wtorek, 16 października 2012

Rozdział XXXVII [Rino]

Hm. Taka mała dygresja do czytelników. Rozdziały w działach są poukładane odpowiednio. Jak wchodzicie np na pierwszy rozdział Jamesa i Michasia, to jest on pierwszy. To, że pisze, że czwarty oznacza, że owszem jest czwarty, ale w kolejności względem całego opowiadania. Polecam czytać wszystko po kolei, jak w archiwum ^^

Oh. [Z ust wyrwało mu się niekontrolowane, ale podszyte ironią westchnienie. Nim Flavio wyszedł z łazienki, zdążył już wziąć kubek w dłonie i ogrzać nim ręce – nieco posiniaczone ręce. Tak, zdecydowanie teraz czuł się, jak kolorowa mozaika na podłodze jakiegoś starego kościoła.] Nie myję zębów przed kawą. Myję po kawie i po śniadaniu. [Powiedział powoli, przyglądając się Hiszpanowi uważnie. Nie z podziwem, nie. Musiał jednak przyznać, że mężczyzna ładnie prezentował się tak na szybko ogarnięty.] Siadaj, wypij kawę, obudź się do końca, a potem pojedziemy na miasto, tam zjemy śniadanie, bo nie ma chleba świeżego w domu i pomożesz mi w zakupie ubrań, co? [Dodał jeszcze i poklepał miejsce obok siebie zapraszająco, po czym upił łyk kawy. Robił dobrą kawę, jedną z lepszych jakie pijał, chociaż nie równała się ona takiej świeżo mielonej i to w dodatku z ekspresu.]

Nie potrafisz docenić moich starań, no naprawdę. [Z naburmuszoną miną zajął miejsce na kanapie, które tak pieczołowicie wskazał mu Rino i porwał z ławy kubek z kawą.] Powinienem się obrazić. [Dorzucił, pociągając niewielki łyk gorącego napoju. Tak, kawa była smaczna, całkiem smaczna. Flavio zerkał od czasu do czasu na chłopaka z nadal naburmuszoną miną i popijał kawę łyk za łykiem. Nie będzie się uśmiechał, o nie. Taka zniewaga względem jego cudownego ciała wymagają wyjątkowego obrażenia się. Na co najmniej pięć minut w porywach do dziesięciu. Dlatego też nie odzywał się ani słowem, a jedynie od czasu do czasu spoglądał na chłopaczka, siedząc z wygodnie opartymi plecami o kanapę i dłońmi otulonymi wokół kubka.]

Ależ Flavio, miłości moja. Nikt nie powiedział, że nie doceniam. Pozwalam sobie jedynie kontemplować twą boskość w samotności wnętrza swej duszy, rozumiesz? Poza tym, jak mógłbym tego nie robić, jak wyglądam przy tobie, jak źle dobrane kafelki w łazience? [Tłumaczył się? Niezbyt. Mówił jednak szczerze o tym, co myślał, a naprawdę wolał tego człowieka podziwiać w milczeniu bez specjalnych modłów nad jego osobą. Bał się odrobinę przegięcia w którąkolwiek ze stron, bo nigdy nie wiadomo, jak mężczyzna mógł zareagować. Był jak dziecko – wiele wiedzący, wiele rozumiejący, ale jednak dziecko.] Już? Przeszło ci? [Spytał po chwili. Nie minęło nawet pięć minut, a do dziesięciu nie miał nawet zamiaru czekać. Uśmiechnął się łagodnie do Hiszpana i pogłaskał jego ramię – nagrzaną od kubka – dłonią, delikatnie.]

Nie. [Parsknął chowając usta za kubkiem z kawą by chłopak nie mógł zobaczyć malującego się na nich uśmiechu.] Nie ma tak łatwo. Jak się obraża bóstwo trzeba ponieść konsekwencje swych nieprzemyślanych czynów. [Zacisnął usta i uniósł dumnie głowę, wbijając spojrzenie w ścianę przed sobą. Nie, tak poważnie nie gniewał się na chłopaka bo przecież gdzieś tak wśród całego potoku słów jakie Rino wypowiedział padły i słowa zachwytu nad Flavio. Kubek Hiszpana był już prawie pusty, ale mężczyzna nadal trzymał go w dłoniach, bawiąc się nim, obracając. Po chwili odpuścił i przeniósł spojrzenie na młodego. Tego samego młodego, przy którym tak dobrze mu się spało w nocy. I to bez żadnych podtekstów seksualnych! No, może prawie żadnych.] Dużo chcesz kupić? Masz w ogóle jakieś rzeczy poza tym, ekhm, cudownie eleganckim strojem w jakim mnie wczoraj powitałeś?

