Co jestem? Coś ty powiedział?
[Chyba nigdy w życiu nie otworzył ust tak szeroko, jak po usłyszeniu słów,
które wypowiedział Michael. Gdyby nie to, że chłopak oblał go wodą, to stałby,
jak sparaliżowany zastanawiając się na tym, czy się roześmiać, czy może… się
roześmiać. Prawie podskoczył i jęknął, kiedy zimna woda spłynęła po jego
plecach, aż do paska spodni i za niego. Poczuł ją nawet między pośladkami, ale
do tego się nie musiał przyznawać. Spojrzał na Michasia z iskrami w oczach.
Daleko mu było do złości, ale miał zamiar schwytać blondyna i sprać go po
pośladkach za takie zachowanie – za takie bezczelne zachowanie. Nie ruszył się
z takim zamiarem za nim biegiem. Obserwował, gdzie tancerz ucieka w popłochu,
gubiąc przy tym kroki. Uśmiechnął się po chwili i pokręcił głową z
politowaniem, po czym ściągnął swoją koszulkę i przetarł nią plecy. Obiecał
sobie, że odpłaci się Michaelowi za to, tylko musiał obmyślić odpowiedni plan.
Coś, co zaskoczy młodego i wprawi go w taką samą irytację. Przerzucił koszulkę
przez ramię, sięgnął do kurka z wodą, który zakręcił, po czym ruszył do
salonu.]
[Michael dobiegł do kanapy i
zatrzymał się miedzy nią, a ława. Odwrócił się w stronę kuchni. Musiał
sprawdzić czy nie ucieka zupełnie niepotrzebnie. Może James uznał jego zachowanie
za niegodne jakiejkolwiek reakcji? Może stoi nadal przy zlewie i zastanawia się
cóż to za dziecinnie zachowanie? Przecież nie znal go aż tak dobrze. Gdyby
zamiast niego był Dorian, Michael nawet nie pomyślałby o zatrzymywaniu się i
sprawdzaniu reakcji tylko wiał gdzie go nogi poniosą. Jamesa nie znał, więc
sprawdził. I kiedy zobaczył, że chłopak zdjął koszule i ruszył za nim półnago,
aż mu przez chwile dech w piersi zaparło. Uśmiechnął się i czmychnął za ławę.
Wycelował palcem w chłopaka i z trudem powstrzymał śmiech, kiedy się odezwał.]
Nie waż się. Nie wolno mi nic zrobić. To był prysznic na ochłodę, bo głupie
pomysły ci do głowy zaczęły przychodzić. [Oczywiście zamiast poważnej miny
Michaś parsknął śmiechem, uważnie przyglądając się ruchom fotografa, by
wiedzieć, w którą stronę uciekać. Nie miał zamiaru dać się złapać i paść ofiarą
zemsty.] Mieliśmy pójść się wykąpać... [Spróbował jeszcze siły perswazji.]
Oczywiście, że pójdziemy. Właśnie
mam taki zamiar. [Odpowiedział powoli, nie spuszczając Michaela z oczu. Drogę
do salonu i do wypoczynku przebył bez pośpiechu. W międzyczasie zdjął koszulkę
z ramienia i skręcił ją w bat. Wyglądał, jakby miał za chwilę upolować tancerza
i w rzeczywistości nie zachowywał się długo spokojnie. Przeskoczył zgrabnie
kanapę, ławę z resztą również, by dopaść. Był przygotowany na dość długą
gonitwę, bo jego ofiara była bardzo zręczna i sprawna fizycznie. Niemniej
jednak, to on był władcą mieszkania i znał każdy jego centymetr doskonale.
Wiedział, gdzie przeskoczyć, na co wejść, by się nie złamało, czy przewróciło.
Michaś nie miał się gdzie ukryć, nie miał nawet odpowiedniego miejsca, gdzie
mógłby się odizolować od Jamesa. W końcu, po zapewne dość długiej bieganinie,
fotograf dopadł blondyna. Nie omieszkał przed tym dosięgnąć go kilka razy
zrolowaną koszulką. Złapał go w pasie, mrucząc pod nosem coś niezrozumiale i
poniósł go na obiecaną kąpiel do łazienki.]
[Gonitwa po domu była zaiste
długa. Co prawda Michaś bardzo zwinnie przemykał dookoła mebli poustawianych w
mieszkaniu, jednak faktycznie od początku znajdował się na przegranej pozycji.
