sobota, 8 lutego 2014

Kolya

 Wiem. Tak wiem, że Nas nie ma długo i nie wiem, kiedy się pojawimy. Zamierzamy jednak wrócić, choć sytuacja czasowa jest niestabilna. Moja przyjaciółka ma pracę dość pochłaniającą czas, a ja sama nie jestem w stanie stworzyć takiego cuda, albo kontynuować go. Aby nie było, że o Was nie pamiętam, zaśmiecę tego bloga (zamiast tworzyć nowego) nieco innym opowiadaniem, równie nieskończonym. Zajmie Was na jakiś czas mam nadzieję i liczę na trochu komentarzy. Opowiadanie nie poprawiane, pisane stylem gry, ale mam nadzieję, że to Wam w niczym nie przeszkodzi. Enjoy ^^

[Był piękny wieczór. Mężczyzna zmierzał do klubu, gdzie zarezerwował sobie miejsce już dużo wcześniej. Czekała na niego loża, którą lubił. Uwielbiał klimat klubu, do którego się wybrał, choć zawsze wchodził i wychodził samotnie. Nigdy też nie korzystał z usług kelnerów, więc po przekroczeniu progu klubu i przywitaniu się z ochroniarzem, który go doskonale znał, skierował swoje sprężyste kroki do baru. Tam na krótką chwilę oczekiwania przysiadł i zamówił drinka. Niczym szczególnym nie wyróżniał się z tłumu ludzi. Na jego dość przystojnej, ale nie zniewalającej twarzy malował się wczorajszy zarost. Na sobie zaś miał ciemne jeansy, jakąś ciemnofioletową koszulkę i jasną marynarkę. Przeczesał jasnobrązowe włosy i powiódł spojrzeniem po ludziach zgromadzonych w klubie. Do niektórych nawet uśmiechnął się, innym pomachał.]

[No tak, znów widział tego gościa. Nie znal go osobiście, ale jako stały bywalec widywał go tu nie raz i nie trzy. Zawsze zastanawiało go, dlaczego ten facet siedzi przez cały wieczór w swojej loży a potem wychodzi samotnie. Raz za razem przychodził do klubu i raz za razem kończył wizytę nie zabierając ze sobą żadnego z obecnych. Thomas nie miał nawet pewności czy gość jest z jego ligi. Jak miał się o tym przekonać, jeśli nigdy nie miał odwagi do niego zagadać? Jednakże dzisiaj, będąc znudzonym i odrzuconym przez jedynego faceta, na którego miał chęć, upojony alkoholem i w podłym nastroju, choć z uśmiechem na ustach, postanowił ze zagadnie. Zsunął się leniwie z krzesełka i usadowił się na tym, które znajdowało się bliżej nieznajomego.] Hej. [Mruknął, kręcąc w palcach kolorowa parasolka i niemal kładąc się na blacie łokciami.]

[I on kolejny raz widział czarnowłosego chłopaczka spod baru. Za każdym razem z kimś innym i za każdym razem zadowolonego, że udało mu się kogoś upolować.] Czyżby nudny wieczór? [Spytał na powitanie bez uśmiechu, za to z lekkim zdziwieniem w spojrzeniu. Czyżby naprawdę chłopaczek nie miał innych opcji, że postanowił chwycić się właśnie za niego? Dostrzegał, że jest podpity, ale kiwną na barmana.] Jeszcze raz to samo dla tego pana na mój rachunek. [Mimo uśmiechu był uprzejmy, miły i pozytywnie nastawiony na spędzenie wieczoru. Nic nie stało na przeszkodzie, aby zamienił kilka słów z tym młodym, uroczym chłopakiem.]

