sobota, 20 października 2012

Rozdział XXXIX [James]

Nie przejmuj się niczym, nic się nie stanie. Ani pralce, ani aparatowi. Najważniejsze byśmy się nie pochorowali. [Mówiąc to, również wszedł pod kołdrę i przylgnął do swojego chłopaka zaborczo, ocierając się o niego męskością wymownie. Nie, nadal nie oczekiwał pomocy. Ruchy były raczej bardziej kuszące i prowokujące, niż proszące. Opatulił ich oboje szczelnie kołdrą i spojrzał na twarz Michasia z szerokim uśmiechem, cmokając go przy okazji w ugryzioną szyję, na której pozostał niewielki ślad.] Jak tak dalej pójdzie, to cię pokaleczę niechcący, a Dorian mnie zabije. [Zachichotał i ukrył się pod kołdrą, przylegając do piersi chłopaka, którą podrapał po całej długości, aż do podbrzusza. Tyle planowali zrobić i ta myśl wtłaczała się do jego głowy boleśnie, jednak nie miał na nic tak wielkiej ochoty, jak na bliskie obcowanie z tancerzem. Mógłby nic nie robić, tylko leżeć i upajać się jego zapachem, ale być przy nim. Było mu tak dobrze, kiedy czuł na sobie jego dotyk i słuchał bicia tego małego, wypełnionego radością serduszka.]
Nic ci nie zrobi. Dorian nie jest potworem. [Nie mógł pozostawić tego bez komentarza. Po prostu nie mógł. Wiedział jakie wrażenie sprawia czasami jego przyjaciel, ale znał go na tyle, że wiedział do czego jest zdolny. Michael wsunął palce w wilgotne włosy Jamesa i zaczął pieścić jego kark i skórę głowy, bawiąc się równocześnie kosmykami. Czuł się spełniony i szczęśliwy. Co prawda nadal miał chęć zadowolić Jamesa, ale skoro ten pragnął teraz poprzytulać się i odpocząć, to Michaś nie miał zamiaru mu tego ani zabraniać, ani przerywać. Wiedział doskonale, jak miło jest czasami dać komuś przyjemność i czekać, wtulając się w niego, aż nasze własne podniecenie opadnie i pozwoli by ciałem zawładnął spokój.] Wiesz, że jesteś cudowny? Nie powiedziałbym, że jestem twoim pierwszym. Potrafisz tak wiele dawać, że sama świadomość tego sprawia iż jaśnieję. 

Jesteś moim pierwszym chłopakiem. Pierwszym i ostatnim. [Zamruczał, chociaż słowa zabrzmiały dość poważnie.] Michael, posłuchaj mnie uważnie… [James podniósł się i wsparł na łokciu, by móc swobodnie obserwować twarz swojego chłopaka. Uśmiechnął się łagodnie, by dać mu do zrozumienia, że to co powie nie będzie złe.] Nie wiem dlaczego tak mocno poruszyłeś moje serce i zmysły. Miałem mnóstwo okazji napatrzeć się na innych chłopaków, ale nie czułem nic, zupełnie nic. Spotkałem ciebie i mój świat wywrócił się do góry nogami, ale nie chce tego zmieniać. Czuję się tak bardzo szczęśliwy, jak jeszcze nigdy. Mam ochotę oddać ci dosłownie wszystko, co mam i jeszcze więcej byś był zadowolony i usatysfakcjonowany. Wiem, że to nie jest normalne, zwłaszcza, że znamy się tylko kilka dni, ale wierzę głęboko, że los tak chciał i z premedytacją postawił nas na jednej drodze. [Zatrzymał się na chwilę, przygryzając wargę, po czym opadł odrobinę na łóżko i przesunął dłoń na biodro tancerza, by przyciągnąć go do siebie, układając na boku. Oplótł jego drobne ciało nogą, sprawiając, że przylgnęli do siebie każdym centymetrem i nie zważając na to, że nie do końca podniecenie go opuściło.] Nigdy nie czułem takiej euforii dotykając dziewczynę i nie chcę sprawdzać, czy czułbym dotykając innego chłopaka. Chce tylko ciebie. 

James, to niesamowicie piękne, co powiedziałeś. To takie... [Michasiowi zabrakło słów by wyrazić stan swojego ducha w tym momencie. Nie potrafił nigdy mówić tak pięknie. Jego wypowiedzi były raczej bardzo chaotyczne i poszarpane niczym strzępy materiału. Nie wyznawał nigdy kwiecistej miłości nikomu i nie spodziewał się, że kiedykolwiek ułoży i wypowie tak cudowne wyznanie, jakie teraz usłyszał. Wtulił się w Jamesa całym sobą i skrył twarz w jego pierś. Chciał być teraz mały. Chciał mieć możliwość chowania się w ramiona chłopaka, którego tak cenił. Poddał się jego uczuciom i pozwolił by cały głębszy sens jego wyznania napełnił go ciepłem i pewnością, że chłopak mówi dokładnie to, co czuje.] Musisz mi to powtarzać codziennie, żebym wiedział, że nie mam powodów do zmartwień. Musisz mnie upewniać w swoich uczuciach. A ja zrobię wszystko by nauczyć się żyć ze świadomością, że ktoś mnie pragnie. [Nie podniósł spojrzenia na Jamesa. Nie miał odwagi na niego spojrzeć bo czuł jak jego twarz płonie. Czuł, że napełniło go podniecenie. Ale nie czysto fizyczne, przesycone erotyzmem. Przepełniało go podniecenie spowodowane uniesieniem czysto duchowym. Serce tłukło mu się w piersi jak oszalałe, a dłonie drżały. Czyżby to było czyste szczęście? Czy tak czuje się ktoś, kto wie, że jest prawdziwie kochany?]

Kochanie… [Mruknął i nachylił się, by ustami podnieść w górę twarz Michaela. Obiema rękami obejmował go i nijak nie mógł ich wydostać. Zanim więc zaczął mówić dalej, ucałował czoło nos, a w końcu i usta chłopaka delikatnie.] Będę ci to powtarzał tyle razy, ile będziesz chciał. Codziennie, co godzinę, co minutę, zawsze. [Dokończył, uśmiechając się łagodnie i przytulił Michasia z powrotem, mocno – tak po przyjacielsku i z wielką pewnością, co do swoich słów. Odetchnął głęboko, usiłując uspokoić swoje szalejące serce, które chłopak doskonale mógł słyszeć, kiedy przytulał policzek do piersi Jamesa.] Wiesz to naprawdę miłe uczucie, kiedy masz ochotę jednocześnie poznać kogoś dobrze, sprawić mu taką przyziemną emocjonalną przyjemność i czuć pożądanie na każdym kroku i przy każdym spojrzeniu. Chce się z tobą kochać, wiesz? Ale obiecałem, że to będzie coś wynioślejszego niż danie upustu zwierzęcej żądzy. [Tyle sprzecznych emocji, a James musiał z nimi walczyć. Będąc jeszcze w kąpieli miał ochotę się posunąć dalej. Może nie całkiem daleko, ale chciał spełnić zachciankę, co do następnego kroku. Chciał widzieć zdziwienie i emocje Michasia. Na całe szczęście miał jeszcze niedzielę, zanim rozstaną się i dadzą wciągnąć – a przynajmniej Michaś da się wciągnąć – w wir szkolnych zajęć.]

[Pozwolił mu na pocałunki i pozwolił na przytulenie. Czuł się bardzo dobrze w jego objęciach, więc nie chciał i nie zamierzał się z nich wydostawać. Jedyne czego chciał to bliskości, a to dostawał z nawiązką.] Strasznie szybko bije ci serce, wiesz? [Mruknął, poprawiając ucho na skórze Jamesa i wsłuchując się dokładniej w rytm jego serca. Obejmował go ramionami, drapiąc od czasu do czasu po plecach, co bardzo mu się podobało. Zawsze lubił pieścić męskie ciało. Z zamkniętymi oczami przesuwał po skórze chłopaka i delektował się jej fakturą, niczym wspaniałym deserem. Poznawał każdy skrawek i zapamiętywał choć zdawał sobie sprawę z tego, że po chwili i tak zechce poznawać ją od nowa.] Wstajemy i sprzątamy, czy zostajemy i oddajemy się przyjemnościom pod tytułem sen w objęciach miłości? [Wymruczał, całując w międzyczasie tors chłopaka.]

Pranie nie będzie zadowolone... Moje ciało również, kiedy zabierzesz mu objęcia swoich ramion... [Odparł lekko i jeszcze kilka razy odetchnął głęboko.] Ale chyba jednak dokończymy sprzątanie i dopiero wtedy pójdziemy spać w objęciach miłości. [Musieli się na coś zdecydować. Było za wcześnie, by iść tak po prostu spać. Zostawili pranie, a pokój Jamesa wyglądał, jak pobojowisko z tymi wszystkimi koszulkami. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że bardzo nie chciało mu się wychodzić z nagrzanego łóżka.] Możemy jeszcze chwilę poleżeć, ale chwilę, ponieważ albo znów się do ciebie dobiorę, albo przyjemność z bliskości twojego ciała zabierze mnie w sen. [Zdecydował, sunąć dłonią na pośladki Michasia i pogłaskał je z czułością, uśmiechając się po nosem zadziornie. Powrócił na jego biodro, drapiąc skórę po drodze delikatnie.]

[Michaś roześmiał się z niezdecydowania chłopaka. Zebrał się w sobie i z całą siłą, jaką zdołał z siebie wykrzesać, naparł ręką na ramie Jamesa, zmuszając go do odwrócenia się na plecy. Usiadł mu na biodrach, oparł się dłońmi na jego ramionach i zbliżył twarz do jego twarzy bardzo blisko. Tak, że kiedy mówił jego usta łaskotały usta Jamesa.] Skoro mamy wstawać to już, teraz, natychmiast. Nie żebym udawał stanowczość, ale... [Cmoknął delikatnie usta chłopaka i podniósł się w górę , patrząc na fotografa z widocznym rozbawieniem.] Nie potrafisz grzecznie trzymać rąk przy sobie, więc podejrzewam, że i tak nie zaśniemy. Poza tym jest wcześnie. No i mam pomysł. Ty będziesz sprzątać nago mieszkanie, a ja pobawię się w fotografa. Zrobimy sesje pod tytułem: jak wyglądać seksi, nawet podczas nudnych obowiązków domowych. [Roześmiał się i nim James zdążył jakkolwiek zareagować, zeskoczył z łóżka i pognał do łazienki po aparat.]

Nago? Sprzątać? Czyś ty… Umpf… [Zdecydowanie otarcie gorącego ciała Michaela o jego niekoniecznie doprowadzone do normalności ciało, wywołało niepowołany efekt. Oczywiście był on niepowołany dlatego, że James nie miał zamiaru sprzątać ze stojącym penisem. Na samą myśl poczerwieniał i zesztywniał zamiast ruszyć się z łóżka i pobiec za chłopakiem, by dać mu przysłowiowego klapsa. Odetchnął kilka razy głęboko, wpatrując się w drzwi w których zniknął jego chłopaczek, po czym ściągnął się z łóżka. Nie poszedł za Michasiem. Najpierw musiał ukryć swój rozedrgany ‘organ miłości’, jak nazwał w międzyczasie swoją męskość. Wygrzebał z szuflady pierwsze lepsze spodenki i od razu poczuł się lepiej, jak tylko założył je na siebie. Mógł bez obaw ruszyć na spotkanie z napalonym amatorem fotografowania i pralką, którą najchętniej wyrzuciłby przez okno, gdyby istniał magiczny sposób odświeżania ubrań.]

Uśmiech. [Odezwał się, gdy tylko James przekroczył próg łazienki. Trzymał już w dłoniach aparat, który ustawiał odpowiednio zanim chłopak przyszedł. Nie odczekał nawet na reakcje i uśmiech tylko nacisnął spust migawki. Aparat pstryknął. Pierwsze zdjęcie zrobione! Sukces. Zbierali się do tego wieczność, więc powinny się teraz rozlec brawa dla Michasia. Chłopak posłał buziaka Jamesowi, wyminął go i poszedł do sypialni. Musiał również coś na siebie wrzucić. Nie chciał prowokować tak jawnie fotografa. No, może troszeczkę. Jednak postanowił, że skoro tamten jest ubrany to i on musi być. Wyszukał sobie jakieś spodenki. Tym razem pasujące na niego, bo miał więcej czasu. Gdy wrócił do łazienki zaczął bez ostrzeżenia pstrykać fotki. Wiedział, że chce zrobić ich bardzo dużo, by mieć z czego wybierać.]

Naprawdę masz zabawę… [Burknął, ale uśmiechnął się po chwili łobuzersko i zrobił głupią minę w stronę aparatu. Skoro Michaś chciał pstrykać zdjęcia ciągle i ciągle i ciągle, to musiało być też odrobinę zabawnych. A raczej ich mnóstwo. Za każdym razem, kiedy James odwracał się twarzą w stronę aparatu robił jakąś głupią minę. Jedynie, kiedy skupiał się na czymś innym i zapominał, wtedy tancerz mógł go sfotografować z normalnym wyrazem twarzy, lub takim, który wyrażał niechęć do wykonywanej czynności. Wyciągnął pierwsze pranie i nastawił kolejne, po czym skierował się do swojej sypialni, teatralnie wymijając Michasia, jakby w ogóle nie istniał i tylko robił swoje, nikomu naprawdę nie przeszkadzając nieznośnym pstrykaniem. Poskładał koszulki, które oboje zostawili w totalnym nieładzie, upchał je do szuflady zaczął rozbierać pościel, by zmienić na czystą. Widać los chciał, by sobie zrobił sobotę pełną porządków. Pościel też poskładał i wyniósł na stertę prania.] Pewnie nie wiedziałeś, że mamy taras? [Rzucił do swojego chłopaka, w trakcie wynoszenia pierwszego prania w misce na balkon. Nie, nie balkon. Wielki taras, z którego było widać całe miasto, a na którym ustawiona była suszarka i kilka innych gratów. Michael mógł go nie zauważyć, ponieważ wejście schowane było za żaluzjami.]

Jakoś nie miałem okazji zauważyć. [Wyszedł za Jamesem. Podobało mu się takie pstrykanie. Oczywiście starał się wyłapać najciekawsze chwile, więc czuł się jak rasowy paparazzi, biegając za chłopakiem. Dobrze ze aparat był cyfrowy i miał spora pamięć bo inaczej zmieniały klisze co piętnaście minut, a to nie byłoby już tak zabawne jak tworzenie fotoreportażu z soboty pełnej sprzątania. Taras to było rewelacyjne miejsce. Zachodzące słońce tworzyło piękne tło i Michael uśmiechał się raz za razem kiedy kolejny raz naciskał na guzik aparatu.] James, powiedz, że mnie pragniesz? [Odezwał się gdy chłopak powiesił ostatnią z rzeczy jakie przyniósł. Prowokował i doskonale wiedział, co robi.] Powiedz jak bardzo. Chce zobaczyć w twoim spojrzeniu pożądanie. Tu, na tle tego cudownego nieba.

Jesteś pewien? [James przyjrzał się uważnie chłopakowi. Zmierzył go spojrzeniem dokładnie od stóp, aż po samą głowę, bardzo powoli. Uśmiechnął się i zamiast powiedzieć to, o co Michaś go poprosił, podszedł do niego ostrożnie. Jedyne co było częścią wyznania to mina i roziskrzone oczy, którymi skupiał na sobie uwagę chłopaka. Wyciągnął mu aparat z dłoni i odłożył go na ziemię, po czym popchnął tancerza na ścianę obok wejście i niemalże przygwoździł go do niej, wsuwając kolano między jego uda. Nie zatrzymał mu rąk, a swoje ułożył obok jego głowy, nie przerywając patrzenia w śliczne, błękitne spojrzenie.] Nie będziesz robić zdjęcia, bo tego, co do ciebie czuje nie da się uchwycić w jednym ujęciu. [Zamruczał, nachylając się do jego ucha.] Pragnę cię Michaelu, nawet sobie nie wyobrażasz, jak mocno. [Wyszeptał, muskając gorącym oddechem ucho chłopaka i uśmiechnął się.] Pragnę tak bardzo, że tylko ostatnia kropla silnej woli trzyma mnie przed tym, by cię posiąść. Pragnę tak mocno, że dochodząc do granicy mam ochotę być egoistycznym dupkiem i doprowadzić do tego byś był naprawdę cały mój, ale nie zasługujesz na to. Nie zasługujesz na takie przedmiotowe traktowanie. Nie jesteś tylko obiektem mojego pożądania i seksualnej fascynacji. Kusisz i dobrze o tym wiesz i czasami nie mogę się oprzeć, by nie zrobić ci niewielkiej przyjemności, jednakże… Nie chcę tylko twojego ciała. Nigdy nie chciałem TYLKO twojego ciała. Jesteś dla mnie kimś więcej i zapamiętaj to sobie, zanim znów będziesz mnie prowokować, samemu nie wiedząc czego pragniesz. [Skończył przemówienie tak cicho, że ledwie słyszał samego siebie. Przyłożył usta do szyi Michasia i pocałował kawałek skóry pod nimi.]

[Słuchał w ciszy i skupieniu każdego kolejnego słowa chłopaka. Chłonął każdą sylabę, pożerał każdą wypowiadana przez niego głoskę. Nie śmiał się nawet poruszyć, a i oddech bardzo się starał powstrzymywać. Nie chciał by cokolwiek przeszkodziło Jamesowi w wypowiedzeniu do końca tego co chciał powiedzieć. Nie chciał by chłopak się spłoszył i zamilkł w połowie lub w momencie gdy dojdzie do najbardziej osobistej części wyznania. Dopiero kiedy poczuł na skórze szyi pocałunek i zrozumiał, że James powiedział wszystko co chciał, przytulił go do siebie z cichym westchnieniem.] Ale ja doskonale wiem czego chce, James. Wiem, czego pragnę i wiem, że potrafiłbyś dać mi to w taki sposób, żebym zapamiętał do końca życia. Myślisz, że z każdym świeżo poznanym chłopakiem zostaje na noc? Tak bez zastanowienia i protestów? Myślisz, że każdy, który wpadnie mi w oko i uśmiechnie się do mnie zostaje zaraz moim kochankiem? Nie, szanowny Panie Collins. nie jestem taki. Fakt nie jestem prawiczkiem, ale nie oznacza to, że ten pierwszy i jedyny raz był dla mnie święty. Nie, wręcz przeciwnie. Dlatego chciałbym żebyś wiedział, że nie prowokuje cię dlatego, że dobrze się przy tym bawię, ale dlatego, że pragnę cię nieziemsko. Ale poczekam. Poczekam cierpliwie aż uznasz, że nadszedł odpowiedni moment. Poczekam i nacieszę się poznawaniem cię i pozwalaniem byś ty poznał mnie. [Tyrada Jamesa wywołała u Michaela szalony słowotok. Nie potrafił przestać mówić. Nie potrafił się zamknąć i po prostu wtulić w chłopaka. Nie. Potrzebował powiedzieć mu wszystko na raz. Potrzebował powiedzieć o wiele więcej niż powiedział. Chciałby mówić i mówić i nie zamykać ust nawet na chwile przez trzy, a może nawet cztery dni. Chciałby opowiedzieć fotografowi całe swoje życie. I wiedział doskonale, że na każde z wyznań, na każdą z historii o których chciał mu powiedzieć nadejdzie odpowiednia chwila. Tak samo jak na ich całkowite złączenie się w jedno ciało. Płonące pożądanie, dające sobie spełnienie, okazujące sobie miłość, ciało kochanków, którzy rozumieją się bez słów.]

Oh, proszę cię… [Odchylił się i zamknął mu usta pocałunkiem. Pominął fakt, że Michaś go zupełnie źle zrozumiał i poczuł się, jakby cały czas oskarżał go o niepewność i wahanie się. Może i między niektórymi zdaniami było kilka trafionych w sedno, ale te o kochankach na jedną noc i o tym, że jego własne tłumaczenie zostało odebrane, jak jakiś wykręt trochę go zdziwiło. Nie zabolało, ale zdziwiło. Oderwał się po dłuższej chwili i objął chłopaka ramieniem, by wprowadzić do środka. Nastawał wieczór i robiło się chłodno toteż stanie na zimnym powietrzu nie wróżyło nic dobrego.] Może jakieś kanapki i ciepła herbata? [Zaproponował, opuszczając go ramieniem i kierując się w stronę kuchni. Zdecydowanie czuł się dziwnie i musiał to przemyśleć. Chciał w końcu zrobić Michaelowi przyjemność, wielką przyjemność. Wiedział już, jak wyglądało to wszystko u niego wcześniej, ale to, że chłopak czeka spowodowało, że poczuł się, jakby dawał mu do zrozumienia, że się boi. Przecież tak nie było, przecież mógł… Michaś powiedział, że nie jest ‘taki’. Jaki? Łatwy… Czy James tak powiedział? Nie powiedział, a czuł jakby było zupełnie odwrotnie.]

Poczekaj. [Złapał go za rękę i stanął w miejscu. Nie miał ochoty na kanapki, kiedy widział, że coś w jego słowach zabrzmiało na tyle źle, iż iskierki ze spojrzenia fotografa gdzieś zniknęły. A przecież nie chciał tego, prawda? Pociągnął chłopaka za rękę by ten zrozumiał, że ma się zatrzymać i na niego popatrzeć.] Co powiedziałem źle? Co powiedziałem, że twoje spojrzenie aż krzyczy o wyjaśnienia? James. Błagam cię. Jeżeli mowie coś, czego nie rozumiesz albo co sprawia ci przykrość lub wprowadza zamęt do twojej głowy to mi to mów. Zawsze. Nawet gdyby to było głupstwo. Nawet, gdyby chodziło o niezawiązany but. Rozumiesz? Nie chce niedomowień. [Wtulił się w tors fotografa obejmując go ramionami w pasie. Wtulił się jak dziecko, które właśnie odnalazło mamę po długich poszukiwaniach. Było mu przykro ze James wydawał się zwątpić.] Przepraszam, James. Przepraszam jeśli w natłoku słów i chęci wyznania ci wszystkiego na raz powiedziałem coś złego.

Nie, to pewnie ja to źle odebrałem. Tyle, że… Poczułem się, jakbym stwierdził, że jesteś łatwy. [Chciał szczerości, a James nie bronił się przed szczerością. Chciał tylko to trochę przemyśleć, a zapewne to tylko jego męska duma robiła mu wykręty i wprowadzała niepotrzebny zamęt.] Poza tym, ja też nie chce czekać, bo wiem czego chcę. Pomyślałem tylko, że miło by było sprawić ci taką przyjemność na jaką zasługujesz. Nie chce by było ci wszystko jedno, bo to ja. Inne rzeczy też są ważne, tak mi się wydaje, nie wiem… Może powinienem dawno pójść za instynktem, skoro tego chcesz i ja tego chcę. To dziwne, że wydaje mi się to płytkie i niestosowne i chce dla ciebie, jak najlepiej pod każdym względem? [Nie patrzył na Michasia, tylko przed siebie. Objął go rękami i głaskał po placach, usiłując jednocześnie myśleć nad tym co mówi, by nie wyszło to bezładnie i bez sensu.]

Nie, to nie jest dziwne. To najwspanialsza rzecz jaka kiedykolwiek ktoś dla mnie zrobił. Nie chodziło mi o to, że twierdzisz, że jestem łatwy tylko... Boże, jak mam ci to wytłumaczyć żebyś nie był smutny i żebyś mnie dobrze zrozumiał? [Jęknął, zacieśniając objęcia bardzo mocno i wtulając się w niego z całej siły.] Chciałem tylko wytłumaczyć ci, że nie jestem facetem, który musi opierać związek na seksie i że ważniejsza jest dla mnie więź emocjonalna. To wszystko dlatego, że widzę, jak bardzo się miotasz. Jak bardzo chciałbyś żeby mi było dobrze przy tobie. I jest, James! Jest! [Podniósł spojrzenie na chłopaka, przeniósł ręce na jego szyje i wspiął się na palce by pocałować go w usta.] Jest mi przy tobie nieziemsko dobrze. Uwielbiam z tobą rozmawiać, przytulać się, cieszyć się każdą chwilą. Uwielbiam cię, rozumiesz? A jeśli kiedyś pójdziemy do łóżka to będzie to dopełnienie całości i wiem, że nastąpi wtedy, gdy obaj będziemy na to gotowi. Rozumiesz? [Patrzył na fotografa błagalnie. Nie potrafił chyba jaśniej wyjaśnić mu, o co chodziło w jego wyznaniu. Nie potrafił poukładać słów w takie zdania by było prosto i przejrzyście.] A teraz chodź, zrobimy kanapki, napijemy się soku. No, chyba że dostane trochę wina bo było świetne.

Przecież wiem, że nie jesteś facetem, który opiera związek na seksie i wiem, że jest ci przy mnie dobrze. Już kilka razy mi to bardzo, bardzo dobitnie udowodniłeś. [Uśmiechnął się, przenosząc dłoń na policzek Michasia i głaskając go po nim kciukiem.] Nie chodzi mi też o czekanie, bo jest za wcześnie, czy dlatego, że to by oznaczało, że tylko tego chcę. Nie Michaś. Nie powstrzymuję się dlatego, że czekam na odpowiedni moment. Nie muszę na niego czekać, bo wiem, że nawet teraz, w tej chwili byłoby to coś niesamowitego. Owszem, powiedziałem, że nie tylko to się liczy, jednakże pod tym kryją się też zupełnie inne pobudki, dlaczego nie chciałbym tak po prostu się temu poddać. To by nic nie zmieniło między nami. Byłoby tak samo cudownie, ale… [Uśmiechnął się bardziej tajemniczo i ucałował Michasia w czoło, prowadząc tam, gdzie wcześniej zmierzał, czyli do kuchni.] Nie powiem ci tego teraz. Uznajmy, że w pewien sposób tak, że muszę się przygotować do tego, by iść z tobą do łóżka. 

O tak. Myślę, że powinieneś wydepilować nogi i pomalować paznokcie żebym nie czuł się niedoceniony. Tylko pamiętaj... [Pogroził mu groźnie palcem, lecz w jego oczach lśniła radość, a ton zdradzał, że nie mówi poważnie tylko droczy się z chłopakiem bezceremonialnie. Zanim dokończył myśl, wskoczył pośladkami na szafkę i rozsiadł się na niej niczym król na tronie. Tyle tylko, że król nie macha nogami, a Michaś jak najbardziej.] Musisz mi dać czas na to żebym również mógł zrobić się na bóstwo. Inaczej wpadnę do sypialni zziajany, nieogolony, wilgotny od potu i z wypiekami na twarzy. Nic, tylko zawał gotowy. A jak wiesz, cenie twoje serce bardzo, więc postaraj się o nie dbać. [Zadziorny nastrój Michaela zawsze przybierał na mocy, kiedy tylko chciał podrażnić Jamesa. Chłopak się tak uroczo irytował i zawstydzał, nawet, jeśli większość to była sprytna gra aktorska. Tancerz chciałby by świat przestał płynąć na przód. Chciałby by słońce zamarło tuż nad ziemia i zatrzymało się w fazie zachodu, a ich wspólny wieczór trwał do końca świata.]

Michaś… [James zamarł z czajnikiem do którego nalewał wodę. Jego twarz zamarła w bez ruchu i wydawało się, że płuca nie miały zamiaru wypuszczać nagromadzonego w nich gwałtownie powietrza. Odstawił czajnik, nawet go nie włączając, podszedł do chłopaka i przyklęknął przed nim z zabójczą powagą – zarówno na ustach, jak i w spojrzeniu. Chwycił go za nogę i ucałował łydkę.] Błagam cię na wszystkie świętości. Zaklinam na całą naszą miłość. Nie zapomnij… Tylko nie zapomnij o koronkowej bieliźnie! [Wyrzucił z siebie i przytknął czoło do łydki Michasia, którą wcześniej całował. Zatrząsł się od śmiechu, którego nie mógł dłużej ukrywać, ale wiedział, że i tak jego powaga była bardziej mordercza niż złośliwość jego chłopaka. Poczuł, jak na policzki spływają mu łzy od śmiechu. Dusił się od niego wręcz, usiłując jeszcze przez krótką chwilę zapanować nad nim, nie siąść na podłodze i nie zacząć się po niej turlać.]

A może być niebieska? [Michael oczywiście doskonale załapał, co prawda po krótkiej chwili marszczenia brwi i zastanawiania się czy aby na pewno James się z niego naigrywa. Nie podlegało to jednak dyskusji. Zaczynali coraz lepiej się rozumieć. Ich drobne złośliwości stawały się coraz śmielsze i nie starali się być tak cholernie uprzejmi dla siebie, grzeczni i bardzo stosownie wysławiający się. Byli sobą. Każdy z nich potrafił się złościć i śmiać. Każdy z nich wiedział na ile może sobie pozwolić i przychodziły momenty, gdy wystarczało jedno spojrzenie by zrozumieć o co chodzi temu drugiemu. I jak tu nie wierzyć w braterstwo dusz? Michaś przestał machać nogą, za to pochylił się w przód i położył dłonie na ramionach trzęsącego się, najwyraźniej od śmiechu, Jamesa.] Bo jeśli nie może być niebieska to będę zmuszony poprosić Doriana by mi pożyczył czerwoną. [Wyszeptał, dusząc się niemal ze śmiechu. Po chwili zsunął się z szafki, stajać między nią, a klęczącym Jamesem i przykucnął by znaleźć się twarzą na wysokości twarzy chłopaka.] Zdajesz sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy normalni, prawda?

Zdajesz sobie z tego sprawę, że mam ochotę zrobić ci dobrze tu na podłodze? [Nie, zdecydowanie nie potrafił być normalnym i poważnym człowiekiem przy Michasiu. Puszczały mu wszelakie hamulce zarówno w swobodzie, jak i przyzwoitości, chociaż jej wolałby mieć raczej więcej i wolałby by oczekiwanie na spełnienie swojej dziwnej zachcianki nie okazywało się tak nieznośne. Chwycił Michaela w pasie i przewrócił na podłogę, uważając by nie zrobić mu żadnej krzywdy przypadkowo. Ten chłopak zdecydowanie i irracjonalnie zbyt mocno go pociągał. Miał w sobie coś niesamowitego, co jednocześnie potrafiło zaskakiwać Jamesa za każdym razem bardziej. Ze złośliwym uśmiechem uroczego i dość rozpalonego elfa, unieruchomił chłopakowi ręce nad głową i niemalże jednym szarpnięciem pozbawił go spodenek, które niedawno założył.] Boże… Jesteś tak cholernie seksowny, że to powinno być prawnie zabronione. [Trzymał dłonie Michasia nad jego głową stanowczo, ale nie mocno. Nie potrafił być brutalny, ale mógł sobie pozwolić na to, by pozbyć się na chwilę maksymalnej ostrożności i części czułości. Powiódł palcami po gładkiej skórze brzucha chłopaka i po jego żebrach, wpatrując się na ścieżkę po której sunął.]

Jesteś niewyżyty, kochanie. [Mruknął do Jamesa z uśmiechem. Nie przeszkadzało mu, że leży na podłodze. Nie czuł nawet jak bardzo jest twarda i chłodna. Jedyne na czym się koncentrował i co potrafił odczuwać w danym momencie to wędrująca po jego ciele dłoń fotografa. Wiedział, przypuszczał, że James doskonale panuje nad sobą i swoimi emocjami. Wiedział, że mimo słów jakie wypowiada i mimo tego, że bardzo chce spełnienia nie posunie się do tego by posiąść go tu, na podłodze, w kuchni. Chociaż... Na twarzy Michaela wykwitł rumieniec, kiedy wyobraźnia rozszalała mu się na dobre. Widział ich na podłodze. Widział jak spełnia się ich pragnienie bycia razem. Czuł jak przez jego ciało przebiegają ciarki, które dla Jamesa mogły wydawać się efektem jego pieszczot. Michaś poruszył się niespokojnie, lecz nie wyrywał rąk ani nie starał się unikać dotyku palców fotografa. Zwyczajnie, wiedział, że za chwile jego ciało bezwstydnie pokaże chłopakowi, jak wzbiera w nim podniecenie i wiedział, że James nie będzie umiał się powstrzymać przed kolejną porcja pieszczot. Czyżby tym razem kolacja stała się tak samo cudownym wspomnieniem jak film, sesja fotograficzna, czy kąpiel? Rany, jeszcze chwila i okaże się, że będąc sam na sam z Jamesem nie potrafią zrobić nic, by nie skończyło się uniesieniami erotycznymi. Uśmiechnął się zadziornie i czekał na to co będzie dalej. Czekał z coraz większą chęcią na ciało Jamesa.]

Nie jestem niewyżyty… To ty tak na mnie działasz. [Zamrugał niewinnie i oblizał usta, przygryzając lekko wargi i przełykając ślinę, która napłynęła na samo wyobrażenie tego, co mógł teraz zrobić z Michasiem, a mógł wszystko i wiedział to. Mógł go mieć w tej chwili, na tej zimnej podłodze i tak, jak powiedział, mogło to być tak samo gorące uniesienie, jak to które planował. Nadal jednak nie chciał tego pierwszego razu w ten sposób, pomimo wiedzy, że i tak by się sprawdził. Dlaczego by nie? W końcu wszystko inne szło mu zadziwiająco dobrze, jakby był do tego stworzony. Zawędrował dłonią do podbrzusza Michasia i podrapał je delikatnie, powoli wędrując dalej, aż w końcu objął dłonią jego członka, by doprowadzić go do pełnej gotowości i chęci. By kolejny raz doprowadzić swojego chłopaka do szaleństwa i zadziwić go swoim pragnieniem, które chciał za chwilę uzewnętrznić, a które chodziło po jego głowie od pamiętnej kąpieli.]

Ja-ames... [Jęknął, zaciskając powieki i wyginając się lekko w łuk, kiedy poczuł na męskości gorącą dłoń chłopaka. Pragnął go tak bardzo. Pragnął i z rozkoszą poddawał się jego pieszczotom. Ale to nie tak przecież być powinno. Co z tego, że James uświadamiał mu, że spełnia się przez dawanie mu przyjemności? Michael wiedział, że to nie jest tak do końca. Wiedział, że cudownie jest dawać i czuć, jak obdarowywany roztapia się z nadmiaru przyjemności. Wiedział, że i wtedy, bez nawet jednego muśnięcia męskości dającego, może on doznać spełnienia. Ale wiedział też, że pełnia rozkoszy to pozwolić na to, żeby orgazm zawładnął ciałem i umysłem i sprawił, że traci się kontakt z racjonalnością, zamieniając się w zmysłowość. Wiedział to wszystko, ale... No właśnie, kiedy dłonie Jamesa tak czule i namiętnie dotykały jego ciała, Michael nie potrafił nie poddać się i nie zatracić w chwili.]

Lubię, jak jęczysz moje imię, to jeszcze bardziej podniecające… [Wyszeptał, rozkoszując się przyjemnością, jaka rozchodziła się po ciele chłopaka. Niemalże widział każdy jej dotyk w miejscach, których nie dotykał. Wiedział też, że ciężko będzie się Michasiowi odwdzięczyć dokładnie tym samym. Przez chwilę pieścił jego członka delikatnie, głębokimi ruchami, po czym opuścił go by zawędrować niżej na jądra i je również obdarować porcją ciepła – podłoga była wszak zimna, bo w kafelkach. Przyjrzał się jego twarzy uważnie, wsuwając w międzyczasie między jego nogi i nachylając, by móc dosłownie przelotnie musnąć jego usta. Oblizał je, po czym oblizał też podniesiony do ust palec i powrócił nim tam, gdzie uprzednio kręciła się jego dłoń: wprost między pośladki tancerza aspirującego na fotografa. Na jego policzkach tańczyła żądza i pewność. Nie bał się. Ciekawość reakcji była większa i z otwartymi ustami przyglądał się każdej zmianie na twarzy Michasia, kiedy wsuwał w niego przygotowany i wilgotny palec.]

[Czy on nie zdawał sobie sprawy z tego co robił? Michaś był rozpalony samym masażem, a co dopiero teraz. Widząc, jak James oblizuje palec, spodziewał się tego co nastąpiło później ale... Oczy chłopaka otworzyły się bardzo szeroko, oddech zatrzymał się, a serce rozszalało niczym koliber zawieszony nad cudownie pachnącym kwiatem.] Ja-ame-es... [Nawet gdyby teraz chciał panować nad głosem, oddechem czy czymkolwiek co składało się na jego ciało, nie był w stanie. On nie istniał jako człowiek, kiedy James był tak blisko i kiedy jego poczynania były aż tak śmiałe. Nie, nie... Zaskoczony lecz doprowadzony niemal do wrzenia Michaś zacisnął zęby na wardze tak mocno, że poczuł na języku metaliczny smak krwi. Policzki zapłonęły mu żywym ogniem, a paznokcie wbiły się we wnętrze jego dłoni. Zamarł w bezruchu. Nie czuł się tak nigdy wcześniej, lecz nie chciał już nigdy czuć się inaczej.]

[James oblizał ponownie usta Michasia i zacmokał, delikatnie poruszając palcem. Nie tyle wiedział co robić, co robił to wcześniej. Nie było to jednak wnętrze żadnego chłopaka, ale było równie przyjemne i bardzo stymulujące doznanie dla niego samego.] Nie kalecz swoich ust… Rozluźnij się… [Poprosił i zabrał jego usta do pocałunku, by dać mu odczuć, że nie ma w tym jakiś głębszych zamiarów. Miał zamiar dotrzymać danej sobie obietnicy niespodzianki i przede wszystkim powstrzymać się od tego, by jej nie dotrzymać. Pchnął palcem mocniej aż do samego końca, czekając aż Michaś pojmie, by czerpać z tego całkowitą przyjemność, bo czuł że jest ona dla niego większa niż pieszczota męskości chwilę temu. Kiedy tylko chłopak się rozluźnił i zatracił również w pocałunku, wsunął drugiego palca rozciągając go delikatnie jeszcze bardziej. Puścił jego dłonie i ułożył się wygodnie na przedramieniu, przykrywając go swoim wręcz płonącym ciałem i nie przestając poruszać palcami.]

[Jak to dobrze, że James go pocałował! Michael był bliski paniki spowodowanej przekonaniem, że chłopak po prostu się z nim droczy. Była ona jednak nieznaczna. Ledwie zauważalna i zagnieździła się jedynie gdzieś w środku tancerza. Gdzieś głęboko wewnątrz niego gdzie podczas pocałunku została brutalnie zniszczona. Michael odwzajemnił pocałunek ochoczo. Nie mogąc zrobić nic poza okazaniem Jamesowi, jak bardzo jest mu oddany i jak dużo przyjemności dostarcza mu kolejna pieszczota otrzymywana od niego, wlał w ten pocałunek taką porcje emocji i tyle żądzy ile tylko zdołał wykrzesać ze swego zniewolonego ciała i duszy. Obejmował fotografa rękami, gdy tylko zyskał taka możliwość i roztapiał się, zamieniając w rozkosz. Gorące ciało chłopaka pozwalało zniwelować zupełnie chłód kafelków. A czułość i delikatność jakimi był raczony, wyganiały z jego świadomości fakt, że leżą oni na podłodze kuchni.]

Jesteś naprawdę wspaniały. [Wyszeptał odrywając usta od warg Michasia i spojrzał na jego twarz, uśmiechając się promiennie i z zafascynowaniem. Pogłaskał jego spocone czoło, odgarnął z niego niesforne kosmyki i przejechał palcem po jego ugryzionych ustach z namysłem. Palce, które cały czas penetrowały Michasia poruszały się równym rytmem, dosiągając samego końca – jak najgłębiej, a James obserwował emocje malujące się na twarzy swojego chłopaka. Uwielbiał go takiego bezwolnego i podnieconego, aż bał się pomyśleć, co będzie dalej. Po chwili podsunął uda pod jego, unosząc się i klękając i podniósł Michasia w górę, by mógł sobie na nim usiąść. Opuścił jego wnętrze tylko na moment, by przemieścić dłoń za pośladki. Trzymał go mocno w pasie i przytulał do siebie jego miękkie ciało. Każdy ruch dłoni powodował, że Michaś ocierał się męskością o brzuch Jamesa. Fotograf chciał by mu było jak najlepiej i by całkowicie zatracił się w tej zamiennej przyjemności, oddając się spełnieniu i utracie tchu. Głaskał go po plecach, drapał delikatnie, a swoje usta ulokował na szyi, którą całował i przygryzał nie chcąc więcej ranić ust chłopaka.]

[Było mu dobrze. Był rozanielony i zapominał o wszelkich realiach, ale kiedy chłopak wysunął z niego palce i wziął go na kolana, wpił się w jego usta na chwile, by ponownie mieć możliwość zatracenia się. Odchylił głowę w tył, gdy stracił kontakt z ustami chłopaka. Przywarł do niego całym sobą. I przymknął oczy koncentrując się na odczuwaniu. Przesunął dłonią po ramieniu Jamesa, zjechał na plecy i wrócił ponownie na ramie by, odchylając się jeszcze bardziej w tył, sunąć dłonią po torsie chłopaka podążając w dół. Bardzo chciał odnaleźć męskość chłopaka i zacisnąć na niej palce. Nie było to proste, gdy James tak skrupulatnie zajmował się dawaniem mu przyjemności i przytulaniem go. Młody musiał odpuścić, zagłębiając się w chwili rozkoszy, która zaczynała ogarniać całe jego ciało coraz mocniej i mocniej. Obie dłonie tancerza legły na ramionach fotografa, a palce zacisnęły się na nich nieco mocniej.]

[Może i Michaś nie mógł dosięgnąć męskości Jamesa, ale niezaprzeczalnie wbijała się ona w niego dość boleśnie. Fotograf był maksymalnie podniecony, a jego serce szalało, zagłuszane przez urywany oddech. Nie poddawał się jednak, chociaż miał ochotę, by Michaś jednak dopiął swego i pomógł mu. Najpierw jednak chciał jego doprowadzić do samego końca. James zamknął oczy i skupił się, by nie skonfrontować ponownie ciała swojego chłopaka i nie posiąść go w tamtej chwili. Skupił się, by trafić w najczulszy i najbardziej wrażliwy punk, zakładając, że faceci takowy posiadali. Musieli – w końcu jak czerpaliby przyjemność z seksu? Wydawało się też Jamesowi, że Michael jest w rzeczywistości ‘dziewicą’, ale było to zapewne mylne wrażenie. Był taki ciepły i ciasny, że w pewnej chwili fotografowi zakręciło się w głowie od galopujących myśli. Zwiększył nieco tempo, a dłonią, którą obejmował chłopaka uniósł go odrobinę, jakby naprawdę się kochali i opuścił, wbijając palce jeszcze mocniej, niemalże boleśnie.]

[Nie dosięgnął dłonią do organu, który tak bardzo chciał podrażnić, ale kiedy uświadomił sobie, że czuje go doskonale na własnym brzuchu, przywarł do Jamesa jeszcze mocniej. Objął go ramionami bardzo mocno. Postarał się by dostosować ruch, minimalny, ale jednak, swego ciała do tempa w jakim James poruszał się w jego wnętrzu. Nie było to trudne. Chłopak dawał mu odczuć, jak bardzo go pożąda i jak bardzo pragnie jego uniesienia, więc Michaś upajał się każdą kolejną chwilą. Uwielbiał bycie blisko niego. Uwielbiał czuć na swoim ciele gorący oddech Jamesa i jego dłonie. Poruszał się rytmicznie, ocierając się o męskość chłopaka brzuchem i przy okazji drażniąc też własną, przysuwaniem się nią po ciele fotografa. Czuł, jak podniecenie w nim rośnie i cieszyło go odczuwanie rosnącej przyjemności Jamesa. Miał ochotę dojść na szczyty przyjemności i porwać ze sobą swojego chłopaka.]

Nawet nie wyobrażasz sobie, jak bardzo cię pragnę… [Wyszeptał, czy raczej wysapał z ledwością. Odchylił głowę i odnalazł drogę powrotną do ust Michasia i pocałował go, ale zupełnie odwrotnie niż chłopak jego przed chwilą. Pocałował go delikatnie, pieszcząc jego usta urywanym, ciepłym oddechem. Spijał wargami każdą kropelkę śliny i muskał usta Michasia w najczulszy i jeden z romantyczniejszych sposobów na jaki pozwalała mu wstrzemięźliwość przed zwierzęcą zaborczością. Z drugiej strony uwielbiał tak robić. Powoli i delikatnie, z namiętnością i oddaniem, a żądzę ukazywał gdzieś indziej, pieszcząc chłopaka palcami. Był bliski spełnienia, zwłaszcza od momentu, kiedy Michael odkrył, jak może mu sprawić dodatkową przyjemność bez dotykania. Pulsowanie ich ocierających się męskości – mimo materiału bokserek Jamesa - zlały się w jedno niespokojne i James czuł, że niedługo oboje osiągną upragniony szczyt.]

[Michael smakował każdy kolejny pocałunek z narastającą rozkoszą i uniesieniem. Jego ciało żyło własnym życiem. Był jak skąpany w objęciach miłości, kiedy poczuł, jak jego męskość zaczyna wrzeć z wzbierających w jej wnętrzu soków. Poruszył się nieco szybciej, prowokując tym samym Jamesa do podobnego tempa pieszczot. Był upity doznaniami. Był pijany rozkoszą i chciał jej więcej i więcej, do granic wytrzymałości i zupełnego upojenia się. Wiedział, znał swoje ciało i wiedział, że jeszcze chwila, jeszcze moment i eksploduje. I tak się właśnie stało. Po kilku szybszych i mocniejszych ruchach, dowód jego podniecenia zalał brzuch Jamesa i jego gorącymi falami nasienia, a z gardła Michaela wyrwał się chrapliwy jęk i przeciągle imię Jamesa.]

O boże… [Sapnął, dając się porwać zupełnie przyjemności i fali orgazmu, jaka naszła go, jak tylko Michael sam z siebie przyspieszył. To była granica wytrzymałości dla Jamesa i jego niespełnionego od czasu kąpieli członka. To była granica, którą właśnie tancerz swoimi czynami przekroczył i pozwolił Jamesowi na oddech ulgi i zduszony krzyk spełnienia. Wysunął dość zmęczoną dłoń z jego wnętrza i delikatnie pogłaskał go po pośladkach, usiłując wyrównać oddech i uspokoić rozedrgane ciało.] Znów musimy się wykąpać… [Zachichotał i z matczyną czułością przytulił do siebie chłopaka mocno. Schował nos w jego szyi, delektując swój nos zapachem seksu, jaki unosił się w kuchni, niczym zapach dobrej potrawy.] Boję się co będzie jutro… [Mruknął nie przestając się podśmiewać z radości spełnienia i bliskości Michaela przy swoim ciele.]

Zrobimy dzień sprzątania, zakupów, gotowania, oglądania filmów i fotografowania bo dzisiaj nam nic z tego nie wyszło. [Wyszeptał do ucha chłopaka z uśmiechem. Co prawda mówił bardzo wolno, bo jego ciało musiało powrócić do spokojnego oddechu i równomiernego bicia serca. Spełnienie było tak silne, że przez chwile tuż po nim czuł, jak świat wiruje, więc teraz wracał do realności i był zdziwiony, że nadal są w kuchni. Było mu tak miękko i tak przyjemnie, że byłby w stanie przysięgać, że przenieśli się w jakiś sposób do sypialni, do ciepłego łóżka.] Och, James. Jeśli każda nasza zaplanowana praca będzie się tak kończyć to niedługo będziemy znać własne ciała, jak dwudziestoletnie małżeństwo. [Roześmiał się, przytulając do chłopaka całym sobą.] Zaniesiesz mnie do łazienki? [Czuł się taki wyzuty z sił i tak cudownie wykończony fizycznie.]

Jasne, że cię zaniosę, trzymaj się mocno… [Dał im jeszcze kilka minut na złapanie oddechu, a przede wszystkim sobie na to, by nogi chciały podporządkować się woli umysłu. Przytrzymał Michasia jedną ręką w pasie, drugą złapał szafkę, by się wraz z nim podnieść i nie wywrócić przy okazji. Zachwiał się delikatnie i roześmiał jeszcze bardziej, po czym poniósł chłopaka do łazienki. Coś mu się widziało, że nie skończą dzisiaj prania, ale mieli – teraz już na całe szczęście – jeszcze niedzielę, by to ogarnąć.] Nie przeszkadza mi staż dwudziestoletniego małżeństwa Michasiu, to naprawdę kusząca perspektywa, ale nie wiem, czy… Wytrzymam do ślubu, by skonsumować nasz związek w pełni. [Wyszczerzył się do niego i pokazał mu język. Odstawił Michasia na równe nogi, jak tylko znaleźli się w łazience.] Trzeba umyć wannę, zanim pójdziesz się kąpać. Możesz za ten czas wyciągnąć pranie. Jutro je wywiesimy na zewnątrz, a przez noc doschnie to, co już wisi. [Powiedział, głaskając Michasia jeszcze raz przy okazji po pośladkach i puścił go ze swoich ramion, by zabrać się za mycie wanny – ogromnej wanny.]

Zostaw. Przecież to my się tam moczyliśmy. Wymyjemy za chwile. [Złapał Jamesa za rękę i musnął ustami jego ramie.] Oj, aparat! [Olśniło go nagle. Zbliżała się noc. Robiło się dość wilgotno na dworze, a na balkonie został aparat. Przecież mogło mu się coś stać. Wyprostował się, a jego oczy zrobiły się duże i okrągłe.] Nalej wody, dobrze. A ja pójdę po aparat bo przecież... [Nawet nie skończył zdania tylko ruszył biegiem w stronę tarasu. Nie mógł pozwolić na zniszczenie aparatu. Taki biegnący przez mieszkanie Michaś. Golusieńki i lśniący od pozostałości po spełnieniu... Ach, to był widok godzien sceny w najlepszym i najbardziej kasowym filmie! Wrócił z balkonu po dłuższej chwili i uśmiechnął się dumny z siebie i zadowolony.] Aparat ocalony, leży na lawie. A teraz pora na ocalenie mnie i mojego zdrowia. [Zatrząsł się z zimna, bo dopiero teraz poczuł, jak zmarzł podczas krótkiej akcji ratunkowej.]

Wiesz, co? Mam lepszy pomysł niż kąpiel i zdecydowanie szybszy, by móc wrócić do łóżka i iść spać, a przede wszystkim zagrzać się. [James zrezygnował z mycia wanny, chociaż wodę spuścił. Obserwował przez chwilę biegającego Michasia, a kiedy ten wrócił, wstał i podszedł do szafki, by wyciągnąć z niej wilgotne chusteczki.] Jutro się możemy wykąpać, łóżku to nie zaszkodzi. [Uśmiechnął się i wyciągnął kilka chusteczek, po czym podszedł do chłopaka i chwycił go w pasie, stając w odpowiedniej odległości od niego. Powoli, ponieważ chusteczki były dość zimne, zaczął go dokładnie wycierać z pozostałości nasienia.] Zaczynasz drżeć z zimna, nie chce byś się rozchorował. Pójście po aparat było bardzo nierozsądne nago… [Zacmokał i ucałował usta tancerza przeciągle, ale nie głęboko, jak tylko skończył go „myć”] Chcesz się pobawić? [Spytał, zsuwając z siebie bokserki, na których widniała ogromna plama przysychającej spermy.]

[Nie odezwał się. Zabrał z rąk chłopaka chusteczki i doprowadził go do czystości jako takiej. Mimo iż ręce mu drżały, a zęby prawie wygrywały skoczne marsze, postarał się i doprowadził Jamesa do porządku. Podobało mu się masowanie ciała chłopaka. Nawet jeśli było ono tylko efektem zabiegów kosmetycznych. Wyrzucił na koniec chusteczki do kubła i zgasił światło zanim jeszcze złapał fotografa za rękę i wyciągnął z łazienki. Dobrze, że tamten zdjął wcześniej zupełnie spodenki bo teraz mogło się to skończyć tragicznie.] Idziemy do łóżka. Bez kolacji bo byliśmy bardzo niegrzeczni. I masz mnie tak mocno tulić żebym się roztopił z gorąca. [Brzmiał niemal władczo. Niemal. Michaś nie potrafił rozkazywać, a jego drobna postura i delikatny glos w połączeniu z niby władczym tonem, prezentowała się iście uroczo. Jak najsłodszy i najbardziej cukierkowy deser świata.]

Dobrze, mój panie. Co tylko zechcesz. [Zaśmiał się, ale poszedł posłusznie z Michaelem do sypialni, by móc go utulić do snu i ogrzać swoim zimnym ciałem. Jak tylko weszli pod kołdrę, otulił go szczelnie zarówno kołdrą, jak i swoimi ramionami. Był zbyt zmęczony, by zajmować się myśleniem o bliskości chłopaka, jako czymś erotycznym. Czuł, że sam musi odpocząć i się rozgrzać.] Wiesz, że zostawiliśmy większy bałagan niż wcześniej? Pranie zostawione, wanna nie umyta, my ledwo co… [Uśmiechnął się pod nosem. Wcale mu to nie przeszkadzało. Rzeczy brata nie były tak cenne, jak to by teraz ogrzać i dać wypocząć Michasiowi. Poniekąd katowali się tymi uniesieniami erotycznymi i kiedyś musieli poczuć zmęczenie. James poczuł je kiedy pod kołdrą zrobiło się goręcej. Obiecał też sobie, że jutro postara się być nieco bardziej wstrzemięźliwym i samozachowawczym, o ile Michaś go nie będzie kusił tak słodko, jak tej soboty.]

3 komentarze:

  1. Przy kusicielu Michasiu trudno trzymać ręce przy sobie. Czym dłużej są razem to grozi to istnym bałaganem, bo nie są w stanie uprać, posprzątać itd. No, ale jak skoro rączki mają zajęte zupełnie czymś innym.:D Chłopcy za każdym razem robią krok do przodu i tylko czekać chwili w której będą się naprawdę kochać.
    Wyobraziłam sobie w czasie sceny, gdzie Michael nago pobiegł po aparat, że w tym czasie wraca do domu ojciec lub wpada Chace i widzi takiego golutkiego chłopaka. Biedny Michaś spaliłby się ze wstydu, więc nie życzę mu tego. Na szczęście to niemożliwe, bo obaj panowie są zajęci. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, dzisiaj udaję poważną krytyczkę literacką, czy coś w ten deseń.
    Początek taki, że tych bardziej leniwych, bądź tych, którzy dopiero co dołączyli do grona fanów i czytających odsyła do poprzedniego rozdziału. Mam tu oczywiście nie poprzedni rozdział dosłownie, a poprzedni dotyczący MJ. Choć elementy typu pralka i aparat powinny skutecznie odświeżyć pamięć. James mnie zaskakuje. I pomyśleć, że jeszcze nie dawno w ogóle nie dopuszczał do siebie myśli, iż może być gejem... A tu co? Takie wyznanie, plus jego szczerość... No rozbrajające, jak nic! A Michaś? Cóż, już miałam na niego nawrzeszczeć, za brak odpowiedzi. Miałam, ale tego nie zrobię, gdyż jest Miszczem. 'Nie, żebym udawał stanowczość, ale...' - Tak, to było dobre. Hm, słyszałam i czytałam już o wielu określeniach męskości, a nawet o nadawaniu im imion, ale nazwania 'organem miłości' jeszcze nie spotkałam. Mała dygresja - pralek się nie wyrzuca, potrafią być przydatne. Huh, w tym miejscu miałam bić brawo, bo w końcu napisane jest, że powinny się brawa rozlec, ale miałam być poważna, więc później. Mamy kolejny stopień wtajemniczenia. James został gwiazdą, na dodatek z prywatnym paparazzi. Swoją drogą, taka historia też mogłaby być ciekawa. Szczególnie, w waszym wykonaniu. Mmm, kolejne wyznanie... I już by się mogło wydawać, że Michaś sprostał wyznaniu w postaci wyznania, że nie zbagatelizował, nie olał... Ale nie, bo byłoby zbyt prosto. Ech. Oni się muszą jeszcze doszlifować... Lubimy subtelne zamykanie ust pocałunkiem. Tak. I lubimy, gdy z poważnej rozmowy zrobią sobie komedię. Znaczy żart. No tak, już myślałam, że palnie coś głupiego, a tu bum i koronkowa bielizna. 'Boże… Jesteś tak cholernie seksowny, że to powinno być prawnie zabronione. ' - Dlaczego wydaje mi się to znajome? Było w jakimś filmie, czy coś? A może tak mi się już wbiło w głowę... No, w każdym bądź razie, brzmi lepiej, niż teksty o działaniu jak narkotyk. No i Michaś został Bogiem. Gwiazda i Bóg, fajne połączenie. Ocho, zaczyna się robić coraz śmielej, idą coraz dalej... Ale nie... No tak, już myślałam, że serio się doczekałam, no doczekałyśmy, a tu jedynie przedsmak. Ech. W dodatku Michaś jest głupiutki, no chyba, że chce wylądować w celibacie jak biedny Rage. Marne te próby Michasia by wyjść na poważnego, stanowczego mężczyznę. Oj, oj. Ale racja, musi to słodko wyglądać. A koniec... Wyjątkowo udany. Coraz częściej wam się to zdarza, dziwne, nie?
    No, a teraz biję te wcześniejsze brawa, dodaje całą serię emotek, które powinny się znaleźć w tekście, ale ich brakło, gdyż próbowałam udać poważną, co niekoniecznie mi wyszło. Ale git. :D DALEJ proszę. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale sobie słodzą, mam wrażenie, że rzeka miodu przepływa przez to łóżko. Jeden podpuszcza drugiego do coraz gorętszych wyznań. A co z tzw. zwierzęcą żądzą?
    Mogę kopnąć Jamesa, tak dla przykładu? Jak on tak dalej będzie walczył z tymi emocjami to mu zrobię coś naprawdę złego! Czy ja go porządnie walnę to zrobi się mniej wzniosły?
    Jesteście wredoty! Jak można człowiekowi obiecać nagą sesję fotograficzną pt. Seksowne porządki domowe, a potem to odwołać!! Ubrał się bałwan jeden, ale z niego burak. Drugi też zresztą nie lepszy. Taki golutki Michaś pstrykający fotki podczas sprzątania, to by było coś naprawdę fajnego.
    Michaś, słabo się przykładasz do tego kuszenia! Święty Michaś ćwiczy cierpliwość, w tym także moją.
    To oni nadal nie są gotowi? A co z „rozedrganym organem miłości”, już nie działa? Jeszcze trochę i się potnę. To jakaś nowa odmiana chińskich tortur dla czytelników?
    Dobry palec nie jest zły. Musiało być miło skoro tancerz był taki rozanielony.
    Myślę, że w domu zapanował niezły bałagan. Ciekawe co powie na to braciszek jak wróci.

    OdpowiedzUsuń