Nie mógł się równać znajomością mieszkania z Jamesem. Co z tego, że jego ciało
było zwinne i bardzo mu posłuszne, skoro każde podwyższenie, wystająca szafka
czy dywan, były dla niego niespodziewaną przeszkodą. Udawało mu się umknąć
przed fotografem, ale czul się naprawdę, jak zwierzyna łowna, umykając przed
kolejnymi uderzeniami bacika z koszuli. Pośladki zapiekły go kilka razy, gdy
broń Jamesa dosięgnęła ich ze świstem. Niestety, w końcu wpadł w silne ręce
chłopaka i mimo, iż bardzo się starał wywinąć z jego uchwytu i nie pozwolić, by
ten zatriumfował, na nic zdały się jego wysiłki. Jak by nie patrzeć był
drobniejszy i słabszy od fotografa. Pozostało mu tylko poddanie się i
pozwolenie na zaniesienie go do łazienki.] Będę miał siniaki przez ciebie
brutalu. [Marudził, dysząc z wysiłku po bieganinie przyprawianej śmiechem i
piskami.] Jak mogłeś potraktować mnie tak niegrzecznie? Każdego gościa bijesz
zanim zaniesiesz do łazienki, by go utopić? [Nie miał oczywiście pretensji do
Jamesa. Sam sobie zapracował na zemstę. Ale to nie oznaczało, że nie może sobie
pomarudzić w drodze do łazienki.]
Oh, oczywiście. Każdego, kto
przekroczy próg tego mieszkania biję zwiniętą koszulą, noszę na rękach, a potem
topię. [Potwierdził z udawanym posłuszeństwem. Gdzieś w połowie drogi wziął
Michasia na ręce i pozwolił mu na to, by objął go rękami za szyję. Tak naprawdę
nie chciał go utopić, a tylko zafundować mu zimną kąpiel. Kiedy jednak
przytulał do siebie zmęczone ciało chłopaka, wszelka zadziorna złośliwość
wyparowała z niego. Nie mógł przecież skrzywdzić czegoś tak niewinnego. Myślał
tak od samego początku i ta myśl powróciła ze zdwojoną siłą. Sam był zmęczony,
ale dotarł z Michasiem do łazienki. Tam postawił go na nogach i cmoknął w
policzek, oddychając głęboko.] Koniec zabawy, mój drogi. Pójdziesz się
grzecznie wykąpać, a ja ci znajdę coś do spania. [Mruknął, jeszcze przez chwilę
trzymając swoją małą, bezbronną ofiarę w ramionach, ale tylko chwilę. Odsunął
się na bezpieczną odległość i poczochrał blondyna po włosach nim chwycił za
klamkę łazienki. Teraz im obu była potrzebna odprężająca kąpiel, zwłaszcza, że
James nie posiadał prysznica, a jedynie ogromną, dwuosobową wannę. To, by
kąpali się razem przeszło mu kilka razy przez myśl, jednakże zignorował swoje
pobudki, na rzecz przyzwoitości, którą usiłował jeszcze w miarę zachować.] Dasz
sobie radę, prawda? Ręczniki są w szafeczce... [Wskazał dłonią, na ładnie
rzeźbioną, ciemną, wysoką, łazienkową szafkę.] Szczoteczkę możesz wziąć ode
mnie, to ta granatowa, a cała reszta stoi na półce, nad wanną. Miłej kąpieli.
Jak będziesz miał w czymś problemy, to wołaj. [Poinstruował go jeszcze nim
wyszedł z łazienki do salonu.]
[Och oczywiście, że objął go za
szyje, kiedy był niesiony do łazienki. Mało tego, z ogromna przyjemnością
wtulał się w tors chłopaka i wsłuchiwał się w bicie jego serca. Przez chwilę
pozwolił sobie nawet na przymkniecie oczu i odpłyniecie w świat marzeń. Nie
czuł się tak bezpiecznie od bardzo dawna, jeśli nie nigdy. Silne ramiona
Jamesa, mimo iż ten odgrażał mu się utopieniem, pozwalały Michasiowi na
odczuwanie czegoś wyjątkowego. Był teraz taki bezsilny, taki podległy Jamesowi,
taki jego. Aż przeraził się, gdy ta świadomość do niego dotarła. Otworzył oczy i
słuchając słów fotografa wpatrzył się w jego twarz. Nawet nie zauważył, kiedy
dotarli do łazienki. Dlatego zetknięcie jego stop z posadzką łazienki było dla
niego niczym przebudzenie z pięknego snu. Stał z założonymi za plecy rękami i
kołysał się na piętach, słuchając objaśnień Jamesa dotyczących kąpieli. Śledził
dokładnie ruchy jego dłoni i spoglądał na rzeczy, które ten mu pokazywał, z
miną grzecznego chłopca, który zrobiłby wszystko, by przypodobać się rodzicom.
