Jak widzicie rozdział jest nieco później, a to dlatego, że nie mam pojęcia, co większość z Was sądzi o kilku wcześniejszych. Brakuje mi Waszych komentarzy, tak więc nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowa notka. Zapraszam do komentowania.
Enjoy ^^
— Jesteś chwilami
gorszy ode mnie. — Dorian uśmiechnął się do Rage'a dość promiennie, po czym,
wymijając go w drodze do drzwi, podarował mu całkiem siarczystego klapsa. —
Jeśli to nie dostawcy pizzy, to nie otwieram! — zawołał z rozbawieniem.
Wiedział doskonale, kto to. Znał sposób pukania do drzwi Michaela. Jednak nie
przeszkadzało to w podrażnieniu się z gośćmi. Uchylił drzwi, uśmiechnął się do
chłopców, lecz zamiast ich wpuścić odwrócił się do pisarza i krzyknął:
— Kochanie!
Rozbierać się! To tylko dozorca z ostrzeżeniem przed grasującymi szczurami!
Możemy kontynuować!
Oczywiście to, że
nie miał żadnego dozorcy nie stanęło mu na przeszkodzie.
Michael roześmiał
się szczerze i zakrył usta dłonią.
— To może my sobie
pójdziemy. Wiesz, pizza się nie zmarnuje, a okazja na gorący seks ze szczurami
w okolicy może ci się długo nie trafić... — wyszeptał, puszczając Dorianowi oko
i zrobił kilka kroków w tył, łapiąc Jamesa za rękę. Skoro mieli pizzę i napoje,
to przecież mogą się wycofać, prawda? Głodne potwory i tak nie pozwolą im na
odejście.
Rage przewrócił
oczyma i poszedł za Dorianem, by przywitać gości. Przez chwilę miał ochotę
naprawdę się rozebrać bez względu na to, kto stał za drzwiami, ale zrezygnował
z tego pomysłu.
— Nie słuchajcie
tego perwersa, jest okropnie napalony… — Pokręcił głową ze śmiechem, czy raczej
uśmiechem w stronę Jamesa i Michasia. Chwycił Doriana za biodra i odciągnął od
wejścia, by fotograf mógł się przez nie zmieścić z pudełkami pizzy.
— Jesteście
straszni — stwierdził na to wszystko James i delikatnie popchnął tancerza, aby
przekroczył próg domu. Na dworze wcale nie było cudownie ciepło, a to
oznaczało, że pizza może wystygnąć i już nie będzie taka dobra, jak była na
gorąco.
— Tak, jesteśmy —
przyznał Michael, przekraczając próg domu Doriana i uśmiechając się łagodnie do
Rage'a, by ten jakoś bardziej się do niego przekonał. Słowa jednak kierował
wybitnie do Jamesa, na którego zaraz spojrzał. — Ale nie znajdziesz nigdzie
bardziej oddanych przyjaciół, wierz mi.
Wręczył Dorianowi
reklamówkę z napojami, a sam zajął się rozbieraniem z kurtki i butów. Miał
ochotę zasiąść natychmiast na kanapie, albo na dywanie w salonie i pozwolić by
pizza zdziałała cuda z jego wygłodniałym żołądkiem. Odczekał oczywiście na
ogarniecie się innych, bo mimo tego, że bywał tu bardzo często, nie był u
siebie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. A teraz, kiedy mieszkał tu też
pisarz, Michaś czuł się wybitnie, jak gość, a nie jak domownik.
Dorian zabrał
napoje i poszedł z nimi do kuchni. Tam zajął się wykładaniem wszystkiego na
szafki i wyjmowaniem szklanek oraz talerzyków.
— Oszaleliście z
tym piciem? Co wy macie zamiar kapać się w napojach gazowanych? — krzyknął z
kuchni, kiedy stawiał na szafce czwartą, dużą butelkę.
— Może podczas
weekendu odkryli jakieś nowe fetysze, skąd wiesz? — Rage wziął pizzę od Jamesa,
by chłopak mógł się spokojnie rozebrać i poszedł z nią najpierw do kuchni,
gdzie odpowiedział Dorianowi, a potem do salonu, gdzie porozstawiał pudełka na
stoliku. Po chwili znów był przy malarzu by pomóc mu pozanosić resztę sprzętu.
Nie widział sensu siedzenia w kuchni przy posiłku, bowiem wydawało mu się to
zbyt rodzinne, a rodziną w żaden sposób nie byli.
James pochwycił
Michaela nim ten uciekł do salonu. Najpierw musiał zaspokoić swój emocjonalny
głód, więc nie odmówił sobie skradzenia pocałunku z warg tancerza. Pocałował go
bardzo gwałtownie i przytulił do siebie, głaskając po plecach. Dopiero po tym
mógł znosić, co tylko fundowało im siedzenie w czwórkę.
Dorian jedynie
uśmiechnął się do Rage’a a raczej do jego pleców, kiedy ten znikał z kuchni.
Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że jego facet powiedział to bez cienia
złośliwości. Nie odezwał się jednak, a zajął razem z Ragem ustawianiem
wszystkiego, co mogło im być potrzebne na ławie w salonie. Kiedy przechodził przez
przedpokój, zatrzymał się na chwilę i zerknął na Michasia, który zarzucił ręce
na szyje Jamesa i poddał się pocałunkowi z rozkoszą. Przytulił się do fotografa
całym sobą i nie miał zamiaru pozwolić mu na zbyt szybkie zakończenie
pocałunku.
Brakowało tego
tancerzowi. Oj, bardzo brakowało. Mimo tego, że przecież rozstali się
wieczorem, a ich usta miały już okazje się przywitać, to jednak Michael tęsknił
za takim swobodnym całowaniem Jamesa i okazywaniem mu nieskrępowanego oddania.
Gdy chłopak oderwał się od jego ust, Misiek uśmiechnął się do niego, odwrócił
tyłem i trzymając go za ręce, którymi się objął ruszył w stronę salonu,
wystawiając Dorianowi język w szerokim uśmiechu.
— Zboczeńcu,
miałbyś na tyle przyzwoitości, żeby nie podglądać — wypalił do przyjaciela.
— Niech patrzy…
Może chce się czegoś nauczyć? — James uśmiechnął się do Doriana
porozumiewawczo. Doskonale wiedział, że jeżeli ktoś miałby się od kogoś, to
raczej James z Michaelem od malarza i Rage’a. Mimo wszystko miał też na myśli
ogólne emocje, a nie tylko pożądanie. Poszedł z młodym do salonu, co rusz
cmokając go w szyję i gdy tylko znalazł się w pobliżu kanapy, pociągnął na nią
tancerza, a raczej na swoje kolana, bowiem pierwszy się rozsiadł na wypoczynku.
Rage zerknął na
nich przelotnie i wzniósł oczy ku niebu. Zachowywali się, jak para szaleńców
zakochanych w sobie. Sam osobiście nie przeżył takiego natłoku uczuć na swoją
osobę, jaki fundował James Michasiowi. Owszem chciałby być tak zakochany i
rozrywany miłością od środka, ale póki co cieszył się tym, co miał. Przysiadł
na jednym z foteli i założył nogę na nogę. Z premedytacją udał, że to poważny
posiłek, choć usta drgały, gotowe w każdej chwili wygiąć się w szerokim
uśmiechu.
Michaś był
przeszczęśliwy, zajmując miejsce na kolanach Jamesa. Nie miał zamiaru jeść
pizzy w żaden inny sposób, więc zachowanie fotografa jak najbardziej mu
odpowiadało. Usiadł lekko bokiem i zamachał nogami w powietrzu, obejmując
Jamesa jedną ręką za szyję, a drugą układając na jego klatce piersiowej.
