środa, 7 listopada 2012

Rozdział XLVI [Rino]

Z gorącymi podziękowaniami dla Bety, która podjęła się pracy nad rozdziałem. Wiem, jak jest ciężko odlogować grę, więc bądźcie wyrozumiali jeżeli przeoczyła, lub ja przeoczyłam jakieś minimalne niedociągnięcia.
Enjoy ^^

– Nie ma niepotrzebnych pytań, Rino. – Flavio uśmiechnął się zniewalająco seksownie.
Zsunął dłonie ponownie na pośladki chłopaka, uścisnął je i unosząc Rino nieco w górę, wpił się w jego usta gwałtownie i brutalnie. Nie miał zamiaru odpuścić sobie tej przyjemności. Zawładnął ciałem chłopaka, zabierając mu władzę w ustach i zmuszając jego język do miłosnych zapasów.
Kradnąc każdą chwilę, jaką udało mu się złapać podczas tego jednego pocałunku, zapisywał je głęboko w swej podświadomości. Zaciśnięte na pośladkach chłopaka dłonie przyciskały ich biodra do siebie, nie pozwalając na choćby najmniejszą próbę ucieczki, czy zwykłego zawahania się ze strony młodego.
Flavio brał to na co miał ochotę i sycił się swoją przewagą, niczym najcudowniejszym trunkiem świata.

Rino stanął na palcach, kiedy silne i władcze dłonie ujęły jego pośladki, unosząc w górę. Wyciągnął też ręce, by zarzucić je na szyję Hiszpana i  choć przez chwilę mieć wrażenie, że ma w tym wszystkim cokolwiek do powiedzenia. Jęknął w natarczywe usta mężczyzny, ale pozwolił, by Flavio zniewolił jego usta i aby język mężczyzny robił z jego własnym wszystko, czego tylko zapragnął.
Miał wrażenie, że kiedy zostanie wypuszczony z objęć, to osunie się bezwładnie na podłogę. Nie potrafił wstrzymywać swojego podniecenia przy takim facecie. Nie, kiedy mógł się nasycić chociażby odrobiną nawet tej interesownej uwagi, mającej na celu zdominowanie go i doprowadzenie do uległości.
Z drugiej strony jakaś część podświadomości domagała się ucieczki, i to z głośnym krzykiem. Zaprzeczenia emocjom, które wezbrały w Rino i z każdą chwilą rosły jeszcze bardziej, podlewane pasją pocałunku.
Hiszpan czuł, że może wszystko. Nieważne, czy chłopak zdawał sobie z tego sprawę, czy nie, Flavio odniósł wrażenie, że jego władza nad ciałem i żądzami młodego rośnie z każdą chwilą coraz bardziej. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie. Jego umysł podsuwał mu różnorodne możliwości zakończenia tej gorącej sytuacji, a każda kolejna była bardziej zniewalająca od poprzedniej.
Postawił Rino z powrotem na podłodze, złapał za nadgarstki i oderwał się od jego ust. Spoglądając zadziornie, zdjął ręce młodego ze swojego karku i brutalnie przyszpilił go do lustra wiszącego na ścianie obok. Dłonie chłopaka zostały uniesione nad głowę i przyciśnięte do tafli, a udo Hiszpana wdarło się stanowczo pomiędzy rozedrgane uda Rino.
Mężczyzna zacisnął usta w wąską kreskę i wbił w chłopaka piorunujące spojrzenie. Gdyby nie sytuacja, można by raczej przypuszczać, że Flavio ma zamiar kogoś uśmiercić, a nie sprawić, żeby zszedł na zawał z podniecenia.
Młody poczuł w lędźwiach bolesne pulsowanie, kiedy został dość stanowczo oderwany od Hiszpana i prawie przymocowany do lustra za pomocą myśli. Nie chciał nawet myśleć o tym, co Flavio zamierza, lub czego nie zamierza zrobić. Miał na sobie dużo ciaśniejsze, niż swoje własne, spodnie i gdy udo mężczyzny otarło się o jego krocze, aż westchnął, czując, jak jego męskość zostaje pobudzona.
– Co zamierzasz? – spytał, siląc się na opanowany i standardowo ironiczny ton głosu. Zabrzmiało to jednak po części prosząco, a po części ze strachem. Spojrzał prosto w oczy Hiszpana i zastygł, próbując złapać oddech. Nawet gdyby chciał się wyrwać, to nie miałby siły. Gdy czuł na sobie spojrzenie mężczyzny uginały się pod nim nogi, a każda chęć na zwalczenie w sobie podniecenia uciekała na „drugą stronę” lustra.
– Sprawdzić, jak smakujesz. – Słowa Flavio wypowiedziane zostały z powalającą powagą. Nawet brew nie drgnęła Hiszpanowi, kiedy piorunował młodego, nie tylko spojrzeniem, ale i głosem. Miał ochotę prześwidrować wzrokiem Rino i sprawdzić czy to, co się odbija w jego oczach to szczere uczucia.
Chciałby znać myśli chłopaka i wiedzieć, czego ten tak naprawdę pragnie.
– Boisz się mnie? Boisz się, że zrobię ci krzywdę, czy boisz się, że za chwile szlag trafi twój opór i ulegniesz? – Zmysłowy szept był słyszalny jedynie przy uchu chłopaka. Dokładnie tam znalazły się usta Flavio, kiedy pochylił się i zadał pytanie. Przesunął dłonie po nadgarstkach młodego, a następnie splótł razem palce ich dłoni, nadal przyciskając ręce Rino do zwierciadła. – Chciałbyś sprawdzić, czy potrafisz dojść na tyle cicho, by nie zleciał się tu cały personel sklepu? Czy może wolisz krzyczeć i pozwolić wszystkim na domysły, które będą chcieli jak najszybciej sprawdzić? – Poruszał noga w górę i w dół, podrażniając z perfidną satysfakcją krocze chłopaka. Zdawał sobie doskonale sprawę z tego, co robi. Tak samo, jak zdawał sobie sprawę z tego, że nie tylko Rino jest rozdrażniony i podniecony, ale on również.
– Nie boję się ciebie Flavio. Nie zrobisz mi krzywdy, wiem to. A przynajmniej nie taką krzywdę… – Rino jęknął dość głośno, ale nie na tyle by słyszeli go na sklepie. Ten głośny jęk był przeznaczony głównie dla Hiszpana. Zaraz po nim Rino zacisnął zęby i pokiwał głową. Zgadzał się na wszystko i wiedział, na co się pisze. Wiedział też jednak, że Flavio nie interesowało, jak dojdzie, byleby tylko koniec był dla niego zadowalający. Osunął nieco biodra i zacisnął uda na udzie mężczyzny. Zamknął też oczy i wciągnął głośno powietrze przez nos, ponieważ ust nie miał zamiaru otwierać. Mógł powiedzieć wiele, ale czekał na działanie, ochoczo pokazując Hiszpanowi, że jest gotowy ponieść konsekwencje.