Na koniec uśmiechnął się promienie.] Tak tatko... [Z rozbawieniem i celowością
przeciągnął to słowo tonem dziecięca. Fotograf tak bardzo przejął się
tłumaczeniem, że Michaś nie miał sumienia mu przerywać. Odczekał aż chłopak
wyjdzie i odkręcił wodę, nalewając do wanny ładnie pachnący płyn do kąpieli, który
znalazł wśród butelek na półeczce. Po krótkiej chwili, gdy wanna wypełniła się
pianą, wszedł do niej i z zadowoleniem ułożył się w wodzie, przymykając oczy. Miał
chwile na przemyślenia i odprężenie.]
[James nie spieszył się zbytnio
ze znalezieniem czegoś wygodnego do spania dla Michaela. Dał mu kilkanaście
minut na relaksującą kąpiel, bowiem wiedział, jak chłopak się namęczył
ucieczką. Przygotował sobie pidżamę, na którą składały się wyłącznie lekkie,
miękkie w dotyku, materiałowe spodnie i wyciągnął dla Michasia czystą koszulkę
w urocze misie. Wstyd było się przyznać, ale James lubił kolekcjonować koszulki
tak samo, jak lubił fotografować. Miał więc podkoszulki, koszulki i koszule na
wszelkie okazje – mniej i bardziej ważne. Ułożył sobie wszystko w kostkę i nim
jeszcze poszedł do łazienki, zajrzał do pokoju ojca, skąd wyciągnął kilka
swoich ulubionych filmów. Płyty zostawił u siebie na łóżku i zapukał po
piętnastu minutach do łazienki. Chamstwem byłoby wpraszanie się bez
powiadomienia, chociaż wizja speszonego tancerza wywołała w nim ciarki na
plecach.]
Taaak? [Leżał nadal po same uszy
w pianie i ani myślał wychodzić. Zdawał sobie sprawę z tego, że zachowuje się
niezbyt grzecznie, ale skoro dostał pozwolenie na wymoczenie się w wannie, a
takowej nie posiadał w domu, więc nie moczył się od stu lat, to korzystał z
tego bardzo skwapliwie. Odchylił głowę w tył i przymknął oczy, znikając w świecie,
który był tak mało realny i taki piękny, że nie chciało mu się z niego wracać.
Jego 'Taaak?' samo się wyrwało z jego ust, kiedy usłyszał pukanie. Dopiero po
chwili dotarło do niego, że przecież to wcale nie musiał być James. Nie
mieszkał tu sam, a Michaś jakoś nie wpadł na to, by zapytać chłopaka o to,
gdzie jest i kiedy wraca jego ojciec. Zamarł w bezruchu, zanurzając się po
chwili jeszcze bardziej. Czekał.]
[James wszedł do środka i
rozejrzał się po pomieszczeniu, bowiem nigdzie nie dostrzegał Michaela.
Wiedział jednak, że żyje, skoro odpowiedział, więc nie w głowie było mu
panikowanie.] Przyniosłem ci koszulkę. Wypłyń syrenie, bo się utopisz.
[Westchnął ciężko, po czym roześmiał się, dostrzegając w pianie czubek głowy
chłopaka.] Czaisz się, jakby miał tu wpaść cały szwadron chłopaków, by cię
podglądać. [Mruknął rozbawiony i ułożył rzeczy na półeczce.] Masz grzecznie
ubrać koszulkę do spania, bo jak wejdziesz pod kołdrę półnagi, to obiecuję, że
ci zrobię krzywdę. [Dodał jeszcze nie przestając się uśmiechać i wyszedł z
łazienki, zamykając za sobą cicho drzwi. Musiał poczekać na swoją kolej,
chociaż miał przemożną ochotę poleżeć w gorącej wodzie. Postanowił w
międzyczasie uprzątnąć jeszcze dokładniej swój pokój i przygotować im kino.]
[Wyszedł z wody, niezbyt
spiesznie, bo cala panika pojawieniem się ojca Jamesa zniknęła, gdy tylko usłyszał
znajomy głos, przyprawiony tak radosnym śmiechem. Wytarł się dość dokładnie, dokończył
toaletę, pooglądał się w lustrze i grzecznie ubrał koszulkę, którą dostał, chociaż
obietnica, która miała brzmieć, jak groźba, a wcale tak nie zabrzmiała, kusiła
o sprawdzenie możliwości. Potrzasnął głową, by odgonić te głupie myśli. Wolał wyjść
z łazienki, jako grzeczny chłopiec i pozwolić, by wieczór skończył się miłym
seansem filmowym w łóżku Jamesa, niż zmagać się z dręczącymi go chęciami. Gdyby
tylko James zdawał sobie sprawę z tego, jak bardzo Michael obawia się tej nocy.
Gdyby znał skrywaną tak głęboko tajemnice Michasia, którą chłopak doskonale maskował
wyuczonym poczuciem własnej wartości i zachowaniem pewności siebie, której nauczył
się spędzając życie przy Dorianie. Ale nie wiedział, nie zdawał sobie z tego
sprawy, a Michael zrobiłby wszystko byle tylko się nie dowiedział. Wystarczająco
stresowała fotografa jego własna niepewność. Po kilku minutach, Michael otworzył
drzwi łazienki i wyszedł z niej ze swoimi rzeczami na ręce. Żałował, że nie zabrał
nic na zmianę, na jutro. Nie wiedział jednak, że zostanie na noc. Dobrze chociaż,
że wystarczyła krótka wiadomość do rodziców, zapewniająca ich, że nocuje u
Doriana, by nie zawracali mu głowy niepotrzebnymi pytaniami.] James! [Rozejrzał
się po salonie, próbując zlokalizować miejsce przebywania fotografa.]
Jestem, jestem. Mmmm, wyglądasz
przeuroczo. [Wychylił głowę z pokoju, kiedy dosłyszał Michaela, po czym wyszedł
i obejrzał go sobie dokładnie od stóp, aż po samą głowę i zagwizdał. Nie przypuszczał,
że nawet w koszulce w misie, tancerz będzie wyglądać seksownie.] Teraz moja
kolej na kąpiel. Pościeliłem łóżko i odpaliłem laptopa. Możesz się wkopać w
pościel i zagrzać mi miejsce. [Dodał, podchodząc do Michasia i przytulił go do
siebie, chowając nos w jego mokrych włosach. Nie potrafił sobie tego odmówić,
kiedy ten niewinny chłopaczek stał i wyglądał, jakby potrzebował bardziej
realnej przytulanki. Po krótkiej czułości, jaką James zafundował przyjacielowi,
ucałował jeszcze Michaela w czoło i poszedł do łazienki, wyciągając się po
drodze kocio. Niby nic takiego nie robili, a James czuł każdy mięsień ciała,
jakby przebiegł maraton. Odwrócił się jeszcze w drzwiach, ostatni raz zerkając
na tancerza.] Nie będę długo. [Obiecał i zniknął w łazience, by się wykąpać.
Nie miał zamiaru moczyć się tak długo, więc chłopak nie czekał na niego tyle,
ile on na niego.]
[Miał szczera chęć, by zapytać
Jamesa, czy faktycznie uważa go za takiego dzieciucha, że dał mu koszulkę w
misiaki, ale skoro został przytulony i odwzajemnił ten uścisk, bo przecież nie mógł
sobie tego odmówić, i skoro chłopak zwiał szybko do łazienki, postanowił, że
nie będzie krzyczał za nim w sprawie misiów na koszulce. Wgramolił się do lóżka.
Ułożył wygodniej z laptopem na kolanach i dla zabicia czasu odpalił przeglądarkę
internetową. Nie chciał szukać niczego konkretnego, ani grzebać chłopakowi w
prywatnych plikach, dlatego wklepał po prostu adres swojej poczty i postanowił sprawdzić
jej zawartość, dostając taką możliwość. Wyrzucił kilka spamów, przeczytał dwa
mniej znaczące maile i jeden, na który czekał od dawna i właśnie wtedy usłyszał,
jak drzwi łazienki otwierają się ponownie i zamykają. Zerknął w stronę drzwi do
pokoju w oczekiwaniu na Jamesa. Nie darowałby sobie, gdyby i on nie obejrzał sobie
chłopaka wracającego z kąpieli. Ba! Miał szczera nadzieje, że fotograf będzie
miał na sobie coś równie kompromitującego, jak jego koszulka w misie.]
[Zielone spodnie, robiące za
pidżamę nie były niestety kompromitujące. James powrócił z ręcznikiem na
głowie, którym wycierał mokre włosy. Zasada o półnagości jego samego nie
dotyczyła, bo miał zamiar spać tylko i wyłącznie w tych spodniach. Michael miał
więc doskonały widok na jeszcze wilgotne ciało fotografa, który zamknął za sobą
drzwi do pokoju i rzucił ręcznik na oparcie krzesełka. Dopiero po tym, nie
patrząc na to, czy Michael ma na kolanach laptop, czy też nie, wcisnął się obok
niego pod kołdrę i to po same uszy. Musiał się rozgrzać.] J-jestem.
[Poinformował go o tym oczywistym fakcie i spojrzał na tancerza spod kołdry.]
Filmy leżą na biurku, ale dam ci je, jak się ogrzeję. [Stwierdził zerkając na
ekran laptopa z czystej ciekawości.]
Czy ty się kąpałeś w zimnej
wodzie? [Michaś zerknął na niego ze śmiechem, kiedy ten już ulokował swe
seksowne ciało przy nim. Czując jego lodowate nogi, aż zacisnął zęby i jęknął
cicho. Zamknął laptopa, kładąc go bezpiecznie na podłogę i zagłębił się w kołdrze
zupełnie, jak James. Tak niemal po czubek głowy. Ułożył się na boku, starając
się nie dotykać chłopaka i wpatrzył się w niego przez chwile w milczeniu. Nie wytrzymał
jednak długo. Nie żeby nie miał nic innego w głowie poza przytulaniem się. Nie,
nie, no skądże... Ale niewiele myśląc przysunął się do chłopaka pod kołdrą i wtulił
się w to jego zziębnięte ciało, mimo odruchu ucieczki przed chłodem. Objął go
ramionami i ułożył głowę na jego, nadal nieco wilgotnej, piersi.] Głupol z ciebie,
wiesz? Chcesz być chory?
Nie, nie kąpałem się w zimnej
wodze. Po prostu dość mocno moje ciało reaguje na zmiany temperatury. [Odpowiedział
i z wdzięcznością przesunął się jak najbliżej Michaela, by podkraść mu trochę
jego rozgrzanego miejsca.] Poza tym, rzadko choruję. [Pogłaskał go po ramieniu,
a palce drugiej ręki, która obejmowała chłopaka, wplótł w jego włosy i zaczął
je delikatnie przeczesywać palcami. Po jakimś czasie zrobiło mu się ciepło, ale
mimo tego, trząsł się nadal. Mieli oglądać film i mieli być grzeczni, a
zapowiadało się coś zupełnie innego, skoro tancerz się przytulił. James
wiedział, że nie tak łatwo będzie powrócić myślami do bezpiecznego seansu.
Dłonie fotografa wpadły w trans, głaskając chłopaka, by go rozgrzać, chociaż to
on sam wydawał się potrzebować więcej i więcej ciepła.]
[Nie, to nie on potrzebował
rozgrzania, ale przyjmował pieszczoty, które dostawał bez chwili szemrania, czy
zastanowienia czy na nie zasługuje. Wtulił się w objęcia Jamesa jeszcze
bardziej. Chciał, by chłopak poczuł się lepiej, by jego ciało się rozgrzało i wróciło
do stanu, w jakim Michaś je wręcz ubóstwiał. Chciał znów mieć możliwość poczucia,
jak ciepła skóra Jamesa emanuje siłą i poczuciem bezpieczeństwa, gdy będzie się
do niej tulił. Przejechał palcami delikatnie po zebrach chłopaka. Nie chciał go
łaskotać, co to to nie. Chciał jedynie pogłaskać go w milczeniu, pokazać, że
jego pieszczoty sprawiają mu przyjemność, że jest mu przy nim dobrze i
bezpiecznie.] James? [W pewnej chwili podniósł głowę tak, by zerknąć na twarz
fotografa, nie wymykając się z jego objęć.] Gdzie jest twój ojciec? Miałem o to
zapytać wcześniej, ale jakoś tak... No wiesz, przeszkadzałeś mi w skupieniu się
na tym, kiedy mnie przegoniłeś przez mieszkanie. [Tak, oczywiście. A wcześniej tuliłeś i całowałeś. O tym już nie wspomniał,
lecz na jego ustach zaigrał rozkosznie prowokujący uśmiech.]
Mój tata? [Poniosło go odrobinę
upajanie się ciepłem Michaela. Przestał się jednak dzięki niemu telepać, jak w
gorączce i ułożył się wygodniej na łóżku. Ciało samo się odprężyło, a James
odwrócił głowię i spojrzenia na twarz Michaela.] Mój tata w weekendy pracuje w
swoim barze. To znaczy nie tyle pracuje, co zajmuje się sprawami
organizacyjnymi. Wraca zawsze w niedzielę wieczorem, więc nie martw się, nie
będziemy mieć niespodziewanego gościa w środku nocy. Z resztą... Mówiłem ci, że
by się nie zdziwił, bo poinformowałem go o tym, że mogę się spotykać z
chłopakiem. Możesz być spokojny. [Wyjaśnił i uśmiechnął się pocieszająco.