— Wiesz, że patrząc
na Rage’a mam wrażenie, że za chwilę zostaniemy zrugani, na czym świat stoi i
wyproszeni za karę do kuchni? — mruknął, zbliżając usta do ucha Jamesa, choć
jego głos był doskonale słyszalny dla każdego z obecnych.
Dorian roześmiał
się. Przysiadł na oparciu fotela, na którym siedział Rage. Ułożył jedną rękę na
oparciu, a drugą sięgnął do brody pisarza i uniósł jego twarz ku sobie.
— Jesteś dzisiaj
poważnym gospodarzem domu? Czyżbym miał się zamienić w potulną gosposię i zająć
się naszymi gośćmi? — W oczach malarza tańczyły iskierki rozbawienia. Wiedział,
że Rage wcale nie jest ani zły za zachowanie chłopaków, ani na serio poważny.
Widział to w jego spojrzeniu. Na tyle go już poznał. Pochyli się i musnął
ustami jego wargi. Uśmiechał się. Czuł jak radość wzbiera w nim coraz bardziej.
Miał dzisiaj wokół siebie cały świat, jakiego potrzebował do pełni życia. A
przede wszystkim czuł, że jest w domu i jest w nim z kimś, z kim chce być.
— A włożysz ładny
fartuszek? Nie obrażę się, jak nie będziesz miał nic poza nim — wyszeptał Rage
Dorianowi w usta i pokręcił głową lekko z uśmiechem na swoich ustach. Rozluźnił
się, kiedy widział, że panowie są sobą tak mocno podnieceni i że równie dobrze
mogliby być sami. Nie czuł tego napięcia, które towarzyszyło mu, gdy Michael
był sam u Doriana, a on to widział, albo o tym słuchał. Czuł się podle, że z
łatwością przychodziło mu odstawienie Jamesa na boczny tor, ale czuł też, że
mimo tego nic się nie zmieni w ich przyjaźni.
James przyciągnął
twarz Michasia bliżej siebie i cmoknął go w policzek.
— Sądzę, że dzisiaj
Rage będzie świetnym panem domu i chociażbyśmy się tu kochali na jego kanapie,
to nie wyprosi nas z grzeczności i z miłości do nas — wyszeptał równie
poważnie, co nie dawno Rage i przytulił się do tancerza na chwilę. — Możemy
jeść? Rozmawianie o seksie sprawia, że robię się głodny…
— Zawsze możemy
przestać tylko rozmawia... Ok, ja jestem głodny! — Dorian cmoknął dość
stanowczo i głośno skroń swojego faceta i wstał z oparcia. Wystarczy tego
marudzenia. Otworzył jedno z pudelek z pizzą i zajrzał do środka. Nie, ta nie
była jego, była hawajska, a takie dziwaczne posiłki jadał jedynie Michael.
Wręczył mu pudełko z wyraźnym obrzydzeniem. Musiał sobie poszukać swojej.
Michael podziękował
uprzejmym uśmiechem. Oderwał kawałek pizzy i wyciągnął w stronę Jamesa.
— Nie ma tu ani
grama ryby, przysięgam. — Czekał z uśmiechem aż chłopak pokusi się i odgryzie
kawałek porcji. Tymczasem Dorian odszukał taką, jaką zawsze jadał i otworzył
dwa pozostałe pudelka. Spojrzał na Rage’a.
— Jaka dla ciebie?
— No tak, przecież pizzy jeszcze razem nie jedli, prawda?
— Zwykła, taka jak
Jamesa. Nie lubię udziwnień. Ewentualnie czasami dokładam sobie majonezu, ale
niekoniecznie. — Pisarz był głodny, więc mógł zjeść nawet samo ciasto od pizzy
i nie poczułby różnicy smaku między nim, a dodatkami. Wyciągnął ręce po swoje
pudełko i też oderwał sobie kawałek, nie sięgając nawet po talerz. — Chyba rok
nie jadłem pizzy. No, może przesadzam… Kilka miesięcy, jak Chace ostatnio
przyjechał — dodał i zapchał sobie usta pizzą, mrucząc z rozkoszą jakieś ciche
modły do konsumowanego kawałka.
Fotograf odgryzł
kawałek pizzy Michaela i uważnie przeżuł.
— Czuję ananasa i
żadnej ryby, więc może być — zgodził się i ukradł Michasiowi jeszcze gryza. Jak
nie było ryby, to mógł zjeść jakąkolwiek pizzę. Do zwykłej się po prostu
przyzwyczaił. — Jak Chace… — zaczął z jeszcze pełnymi ustami, ale po chwili
przełknął. — Jak Chace był ostatnio, to nie było jedzenia pizzy. Były zawody w
jedzeniu pizzy. Pamiętam, jak potem to tydzień odchorowywałeś.
— O proszę! —
Michaś podchwycił temat bardzo szybko i entuzjastycznie. Podobało mu się
odkrywanie człowieczeństwa w Rage’u. Dzięki temu czuł, że może pomimo niechęci
pisarza do jego osoby, uda im się kiedyś, choć trochę zaprzyjaźnić. — Chciałbym
to zobaczyć. Chace i obżeranie się pizzą. To musi być zabawny widok.
Michaś najwyraźniej
zapałał sympatią do starszego z Collinsów nie tylko na chwilę, ale na całkiem
długo, jeśli nie na zawsze.
— Rage, musisz
kiedyś poprosić Doriana, żeby kupił tort lodowy o smaku truskawek ze śmietaną.
To jest dopiero widok. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak zabawnie wygląda...
— Młody uniósł wyżej pudełko z pizza i skrył się za nią chichocząc, kiedy
zobaczył spojrzenie przyjaciela. Już widział, jak kawałek trzymanej przez
Doriana pizzy szybuje w jego stronę! Oj wiedział, że się naraża. Ale miał przy
sobie Jamesa, prawda? On nie pozwoli na załaskotanie go na śmierć albo
zamknięcie w kabinie prysznicowej po odkręceniu wody.
— Wiesz, szczerze
mówiąc nie chciałbym widzieć, jak Dorian je lodowy tort ze śmietaną… — odparł
Rage i spojrzał wymownie na malarza. Miał zupełnie inną wersję dla nich z
rzeczonym tortem, ale przy jedzeniu nie wypadało mówić takich niestosowności,
więc wgryzł się ponownie w pizzę. Nie spuszczał przy tym wzroku ze swojego
chłopaka i czekał na jego reakcję, która miała mu pokazać osobiste odniesienie
Doriana do deseru.
James podniósł dłoń
i opuścił pudełko trzymane przez Michasia, by pizza nie wyleciała na niego.
— Spokojnie
Michasiu, nawet z pizzą na twarzy będziesz wyglądać uroczo — stwierdził, ale
nie chciał, by tancerz zarobił pizzą w buzię. Miał nadzieję, że malarz
powstrzyma swoje zapędy, mimo tego, iż podejrzewał, że Michaś zdradził jedną z
jego wstydliwych skłonności. Uśmiechnął się do Doriana, jakby przepraszał za
Michasia. Wiedział, że młody chciał dobrze i chciał jakoś wpasować się w
rozmowę o byle czym z Ragem.
— E tam, tort
lodowy, zwłaszcza taki o smaku truskawek ze śmietaną jest dobry na wszystko.
