poniedziałek, 19 listopada 2012

Rozdział LI

Jak widzicie rozdział jest nieco później, a to dlatego, że nie mam pojęcia, co większość z Was sądzi o kilku wcześniejszych. Brakuje mi Waszych komentarzy, tak więc nie mam pojęcia, kiedy pojawi się nowa notka. Zapraszam do komentowania.
Enjoy ^^

— Jesteś chwilami gorszy ode mnie. — Dorian uśmiechnął się do Rage'a dość promiennie, po czym, wymijając go w drodze do drzwi, podarował mu całkiem siarczystego klapsa. — Jeśli to nie dostawcy pizzy, to nie otwieram! — zawołał z rozbawieniem. Wiedział doskonale, kto to. Znał sposób pukania do drzwi Michaela. Jednak nie przeszkadzało to w podrażnieniu się z gośćmi. Uchylił drzwi, uśmiechnął się do chłopców, lecz zamiast ich wpuścić odwrócił się do pisarza i krzyknął:
— Kochanie! Rozbierać się! To tylko dozorca z ostrzeżeniem przed grasującymi szczurami! Możemy kontynuować!


Oczywiście to, że nie miał żadnego dozorcy nie stanęło mu na przeszkodzie.
Michael roześmiał się szczerze i zakrył usta dłonią.
— To może my sobie pójdziemy. Wiesz, pizza się nie zmarnuje, a okazja na gorący seks ze szczurami w okolicy może ci się długo nie trafić... — wyszeptał, puszczając Dorianowi oko i zrobił kilka kroków w tył, łapiąc Jamesa za rękę. Skoro mieli pizzę i napoje, to przecież mogą się wycofać, prawda? Głodne potwory i tak nie pozwolą im na odejście.
Rage przewrócił oczyma i poszedł za Dorianem, by przywitać gości. Przez chwilę miał ochotę naprawdę się rozebrać bez względu na to, kto stał za drzwiami, ale zrezygnował z tego pomysłu.
— Nie słuchajcie tego perwersa, jest okropnie napalony… — Pokręcił głową ze śmiechem, czy raczej uśmiechem w stronę Jamesa i Michasia. Chwycił Doriana za biodra i odciągnął od wejścia, by fotograf mógł się przez nie zmieścić z pudełkami pizzy.
— Jesteście straszni — stwierdził na to wszystko James i delikatnie popchnął tancerza, aby przekroczył próg domu. Na dworze wcale nie było cudownie ciepło, a to oznaczało, że pizza może wystygnąć i już nie będzie taka dobra, jak była na gorąco.
— Tak, jesteśmy — przyznał Michael, przekraczając próg domu Doriana i uśmiechając się łagodnie do Rage'a, by ten jakoś bardziej się do niego przekonał. Słowa jednak kierował wybitnie do Jamesa, na którego zaraz spojrzał. — Ale nie znajdziesz nigdzie bardziej oddanych przyjaciół, wierz mi.
Wręczył Dorianowi reklamówkę z napojami, a sam zajął się rozbieraniem z kurtki i butów. Miał ochotę zasiąść natychmiast na kanapie, albo na dywanie w salonie i pozwolić by pizza zdziałała cuda z jego wygłodniałym żołądkiem. Odczekał oczywiście na ogarniecie się innych, bo mimo tego, że bywał tu bardzo często, nie był u siebie i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. A teraz, kiedy mieszkał tu też pisarz, Michaś czuł się wybitnie, jak gość, a nie jak domownik.
Dorian zabrał napoje i poszedł z nimi do kuchni. Tam zajął się wykładaniem wszystkiego na szafki i wyjmowaniem szklanek oraz talerzyków.
— Oszaleliście z tym piciem? Co wy macie zamiar kapać się w napojach gazowanych? — krzyknął z kuchni, kiedy stawiał na szafce czwartą, dużą butelkę.
— Może podczas weekendu odkryli jakieś nowe fetysze, skąd wiesz? — Rage wziął pizzę od Jamesa, by chłopak mógł się spokojnie rozebrać i poszedł z nią najpierw do kuchni, gdzie odpowiedział Dorianowi, a potem do salonu, gdzie porozstawiał pudełka na stoliku. Po chwili znów był przy malarzu by pomóc mu pozanosić resztę sprzętu. Nie widział sensu siedzenia w kuchni przy posiłku, bowiem wydawało mu się to zbyt rodzinne, a rodziną w żaden sposób nie byli.
James pochwycił Michaela nim ten uciekł do salonu. Najpierw musiał zaspokoić swój emocjonalny głód, więc nie odmówił sobie skradzenia pocałunku z warg tancerza. Pocałował go bardzo gwałtownie i przytulił do siebie, głaskając po plecach. Dopiero po tym mógł znosić, co tylko fundowało im siedzenie w czwórkę.
Dorian jedynie uśmiechnął się do Rage’a a raczej do jego pleców, kiedy ten znikał z kuchni. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że jego facet powiedział to bez cienia złośliwości. Nie odezwał się jednak, a zajął razem z Ragem ustawianiem wszystkiego, co mogło im być potrzebne na ławie w salonie. Kiedy przechodził przez przedpokój, zatrzymał się na chwilę i zerknął na Michasia, który zarzucił ręce na szyje Jamesa i poddał się pocałunkowi z rozkoszą. Przytulił się do fotografa całym sobą i nie miał zamiaru pozwolić mu na zbyt szybkie zakończenie pocałunku.
Brakowało tego tancerzowi. Oj, bardzo brakowało. Mimo tego, że przecież rozstali się wieczorem, a ich usta miały już okazje się przywitać, to jednak Michael tęsknił za takim swobodnym całowaniem Jamesa i okazywaniem mu nieskrępowanego oddania. Gdy chłopak oderwał się od jego ust, Misiek uśmiechnął się do niego, odwrócił tyłem i trzymając go za ręce, którymi się objął ruszył w stronę salonu, wystawiając Dorianowi język w szerokim uśmiechu.
— Zboczeńcu, miałbyś na tyle przyzwoitości, żeby nie podglądać — wypalił do przyjaciela.
— Niech patrzy… Może chce się czegoś nauczyć? — James uśmiechnął się do Doriana porozumiewawczo. Doskonale wiedział, że jeżeli ktoś miałby się od kogoś, to raczej James z Michaelem od malarza i Rage’a. Mimo wszystko miał też na myśli ogólne emocje, a nie tylko pożądanie. Poszedł z młodym do salonu, co rusz cmokając go w szyję i gdy tylko znalazł się w pobliżu kanapy, pociągnął na nią tancerza, a raczej na swoje kolana, bowiem pierwszy się rozsiadł na wypoczynku.
Rage zerknął na nich przelotnie i wzniósł oczy ku niebu. Zachowywali się, jak para szaleńców zakochanych w sobie. Sam osobiście nie przeżył takiego natłoku uczuć na swoją osobę, jaki fundował James Michasiowi. Owszem chciałby być tak zakochany i rozrywany miłością od środka, ale póki co cieszył się tym, co miał. Przysiadł na jednym z foteli i założył nogę na nogę. Z premedytacją udał, że to poważny posiłek, choć usta drgały, gotowe w każdej chwili wygiąć się w szerokim uśmiechu.
Michaś był przeszczęśliwy, zajmując miejsce na kolanach Jamesa. Nie miał zamiaru jeść pizzy w żaden inny sposób, więc zachowanie fotografa jak najbardziej mu odpowiadało. Usiadł lekko bokiem i zamachał nogami w powietrzu, obejmując Jamesa jedną ręką za szyję, a drugą układając na jego klatce piersiowej.