A sądzisz, że pokazałbym się tak w szkole? Oczywiście, że mam znośne rzeczy. [Odpowiedział mu szerokim uśmiechem. Dopił kawę, odstawił kubek i przysunął się do mężczyzny z błyskiem w czarnych oczach. Wsunął dłoń pod jego ramię i przylgnął do niego, jak małe, spragnione czułości stworzenie. W zasadzie nie brakowało mu czułości, ani uwagi, bo mimo tego, że Flavio poświęcał jej więcej sobie, to dla Rino zostawało wiele, o wiele za dużo.] Miłości moja, co to dla ciebie kilka godzin spacerowania po sklepach, hm? Dla boga to przecież malutka pestka. [Zamrugał jeszcze i otarł się policzkiem o to silne ramię, które po chwili cmoknął głośno. Namyślił się jeszcze nim zajrzał do kubka Hiszpana i wyjął mu go z rąk. Uczył się postępować z tym mężczyzną, jak zapewne uczył się kiedyś Dorian o czym Rino przecież nie wiedział. Jak tylko oswobodził jego ręce, wdrapał mu się na kolana i obsiadł go wygodnie, patrząc mu głęboko w oczy i usiłując się nie roześmiać zbyt dosadnie.]

No nie wiem, nie wiem. [Mruczał, jak nadąsana dziewczyna, której chłopak obiecał romans, a zabrał ją do kina na film w którym pociski latały jak szalone, a krew lala się strumieniami.] Może i skusze się na łażenie po sklepach. Może nawet nie będę za bardzo przy tym marudził, ale mam jeden warunek. [Kiedy tylko chłopak usiadł mu na kolanach, dłonie Hiszpana spoczęły dość swobodnie na jego udach, tuż przy zgięciu graniczącym z lędźwiami. Uśmiechnął się. Tak, wpadając na pomysł postawienia warunku nie potrafił się nie uśmiechnąć. Jego oczy zwęziły się nieco, a intensywne spojrzenie utkwione zostało w oczach chłopaka.] Jeżeli spodoba mi się jakaś rzecz, którą dla ciebie wyszukamy i powiem, że musisz ją kupić, to żeby to nawet była różowa spodniczka w żółte kwiatki, kupisz ją. Rozumiemy się?

Wierzę, że nie jesteś tak zdeprawowany, by podobały ci się różowe spódniczki w żółte kwiatki. Chyba, że chcesz mi coś powiedzieć, może? [Zrobił tak bardzo pytającą minę, że ukryła ona strach na jego twarzy przed spełnieniem warunku. Mimo tego przysunął się bliżej i objął Flavio rękami za szyję. Trochę ten warunek powiał chłodem, a najlepiej i najcieplej, jak się okazywało, było mu właśnie w ramionach tego faceta. Gdyby tylko jeszcze chciał przytulić Rino, to naprawdę byłoby bosko. Chłopak uśmiechnął się niepewnie czekając na odpowiedź. Usiłował jakimś marnym cudem wyczytać cokolwiek z opalonej twarzy Hiszpana – chociaż odrobinę.]

Tak. [Mruknął, z zadziornym uśmiechem. Przesunął ręce na pośladki chłopaka i przysunął go do siebie jednym stanowczym ruchem. Nie będzie siedział tak daleko (chociaż wcale nie dzieliły ich kilometry) skoro już posyła mu te swoje zalotne spojrzenia i aż się prosi o kare. Ach, gdyby nie te siniaki i obolałe ciało, już on pokazałby mu co znaczy zadzierać z pełnokrwistym hiszpańskim ogierem.] Mam fantazje erotyczną, która chciałbym spełnić. Chce się kochać z mężczyzną, który będzie miał na sobie różowy strój baletnicy. [Wyszeptał zbliżając twarz do twarzy chłopaka i przesuwając ostrożnie dłonie na jego plecy. Tak na wszelki wypadek, gdyby temu zachciało się uciekania czy jakichś gwałtowniejszych ruchów. Flavio nie uśmiechał się już. Mówiąc o stroju baletnicy przywołał na swoją twarz poważną minę i taka tez pozostawił aż do końca wypowiedzi i dużo dłużej, gdy patrzył wyczekująco na chłopaka wiedząc, że ten pokusi się na ciętą ripostę.]