Dosłownie na wszystko. — Dorian pogroził Michaelowi palcem, zanim sięgnął po
kolejny kawałek pizzy i uśmiechnął się do Rage'a. Nie miał żadnej wstydliwej
tajemnicy związanej z tortem. Po prostu bardzo lubił właśnie ten smak i często,
kiedy nachodziła go chandra, albo jakieś chwile rezygnacji, kupował trzy i
siedział całą noc, objadając się nimi i wylewając swoje żale do Michaela. Nie
chciał takich nocy. Nie lubił ich, bo czuł się potem koszmarnie. Całe
szczęście, że smak truskawek w śmietanie towarzyszył mu też w chwilach radości.
Dorian nie był zły. Zajął się jedzeniem pizzy.
Michaś za to
wystawił do niego język w odwecie za grożenie i ostentacyjnie pocałował Jamesa
w policzek, dziękując mu za cieple słowa. Odłożył pudełko ze swoją pizzą na
ławę i sięgnął po pizzę fotografa.
— Jedz, musisz mieć
dużo siły — mruknął, podając pudełko chłopakowi, po czym odkręcił colę i nalał
sobie do szklanki. — Ktoś ma chęć na colę? Czy polać wam czegoś innego?
— A do czego
miałbym te siły mieć? — James spytał zadziornie. Oderwał sobie kawałek pizzy i
odłożył pudełko. Zdążył już zaspokoić żołądek dwoma kęsami. Teraz wypadało go
zapełnić do końca, by faktycznie miał na cokolwiek siłę i nie chodził zły z
powodu głodu. — Możesz mi nalać coli też — dodał, skoro Michaela tak chętnie
operował piciem. Nie umknęło uwadze fotografa, że kręcił się przy tym na jego
kolanach i ocierał się o niego.
Rage dokończył
swoją pizzę i osunął się na fotelu, przymykając oczy na chwilę i tylko na
chwilę, by złapać oddech, bowiem podniósł się zaraz i sięgnął po butelkę z
fantą, czy tam mirindą. Lepiej oczywiście, by była to mirinda, ponieważ była
słodsza, a Rage lubił słodkie, gazowane napoje.
— Muszę napisać
jutro zaległy sprawdzian z literatury — bąknął, otwierając napój i
przywłaszczył go sobie ostentacyjnie. Posiedzenie nie mogło trwać wiecznie,
lecz gdy pomyślał o nauce, a przynajmniej przejrzeniu notatek, pizza podskakiwała
w jego żołądku w proteście przed takim wysiłkiem.
— Oj, James, do
różnych rzeczy. — Dorian uprzedził odpowiedz Michaela, widząc jak ten otwiera
usta, aby wyjaśnić fotografowi, co miał na myśli. Sam również dokończył pizzę,
której wyjątkowo mu się chciało i sięgnął po wodę. Tak, Michael wiedza, że
jeśli picie, to dla Doriana woda. Malarz napełnił sobie nią szklankę i od razu
upił do połowy.
— Ciężki? Masz
pytania, albo zagadnienia? — Dorian zaniechał rozmowy z Jamesem czy Michasiem,
kiedy usłyszał o sprawdzianie Rage'a. Nie miał pojęcia o zagadnieniach z
literatury, ale sprawy aktora były teraz i jego sprawami.
Michael upił kilka
łyków ze szklanki, zaraz po tym, jak podał colę Jamesowi. Odwrócił się w jego
stronę.
— Będziemy się
zbierać? Wiem, że nie jest bardzo późno, ale skoro Rage ma naukę... —
Pożałował, że w ogóle zdecydował się na spotkanie w środku tygodnia. Cieszył go
wieczór spędzony w gronie znajomych i cieszyło go, że widział Doriana niemal
tak samo szczęśliwego, jak on sam, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jutro
jest szkoła i każdy z nich musi wstać wcześniej. Wspomnienie Rage'a o
sprawdzianie, podziałało na niego, jak zimny prysznic, przypominając mu o tym
wszystkim bardzo dobitnie.
— Ale spokojnie
panowie. Jest jeszcze wcześnie i nie musicie od razu pędzić do książek. — Rage
poczuł ukłucie w sercu. Nie chciał psuć atmosfery spotkania i żałował, że nie
ugryzł się w język, bowiem nie powiedział o sprawdzianie specjalnie, aby
rozgonić towarzystwo. — Nie chciałem wam zepsuć popołudnia, więc nie
przejmujcie się mną. — Kiedy mówił, spojrzał na Michaela przepraszająco,
ponieważ to on mógł się poczuć najbardziej zdezorientowanym. James posłał
przyjacielowi pogodne spojrzenie.
— Zakładam, że nie
obrazisz się Rage, jak jednak pójdziemy. I tak nie będziemy się uczyć, kiedy
zostaniemy sami — powiedział powoli i odebrał od Michaela szklankę, by ją
opróżnić w dwóch łykach. Wsunął rękę pod kolana tancerza i dźwignął się razem z
nim i szklanką w dłoni, bez ostrzeżenia, na równe nogi. — Zabiorę swoją księżniczkę
i wykorzystamy resztę teoretycznie wolnego czasu przed nauką dla siebie.
Następnym razem po prostu coś zaplanujemy, by łatwiej rozgraniczyć czas. —
Fotograf uśmiechnął się do Doriana równie pogodnie, co do Rage’a.
Michael nie
spodziewał się, że zostanie podniesiony. Aż pisnął z lekkim przestrachem.
Wtulił się w Jamesa i posłał Rage'owi i Dorkowi promienny uśmiech, prezentując
swoje czerwieniące się policzki.
— Och, domyślam
się, że nie macie zapędów do nauki, kiedy jesteście razem. — Dorian wstał z oparcia
fotela, by pożegnać gości, skoro tak stanowczo się zbierali do wyjścia. Nie
potrafił się nie uśmiechać, kiedy widział Michaela i jego radość. — James,
jeśli masz jeszcze chwile, chciałbym się ciebie poradzić w jednej sprawie. To
zajmie może z dziesięć minut, hm? Nie będę was tu trzymał przez resztę
wieczoru, bez obaw.
Michael musnął
ustami szyję fotografa i zamachał nogami.
— Postaw mnie.
Posprzątam, a wy sobie pogadacie. Wyniosę szklanki. — Tancerz spojrzał
przezornie na Rage'a. Nie chciał się panoszyć po tym domu wbrew jego lokatorom.
Dorian na pewno nie miał nic przeciw, ale Rage?
— Posprzątamy, a wy
sobie pogadajcie, tylko żadnego romansowania, bo zgotujemy wam z Michasiem
piekło. — Rage pogroził obu panom palcem, ale żartobliwie.
James postawił
swojego chłopaka na ziemi i musnął przelotnie ustami jego usta, po czym zwrócił
spojrzenie na Doriana.
— Więc? — Fotograf
nie wiedział, czy ta rozmowa ma być prywatna, czy nie, dlatego też czekał na
jakieś polecenia od malarza. Rage zamilkł i zajął się sprzątaniem pudeł,
pozostawiając szklanki tancerzowi. Miło było się dzielić z kimś obowiązkami
nawet, jeżeli drugą osobą nie był Dorian. Poustawiał pudełka jedno na drugim i
wyniósł do kuchni, gdzie przystanął i dalej nie miał pojęcia, co zrobić — czy
schować pizzę do lodówki, czy może zostawić ją na szafce, czy może się jej
pozbyć.
Michael zebrał
szklanki i talerzyki, które nie były zupełnie do niczego potrzebne. Wszedł z
tym wszystkim do kuchni.
— Talerze są czyste
— zakomunikował, choć przecież Rage był w salonie razem z nim i doskonale
wiedział, że nikt nie zabrudził żadnego z talerzy. — Może przełożymy to, co
zostało na jeden i zachowacie sobie? Nie będę woził nic do domu, a zostało.