— Wiesz, że patrząc na Rage’a mam wrażenie, że za chwilę zostaniemy zrugani, na czym świat stoi i wyproszeni za karę do kuchni? — mruknął, zbliżając usta do ucha Jamesa, choć jego głos był doskonale słyszalny dla każdego z obecnych.
Dorian roześmiał się. Przysiadł na oparciu fotela, na którym siedział Rage. Ułożył jedną rękę na oparciu, a drugą sięgnął do brody pisarza i uniósł jego twarz ku sobie.
— Jesteś dzisiaj poważnym gospodarzem domu? Czyżbym miał się zamienić w potulną gosposię i zająć się naszymi gośćmi? — W oczach malarza tańczyły iskierki rozbawienia. Wiedział, że Rage wcale nie jest ani zły za zachowanie chłopaków, ani na serio poważny. Widział to w jego spojrzeniu. Na tyle go już poznał. Pochyli się i musnął ustami jego wargi. Uśmiechał się. Czuł jak radość wzbiera w nim coraz bardziej. Miał dzisiaj wokół siebie cały świat, jakiego potrzebował do pełni życia. A przede wszystkim czuł, że jest w domu i jest w nim z kimś, z kim chce być.
— A włożysz ładny fartuszek? Nie obrażę się, jak nie będziesz miał nic poza nim — wyszeptał Rage Dorianowi w usta i pokręcił głową lekko z uśmiechem na swoich ustach. Rozluźnił się, kiedy widział, że panowie są sobą tak mocno podnieceni i że równie dobrze mogliby być sami. Nie czuł tego napięcia, które towarzyszyło mu, gdy Michael był sam u Doriana, a on to widział, albo o tym słuchał. Czuł się podle, że z łatwością przychodziło mu odstawienie Jamesa na boczny tor, ale czuł też, że mimo tego nic się nie zmieni w ich przyjaźni.
James przyciągnął twarz Michasia bliżej siebie i cmoknął go w policzek.
— Sądzę, że dzisiaj Rage będzie świetnym panem domu i chociażbyśmy się tu kochali na jego kanapie, to nie wyprosi nas z grzeczności i z miłości do nas — wyszeptał równie poważnie, co nie dawno Rage i przytulił się do tancerza na chwilę. — Możemy jeść? Rozmawianie o seksie sprawia, że robię się głodny…
— Zawsze możemy przestać tylko rozmawia... Ok, ja jestem głodny! — Dorian cmoknął dość stanowczo i głośno skroń swojego faceta i wstał z oparcia. Wystarczy tego marudzenia. Otworzył jedno z pudelek z pizzą i zajrzał do środka. Nie, ta nie była jego, była hawajska, a takie dziwaczne posiłki jadał jedynie Michael. Wręczył mu pudełko z wyraźnym obrzydzeniem. Musiał sobie poszukać swojej.
Michael podziękował uprzejmym uśmiechem. Oderwał kawałek pizzy i wyciągnął w stronę Jamesa.
— Nie ma tu ani grama ryby, przysięgam. — Czekał z uśmiechem aż chłopak pokusi się i odgryzie kawałek porcji. Tymczasem Dorian odszukał taką, jaką zawsze jadał i otworzył dwa pozostałe pudelka. Spojrzał na Rage’a.
— Jaka dla ciebie? — No tak, przecież pizzy jeszcze razem nie jedli, prawda?
— Zwykła, taka jak Jamesa. Nie lubię udziwnień. Ewentualnie czasami dokładam sobie majonezu, ale niekoniecznie. — Pisarz był głodny, więc mógł zjeść nawet samo ciasto od pizzy i nie poczułby różnicy smaku między nim, a dodatkami. Wyciągnął ręce po swoje pudełko i też oderwał sobie kawałek, nie sięgając nawet po talerz. — Chyba rok nie jadłem pizzy. No, może przesadzam… Kilka miesięcy, jak Chace ostatnio przyjechał — dodał i zapchał sobie usta pizzą, mrucząc z rozkoszą jakieś ciche modły do konsumowanego kawałka.
Fotograf odgryzł kawałek pizzy Michaela i uważnie przeżuł.
— Czuję ananasa i żadnej ryby, więc może być — zgodził się i ukradł Michasiowi jeszcze gryza. Jak nie było ryby, to mógł zjeść jakąkolwiek pizzę. Do zwykłej się po prostu przyzwyczaił. — Jak Chace… — zaczął z jeszcze pełnymi ustami, ale po chwili przełknął. — Jak Chace był ostatnio, to nie było jedzenia pizzy. Były zawody w jedzeniu pizzy. Pamiętam, jak potem to tydzień odchorowywałeś.
— O proszę! — Michaś podchwycił temat bardzo szybko i entuzjastycznie. Podobało mu się odkrywanie człowieczeństwa w Rage’u. Dzięki temu czuł, że może pomimo niechęci pisarza do jego osoby, uda im się kiedyś, choć trochę zaprzyjaźnić. — Chciałbym to zobaczyć. Chace i obżeranie się pizzą. To musi być zabawny widok.
Michaś najwyraźniej zapałał sympatią do starszego z Collinsów nie tylko na chwilę, ale na całkiem długo, jeśli nie na zawsze.
— Rage, musisz kiedyś poprosić Doriana, żeby kupił tort lodowy o smaku truskawek ze śmietaną. To jest dopiero widok. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak zabawnie wygląda... — Młody uniósł wyżej pudełko z pizza i skrył się za nią chichocząc, kiedy zobaczył spojrzenie przyjaciela. Już widział, jak kawałek trzymanej przez Doriana pizzy szybuje w jego stronę! Oj wiedział, że się naraża. Ale miał przy sobie Jamesa, prawda? On nie pozwoli na załaskotanie go na śmierć albo zamknięcie w kabinie prysznicowej po odkręceniu wody.
— Wiesz, szczerze mówiąc nie chciałbym widzieć, jak Dorian je lodowy tort ze śmietaną… — odparł Rage i spojrzał wymownie na malarza. Miał zupełnie inną wersję dla nich z rzeczonym tortem, ale przy jedzeniu nie wypadało mówić takich niestosowności, więc wgryzł się ponownie w pizzę. Nie spuszczał przy tym wzroku ze swojego chłopaka i czekał na jego reakcję, która miała mu pokazać osobiste odniesienie Doriana do deseru.
James podniósł dłoń i opuścił pudełko trzymane przez Michasia, by pizza nie wyleciała na niego.
— Spokojnie Michasiu, nawet z pizzą na twarzy będziesz wyglądać uroczo — stwierdził, ale nie chciał, by tancerz zarobił pizzą w buzię. Miał nadzieję, że malarz powstrzyma swoje zapędy, mimo tego, iż podejrzewał, że Michaś zdradził jedną z jego wstydliwych skłonności. Uśmiechnął się do Doriana, jakby przepraszał za Michasia. Wiedział, że młody chciał dobrze i chciał jakoś wpasować się w rozmowę o byle czym z Ragem.
— E tam, tort lodowy, zwłaszcza taki o smaku truskawek ze śmietaną jest dobry na wszystko. Dosłownie na wszystko. — Dorian pogroził Michaelowi palcem, zanim sięgnął po kolejny kawałek pizzy i uśmiechnął się do Rage'a. Nie miał żadnej wstydliwej tajemnicy związanej z tortem. Po prostu bardzo lubił właśnie ten smak i często, kiedy nachodziła go chandra, albo jakieś chwile rezygnacji, kupował trzy i siedział całą noc, objadając się nimi i wylewając swoje żale do Michaela. Nie chciał takich nocy. Nie lubił ich, bo czuł się potem koszmarnie. Całe szczęście, że smak truskawek w śmietanie towarzyszył mu też w chwilach radości. Dorian nie był zły. Zajął się jedzeniem pizzy.