Mężczyzna uśmiechnął się. Delikatnie i przez ulotna chwilę, ale jednak. Wyplótł palce jednej z dłoni, aby przesunąć nimi po przedramieniu Rino i zjechać po żebrach, aż do krocza chłopaka. Objął męskość młodego uwięzioną w spodniach, a językiem przesunął przez część jego szyi i po linii szczeki, zatrzymując się tuż przy ustach. Po zaledwie jednym oddechu wpił się w nie zaborczo, zaciskając równocześnie dłoń na przyrodzeniu chłopaka i przygniatając go jeszcze bardziej do szkła. Wiedział, spodziewał się wręcz, że jeśli tylko usta chłopaka zostaną uwolnione, to jęk jaki się z nich wydobędzie zwoła do przebieralni połowę sklepu. Nie chciał tego. Nie był aż tak perwersyjny, by pozwolić innym na oglądanie go w tak intymnej sytuacji. Co prawda, niejeden mógłby się wiele od niego nauczyć, jak nieskazitelnie wyglądać nawet podczas uniesień chociażby, ale Flavio nie przepadał za taką formą budowania napięcia seksualnego.
Jego pocałunek nie zmniejszał swej zaborczości nawet na chwilę. Wręcz przeciwnie. Im bardziej męskość Rino dawała znać o swej gotowości, tym mocniejszy się stawał.
Chłopak poczuł zawrót w głowie od powstrzymywanego w gardle głosu, który, wypuszczony, z pewnością stałby się jękiem. Tym niewyobrażalnym jękiem, o który podejrzewał go Hiszpan. I gdyby nie to, że nie mógł nic powiedzieć, to pewnie Flavio usłyszałby błaganie, by przestał się z nim droczyć i zrobił to, na co sam miał ochotę. Nie walczył z nim w pocałunku, bowiem nie miał najmniejszych szans z szalejącym językiem mężczyzny. Naparł tylko biodrami mocniej na jego dłoń, jednocześnie jeszcze bardziej zaciskając swoje uda w zaprzeczeniu. Podniecenie coraz bardziej bolało, niemoc również. Nawet to, że objął go wolną ręką i przyciągnął do siebie, było niczym w porównaniu z tym, co Flavio mógł z nim teraz zrobić, a na co Rino, mniej lub bardziej świadomie, pozwalał.
Hiszpan był okrutnikiem, egoistą i samolubem. Był! Ale poza tymi wszystkimi zaletami miał też jedną wadę: potrafił rozpoznawać pragnienia innych i nie przechodził nad nimi obojętnie. Rozpiął rozporek spodni, które tak bezlitośnie więziły męskość chłopaka i zsunął je nieco. Teraz przyrodzenie mogło odetchnąć powietrzem przesyconym zapachem i obecnością Flavio. Taka mieszanka musiała zniewalać. Taka mieszanka, doprawiona pożądliwym i władczym pocałunkiem, jaki otrzymywały usta młodego, doprowadzała najważniejsze w tej chwili organy do stanu permanentnego zdrętwienia. Męskość Rino – w mniemaniu mężczyzny – najzwyczajniej na świecie zesztywniała z wrażenia, a kiedy Flavio uwolnił ją również od materiału spodenek, wyprężyła się ze szczęścia i rozkoszy wolności. Hiszpan uśmiechnął się w usta chłopaka i zacisnął palce na tym, co tak dobrodusznie uwolnił. Wiedział, że tego chce. Wiedział, że jego towarzysz również czeka na chwilę, gdy podniecenie osiągnie szczyt i doprowadzi do tego, że świat zawiruje, a siły ulecą z niego wraz z nasieniem.
Rino odsunął głowę, pozwalając na to by usta Flavio zsunęły się na jego policzek. Musiał głęboko odetchnąć i powstrzymać łzy, będące wynikiem usilnie powstrzymywanych emocji. Nie mógł się teraz poddać i pokazać wszystkim ludziom w sklepie, co się dzieje tu, w tej niewielkiej przebieralni. Przy lustrze, przy którym przeglądał się nie jeden człowiek. Nie mógł też dać tak wielkiej satysfakcji mężczyźnie. Dzielnie powstrzymywał swój głos, a nawet oddech, przed zdradą prawdziwego stanu emocjonalnego. Zacisnął powieki i wsunął palce we włosy Hiszpana, ściskając je dość mocno. Miał w nosie jego fryzurę i dobre samopoczucie z niej wynikające.
Tak naprawdę Flavio nie wiedział, że Rino nie uważa go za tak wyjątkowego, jak on sam siebie uważał. Owszem, był przystojny i pełen ogłady, czasami wykazywał się większą inteligencją, ale dla chłopaka był po prostu zwykłym, bardzo pociągającym facetem. Takim, na którym, mimo wszystko, mogło zacząć mu zależeć bardziej, niż na kimś, z kim również posiadał takie seksualne doświadczenia.
Hiszpan nie miał zamiaru przerywać. Nie widział powodu, by teraz odpuszczać. Miał zamiar doprowadzić chłopaka do szczytowania i dążył do tego coraz to szybszym masażem jego męskości, na której zaciskał palce z różną siłą, w zależności od tego czy jego dłoń przesuwała się do nasady członka, czy też podążała ku jego czubkowi. Wszak był mężczyzną. Znał męskie ciało i wiedział, jak sprawić, by płonęło od środka. Jego osamotnione usta przesunęły się po policzku chłopaka i odnalazły drogę do jego szyi. Wilgotne ślady, jakie pojawiały się na skórze Rino były wynikiem zarówno przechadzki po niej gorących warg Hiszpana, jak i jego ruchliwego i wilgotnego języka. Flavio nie odczuwał nawet najmniejszego dyskomfortu powodowanego faktem, że to on sprawiał przyjemność. Dawno już przekonał się, że dawanie jest równie budujące, co branie i nauczył się czerpać z tego ogromną rozkosz. Z niecierpliwością czekał na chwile, kiedy poczuje, jak ciało chłopaka tężeje w spazmach orgazmu i jak jego męskość eksploduje dowodami spełnienia. Prawie dwudniowa abstynencja seksualna u kogoś, kto uprawiał seks co najmniej jeden raz dziennie, a częściej i więcej razy – z kimś innym, niż własna dłoń – zrobiła swoje.
Rino odwrócił głowę w stronę Flavio i ujął jego brodę w swoje palce, po czym pocałował go zawzięcie, dusząc w jego ustach krzyk spełnienia, a mężczyzna poczuł bardzo gorący dowód na swojej dłoni. Chłopak drżał niekontrolowanie, gotów upaść na ziemię, ale to wywołałoby spory hałas. Trzymał się więc dzielnie na nogach, dopóki jego ciała nie opuścił ostatni spazm rozkoszy i całował Flavio, nie dając mu możliwości ucieczki. Jego uścisk był silny, może nawet nieco bolesny. Oderwał się od Hiszpana po długiej chwili i oparł o lustro uspokajając oddech oraz umysł. Wodził oczami po twarzy mężczyzny, gładząc kciukiem jego policzek. Uśmiechnął się i westchnął.