Jeżeli się zgodzę, to wyjdzie, że chce tylko jednego, a jeżeli nazwę cię zdziecinniałym fetyszystą, to będzie przegięcie, prawda? [Rino nie potrafił się opanować przed uśmiechem – chociaż nieśmiałym – po usłyszeniu ostatnich słów. Bardzo ochoczo przylgnął mocniej do Hiszpana, chociaż wiązało się to z niemym bólem tego niewielkiego, pierwszego podniecenia, jakie wywołał mężczyzna przyciskając biodra chłopaka do siebie. Czuł jak policzki mu czerwienieją, a oczy zaczynają nerwowo biegać po twarzy Flavio, szukając cienia kłamstwa, czy rozbawienia.] I nie dostanę bez tego nawet całusa, tak? Ani odrobiny czułości? [Spytał jeszcze po chwili nie czekając na odpowiedź i westchnął ciężko, zwieszając spojrzenie w dół. Ułożył głowę na ramieniu mężczyzny i zamruczał coś niewyraźnie.]

Zaskakująco dobrze mnie już poznałeś. [Z wyraźnym podziwem pochwalił chłopaka za tak trafne wyczytanie odpowiedzi jakie kryły się w jego spojrzeniu. O tak, nie miał zamiaru ani pocałować go, ani przytulić, póki ten nie zgodzi się na warunek postawiony przez Hiszpana. Aby zachęcić chłopaka do szybszego podjęcia decyzji, która i tak musiała być pozytywna dla Flavio, zwyczajnie nie było innej możliwości i już, przejechał paznokciami po nagich plecach chłopaka drażniąc jego skore bardzo delikatnie i bardzo ostrożnie lecz dość kusząco, mimo wszystko.] To jak będzie? Dostane baletnice w koronkach do łóżka czy jedziesz na zakupy sam? Hm? [Mruknął tuż przy uchu Rino takim szeptem, który mógłby zmiękczyć kolana każdego zatwardziałego księdza, a nie tylko młodziutkiego, rozpalonego geja.]

Jesteś najbardziej okrutnym i w zasadzie jedynym bogiem, jakiego przyszło mi spotkać, wiesz? [Odparł również szeptem, zaciskając powieki i po chwili zęby. Musiał się głęboko zastanowić nad tym czego chciał, a co mógł dostać pod tym dziwnym warunkiem. On i przebieranie się w baletnicę? Tego jeszcze nie widział nikt, kto go do tej pory znał. Żaden klient nie miał tak wymyślnych fantazji, które będąc tak dziwnymi i dość łagodnymi, podchodziły Rino pod niezwykły rodzaj perwersji – o ile Flavio nie żartował, ponieważ chłopak również brał taką opcję pod uwagę. Może mężczyzna nie był jego klientem i w sumie nie wiedział na jakim poziomie były ich relacje, ale swoim chłopakiem go nie mógł nazwać. Nie wiedział w sumie czym to się je. Nie miał nigdy chłopaka.] Możesz mi kupić taki strój, ale… Nie pójdę z tobą do łóżka, to twoje słowa. Tańczyć też w tym nie będę. Nawet najgorsze bożyszcze musi zasłużyć na swoją ofiarę, mój drogi. [Sapnął i zadrżał. Nie w smak było mu się odsuwać, ale czuł, że jeszcze chwilę takich delikatnych czułości, a zacznie się poddawać pożądaniu. O niedoczekanie Flavio!]