Nie czuł się w
towarzystwie Rage'a bardzo swobodnie. Mimo początkowemu rozluźnieniu i
uśmiechowi aktora, Michael miał nadal przeczucie, że chłopak niezbyt go lubi.
Dorian usiadł na
krześle przed biurkiem z komputerem, przysuwając do siebie puf.
— Chodź, powiesz
mi, co sadzisz o takim jednym obrazku. Nie mam co do niego pewności, a
potrzebuje go skończyć, hm? — zwrócił się do Jamesa, poklepując puf. Nie chciał
nadużywać czasu i dobroci chłopaka, ale powinien oddać projekt już dawno, a nie
miał do niego przekonania.
— Masz rację. —
Michael miał dobry pomysł, który Rage wykorzystał. Wziął talerzyk i zaczął
przekładać ostrożnie pizzę na jeden wielki stos, dopóki nie stwierdził, że jest
odpowiednio wysoki. — Na pewno nie chcesz nic do domu na kolację? Nawet swojej
pizzy? — spytał jeszcze tancerza dla pewności i spojrzał na niego — normalnie,
bez większych emocji, po prostu, jak na znajomego. Fakt faktem nie mógł się
pozbyć dziwnego odczucia niechęci, ale teraz, kiedy ujarzmił swoją zazdrość,
nie miał pojęcia skąd ta niechęć się brała.
James przysiadł na
pufie obok malarza.
— Pokaż, ale nie
wiem, czy się nadaje do oceniania obrazków, szczerze mówiąc. Powiedzmy, że
postawię się na miejscu obiektywnego odbiorcy — stwierdził i zerknął na ekran
monitora, gdzie miał się pojawić obrazek. Sam widok komputera i wspomnienie
filmiku wywołało u niego nieprzyjemne dreszcze.
— I dobrze. Tak
właśnie będzie najlepiej. To jest nie do końca obrazek... Zresztą. — Dorian
otworzył katalog z projektami i znalazł taki, który nosił numer szesnaście.
Kliknął na odpowiednią ikonkę. Oczom Jamesa ukazał się obrazek, na którym była
widoczna tęcza, a na jej tle dwie, czarne sylwetki. Nie do końca określonej
płci. Włosy obu były średniej długości i rozwiane przez wiatr. Postacie stały
tyłem, czyli twarzą do tęczy, obejmując się ramionami w pasie. Nad tęczą znajdował
się napis 'Na zawsze'
— To ma być okładka
składanki ballad. Takie wiesz, lekkie, przyjemne, neutralne. Co o tym myślisz?
— Malarz odsunął się nieco od monitora i przyjrzał krytycznie obrazkowi. Czekał
na szczere słowa. Wiedział, a raczej spodziewał się, że chłopak nie będzie mu
ani nadmiernie cukrował, ani bezpodstawnie krytykował. Nie miał bowiem do tego
powodów, raczej.
Tym czasem Michael
pomył szklanki i przyglądał się Rage’owi przy układaniu pizzy.
— Nie, nie. Wiesz,
mama pewnie i tak naszykowała mi niezły zapas na kolację. Gdybym nie zjadł to
byłoby marudzenie i takie tam... Znasz mamusie. — Machnął ręką z lekkim
uśmiechem. Nie, nie znał dokładnie sytuacji rodzinnej Rage’a, bo niby skąd.
Próbował być po prostu taki, jakim był zawsze, choć przy pisarzu szło mu to
wybitnie ciężko. Za każdym razem, kiedy wyłapywał jego spojrzenie czuł się
jakby go ktoś sztyletował.
— Moja matka wolała
mnie zostawić na pastwę losu, więc nie wiem, jak to jest. — Rage czasami
potrafił być brutalnie szczery w odniesieniu do sytuacji, nad którymi nauczył
się panować. Dawno przestał żałować rozwodu rodziców, ponieważ inne problemy
doskonale zaćmiły ten problem. Uśmiechnął się do Michaela wręcz promiennie i
powstrzymał się przed skomentowaniem jego cudownego życia. Ani jednemu, ani
drugiemu nie przyszło się dowiedzieć, jakie ukrywali problemy i co ich
dręczyło, tak więc Michael posądzał Rage’a o zamykanie się w sobie, a Rage
Michaela o to, że ma szczęśliwą rodzinę i wszystko, czego zapragnie.
Fotograf spojrzał
na obrazek i pokręcił głową.
— Nie podoba mi
się, nie jest w moim guście. Jest… Nie wiem, jak to ująć, ale brakuje mi w tym
emocji. Dobrze myślę, że para, która jest na obrazku ma być odniesieniem do
wszelakich związków? — spytał, bowiem para była nieokreślonej płci. Wpatrzył
się w obrazek, ale nie dostrzegał w nim żadnej głębi. Może, dlatego że był to
po prostu obrazek, a nie na przykład fotografia.
— Tak, dokładnie
tak — jęknął Dorian. Nie miał żalu do Jamesa. O nie. Cenił sobie szczerość, a
skoro sam nie potrafił się zdobyć na to, by wysłać ten projekt, bo go nie czuł,
wiedział, że każde słowo krytyki jest mu jak najbardziej potrzebne. Przyglądał
się obrazkowi z niewyraźną miną.
Michaelowi zrobiło
się cholernie głupio. Zacisnął zęby z niemal słyszalnym zgrzytem. Miał ochotę
zapaść się pod ziemię, albo zacząć przepraszać Rage'a za swoją głupotę, ale
widząc jego uśmiech zrezygnował. Odwzajemnił się nikłym grymasem
przypominającym uśmiech i wskazał przez ramię na salon.
— Chyba
powinniśmy... — Nie dokończył zdania, kiedy ruszył w stronę salonu. Wchodząc,
już z daleka widział obrazek na monitorze. — Blech! Co to za szkaradzieństwo? —
rzucił, podchodząc do Jamesa, opierając dłonie na jego ramionach i wpatrując
się w obrazek. — Dorian, wywal to, bo sobie opinie zniszczysz.
— Myślę… To znaczy
Michael mówi dobrze, to jest beznadziejne. Łatwiej by ci było stworzyć alegorię
najbardziej skomplikowanego odczucia niż to. — Przez chwilę James zniknął ze
świata myślących osób, chciał się w czuć w to, co malarz pragnął oddać w
projekcie, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Dorian postawił sobie trudne
zadanie, o ile to nie był tylko i wyłącznie jego własny zamysł i to, co on
chciał dorzucić do projektu. Fotograf zabrał sobie ręce Michasia i oplótł się
nimi szczelnie.
Rage natomiast
pozostał w kuchni, nie mając im zamiaru przerywać. Z Jamesem chciał rozmawiać
jego chłopak, a tancerz, jak zwykle pchał się, gdzie go nie proszono. Nie
pozostawało tam więc miejsca dla Rage’a, a przynajmniej takie odczucia miał
pisarz. Schował pizzę do lodówki i poszedł do sypialni, by przygotować sobie
zagadnienia do opracowania na sprawdzian, czy raczej możliwe tematy dla analizy
książki, którą niedawno przerabiali, a o której będzie musiał napisać w
przeciągu dwóch godzin lekcyjnych — paranoja. Zamknął nawet za sobą drzwi, by
nie słuchać żwawych dyskusji na temat jakiegoś projektu. No, bo przecież zdanie
Jamesa, czy Michasia było ważniejsze i Rage nie potrafił nie czuć się dziwnie.
Dorian patrzył na
monitor w zamyśleniu. Wracał do tego projektu już od trzech miesięcy, nie
umiejąc wymyślić nic konstruktywnego. Kiedy przyglądał się dzisiaj Jamesowi i
Michasiowi nagle przypomniało mu się to zaległe zadanie. Westchnął ciężko,
odwracając się w stronę drzwi, aby zobaczyć, gdzie Rage idzie.