– To było naprawdę dobre, dziękuję – powiedział powoli, unosząc dłoń w górę i przeczesując włosy Hiszpana tak, by wyglądały znośnie. Nie zrobił mu nawet żadnego złośliwego ‘kukuryku’. – Zepsułem ci fryzurę… – dodał jeszcze przepraszająco i dość zapobiegawczo, po czym zarzucił obie ręce na szyję Flavio, bowiem drugą zdążył już uwolnić. Przytulił się do niego z westchnieniem – bardzo głębokim westchnieniem ulgi i pocałował rozgrzaną szyję delikatnie.
– Powiedziałbym "do usług", ale zabrzmiałoby to co najmniej dziwnie. – Flavio uśmiechał się, delikatnie przytrzymując chłopaka w pionie, objąwszy go ramieniem w pasie. Orgazm Rino sprawił przyjemność i jemu, więc jego serce biło nieco szybciej niż zazwyczaj.
– Muszę przyznać, że kiedy dochodzisz, twoje usta potrafią zaszaleć. Ciekawe czy w łóżku szaleją jeszcze bardziej? Przyznam, że osobiście wolałem wersje w której twój krzyk oznajmia wszystkim, jak jest ci dobrze, co byłoby niezaprzeczalnym powodem do mojej dumy, ale... Przynajmniej dostałem rozpalone do czerwoności usta. – Musnął ustami spierzchnięte wargi chłopaka i z westchnieniem spojrzał w lustro. Tak, wyglądał jakby wpadł w sidła zdradzonego kochanka, będącego fryzjerem. Odstawił Rino na podłogę, choć dokładniej mówiąc, po prostu pozwolił mu na złapanie zupełnej równowagi i odsunął się od niego o krok. Wyciągnął z kieszeni chusteczkę, którą doprowadził dłoń do stanu względnej czystości.
– Myślę, że spodnie mamy zaliczone, hm? Kolej ruszyć na poszukiwania pozostałych części garderoby. – Nie wyszedł z kabiny. Oparł się plecami o ścianę, krzyżując ręce na wysokości piersi i przyglądał się Rino.
– Wiesz co ci powiem? – Rino podniósł oczy na Hiszpana, nim odbił się od lustra i zaczął przebierać w swoje spodnie. – Masz niesamowicie delikatną dłoń, której może ci pozazdrości niejeden mężczyzna. Doprowadza do prawdziwego szaleństwa. I wiesz, co? Jak wrócimy do domu to ci się odwdzięczę – powiedział powoli i z przekonaniem. Tyle tylko, że przekonywał Flavio, a nie samego siebie, bo poczuł już moc tej dłoni na swojej własnej męskości.
– Zrobię ci masaż, może nie tylko… – dodał, składając wybrane ubrania i co chwilę zerkając w jedno miejsce bardzo sugestywnie. Jego czarne i roziskrzone niedawnym podnieceniem oczy omiatały dokładnie centralny punkt między nogami Hiszpana. Rino wyprostował się z naręczem spodni w jednej dłoni i reklamówkami przewieszonymi na palcach, a kiedy zrobił krok w stronę mężczyzny, pogłaskał go drugą po piersi, sunąc na sam dół. Chwycił na chwilę jego pasek i spojrzał w oczy głęboko, po czym potrząsnął skórzanym zabezpieczeniem spodni wymownie.
– Jesteś cudowny… – Westchnął głęboko i uśmiechnął się od ucha do ucha, czekając aż Flavio zadecyduje co dalej.
– Tyle komplementów za jedna małą chwile dobroci? – Hiszpan nie widział powodów, by nie przyjąć wszelkich oznak wdzięczności od chłopaka. Słowa, które tak przyjemnie łechtały jego wybujale ego sprawiały również, że uśmiech na jego twarzy stawał się coraz pewniejszy. Gdy chłopak podszedł i pogłaskał go po torsie, zatrzymując się na pasku jego spodni, przywołał na twarz rozkoszną przyjemność. Jego przymrużone oczy wpatrywały się w Rino, jakby chciał go pożreć. W spojrzeniu można było wyczytać nie tylko satysfakcje z tego, iż potrafił doprowadzić chłopaka do takiego stanu, ale i jawną chęć posiadania względem młodego.
– Obiecujesz. Pamiętaj, że czasem trzeba takie obietnice spełnić – mruknął, po czym zabrał z ręki chłopaka reklamówki z bielizną i wyszedł z kabiny. – Zostawimy zakupy w przechowalni zanim pójdziemy po kolejne. Co Ty na to? – Zatrzymał się na środku sklepu i czekał, aż Rino do niego dołączy. Oczywiście nie zapomniał o poprawieniu fryzury, choć czesanie palcami nie było szczytem jego marzeń. Ale czego się nie robi dla wyglądu?
Przez chwilę chłopak stał w przebieralni i oddychał głęboko, bardzo głęboko, tylko po to, by nie dostać napadu śmiechu. Flavio był tak dokładnym człowiekiem, a nie zwrócił uwagi na to, że na samym środku jego dopasowanych, eleganckich spodni widnieje duża i łatwo dostrzegalna dla zwykłych osób plama. Oczywiście plama niedawnego spełnienia Rino, który otarł łzy i wyszedł z kabiny, zasuwając za sobą zasłonkę. Czuł się spełniony i szczęśliwy, a pomysł z odwdzięczeniem się za rozkosz, jaką dał mu Hiszpan, był świadomą rekompensatą za to co mężczyzna zrobi, kiedy dowie się o plamie.
– Dobrze. Zostały nam jeszcze koszule, ale nie chce ich… Wolę kupić koszulki i jakieś golfy. No i pójdziemy po ten nieszczęsny garnitur oczywiście… – powiedział, jak tylko zrównał krok z Flavio i chwycił go pod rękę. – To, że dałeś mi cudowną chwilę rozkoszy, nie znaczy, że nagle zacząłem lubić garnitury… – wysyczał jeszcze, wzdrygając się przed swoją wyobraźnią. Naprawdę nie wyobrażał sobie siebie w garniturze. – I przypomnij mi, byśmy weszli do apteki… Potrzebuję jakiejś maści na te siniaki, by szybciej zeszły.
– Mhm... Pamiętaj, że musisz wejść do apteki po maść – mruknął Hiszpan, zerkając na chłopaka, który właśnie przechodził obok nich i posłał bardzo długie, i bardzo wesołe spojrzenie w kierunku męskości, skrytej pod spodniami Flavio.
Czyżby podniecił się, aż tak, że było to widoczne? Hm... Zmierzył chłopaka krytycznym spojrzeniem i zerknął ukradkiem na swoje spodnie. Chciał sprawdzić, czy faktycznie aż tak odznacza się jego organ, ale to, co zobaczył zmroziło go niczym nagły atak śnieżycy. Plama! Na jego idealnych spodniach! Na jego idealnej sylwetce! Plama! I Rino nic mu o niej nie powiedział? A on nie zauważył jej w lustrze? Jak to możliwe? No jak?!