Michaś za to wystawił do niego język w odwecie za grożenie i ostentacyjnie pocałował Jamesa w policzek, dziękując mu za cieple słowa. Odłożył pudełko ze swoją pizzą na ławę i sięgnął po pizzę fotografa.
— Jedz, musisz mieć dużo siły — mruknął, podając pudełko chłopakowi, po czym odkręcił colę i nalał sobie do szklanki. — Ktoś ma chęć na colę? Czy polać wam czegoś innego?
— A do czego miałbym te siły mieć? — James spytał zadziornie. Oderwał sobie kawałek pizzy i odłożył pudełko. Zdążył już zaspokoić żołądek dwoma kęsami. Teraz wypadało go zapełnić do końca, by faktycznie miał na cokolwiek siłę i nie chodził zły z powodu głodu. — Możesz mi nalać coli też — dodał, skoro Michaela tak chętnie operował piciem. Nie umknęło uwadze fotografa, że kręcił się przy tym na jego kolanach i ocierał się o niego.
Rage dokończył swoją pizzę i osunął się na fotelu, przymykając oczy na chwilę i tylko na chwilę, by złapać oddech, bowiem podniósł się zaraz i sięgnął po butelkę z fantą, czy tam mirindą. Lepiej oczywiście, by była to mirinda, ponieważ była słodsza, a Rage lubił słodkie, gazowane napoje.
— Muszę napisać jutro zaległy sprawdzian z literatury — bąknął, otwierając napój i przywłaszczył go sobie ostentacyjnie. Posiedzenie nie mogło trwać wiecznie, lecz gdy pomyślał o nauce, a przynajmniej przejrzeniu notatek, pizza podskakiwała w jego żołądku w proteście przed takim wysiłkiem.
— Oj, James, do różnych rzeczy. — Dorian uprzedził odpowiedz Michaela, widząc jak ten otwiera usta, aby wyjaśnić fotografowi, co miał na myśli. Sam również dokończył pizzę, której wyjątkowo mu się chciało i sięgnął po wodę. Tak, Michael wiedza, że jeśli picie, to dla Doriana woda. Malarz napełnił sobie nią szklankę i od razu upił do połowy.
— Ciężki? Masz pytania, albo zagadnienia? — Dorian zaniechał rozmowy z Jamesem czy Michasiem, kiedy usłyszał o sprawdzianie Rage'a. Nie miał pojęcia o zagadnieniach z literatury, ale sprawy aktora były teraz i jego sprawami.
Michael upił kilka łyków ze szklanki, zaraz po tym, jak podał colę Jamesowi. Odwrócił się w jego stronę.
— Będziemy się zbierać? Wiem, że nie jest bardzo późno, ale skoro Rage ma naukę... — Pożałował, że w ogóle zdecydował się na spotkanie w środku tygodnia. Cieszył go wieczór spędzony w gronie znajomych i cieszyło go, że widział Doriana niemal tak samo szczęśliwego, jak on sam, ale zdawał sobie sprawę z tego, że jutro jest szkoła i każdy z nich musi wstać wcześniej. Wspomnienie Rage'a o sprawdzianie, podziałało na niego, jak zimny prysznic, przypominając mu o tym wszystkim bardzo dobitnie.
— Ale spokojnie panowie. Jest jeszcze wcześnie i nie musicie od razu pędzić do książek. — Rage poczuł ukłucie w sercu. Nie chciał psuć atmosfery spotkania i żałował, że nie ugryzł się w język, bowiem nie powiedział o sprawdzianie specjalnie, aby rozgonić towarzystwo. — Nie chciałem wam zepsuć popołudnia, więc nie przejmujcie się mną. — Kiedy mówił, spojrzał na Michaela przepraszająco, ponieważ to on mógł się poczuć najbardziej zdezorientowanym. James posłał przyjacielowi pogodne spojrzenie.
— Zakładam, że nie obrazisz się Rage, jak jednak pójdziemy. I tak nie będziemy się uczyć, kiedy zostaniemy sami — powiedział powoli i odebrał od Michaela szklankę, by ją opróżnić w dwóch łykach. Wsunął rękę pod kolana tancerza i dźwignął się razem z nim i szklanką w dłoni, bez ostrzeżenia, na równe nogi. — Zabiorę swoją księżniczkę i wykorzystamy resztę teoretycznie wolnego czasu przed nauką dla siebie. Następnym razem po prostu coś zaplanujemy, by łatwiej rozgraniczyć czas. — Fotograf uśmiechnął się do Doriana równie pogodnie, co do Rage’a.
Michael nie spodziewał się, że zostanie podniesiony. Aż pisnął z lekkim przestrachem. Wtulił się w Jamesa i posłał Rage'owi i Dorkowi promienny uśmiech, prezentując swoje czerwieniące się policzki.
— Och, domyślam się, że nie macie zapędów do nauki, kiedy jesteście razem. — Dorian wstał z oparcia fotela, by pożegnać gości, skoro tak stanowczo się zbierali do wyjścia. Nie potrafił się nie uśmiechać, kiedy widział Michaela i jego radość. — James, jeśli masz jeszcze chwile, chciałbym się ciebie poradzić w jednej sprawie. To zajmie może z dziesięć minut, hm? Nie będę was tu trzymał przez resztę wieczoru, bez obaw.
Michael musnął ustami szyję fotografa i zamachał nogami.
— Postaw mnie. Posprzątam, a wy sobie pogadacie. Wyniosę szklanki. — Tancerz spojrzał przezornie na Rage'a. Nie chciał się panoszyć po tym domu wbrew jego lokatorom. Dorian na pewno nie miał nic przeciw, ale Rage?
— Posprzątamy, a wy sobie pogadajcie, tylko żadnego romansowania, bo zgotujemy wam z Michasiem piekło. — Rage pogroził obu panom palcem, ale żartobliwie.
James postawił swojego chłopaka na ziemi i musnął przelotnie ustami jego usta, po czym zwrócił spojrzenie na Doriana.
— Więc? — Fotograf nie wiedział, czy ta rozmowa ma być prywatna, czy nie, dlatego też czekał na jakieś polecenia od malarza. Rage zamilkł i zajął się sprzątaniem pudeł, pozostawiając szklanki tancerzowi. Miło było się dzielić z kimś obowiązkami nawet, jeżeli drugą osobą nie był Dorian. Poustawiał pudełka jedno na drugim i wyniósł do kuchni, gdzie przystanął i dalej nie miał pojęcia, co zrobić — czy schować pizzę do lodówki, czy może zostawić ją na szafce, czy może się jej pozbyć.
Michael zebrał szklanki i talerzyki, które nie były zupełnie do niczego potrzebne. Wszedł z tym wszystkim do kuchni.
— Talerze są czyste — zakomunikował, choć przecież Rage był w salonie razem z nim i doskonale wiedział, że nikt nie zabrudził żadnego z talerzy. — Może przełożymy to, co zostało na jeden i zachowacie sobie? Nie będę woził nic do domu, a zostało.
Nie czuł się w towarzystwie Rage'a bardzo swobodnie. Mimo początkowemu rozluźnieniu i uśmiechowi aktora, Michael miał nadal przeczucie, że chłopak niezbyt go lubi.
Dorian usiadł na krześle przed biurkiem z komputerem, przysuwając do siebie puf.
— Chodź, powiesz mi, co sadzisz o takim jednym obrazku. Nie mam co do niego pewności, a potrzebuje go skończyć, hm? — zwrócił się do Jamesa, poklepując puf. Nie chciał nadużywać czasu i dobroci chłopaka, ale powinien oddać projekt już dawno, a nie miał do niego przekonania.

— Masz rację. — Michael miał dobry pomysł, który Rage wykorzystał. Wziął talerzyk i zaczął przekładać ostrożnie pizzę na jeden wielki stos, dopóki nie stwierdził, że jest odpowiednio wysoki. — Na pewno nie chcesz nic do domu na kolację? Nawet swojej pizzy? — spytał jeszcze tancerza dla pewności i spojrzał na niego — normalnie, bez większych emocji, po prostu, jak na znajomego. Fakt faktem nie mógł się pozbyć dziwnego odczucia niechęci, ale teraz, kiedy ujarzmił swoją zazdrość, nie miał pojęcia skąd ta niechęć się brała.
James przysiadł na pufie obok malarza.
— Pokaż, ale nie wiem, czy się nadaje do oceniania obrazków, szczerze mówiąc. Powiedzmy, że postawię się na miejscu obiektywnego odbiorcy — stwierdził i zerknął na ekran monitora, gdzie miał się pojawić obrazek. Sam widok komputera i wspomnienie filmiku wywołało u niego nieprzyjemne dreszcze.
— I dobrze. Tak właśnie będzie najlepiej. To jest nie do końca obrazek... Zresztą. — Dorian otworzył katalog z projektami i znalazł taki, który nosił numer szesnaście. Kliknął na odpowiednią ikonkę. Oczom Jamesa ukazał się obrazek, na którym była widoczna tęcza, a na jej tle dwie, czarne sylwetki. Nie do końca określonej płci. Włosy obu były średniej długości i rozwiane przez wiatr. Postacie stały tyłem, czyli twarzą do tęczy, obejmując się ramionami w pasie. Nad tęczą znajdował się napis 'Na zawsze'
— To ma być okładka składanki ballad. Takie wiesz, lekkie, przyjemne, neutralne. Co o tym myślisz? — Malarz odsunął się nieco od monitora i przyjrzał krytycznie obrazkowi. Czekał na szczere słowa. Wiedział, a raczej spodziewał się, że chłopak nie będzie mu ani nadmiernie cukrował, ani bezpodstawnie krytykował. Nie miał bowiem do tego powodów, raczej.
Tym czasem Michael pomył szklanki i przyglądał się Rage’owi przy układaniu pizzy.
— Nie, nie. Wiesz, mama pewnie i tak naszykowała mi niezły zapas na kolację. Gdybym nie zjadł to byłoby marudzenie i takie tam... Znasz mamusie. — Machnął ręką z lekkim uśmiechem. Nie, nie znał dokładnie sytuacji rodzinnej Rage’a, bo niby skąd. Próbował być po prostu taki, jakim był zawsze, choć przy pisarzu szło mu to wybitnie ciężko. Za każdym razem, kiedy wyłapywał jego spojrzenie czuł się jakby go ktoś sztyletował.
— Moja matka wolała mnie zostawić na pastwę losu, więc nie wiem, jak to jest. — Rage czasami potrafił być brutalnie szczery w odniesieniu do sytuacji, nad którymi nauczył się panować. Dawno przestał żałować rozwodu rodziców, ponieważ inne problemy doskonale zaćmiły ten problem. Uśmiechnął się do Michaela wręcz promiennie i powstrzymał się przed skomentowaniem jego cudownego życia. Ani jednemu, ani drugiemu nie przyszło się dowiedzieć, jakie ukrywali problemy i co ich dręczyło, tak więc Michael posądzał Rage’a o zamykanie się w sobie, a Rage Michaela o to, że ma szczęśliwą rodzinę i wszystko, czego zapragnie.
Fotograf spojrzał na obrazek i pokręcił głową.
— Nie podoba mi się, nie jest w moim guście. Jest… Nie wiem, jak to ująć, ale brakuje mi w tym emocji. Dobrze myślę, że para, która jest na obrazku ma być odniesieniem do wszelakich związków? — spytał, bowiem para była nieokreślonej płci. Wpatrzył się w obrazek, ale nie dostrzegał w nim żadnej głębi. Może, dlatego że był to po prostu obrazek, a nie na przykład fotografia.
— Tak, dokładnie tak — jęknął Dorian. Nie miał żalu do Jamesa. O nie. Cenił sobie szczerość, a skoro sam nie potrafił się zdobyć na to, by wysłać ten projekt, bo go nie czuł, wiedział, że każde słowo krytyki jest mu jak najbardziej potrzebne. Przyglądał się obrazkowi z niewyraźną miną.
Michaelowi zrobiło się cholernie głupio. Zacisnął zęby z niemal słyszalnym zgrzytem. Miał ochotę zapaść się pod ziemię, albo zacząć przepraszać Rage'a za swoją głupotę, ale widząc jego uśmiech zrezygnował. Odwzajemnił się nikłym grymasem przypominającym uśmiech i wskazał przez ramię na salon.
— Chyba powinniśmy... — Nie dokończył zdania, kiedy ruszył w stronę salonu. Wchodząc, już z daleka widział obrazek na monitorze. — Blech! Co to za szkaradzieństwo? — rzucił, podchodząc do Jamesa, opierając dłonie na jego ramionach i wpatrując się w obrazek. — Dorian, wywal to, bo sobie opinie zniszczysz.
— Myślę… To znaczy Michael mówi dobrze, to jest beznadziejne. Łatwiej by ci było stworzyć alegorię najbardziej skomplikowanego odczucia niż to. — Przez chwilę James zniknął ze świata myślących osób, chciał się w czuć w to, co malarz pragnął oddać w projekcie, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Dorian postawił sobie trudne zadanie, o ile to nie był tylko i wyłącznie jego własny zamysł i to, co on chciał dorzucić do projektu. Fotograf zabrał sobie ręce Michasia i oplótł się nimi szczelnie.
Rage natomiast pozostał w kuchni, nie mając im zamiaru przerywać. Z Jamesem chciał rozmawiać jego chłopak, a tancerz, jak zwykle pchał się, gdzie go nie proszono. Nie pozostawało tam więc miejsca dla Rage’a, a przynajmniej takie odczucia miał pisarz. Schował pizzę do lodówki i poszedł do sypialni, by przygotować sobie zagadnienia do opracowania na sprawdzian, czy raczej możliwe tematy dla analizy książki, którą niedawno przerabiali, a o której będzie musiał napisać w przeciągu dwóch godzin lekcyjnych — paranoja. Zamknął nawet za sobą drzwi, by nie słuchać żwawych dyskusji na temat jakiegoś projektu. No, bo przecież zdanie Jamesa, czy Michasia było ważniejsze i Rage nie potrafił nie czuć się dziwnie.
Dorian patrzył na monitor w zamyśleniu. Wracał do tego projektu już od trzech miesięcy, nie umiejąc wymyślić nic konstruktywnego. Kiedy przyglądał się dzisiaj Jamesowi i Michasiowi nagle przypomniało mu się to zaległe zadanie. Westchnął ciężko, odwracając się w stronę drzwi, aby zobaczyć, gdzie Rage idzie.
— Nienawidzę tego projektu. Klient chce koniecznie tęcze i zarys postaci nieokreślonej płci, a ja po prostu nie mam na to po... Misiek, gdzie jest Rage? — Nie podobało mu się to, że chłopak tak nagle zniknął. Goście nie przyszli tylko do niego, ale do nich. Zmarszczył brwi, mrużąc oczy w zastanowieniu.
— Jak wychodziłem z kuchni, to robił porządek z pizzą. — Michael zerknął przez ramię. Też był ciekawy, dlaczego aktor jeszcze do nich nie dołączył. Pochylił się i cmoknął fotografa w głowę, po czym zabrał mi swoje ręce i uśmiechnął się do Doriana. — Zobaczę, co z nim. Może po prostu poszedł do toalety?
Tancerz zostawił panów przed komputerem i wyszedł z salonu. Miał wrażenie, że Rage nie lubi go na tyle, że korzysta z każdej okazji, aby uniknąć jego towarzystwa. Czuł się w jakiś sposób winny, a nie chciał by Dorian i Rage, nie daj Boże, pokłócili się przez niego. Był w stanie nawet nie przychodzić więcej do tego domu, jeżeli miałoby to wyjść im na dobre. Zajrzał do kuchni. Nic. Spojrzał na drzwi do łazienki — ciemno. Pozostała sypialnia. Pokoju — graciarni nie brał nawet po uwagę. Zapukał do drzwi sypialni.
— Rage?
Pisarz podniósł się z łóżka i ominął zgrabnie porozrzucane papierzyska. Zdążył się zatopić w czytaniu na tyle, że zapomniał, że równie dobrze mógłby powiedzieć po prostu ‘wejdź’, albo coś w tym stylu. Uchylił drzwi sypialni i spojrzał na Michaela zdzwiony.
— Stało się coś? — Uniósł brwi i rozchylił drzwi szerzej, więc tancerz mógł spokojnie zobaczyć, że Rage siedzi wśród notatek i przy otwartej książce, z której przepisywał cytaty.
Fotograf odwrócił się na chwilę, aby zerknąć za przyjacielem, a później swoim chłopakiem, który poszedł go szukać.
— Zabawnie by było, jakby Rage zgubił się w tym domu… — Uśmiechnął się krzywo do Doriana i powrócił do wpatrywania się w obrazek. — Dwie połówki ciał. Jedno damskie, drugie męskie. W pozycji stojącej, nogi skrzyżowane, ręce wyciągnięte na boki i oplecione liną, która przypomina tęczę. Pod spodem coś na kształt tafli wody, zniekształconej przez dotyk stóp, a na plecach może być tytuł — powiedział w końcu i uśmiechnął się do malarza. — Nie wiem, nic innego mi nie przychodzi do głowy. — Wzruszył ramionami, bo naprawdę nie miał więcej koncepcji. Poza, którą proponował Dorianowi wybitnie kojarzyła mu się z tańcem, no i przede wszystkim postacie musiały mieć żywe ciała, a nie być tylko zarysem.
— Mmmm... — Dorian podparł się na krześle i zamyślił. Przeczesał powoli włosy palcami. — Wiesz, nie byłoby złe, gdyby nie to, że ewidentnie kojarzy się z parą hetero, tylko i wyłącznie. A ja mam wytyczne. Nienawidzę tego klienta, bo nie daje zbyt dużego pola do popisu.
Widać było, że nie ma zapału do projektu. Nie podobały mu się ograniczenia. No, ale taka już była jego praca. Jedni cenili indywidualne podejście, a inni mieli swoje wyobrażenia.
— A tak pomijając projekt. — Dorian odwrócił się z krzesłem w stronę Jamesa, spoglądając na drzwi, aby mieć pewność, że Michael nie nadchodzi. — Cieszę się, że się dogadujecie z Michasiem. Dbaj o niego, dobrze?
Nie, nie chciał pouczać chłopaka. Chciał mu jedynie okazać radość wynikającą ze szczęścia ich obu, choć nie ukrywajmy, że na szczęściu tancerza zależało mu bardziej.
Michael z nieskrywanym wahaniem zabrał rękę od drzwi i skrył obie za plecami, patrząc to na Rage'a, to na notatki.
— Ach, uciekłeś się uczyć. — Posłał pisarzowi nieco nieśmiały uśmiech. — Powtórzę chłopakom w takim razie. — Już miał się odwracać i odejść, zostawiając Rage'a w świecie jego nauki, lecz zatrzymał się w połowie obrotu. Powrócił spojrzeniem do chłopaka i uśmiechnął się, a jego policzki spłonęły rumieńcem, zanim się odezwał. — Chciałem ci podziękować — wyszeptał, jak gdyby bał się, że za chwilę Rage wyskoczy na niego z krzykiem, wygoni go, albo wyśmieje tak głośno, że cała dzielnica będzie słyszała.
— A teraz uciekam, przepraszam. Zresztą, będziemy się zbierać, więc do kiedyś, hm... — Tym razem odwrócił się, aby jak najszybciej zwiać sprzed spojrzenia aktora.
— Nie rób tego… — Rage warknął, ale nie z powodu słów Michaela, a z powodu tego, że młody znów uciekał. Nim tancerz zniknął mu z zasięgu dłoni, pisarz złapał go za rękę i wciągnął do sypialni. Jak tak dalej będzie szło, to nigdy się ze sobą nie dogadają, a pisarz nie był egoistą i miał też na względzie przyjaźń Michaela z Dorianem. Musiał to jakoś rozwiązać, bowiem w wyobraźni miał dziwną wizję, że panowie niedługo zaczną się przed nim spotykać w ukryciu, a tego by za żadne skarby świata nie zdzierżył. Jak tylko udało mu się wciągnąć chłopaka do sypialni, zamknął za nim drzwi i oparł się o nie, zagradzając tancerzowi jedyną drogę ucieczki.
James zmarszczył czoło, ale nie skomentował negatywnego nastawienia Doriana do projektu. Prośba wydała mu się za to odpowiednia, ale niezbyt wpasowana w czasie.
— Wiesz, że mógłbym ci powiedzieć to samo? — spytał z uśmiechem i zerknął w stronę sypialni, skąd doszedł obu hałas zamykanych drzwi. — Rozmawialiśmy o tym już, a co do naszych związków… Wiem, że dbasz o Michaela i ty wiesz, że ja dbam o Rage’a. Jednakże, jeżeli będziemy cały czas starali się kontrolować sytuację, mając na względzie przeszłości naszych panów, to nieświadomie pozamykamy ich w klatkach. Zaufaj mi Dorian tak, jak ja ufam tobie. Szaleje za Michasiem i prędzej sobie zrobię krzywdę niż jemu. — dodał powoli i poklepał malarza po kolanie, spoglądając na jego twarz uważnie.
— Wiem, James. Kurcze! Ufam ci, choć cię nie znam. Jak was razem widzę, to mi serce skacze z radości, ale... Boże, ja nie wiem czy ja się kiedyś oduczę pilnowania go. Może, jak mi go ktoś ukradnie? Ale nie, wtedy chyba bym oszalał ze zmartwienia. — Dorian roześmiał się, kręcąc głową. Wiedział, że to co mówi zakrawa na obłęd, ale nie potrafił inaczej. — Domyślam się, że rozmawiacie i domyślam się, że się poznajecie. Chciałbym zapytać, jak dużo Michaś był w stanie ci opowiedzieć, ale wiem, że to do cholery nie moja sprawa. Niemniej, przepraszam z góry za moją nadwrażliwość, ok? Za to, jeśli idzie o Rage'a... Szlag wie czy ja kiedyś zdołam sprostać jego wymaganiom. Staram się, ale... — Malarz rozłożył ręce na boki i wzruszył ramionami. — Znasz go lepiej. Wiesz, że to nie jest proste.
Chyba nie musiał dużo więcej wyjaśniać. Przez chwilę patrzył w stronę drzwi, zastanawiając się, dlaczego, skoro drzwi sypialni zostały zamknięte, Michael i Rage nie weszli jeszcze do salonu.
Nie spodziewał się, że Misiek, patrzył właśnie na chłopaka swego przyjaciela i zastanawiał się, jak długo jeszcze pożyje, albo jak szybko przybiegnie pomoc, jeśli krzyknie.
— Ale czego mam nie robić? Nie dziękować? — Był tak skołowany, że nawet mu do głowy nie przyszło, że chodzi o jego chęć uniknięcia konfrontacji.

— Dorian… Oczywiście, że sprostasz jego wymaganiom, bo on nie potrzebuje wiele. Nauczył się żyć samotnie, nie potrzebować nikogo. Wiem, bo nie raz i nie dwa wolał mnie wywalić za drzwi niż powiedzieć cokolwiek. Sądzę jednak, że broni się, aby nie zostać znów odrzuconym. Chce zaangażowania, ale nie ufa w to, że ktoś kiedyś odda mu się bezgranicznie tak, jak on by mógł… — James wziął głęboki oddech. Powiedział tyle, ile sam był w stanie wynieść ze znajomości z Ragem, ale tak naprawdę sam nie wiedział, jaki pisarz jest naprawdę. Mógł tylko wysnuwać kolejne wnioski i stwierdzać to, o czym był przekonany. — Masz do czynienia z ciężkim człowiekiem i podziwiam cię za to, że się nie poddajesz, co jest najważniejsze. — Dokończył i uśmiechnął się delikatnie. Przyzwyczaił się, by nie wchodzić do życia przyjaciela z butami, dlatego też teraz wolał nie interweniować w to, czy czasami pozostali dwaj panowie się właśnie nie zabijają.
— Siadaj, proszę… — Rage wskazał Michasiowi wolny kawałek łóżka i uśmiechnął się pokrzepiająco. Coś ściskało go na samą myśl, że właśnie dąży do rozwiązania konfliktu. On sam, a to było dość niecodzienne postępowanie z jego strony.
Michaś przysiadł na skraju łóżka na tyle ostrożnie, aby nie pomieszać notatek i zapisków Rage’a. Patrzył na chłopaka z wyraźnym lękiem, choć tak naprawdę nie wierzył w to, że tamten mógłby mu zrobić coś złego. Ale czy to pierwszy raz przekonałby się, jak bardzo pozory mylą?
— Rage, ja naprawdę nie chce ci przeszkadzać. Wiem, że mnie nie cierpisz i jestem w stanie to zrozumieć, więc nie musisz się do niczego zmuszać, czy coś. Poważnie, nie nalegam na to, żebyś mnie polubił albo nawet tolerował... — O i proszę. Nerwowość Michaela objawiała się przeważnie w gwałtownym potoku słownym. Nie mogło być teraz inaczej.
Dorian odwrócił spojrzenie od drzwi.
— James, ja jestem upartym człowiekiem. A Rage sprawia wrażenie faceta, dla którego warto zaryzykować bardzo wiele. To proste, takie poświecenie. No, ale zostawmy już to, bo im więcej mówię tym bardziej zdaje sobie sprawę z tego, jaki jestem okropny. Powiedz mi lepiej, jak spędziliście... A może nie, hm? — Z szelmowskim uśmiechem przyglądał się Jamesowi. Chłopak zapewne domyślił się doskonale, jakie to myśli krążyły teraz po niegrzecznym umyśle malarza.
— Weekend? Cóż… Było bardzo miło. Jeszcze tydzień temu stwierdziłbym, że ktoś upadł na głowę, jakby mi powiedział, co będę robił z Michasiem. Nie było źle. Dzięki niemu łatwiej, a może wręcz dziecinnie prosto, było mi przywyknąć do tego, że interesują mnie penisy. — Fotograf nie krępował się specjalnie przed powiedzeniem prawdy. Może szczegóły zostawił sobie dla siebie, ale jego słowa w połączeniu z wymownym spojrzeniem zielonych tęczówek, mówiło wszystko, co Dorian chciałby wiedzieć, lub się domyślał.
Rage przewrócił oczami na potok słów tancerza i jak tylko Młody umieścił swój tyłek na łóżku, podszedł do niego. Nie jednak usiadł obok. Nachylił się i przejechał dłońmi po ramionach Michaela, po czym pochwycił jego dłonie i usiadł na podłodze przed nim, nie puszczając ich.
— To nie tak, że cię nie cierpię, mylisz się… — zaczął łagodnie. Na bieżąco układał w głowie to, co chciał powiedzieć chłopakowi, by nie zabrzmiało to dziwnie. — Może działasz mi na nerwy w pewnych kwestiach i może nie potrafimy odbierać na tych samych falach, ale to nie powód, żebyś ode mnie uciekał. Czuję się wtedy wyobcowany. Nie potrafię być taki, jak ty. Nie potrafię nawet udawać, że jest dobrze, kiedy nie jest, ale widzę, że ty to robisz. Zamiast porozmawiać ze mną, zwiewasz… Jak mały, wystraszony króliczek, którego mi przypominasz, wiesz?
— Oj no... Rage, ja już tak mam. Nie potrafię się nie cieszyć. Nie potrafię się nie starać. Jak ci to przeszkadza, to po prostu na mnie warknij. Tyle, że wtedy ucieknę. — Michael nie zabrał rąk, pozwalając, aby pisarz go trzymał. Nie przeszkadzało mu to jakoś specjalnie. Zawsze był otwarty do ludzi. A Rage był facetem jego przyjaciela, czyż nie? Musiał być więc dobry. Po prostu musiał. Tancerz uśmiechał się do rozmówcy, jakby właśnie dostał prezent pod choinkę. Ulżyło mu, kiedy usłyszał, że chłopak nie czuje do niego niechęci. Nawet, jeśli miały być to jedynie słowa pocieszenia. Nie żeby tak myślał.
Dorian z uśmiechem słuchał słów Jamesa. Oj, znał on Michaela na tyle, że spodziewał się wielu różności z jego strony.
— Nie mów mi tylko, że Misiek tłumaczył ci kolejno, co i jak, bo zejdę na zawał albo umrę ze śmiechu. Już ja go widzę, jak instruuje cię z tą swoją poważną miną. — Nie potrafił powstrzymać się od wybuchu śmiechu. Samo wyobrażenie wystarczyło, choć przypuszczał, że to tylko jego fantazja. Wyłączył komputer. Nie było sensu, aby chodził, skoro i tak nie miał zamiaru zajmować się projektem. — Szkoda, że jutro szkoła. Zatrzymałbym was tu na dłużej. Musze przyznać, że świetny z ciebie facet i wiesz, nie krępuj się w razie czego. Jestem pod telefonem zawsze i wszędzie. No, może poza chwilami tylko dla Rage’a. Wtedy nie dodzwonisz się choćby nie wiadomo, co.
— Na boga Dorian! Nic z tych rzeczy! — James roześmiał się zaraz po słowach malarza i zawtórował mu ogromnym rozbawieniem. — Jestem odkrywcą i sam się dzielnie uczyłem, korzystając z każdej nadarzającej się okazji. Uwierz, że czasami bałem się, że nic innego nie potrafię przy nim robić, ale… Wracając do twojego wcześniejszego pytania, to owszem. Michaś powiedział mi bardzo wiele na temat tego, jak został potraktowany, więc pohamowałem swoje żądze. Czułbym się wtedy podle, wykorzystując i moje i jego chęci. Nie, nie… Zabawy zabawami, nauka nauką, ale do sedna i najprzyjemniejszej kwestii jeszcze daleko. Chcę, by czuł się wyjątkowo — wyjaśnił jeszcze, powoli opanowując rozbawienie. Pod koniec wypowiedzi jego mina była poważna, a myśli krążyły wokół ciepła, jakie rozlewało się w sercu Jamesa na myśl o Michasiu.
Michasiu, któremu w sypialni Rage przyglądał się z zaciekawieniem.
— Nie będę na ciebie warczeć za otwartość, czy entuzjazm — powiedział w końcu pisarz, gdy mógł dość do głosu i pogłaskał kciukami wierzch dłoni Michaela odruchowo. — Nie chce tylko, byś się do czegoś zmuszał, albo chodził obok mnie na palcach, byleby tylko zrobić tym sposobem dobrze Dorianowi i stwarzać pozory, że nic się nie dzieje. Wolę nauczyć się żyć z tobą niż z tym cholernym, pedantycznym, narcystycznym Hiszpanem. — Aż otrzepał się na samo wspomnienie. — Po prostu nie udawaj, ok? Nie uciekaj, nie chowaj się dla większego dobra. Jesteśmy tylko ludźmi i czy będziemy dla siebie mili, bo tak czujemy, czy się zagryziemy, bo tak czujemy, to inni muszą to zrozumieć, a ty masz prawo wyrażać swoje zdanie, kiedy coś ci się nie podoba.
— Flavio przyjechał? — Michael zdawał się nabrać nowej werwy i animuszu. Uwielbiał Hiszpana. Zresztą, on uwielbiał masę ludzi. Hiszpana przede wszystkim za to, że kiedy zaczynał starać się, aby wyjść na bardziej ludzkiego, zawsze robił z siebie nieprzeciętnego kretyna i dawał okazje wszystkim dookoła do śmiechu. Flavio był mistrzem w rozbawianiu nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Michael zauważył jednak grymas na twarzy Rage’a, więc postarał się opanować swoją radość.
— Rage, wiem, ja to wszystko wiem. Znaczy, no niby mówię, jeśli coś mi nie pasuje. Tylko, że ja nie chce żebyście się przeze mnie sprzeczali. Mógłbym unikać cię, nie spotykać się z Dorkiem dla waszego spokoju. Mógłbym, uwierz mi. Wiem, że byłoby to dla mnie straszne, ale... W sumie fajnie, że potrafisz mi powiedzieć, co ci we mnie przeszkadza. Wole to niż domysły i świadomość, że któregoś dnia wyrzucisz mnie z waszego życia. Obiecuje, że nie będę się wcinał. — Dłoń tancerza zawisła nad jego lewym ramieniem, przez co musiał ją zabrać z uchwytu pisarza. — Wiesz, że masz całkiem cieple ręce? Spodziewałem się raczej lodowatego chłodu.
Tancerz przestał się obawiać nienawiści Rage’a. Może zbyt pochopnie i może potem będzie musiał zrobić rewizje swoich odczuć, ale obecnie cieszył się chwilą.
A Dorian? Dorian przestał się śmiać, kiedy usłyszał, że James poznał historię Michasia. To wspomnienie nigdy nie pozostanie jedynie mglistym wspomnieniem. To zawsze będzie trauma.
— Kurcze, James. Uwierz mi, że gdybym wtedy dorwał tego dupka w swoje ręce... — Malarz pokręcił głową, zgrzytając zębami ze złości. Jeszcze dzisiaj miałby ochotę udusić gościa gołymi rękami.