— Nienawidzę tego
projektu. Klient chce koniecznie tęcze i zarys postaci nieokreślonej płci, a ja
po prostu nie mam na to po... Misiek, gdzie jest Rage? — Nie podobało mu się
to, że chłopak tak nagle zniknął. Goście nie przyszli tylko do niego, ale do
nich. Zmarszczył brwi, mrużąc oczy w zastanowieniu.
— Jak wychodziłem z
kuchni, to robił porządek z pizzą. — Michael zerknął przez ramię. Też był
ciekawy, dlaczego aktor jeszcze do nich nie dołączył. Pochylił się i cmoknął
fotografa w głowę, po czym zabrał mi swoje ręce i uśmiechnął się do Doriana. —
Zobaczę, co z nim. Może po prostu poszedł do toalety?
Tancerz zostawił
panów przed komputerem i wyszedł z salonu. Miał wrażenie, że Rage nie lubi go
na tyle, że korzysta z każdej okazji, aby uniknąć jego towarzystwa. Czuł się w
jakiś sposób winny, a nie chciał by Dorian i Rage, nie daj Boże, pokłócili się
przez niego. Był w stanie nawet nie przychodzić więcej do tego domu, jeżeli
miałoby to wyjść im na dobre. Zajrzał do kuchni. Nic. Spojrzał na drzwi do
łazienki — ciemno. Pozostała sypialnia. Pokoju — graciarni nie brał nawet po
uwagę. Zapukał do drzwi sypialni.
— Rage?
Pisarz podniósł się
z łóżka i ominął zgrabnie porozrzucane papierzyska. Zdążył się zatopić w
czytaniu na tyle, że zapomniał, że równie dobrze mógłby powiedzieć po prostu
‘wejdź’, albo coś w tym stylu. Uchylił drzwi sypialni i spojrzał na Michaela
zdzwiony.
— Stało się coś? —
Uniósł brwi i rozchylił drzwi szerzej, więc tancerz mógł spokojnie zobaczyć, że
Rage siedzi wśród notatek i przy otwartej książce, z której przepisywał cytaty.
Fotograf odwrócił
się na chwilę, aby zerknąć za przyjacielem, a później swoim chłopakiem, który
poszedł go szukać.
— Zabawnie by było,
jakby Rage zgubił się w tym domu… — Uśmiechnął się krzywo do Doriana i powrócił
do wpatrywania się w obrazek. — Dwie połówki ciał. Jedno damskie, drugie
męskie. W pozycji stojącej, nogi skrzyżowane, ręce wyciągnięte na boki i
oplecione liną, która przypomina tęczę. Pod spodem coś na kształt tafli wody,
zniekształconej przez dotyk stóp, a na plecach może być tytuł — powiedział w
końcu i uśmiechnął się do malarza. — Nie wiem, nic innego mi nie przychodzi do
głowy. — Wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał więcej koncepcji. Poza, którą
proponował Dorianowi wybitnie kojarzyła mu się z tańcem, no i przede wszystkim
postacie musiały mieć żywe ciała, a nie być tylko zarysem.
— Mmmm... — Dorian
podparł się na krześle i zamyślił. Przeczesał powoli włosy palcami. — Wiesz,
nie byłoby złe, gdyby nie to, że ewidentnie kojarzy się z parą hetero, tylko i
wyłącznie. A ja mam wytyczne. Nienawidzę tego klienta, bo nie daje zbyt dużego
pola do popisu.
Widać było, że nie
ma zapału do projektu. Nie podobały mu się ograniczenia. No, ale taka już była
jego praca. Jedni cenili indywidualne podejście, a inni mieli swoje
wyobrażenia.
— A tak pomijając
projekt. — Dorian odwrócił się z krzesłem w stronę Jamesa, spoglądając na
drzwi, aby mieć pewność, że Michael nie nadchodzi. — Cieszę się, że się
dogadujecie z Michasiem. Dbaj o niego, dobrze?
Nie, nie chciał
pouczać chłopaka. Chciał mu jedynie okazać radość wynikającą ze szczęścia ich
obu, choć nie ukrywajmy, że na szczęściu tancerza zależało mu bardziej.
Michael z
nieskrywanym wahaniem zabrał rękę od drzwi i skrył obie za plecami, patrząc to
na Rage'a, to na notatki.
— Ach, uciekłeś się
uczyć. — Posłał pisarzowi nieco nieśmiały uśmiech. — Powtórzę chłopakom w takim
razie. — Już miał się odwracać i odejść, zostawiając Rage'a w świecie jego
nauki, lecz zatrzymał się w połowie obrotu. Powrócił spojrzeniem do chłopaka i
uśmiechnął się, a jego policzki spłonęły rumieńcem, zanim się odezwał. —
Chciałem ci podziękować — wyszeptał, jak gdyby bał się, że za chwilę Rage
wyskoczy na niego z krzykiem, wygoni go, albo wyśmieje tak głośno, że cała
dzielnica będzie słyszała.
— A teraz uciekam,
przepraszam. Zresztą, będziemy się zbierać, więc do kiedyś, hm... — Tym razem
odwrócił się, aby jak najszybciej zwiać sprzed spojrzenia aktora.
— Nie rób tego… —
Rage warknął, ale nie z powodu słów Michaela, a z powodu tego, że młody znów
uciekał. Nim tancerz zniknął mu z zasięgu dłoni, pisarz złapał go za rękę i
wciągnął do sypialni. Jak tak dalej będzie szło, to nigdy się ze sobą nie
dogadają, a pisarz nie był egoistą i miał też na względzie przyjaźń Michaela z
Dorianem. Musiał to jakoś rozwiązać, bowiem w wyobraźni miał dziwną wizję, że
panowie niedługo zaczną się przed nim spotykać w ukryciu, a tego by za żadne
skarby świata nie zdzierżył. Jak tylko udało mu się wciągnąć chłopaka do
sypialni, zamknął za nim drzwi i oparł się o nie, zagradzając tancerzowi jedyną
drogę ucieczki.
James zmarszczył
czoło, ale nie skomentował negatywnego nastawienia Doriana do projektu. Prośba
wydała mu się za to odpowiednia, ale niezbyt wpasowana w czasie.
— Wiesz, że mógłbym
ci powiedzieć to samo? — spytał z uśmiechem i zerknął w stronę sypialni, skąd
doszedł obu hałas zamykanych drzwi. — Rozmawialiśmy o tym już, a co do naszych
związków… Wiem, że dbasz o Michaela i ty wiesz, że ja dbam o Rage’a. Jednakże,
jeżeli będziemy cały czas starali się kontrolować sytuację, mając na względzie
przeszłości naszych panów, to nieświadomie pozamykamy ich w klatkach. Zaufaj mi
Dorian tak, jak ja ufam tobie. Szaleje za Michasiem i prędzej sobie zrobię
krzywdę niż jemu. — dodał powoli i poklepał malarza po kolanie, spoglądając na
jego twarz uważnie.
— Wiem, James.
Kurcze! Ufam ci, choć cię nie znam. Jak was razem widzę, to mi serce skacze z
radości, ale... Boże, ja nie wiem czy ja się kiedyś oduczę pilnowania go. Może,
jak mi go ktoś ukradnie? Ale nie, wtedy chyba bym oszalał ze zmartwienia. —
Dorian roześmiał się, kręcąc głową. Wiedział, że to co mówi zakrawa na obłęd,
ale nie potrafił inaczej. — Domyślam się, że rozmawiacie i domyślam się, że się
poznajecie. Chciałbym zapytać, jak dużo Michaś był w stanie ci opowiedzieć, ale
wiem, że to do cholery nie moja sprawa. Niemniej, przepraszam z góry za moją
nadwrażliwość, ok? Za to, jeśli idzie o Rage'a... Szlag wie czy ja kiedyś
zdołam sprostać jego wymaganiom. Staram się, ale... — Malarz rozłożył ręce na
boki i wzruszył ramionami. — Znasz go lepiej. Wiesz, że to nie jest proste.