Spojrzenie, jakie posłał chłopakowi mogłoby powalić słonia, a nie tylko biednego, drobnego chłopczynę. Bez słowa wcisnął mu w dłonie jego reklamówki z bielizną, odwrócił się na pięcie i porywając ze stojaka spodnie, które co prawda kosztowały majątek, ale były dokładnie w jego rozmiarze, wrócił do kabiny przebieralni.
Był wściekły. Tak wściekły, że lepiej byłoby dla Rino by unikał go przez jakiś czas lub przynajmniej trzymał buzię na kłódkę. Jak on mógł dopuścić do takiego stanu rzeczy? Jak śmiał nie powiedzieć Flavio, że jest brudny? I nie, żadnych usprawiedliwień typu 'nie widziałem', bo to nie jest możliwe. Patrzeć na Hiszpana i nie widzieć czegoś tak paskudnego to zakrawało na bezsens.

Kiedy Hiszpan oddalał się w stronę przebieralni, po tym, jak zauważył plamę, Rino wzruszył ramionami. Nie miał zamiaru się uśmiechać i czekać w męczarniach na długą i bolesną śmierć. Doskonale wiedział, co znaczy urażona duma, a jeszcze dokładniej, co znaczy urażona duma takiego faceta, jak Flavio. Zdążył też dojść do kasy i zacząć płacić za swoje zakupy. Czuł się obserwowany i czuł, jak na twarz wychodzą mu rumieńce. Kasjerka wpatrywała się w jego osobę, jakby ukradł przynajmniej połowę sklepu. Ale chłopak miał własne i bardziej przerażające wizje. Wydawało mu, że każdy, kto przechodził, widział dokładnie to, co robił z Hiszpanem w przebieralni. Poczuł się nagle mały i za młody na cokolwiek, a już tym bardziej na zakupy z tak przystojnym mężczyzną, który równie dobrze mógł zakrawać na jego sponsora. Kiedy więc Flavio wrócił, a zakupy zostały policzone, opuścił głowę nisko i nie podnosił na niego wzroku. Poczekał, aż Flavio również zapłaci za swoje spodnie. Był cicho i grzecznie, ponieważ spojrzenia wręcz parzyły jego skórę nawet bardziej niż ciepła i sprawna dłoń, którą czuł na swoim kroczu kilkanaście minut wcześniej.
                – Przepraszam… – bąknął, gdy wychodzili ze sklepu, kierując się do następnego, choć Rino nie miał pojęcia gdzie idzie.
Flavio uniósł ostrzegawczo palec, nakazując w ten sposób Rino milczenie. Nie miał ochoty na rozmowę i słuchanie jego przeprosin. Znał siebie. Wiedział, że kiedy tylko zacząłby teraz rozmowę, skończyłaby się ona albo awanturą, albo grobowym milczeniem i opuszczeniem centrum. Ledwo wyszli ze sklepu i przeszli kilka kroków Flavio wrzucił spodnie, które przyniosły taki stan jego ducha, do kosza i wskazał chłopakowi przechowalnie.
– Zostaw tam torby. – Nie, nie było w jego tonie ani krztyny jakiegokolwiek uczucia. Był bezbarwny i beznamiętny. Hiszpan pilnował się by nie wybuchnąć, więc wyzbył się wszelakich uczuć. Stał cierpliwie i czekał, aż chłopak uda się do szafek, zapłaci za wynajęcie jednej i zostawi tam zakupy. Nie zwracał nawet uwagi na spojrzenia, jakie ludzie posyłali mu kiedy go mijali. Był skupiony na Rino i tylko na nim. Nie miał zamiaru wspominać zakupów, które właśnie zrobili, ale to nie oznaczało, że nie widział, iż chłopak nagle zrobił się dziwnie przygaszony.
Potwierdził kiwnięciem głowy oddanie rzeczy do przechowalni, gdy wrócił z pustymi rękami. Nie wiedział co powiedzieć, ale nie mógł sobie odmówić dyskretnego rozglądania się i przesuwania wzrokiem po tych wszystkich twarzach, jaki ich mijały. Stał w miejscu i kołysał się to w jedną, to w drugą stronę.
– Możemy wrócić do domu? – wypalił nagle. Chciał powiedzieć coś innego, ale nic nie potrafiło mu przejść przez gardło. Stan Hiszpana jeszcze bardziej go dołował. Nie wiedział, czy ma się wściekać za jego płytkość, czy może za to, że mu nie powiedział i naraził się na jego obrazę. Zapadnięcie się pod ziemię było w tej chwili najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji, jakie kiedykolwiek planował. –  Albo, może… Pójdę jeszcze do apteki po tą cholerną maść – wyszeptał i odwrócił się na pięcie, by odejść w stronę hali, z wielkim, zielonym krzyżem na szyldzie. Dziwnie mu było prosić Flavio o to, by z nim poszedł. Dziwnie było mu prosić o cokolwiek, chociaż zdawał sobie sprawę, że to nie on postępował w tym wypadku dziecinnie. To był zwykły kawał, przez który nie tylko popadał w coraz większe upodlenie, ale i przez który obwiniał wszystkich ludzi dookoła za wiedzę, której nie posiadali. Może, jakby powiedział Hiszpanowi w przebieralni, że ma tę plamę, to każde spojrzenie nie wydawałoby mu się tak wymowne, a wręcz oskarżające.
Wsunąwszy dłonie w kieszenie ruszył za chłopakiem do apteki. Nie miał nawet najmniejszej szansy na odpowiedzenie mu na propozycje powrotu do domu. Zastanawiał się jednak, po jakie licho chłopak oddawał zakupy do przechowania, skoro nie miał zamiaru kontynuować spaceru po sklepach. Kto jednak zrozumie młodość?
Flavio pokręcił głową z niedowierzaniem i wszedł do apteki. Przeszedł wzdłuż półek z różnościami. Zatrzymał się dłużej przy medykamentach wspomagających doznania seksualne. Nawet wyciągnął jedna z rąk z kieszeni, by podnieść z półki buteleczkę z żelem o zapachu czekolady. Otworzył opakowanie i powąchał. Tak, był całkiem sympatyczny. Niosąc żel w dłoni bez najmniejszego skrepowania, odnalazł Rino i dołączył do niego, czekając aż chłopak odszuka maść, jakiej potrzebował. Fakt, siniaki były paskudne i należało zrobić wszystko co możliwe by zniknęły z ciała chłopaka. Szedł tuż przy młodym i cierpliwie znosił każdą minutę przeglądania przez niego opakowań. Kiedy maść została odnaleziona, a Rino udał się do kasy, Flavio położył obok jego zakupów swój żel i kazał pani magister podliczyć wszystko razem, podając jej kartę płatniczą.
