Wierzę ci Dorian. Naprawdę ci wierzę, ale to jest silniejsze ode mnie.
Widzisz… Nauczyłem się wyrażać wszelkie emocje w cielesny sposób, wyładowywać
się tym. Nie mam w sobie jednak tyle siły, by nagle zacząć się uśmiechać z
najprostszych rzeczy, bo mam wrażenie, że wszystko się za chwilę rozpadnie.
Wiem, jaki byłem, a jaki się stałem. To, że ci powiedziałem nie sprawi nagle,
że stanę się tak otwartym człowiekiem, jakim byłem kiedyś. [Powiedział cicho,
ze spokojem w głosie. Najgorsze miał za sobą, ale nie czuł się do końca pewien
tego, co powiedział. Czuł sam, że jeszcze wiele musi Dorianowi powiedzieć.] I
owszem. Jestem cholernym romantykiem. Może mnie ponosi pożądanie, może lubię
czuć wszystko maksymalnie i do bólu, ale nie zdziw się jeżeli… Jeżeli kiedyś podczas
takiego czegoś, albo przed, zacznę płakać. Nie znasz mnie od takiej strony, ale
Dorian… Ja nadal jestem chory. Nadal i wciąż mam zachwiania nastrojów i nadal
gdzieś w środku nie potrafię dojść do siebie. [Dokończył, przytulając się
jeszcze mocniej do ciepłego ciała malarza. Pomimo tego, że w domu było ciepło,
że leżał pod kołdrą na gorącym mężczyźnie, zrobiło mu się zimno, aż się
zatrząsnął. Docierała do niego świadomość tego, co przed całą ckliwą rozmową
powiedział do niego Dorian. Że nie będzie umiał być delikatny, że nie będzie
mógł się powstrzymać. A Rage w głębi duszy chciał się z nim kochać. Nie
uprawiać seks, jak dziki królik, ale kochać. Tak naprawdę i delikatnie…
Kiedyś.]
Miałbym ochotę powiedzieć ci, że mało mnie obchodzi twoja choroba, ale
odbierzesz to z sposób jakiego nie chce. Ale owszem mało mnie obchodzi fakt, że
nie potrafisz się uśmiechać. Tak samo, jak to, że twoje nastroje mogą się
zmieniać, jak w kalejdoskopie. Co z tego? [Tulił do siebie pisarza tak samo
mocno, jak wcześniej i tak samo czułe głaskał go po plecach i karku. Doskonale
rozumiał, o czym chłopak do niego mówi, ale było mu to względnie obojętne. Nie
martwił się chorobą, czy załamaniami nastroju. Nie widział sensu, by się
martwić czymś, z czym razem dadzą sobie doskonale radę. Czymś, co stanowi
części układanki kogoś, dla kogo chciał się poświęcić i dla kogo warto było to
zrobić. Czymś, co stanowiło, że Rage był Ragem, jego Ragem.] Najwyżej na
własnej skórze przekonam się, jak to jest mieć w domu kobietę ciężarną w ciele
wspaniałego faceta. [Dorzucił dość lekko i wesoło. Nie chciał, by chłopak
pogrążył mu się zupełnie w melancholii. Nie chciał, by załamał się i dał
ponieść cierpieniu, które nie było mu teraz do niczego potrzebne. Zacieśnił na
chwile objęcia oplatając pisarza szczelniej ramionami.] Jesteś romantykiem, a
ja chętnie się przekonam, jak to jest umieć połączyć przesadny romantyzm z
niepohamowana żądzą. Co ty na to? Podejmiesz wyzwanie i spróbujesz życia w tak pokręconym
związku?
Już żyję. Sam się w niego wpakowałem… To tragiczne wiesz? [Odparł
lekko, odchylając się i przyłożył dłoń do czoła w teatralnym geście załamania.
Nie miał zamiaru popadać w melancholię, ani w rozpacz. Nie zakładał nigdy nic z
góry i może gdzieś tam była nadzieja, że jakimś cudem uda mu się sprowadzić
Doriana do parteru i do okazania czułości. Może nawet miłości.] Powiedziałem ci
dużo o sobie. W zasadzie nie powinienem, bo to nic ciekawego. Skoro jednak
wylałem przed tobą swoje żale, to żądam byś mnie pocałował. I nie wymawiaj się
moją chorobą i słabością. Pocałuj. [Powiedział stanowczo i wyciągnął szyję w
kierunku malarza. Nie zrobił dziubka, ale jego mina i przymknięte oczy były
bardzo wymownym znakiem do tego, o co prosił chłopaka.]
Jakiż ty jesteś stanowczy. Jeszcze chwila i zacznę się ciebie bać.