Chyba nie musiał
dużo więcej wyjaśniać. Przez chwilę patrzył w stronę drzwi, zastanawiając się,
dlaczego, skoro drzwi sypialni zostały zamknięte, Michael i Rage nie weszli
jeszcze do salonu.
Nie spodziewał się,
że Misiek, patrzył właśnie na chłopaka swego przyjaciela i zastanawiał się, jak
długo jeszcze pożyje, albo jak szybko przybiegnie pomoc, jeśli krzyknie.
— Ale czego mam nie
robić? Nie dziękować? — Był tak skołowany, że nawet mu do głowy nie przyszło,
że chodzi o jego chęć uniknięcia konfrontacji.
— Dorian…
Oczywiście, że sprostasz jego wymaganiom, bo on nie potrzebuje wiele. Nauczył
się żyć samotnie, nie potrzebować nikogo. Wiem, bo nie raz i nie dwa wolał mnie
wywalić za drzwi niż powiedzieć cokolwiek. Sądzę jednak, że broni się, aby nie
zostać znów odrzuconym. Chce zaangażowania, ale nie ufa w to, że ktoś kiedyś
odda mu się bezgranicznie tak, jak on by mógł… — James wziął głęboki oddech.
Powiedział tyle, ile sam był w stanie wynieść ze znajomości z Ragem, ale tak
naprawdę sam nie wiedział, jaki pisarz jest naprawdę. Mógł tylko wysnuwać
kolejne wnioski i stwierdzać to, o czym był przekonany. — Masz do czynienia z
ciężkim człowiekiem i podziwiam cię za to, że się nie poddajesz, co jest
najważniejsze. — Dokończył i uśmiechnął się delikatnie. Przyzwyczaił się, by
nie wchodzić do życia przyjaciela z butami, dlatego też teraz wolał nie
interweniować w to, czy czasami pozostali dwaj panowie się właśnie nie
zabijają.
— Siadaj, proszę… —
Rage wskazał Michasiowi wolny kawałek łóżka i uśmiechnął się pokrzepiająco. Coś
ściskało go na samą myśl, że właśnie dąży do rozwiązania konfliktu. On sam, a
to było dość niecodzienne postępowanie z jego strony.
Michaś przysiadł na
skraju łóżka na tyle ostrożnie, aby nie pomieszać notatek i zapisków Rage’a.
Patrzył na chłopaka z wyraźnym lękiem, choć tak naprawdę nie wierzył w to, że
tamten mógłby mu zrobić coś złego. Ale czy to pierwszy raz przekonałby się, jak
bardzo pozory mylą?
— Rage, ja naprawdę
nie chce ci przeszkadzać. Wiem, że mnie nie cierpisz i jestem w stanie to
zrozumieć, więc nie musisz się do niczego zmuszać, czy coś. Poważnie, nie
nalegam na to, żebyś mnie polubił albo nawet tolerował... — O i proszę.
Nerwowość Michaela objawiała się przeważnie w gwałtownym potoku słownym. Nie
mogło być teraz inaczej.
Dorian odwrócił
spojrzenie od drzwi.
— James, ja jestem
upartym człowiekiem. A Rage sprawia wrażenie faceta, dla którego warto zaryzykować
bardzo wiele. To proste, takie poświecenie. No, ale zostawmy już to, bo im
więcej mówię tym bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jaki jestem okropny.
Powiedz mi lepiej, jak spędziliście... A może nie, hm? — Z szelmowskim
uśmiechem przyglądał się Jamesowi. Chłopak zapewne domyślił się doskonale,
jakie to myśli krążyły teraz po niegrzecznym umyśle malarza.
— Weekend? Cóż…
Było bardzo miło. Jeszcze tydzień temu stwierdziłbym, że ktoś upadł na głowę,
jakby mi powiedział, co będę robił z Michasiem. Nie było źle. Dzięki niemu
łatwiej, a może wręcz dziecinnie prosto, było mi przywyknąć do tego, że
interesują mnie penisy. — Fotograf nie krępował się specjalnie przed
powiedzeniem prawdy. Może szczegóły zostawił sobie dla siebie, ale jego słowa w
połączeniu z wymownym spojrzeniem zielonych tęczówek, mówiło wszystko, co
Dorian chciałby wiedzieć, lub się domyślał.
Rage przewrócił
oczami na potok słów tancerza i jak tylko Młody umieścił swój tyłek na łóżku,
podszedł do niego. Nie jednak usiadł obok. Nachylił się i przejechał dłońmi po
ramionach Michaela, po czym pochwycił jego dłonie i usiadł na podłodze przed
nim, nie puszczając ich.
— To nie tak, że
cię nie cierpię, mylisz się… — zaczął łagodnie. Na bieżąco układał w głowie to,
co chciał powiedzieć chłopakowi, by nie zabrzmiało to dziwnie. — Może działasz
mi na nerwy w pewnych kwestiach i może nie potrafimy odbierać na tych samych
falach, ale to nie powód, żebyś ode mnie uciekał. Czuję się wtedy wyobcowany.
Nie potrafię być taki, jak ty. Nie potrafię nawet udawać, że jest dobrze, kiedy
nie jest, ale widzę, że ty to robisz. Zamiast porozmawiać ze mną, zwiewasz… Jak
mały, wystraszony króliczek, którego mi przypominasz, wiesz?
— Oj no... Rage, ja
już tak mam. Nie potrafię się nie cieszyć. Nie potrafię się nie starać. Jak ci
to przeszkadza, to po prostu na mnie warknij. Tyle, że wtedy ucieknę. — Michael
nie zabrał rąk, pozwalając, aby pisarz go trzymał. Nie przeszkadzało mu to
jakoś specjalnie. Zawsze był otwarty do ludzi. A Rage był facetem jego
przyjaciela, czyż nie? Musiał być więc dobry. Po prostu musiał. Tancerz
uśmiechał się do rozmówcy, jakby właśnie dostał prezent pod choinkę. Ulżyło mu,
kiedy usłyszał, że chłopak nie czuje do niego niechęci. Nawet, jeśli miały być
to jedynie słowa pocieszenia. Nie żeby tak myślał.
Dorian z uśmiechem
słuchał słów Jamesa. Oj, znał on Michaela na tyle, że spodziewał się wielu
różności z jego strony.
— Nie mów mi tylko,
że Misiek tłumaczył ci kolejno, co i jak, bo zejdę na zawał albo umrę ze
śmiechu. Już ja go widzę, jak instruuje cię z tą swoją poważną miną. — Nie
potrafił powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Samo wyobrażenie wystarczyło, choć
przypuszczał, że to tylko jego fantazja. Wyłączył komputer. Nie było sensu, aby
chodził, skoro i tak nie miał zamiaru zajmować się projektem. — Szkoda, że
jutro szkoła. Zatrzymałbym was tu na dłużej. Musze przyznać, że świetny z
ciebie facet i wiesz, nie krępuj się w razie czego. Jestem pod telefonem zawsze
i wszędzie. No, może poza chwilami tylko dla Rage’a. Wtedy nie dodzwonisz się
choćby nie wiadomo, co.
— Na boga Dorian!