Poważnie? [Flavio, przesunął dłonie po plecach chłopaka, nie zaprzestając delikatnego drapania. Odchylił się również nieco w tył, aby mieć możliwość patrzenia na twarz chłopaka i sprawdzania jego reakcji na bieżąco. Zsunął się paznokciami na pas Rino, zatrzymał się, a potem przesunął na ręce, przemieszczając się w górę, na ramiona. Cały czas wpatrzony był w Rino niczym w obrazek, przechylając lekko głowę na bok.] Chcesz powiedzieć, że nie potrafiłbym rozpalić cię tak bardzo,  że byłoby ci wszystko jedno w jakim stroju idziesz ze mną do łóżka? [Na twarzy Hiszpana pojawił się tak prowokujący i tak zabójczy uśmiech, jakiego Rino nie widział nigdy u nikogo. Oj, Flavio potrafił. Jego migdałowe oczy zalśniły zachęcająco, śniada twarz rozpromieniła się nieziemsko, koralowe usta ułożyły się w cudowny kształt, a dłonie, te same dłonie, które tak delikatnie drapały chłopaka po plecach, przesunęły się teraz na jego kark i rozmasowywały go dość wprawnie.]

Nie, raczej nie dałbyś rady. Ja potrafię się powstrzymywać, a zwłaszcza jeżeli w grę wchodzi coś takiego. [Odpowiedział cicho i zagryzł wargi, kiedy sprawne palce Hiszpana spoczęły na jego karku. Poruszył się niespokojnie, jeszcze mocniej zaciskając ręce na szyi mężczyzny. Nie miał zamiaru się poddawać, mimo tego przyjemnego uczucia, jakie pojawiało się z coraz większą siłą. Nie miał zamiaru również pokazywać Flavio, że kłamie, albo mówi przypuszczalne kłamstwa. Teraz trzymał się dzielnie, ale były takie momenty, że sam nie wiedział, czy dałby radę się oprzeć pokusie. Poza tym mężczyzna nie wziął pod uwagę jednej istotnej rzeczy. To on nie chciał iść z nim do łóżka, chcąc w zamian go poznać, co było dla Rino większą motywacją, by nie ulegać pokusom i nie odpuścić sobie cierpienia, jakie w tamtym momencie sobie sprawiał, usiłując się nie ugiąć pod ciepłymi dłońmi Flavio.]

A gdybym zaczął cię całować? [Flavio zmrużył oczy prowokująco i przygryzł dolną wargę, podczas gdy jedna dłoń nadal pozostawała na karku chłopaka, a druga zaczęła wędrówkę po jego ciele. Palcem wskazującym Hiszpan przejechał po linii szczeki Rino i okrążył jego usta.] Najpierw tutaj, delikatnie i czule. Potem tutaj...[Zjechał palcem na szyje chłopaka i zakreślił nim tam dziwaczne szlaczki.] Potem tutaj.... [Zsunął palcem na klatkę piersiową młodego i błądził nim pomiędzy jego sutkami by po chwili zjechać w okolice pępka i okrążyć go kilkakrotnie.] I tutaj, gdzie mógłbym zabawić dłużej... [Palec mężczyzny zjechał aż do krawędzi spodenek młodego i zatrzymał się tam wsunięty za gumkę.] Chcesz powiedzieć, że nie poddałbyś się? Nie chciałbyś poczuć, jak to jest, wiedzieć, że jestem tylko dla ciebie? [Oj, Hiszpan igrał z ogniem. Docierało to do niego bardzo wolno, ale docierało. Prowokował, bo uwielbiał to robić i zdawał sobie sprawę z tego, jak ma to robić by było skuteczne. Ale prowokował też bo chciał zobaczyć, jak chłopak się rumieni i sprawdzić, jak bardzo się zawziął by się nie poddać.]

Powiedziałeś, że mnie nie pocałujesz i nie przytulisz i … [Wciągnął powietrze głęboko i ze świstem, po czym prawie zapiszczał, wypuszczając je tuż przy uchu Hiszpana dość gwałtownie. Palec mężczyzny ocierał się niemalże o jego członka – czuł to. Czuł, że z każdą kolejną chwilą robi się coraz bardziej twardy. Rumieńce oczywiście także się pojawiły i to dość obfite, ale Rino szedł w zaparte. Daleki był od proszenia się i od okazywanie gestów, które wyraźnie świadczyłyby, że się poddaje. Siedział grzecznie i w skupieniu, usiłując przesunąć skumulowane podniecenie nieco wyżej, do klatki piersiowej siłą woli. Zaowocowało to cichym jęknięciem i wbiciem paznokci w szyję Flavio dość boleśnie.] Nie wiesz, co czynisz. [Wyszeptał, przełykając ślinę, jaka zebrała mu się w ustach na samą myśl całowania się z Hiszpanem.]

[Wysunął język i samym jego koniuszkiem obrysował usta chłopaka dookoła.] Nie powiedziałem, że cię nie będę całował. Nie obiecywałem, że nie będę cię prowokował. Nie przysięgałem, że pozostanę bezczynny wobec twego ciała. Powiedziałem tylko, że się z tobą nie prześpię, prawda? [Musnął wargami czubek nosa chłopaka, po czym odsunął się i wbił w niego dość radosne spojrzenie.] Myślę, że mogę jechać z tobą do sklepu. Zasłużyłeś sobie na ten gest laski ze strony swego bóstwa. [Uśmiechał się. Tak zupełnie lekko i szczerze. Uśmiechał się całym sobą, bo uwielbiał gdy ludzie reagowali na niego w tak gwałtowny sposób, jak Rino. Kochał świadomość uwielbienia jego osoby.] A twoje piękne rumieńce zniewalają. Choć pewnie dlatego, że wywołały je moje poczynania.

[Ostatnie słowa były idealnym wiadrem, lodowatej wody i chociaż nie zwalczyły zupełnie podniecenia, jakie zdążyło ogarnąć chłopaka, to pozwoliły mu na odsunięcie się na tyle, by Flavio mógł zobaczyć mordercze spojrzenie, czarnych oczu.] Tak mój ukochany, to przez ciebie. A teraz bez ciebie idę pod prysznic i przy okazji się zaspokoję, skoro chcesz tego celibatu. [Wymruczał dość poważnie, starając się ukryć drżenie ust, układających się do uśmiechu. Przez chwilę jeszcze spoglądał na zadowoloną z siebie twarz mężczyzny, po czym ucałował jego radosne usta przelotnie i zsunął się z jego kolan. Wyglądał, jak mozaika, ale żadnej mozaice nic nie sterczało. Nic, co wymagało natychmiastowego spełnienia, jeżeli Flavio nie chciał słuchać marudzenia podczas zakupów. Wolnym krokiem Rino skierował się do łazienki z nosem wbitym w sufit dla lepszego efektu. Kiedy się odwrócił, Hiszpan nie mógł już widzieć szerokiego uśmiechu, jakim uraczył go chłopak.]

Życzę owocnej pracy, w takim razie. [Rzucił za chłopakiem ze swobodą w glosie. Nie musiał się przejmować rękoczynami chłopaka, bo nie miał w planach korzystania później z jego libido. Poza tym, kto jak kto, ale Flavio umiałby rozpalić nawet Eskimosa. Chociaż akurat Eskimosi nie byli w ogóle w jego typie. Pokręcił głową z uśmiechem, gdy widział, jak chłopak dumnie unosi nos do sufitu. Oj, gdyby tylko nie obiecał sobie, że najpierw doprowadzi tego młodzika do szaleństwa, a później dopiero pozwoli mu poczuć się jak w niebie w jego objęciach... No, a jak niby miałby się czuć? Boskie objęcia musza unosić do niebios, prawda? Odczekał aż Rino zniknie w łazience, zebrał kubki z ławy i z nudów zaniósł je do kuchni, gdzie ustawił w zlewie. Po powrocie do salonu, włączył telewizor i zaczął skakać po kanałach.]

Pieprz się. [Powiedział cicho, pod nosem, że Flavio nijak nie mógł tego usłyszeć. Zamknął się w łazience, rozebrał ze spodenek, które miały mu wcześniej służyć za pidżamę i wszedł pod prysznic. Tym razem Hiszpan nie miał jak wykorzystać mu całej ciepłej wody, więc rozkoszował się jej gorącem nieco dłużej, niż gdyby była tylko ciepła. W rzeczy samej nie miał też zamiaru sobie odmawiać przyjemności. Z mężczyzną, czy bez mężczyzny – który był winowajcą jego stanu – powiódł dłonią do nabrzmiałego penisa i z premedytacją dokończył to, co zaczął Flavio. Nie obyło się bez kilku jęknięć i efektownego pokrzyku, który dość mocno rozbił się o łazienkowe kafelki. Po tym spełnieniu do jakiego doprowadził się myśląc niestety o Hiszpanie, opadł na pośladki i jeszcze długą chwilę czekał, aż gorąca woda doszczętnie zmyje wszelkie ślady. Wyszedł z pod prysznica zadowolony, bardzo zadowolony, chociaż zapewne byłby bardziej, gdyby nie musiał dopieszczać się sam. Umył zęby, przeczesał mokre włosy, które wcześniej wytarł dokładnie i wyszedł z łazienki opasany ręcznikiem, z zamiarem poszukania swojej torby i znajdujących się w niej – zdatnych do użytku publicznego – ubrań.] Łazienka wolna, o miłości moja. Możesz iść się wykąpać! [Rzucił w przestrzeń głośno, by mężczyzna go usłyszał, po czym zaczął wyciągać czyste rzeczy i zniknął w sypialni, by się ubrać.]

[Zapomniał zupełnie o tym, że powinien chyba wyłączyć telewizor przed wyjściem z salonu, na dźwięk zaproszenia do łazienki. Nie szukał Rino bo i po co. Zawładnął łazienką na prawie pól godziny. Woda może nie była tak rozkosznie gorąca, jak lubił, ale i tak nie odpuścił dokładnego umycia się, pooglądania się w lusterku, wypróbowania kilku fryzur na mokrych włosach podczas mycia zębów, no i pouśmiechania się do siebie i poszeptania kilkunastu słodkich słówek do swego odbicia. No, może nieco więcej niż kilkunastu. Niestety, zostawiając wczoraj u Doriana swoją torbę, odciął się od możliwości przebrania się w jakieś świeże rzeczy. Jak to dobrze, że poskładał wieczorem rzeczy starannie. Nadawały się do założenia i nawet nie wyglądały bardzo tragicznie. Wychodząc z łazienki był niemal kompletnie ubrany, bo marynarka wisiała nadal na krześle przy biurku. Na mokrych włosach miał ręcznik, którym dość energicznie wycierał włosy. Poszedł do salonu. Nie dlatego, że chciał wyłączyć telewizor czy coś w ten deseń. Po prostu tam pokierowały go jego kroki.]

[Mieli jeszcze dość długą chwilę do otwarcia Galerii, więc Rino z nudów, czekając na Hiszpana, zajął się zmywaniem kubków. Zdążył się oczywiście ubrać wcześniej. Zarzucił na pośladki znośne, ciemne i dość obcisłe jeansy, a na górę czarny, prawie nowy golf z miękkiego materiału. Tylko włosy pozostały w nieładzie, bo Rino nigdy nie przykładał wagi do ich modelowania.] Tu jestem. [Poinformował Hiszpana, kiedy tamten kierował się do salonu. Wytarł ręce i opuścił, podniesione do mycia, rękawy golfu.] Idziemy na nogach, czy może jedziemy taksówką? W sumie spacer nie byłby zły, jest dość ładna pogoda. [Mruknął do Flavio i wyszedł z kuchni. Po drodze rzucił okiem na kartony, które nadal walały się po mieszkaniu. Tak bardzo by chciał to skończyć…] Jak wrócimy, to dokończę pakowanie i sprzątanie mieszkania. Jeszcze nie zabrałem się za ubrania Rage’a, które pozostawił, a muszę sobie zrobić miejsce na swoje. [„I przy okazji odświeżyć szafki”, westchnął w myślach, jednocześnie uśmiechając się uroczo do Hiszpana. To nie od niego zależało, czy mężczyzna zostanie podczas porządków, czy może pójdzie i znajdzie sobie lepsze zajęcia od gapienia się na Rino podczas pakowania.]

Nie mam nic przeciwko spacerowi. Miałbyś okazję pokazać się na mieście w zniewalającym towarzystwie. [Nie byłby sobą, gdyby nie napomknął o swojej boskości. Wszak nie każdy miał możliwość pokazania się z Flavio na ulicach tego miasta. Nie każdy mógł zabłysnąć znajomością boga.] Pozwól tylko, że skończę się doprowadzać do zwykłego, czyli zabójczego, stanu. [No bo przecież nie pokaże się na mieście w takiej fryzurze. Mokre włosy sterczały mu w dość artystycznym nieładzie na wszystkie strony i mogły wystraszyć prawdziwych czcicieli jego piękna. Flavio zarzucił sobie ręcznik na kark i rozejrzał się po salonie w poszukiwaniu lustra. Niestety, w tym salonie lustra nie było. Flavio był zmuszony wyjść na przedpokój. Tam widział zwierciadło, z tego co pamiętał. Jeśli nie, to zawsze jeszcze może wrócić do łazienki. Stanął przed lustrem i zaczął z niezwykle pieczołowicie układać włosy palcami.] Przydałby się grzebień, Rino. Nie mowie już o szczotce, ale pewnie nie masz czegoś takiego. [Nie przypuszczał, by chłopak czesał włosy szczotką z prawdziwego włosia, a jego została u Doriana. Ech...]

Wybacz mi o panie, że nie raczę cię luksusowymi rzeczami do poprawiania i tak już nieziemskiej urody. [Rino skłonił się, po czym oparł o ściankę obok lustra i zmierzył Flavio uważnie.] Kiedy twoje włosy są rozmierzwione wyglądasz lepiej, ale nie będę cię zrzucać z piedestału. Jak dla mnie to się możesz ulizać. [Mruknął, szczerząc się szeroko. Zdjął przy okazji klucze z niewielkiego haczyka, a nim kazał mężczyźnie ruszyć się, by mogli wyjść, pogrzebał jeszcze w torbie i wyciągnął portfel. Nie miał w nim pieniędzy, tylko kartę do bankomatu. Ian kilka lat temu założył mu konto na siebie i teraz oddał mu kartę. Co prawda nie mógł nią płacić, ponieważ uznaliby go za złodzieja, ale pieniądze owszem mógł wyciągnąć.] Kończ się guzdrać ślicznotko, bo nas wieczór zastanie, a wieczorem ma przyjechać Rage po resztę rzeczy. [Wskazał dość kulturalnie palcem drzwi wejściowe i zerknął sugestywnie to na nie, to na Hiszpana.]

Jak można nie mieć w domu szczotki lub grzebienia? [Marudził, starając się poukładać niesforne kosmyki tak jak być powinny. W sumie, chłopak miał sporo racji, że taki potargany wyglądał dobrze. Wszak miało się wrażenie, że właśnie przeżył nieziemski seks z zabójczym kochankiem i z tego wszystkiego zapomniał się uczesać. Ale, nie, zaraz, to on jest zabójczym kochankiem i funduje innym nieziemski seks, więc jednak musi doprowadzić się choć trochę do stanu normalności. Dopiero po kilku minutach ruszył się łaskawie z miejsca choć i tak nie był zupełnie zadowolony ze swojego wyglądu. Czekały go za to zakupy, więc nie jojczył. Zakupy to było coś co bardzo lubił. Zwłaszcza takie zakupy, gdzie można się poprzebierać, pooglądać w lustrach, popatrzeć na podziw w spojrzeniach ludzi dookoła.]

7 komentarzy:

  1. Biedny Flavio, tak się starał, a tu żadnych oklasków, żadnych zachwytów nad jego boskością. To musiało boleć. Chyba jednak nasz wspaniały Narcyz nie potrafi się długo gniewać.
    Rino właśnie tworzy własną instrukcję postępowania z bóstwem. Całkiem nieźle mu idzie.
    Dziwny ten zakupowy warunek, ale Hiszpan nie wygląda na kogoś ze złym gustem.
    Różowy strój baletowy – chcę to zobaczyć! Ta co protestowała przeciw koronkowym stringom niech mi teraz spojrzy w oczy!!
    Odkrywam nową twarz Flavio. Niezły z niego cwaniak i manipulator w dodatku wyjątkowo bezczelny.
    Nawet najgorsze bożyszcze musi zasłużyć na swoją ofiarę – brawo Rino, podpisuję się pod tym obiema łapkami. Chyba jednak nie docenia przeciwnika. Trzymaj się mały. Proponuję małą, słodką zemstę na pięknisiu za takie paskudne zachowanie.
    Skazany na prace ręczne, jak to żałośnie brzmi.
    Ale baba z tego Flavio, choć w sumie ten zakupowy sport idealnie do niego pasuje.

    OdpowiedzUsuń
  2. FLAVIO! FLAVIO! Na miłość boską (czyli w sumie Twoją) dlaczego różowy strój baletnicy? Za jakie grzechy? Za czyje?! Chyba za grzechy Rino, jak Flavia kocham. Borze, borze, borze, o buku, Buko... Różowy strój baletnicy? Poważnie? Niech to będzie jakiś boski żart, bo zemrę na zawał. A reanimować to nie ma kto!
    Flavio, Najpiękniejszy z Kwiatów, Cudzie nad Cudami... Uwielbiam Twoje zagrywki, o bóstwo moje! *Oddaje pokłony i składa w ofierze dwie nagie, męskie dziewice*
    Flavio...
    Ale poważnie. Różowy strój baletnicy? Nie może być chociaż... czarny? I z lateksu? :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj! Próbowałam przeczytać pierwszy rozdział paringu James&Michalel. Niestety jest to nie możliwe, gdyż łącze przenosi do czwartego ;/ Było by miło gdybyś to naprawiła! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przenosi do czwartego, ponieważ pierwszy rozdział o Jamesie i Michaelu jest czwartym w kolejności w całości ^^ linki są dobrze poukładane ^^

      Usuń
  4. Muszę przyznać, że jak na zupełnie obce sobie osoby, to chłopaki w swoim towarzystwie są wyjątkowo swobodni. Nie, żeby to było źle, ale oznacza, że przynajmniej rodzina Collinsów jest wyjątkowo luźna w kontaktach z ludźmi.
    Och, dobry foch nie jest zły! Tak, tyle, że ... Skoro tak wygląda delikatny, to ja się boję, co będzie, gdy Pafcio poważnie się obrazi.
    Pełnokrwisty hiszpański ogier? Ahahahaha, jasssne! A co do tej fantazji, to jej nie ogarniam. Na cholerę różowy strój baletnicy, kiedy jak przyjdzie co do czego to i tak się go pozbędą? xD
    Jak mnie Flavio irytuje, tak zaczynam go lubieć. Mimo, iż sam przeczy własnym słowom. W końcu chciał zacząć od poznawania wnętrza... Ekhm, psychicznego wnętrza. A teraz co? xD
    Jak dobrze, że Rino pracuję tam gdzie pracuje. W innym razie, szczególnie gdyby miał celibat, nie wytrzymałby tych wymyślnych tortur.
    Okej, samozadowolenia to jeszcze tu nie było... I mam nadzieję, że za dużo nie będzie. Bez urazy. xD Ale to nijak mi nie pasuje pod kontekstem całego opowiadania.
    Jaka szkoda, że tym razem nie poznałyśmy kolejnych, świetnych z resztą, rozmów Pafcia ze swoim odbiciem... ;<
    Ja za zakupami aż tak nie przepadam, ale jeszcze chwila, a całkowicie zmienię zdanie o tej formie spędzania czasu... Drogi Pafcio, informuję Cię, że Rino dopiero się wprowadził, więc może nie mieć grzebienia czy szczotki. Tym bardziej, że nie potrzebuje jakiejś tam super hiper z prawdziwego zdarzenia. Gasz. A swoją drogą, skoro to on jest zabójczym kochankiem i funduje innym nieziemskie przyjemności, to dlaczego nam tego jeszcze nie pokazał?!

    OdpowiedzUsuń
  5. Flavio bożyszcze może sam ubierzesz ten różowy strój? Do tego brak grzebienia i szczotki to tragedia. Biedny Flavio wyjdzie nieuczesany i nie taki idealny. :D
    Coraz bardziej mnie obaj intrygują i zaczynam być przekonana iż doskonale się do siebie dopasują.

    OdpowiedzUsuń
  6. Flavio jest zawsze idealny. On jest zawsze flavissimo, czyli IDEALNIE IDEALNY! (Słowotwórstwo rlz) <3

    OdpowiedzUsuń