Czy nudny? Tego bym nie powiedział. Po prostu nieudany. [Tom miał swoje zdanie na temat wieczoru jaki właśnie pomału się kończył, ale wolał nie wypowiadać tego na glos. Przyjrzał się uważniej mężczyźnie. Widywał go zawsze z pewnej odległości, więc nawet nie potrafiłby powiedzieć jakiego koloru są jego oczy.] A twój? [Jak miał w zwyczaju, bardzo szybko przeszedł na nieoficjalny ton w rozmowie. Nie miewał zahamowania w tej kwestii. Nawet jeśli trafiła mu się rozmowa z kimś o dużo starszym. Słysząc, że mężczyzna zamawia dla niego kolejnego drinka odwrócił się i odepchnął od siebie niemal pustą szklankę.]

Bardzo przyjemny. [Odparł łagodnie, przysuwając do siebie swój napój, nisko alkoholowy, jak zawsze zresztą.] I udany, jak zawsze. [Dodał jeszcze chociaż chłopak po obserwacji mógł przecież się zdziwić. Mężczyzna z nikim nie rozmawiał, z nikim się nie bawił. Siedział i obserwował innych wyglądających na zdecydowanie bardziej zadowolonych. Obserwował, a ponad to zdawał się czegoś szukać w przebłyskach myśli, które błąkały się w jego błękitnych oczach.] Ciekaw jestem co sprawia, że co wieczór wychodzisz z tego klubu zadowolony. [Mruknął na koniec, przyznając się do tego, że obserwuje chłopaka. Ciężko było tego nie robić, skoro nawet wiele o nim zdążył zasłyszeć.]

[Niepojęte było dla niego jak można mówić o udanym wieczorze, kiedy się dopiero weszło do klubu i jak zawsze zamierzało siedzieć samotnie. Dla niego to nie było normalne. Wręcz głupie i niezrozumiale. Odebrał zamówionego drinka od kelnera i umoczył w nim usta, słuchając mężczyzny.] Alkohol, dobra muzyka, a przede wszystkim obietnica udanego seksu. [Odparł szczerze na zadane pytanie. Wiedział, że jeśli nawet facet odwróci się za chwile i odejdzie to on i tak niczego nie straci. Szczerość była jego atutem w wielu spotkaniach. Zawsze stawiał sprawy jasno i szczerze. Nie ukrywał nigdy, że szuka jedynie przygody i przyjmował na swoje barki pełną odpowiedzialność za takie postepowanie.]

Brakuje tylko dobrego seksu? [Uniósł brwi wysoko i spił kilka łyków drinka, jeszcze intensywniej wpatrując się w chłopaka. Zdecydowanie daleko mu było do zrozumienia takiego postępowania, bo on sam wciąż szukał. Maskował wszelkie uczucia i odczucia, bo poświęcał się komuś wyjątkowemu, kogo jeszcze nie spotkał i nie wydawało się, że spotka. Jego postępowanie zniechęcało wielu podobnych Tomowi, czasami zachęcało gorszych napaleńców, którzy za punkt honoru wzięli sobie poderwanie go. Westchnął lekko i odwrócił się w stronę sali, zakładając nogę na nogę.] Współczuje ci, jednak wieczór jeszcze młody, ty powinieneś mniej pić, jak chcesz kogoś wyrwać. Wierz mi, że czasami mimo alkoholu dostrzega się wszelakie negatywy takich spotkań.

Odechciało mi się na dzisiaj szukania. Mogę pić ile wlezie, bo dzięki temu nie pamiętam o braku seksu. Ale nie rozumiem co to może obchodzić kogoś takiego jak Ty? Przychodzisz tu samotnie i tak samo wychodzisz. Siedzisz cały wieczór, patrząc na bawiących się i łapiących życie ludzi, samemu udając, że jest Ci z tym dobrze. [Mówił spokojnie i wolno. Dokładnie zdawał sobie sprawę z treści swojej wypowiedzi i myślał nad każdym kolejnym słowem. Nie chciał obrażać faceta, bo nie było mu to do niczego potrzebne. Chciał jedynie powiedzieć swoje zdanie tak jak i obcy nadal gość, wypowiadał własne. Odwrócił się w stronę mężczyzny, opierając się na jednej ręce.] Powiedz mi, kiedy ostatnio wzleciałeś do gwiazd w seksualnym uniesieniu? Kiedy ostatnio jakiś facet odebrał Ci dech pocałunkiem? Warto tak marnować życie na bycie samotnym? Co z tego masz?

