zasługujesz na przedmiotowe potraktowanie Cię. Mało tego, daje Ci pełne prawo do zdzielenia mnie w twarz, jeśli zapędzę się zbyt mocno i jednak sprawie swym zachowaniem, że tak się poczujesz. [Wsunął palce we włosy Kolii i zaczął się nimi bawić, zamykając oczy i mrucząc jakąś nieznana nikomu, nawet jemu samemu, melodie.] Polubiłem cię chyba zbyt mocno.

Dziękuję. [Mruknął i zabrał dłoń w uda Toma, aby obie wsunąć pod jego ramiona i wygodnie się na nim położyć, układając głowę na jego piersi. Wsłuchał się w rytm jego sera, przymykając powieki, ale zaraz i podniósł głowę, całując skórę pod swoimi ustami kawałek po kawałku i wdychając zapach chłopaka wręcz odrobinę zaborczo. Kiedy sobie wszystko wyjaśnili poczuł się dobrze z myślą, że młody zrozumiał i wie na czym stoi, chociaż Kolya wolałby się obejść bez słów. Byłoby to najpiękniejsze wyjście, gdyby chłopak sam uświadomił sobie o co w tym wszystkim chodzi.] Jesteś wyjątkowy dla mnie, pamiętaj o tym. Bez względu na to, że twój penis tak ładnie wpasowuje się w moją dłoń i mógłby się tam zadomowić na długi czas.

Och zamilcz już. [Warknął, podnosząc głowę z poduszki i całując mężczyznę w czoło, bo do niczego innego jakoś nie był w stanie teraz dosięgnąć.] Twoje słowa mnie podniecają niemal na równi z czynami, więc jeśli nie chcesz żebym się złamał i dał się ponieść dzikiej żądzy to milcz, niegodziwcze. [Uśmiechnął się wesoło do mężczyzny, targając mu włosy i patrząc jak pięknie wyglądają w stanie takiego bałaganu.] Mieliśmy się zagrzać i wyjść z łóżka, a ja widzę, że Tobie jest tu całkiem dobrze, zboczeńcu. [Wymruczał, kiedy położył się ponownie na poduszce i rozluźnił się. Podobała mu się taka bliskość mężczyzny i podobało mu się uczucie jakie zaczynało w nim kiełkować. Uczucie, że nie chce z nim być, bo fajnie się zgrywają w łóżku, a dlatego, że ciekawi go jako osoba i jako osobowość.] O której kończysz jutro pracę? [Zapytał z zamkniętymi oczami i palcami wplecionymi ponownie we włosy Kolii.]

Jest mi dobrze, jest mi bardzo dobrze. Jest niedziela, a ja leżę w łóżku, odpoczywam i mam pod sobą ciepłe, seksowne, młode ciało wspaniałego faceta. Więc, czego mam więcej chcieć? [Spytał mrukliwie, bowiem powrócił do leżenia na piersi Toma i wsłuchiwania się w bicie jego serca. Palcami muskał jego ramiona powoli i właśnie w rytm bicia tego serca, nie przejmując się niczym innym, a już z pewnością nie pracą.] Nie wiem, różnie to bywa, ale nie wychodzę później niż o szóstej wieczorem. [Odparł jeszcze na pytanie, po czym na dobre przymknął oczy i dał się ponieść błogiemu lenistwu.]

Mmm.... [Zamruczał. Właściwie była to pierwsza niedziela kiedy on nie leczył kaca klinem, nie łaził po ulicach i nie zastanawiał się jakiego faceta uda mu się wyrwać dzisiejszego wieczoru. Chyba nigdy wcześniej nie wypoczął aż tak jak dziś, więc chyba nigdy wcześniej nie przyszedł do pracy w takiej formie w jakiej zjawi się tam jutro. Poprawił swoje ułożenie, wtulił się w Kolye i zamknął oczy. Pomyślał, że chyba nic się nie stanie, jeśli obaj zasną. No... Może pranie nie wyschnie na czas, ale kto przyjmowałby się tym w tej chwili...]

10 komentarzy:

  1. super jestem pierwsza oba opowiadania mi się bardzo podobają i jestem ciekawa czy będzie dalszy ciąg pierwszego

    OdpowiedzUsuń
  2. będzie :3 nie mogę obiecać kiedy, ale będzie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    Tom jest łasuchem jeśli chodzi o słodkości, wrzucenie ciuchów Toma do pralki to dobry pomysł aby zatrzymac go na jeszcze trochę, kolację także razem zjedzą, a jak dopiero na wieczór powieszą pranie bo dobrze im się tak leży to i może jeszcze wspólnie śniadanie zjedzą...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    droga autorko, mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś.. bo ja na przykład wciąż czekam na kolejny rozdział tego opowiadania...
    Wesołych Świąt, pogodnych, zdrowych, spokojnych...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam,
    niedawno tutaj trafiłam, ach opowiadania są rewelacyjne, czytałam, czytałam, i nie potrafiłam się oderwać, styl, fabuła, bohaterowie rewelacja istna... już czuję niedosyt, mam nadzieję, że kontynuacja z czasem się pojawi...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam,
    autorko, proszę, proszę odezwij się chociaż, ja bardzo tęsknię za opowiadanie, było naprawdę wspaniałe...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam,
    kochana pamiętasz o tej historii jeszcze? ja tutaj od czasu do czasu zaglądam mając nadzieję, że zobaczę nowy rozdział...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka, hejka,
    kochane muszę przyznać, że bardzo tęsknię za opowiadaniem i zaglądam  tutaj co jakiś czas... i jednak żywię nadzieję na powrót... bo to jest fantastyczne, i mam w planach zacząć od początku czytać...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Hejeczka,
    kochana już tak dużo czasu upłynęło a tutaj nic nawet jednej małej informacji... a tak fajnie się zapowiadało to opowiadanie...
    proszę choć daj znak że żyjesz...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń