sobota, 8 lutego 2014

Kolya

 Wiem. Tak wiem, że Nas nie ma długo i nie wiem, kiedy się pojawimy. Zamierzamy jednak wrócić, choć sytuacja czasowa jest niestabilna. Moja przyjaciółka ma pracę dość pochłaniającą czas, a ja sama nie jestem w stanie stworzyć takiego cuda, albo kontynuować go. Aby nie było, że o Was nie pamiętam, zaśmiecę tego bloga (zamiast tworzyć nowego) nieco innym opowiadaniem, równie nieskończonym. Zajmie Was na jakiś czas mam nadzieję i liczę na trochu komentarzy. Opowiadanie nie poprawiane, pisane stylem gry, ale mam nadzieję, że to Wam w niczym nie przeszkodzi. Enjoy ^^

[Był piękny wieczór. Mężczyzna zmierzał do klubu, gdzie zarezerwował sobie miejsce już dużo wcześniej. Czekała na niego loża, którą lubił. Uwielbiał klimat klubu, do którego się wybrał, choć zawsze wchodził i wychodził samotnie. Nigdy też nie korzystał z usług kelnerów, więc po przekroczeniu progu klubu i przywitaniu się z ochroniarzem, który go doskonale znał, skierował swoje sprężyste kroki do baru. Tam na krótką chwilę oczekiwania przysiadł i zamówił drinka. Niczym szczególnym nie wyróżniał się z tłumu ludzi. Na jego dość przystojnej, ale nie zniewalającej twarzy malował się wczorajszy zarost. Na sobie zaś miał ciemne jeansy, jakąś ciemnofioletową koszulkę i jasną marynarkę. Przeczesał jasnobrązowe włosy i powiódł spojrzeniem po ludziach zgromadzonych w klubie. Do niektórych nawet uśmiechnął się, innym pomachał.]