[Dorian uśmiechnął się do Rage'a dość radośnie. Ujął twarz chłopaka w dłonie i cmoknął
go w sam środek ust. Zabrał szybko swe ręce od policzków chorego i mrugnął do
niego porozumiewawczo.] Chcesz więcej? Musisz zjeść cokolwiek. Od rana nie tknąłeś
ani kęsa normalnego jedzenia. Wiem, że gardzisz moim mlekiem i wolałbyś
raczej... [Uśmiechnął się bardzo, ale to bardzo znacząco, lecz nie wypowiedział
na glos tego, o czym pomyślał.] No, ale na chwilę obecną możesz dostać twór podobny
do rosołu mojej produkcji, kolejna dawkę leków i ciepłą kołderkę. Niestety, jakiś
czas temu sam powiedziałeś, że mam się trzymać od ciebie z daleka, więc... [Rozłożył
na chwile ręce na boki i wzruszył ramionami, lecz już po kilku sekundach znów trzymał
Rage'a w objęciach i przytulał go do siebie. Gdyby nie fakt, że chłopak siedział
między jego udami, już dawno wylądowałby na poduszkach, przygniatany rozgrzanym
ciałem malarza.] Mam nadzieje, że szybko wyzdrowiejesz, bo czeka nas sporo
pracy.
Z daleka… [Przytaknął cicho, niedosłyszalnie i zatopił się w objęciach
Doriana, przymykając oczy na chwilę. Kiedy je otworzył, przeciągnął się,
zmyślnie ocierając o ciało swojego chłopaka i spojrzał mu oczy z rumieńcem na
swej twarzy. Z uroczym, aczkolwiek chorobowym rumieńcem, którego nie czuł.]
Zjem twoją zupę, ale… Makaron? Ugotowałeś makaron? Kupiłem. [Powiedział już
normalnie i osunął się, by się ponownie przytulić. Było mu ciepło i dobrze,
chociaż ten celibat podrażnił jego zmysły dość mocno.] I jakiej pracy? Nie wiem,
o czym mówisz… [Przecież nie mieli pracy. No może troszkę zaległych zajęć, a
raczej zaległych zajęć Rage’a. Sztukę do opanowania, ale pisarz nie sądził, by
były z nią kłopoty i w sumie to wszystko. No chyba, że Dorian miał na myśli
przyjemniejszą pracę, na którą Rage miał zamiar zgodzić się ochoczo.]
Tak, ugotowałem makaron. Przeciecz mówię, że stworzyłem jakiś podobny
do rosołu twór zupo podobny. [Dorian zaśmiał się z własnego określenia posiłku,
jaki przygotował. Wiedział, że jest smaczne bo próbował, ale czy wyglądało, jak
rasowy rosół... Nie, tego nie był pewien. Przeczesał czule włosy chłopaka i
przytulił na chwile dłoń do jego policzka.] Tak, pracy. [Odparł na jego
zdziwione pytanie.] Musimy przygotować się do przedstawienia. Musimy ogarnąć
dla ciebie... Choć nie, to mogę zrobić sam. [Uśmiech na twarzy Doriana zmienił
się na nieco złośliwy i tajemniczy. Jeszcze chwila, a zdradziłby niespodziankę,
jaką miał w zanadrzu dla Rage'a. Musnął pospiesznie usta chłopaka w krótkim
pocałunku i wysunął się sprawnie spod kołdry i z łóżka.] Leż tu grzecznie.
Nigdzie się nie wybieraj, a ja zaraz wrócę z obiadem. [Wycelował w chłopaka
palcem i zmarszczył czoło groźnie. No, przynajmniej miał nadzieje, że wygląda
to na tyle groźnie, by chłopak posłuchał. Wyszedł do kuchni. Tam nałożył do
miseczek porcje makaronu dla chorego i dla siebie i zalał zupą, która nadal
była bardzo ciepła. Oczywiście zabrał ze sobą też łyżki. Kiedy wrócił z
posiłkiem do sypialni, rozniósł się po niej smakowity zapach.]
[Nawet, jakby mógł, to nigdzie by nie wyszedł z łóżka. Było mu w nim
zbyt dobrze, chociaż burknął pod nosem, kiedy Dorian z niego uciekł.] Ładnie
pachnie… [Powiedział, jak tylko do jego nosa dotarł zapach zupy. Infekcja
rozprzestrzeniła się na gardło, więc z trudem przełknął napływającą do ust ślinę.
Wyciągnął dłonie po miseczkę, uprzednio usadawiając się w łóżku wygodnie, by
czasami nie rozlać jej zawartości na pościel.] Powiesz mi, co będziesz robił
sam? Nie lubię, jak ktoś zaczyna myśl i jej nie kończy, to okrutne. [Spytał i
stwierdził, zastygając z pełną łyżką w połowie drogi do ust i spojrzał na
swojego chłopaka wymownie. Poniekąd nie lubił niespodzianek, ale tylko
poniekąd, ponieważ, jak o nich nie wiedział to go tak bardzo nie irytowało.]
Przedstawienie nie zając, nie ucieknie. Nauczymy się tekstu, a reszta sama
przyjdzie. Nie wiem, jak ty, ale ja lubię zapamiętywać tekst, a teraz… Mów. Co
dla mnie wymyśliłeś?
Rage. [Przysiadł na łóżku na przeciwko Rage'a i posłał mu dość
rozbawione spojrzenie. Zabrał oczywiście i swoją porcję posiłku. Nie widział
powodu dla którego miałby nie zjeść zupy. Zamieszał w naczyniu, nabierając
porcje na łyżkę i stwierdzając po chwili, gdy już połknął tą próbną cześć
posiłku, że jest on bardzo smaczny. Wycelował pustą łyżką w chłopaka i pogroził
mu nią, marszcząc przy tym brwi.] Jedz. Przestań się martwić tym co mam do
zrobienia. To tylko sprzątanie jednego z pokoi. Nic wielkiego. [Nie czekając na
dalsze pytania, protesty czy wyrzuty ze strony pisarza, zabrał się ochoczo do
jedzenia. Zupa z jego miseczki znikała bardzo szybko. Dorian rzadko kiedy bawił
się z posiłkami. Kiedy był głodny to po prostu jadł. Kiedy w naczyniu zaczęło
być widać dno, zwolnił by móc poprzyglądać się Rage'owi. Nie musiał uciekać do
sprzątania zaraz po skończonym posiłku. Nie paliło mu się z niczym. Poza tym
chciał też dopilnować by chory połknął kolejna porcje leków i położył się
spać.]
Wiesz, że… [Zamruczał między kolejnymi łyżkami zupy. Jadł powoli,
czasami dosłownie rozczulając się nad kolejną porcją, którą unosił do ust.
Smakowało mu bardzo, ale niespecjalnie chciał w rekordowym tempie skończyć
jeść.] Wiesz, że nikt nie wie, że się do ciebie przeniosłem? Moi rodzice raczej
będą mieć to gdzieś, ale James… Michaś? Co powie chłopaczek, na tą wiadomość? [Martwił
się? Nie. Nie pomyślał o tym, że ktoś może za nim tęsknić. Myślał raczej o tym,
że ktoś może mu mieć za złe, że zajmuje czas Doriana i jego osobistą
przestrzeń, na którą chłopak wpuszczał jedynie nielicznych. Mimo wszystko, Rage
uśmiechnął się znad pustej miski i odstawił ją – wcisnął – na szafeczkę przy
łóżku.]
Michaś? No proszę cię. Michaś nie jest tyranem i jakimś na śmierć
zazdrosnym dzieciakiem. Tłumaczyłem ci już to, prawda? I w sumie nie zdziwiłbym
się, gdyby nie miał czasu nawet pomyśleć o tym, że u mnie mieszkasz. [Na twarzy
Doriana pojawił się dość tajemniczy uśmiech. Wszak ostatnia wiadomość, jaką
otrzymał od młodego, brzmiała bardzo, ale to bardzo dwuznacznie. A skoro taka
była, a Michaś nie odezwał się do tej pory, to Dorian wytłumaczył sobie to
wszystko tylko i wyłącznie po swojemu. Aż mu oczy błysnęły, kiedy sobie to
wyobraził. Już widział anielski uśmiech Michaela w poniedziałek w szkole.] Poza
tym, Rage, czy ja ci wyglądam na kogoś, kto tłumaczy się znajomym z tego kto u
niego mieszka? [Dorian roześmiał się kiedy wstawał z łóżka i sięgnął po
tabletki oraz coś do ich popicia. Wręczył cały pakiet chłopakowi i ponownie
przysiadł na skraju łóżka.] Nie martw się. Podjadę później do twojej gosposi...
[Na dźwięk tego określenia i wspomnienie zdziwionej dziewczyny w mieszkaniu
Rage'a na twarzy Doriana pojawił się dość złośliwy uśmieszek.] I poinformuje ją
gdzie mieszkasz od teraz i gdzie może kierować każdego kto będzie cię szukał.
Ale to później. Teraz mam chęć na kawę. Chcesz też? [Nie ruszył się z miejsca, czekając
na odpowiedz chłopaka i na to aż ten połknie medykamenty. Nie pozwoli na to by
jego infekcja rozprzestrzeniła się bardziej. Musiał go wykurować. Była szkoła,
przedstawienie i takie tam.]
Dlaczego uważasz, że nie będzie mieć czasu o tym, by o tobie pomyśleć?
[Poczuł się niewtajemniczony w myśli Doriana i spojrzał na niego uważniej w
chwili, gdy padła ta dość zaskakująca informacja. Przecież Michaś nie widział
świata poza swoim przyjacielem, skakał koło niego, jak napalona wiewiórka – i
to najbardziej chyba denerwowało Rage’a. Informację o gosposi mógł zignorować.
Elisabeth i tak pewnie opuściła mieszkanie, skoro nie musiała w nim nic robić,
ani go pilnować.] Możesz mi zrobić kawę… [Mruknął powoli, po czym popił
lekarstwa bezwiednie, ponieważ wpatrywał się uparcie w twarz Doriana i ten jego
tajemniczy uśmieszek.] Ale jak zrobisz kawę, to masz mi wyjaśnić, co za
niedorzeczności ci chodzą po głowie, bo zaczynam się ciebie bać.
To nie są niedorzeczności. [Powiedział dość poważnie. Zebrał wszystkie
naczynia jakie przyniósł, poustawiał na tacy i wyszedł z tym do kuchni. Tam nastawił
wody i nasypał kawy do kubeczków. Zanim woda się zagotowała, pozmywał co było
do pozmywania i ułożył na suszarce.] Wiesz, że Michaś pojechał, a dokładnie ja
go zawiozłem do Jamesa, prawda? Mówiłem ci chyba. [Sam już nie pamiętał czy mówił
Rage'owi o wizycie młodego u fotografa, czy też zapomniał. Postawił kawę na
szafce.] Musisz poczekać bo gorąca. [Rzucił ostrzegawczo. Sam też nie brał się
na razie do picia. Kawa wszak była świeżo zalana, więc i gorąca jak licho.
Dorian nie wsunął się na łóżko lecz przysiadł na nim z brzegu, tuż przy szafce,
blisko dłoni Rage'a i wbił w niego pytające spojrzenie. Nie poczekał jednak na
odpowiedz.] A później, kiedy do ciebie przyjechałem dostałem wiadomość od młodego,
że zostaje na noc, więc... [Rozłożył ręce na boki i uśmiechnął się z widocznym
zadowoleniem i aprobatą. James nie sprawiał wrażenia groźnego, więc Dorian starał
się, bardzo się starał, by się nie zamartwiać o Michasia.]
Na noc? Jak na noc… Na noc? [Czuł, jak brwi podjeżdżają mu w górę ze
zdziwienia. Nie spodziewałby się czegoś takiego po swoim przyjacielu.
Przyjacielu, którego doskonale znał. To nie tak, że nie rozumiał, ale noc z
Michasiem. Tym porywistym Michasiem, to coś czego Rage najmniej się spodziewał.]
No to dobrze… [Mruknął, po czym ‘zasznurował’ usta i nie odezwał się więcej
słowem. Już widział, co się dzieje w głowie Doriana. Widział, bowiem doskonale
wkomponował sobie w całość jego tajemniczy uśmiech. Po chwili westchnął ciężko.
Na kawę musiał poczekać, a lekarstwa popił. Miał więc chwilę, by wyciągnąć się
na łóżku. Osunął się i przykrył po szyję kołdrą. Nie przestał spoglądać
zdzwionym wzrokiem na Doriana, pozwalając sobie na chwilę zamyślenia.]
Hej, chyba nie masz im tego za złe, co? Niech sobie tam robią co chcą.
Jak dla mnie to całkiem ciekawy sposób spędzenia weekendu, tak dla Jamesa jak i
dla Michaela. [Pochylił się nad chłopakiem, okrywając go dokładniej kołdrą i całując
delikatnie skroń chorego.] Nie zamartwiaj się nimi. To rozsądni faceci i dadzą
sobie radę, a my mamy chyba swoje pla... [Nie dokończył zdania, bo do drzwi
mieszkania ktoś zapukał energicznie, a następnie odezwał się dzwonek. Dorian uniósł
wysoko brwi, spojrzał niedowierzająco na Rage'a i zsunął się z łóżka.] Nie mam pojęcia
kto to. Na nikogo nie czekałem. Chwileczkę. [Wyszedł z sypialni. Niedługo potem
do uszu Rage'a dotarły głosy. Męskie głosy. Jeden należał do Doriana, ale
drugiego chłopak nie mógł znać. Mężczyźni witali się najwyraźniej dość
serdecznie. Padały zdania: 'Jezu, kto cię zmusił do przyjazdu', 'Jak ja cię
dawno nie widziałem dzieciaku' i takie tam. Przywitanie było przepełnione radością,
zaskoczeniem i entuzjazmem. Takim zdrowym, męskim entuzjazmem.]
[No cóż. Rage nasłuchiwał uważnie. Nie był ciekawskim człowiekiem, ale
niespodziewany gość i jego entuzjazm nie umiały nie zwracać na siebie uwagi.
Jeszcze przed chwilą myślał o tym, co James i Michaś mogą robić sami w nocy, a
teraz nie mógł się powstrzymać przed niecierpliwym oczekiwaniem powrotu Doriana
do pokoju, do niego. Nie był zły, że Dorian ma gościa. Nie mógł być o to zły.
Co najwyżej mógł się irytować tym, że gość wpadł w nieodpowiednim momencie,
przerywając błogie dogorywanie Rage’a w towarzystwie swojego chłopaka.
Kochanego chłopaka w rzeczy samej. Wkopał się jeszcze bardziej w pościel i
milczał, czekając aż panowie skończą czułości i dowie się w końcu, kto wpadł z
wizytą.]
[Do sypialni weszli panowie. Dorian i mężczyzna, bo chłopcem nazwać go
raczej nie można już było, w dobrze skrojonym, granatowym garniturze, błękitnej
koszuli, o śniadej cerze i błyszczących włosach. Jego migdałowe oczy były roześmiane,
twarz pogodna. Obejmował Doriana w pasie. Było widać, że znają się dość dobrze
i że Doriana ucieszyła jego wizyta. Nawet pomijając fakt, że była tak
niespodziewana.] Flavio, mam zaszczyt przedstawić ci Rage’a. Rage, poznaj
Flavia. Przyjechał do mnie, do nas z daleka i zostanie jakiś czas. [Oczywiście
nie omieszkał posłać przyjacielowi ostrzegawczego spojrzenia na wypadek, gdyby
temu zachciało się protestowania w sprawie pozostania u niego. Dorian klepnął
Flavia w tyłek, po czym wyswobodził się z jego objęcia i zasiadł na łóżku przy
Rage'u.] Jak widzisz, mój chłopak jest chory, więc wybij sobie z głowy orgie i szaleństwa.
Rage, potrzebuje wypoczynku. [Hiszpan zmarszczył brwi, zmierzył uważnie Rage'a,
po czym wyciągnął do niego dość niepewnie dłoń. Chory oznaczało możliwość zarażenia
się, więc należało zachować ostrożność. Poprawił włosy, przeczesując je palcami,
ale nie usiadł na łóżku.]
[Byłoby niedomówieniem, jakby powiedzieć, że czarne oczy pisarza
zapłonęły wściekłością. Pierwsze co zobaczył to nie była twarz gościa, a ręka Flavia,
która obejmowała Doriana w pasie. Dopiero po chwili podniósł wzrok na twarz
Hiszpana i zmierzył go uważnie, jak krytyk oglądający premierę jakiegoś filmu.]
Bardzo mi miło. [Powiedział twardo, zbyt twardo, jak na poprzednią rozmowę, ale
nie potrafił się powstrzymać. Na jego twarzy malował się spokój, względny
spokój i tylko po oczach ktokolwiek mógł poznać, że Rage miał ochotę wstać z
łóżka, mimo choroby i wziąć do rąk siekierę. Widząc strach mężczyzny przed
dotykiem chorego, aż uśmiechnął się do siebie i podniósł na łóżku zadziwiająco
ochoczo i sprawnie, po czym uścisnął dłoń Flavia bardzo mocno. Nie omieszkał w
nią też kichnąć, ale to już nie ze złośliwości, a z powodu perfum gościa, które
zakręciły go w nosie.] Przepraszam. No cóż kochanie. [Zwrócił się do Doriana,
nie przestając się uśmiechać.] Będziesz mieć teraz nieco bardziej aktywne
towarzystwo ode mnie. [Dodał spokojnie, jakby oznajmiał coś oczywistego. Mowa
nie szła w tym, co czuł. A czuł, że jeżeli jeszcze raz zobaczy, jak panowie się
obłapiają po ‘przyjacielsku’, to wyjdzie i nie wróci do tego domu. Nie będzie
ciężarem, o nie.]
[Flavio zabrał rękę z wyraźnym niesmakiem. Biedactwo nawet nie wiedział
co ma z nią zrobić po ataku kataru na jego śliczną dłoń. Najchętniej amputowałby
ją sobie i przyszył na jej miejsce nową, lub poddał trzytygodniowej
kwarantannie. Dorian roześmiał się na ten widok i wskazał mężczyźnie drzwi.]
Flavio, piękny, wiesz gdzie jest łazienka. Nie zmieniłem jeszcze układu
mieszkania. [Oczywiście Hiszpan oprzytomniał od razu i niemal wybiegł z
sypialni, by wymyć rękę. Dorian zanosił się od śmiechu. Znał tego faceta na
tyle dobrze i na tyle długo, że nie miał zamiaru się przejmować jego
poczynaniami. Spojrzał na Rage’a i jego groźną minę i śmiech sam zniknął w
niebycie.] Rage, to mój stary znajomy. Nikt, kto miałby teraz dla mnie jakieś większe
znaczenie. Znamy się od dość dawna. Byliśmy razem. Potrafił mnie oczarować mimo
swojego zapatrzenia w siebie i narcystycznego podejścia do życia. Nie martw
się, nie złość. Hm? [Wyciągnął rękę w stronę głowy chłopaka i potargał mu włosy.
Zupełnie, jak James Michasiowi lecz o tym żaden z obecnych panów wiedzieć nie mógł.]
Jeśli się nie patrzy na to jaki on jest boski i takie tam pierdoły to... Idzie
do niego przywyknąć.
Jeżeli jeszcze raz go dotkniesz, obiecuję ci, że wyjdę z siebie. Nie
chcesz tego widzieć, a ja nie chcę do tego dopuszczać. Miej trochę przyzwoitości,
ok? [Wyrzucił z siebie z cichym sykiem. Miał zamiar zatrzymać tę informację dla
siebie, ale czuł, że jeżeli to zrobi, to prędzej czy później i tak wybuchnie i
tak. Wpatrzył się w oczy Doriana z powagą i naciskiem, czując jak policzki
samoistnie zaczynają nabiegać krwią. Nie potrafił. Po prostu nie potrafił się
powstrzymać przed złością i zazdrością. Michael to był przy tym bożyszczu
naprawdę mały pikuś. Rage był gotów stwierdzić, że po ich porównaniu byłby w
stanie pokochać Michaela tak mocno, jak mocno uderzyła w niego zazdrość z
powodu Flavia. Odetchnął głęboko i przymknął oczy na chwilę, by się opanować,
po czym zaczął wygrzebywać się spod kołdry i ogólnie z łóżka.] Nie będę tu
leżeć i patrzeć, jak się świetnie bawicie. Poza tym… Równie dobrze mógł sobie
wynająć pokój w hotelu. [Rzucił jeszcze nim stanął po drugiej stronie łóżka.
Mało go obchodziło to, że jest niemalże nagi. Miał zamiar wziąć prysznic i
ubrać się, by jak cywilizowany człowiek wypić kawę przy stole.]
[Nie odpowiedział od razu. Nie chciał się kłócić z Ragem o kolejnego
znajomego ze swego życia. Zdał sobie właśnie sprawę z tego, że chłopakowi
faktycznie ciężko będzie się przyzwyczaić do faktu, że teraz to on jest dla
Doriana ważny i tylko na nim mu zależy. Inni są po prostu znajomymi. Zwykłymi
znajomymi, którzy stanowią część jego świata. Był wdzięczny chłopakowi za szczerość.
Mimo wszystkich wyrzutów, jakie ten mu Wywarczał. Pokręcił głową, zastanawiając
się co by było, gdyby chłopak musiał wyjechać, a w tym czasie do Doriana przyjechałby
jakiś znajomy. Przecież wtedy byłoby istne zagrożenie dla świata. A gdyby tak
Dorian był zajęty znajomym i nie miał czasu nawet zadzwonić, lub zrobił to
ledwie kilka razy? Nie, nie chciał nawet o tym myśleć. Nie miał zamiaru lecieć
do łóżka każdego ze swoich znajomych. Nie widział nic złego w zabawie z ludźmi
których lubił, ale zdał sobie też sprawę z tego, że jeśli nie przyzwyczai Rage’a
do takich sytuacji stopniowo to ten gotów jest załamać się kiedyś i zrobić coś
bardzo głupiego. Wstał z łóżka. Poczekał aż chory przejdzie na jego stronę, bo innego
wyjścia raczej nie miał i wtedy objął go w pasie, przyciągając do siebie.] Głupolu
mój. Wbij sobie do tej swojej uroczo zazdrosnej główki, że jesteś teraz moim światem.
Cała reszta to tło dla naszego życia. Nie mam zamiaru rzucać się w ramiona
innych, kiedy jestem z tobą. Potrafisz mi na tyle zaufać?
Po prostu go nie obmacuj i nie daj się obmacywać. Przy mnie,
przynajmniej przy mnie. Zafunduję jego ślicznej buźce darmowy lifting, jeżeli
cię jeszcze raz dotknie palcem. [Wymruczał schowany w ciepłe ramiona swojego
chłopaka. Tak, na tym trzeba się było zatrzymać i tego trzeba było się trzymać.
Dorian był jego chłopakiem i tylko jego. W dodatku był dorosły – prawie – i
rozumny. Niemniej jednak Rage wcale nie czuł, by złość była gwałtowna i
bezpodstawna. Nie czuł się winny temu, że dał się ponieść temu uczuciu
tłumionej w sobie furii. Schował twarz w ramionach malarza, ale nie objął go.]
Jakbyś się czuł, jakbym tak się obłapiał z Jamesem? Jak się czułeś, kiedy miałeś
wrażenie, że każdy klient lokalu, gdzie pracuję mnie dotyka? Pomyśl o tym w ten
sposób. Przyjaciel, czy nie przyjaciel, też człowiek. W dodatku… Twój były
chłopak. Były chłopak. [Aż głos mu się złamał, kiedy wyrzucał z siebie kolejne
słowa. Zrozumiałby przyjaciela – tak by było łatwiej – ale były chłopak?]
Dobrze, już, dobrze. Zrozumiałem. [Dorian przejeżdżał po ramionach chłopaka
dłońmi. Obiecał sobie poważną rozmowę z nim, ale na czas kiedy ten będzie już w
sile zdrowia i nie będzie obawy, że wyjaśnienia i tłumaczenia jedynie wywołają
u niego furie.] Twoja praca w klubie to nieco inna sprawa, ale zostawmy to na jakiś
czas, dobrze? Jeśli nie chcesz leżeć to przynajmniej ubierz się, bo nie chce żebyś
z powodu Flavia zapadł jeszcze bardziej na zdrowiu. Chcesz jakieś moje ciuchy?
Czy wyszperasz coś z torby? Nie rozpakowałem jej więc chyba łatwiej ci będzie
wziąć coś mojego. [Odchylił się i patrzył na chłopaka z wesołymi iskierkami w
spojrzeniu. Gdzieś za ścianą dało się słyszeć trzaśniecie drzwi łazienki i kroki
zbliżającego się Flavia. Po chwili mężczyzna stanął w drzwiach sypialni.] No,
no, no... Widzę, że on zawładnął nie tylko twoim łóżkiem, ale i całym światem.
[Mruknął Hiszpan kręcąc głową z cieniem dezaprobaty. Jak można tak tulić do
siebie kogoś, kto jest nosicielem zarazków? No jak? Dorian posłał Flaviowi
mordercze spojrzenie i jeszcze raz przytulił do siebie Rage'a, jakby chciał go schować
w swych ramionach przed Hiszpanem.] Tak, Flavio. Jeśli nie pamiętasz to wierne
ze mnie stworzonko, więc... Daruj sobie, błagam, te swoje uszczypliwości, hm? I
tak nie dostaniesz tu niczego co dostajesz za kasę.
[Uśmiechnął się pod nosem, czego Dorian nie mógł widzieć, ponieważ
Rage nadal miał twarz schowaną w jego ramionach. Ulżyło mu nieco, bo wiedział,
że jak chłopak coś mówi, to mówi na poważnie, a skoro twierdził, że jest
wierny. Po chwili odwrócił się jednak już bez uśmiechu i wtopił w Doriana
plecami, zabierając sobie jego dłonie do siebie, na pierś.] Flavio… To takie
urocze imię. Będę mówić na ciebie Flafcio? Dobrze? [Nie śmiał się naśmiewać,
gdzieżby tam. Po prostu nóż mu się otwierał w spodniach, których na sobie nie
miał i nie potrafił się powstrzymać przed złośliwością. To chyba było rodzinne,
zważywszy na fakt, że niedawno komu innemu również się otwierały w kieszeniach
ostre narzędzia.] Poza tym, chcąc nie chcąc, będziesz musiał ze mną spędzać
czas, więc radzę się zaopatrzyć w medykamenty zapobiegające chorobie. Moje
kochanie… [Tutaj podniósł spojrzenie, by omieść twarz Doriana z nieskrywanym
uwielbieniem.] Ciężko się zaraża i może mnie dotykać bez obaw. Szkoda by było,
jakby miał w domu dwóch chorych, prawda? [Teraz mógł się uśmiechnąć z
satysfakcją – ogromną satysfakcją. Wspiął się na palce i cmoknął usta swojego
chłopaka, przymykając na chwilę oczy.] Idę pod prysznic, zmyć nieco zarazków ze
swojego ciała. Przygotuj mi coś do ubrania… [Wyszeptał ledwo dosłyszalnie w
usta, które przed chwilą całował i wywinął się z uścisku malarza, by pójść do
łazienki. Nie omieszkał tyrpnąć radośnie Flafcia w ramię i dorzucić kilku słów
na odchodne.] Ja bym radził uważać na moje zarazki… Potrafią być czasem
bardziej złośliwe niż ja… [Po chwili zniknął w łazience, a mężczyzn doszedł
łagodny szum wody.]
Flafcio? Nie ma problemu. Dorek tak na mnie zawsze mówił. [Hiszpan
wydawał się być niewzruszonym. Miał gdzieś utyskiwania jakiegoś tam chłopaka,
któremu Dorian oddał część swego łóżka i życia. Już dawno pogodził się z faktem
że nie są razem i jakoś mu to teraz niespecjalnie przeszkadzało. Mierzył
krytycznym spojrzeniem obu tulących się panów widząc przed oczyma zasmarkanego
Doriana bo nie było innej możliwości po takim bliskim spotkaniu z chorobą, po
prostu nie było. Jednak, kiedy usłyszał, jak chłopak stwierdza, że Dorian nie chciałby
mieć w domu dwóch chorych, na jego twarz wypełzł dość perfidny uśmiech.] Myślę,
że bardzie ty nie chciałbyś bym również zachorował i pozostawał w tym samym
domu i pod tą samą troskliwą i czułą opieka co Ty. Nieprawdaż? [Przechylił głowę
lekko w bok i otworzył usta jakby chciał coś jeszcze dorzucić, ale kiedy dostrzegł
ostrzegawcze spojrzenie Doriana, zaniechał wypowiadania kolejnych złośliwości.
Miał ochotę uniknąć kontaktu z chorym, gdy ten opuszczał sypialnie, lecz złośliwość
losu nie była po jego stronie. Został dość bezceremonialnie tyrpnięty, a to...
No właśnie! To jedynie przypomniało mu o spotkanym w Klubie chłopaka. Ledwie Rage
wyszedł, a Dorian otworzył szafę, Hiszpan podszedł do niego i zaczął opowiadać
o tym co go spotkało. Bez cienia żalu czy niesmaku. Zwyczajna relacja z
przygody w klubie, którego nazwy nie mógł sobie przypomnieć.] Przespałem
spokojnie noc, przytulając do siebie te małą wrednawą maskotkę, a rano zapłaciłem
mu z solidnym naddatkiem. Znasz mnie przecież, mogę być złośliwy, ale potrafię
być hojny i docenić starania ludzi pracujących. [Zakończył swoją relacje.
Dorian słuchał i nie komentował choć gdzieś w połowie domyślił się o jaki klub
chodzi Hiszpanowi. Rzucił rzeczy dla Rage’a na łóżko, zabrał kawę i zaprosił
Flavia gestem do podążenia za nim do salonu.]
Bardzo trudno być z kimś z dużymi wahaniami nastroju. To ogromnie męczące dla partnera. Zaczynam się zastanawiać czy Dorian podoła temu zadaniu. Teraz to wydaje mu się proste, ale zmaganie się z tym na co dzień nie jest łatwym zadaniem.
OdpowiedzUsuńOni faktycznie są siebie warci - jeden chory, że ledwo zipi, drugi miał być pielęgniarką, ale obaj nadal myślą tylko o jednym. Niewyżyte zboczuchy z nich.
Jaka praca? Co ten malarz wymyślił?
Eh ten Rage, nadal głupio zazdrosny o Michasia. Chłopak jest niemożliwy jak jest chory. Kaprysi jak małe dziecko.
No tak. Tylko Flavia jeszcze tutaj brakowało. Rage za chwilę eksploduje. W dodatku były malarza. Pięknie. Ten Dorian to sobie piekło na ziemi chce stworzyć czy coś?! Niech sobie Flafcio do hotelu idzie. Na biednego nie wygląda. Won mi stąd!
Będzie mała wojna? Przynajmniej na to wygląda ( zaciera łapki).
Jej, Rage i Dorian!
OdpowiedzUsuńPoważne rozmowy ciąg dalszy... Szkoda tylko, że biedny Rage jeszcze nie poczuł się lepiej.
Ale parę dni z kuchnią Doriana, a będzie mu lepiej. Szczególnie z ich nazwami. :D
Ej, albo mi się wydaje, albo dopiero teraz padło dosłowne pytanie o związek... Choć przecież oni już w nim są. Fajne chłopaki, fajne. :D
Podoba mi się u nich to, że potrafią rozmawiać poważnie, a zaraz potem żartować, czy dażyć się delikatnymi czułościami. To takie inne u nich, a zarazem takie ich.
Nie ma to jak pytanie o makaron xDD
Biedny Rage, dopiero teraz dowiaduje się o rodzącym się uczuciu między MJ <3
Tak, wymyśliłam im skrót, fajny skrót, nie? xD
Och nie! Tylko nie Flavio! ;<<<<
Ahahaha okej, kocham Rage'a!
Zafunduję jego ślicznej buźce darmowy lifting, jeżeli cię jeszcze raz dotknie palcem. - BOSKIE! <3
I to określenie go mianem Flafcia... mmm :D
I czeka ich kolejna poważna rozmowa. Taaak, lubimy to. :D
Ciekawe, czy poznamy szczegóły związku Flafcio - Dorian ;>
I swoją drogą... uwielbiam jak Rage'owi włącza się zazdrość... to takie... uroczo szczere! :D
Końcówka wyjątkowo łagodna.
Czekam na dalej!