Szanuje siebie i szanuje innych. Nie jest mi źle z tym, że dawno nikogo nie miałem, ani nie jest mi źle z tym, że dawno nie odleciałem do gwiazd w seksualnym uniesieniu, jak ty to powiadasz. To mnie nie interesuje, szukam czegoś więcej i wymagam więcej. Tobie to nie przeszkadza, ale gdybyś poszedł ze mną do łóżka, chociażby zaraz teraz, to miałbym cię na sumieniu. [Odpowiedział równie powoli, kręcąc odrobinę głową w zaprzeczeniu.] Nie widzę nic złego w obserwowaniu ludzi, to mi przynosi ulgę i owszem czuje się samotny, ale będąc z kimś na chwilę też się będę tak czuć, więc powiedz mi co to zmieni? [Niezauważalnie zacisnął dłoń na kolanie. Nie podobał mu się temat, który wchodził na jego osobę i to co robił, a czego nie robił. Przypominał mu o wszystkim, a w szczególności o wspomnianej samotności, co bolało.]

Na sumieniu? Człowieku, mnie nikt nie może mieć na sumieniu, bo to ja ustaliłem sobie zasadę, która mówi, że raz to wystarczająco, a dwa to już zbyt wiele. [Tom nie czuł urazy ani nawet lekkiego zdenerwowania. Właściwie dawno nie miał okazji, aby pogadać z kimś na tak podobny, a jednocześnie tak bardzo daleki temat od zwykłych, na które rozmawiał co wieczór.] A dobry seks potrafi zmienić bardzo wiele. Odstresujesz się, wyluzujesz. Wylejesz z siebie nadmiar spermy która pewnie zalega w twoim organizmie i krzyczy o wolność. [Chłopak wypił połowę drinka i odstawił szklankę na blat. Uśmiechnął się do nieznajomego, pokazując mu jak bardzo uroczy potrafi być kiedy zechce. Zsunął się z krzesła, wygładził koszule i wyciągnął ręce ku nieznajomemu, przechylając głowę lekko na bok. Poruszył palcami obu dłoni.] Chodź, daj się ponieść chwili. Pozwól żebym chociaż w tańcu mógł pomacać twój całkiem fajny tyłek, a obiecuję, że postaram się być grzecznym.

Mówisz, jakby ci bez codziennego stosunku co najmniej zalegały hektolitry spermy. [Mruknął z rozbawieniem w oczach i dopił drinka, nim zszedł z krzesełka.] Zatańczę, ale żadnego macania. Musisz sobie na to zasłużyć. [Powiedział dość poważnie, ujmując swoją ciepłą dłonią dłoń Toma, jakby to on go właśnie wyciągał na parkiet do tańca. Wyciągnął go na sam środek parkietu i odwrócił, jak laleczkę, korzystając z tego, że był od niego zdecydowanie bardziej postawny. Bez większych przeszkód mógł manipulować podpitym chłopakiem i skrzętnie to wykorzystywał. Pochwycił jego obie dłonie, a przy kolejnym obrocie, pochwycił w ramiona i przycisnął jego plecy do swojej piersi, bujając się w rytm muzyki i obejmując go ściślej rozgrzanymi ramionami.] Nadal nie potrafię rozgryź twojego podejścia. [Mruknął mu do ucha, a ciepły oddech otulił je wraz policzkiem Toma i kącikiem jego ust.]