— Tak, przyjechał pan i władca wszechświata. — Rage odburczał na radość w głosie Michasia, ale nie złośliwie. Skomentował tylko jego słowa z przekąsem i własną awersją do Flavio. Po chwili podniósł się z ziemi i pociągnął za sobą tancerza, obejmując go rękami w pasie. — Żadnego znikania z czyjegoś życia Michaś, nie będziemy unikać problemów, bo mamy ze sobą za mało wspólnego, a jednocześnie za wiele, aby można to tak po prostu zostawiać. — Pochwycił chłopaka w swoje ramiona i przytulił do siebie, jednocześnie nachylając się do jego ucha i szeptając:
— Co do jednej rzeczy masz rację… Jak przestaniesz tyle niepotrzebnie nawijać, to będę ci niezwykle wdzięczny.
Cmoknął jeszcze tego narwanego chłoptasia w skroń z westchnieniem. Michael zdecydowanie był lepszą opcją niż Flavio. Przynajmniej przy tancerzu, Rage nie podejrzewał się o skłonności psychopatycznego skrytobójstwa.

— Wiem, naprawdę wiem, co czujesz, bo ja czuję to samo. Mój spokój i opanowanie ledwo się utrzymały, gdy mi o tym opowiadał, ale… Nie możemy się łamać! Teraz przynajmniej i ty i ja mamy pewność, że nikt żadnej krzywdy nie zrobi Michasiowi. Poza tym… Nie tylko tego faceta trzeba by przetrzepać, jeżeli wiesz, co mam na myśli. — Fotograf zmrużył oczy i przygryzł wargę. Nie lubił wspominać dawnych czasów, a zwłaszcza czasów, kiedy Rage wpadał w stany samo destrukcyjne i za nic nie chciał wrócić do rzeczywistości.
— Jak tak dalej pójdzie to zmieciemy z powierzchni ziemi połowę ludzkości, bo ktoś spojrzy krzywo, na któregoś z naszych książąt. — Dorian uśmiechał się. Nie miał ochoty na zadręczanie się teraz wspomnieniami. Wiedział, że i tak powrócą do niego jeszcze nie raz. Teraz jednak wiedział i widział, że świat staje się lepszy, Michaś szczęśliwszy, on coraz bardziej pewien tego, że potrafi się zakochać... Nic, tylko pisać wiersze i radować się z obrotu spraw. Poklepał Jamesa po ramieniu i wstał z krzesła.
— Nie sądzisz, że jest podejrzanie cicho w sypialni. Nie wiem jak ty, ale ja po spotkaniu na szczycie Michaela z Ragem spodziewałem się raczej krzyków, pisków, rzucania poduszkami, albo czegoś, co spowoduje eksplozje w środku domu. A tam jest po prostu cicho. — Nie Dorian nie mówił poważnie, że tego właśnie się spodziewał, ale i tak miał wrażenie, że taka cisza jest w przypadku spotkania pisarza z tancerzem bardzo nietypowa.
Michaś nie miał zamiaru piszczeć, ani krzyczeć. No chyba, że z radości, że nareszcie jest ok i że nareszcie ma pewność, iż nikt mu nie ukradnie Doriana, jeśli będzie go potrzebował. Odwzajemnił uścisk Rage'a z cichym westchnieniem i ulgą.
— Dobra, postaram się mniej trzepać jęzorem przy tobie. Ale nie spodziewaj się cudów, dobrze? No, bo jeśli nie mam ust zajętych jedzeniem, albo... No wiesz... To wtedy gadam.
Rage odsunął Michasia od siebie na odległość zgiętych rąk i otrzepał z niewidzialnych pyłków.
— Tak cię wygniotłem, że pomyślą sobie jeszcze coś niestosownego. — Uśmiechnął się do tancerza i pogłaskał go po policzku, po czym odsunął się, wskazując drzwi niczym nadworny lokaj wymownie. Nie wyganiał go, a tylko przepuszczał uprzejmie w drzwiach, odrobinę rozbawiony tym, że udało mu się jakoś dogadać z Młodym. Musieli się pokazać swoim mężczyznom na oczy, aby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Ten mały rozejm powinien zostać według pisarza tylko i wyłącznie pomiędzy nimi, bowiem nigdy nie było wiadomo, jak sprawy się dalej potoczą i czy będzie lepiej, czy coś się popsuje.
— Nie przejmuj się Dorian, to dorośli ludzie, na pewno nie robią sobie właśnie krzywdy, ani żaden drugiego nie zamordował… — Brew Jamesa uniosła się wysoko, a z gardła wyrwało się ciche prychnięcie śmiechem. Zawsze był dobrej wiary, więc i tym razem nie podejrzewał, aby sprawy poszły jakkolwiek źle. Ufał zarówno swojemu chłopakowi, jak i przyjacielowi, który potrafił zachowywać się przyzwoicie, gdy zechciał. Fotograf miał odrobinę przekonania, że panowie w jakiś sposób doszli do porozumienia, inaczej tak długo by nie przebywali w jednym pomieszczeniu razem. Też wstał i przeciągnął się, aż po salonie rozszedł się dźwięk nastawianych kości.
— Strzelasz jak z karabinu. — Dorian roześmiał się dość głośno, słysząc jak stawy Jamesa wskakują na właściwe miejsca. — Za mało gimnastyki. — Jego spojrzenie bardzo wymownie świadczyło o tym, jaką gimnastykę zaleciłby fotografowi. Już miał ruszyć w stronę sypialni, kiedy usłyszał, jak drzwi do wspomnianego pomieszczenia otwierają się. Po chwili w salonie zjawili się Michael i Rage. Żaden nie miał ani potarganych włosów ani podbitych oczu ani nawet jednego zadrapania.
— Skończyliście? — rzucił tancerz, posyłając Dorianowi wesoły uśmiech i wtulając się w objęcia Jamesa, na którego zerknął zaraz potem. — Idziemy?
— Tak, skończyliśmy i możemy iść — odparł James na pytanie swojego chłopaka, bowiem nie miał okazji skomentować dwuznaczności, jaką rzucił mu malarz. Przytulił Michasia z uwielbieniem i pogłaskał go po plecach wzdłuż kręgosłupa, niemalże do samych pośladków.
Rage natomiast uśmiechał się dość dziwnie, patrząc na tą romantyczną scenę, z rękami założonymi na piersi. Oparł się plecami o futrynę drzwi salonu i czekał, aż panowie się zbiorą. O rozmowie z tancerzem nie wspominał, wiedząc, że Dorian będzie go z pewnością wypytywać.
Fotograf objął Michasia ręką za ramiona i poprowadził do wyjścia, przy którym zostawili ubrania i buty, a Rage’a uraczył promiennym uśmiechem. Był zadowolony, że panowie naprawdę się nie pozabijali. Sam miał jednak ochotę wypytać ich o szczegóły tego konspiracyjnego posiedzenia.
Malarz obserwował zarówno Michasia jak i Rage'a. Widział, że coś się zmieniło. Znał przecież minę swojego faceta kiedy w pobliżu znajdował się Misiek. Niemniej nie odzywał się na ten temat. Nie chciał przez przypadek zniszczyć czegoś, co powstało w relacjach miedzy tamtymi. Ruszył w stronę wyjścia za swoimi gośćmi, chwytając po drodze dłoń Rage'a i ciągnąc go za sobą. Spotkanie nie było długie ale malarz uznał je za dość udane. Nie było achów i ochów, ale też nikt się z nikim nie pokłócił.
Michaś ubrał się szybko i otworzył drzwi. Miało się wrażenie, że owszem, cieszyło go spotkanie z przyjacielem i jego chłopakiem, ale strasznie mu się paliło do wyjścia.
— Zdzwonimy się rano? — rzucił pytanie do gospodarzy. — Bo w sumie nie wiem, jak będę jechał do szkoły.