– Dla kogo? –  zapytał Rino, podnosząc wzrok na mężczyznę. Jego czarne oczy zrobiły się wielkie niczym największe monety, ale nie zaprotestował. Nie czuł się na siłach, by wszczynać awanturę, którą równie dobrze mógł przełożyć na później. Zerknął tylko na żel, który Flavio kupił, po czym jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy. Skupianie się na nieodgadnionych myślach mężczyzny, a nie na tym, czy kasjerka pomyślała w tamtej chwili to, co pomyślała, pomagało Rino opanować wzmagające się uczucie irytacji i chęci zniknięcia z powierzchni ziemi. Paradoksalnie nie czekał na odpowiedź. Nie spodziewał się jej od kogoś obrażonego, a zwłaszcza obrażonego w tak pięknym stylu i z tak głupiego powodu. Mina Rino nie świadczyła jednak o tym, że Hiszpan zachowuje się źle, niestosownie, czy nawet przesadza. Przekazywała mężczyźnie wielkie niedowierzanie i… Strach? Tak, coś na kształt strachu, jakby Rino był chłopcem, który wie coś o sposobie użycia żelu, który kupował Flavio i wie, że ten sposób jest niestosowny, zwłaszcza przez dzielącą ich różnicę wieku. Może i niepotrzebnie wyglądał na takiego, ale nie robił tego złośliwie. Zamiary Hiszpana pozostające w ukryciu naprawdę lekko go przerażały.
– Dla mnie – odparł krótko, zabierając kartę i chowając ją w portfelu. Zgarnął też ich zakupy i posłał pani za ladą tak piorunująco poważne spojrzenie, ze zapewne każda głupia myśl, jaka zaświtała w jej ufryzowanej główce, wyfrunęła z niej bardzo szybko. Nie miał zamiaru sprowadzać kłopotów ani na siebie, ani na chłopaka. Na świecie jest cała masa idiotów, którzy widzą we wszystkim tylko zło. Odwrócił się od lady bez pożegnania. –  Koszulki czy garnitur? – rzucił krótkie pytanie, zupełnie, jakby nie słyszał wcześniejszej propozycji powrotu do domu. A jednak po chwili dodał nadal tym samym beznamiętnym głosem. –  Czy wolisz dokończyć zakupy w innym czasie i zapewne w innym towarzystwie? – Nie ruszył się nawet o krok, więc kasjerka doskonale widziała jego plecy, napięte i odznaczające się pod materiałem koszuli mięśnie i  zaciskające się na reklamówce palce. Tak, nadal był zły. Nadal nie docierała do niego komiczność sytuacji, bo dla niego ona nie była ani odrobine komiczna. Gdy tylko pomyślał o tym chłopaku, który miał ten wredny uśmiech na twarzy podczas mijania go w sklepie... Ech, taka sytuacja bolała go chyba bardziej niż nóż wsadzony między łopatki.
– Dlaczego w innym towarzystwie? Traktuje cię, jak normalną osobę. Staram się być miły, żartować tak, jakbym żartował z kumplem, którego nigdy nie miałem. Ty jednak wolisz zajmować się własną osobą, własnym wyglądem i osądami ludzi, które kierowane są tylko i wyłącznie w twoją stronę. Nie wiesz, jak ja się czuję. Nie wiem, czy nawet cokolwiek o mnie przemyka ci przez głowę, kiedy idziemy pasażem, a dookoła mijają cię ludzie, którzy zapewniają ci potrzebną do egzystowania dawkę niemego uwielbienia. Liczysz się tylko ty Flavio… Mógłbyś zostać na świecie sam, ale nawet to by cię nie powstrzymało przed myśleniem, że jesteś najfajniejszy, najprzystojniejszy, najmądrzejszy i bóg wie co jeszcze. Przestań się wreszcie mazgaić, jak baba. To tylko głupie spodnie i głupi żart, przez który już nawet nie pamiętasz, że było mi tak cudownie jakiś czas temu. Nie, bo po co? Mógłbyś iść obtoczony w oleju i obsypany ptasimi piórami i nie robiłoby mi to różnicy, a wiesz dlaczego? Bo pomimo twojego cholernego egoizmu cię lubię i mam głęboko gdzieś, co myślą inni ludzie, kiedy taka ofiara losu jak ja jest w towarzystwie tak zajebistego faceta, jak ty. – Stanął przed Hiszpanem i wyciągnął przed siebie dłoń, by nie pozwolić mu iść. Potem słowa zaczęły lać się strumieniami i Rino stracił panowanie nad tym co mówi i gdzie się znajduje. Może nie byli na pasażu, ale w aptece było dość osób, które z pewnością nic miłego sobie o nim nie pomyślą. Jeżeli jednak umartwianie się nad sobą z powodu domysłów tak bolało, to zapragnął, by ludzie chociaż mieli do tego podstawy.
Słuchał. Bez słowa wysłuchał wywodu chłopaka, pozwalając mu na wyrzucenie z siebie wszelkich żali i oskarżeń. Patrzył na niego w skupieniu bez cienia złości czy rozbawienia, czy jakiejkolwiek innej emocji. Po prostu stał tam, patrzył na niego i słuchał jego gorzkich słów.
 – Skończyłeś? – odezwał się dopiero, gdy chłopak przerwał. Jego glos był spokojny i opanowany. –  Bo jeśli tak to wiedz, że nie ty pierwszy rzucasz mi takie słowa w twarz i zapewne nie ostatni. Nie jesteś jedynym, który ma o mnie takie zdanie. Przywykłem, wiesz? Przywykłem do tego, że ludzie mnie lubią, ale moje usposobienie powoduje, że mnie zostawiają. – Wzruszył ramionami, po czym położył dłoń na dłoni Rino, przyciskając ją do swego torsu. Ludzie mało go obchodzili. Mogli nawet stać i filmować ich w tej chwili, bo właściwie była to scena, jak z melodramatu. –  Ale w jednym się pomyliłeś. Gdybym nie zwracał uwagi na to co czujesz, już dawno by mnie tu nie było. Idę o zakład, że połowa z obecnych tu facetów z rozkoszą poszłaby ze mną. Ale czy ja zostawiłem cię i poszedłem? – Pokręcił głową, zsuwając z piersi dłoń chłopaka, splatając z jego palcami swoje i ruszając do wyjścia nie patrząc nawet na ludzi dookoła i nie interesując się tym, czy chłopak ma chęć wyjść z tej cholernej apteki, czy nie.
Rino poczuł się, jak dziecko. Mały i niezrozumiany przez wszystko, co żyje na tym świecie. Przez chwilę nawet miał ochotę się rozpłakać, położyć na podłodze sklepowego pasażu i wyzywać Flavia od kompletnych idiotów, ale się powstrzymał. Nigdy nie płakał, nawet jak był sam, więc próba wylania irytacji nie mogła znaleźć niestety upustu w ten sposób.
– Chodź, mam dość zakupów. Bolą mnie plecy – stwierdził, idąc przez chwilę za Hiszpanem. Jednak kiedy tylko skończył się żalić, pociągnął go w stronę niewielkiego, markowego sklepu z alkoholami. Stanął przed jego drzwiami i wziął głęboki oddech, który wstrzymał na chwilę przed kolejną wypowiedzią. –  Wybierz coś, cokolwiek… Znasz się na tym. Wino, koniak, whisky, burbon, wino, cokolwiek. Nie wejdę tam z tobą, po prostu nie mogę, ale liczę, że wybierzesz coś dobrego. I…  – spojrzał na Flavio wymownie, karcąco wręcz, jakby karał go za każdą głupią myśl, jaka przyszłaby do jego głowy. –  Jedną butelkę. Nie mam zamiaru cię spić i wykorzystać – dodał, i tak, jak Hiszpan wcześniej, tak i Rino odebrał małą siateczkę z firmowym logo apteki z jego rąk, gładząc je przy okazji swoimi. Nie powiedział nic więcej, bo nic więcej nie było do powiedzenia. Nie w tej chwili i nie wśród tylu osób, które z pewnością nie chciały by słyszeć odpowiedzi Flavio na tematy o które Rino miał zamiar go zapytać. Pomysł śmignął mu w głowie tak szybko, że nie wiedział sam, czy to się uda, ale warto było spróbować.
– Dlaczego niby nie możesz? – zdziwił się, ale nie zaprzątał sobie głowy takimi problemami młodego. Jego 'nie mogę' było niemal równoznaczne dla Flavio z 'nie chcę'. A skoro tak, to przecież on nie będzie chłopaka do niczego zmuszał. Później wyjdzie na to, że jest egoistyczny i samolubny... Ale chwila, on właśnie taki był! Uśmiechnął się pod nosem, kiedy chłopak zabierał z jego rąk reklamówkę. Po chwili odwrócił się w stronę sklepu i zniknął zaraz między półkami. Długo mógł spacerować i wybierać. Lubił dobre trunki. Niemniej zanim przekroczył próg sklepu już wiedział czego chce. Słodki, acz mocny likier. Tak, to będzie idealne. Wybrał odpowiedni smak i zapłacił za niego przy kasie, wyglądając poza ramię sprzedawcy i sprawdzając, czy Rino aby nie uciekł mu gdzieś w międzyczasie. Z elegancko zapakowaną butelka trunku, pojawił się ponownie na pasażu.
Odetchnął z ulgą, że Flavio nie zadawał pytań. Po usłyszeniu wywodów, po raz kolejny zapewne by się wściekł, a tego młody nie chciał. Miał już wystarczająco dużo na głowie jego obrazy majestatu. Teraz musiał jakoś udobruchać to płochliwe zwierzę i zaciągnąć w odludne miejsce, gdzie nikt na nich nie patrzył i nikt nawet nie mógł podejrzewać, co Rino będzie z mężczyzną robić.
– Dziękuję. Możemy iść? Odbierzemy rzeczy, weźmiemy taksówkę, zamówimy sobie jakiś obiad…   – Chłopak nie uciekł. Stał grzecznie pod sklepem, tuż za wielką kolumną, skąd był niewidziany przez żadnego z pracowników sklepu alkoholowego. Uśmiechnął się do Hiszpana szeroko, kiedy ten się zjawił i rozluźnił zawiniętą na palcach, foliową rączkę reklamówki. Czerwone ślady powoli zniknęły, a Rino odzyskał czucie w dłoni i oczy przestały mu zachodzić łzami. – No chyba, że koniecznie chciałbyś dokończyć zakupy, ale nie czuję się na siłach. Mam ochotę na obiad i na spokój, ciszę… Zdecydowanie. – Nastrój był najważniejszy. Pierwszy jego składnik Flavio trzymał w dłoni, pozostałe – tak, jak obiad – miały dojechać, a reszta na pewno znalazłaby się w domu, więc chłopak się nie martwił.
Flavio zerknął na dłoń chłopaka, kodując jego nieco nerwowe zachowanie i zaszklone oczy, na które przeniósł szybko spojrzenie. Zerknął tez przelotnie w stronę sklepu, z którego właśnie wyszedł. Nie, nie podobało mu się takie zachowanie młodego, ale nie chciał z nim rozmawiać na ten temat właśnie tutaj. Być może nie będzie okazji w ogóle o tym porozmawiać, bo znając Rino i jego humory, oraz Flavio i jego unikanie problemów, było to mało prawdopodobne. Zresztą, jakie on miał w ogóle prawo do oceniania tego chłopaka? Nijakie. A jakie miał prawo do wypytywania go o przyczyny takiego, a nie innego zachowania? Też nijakie. Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem i pochylił się do Rino zbliżając usta do jego ucha.
– Postawić ci loda? – wyszeptał o wiele za bardzo zmysłowym głosem, by chłopak uznał to za zwykłą propozycje zaproszenia na deser. –  Podobno te z polewa są wyśmienite  – wyprostował się i unosząc wysoko brwi wpatrzył się wyczekująco w młodego.
– Jesteś po prostu niesamowity…  – podniósł oczy ku niebo, wołając niemo o pomstę, ale zaczerwienił się zaraz po usłyszeniu propozycji, jak mała dojrzała wisienka. Zakładał z góry obie opcje, ponieważ Flavio był równie humorzasty – czasami bardziej – niż on sam, ale wyobrażenie tego drugiego loda wprawiło Rino w zażenowanie. Chciał wrócić do domu i mógł się nawet dać przywiązać do łóżka, obłożyć swojego penisa prawdziwymi lodami przy okazji korzystając z dwóch uciech jednocześnie, albo zrobić to samo tylko z Hiszpanem. Byleby tylko znaleźli się w domu. Bezpiecznym domu, bez innych ludzi i domu w którym Rino miał zamiar spełnić swoje zamierzenie, mimo tego, że nadal nie wiedział, czy to dobre posunięcie. – Flavio… Możesz zrobić ze mną w ramach kary za dowcip co tylko chcesz. Cokolwiek, naprawdę. Prócz tych bardziej bolesnych rzeczy, dopóki moje ciało nie wydobrzeje, ale w domu, ok? W kuchni, w sypialni, w salonie, w łazience, gdziekolwiek byleby w domu. Proszę? – spojrzał na mężczyznę błagalnie z nutą lekkiego podniecenia, które nadal pozostawało w jego umyśle po propozycji „lodów”.
Na twarzy Hiszpana pojawił się delikatny uśmiech pełen satysfakcji. Takiej wręcz chorej, którą ma morderca po uśmierceniu swej kolejnej ofiary. Ujął chłopaka pod brodę, uniósł ją w gorę i zbliżył twarz do jego twarzy bardzo blisko. Patrzył mu w oczy w milczeniu, nie ruszając się ani trochę. Patrzył bardzo długo. Każda sekunda zamieniała się w minutę, a minuta w godzinę. Później przejechał koniuszkiem języka po wargach chłopaka i ucałował go bardzo delikatnie i bardzo szybko.
– W takim razie wykorzystam cię wyjątkowo brutalnie w twojej własnej kuchni, Rino. – Puścił brodę młodego i złapał go bez chwili wahania za dłoń, splatając razem ich palce. Ruszył do wyjścia. –  Przygotujesz mi koktajl – dorzucił niedbale uzupełniając swoją poprzednią wypowiedz. Nie patrzył na Rino. Na jego twarzy błąkał się wredny uśmieszek, a oczy śmigały od jednej wpatrzonej w nich osoby do kolejnej.

– Nie, nie idziemy do wyjścia… Idziemy do przechowalni – przewrócił oczami i odwrócił się bokiem, by pójść we wspomnianym kierunku. Flavio najwidoczniej już zaczął zapominać o ważniejszych rzeczach, jakie mieli zrobić w centrum, a Rino nie miał zamiaru zostawiać zakupów wartych majątek i jeszcze dopłacać do tego cenę przechowania. Westchnął ciężko, jak znaleźli się przy niewielkim okienku i odebrał rzeczy, po czym pociągnął Hiszpana w stronę wyjścia. Nie omieszkał wręczyć mężczyźnie kilku siatek, z tego względu, że nawet gdyby chciał, to nie zabrałby się ze wszystkimi.
– Zrobię ci koktajl. Jest mleko, są truskawki i alkohol…  – powiedział, gdy doszli do parkingu, na którym stały taksówki. Mówił jednak bardziej do siebie, zastanawiając się nad tym, jak przygotować napój. Seth wprawdzie pokazywał mu kilka sztuczek, ale Flavio miał wygórowane wymagania, więc bał się, że temu nie sprosta. –  Może są jakieś słomki… Nie zaglądałem do wszystkich szafek – dodał na usprawiedliwienie, uparcie wpatrując się w jedną z taksówek. –  Pogadaj z kierowcą – poprosił po kilku długich chwilach, zwracając spojrzenie na mężczyznę za kierownicą i puścił dłoń Hiszpana, dając mu wolną drogę.
– Jeszcze chwila i pomyślę, że boisz się odezwać do każdego faceta, jakiego spotykamy. – W rzeczy samej zachowanie Rino było dla Hiszpana coraz bardziej niezrozumiale. Nie potrafił odgadnąć, jaki będzie kolejny krok młodego. Może za chwile wsunie głowę pod siedzenie taksówki, kiedy będą mijali jakiegoś faceta? A może każe się zapakować do bagażnika, bo taksówkarz bywał w klubie i może go rozpoznać? Podszedł do kierowcy z czarującym uśmiechem. Zapytał czy jest wolny i czy mogą wsiadać, a kiedy uzyskał twierdzącą odpowiedz otworzył przed Rino drzwi na tylną kanapę. Potrzebował dużo miejsca, prawda? Miał przecież zakupy. Flavio czekał cierpliwie, aż młody zajmie miejsce w samochodzie, pozostając w pełnej gotowości do reakcji, gdyby jego przypuszczenia faktycznie okazały się trafne. Bo przecież po Rino można się było spodziewać wszystkiego.
Wpakował się z wszystkimi rzeczami na tylne siedzenie i w rzeczy samej, zasłonił się. Nie opadł nisko na siedzenie, ale schował twarz za reklamówką, udając, że ją dokładnie ogląda i sprawdza, czy czasami nie ma w niej dziur.
–  Dzień dobry Rino, dawno cię nie widziałem. – Kierowca taksówki nie omieszkał rzucić spojrzeniem na obu pasażerów. Ku zdziwieniu Flavio, to nie na nim zatrzymał wzrok, ale właśnie na chłopaku, który palił się za foliową zasłoną niczym las podczas pożaru.
– Tak, wiem… Dużo czasu minęło, dużo ludzi się przewinęło, mam nadzieję, że nie doświadczył pan wożenia kolejnych wariatek – odparł mężczyźnie i opuścił reklamówkę, by spojrzeć w lusterko i dojrzeć uśmiechniętą twarz. Nienawidził tej twarzy. Tej zawsze uśmiechniętej, radosnej twarzy przystojnego faceta w średnim wieku, który ciągle powtarzał to samo. „Będzie dobrze, nic się nie dzieje…”, a za każdym kolejnym razem widział też litość, kiedy nie musiał płacić za przewóz. Dlatego tak bardzo nie cierpiał tego faceta, a jednocześnie zawsze do niego szedł, bo wydawało mu się, iż zebrał w sobie tyle dobroci, że inni taksówkarze już jej nie mają w ogóle.
– Nie, nie. Było nadzwyczajnie spokojnie…  – Mężczyzna znów posłał Rino uśmiech przez lusterko i dopiero wtedy przyjrzał się uważniej Flavio, kiedy młody podawał adres.
Flavio nie wtrącił się w rozmowę panów ani słowem. Fakt, zaskoczyła go reakcja mężczyzny, ale jedynie na chwilę. Właściwie nie spodziewał się aż takiej zażyłości w stosunkach kierowca – Rino, ale czy było to bardzo dziwne? Nie, raczej nie. Zanim wsiadł do taksówki przeleciał w myślach chyba każdą opcje zachowania młodego, więc rozmowa ta po prostu wywołała u niego chwilowe zatrzymanie spojrzenia na kierowcy, a potem na Rino. Na tym jego reakcja skończyła się zupełnie. Wydawał się nieziemsko zainteresowany tym co się działo za oknem. A działo się całkiem sporo. Jakaś kobieta ciągnęła za rękę wrzeszczącego dzieciaka, który najwyraźniej nie miał zamiaru iść tam, gdzie ona chciała go zabrać. Darła się na chłopca, rzucając bardziej lub mniej cenzuralnym słownictwem. Dokładnie w chwili, gdy taksówkarz odpalił samochód, Flavio nie wytrzymał. Otworzył okno i wystawił głowę.
– Nie zdziwiłbym się gdyby smyk pokazał ci kiedyś, jak miło jest żyć w przytułku dla starszych. – Zamknął okno. Był poruszony. Nienawidził takiego traktowania dzieci. Kobieta przez chwile straciła rezon, co bardzo się Flavio podobało.
– Widzisz Rino, zawsze jak się spotykamy jest wesoło. Powinieneś mnie częściej odwiedzać z rodziną. – Kierowca uśmiechnął się naprawdę szczerze, jakby nie widział zupełnego braku podobieństwa między chłopakiem, a Hiszpanem. Tak naprawdę postanowił zatrzymać dla siebie, co myślał o nich dwóch i skupić się na jeździe. Przeważnie to pasażerowie wylewali w taksówkach swoje żale i opowiadali bez pytania, ale wielka sympatia do Rino, nie pozwoliła mu zachować tego małego i dość złośliwego komentarza dla siebie. Chłopak osunął się na siedzeniu, a błogosławioną zasłonkę z folii zastąpił własnymi rękami.
– Nie moja wina, że moja matka to wariatka, a ojciec jest skończonym egoistą i patrzy tylko na swoją nową pannę i tego jej synalka od siedmiu boleści. Ja się o to nie prosiłem, wie pan? Równie dobrze mógłbym nie wiedzieć, co za cham zostawił kobietę z dzieckiem doprowadzając ją przy tym do obłędu, ale to normalne… To zdrowa kolej rzeczy, nie jestem jedynym pokrzywdzonym. Chwila… W ogóle nie jestem pokrzywdzony. Robię to co chce, mówię co chce i podejmuje swoje własne decyzje. Właśnie się przeprowadziłem, wie pan? I jest mi bardzo dobrze z tego powodu, naprawdę dobrze – Rino wyrzucił z siebie potok słów, zapominając, że Flavio siedzi na przednim siedzeniu i prawdopodobnie słucha. Kierowca taksówki miał bardzo skuteczny talent do wydobywania irytacji chłopaka poprzez brutalną szczerość, a nawet użalanie się nad sobą.
Raczej ciężko byłoby nie usłyszeć słów Rino siedząc w tym samym samochodzie. Flavio jednak starał się by na jego twarzy nie odmalowała się ani jedna z buzujących w nim emocji. Życie chłopaka było dla niego czarna dziura. Nie znał go. Zresztą tak samo, jak Rino nie znal szczegółów z życia Flavio. A czy kiedyś przyjdzie im poznać się nawzajem? Nie wiedział tego i nie zastanawiał się nad tym. Czerpał tyle ile było mu dane w każdej nadchodzącej chwili. Starał się żyć tym co jest i nie zastanawiać się nad przyszłością, ani nie rozpamiętywać przeszłości. Siedział milcząc. Jedyna reakcja na którą się zdobywał to był uśmiech odwzajemniony kierowcy, za każdym razem, kiedy ten z rozpędu uraczył takowym i jego. Przyglądał się okolicy, przez która jechali. Nie znal tego miasta do końca. Będąc tutaj mało miał okazji do wychodzenia na ulice w dzień. Jeśli już to wieczorami lub nocą. No i raczej nie w okolice centrum handlowego. Dojechali pod dom Rino dość szybko. Flavio wyciągnął portfel i spojrzał wymownie na mężczyznę. Nie znal układów między nimi, a nie miał w zwyczaju pozwalać, by ktokolwiek płacił za niego. Jakby nie patrzeć jechał tym samochodem, prawda?
Rino od razu rzucił się do wyjścia, zabierając bezładnie rzeczy z siedzenia. Kierowca podał mężczyźnie cenę. Dla chłopaka mógł zrobić wyjątek, ale poza tym to była jego praca. Rzucił jeszcze za Hiszpanem dość głośne „powodzenia” i odjechał, uśmiechając się do siebie, jakby nigdy nic i jakby życie było naprawdę zawsze kolorowe.
– Już mi lepiej…  – bąknął chłopak, jak tylko zorientował się, co powiedział i kto to słyszał. Chwilę temu w taksówce miał wrażenie, że był sam. Zawsze miał takie wrażenie, nawet, jak odwoził z centrum swoją nieobliczalną matkę. O ile oczywiście nie odwoziła jej policja, ale Rino znał chyba już wszystkich ochroniarzy, więc za każdym razem, jakoś udawało się mu ich ugłaskać.
– Chodź, czeka nas miłe popołudnie i obiecałem ci jeszcze koktajl prócz tego, co wcześniej, a co mówiłem naprawdę serio. – Uśmiechnął się do Flavio szeroko, ale zaraz po tym uśmiech zniknął z jego ust i odwrócił się w stronę wejścia do bloku. Nie kwapił się nawet do tego, by ściągnąć buty, gdy jakimś cudem udało mu się otworzyć mieszkanie. Rzucił torby na łóżko, bowiem sypialnia była najbliżej, i przysiadł na nim by skupić myśli.

5 komentarzy:

  1. Flavio nawet uprawiając seks chce wyglądać idealnie. :D Facet jest fantastyczny.
    A to mnie zabiło:
    "Hiszpan był okrutnikiem, egoistą i samolubem. Był! Ale poza tymi wszystkimi zaletami miał też jedną wadę:" Hahahaha. Dla niego zaletami jest to co u zwykłych ludzi nazywa się wadą. I dzięki temu jego postać staje się jeszcze ciekawsza.:D

    Sytuacja z plamą na spodniach niezbyt miła dla nich obu. Jak widać stała się początkiem końca zakupów. Smutno się zrobiło, kiedy Rino miał te swoje uczucia, że inni wiedzą itd. Ten jego potok słów w stronę Flavia był ekstra i taki pełen emocji. Miałam łzy w oczach i chciałam przytulić chłopaka.
    No, świetnie dziewczyny, widzę, że beta też się spisała, bo nawet jednej literówki nie znalazłam lub tak mnie tekst pochłoną. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej! Jestem Twoją czytelniczką, od niespełna dwóch tygodni i jestem zachwycona tym opowiadaniem *.* Pomimo tego, że jestem młoda to udało mi się przeczytać całkiem niezłą ilość opowiadań (przede wszystkim M&M <3 ) . Obecnie czytam tylko tych kilka wybranych, m.in. opka Luany, która z tego co widzę czyta i komentuje, serdecznie Cię pozdrawiam ;). To dzieło stało się jednym z moich ulubionych dzięki niespotykanej fabule. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, poza oczywistymi sytuacjami, kiedy widać, że chłopaki zaraz trafią do łóżka :D Do ostatnich dni, moimi ulubionymi postaciami byli James i Michaś, ale to uległo zmianie, po "wstąpieniu" do historii Rocco i Chasea. Oni są cudowni, nie mogę się doczekać, aż zacznie między nimi grzmieć!
    Obstawiam, że albo studiujesz psychologie, albo jesteś nią zainteresowana lub po prostu masz we krwi widzenia świata przez jej pryzmat. Każda z postaci ma bardzo ciekawy rys psychologiczny czy problemy, a w niektórych przypadkach nawet chwiejność emocjonalną :P Gratuluję pomysłu na ukazanie postaci narcystycznej, gdyż to bardzo trudna do wykreowania postać, bo każdy z nas ma kompleksy, tak więc wcielenie się w postać o postawie narcystycznej przeważnie jest problematyczne, ale w Twoim wykonaniu jest rewelacyjne. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, czekam z utęsknieniem. Pliss napisz kilka Chasooco (haha :* ) pod rząd, dla "nowej" czytelniczki *.* <3 <3 hihi... WEENYY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy ja wiem, czy to psychologia? Przypuszczam raczej, że obie z współautorką tego bloga wiemy, czego możemy się po sobie i swoich postaciach spodziewać. Umiejętne opisywanie emocji i zachowań, sprawia, że obie wiemy, jak nie przekroczyć granicy, aby nie wydawało się, że nasze postacie czytają sobie myślach.
    Nie wiem czy rozdział z Twoimi ulubionymi bohaterami będzie podzielony na części, ale z pewnością już niedługo się ukaże.
    Pozdrawiamy ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy muszę coś dodawać?
      Myślę, że nic poza podziękowaniem za poświęcony czas na czytanie.

      Usuń
    2. Sorki, nie miałam pojęcia, że piszecie we dwie :P Trochę plama hah.. No ale cóż, dzięki za uświadomienie. Na pewno nie ma sensu mi "dziękować" za poświęcony czas, bo była to sama przyjemność i to raczej ja dziękuje Wam za to, że piszecie ;) Weny, no i czekam na moich ulubionych chłopców :*


      Usuń