[Nie stawiał oporu. Podobało mu się, że facet chętnie idzie z nim na parkiet, a że miał we krwi więcej alkoholu niż zazwyczaj, pozwalał też sobą kierować. Właściwie, nieznajomy nie musiał wkładać w prowadzenie Toma w tańcu wiele wysiłku. Chłopak dobrze tańczył. Czuł muzykę i pozwalał, aby to ona kierowała jego ciałem podczas tańca. Pląsał zgrabnie, poruszając się niczym powiew powietrza i poddawał się każdemu ruchowi jaki nakazywało mu prowadzenie mężczyzny. Wtulił plecy w jego klatkę piersiową, a kiedy usłyszał słowa, odwrócił głowę w jego stronę.] Jestem wybrykiem natury, który żyje tylko kiedy uprawia seks. [Odpowiedział z uśmiechem i zanim facet zdołał się zorientować w sytuacji, musnął ustami jego usta, po czym obrócił się w jego ramionach i cofnął o krok, zagryzając zęby na dolnej wardze i patrząc na partnera jak na zdobycz.]

To niczego nie zmienia. [Nie opuścił dłonie chłopaka ze swojego ciasnego uścisku i przyciągnął go do siebie ponownie. Nie czuł się ofiarą i nie wyglądał na ofiarę. Podziwiał Toma za to, jak wszystko odbiera do siebie i sądzi, że to wszystko jest takie proste. Objął go w pasie i wpatrzył się w jego twarz z wykreowaną zaborczością. Też potrafił sprawiać wrażenie myśliwego, jednak tego nie chciał. To było tylko dla chłopaka, który właśnie próbował go bezskutecznie poderwać, a co odrobinę mu się podobało. Zsunął dłonie na jego pośladki, pragnąc aby chłopak poczuł się realnie zagrożony. Nie jednokrotnie widział z kim młody wychodził i żadna z tych osób nie wydawała się być tą na górze.]

[Thomas faktycznie przez chwile poczuł jak świat mu ucieka spod stop. Szybko jednak się opamiętał. Skoro jego dłonie były teraz wolne od uścisku mężczyzny, położył je na dłoniach, które podniecały go, obłapiając pośladki i zacisnął na nich palce.] Podobno miało być bez obmacywania. Skoro ja dostałem zakaz to dlaczego Ty miałbyś go łamać? [Jeżeli mężczyzna nie zaparł się zbyt mocno, to Thomas bardzo powoli, ale skutecznie, przesunął jego dłonie na swój pas, uśmiechając się do niego i poruszając nadal w rym muzyki.]

Ja dałem zakaz tobie, żadnego innego nie słyszałem. [Jeszcze kilka razy wygiął się w tańcu i muskając palcami na pożegnanie policzek Toma, ruszył w kierunku baru, aby się napić. Otrzepał się po drodze delikatnie i wyrzucił z głowy niepotrzebne, zwierzęce myśli. Bronił się długo i miał zamiar się nadal bronić, zwłaszcza przed takim chłopaczkiem, który nieuchronnie zaczynał go coraz pociągać, a co było złe. Z perspektywy miejsca i czasu, bardzo złe. Przysiadł ponownie na swoim stołeczku i zamówił jeszcze jednego drinka oraz coś bezalkoholowego dla chłopaka, bowiem podejrzewał, że ten w końcu wróci spragniony.]

[Nie ruszył zaraz za nim. Nie chciał pokazać mu, że ma władze i że on, Thomas, będzie za nim biegł. Pozostał na parkiecie do końca utworu, bawiąc się tańcem i kusząc swym ciałem niejednego z obecnych dookoła. Nie chciał nikogo poderwać. Nieznajomy odebrał mu chęć na to swoim podejściem, choć gdyby Thomas zmienił zdanie to właśnie z nim chciałby spędzić tę noc. Kiedy utwór się zakończył, młody pożegnał się z jakimś chłopakiem, który do niego dołączył w tańcu, posyłając mu buziaka z dłoni i udał się do baru. Tam przysiadł ponownie przy nieznajomym i popatrzył na szklanki. W jednej miał jeszcze drinka, ale ta obok nie przypominała niczego, co on zamawiał.] Uciekasz zawsze kiedy robi się gorąco, czy boisz się, że jednak skusze Cię na swoja filozofie? [Zapytał, łapiąc za niedopitego do końca drinka i wypijając go jednym haustem.]