Musiał odgonić wszystkie wątpliwości Michaela, bo on również nie chciał, by
chłopak spinał się w jego obecności i w jego domu. Przesunął dłoń z ramienia
tancerza na jego policzek i przejechał po nim kciukiem. Dziękował za
posłuszeństwo, jakim wykazał się Michaś, ponieważ, gdyby leżał obok niego
półnagi, to zapewne James nie potrafiłby się opanować przed głaskaniem go - nie
tylko po ramieniu i policzku.]
[Ułożył się tak, by opierać ręce
na torsie chłopaka i wspierając na niej brodę, patrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechał
się, gdy po krótkiej chwili sięgnął dłonią do jego policzka i przytulił ją do
niego.] Wierzę, że nie będzie miał nic przeciwko mojej obecności w twoim domu.
Nie wiem jednak, jak zareagowałby na mnie, czy kogoś innego, w twoim łóżku,
James. [Uśmiechał się pobłażliwie, głaszcząc chłopaka po twarzy, sunąc kciukiem
po jego policzku i okrążając delikatnie jego usta. Spojrzeniem śledził powolny
ruch palca, nieświadomie przygryzając dolna wargę i wstrzymując oddech. Musiał
się opanować. Po prostu musiał. Przymknął oczy z ciężkim westchnieniem, kiedy zjechał
dłonią na ramię Jamesa i przytulił policzek do jego piersi. Nie mógł tak leżeć
i na niego patrzeć, bo nie potrafił panować nad przemożną chęcią zatracenia się
w tych ustach, które było mu przecież dane już poznać, a które tak rozkosznie smakowały
i tak bardzo łatwo wprowadzały go w stany zapomnienia.] Oglądamy film? [Wyszeptał
drżącym, cichym głosem, zaciskając na chwile dłoń w pięść, by spróbować nad sobą
zapanować. Nie mógł się teraz złamać. Obiecał Jamesowi, że będzie kontrolował
sytuacje i musiał się tego trzymać.]
Wydawało mi się przez chwilę, że
miałeś ochotę na coś innego. [Odparł cicho, ale i uśmiechnął się delikatnie.
Nie był ślepy i wiedział, jak Michael wygląda, kiedy ponosi go wyobraźnia i
jest gotowy dać się oddać podnieceniu. Nie miał też nic przeciwko, by go
pocałował, w końcu to nie było jeszcze tak bliskie do tego, przed czym oboje
się wzbraniali dla dobra tej znajomości. Podniósł głowę tancerza, by spojrzał
ponownie w jego zielone oczy i sam dokonał dzieła zniszczenia, całując Michaela
delikatnie, rozkosznie i powoli w usta. Nie chciał się spieszyć, ani rozpalać
tym pocałunkiem gwałtownie. Powoli opuścił rękę w dół i przejechał palcami po
biodrze blondyna. Dłoń samoistnie powędrowała na udo, które przyciągnęła do
ciała Jamesa i ułożyła na nim miękko.] Nie zrobię ci krzywdy. Jeszcze nad sobą
panuję. [Wyszeptał chłopakowi w usta po chwili i powrócił do niespiesznego
całowania.]
[Nie tego oczekiwał. Nie tego...
Niemniej to, co dostał, zabrało mu resztki kontroli i oporu. Pozwolił sobie na
chwilę zapomnienia, która przychodziła zawsze, gdy James całował go z taką delikatnością.
O wiele łatwiej byłoby mu przerwać pocałunek, gdyby był gwałtowny. O wiele
szybciej wróciłby do stanu opanowanego faceta, gdyby pocałunek, jaki dostawał
nie był tak cudownie czuły i delikatny. Jego ciało poddało się przyjemności
wraz z ustami i przylgnęło do ciała chłopaka, jakby chciało zabrać każdy, nawet
najmniejszy okruszek przestrzeni, jaka ich dzieliła. Zatracał się w Jamesie z każdą
chwilą coraz mocniej. Jego delikatne, miękkie i niemal kobiece usta pieściły dające
mu rozkosz wargi chłopaka, a nieco nieśmiały, lecz pragnący słodyczy język zakradł
się niepostrzeżenie pomiędzy nie i wyruszył na poszukiwania towarzysza do miłosnych
zapasów. Michael aż jęknął z narastającej rozkoszy, gdy dłoń Jamesa spoczęła na
jego udzie i pociągnęła nogę na biodro chłopaka. Dłonie tancerza zadrżały, gdy zaczęły
nieco chaotycznie głaskać nagi tors fotografa. Michaś tracił grunt pod nogami. Wzbijał
się w niebiosa, upajał czułością i delikatnością Jamesa. Nie gwałtownym i
niszczycielskim żarem pożądania, lecz gorącym pragnieniem narastającego uczucia
bliskości i tęsknoty za facetem, którego trzymał w objęciach i który obiecywał,
że nic mu nie zrobi i że nadal nad sobą panuje. Tęsknoty, która paliła go mimo
tego, że chłopak nie odsunął się od niego nawet o cal.]
[Nic takiego nie robił, chociaż
sekunda po sekundzie ogarniała go coraz większa ochota na to, by poczuć więcej.
Usilnie starał się nie stracić nad sobą panowania, by nie wystraszyć ani
Michaela, ani samego siebie. To byłby niewyobrażalny ból zapewne dla nich obu,
gdyby James w pewnej chwili wycofał się, zgnieciony przez swoją niepewność.
Powoli i na nowo odkrywał usta tancerza, penetrując je swoim językiem dokładnie
kawałek po kawałku. Spijał z jego ust wszystko, co chłopak mu chciał ofiarować.
Młody miał rację, że wszystko przychodziło spontanicznie i mimo tego, iż nie
spodziewał się, że przyjdzie mu to z taką łatwością, dłoń sama wiedziała gdzie
powędrować, by Michaelowi sprawić przyjemność. James przesunął ją więc w górę,
po udzie, zahaczając o skrawek materiału bokserek chłopaka, ale nie pod nie,
tylko nieco wyżej, by mogła się zagłębić pod koszulkę i znaleźć się na nagiej
skórze pleców tancerza. Nie tyle jęknął, co westchnął głęboko, czując ich
delikatność. Czuł się, jak odkrywca i było mu z tym bardzo dobrze. Nigdy
wcześniej nie czuł się tak pewnie i nie czuł w sobie tak zniewalającej chęci
podarowania drugiej osobie czułości, jak teraz. Z każdą sekundą utwierdzał się
coraz bardziej w przekonaniu, że nie będzie potrafił już na nikogo spojrzeć tak
samo, jak potrafił patrzeć na Michaela i że żadna osoba nie sprawi mu tyle
przyjemności. Jak gdyby całe życie szukał właśnie tego uczucia i tej osoby.]
[Przez jego ciało przebiegł
dreszcz. Nie chciał, jeszcze chwile temu był tego pewien, przekraczać granicy pocałunków
i drobnych pieszczot. Nie przeszkadzało mu to, ale... Nie, nie mógł pozwolić
ani sobie, ani Jamesowi na posuniecie się na tyle daleko, by nie było
bezpiecznego odwrotu. Tylko, że nie potrafił się powstrzymać. Nie potrafił nie głaskać
skóry chłopaka i nie potrafił zmusić się, by nie odczuwać tak ogromnej przyjemności,
płynącej z bliskości Jamesa. Zamruczał niczym kociak, dostający pieszczoty za
to tylko, że jest. Otarł prowokacyjnie udem o udo fotografa i uniósł lekko na łokciu
by, choć przez chwilę zagórować nad chłopakiem. Co z tego, że to fotograf leżał
na plecach, a Michaś opierał się o jego pierś? Nic. Nadal chłopak poddawał się
woli Jamesa i nadal to James właśnie był przewodnikiem, a Michaś jedynie
uczestnikiem tej wyprawy w świat doznań. Palce tancerza powędrowały do
wilgotnych włosów fotografa i zatonęły w nich, masując kark chłopaka i przesuwając
się pomiędzy kosmykami.] Nie... Powinniśmy... Chyba... [Wydukał, odrywając się
na chwile od ust chłopaka i łapiąc powietrze, jakby dopiero, co wynurzył się
nad powierzchnie wody po trzydniowym nurkowaniu.]