6 komentarzy:

  1. Podoba mi się Twoje opowiadanie. Trochę jest pokręcone :) Najbardziej lubię Jemsa i Michasia (nie rozumiem dlaczego to Michaś a nie Michał? Rage i Dorek też niczego sobie, a ich stosunki ... mniam.
    Pisz, pisz, pisz, a i jeszcze jedno ta forma rozdziałów bardziej mi odpowiada do czytania.
    Pozdrawiam
    fankayaoi

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham. Kocha tych chłopaków. Strasznie mi się podobała ta osobna rozmowa Rage'a z Michaelem i Dorka z Jamesem. Panowie mogli sobie co nieco wyjaśnić.
    Pochwalam Rage'a, że próbuje zacieśnić bliższe kontakty z Michasiem. Przykre byłoby to, że blondynek nie może widywać się w przyjacielem, bo Rage stoi na drodze.
    Wizyta udana i byle do następnej. Ha, jeszcze w towarzystwie Flavio i Rino. :D

    Ludzie komentujcie, bo dziewczyny przestaną nam pisać i nie dowiemy się co tam dalej u chłopaków. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Luana.... Mieszanka: Rage + Michael + Flavio to jest jak wyrok śmierci. Nie wiem jeszcze na którego z naszych panów ale wiem, że nie byłoby dobrze :D

      Usuń
    2. Oj, wiem, że nie byłoby dobrze, ale za to niezmiernie interesująco. :D

      Usuń
  3. Hej! Od razy chcialabym wyjasnic, ze ja mam taka nature, ze przerasta mnie dodawanie komentarza pod kazdym rozdzialem i to sie raczej nie zmieni :P. Rozdział świetny! Choć szczerze przyznam, że czytanie tych pokrętnych dialogów pomiędzy chłopakami było mylące, to gratuluje płynności ;) Ogółem mi się podobałło, ale jak to ja Chase & Rocco *.* <3 Czekam na Was słodziaki... hihi Pozdrawiam, buziaki i WENY! Zlitujcie się i dodajcie normalnie kolejny rozdział *.* plisssss... ( piszę z telefonu, więc sorki za braki i błędy)

    OdpowiedzUsuń
  4. Generaknie lubię całe opowiadanie, ale Michaśa nie, więc gorąco proszę, żebyście powróciły do rozdzielania rozdzia łów. No szlag mnie trafia przez tego tancerza, nawet Flavio mnie nie wkurza, choć pewnie gdybym kogoś takiego spotkała ... bogowie. A co do formy, to po ukazaniu się pierwszych rozdziałów w tej obecnej byłam skłonna walić do was drzwiami i oknami ( nawet kominem), żebyście powróciły do poprzedniej, bo trudno było rozgraniczyc postacie, i czasami nieco gubiłam się w akcji. w stylu kto kogo całuje, czyje ręce, etc. Teraz albo ja się przyzwyczaiłam, albo wy, ale jest lepiej, i chyba powinna zostać ta forma książkowa. Pozdrawiam, i liczę na nowy rozdział najpóźniej w środę.

    OdpowiedzUsuń