Nic z tych rzeczy! — James roześmiał się zaraz po słowach malarza i zawtórował
mu ogromnym rozbawieniem. — Jestem odkrywcą i sam się dzielnie uczyłem, korzystając
z każdej nadarzającej się okazji. Uwierz, że czasami bałem się, że nic innego
nie potrafię przy nim robić, ale… Wracając do twojego wcześniejszego pytania,
to owszem. Michaś powiedział mi bardzo wiele na temat tego, jak został
potraktowany, więc pohamowałem swoje żądze. Czułbym się wtedy podle,
wykorzystując i moje i jego chęci. Nie, nie… Zabawy zabawami, nauka nauką, ale
do sedna i najprzyjemniejszej kwestii jeszcze daleko. Chcę, by czuł się
wyjątkowo — wyjaśnił jeszcze, powoli opanowując rozbawienie. Pod koniec
wypowiedzi jego mina była poważna, a myśli krążyły wokół ciepła, jakie
rozlewało się w sercu Jamesa na myśl o Michasiu.
Michasiu, któremu w
sypialni Rage przyglądał się z zaciekawieniem.
— Nie będę na
ciebie warczeć za otwartość, czy entuzjazm — powiedział w końcu pisarz, gdy
mógł dość do głosu i pogłaskał kciukami wierzch dłoni Michaela odruchowo. — Nie
chce tylko, byś się do czegoś zmuszał, albo chodził obok mnie na palcach,
byleby tylko zrobić tym sposobem dobrze Dorianowi i stwarzać pozory, że nic się
nie dzieje. Wolę nauczyć się żyć z tobą niż z tym cholernym, pedantycznym,
narcystycznym Hiszpanem. — Aż otrzepał się na samo wspomnienie. — Po prostu nie
udawaj, ok? Nie uciekaj, nie chowaj się dla większego dobra. Jesteśmy tylko
ludźmi i czy będziemy dla siebie mili, bo tak czujemy, czy się zagryziemy, bo
tak czujemy, to inni muszą to zrozumieć, a ty masz prawo wyrażać swoje zdanie,
kiedy coś ci się nie podoba.
— Flavio
przyjechał? — Michael zdawał się nabrać nowej werwy i animuszu. Uwielbiał
Hiszpana. Zresztą, on uwielbiał masę ludzi. Hiszpana przede wszystkim za to, że
kiedy zaczynał starać się, aby wyjść na bardziej ludzkiego, zawsze robił z
siebie nieprzeciętnego kretyna i dawał okazje wszystkim dookoła do śmiechu.
Flavio był mistrzem w rozbawianiu nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Michael
zauważył jednak grymas na twarzy Rage’a, więc postarał się opanować swoją
radość.
— Rage, wiem, ja to
wszystko wiem. Znaczy, no niby mówię, jeśli coś mi nie pasuje. Tylko, że ja nie
chce żebyście się przeze mnie sprzeczali. Mógłbym unikać cię, nie spotykać się
z Dorkiem dla waszego spokoju. Mógłbym, uwierz mi. Wiem, że byłoby to dla mnie
straszne, ale... W sumie fajnie, że potrafisz mi powiedzieć, co ci we mnie
przeszkadza. Wole to niż domysły i świadomość, że któregoś dnia wyrzucisz mnie
z waszego życia. Obiecuje, że nie będę się wcinał. — Dłoń tancerza zawisła nad
jego lewym ramieniem, przez co musiał ją zabrać z uchwytu pisarza. — Wiesz, że
masz całkiem cieple ręce? Spodziewałem się raczej lodowatego chłodu.
Tancerz przestał
się obawiać nienawiści Rage’a. Może zbyt pochopnie i może potem będzie musiał
zrobić rewizje swoich odczuć, ale obecnie cieszył się chwilą.
A Dorian? Dorian
przestał się śmiać, kiedy usłyszał, że James poznał historię Michasia. To
wspomnienie nigdy nie pozostanie jedynie mglistym wspomnieniem. To zawsze
będzie trauma.
— Kurcze, James.
Uwierz mi, że gdybym wtedy dorwał tego dupka w swoje ręce... — Malarz pokręcił
głową, zgrzytając zębami ze złości. Jeszcze dzisiaj miałby ochotę udusić gościa
gołymi rękami.
— Tak, przyjechał
pan i władca wszechświata. — Rage odburczał na radość w głosie Michasia, ale
nie złośliwie. Skomentował tylko jego słowa z przekąsem i własną awersją do
Flavio. Po chwili podniósł się z ziemi i pociągnął za sobą tancerza, obejmując
go rękami w pasie. — Żadnego znikania z czyjegoś życia Michaś, nie będziemy
unikać problemów, bo mamy ze sobą za mało wspólnego, a jednocześnie za wiele,
aby można to tak po prostu zostawiać. — Pochwycił chłopaka w swoje ramiona i przytulił
do siebie, jednocześnie nachylając się do jego ucha i szeptając:
— Co do jednej
rzeczy masz rację… Jak przestaniesz tyle niepotrzebnie nawijać, to będę ci
niezwykle wdzięczny.
Cmoknął jeszcze
tego narwanego chłoptasia w skroń z westchnieniem. Michael zdecydowanie był
lepszą opcją niż Flavio. Przynajmniej przy tancerzu, Rage nie podejrzewał się o
skłonności psychopatycznego skrytobójstwa.
— Wiem, naprawdę
wiem, co czujesz, bo ja czuję to samo. Mój spokój i opanowanie ledwo się
utrzymały, gdy mi o tym opowiadał, ale… Nie możemy się łamać! Teraz
przynajmniej i ty i ja mamy pewność, że nikt żadnej krzywdy nie zrobi
Michasiowi. Poza tym… Nie tylko tego faceta trzeba by przetrzepać, jeżeli
wiesz, co mam na myśli. — Fotograf zmrużył oczy i przygryzł wargę. Nie lubił
wspominać dawnych czasów, a zwłaszcza czasów, kiedy Rage wpadał w stany samo
destrukcyjne i za nic nie chciał wrócić do rzeczywistości.
— Jak tak dalej
pójdzie to zmieciemy z powierzchni ziemi połowę ludzkości, bo ktoś spojrzy
krzywo, na któregoś z naszych książąt. — Dorian uśmiechał się. Nie miał ochoty
na zadręczanie się teraz wspomnieniami. Wiedział, że i tak powrócą do niego
jeszcze nie raz. Teraz jednak wiedział i widział, że świat staje się lepszy,
Michaś szczęśliwszy, on coraz bardziej pewien tego, że potrafi się zakochać...
Nic, tylko pisać wiersze i radować się z obrotu spraw. Poklepał Jamesa po
ramieniu i wstał z krzesła.
— Nie sądzisz, że
jest podejrzanie cicho w sypialni. Nie wiem jak ty, ale ja po spotkaniu na
szczycie Michaela z Ragem spodziewałem się raczej krzyków, pisków, rzucania
poduszkami, albo czegoś, co spowoduje eksplozje w środku domu. A tam jest po
prostu cicho. — Nie Dorian nie mówił poważnie, że tego właśnie się spodziewał,
ale i tak miał wrażenie, że taka cisza jest w przypadku spotkania pisarza z
tancerzem bardzo nietypowa.
Michaś nie miał
zamiaru piszczeć, ani krzyczeć. No chyba, że z radości, że nareszcie jest ok i
że nareszcie ma pewność, iż nikt mu nie ukradnie Doriana, jeśli będzie go
potrzebował. Odwzajemnił uścisk Rage'a z cichym westchnieniem i ulgą.