[James uśmiechnął się promiennie
i pocieszająco. Jak na osobę, która walczyła sama ze sobą o odrobinę pewności w
tym, co robi, to zachowywał całkowitą świadomość, a raczej zdawał się ją
zachowywać, ponieważ nim Michael oderwał się od niego, pozwolił by namiętność
pocałunku spłynęła ciepłem po całym jego ciele, aż do granicy, gdzie przemieniała
się w przyjemny ból.] Wiem słońce, wiem. Nie będę cię zmuszać do niczego, czego
byś nie chciał. Wiesz przecież, że to nie jest dla mnie takie łatwe. To znaczy…
[Nie mógł przecież zaprzeczać własnym czynom, bo do tego momentu wydawało mu
się to naprawdę łatwe, jakby nie pierwszy raz pieścił innego chłopaka.] To
znaczy, chcę by ci było dobrze, bo mnie jest wspaniale. [Dodał ciszej i chwycił
Michaela w pasie, układając go na plecach w pościeli. Spojrzał w jego twarz z
większą dozą powagi, niż chwilę temu, ale nie przestał się uśmiechać.] Nic nie
mów. [Mruknął, ale nie pozwolił mu odpowiedzieć. Ułożył wymownie palec na jego
ustach, a po chwili odsunął go, by móc znów zakosztować warg tancerza. Pocałował
go tak samo, jak wcześnie, a może nawet delikatniej niż wcześniej? Tego nie
wiedział nawet on sam. Ręce ułożył obok ciała Michaela, a chwilę później oderwał
wargi, by przenieść je niżej, naszyję. Nie całował jej jednak, a tylko wodził
po niej wargami w skupieniu, dając blondynowi i sobie czas do namysłu.]
Ach... [Michael nie potrafił nie jęknąć.
Nie potrafił nie poddać się zupełnie namiętności, jaka w nim wezbrała, gdy poczuł
władczość Jamesa, kładącego go na plecach. Faktycznie, miał szczery zamiar powiedzieć
mu, że nie zmusza go do niczego. Że nie musi tego robić, bo Michaś sam chce
tego, co się z nim dzieje. Nie potrafił zabrać mu swych ust i odebrać jemu i
sobie sposobności do chwil spędzonych w tak czułej atmosferze. Nie potrafił przerwać
tego, co dawało mu tyle radości i taką pewność, że jest przez kogoś pożądany w
ten, czy inny sposób. Nie potrafił... A może po prostu nie chciał? Tak, to
chyba było prawdziwsze określenie stanu Michaela i jego woli. On zwyczajnie
tego nie chciał. Było mu dobrze. Czuł się szczęśliwy. Wiedział, że nic mu nie
grozi. Czego było mu więcej trzeba? Niczego. Miał w zasięgu swych rąk i ust dokładnie
to, czego potrzebował i pragnął. Dokładnie to, czym teraz chciał się zajmować i
co stanowiło spełnienie jego obecnych marzeń. Miał Jamesa. Jamesa, który najwyraźniej
przestał się bać. Jamesa, który zapragnął poznać więcej, zakosztować bardziej w
bliskości z innym mężczyzną. A Michael miał to szczęście, że stał się właśnie
tym mężczyzną, dla którego James potrafił się otworzyć. Kiedy usta chłopaka zjechały
na jego szyję odchyli głowę, udostępniając mu ten obszar swego ciała i objął
fotografa za szyje. On nie potrzebował chwili do namysłu. Już nie. Choć bał się
tego, co nastąpi na równi z Jamesem.]
No proszę, Michaś też ma jakąś tajemnicę! Teraz będziemy czekać, aż i ją poznamy! Bo kiedyś poznamy, prawda?
OdpowiedzUsuńOni to są chyba masochistami czy coś... Zamiast dać się ponieść, to się biją sami ze sobą. Ale jest coraz bliżej!
Taaak, na to czekamy. Bo to musi nastąpić.
Szkoda, że kąpali się osobno, a nie razem. Mogłoby być ciekawie...
Ale teraz nadrabiają, bo chyba zapomnieli o filmach.
Ale za ten koniec, to kiedyś was pozabijam.
Czekam na kolejne!
Do tej pory byłam pewna, że Michaś jest stroną doświadczoną w tym związku. Ale czytając końcówkę nabrałam podejrzeń, że on chroni Jamesa kosztem swojego komfortu. Moim zdaniem nie powinien tego robić. Niepotrzebnie wprowadził fotografa w błąd.
OdpowiedzUsuńTe ich dziwne podchody są dość zabawne, ale mam wrażenie, że jak w przysłowiu ,,wiedzie ślepy kulawego". Skoro chcą powolnego rozwoju relacji to tancerz nie powinien zostawać na noc.
Wiecie co? Z każda sceną z tymi dwoma chłopakami upewniam się, że nie tylko kocham ich bardziej, ale oni doskonale do siebie pasują. Jak tylko nabiorą zaufania, będą wiedzieć na co mogą sobie pozwolić, to będzie cudowny związek. a i uświadomiłam sobie, że nie miałabym nic przeciw małej robótce ręcznej. Nie muszą się kochać, ale pieszczoty wskazane. Leżą, razem w łóżku. Dwóch chłopaków, podobających się sobie i nie wierzę, że mogli by grzecznie pójść spać. :D
OdpowiedzUsuńI Michaś ma tajemnicę? Kocham tajemnice. :D