Bezalkoholowe dla ciebie. [Podsunął mu szklaneczkę z jakimś zapewne dobrym napojem. W czasie kiedy chłopak szalał na parkiecie, nie potrafił odmówić sobie, aby na niego nie spoglądać. Mimo tego w głębi siebie miał przeczucie, że wróci.] Nie uciekłem. Poszedłem się po prostu napić, aby nie zrobić z tobą tego, czego bym potem żałował. Wolałbym, abyś był trzeźwy, patrzył na mnie trzeźwo i na trzeźwo powiedział, że mnie chcesz bez względu na to, jak. [Powiedział zaraz po tym powoli i zerknął na zegarek, który miał na przegubie dłoni. Czas leciał szybko. Dla niego było jeszcze wcześniej, ale dla chłopaka, który miał dzisiaj wracać sam późno. Nawet w taksówkach czaili się mordercy i gwałciciele, chociaż z tymi gwałcicielami nie bał by się go puścić.] W ramach tego, że się nie poddajesz, to mogę ci zaproponować, że odprowadzę cię do domu.

Na trzeźwo jestem cholernie nudny. [Mruknął, odstawiając szklankę po dopitym właśnie drinku i łapiąc za to coś bezalkoholowego co zamówił dla niego nieznajomy.] Wiesz, że to ja pozwalam się odprowadzać? Nie żeby mi przeszkadzało, że chcesz, też chce żebyś był to dziś Ty. Ale to takie... [Wzruszył ramionami, upijając niewielka porcje napoju i odstawiając szklankę, aby zakryć usta które otworzyły mu się w potwornym ziewnięciu. Chyba jednak przesadził z alkoholem o tę połowę drinka. Kiedy skończył ziewać, ponownie chciał sięgnąć po szklankę, ale zachwiał się na krześle niebezpiecznie i zsunął wprost w ramiona mężczyzny. Jeśli oczywiście ten zdołał go złapać, bo jeśli nie, poleciał na podłogę. Miał dość jak na jeden wieczór. Ochroniarz, który właśnie patrzył w jego stronę, aż zerwał się z miejsca by ruszyć mu na pomoc. Dawno nie widział Thomasa w takim stanie upojenia alkoholowego.]

[Złapał bez mrugnięcia okiem i przytrzymał pod bok, nie wyrzekając ani słowa do chłopaka. Załatwił za to sprawę z barmanem, aby wszystko było uregulowane i poprowadził Thomasa do wyjścia.] Idziemy do domu, bez protestów, ani bez gadania o tym, kto kogo odprowadza. [Powiedział głośno i poważnie, a przystanął jedynie na chwilę przy ochroniarzu.] Zabieram go do domu, nim ktoś inny go zabierze, bo to by się mogło źle skończyć. Mój numer telefonu jest u barmana, gdyby ktoś o niego pytał, ale myślę, że już niebawem znów przyjdzie się zabawić. [Dodał wprost w twarz rosłego ochroniarza i posłał mu uśmiech, ledwo zauważalny uśmiech, ale jednak. Po tym ruszył do wyjścia.]


[Ochroniarz złapał mężczyznę za ramie nim ten zdołał wyjść z klubu.] Chce pan powiedzieć, że zabiera go pan do siebie? [Musiał się upewnić czy dobrze słyszał. Thomas wychodził z klubu z rożnymi facetami, ale zawsze to on wychodził, a nie jego prowadzono. Dzisiaj wyglądał na nieźle pijanego bądź, co mogło mieć miejsce i co byłoby dla niego niebezpieczne, zaćpanego przez faceta, który właśnie chciał z nim wyjść.] Nie jestem idiotą i mam pamięć do ludzi. Znam pana i z tego co zauważyłem porządny z pana gość, ale ostrzegam, że jeśli młodemu spadnie choć jeden włos z głowy, to nie będę dociekał po co i dlaczego tylko załatwię to swoimi metodami. [Dopiero po tej wypowiedzi zabrał z ramienia mężczyzny swoją dłoń i pozwolił mu wyjść z klubu.]