— Dobra, postaram
się mniej trzepać jęzorem przy tobie. Ale nie spodziewaj się cudów, dobrze? No,
bo jeśli nie mam ust zajętych jedzeniem, albo... No wiesz... To wtedy gadam.
Rage odsunął
Michasia od siebie na odległość zgiętych rąk i otrzepał z niewidzialnych
pyłków.
— Tak cię
wygniotłem, że pomyślą sobie jeszcze coś niestosownego. — Uśmiechnął się do
tancerza i pogłaskał go po policzku, po czym odsunął się, wskazując drzwi
niczym nadworny lokaj wymownie. Nie wyganiał go, a tylko przepuszczał uprzejmie
w drzwiach, odrobinę rozbawiony tym, że udało mu się jakoś dogadać z Młodym.
Musieli się pokazać swoim mężczyznom na oczy, aby nie wzbudzać żadnych
podejrzeń. Ten mały rozejm powinien zostać według pisarza tylko i wyłącznie
pomiędzy nimi, bowiem nigdy nie było wiadomo, jak sprawy się dalej potoczą i
czy będzie lepiej, czy coś się popsuje.
— Nie przejmuj się
Dorian, to dorośli ludzie, na pewno nie robią sobie właśnie krzywdy, ani żaden
drugiego nie zamordował… — Brew Jamesa uniosła się wysoko, a z gardła wyrwało
się ciche prychnięcie śmiechem. Zawsze był dobrej wiary, więc i tym razem nie
podejrzewał, aby sprawy poszły jakkolwiek źle. Ufał zarówno swojemu chłopakowi,
jak i przyjacielowi, który potrafił zachowywać się przyzwoicie, gdy zechciał.
Fotograf miał odrobinę przekonania, że panowie w jakiś sposób doszli do
porozumienia, inaczej tak długo by nie przebywali w jednym pomieszczeniu razem.
Też wstał i przeciągnął się, aż po salonie rozszedł się dźwięk nastawianych
kości.
— Strzelasz jak z
karabinu. — Dorian roześmiał się dość głośno, słysząc jak stawy Jamesa wskakują
na właściwe miejsca. — Za mało gimnastyki. — Jego spojrzenie bardzo wymownie
świadczyło o tym, jaką gimnastykę zaleciłby fotografowi. Już miał ruszyć w
stronę sypialni, kiedy usłyszał, jak drzwi do wspomnianego pomieszczenia
otwierają się. Po chwili w salonie zjawili się Michael i Rage. Żaden nie miał
ani potarganych włosów ani podbitych oczu ani nawet jednego zadrapania.
— Skończyliście? —
rzucił tancerz, posyłając Dorianowi wesoły uśmiech i wtulając się w objęcia
Jamesa, na którego zerknął zaraz potem. — Idziemy?
— Tak, skończyliśmy
i możemy iść — odparł James na pytanie swojego chłopaka, bowiem nie miał okazji
skomentować dwuznaczności, jaką rzucił mu malarz. Przytulił Michasia z
uwielbieniem i pogłaskał go po plecach wzdłuż kręgosłupa, niemalże do samych
pośladków.
Rage natomiast
uśmiechał się dość dziwnie, patrząc na tą romantyczną scenę, z rękami
założonymi na piersi. Oparł się plecami o futrynę drzwi salonu i czekał, aż
panowie się zbiorą. O rozmowie z tancerzem nie wspominał, wiedząc, że Dorian
będzie go z pewnością wypytywać.
Fotograf objął
Michasia ręką za ramiona i poprowadził do wyjścia, przy którym zostawili
ubrania i buty, a Rage’a uraczył promiennym uśmiechem. Był zadowolony, że
panowie naprawdę się nie pozabijali. Sam miał jednak ochotę wypytać ich o
szczegóły tego konspiracyjnego posiedzenia.
Malarz obserwował
zarówno Michasia jak i Rage'a. Widział, że coś się zmieniło. Znał przecież minę
swojego faceta kiedy w pobliżu znajdował się Misiek. Niemniej nie odzywał się
na ten temat. Nie chciał przez przypadek zniszczyć czegoś, co powstało w
relacjach miedzy tamtymi. Ruszył w stronę wyjścia za swoimi gośćmi, chwytając
po drodze dłoń Rage'a i ciągnąc go za sobą. Spotkanie nie było długie ale
malarz uznał je za dość udane. Nie było achów i ochów, ale też nikt się z nikim
nie pokłócił.
Michaś ubrał się
szybko i otworzył drzwi. Miało się wrażenie, że owszem, cieszyło go spotkanie z
przyjacielem i jego chłopakiem, ale strasznie mu się paliło do wyjścia.
— Zdzwonimy się
rano? — rzucił pytanie do gospodarzy. — Bo w sumie nie wiem, jak będę jechał do
szkoły.
Podoba mi się Twoje opowiadanie. Trochę jest pokręcone :) Najbardziej lubię Jemsa i Michasia (nie rozumiem dlaczego to Michaś a nie Michał? Rage i Dorek też niczego sobie, a ich stosunki ... mniam.
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, pisz, a i jeszcze jedno ta forma rozdziałów bardziej mi odpowiada do czytania.
Pozdrawiam
fankayaoi
Kocham. Kocha tych chłopaków. Strasznie mi się podobała ta osobna rozmowa Rage'a z Michaelem i Dorka z Jamesem. Panowie mogli sobie co nieco wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńPochwalam Rage'a, że próbuje zacieśnić bliższe kontakty z Michasiem. Przykre byłoby to, że blondynek nie może widywać się w przyjacielem, bo Rage stoi na drodze.
Wizyta udana i byle do następnej. Ha, jeszcze w towarzystwie Flavio i Rino. :D
Ludzie komentujcie, bo dziewczyny przestaną nam pisać i nie dowiemy się co tam dalej u chłopaków. :D
Luana.... Mieszanka: Rage + Michael + Flavio to jest jak wyrok śmierci. Nie wiem jeszcze na którego z naszych panów ale wiem, że nie byłoby dobrze :D
UsuńOj, wiem, że nie byłoby dobrze, ale za to niezmiernie interesująco. :D
UsuńHej! Od razy chcialabym wyjasnic, ze ja mam taka nature, ze przerasta mnie dodawanie komentarza pod kazdym rozdzialem i to sie raczej nie zmieni :P. Rozdział świetny! Choć szczerze przyznam, że czytanie tych pokrętnych dialogów pomiędzy chłopakami było mylące, to gratuluje płynności ;) Ogółem mi się podobałło, ale jak to ja Chase & Rocco *.* <3 Czekam na Was słodziaki... hihi Pozdrawiam, buziaki i WENY! Zlitujcie się i dodajcie normalnie kolejny rozdział *.* plisssss... ( piszę z telefonu, więc sorki za braki i błędy)
OdpowiedzUsuńGeneraknie lubię całe opowiadanie, ale Michaśa nie, więc gorąco proszę, żebyście powróciły do rozdzielania rozdzia łów. No szlag mnie trafia przez tego tancerza, nawet Flavio mnie nie wkurza, choć pewnie gdybym kogoś takiego spotkała ... bogowie. A co do formy, to po ukazaniu się pierwszych rozdziałów w tej obecnej byłam skłonna walić do was drzwiami i oknami ( nawet kominem), żebyście powróciły do poprzedniej, bo trudno było rozgraniczyc postacie, i czasami nieco gubiłam się w akcji. w stylu kto kogo całuje, czyje ręce, etc. Teraz albo ja się przyzwyczaiłam, albo wy, ale jest lepiej, i chyba powinna zostać ta forma książkowa. Pozdrawiam, i liczę na nowy rozdział najpóźniej w środę.
OdpowiedzUsuń