[Poprawił sobie Toma pod ramieniem i jeszcze na chwilę przystanął przy ochroniarzu.] Ma pan rację, jestem porządnym facetem i nawet przez najodleglejsze myśli nie przeszło mi, aby mu zrobić krzywdę. Zabieram go do siebie. Numer telefonu ma barman. Rano odstawię go do domu, jak już pozbędzie się alkoholu z krwi i proszę mnie nie straszyć. Proszę ostrzegać wszystkich tych, z którymi Tom kiedykolwiek wychodził. Wielu z nich wcale nie jest takich świętych. [Dodał na sam koniec, po czym jeszcze raz poprawił sobie Toma pod ramieniem. Mimo wszystko chłopak trochę ważył i zatarganie go do domu wcale nie zapowiadało się takie proste.]

[Ochroniarz nie odezwał się już, bo nie chciał zatrzymywać panów na dłużej. To co pomyślał i to co wiedział pozostało dla niego. A wiedział sporo. Na przykład to, że nigdy nie pozwoli, aby Thomas wyszedł z klubu z kimś kto wydawał mu się groźny dla młodego. Tak samo jak i nigdy nie widział, aby młody był aż tak ululany. Gdy mu się to przytrafiało, zazwyczaj to on odprowadzał go do domu albo kładł spać w kanciapie dla ochrony. Zresztą, nawet taksówkarze znali adres młodego, bo dość często go wozili, a że byli to stali taksówkarze to i ochroniarz zawsze wiedział czy chłopak dotarł do domu. Thomas tymczasem niby kontrolował sytuacje, ale jego umysł odpływał raz za razem, więc zapewne i tak niczego nie kodował.]


2 komentarze:

  1. Weszłam tutaj ot tak z ciekawości czy pojawiło się cosik. I jest. Co prawda nie to na co czekam z utęsknieniem, ale zawsze to jakiś ratunek przy czekaniu. :D
    Uwielbiam to jak piszecie. Dziewczyny Wy z prostego tańca potraficie zrobić cholernie dobre napięcie erotyczne. Już mi się podoba ten tajemniczy, tylko patrzący, szukający wielkiej miłości (bo tak to odczytałam) facet. Thomas zaś też jest świetny. Wygląda na takiego, co ucieka od miłości. Tylko seks i to raz z jakimś gościem, potem nie ma powtórki. Tylko po to, żeby czasem nie narodziło się coś więcej. Jakby skrywał swoje serce zamknięte w klatce, żeby tylko nikt nie mógł go zranić.
    Coś czuję, że trafiła kosa na kamień i będzie nie tylko gorąco, ale i interesująco. Znów mnie wciągnęłyście w swój tekst. Jednym, jedynym rozdziałem. I chcę więcej. Pewnie będę żałować, że wzięłam się za coś co nie jest skończone, ale nadzieja, że skończycie zawsze jest. :DDDDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    weszłam tutaj, aby zobaczyć czy pojawiło się coś, no i jest choć nie jest to, to na co czekam z utęsknieniem, ale bardzo się cieszę, że jednak jest coś....
    bardzo mi się podoba wasz styl pisania, potraficie stworzyć coś niesamowitego, ten taniec taki zmysłowy... obydwie postacie bardzo mi się spodobały... jeden szuka wielkiej miłości, a drugi od niej ucieka... coś czuję, że trafiła kosa na kamień i będzie interesująco i gorąco....
    Dużo weny życzę
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń