Z gorącymi podziękowaniami dla Bety, która podjęła się pracy nad rozdziałem. Wiem, jak jest ciężko odlogować grę, więc bądźcie wyrozumiali jeżeli przeoczyła, lub ja przeoczyłam jakieś minimalne niedociągnięcia.
Enjoy ^^
– Nie ma niepotrzebnych pytań, Rino. – Flavio
uśmiechnął się zniewalająco seksownie.
Zsunął dłonie
ponownie na pośladki chłopaka, uścisnął je i unosząc Rino nieco w górę,
wpił się w jego usta gwałtownie i brutalnie. Nie miał zamiaru odpuścić
sobie tej przyjemności. Zawładnął ciałem chłopaka, zabierając mu władzę w
ustach i zmuszając jego język do miłosnych zapasów.
Kradnąc każdą
chwilę, jaką udało mu się złapać podczas tego jednego pocałunku, zapisywał je
głęboko w swej podświadomości. Zaciśnięte na pośladkach chłopaka dłonie
przyciskały ich biodra do siebie, nie pozwalając na choćby najmniejszą próbę
ucieczki, czy zwykłego zawahania się ze strony młodego.
Flavio brał to na
co miał ochotę i sycił się swoją przewagą, niczym najcudowniejszym
trunkiem świata.
Rino stanął na
palcach, kiedy silne i władcze dłonie ujęły jego pośladki, unosząc
w górę. Wyciągnął też ręce, by zarzucić je na szyję Hiszpana i choć
przez chwilę mieć wrażenie, że ma w tym wszystkim cokolwiek do powiedzenia.
Jęknął w natarczywe usta mężczyzny, ale pozwolił, by Flavio zniewolił jego usta
i aby język mężczyzny robił z jego własnym wszystko, czego tylko zapragnął.
Miał wrażenie, że
kiedy zostanie wypuszczony z objęć, to osunie się bezwładnie na podłogę.
Nie potrafił wstrzymywać swojego podniecenia przy takim facecie. Nie, kiedy
mógł się nasycić chociażby odrobiną nawet tej interesownej uwagi, mającej na
celu zdominowanie go i doprowadzenie do uległości.
Z drugiej strony
jakaś część podświadomości domagała się ucieczki, i to z głośnym
krzykiem. Zaprzeczenia emocjom, które wezbrały w Rino i z każdą
chwilą rosły jeszcze bardziej, podlewane pasją pocałunku.
Hiszpan czuł, że
może wszystko. Nieważne, czy chłopak zdawał sobie z tego sprawę, czy nie,
Flavio odniósł wrażenie, że jego władza nad ciałem i żądzami młodego
rośnie z każdą chwilą coraz bardziej. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz
przeciwnie. Jego umysł podsuwał mu różnorodne możliwości zakończenia tej
gorącej sytuacji, a każda kolejna była bardziej zniewalająca od
poprzedniej.
Postawił Rino z
powrotem na podłodze, złapał za nadgarstki i oderwał się od jego ust.
Spoglądając zadziornie, zdjął ręce młodego ze swojego karku i brutalnie
przyszpilił go do lustra wiszącego na ścianie obok. Dłonie chłopaka zostały
uniesione nad głowę i przyciśnięte do tafli, a udo Hiszpana wdarło
się stanowczo pomiędzy rozedrgane uda Rino.
Mężczyzna zacisnął
usta w wąską kreskę i wbił w chłopaka piorunujące spojrzenie. Gdyby nie
sytuacja, można by raczej przypuszczać, że Flavio ma zamiar kogoś uśmiercić,
a nie sprawić, żeby zszedł na zawał z podniecenia.
Młody poczuł w
lędźwiach bolesne pulsowanie, kiedy został dość stanowczo oderwany od Hiszpana
i prawie przymocowany do lustra za pomocą myśli. Nie chciał nawet myśleć
o tym, co Flavio zamierza, lub czego nie zamierza zrobić. Miał na sobie
dużo ciaśniejsze, niż swoje własne, spodnie i gdy udo mężczyzny otarło się o
jego krocze, aż westchnął, czując, jak jego męskość zostaje pobudzona.
– Co zamierzasz? –
spytał, siląc się na opanowany i standardowo ironiczny ton głosu. Zabrzmiało to
jednak po części prosząco, a po części ze strachem. Spojrzał prosto w oczy Hiszpana
i zastygł, próbując złapać oddech. Nawet gdyby chciał się wyrwać, to nie miałby
siły. Gdy czuł na sobie spojrzenie mężczyzny uginały się pod nim nogi, a każda
chęć na zwalczenie w sobie podniecenia uciekała na „drugą stronę” lustra.
– Sprawdzić, jak
smakujesz. – Słowa Flavio wypowiedziane zostały z powalającą powagą. Nawet brew
nie drgnęła Hiszpanowi, kiedy piorunował młodego, nie tylko spojrzeniem, ale i
głosem. Miał ochotę prześwidrować wzrokiem Rino i sprawdzić czy to, co się
odbija w jego oczach to szczere uczucia.
Chciałby znać myśli
chłopaka i wiedzieć, czego ten tak naprawdę pragnie.
– Boisz się mnie?
Boisz się, że zrobię ci krzywdę, czy boisz się, że za chwile szlag trafi twój
opór i ulegniesz? – Zmysłowy szept był słyszalny jedynie przy uchu chłopaka.
Dokładnie tam znalazły się usta Flavio, kiedy pochylił się i zadał
pytanie. Przesunął dłonie po nadgarstkach młodego, a następnie splótł razem
palce ich dłoni, nadal przyciskając ręce Rino do zwierciadła. – Chciałbyś
sprawdzić, czy potrafisz dojść na tyle cicho, by nie zleciał się tu cały
personel sklepu? Czy może wolisz krzyczeć i pozwolić wszystkim na domysły,
które będą chcieli jak najszybciej sprawdzić? – Poruszał noga w górę i w dół,
podrażniając z perfidną satysfakcją krocze chłopaka. Zdawał sobie doskonale
sprawę z tego, co robi. Tak samo, jak zdawał sobie sprawę z tego, że nie tylko
Rino jest rozdrażniony i podniecony, ale on również.
– Nie boję się
ciebie Flavio. Nie zrobisz mi krzywdy, wiem to. A przynajmniej nie taką
krzywdę… – Rino jęknął dość głośno, ale nie na tyle by słyszeli go na sklepie.
Ten głośny jęk był przeznaczony głównie dla Hiszpana. Zaraz po nim Rino
zacisnął zęby i pokiwał głową. Zgadzał się na wszystko i wiedział, na co się
pisze. Wiedział też jednak, że Flavio nie interesowało, jak dojdzie, byleby
tylko koniec był dla niego zadowalający. Osunął nieco biodra i zacisnął uda na
udzie mężczyzny. Zamknął też oczy i wciągnął głośno powietrze przez nos,
ponieważ ust nie miał zamiaru otwierać. Mógł powiedzieć wiele, ale czekał na
działanie, ochoczo pokazując Hiszpanowi, że jest gotowy ponieść konsekwencje.
Mężczyzna
uśmiechnął się. Delikatnie i przez ulotna chwilę, ale jednak. Wyplótł palce
jednej z dłoni, aby przesunąć nimi po przedramieniu Rino i zjechać po żebrach,
aż do krocza chłopaka. Objął męskość młodego uwięzioną w spodniach, a językiem
przesunął przez część jego szyi i po linii szczeki, zatrzymując się tuż przy
ustach. Po zaledwie jednym oddechu wpił się w nie zaborczo, zaciskając
równocześnie dłoń na przyrodzeniu chłopaka i przygniatając go jeszcze bardziej
do szkła. Wiedział, spodziewał się wręcz, że jeśli tylko usta chłopaka zostaną
uwolnione, to jęk jaki się z nich wydobędzie zwoła do przebieralni połowę
sklepu. Nie chciał tego. Nie był aż tak perwersyjny, by pozwolić innym na
oglądanie go w tak intymnej sytuacji. Co prawda, niejeden mógłby się wiele od
niego nauczyć, jak nieskazitelnie wyglądać nawet podczas uniesień chociażby,
ale Flavio nie przepadał za taką formą budowania napięcia seksualnego.
Jego pocałunek nie zmniejszał
swej zaborczości nawet na chwilę. Wręcz przeciwnie. Im bardziej męskość Rino
dawała znać o swej gotowości, tym mocniejszy się stawał.
Chłopak poczuł
zawrót w głowie od powstrzymywanego w gardle głosu, który, wypuszczony, z
pewnością stałby się jękiem. Tym niewyobrażalnym jękiem, o który podejrzewał go
Hiszpan. I gdyby nie to, że nie mógł nic powiedzieć, to pewnie Flavio
usłyszałby błaganie, by przestał się z nim droczyć i zrobił to, na co sam miał
ochotę. Nie walczył z nim w pocałunku, bowiem nie miał najmniejszych szans z
szalejącym językiem mężczyzny. Naparł tylko biodrami mocniej na jego dłoń,
jednocześnie jeszcze bardziej zaciskając swoje uda w zaprzeczeniu. Podniecenie
coraz bardziej bolało, niemoc również. Nawet to, że objął go wolną ręką i przyciągnął
do siebie, było niczym w porównaniu z tym, co Flavio mógł z nim teraz zrobić, a
na co Rino, mniej lub bardziej świadomie, pozwalał.
Hiszpan był
okrutnikiem, egoistą i samolubem. Był! Ale poza tymi wszystkimi zaletami miał
też jedną wadę: potrafił rozpoznawać pragnienia innych i nie przechodził nad
nimi obojętnie. Rozpiął rozporek spodni, które tak bezlitośnie więziły męskość
chłopaka i zsunął je nieco. Teraz przyrodzenie mogło odetchnąć powietrzem
przesyconym zapachem i obecnością Flavio. Taka mieszanka musiała zniewalać.
Taka mieszanka, doprawiona pożądliwym i władczym pocałunkiem, jaki otrzymywały
usta młodego, doprowadzała najważniejsze w tej chwili organy do stanu
permanentnego zdrętwienia. Męskość Rino – w mniemaniu mężczyzny – najzwyczajniej
na świecie zesztywniała z wrażenia, a kiedy Flavio uwolnił ją również od
materiału spodenek, wyprężyła się ze szczęścia i rozkoszy wolności.
Hiszpan uśmiechnął się w usta chłopaka i zacisnął palce na tym, co tak
dobrodusznie uwolnił. Wiedział, że tego chce. Wiedział, że jego towarzysz
również czeka na chwilę, gdy podniecenie osiągnie szczyt i doprowadzi do
tego, że świat zawiruje, a siły ulecą z niego wraz z nasieniem.
Rino odsunął głowę,
pozwalając na to by usta Flavio zsunęły się na jego policzek. Musiał głęboko
odetchnąć i powstrzymać łzy, będące wynikiem usilnie powstrzymywanych
emocji. Nie mógł się teraz poddać i pokazać wszystkim ludziom w sklepie, co się
dzieje tu, w tej niewielkiej przebieralni. Przy lustrze, przy którym przeglądał
się nie jeden człowiek. Nie mógł też dać tak wielkiej satysfakcji mężczyźnie.
Dzielnie powstrzymywał swój głos, a nawet oddech, przed zdradą prawdziwego
stanu emocjonalnego. Zacisnął powieki i wsunął palce we włosy Hiszpana,
ściskając je dość mocno. Miał w nosie jego fryzurę i dobre samopoczucie z niej
wynikające.
Tak naprawdę Flavio
nie wiedział, że Rino nie uważa go za tak wyjątkowego, jak on sam siebie
uważał. Owszem, był przystojny i pełen ogłady, czasami wykazywał się większą
inteligencją, ale dla chłopaka był po prostu zwykłym, bardzo pociągającym
facetem. Takim, na którym, mimo wszystko, mogło zacząć mu zależeć bardziej, niż
na kimś, z kim również posiadał takie seksualne doświadczenia.
Hiszpan nie miał
zamiaru przerywać. Nie widział powodu, by teraz odpuszczać. Miał zamiar
doprowadzić chłopaka do szczytowania i dążył do tego coraz to szybszym masażem
jego męskości, na której zaciskał palce z różną siłą, w zależności od tego czy
jego dłoń przesuwała się do nasady członka, czy też podążała ku jego czubkowi.
Wszak był mężczyzną. Znał męskie ciało i wiedział, jak sprawić, by płonęło od
środka. Jego osamotnione usta przesunęły się po policzku chłopaka i odnalazły
drogę do jego szyi. Wilgotne ślady, jakie pojawiały się na skórze Rino były
wynikiem zarówno przechadzki po niej gorących warg Hiszpana, jak i jego
ruchliwego i wilgotnego języka. Flavio nie odczuwał nawet najmniejszego
dyskomfortu powodowanego faktem, że to on sprawiał przyjemność. Dawno już
przekonał się, że dawanie jest równie budujące, co branie i nauczył się czerpać
z tego ogromną rozkosz. Z niecierpliwością czekał na chwile, kiedy poczuje, jak
ciało chłopaka tężeje w spazmach orgazmu i jak jego męskość eksploduje dowodami
spełnienia. Prawie dwudniowa abstynencja seksualna u kogoś, kto uprawiał seks
co najmniej jeden raz dziennie, a częściej i więcej razy – z kimś innym, niż
własna dłoń – zrobiła swoje.
Rino odwrócił głowę
w stronę Flavio i ujął jego brodę w swoje palce, po czym pocałował go
zawzięcie, dusząc w jego ustach krzyk spełnienia, a mężczyzna poczuł bardzo
gorący dowód na swojej dłoni. Chłopak drżał niekontrolowanie, gotów upaść na
ziemię, ale to wywołałoby spory hałas. Trzymał się więc dzielnie na nogach,
dopóki jego ciała nie opuścił ostatni spazm rozkoszy i całował Flavio, nie
dając mu możliwości ucieczki. Jego uścisk był silny, może nawet nieco bolesny.
Oderwał się od Hiszpana po długiej chwili i oparł o lustro uspokajając oddech
oraz umysł. Wodził oczami po twarzy mężczyzny, gładząc kciukiem jego policzek.
Uśmiechnął się i westchnął.
– To było naprawdę
dobre, dziękuję – powiedział powoli, unosząc dłoń w górę i przeczesując włosy
Hiszpana tak, by wyglądały znośnie. Nie zrobił mu nawet żadnego złośliwego
‘kukuryku’. – Zepsułem ci fryzurę… – dodał jeszcze przepraszająco i dość
zapobiegawczo, po czym zarzucił obie ręce na szyję Flavio, bowiem drugą zdążył
już uwolnić. Przytulił się do niego z westchnieniem – bardzo głębokim
westchnieniem ulgi i pocałował rozgrzaną szyję delikatnie.
– Powiedziałbym
"do usług", ale zabrzmiałoby to co najmniej dziwnie. – Flavio
uśmiechał się, delikatnie przytrzymując chłopaka w pionie, objąwszy go
ramieniem w pasie. Orgazm Rino sprawił przyjemność i jemu, więc jego serce biło
nieco szybciej niż zazwyczaj.
– Muszę przyznać,
że kiedy dochodzisz, twoje usta potrafią zaszaleć. Ciekawe czy w łóżku szaleją
jeszcze bardziej? Przyznam, że osobiście wolałem wersje w której twój krzyk
oznajmia wszystkim, jak jest ci dobrze, co byłoby niezaprzeczalnym powodem do
mojej dumy, ale... Przynajmniej dostałem rozpalone do czerwoności usta. –
Musnął ustami spierzchnięte wargi chłopaka i z westchnieniem spojrzał w lustro.
Tak, wyglądał jakby wpadł w sidła zdradzonego kochanka, będącego fryzjerem.
Odstawił Rino na podłogę, choć dokładniej mówiąc, po prostu pozwolił mu na
złapanie zupełnej równowagi i odsunął się od niego o krok. Wyciągnął z kieszeni
chusteczkę, którą doprowadził dłoń do stanu względnej czystości.
– Myślę, że spodnie
mamy zaliczone, hm? Kolej ruszyć na poszukiwania pozostałych części garderoby.
– Nie wyszedł z kabiny. Oparł się plecami o ścianę, krzyżując ręce na wysokości
piersi i przyglądał się Rino.
– Wiesz co ci
powiem? – Rino podniósł oczy na Hiszpana, nim odbił się od lustra i zaczął
przebierać w swoje spodnie. – Masz niesamowicie delikatną dłoń, której może ci
pozazdrości niejeden mężczyzna. Doprowadza do prawdziwego szaleństwa. I wiesz,
co? Jak wrócimy do domu to ci się odwdzięczę – powiedział powoli
i z przekonaniem. Tyle tylko, że przekonywał Flavio, a nie samego
siebie, bo poczuł już moc tej dłoni na swojej własnej męskości.
– Zrobię ci masaż,
może nie tylko… – dodał, składając wybrane ubrania i co chwilę zerkając w jedno
miejsce bardzo sugestywnie. Jego czarne i roziskrzone niedawnym podnieceniem
oczy omiatały dokładnie centralny punkt między nogami Hiszpana. Rino
wyprostował się z naręczem spodni w jednej dłoni i reklamówkami przewieszonymi
na palcach, a kiedy zrobił krok w stronę mężczyzny, pogłaskał go drugą po
piersi, sunąc na sam dół. Chwycił na chwilę jego pasek i spojrzał w oczy
głęboko, po czym potrząsnął skórzanym zabezpieczeniem spodni wymownie.
– Jesteś cudowny… –
Westchnął głęboko i uśmiechnął się od ucha do ucha, czekając aż Flavio
zadecyduje co dalej.
– Tyle komplementów
za jedna małą chwile dobroci? – Hiszpan nie widział powodów, by nie przyjąć
wszelkich oznak wdzięczności od chłopaka. Słowa, które tak przyjemnie łechtały
jego wybujale ego sprawiały również, że uśmiech na jego twarzy stawał się coraz
pewniejszy. Gdy chłopak podszedł i pogłaskał go po torsie, zatrzymując się na
pasku jego spodni, przywołał na twarz rozkoszną przyjemność. Jego przymrużone
oczy wpatrywały się w Rino, jakby chciał go pożreć. W spojrzeniu można było
wyczytać nie tylko satysfakcje z tego, iż potrafił doprowadzić chłopaka do
takiego stanu, ale i jawną chęć posiadania względem młodego.
– Obiecujesz.
Pamiętaj, że czasem trzeba takie obietnice spełnić – mruknął, po czym zabrał z
ręki chłopaka reklamówki z bielizną i wyszedł z kabiny. – Zostawimy zakupy w
przechowalni zanim pójdziemy po kolejne. Co Ty na to? – Zatrzymał się na środku
sklepu i czekał, aż Rino do niego dołączy. Oczywiście nie zapomniał o
poprawieniu fryzury, choć czesanie palcami nie było szczytem jego marzeń. Ale
czego się nie robi dla wyglądu?
Przez chwilę
chłopak stał w przebieralni i oddychał głęboko, bardzo głęboko, tylko po to, by
nie dostać napadu śmiechu. Flavio był tak dokładnym człowiekiem, a nie zwrócił
uwagi na to, że na samym środku jego dopasowanych, eleganckich spodni widnieje
duża i łatwo dostrzegalna dla zwykłych osób plama. Oczywiście plama niedawnego
spełnienia Rino, który otarł łzy i wyszedł z kabiny, zasuwając za sobą
zasłonkę. Czuł się spełniony i szczęśliwy, a pomysł z odwdzięczeniem się za
rozkosz, jaką dał mu Hiszpan, był świadomą rekompensatą za to co mężczyzna
zrobi, kiedy dowie się o plamie.
– Dobrze. Zostały
nam jeszcze koszule, ale nie chce ich… Wolę kupić koszulki i jakieś golfy. No i
pójdziemy po ten nieszczęsny garnitur oczywiście… – powiedział, jak tylko
zrównał krok z Flavio i chwycił go pod rękę. – To, że dałeś mi cudowną chwilę
rozkoszy, nie znaczy, że nagle zacząłem lubić garnitury… – wysyczał jeszcze,
wzdrygając się przed swoją wyobraźnią. Naprawdę nie wyobrażał sobie siebie w
garniturze. – I przypomnij mi, byśmy weszli do apteki… Potrzebuję jakiejś maści
na te siniaki, by szybciej zeszły.
– Mhm... Pamiętaj,
że musisz wejść do apteki po maść – mruknął Hiszpan, zerkając na chłopaka,
który właśnie przechodził obok nich i posłał bardzo długie, i bardzo wesołe
spojrzenie w kierunku męskości, skrytej pod spodniami Flavio.
Czyżby podniecił
się, aż tak, że było to widoczne? Hm... Zmierzył chłopaka krytycznym
spojrzeniem i zerknął ukradkiem na swoje spodnie. Chciał sprawdzić, czy
faktycznie aż tak odznacza się jego organ, ale to, co zobaczył zmroziło go
niczym nagły atak śnieżycy. Plama! Na jego idealnych spodniach! Na jego
idealnej sylwetce! Plama! I Rino nic mu o niej nie powiedział? A on nie
zauważył jej w lustrze? Jak to możliwe? No jak?!
Spojrzenie, jakie
posłał chłopakowi mogłoby powalić słonia, a nie tylko biednego, drobnego
chłopczynę. Bez słowa wcisnął mu w dłonie jego reklamówki z bielizną, odwrócił
się na pięcie i porywając ze stojaka spodnie, które co prawda kosztowały
majątek, ale były dokładnie w jego rozmiarze, wrócił do kabiny przebieralni.
Był wściekły. Tak
wściekły, że lepiej byłoby dla Rino by unikał go przez jakiś czas lub
przynajmniej trzymał buzię na kłódkę. Jak on mógł dopuścić do takiego stanu
rzeczy? Jak śmiał nie powiedzieć Flavio, że jest brudny? I nie, żadnych
usprawiedliwień typu 'nie widziałem', bo to nie jest możliwe. Patrzeć na
Hiszpana i nie widzieć czegoś tak paskudnego to zakrawało na bezsens.
Kiedy Hiszpan
oddalał się w stronę przebieralni, po tym, jak zauważył plamę, Rino wzruszył
ramionami. Nie miał zamiaru się uśmiechać i czekać w męczarniach na długą i
bolesną śmierć. Doskonale wiedział, co znaczy urażona duma, a jeszcze
dokładniej, co znaczy urażona duma takiego faceta, jak Flavio. Zdążył też dojść
do kasy i zacząć płacić za swoje zakupy. Czuł się obserwowany i czuł, jak na
twarz wychodzą mu rumieńce. Kasjerka wpatrywała się w jego osobę, jakby ukradł
przynajmniej połowę sklepu. Ale chłopak miał własne i bardziej przerażające
wizje. Wydawało mu, że każdy, kto przechodził, widział dokładnie to, co robił z
Hiszpanem w przebieralni. Poczuł się nagle mały i za młody na cokolwiek, a już
tym bardziej na zakupy z tak przystojnym mężczyzną, który równie dobrze mógł
zakrawać na jego sponsora. Kiedy więc Flavio wrócił, a zakupy zostały
policzone, opuścił głowę nisko i nie podnosił na niego wzroku. Poczekał, aż
Flavio również zapłaci za swoje spodnie. Był cicho i grzecznie, ponieważ
spojrzenia wręcz parzyły jego skórę nawet bardziej niż ciepła i sprawna dłoń,
którą czuł na swoim kroczu kilkanaście minut wcześniej.
– Przepraszam… – bąknął, gdy wychodzili ze sklepu,
kierując się do następnego, choć Rino nie miał pojęcia gdzie idzie.
Flavio uniósł
ostrzegawczo palec, nakazując w ten sposób Rino milczenie. Nie miał ochoty na
rozmowę i słuchanie jego przeprosin. Znał siebie. Wiedział, że kiedy tylko
zacząłby teraz rozmowę, skończyłaby się ona albo awanturą, albo grobowym
milczeniem i opuszczeniem centrum. Ledwo wyszli ze sklepu i przeszli kilka
kroków Flavio wrzucił spodnie, które przyniosły taki stan jego ducha, do kosza
i wskazał chłopakowi przechowalnie.
– Zostaw tam torby.
– Nie, nie było w jego tonie ani krztyny jakiegokolwiek uczucia. Był bezbarwny
i beznamiętny. Hiszpan pilnował się by nie wybuchnąć, więc wyzbył się
wszelakich uczuć. Stał cierpliwie i czekał, aż chłopak uda się do szafek,
zapłaci za wynajęcie jednej i zostawi tam zakupy. Nie zwracał nawet uwagi na
spojrzenia, jakie ludzie posyłali mu kiedy go mijali. Był skupiony na Rino i
tylko na nim. Nie miał zamiaru wspominać zakupów, które właśnie zrobili, ale to
nie oznaczało, że nie widział, iż chłopak nagle zrobił się dziwnie przygaszony.
Potwierdził
kiwnięciem głowy oddanie rzeczy do przechowalni, gdy wrócił z pustymi rękami.
Nie wiedział co powiedzieć, ale nie mógł sobie odmówić dyskretnego rozglądania
się i przesuwania wzrokiem po tych wszystkich twarzach, jaki ich mijały. Stał w
miejscu i kołysał się to w jedną, to w drugą stronę.
– Możemy wrócić do
domu? – wypalił nagle. Chciał powiedzieć coś innego, ale nic nie potrafiło mu
przejść przez gardło. Stan Hiszpana jeszcze bardziej go dołował. Nie wiedział,
czy ma się wściekać za jego płytkość, czy może za to, że mu nie powiedział i
naraził się na jego obrazę. Zapadnięcie się pod ziemię było w tej chwili
najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji, jakie kiedykolwiek planował. – Albo, może… Pójdę jeszcze do apteki po tą
cholerną maść – wyszeptał i odwrócił się na pięcie, by odejść w stronę hali, z
wielkim, zielonym krzyżem na szyldzie. Dziwnie mu było prosić Flavio o to, by z
nim poszedł. Dziwnie było mu prosić o cokolwiek, chociaż zdawał sobie sprawę,
że to nie on postępował w tym wypadku dziecinnie. To był zwykły kawał, przez
który nie tylko popadał w coraz większe upodlenie, ale i przez który obwiniał
wszystkich ludzi dookoła za wiedzę, której nie posiadali. Może, jakby
powiedział Hiszpanowi w przebieralni, że ma tę plamę, to każde spojrzenie nie
wydawałoby mu się tak wymowne, a wręcz oskarżające.
Wsunąwszy dłonie w
kieszenie ruszył za chłopakiem do apteki. Nie miał nawet najmniejszej szansy na
odpowiedzenie mu na propozycje powrotu do domu. Zastanawiał się jednak, po
jakie licho chłopak oddawał zakupy do przechowania, skoro nie miał zamiaru
kontynuować spaceru po sklepach. Kto jednak zrozumie młodość?
Flavio pokręcił
głową z niedowierzaniem i wszedł do apteki. Przeszedł wzdłuż półek z
różnościami. Zatrzymał się dłużej przy medykamentach wspomagających doznania
seksualne. Nawet wyciągnął jedna z rąk z kieszeni, by podnieść z półki
buteleczkę z żelem o zapachu czekolady. Otworzył opakowanie i powąchał. Tak,
był całkiem sympatyczny. Niosąc żel w dłoni bez najmniejszego skrepowania,
odnalazł Rino i dołączył do niego, czekając aż chłopak odszuka maść, jakiej
potrzebował. Fakt, siniaki były paskudne i należało zrobić wszystko co możliwe
by zniknęły z ciała chłopaka. Szedł tuż przy młodym i cierpliwie znosił każdą
minutę przeglądania przez niego opakowań. Kiedy maść została odnaleziona, a
Rino udał się do kasy, Flavio położył obok jego zakupów swój żel i kazał pani
magister podliczyć wszystko razem, podając jej kartę płatniczą.
– Dla kogo? – zapytał Rino, podnosząc wzrok na mężczyznę.
Jego czarne oczy zrobiły się wielkie niczym największe monety, ale nie
zaprotestował. Nie czuł się na siłach, by wszczynać awanturę, którą równie
dobrze mógł przełożyć na później. Zerknął tylko na żel, który Flavio kupił, po
czym jeszcze bardziej wytrzeszczył oczy. Skupianie się na nieodgadnionych
myślach mężczyzny, a nie na tym, czy kasjerka pomyślała w tamtej chwili to, co
pomyślała, pomagało Rino opanować wzmagające się uczucie irytacji i chęci
zniknięcia z powierzchni ziemi. Paradoksalnie nie czekał na odpowiedź. Nie
spodziewał się jej od kogoś obrażonego, a zwłaszcza obrażonego w tak pięknym
stylu i z tak głupiego powodu. Mina Rino nie świadczyła jednak o tym, że
Hiszpan zachowuje się źle, niestosownie, czy nawet przesadza. Przekazywała
mężczyźnie wielkie niedowierzanie i… Strach? Tak, coś na kształt strachu, jakby
Rino był chłopcem, który wie coś o sposobie użycia żelu, który kupował Flavio i
wie, że ten sposób jest niestosowny, zwłaszcza przez dzielącą ich różnicę
wieku. Może i niepotrzebnie wyglądał na takiego, ale nie robił tego złośliwie.
Zamiary Hiszpana pozostające w ukryciu naprawdę lekko go przerażały.
– Dla mnie – odparł
krótko, zabierając kartę i chowając ją w portfelu. Zgarnął też ich zakupy i
posłał pani za ladą tak piorunująco poważne spojrzenie, ze zapewne każda głupia
myśl, jaka zaświtała w jej ufryzowanej główce, wyfrunęła z niej bardzo szybko.
Nie miał zamiaru sprowadzać kłopotów ani na siebie, ani na chłopaka. Na świecie
jest cała masa idiotów, którzy widzą we wszystkim tylko zło. Odwrócił się od
lady bez pożegnania. – Koszulki czy
garnitur? – rzucił krótkie pytanie, zupełnie, jakby nie słyszał wcześniejszej
propozycji powrotu do domu. A jednak po chwili dodał nadal tym samym
beznamiętnym głosem. – Czy wolisz
dokończyć zakupy w innym czasie i zapewne w innym towarzystwie? – Nie ruszył
się nawet o krok, więc kasjerka doskonale widziała jego plecy, napięte i
odznaczające się pod materiałem koszuli mięśnie i zaciskające się na reklamówce palce. Tak,
nadal był zły. Nadal nie docierała do niego komiczność sytuacji, bo dla niego
ona nie była ani odrobine komiczna. Gdy tylko pomyślał o tym chłopaku, który
miał ten wredny uśmiech na twarzy podczas mijania go w sklepie... Ech, taka
sytuacja bolała go chyba bardziej niż nóż wsadzony między łopatki.
– Dlaczego w innym
towarzystwie? Traktuje cię, jak normalną osobę. Staram się być miły, żartować
tak, jakbym żartował z kumplem, którego nigdy nie miałem. Ty jednak wolisz
zajmować się własną osobą, własnym wyglądem i osądami ludzi, które kierowane są
tylko i wyłącznie w twoją stronę. Nie wiesz, jak ja się czuję. Nie wiem, czy
nawet cokolwiek o mnie przemyka ci przez głowę, kiedy idziemy pasażem, a
dookoła mijają cię ludzie, którzy zapewniają ci potrzebną do egzystowania dawkę
niemego uwielbienia. Liczysz się tylko ty Flavio… Mógłbyś zostać na świecie
sam, ale nawet to by cię nie powstrzymało przed myśleniem, że jesteś
najfajniejszy, najprzystojniejszy, najmądrzejszy i bóg wie co jeszcze. Przestań
się wreszcie mazgaić, jak baba. To tylko głupie spodnie i głupi żart, przez
który już nawet nie pamiętasz, że było mi tak cudownie jakiś czas temu. Nie, bo
po co? Mógłbyś iść obtoczony w oleju i obsypany ptasimi piórami i nie robiłoby
mi to różnicy, a wiesz dlaczego? Bo pomimo twojego cholernego egoizmu cię lubię
i mam głęboko gdzieś, co myślą inni ludzie, kiedy taka ofiara losu jak ja jest
w towarzystwie tak zajebistego faceta, jak ty. – Stanął przed Hiszpanem i
wyciągnął przed siebie dłoń, by nie pozwolić mu iść. Potem słowa zaczęły lać
się strumieniami i Rino stracił panowanie nad tym co mówi i gdzie się znajduje.
Może nie byli na pasażu, ale w aptece było dość osób, które z pewnością nic
miłego sobie o nim nie pomyślą. Jeżeli jednak umartwianie się nad sobą z powodu
domysłów tak bolało, to zapragnął, by ludzie chociaż mieli do tego podstawy.
Słuchał. Bez słowa
wysłuchał wywodu chłopaka, pozwalając mu na wyrzucenie z siebie wszelkich żali
i oskarżeń. Patrzył na niego w skupieniu bez cienia złości czy
rozbawienia, czy jakiejkolwiek innej emocji. Po prostu stał tam, patrzył na
niego i słuchał jego gorzkich słów.
– Skończyłeś? – odezwał się dopiero, gdy
chłopak przerwał. Jego glos był spokojny i opanowany. – Bo jeśli tak to wiedz, że nie ty pierwszy
rzucasz mi takie słowa w twarz i zapewne nie ostatni. Nie jesteś jedynym, który
ma o mnie takie zdanie. Przywykłem, wiesz? Przywykłem do tego, że ludzie mnie
lubią, ale moje usposobienie powoduje, że mnie zostawiają. – Wzruszył
ramionami, po czym położył dłoń na dłoni Rino, przyciskając ją do swego torsu.
Ludzie mało go obchodzili. Mogli nawet stać i filmować ich w tej chwili, bo
właściwie była to scena, jak z melodramatu. –
Ale w jednym się pomyliłeś. Gdybym nie zwracał uwagi na to co czujesz,
już dawno by mnie tu nie było. Idę o zakład, że połowa z obecnych tu facetów z
rozkoszą poszłaby ze mną. Ale czy ja zostawiłem cię i poszedłem? – Pokręcił
głową, zsuwając z piersi dłoń chłopaka, splatając z jego palcami swoje i
ruszając do wyjścia nie patrząc nawet na ludzi dookoła i nie interesując się
tym, czy chłopak ma chęć wyjść z tej cholernej apteki, czy nie.
Rino poczuł się,
jak dziecko. Mały i niezrozumiany przez wszystko, co żyje na tym świecie. Przez
chwilę nawet miał ochotę się rozpłakać, położyć na podłodze sklepowego pasażu i
wyzywać Flavia od kompletnych idiotów, ale się powstrzymał. Nigdy nie płakał,
nawet jak był sam, więc próba wylania irytacji nie mogła znaleźć niestety
upustu w ten sposób.
– Chodź, mam dość
zakupów. Bolą mnie plecy – stwierdził, idąc przez chwilę za Hiszpanem. Jednak
kiedy tylko skończył się żalić, pociągnął go w stronę niewielkiego, markowego
sklepu z alkoholami. Stanął przed jego drzwiami i wziął głęboki oddech, który
wstrzymał na chwilę przed kolejną wypowiedzią. – Wybierz coś, cokolwiek… Znasz się na tym.
Wino, koniak, whisky, burbon, wino, cokolwiek. Nie wejdę tam z tobą, po prostu
nie mogę, ale liczę, że wybierzesz coś dobrego. I… – spojrzał na Flavio wymownie, karcąco wręcz,
jakby karał go za każdą głupią myśl, jaka przyszłaby do jego głowy. – Jedną butelkę. Nie mam zamiaru cię spić i
wykorzystać – dodał, i tak, jak Hiszpan wcześniej, tak i Rino odebrał małą
siateczkę z firmowym logo apteki z jego rąk, gładząc je przy okazji swoimi. Nie
powiedział nic więcej, bo nic więcej nie było do powiedzenia. Nie w tej chwili
i nie wśród tylu osób, które z pewnością nie chciały by słyszeć odpowiedzi
Flavio na tematy o które Rino miał zamiar go zapytać. Pomysł śmignął mu w
głowie tak szybko, że nie wiedział sam, czy to się uda, ale warto było
spróbować.
– Dlaczego niby nie
możesz? – zdziwił się, ale nie zaprzątał sobie głowy takimi problemami młodego.
Jego 'nie mogę' było niemal równoznaczne dla Flavio z 'nie chcę'. A skoro tak,
to przecież on nie będzie chłopaka do niczego zmuszał. Później wyjdzie na to,
że jest egoistyczny i samolubny... Ale chwila, on właśnie taki był! Uśmiechnął
się pod nosem, kiedy chłopak zabierał z jego rąk reklamówkę. Po chwili odwrócił
się w stronę sklepu i zniknął zaraz między półkami. Długo mógł spacerować
i wybierać. Lubił dobre trunki. Niemniej zanim przekroczył próg sklepu już
wiedział czego chce. Słodki, acz mocny likier. Tak, to będzie idealne. Wybrał
odpowiedni smak i zapłacił za niego przy kasie, wyglądając poza ramię
sprzedawcy i sprawdzając, czy Rino aby nie uciekł mu gdzieś w międzyczasie. Z
elegancko zapakowaną butelka trunku, pojawił się ponownie na pasażu.
Odetchnął z ulgą,
że Flavio nie zadawał pytań. Po usłyszeniu wywodów, po raz kolejny zapewne by
się wściekł, a tego młody nie chciał. Miał już wystarczająco dużo na głowie
jego obrazy majestatu. Teraz musiał jakoś udobruchać to płochliwe zwierzę i
zaciągnąć w odludne miejsce, gdzie nikt na nich nie patrzył i nikt nawet nie
mógł podejrzewać, co Rino będzie z mężczyzną robić.
– Dziękuję. Możemy
iść? Odbierzemy rzeczy, weźmiemy taksówkę, zamówimy sobie jakiś obiad… – Chłopak nie uciekł. Stał grzecznie pod
sklepem, tuż za wielką kolumną, skąd był niewidziany przez żadnego z
pracowników sklepu alkoholowego. Uśmiechnął się do Hiszpana szeroko, kiedy ten się
zjawił i rozluźnił zawiniętą na palcach, foliową rączkę reklamówki. Czerwone
ślady powoli zniknęły, a Rino odzyskał czucie w dłoni i oczy przestały mu
zachodzić łzami. – No chyba, że koniecznie chciałbyś dokończyć zakupy, ale nie
czuję się na siłach. Mam ochotę na obiad i na spokój, ciszę… Zdecydowanie. –
Nastrój był najważniejszy. Pierwszy jego składnik Flavio trzymał w dłoni,
pozostałe – tak, jak obiad – miały dojechać, a reszta na pewno znalazłaby się w
domu, więc chłopak się nie martwił.
Flavio zerknął na
dłoń chłopaka, kodując jego nieco nerwowe zachowanie i zaszklone oczy, na które
przeniósł szybko spojrzenie. Zerknął tez przelotnie w stronę sklepu, z którego
właśnie wyszedł. Nie, nie podobało mu się takie zachowanie młodego, ale nie
chciał z nim rozmawiać na ten temat właśnie tutaj. Być może nie będzie okazji w
ogóle o tym porozmawiać, bo znając Rino i jego humory, oraz Flavio i jego
unikanie problemów, było to mało prawdopodobne. Zresztą, jakie on miał w ogóle
prawo do oceniania tego chłopaka? Nijakie. A jakie miał prawo do wypytywania go
o przyczyny takiego, a nie innego zachowania? Też nijakie. Wzruszył ramionami z
lekkim uśmiechem i pochylił się do Rino zbliżając usta do jego ucha.
– Postawić ci loda?
– wyszeptał o wiele za bardzo zmysłowym głosem, by chłopak uznał to za zwykłą
propozycje zaproszenia na deser. –
Podobno te z polewa są wyśmienite
– wyprostował się i unosząc wysoko brwi wpatrzył się wyczekująco w
młodego.
– Jesteś po prostu niesamowity…
– podniósł oczy ku niebo, wołając niemo o pomstę, ale zaczerwienił się
zaraz po usłyszeniu propozycji, jak mała dojrzała wisienka. Zakładał z góry
obie opcje, ponieważ Flavio był równie humorzasty – czasami bardziej – niż on
sam, ale wyobrażenie tego drugiego loda wprawiło Rino w zażenowanie. Chciał
wrócić do domu i mógł się nawet dać przywiązać do łóżka, obłożyć swojego penisa
prawdziwymi lodami przy okazji korzystając z dwóch uciech jednocześnie, albo
zrobić to samo tylko z Hiszpanem. Byleby tylko znaleźli się w domu. Bezpiecznym
domu, bez innych ludzi i domu w którym Rino miał zamiar spełnić swoje
zamierzenie, mimo tego, że nadal nie wiedział, czy to dobre posunięcie. –
Flavio… Możesz zrobić ze mną w ramach kary za dowcip co tylko chcesz.
Cokolwiek, naprawdę. Prócz tych bardziej bolesnych rzeczy, dopóki moje ciało
nie wydobrzeje, ale w domu, ok? W kuchni, w sypialni, w salonie, w łazience,
gdziekolwiek byleby w domu. Proszę? – spojrzał na mężczyznę błagalnie z nutą
lekkiego podniecenia, które nadal pozostawało w jego umyśle po propozycji
„lodów”.
Na twarzy Hiszpana
pojawił się delikatny uśmiech pełen satysfakcji. Takiej wręcz chorej, którą ma
morderca po uśmierceniu swej kolejnej ofiary. Ujął chłopaka pod brodę, uniósł
ją w gorę i zbliżył twarz do jego twarzy bardzo blisko. Patrzył mu w oczy w
milczeniu, nie ruszając się ani trochę. Patrzył bardzo długo. Każda sekunda
zamieniała się w minutę, a minuta w godzinę. Później przejechał koniuszkiem
języka po wargach chłopaka i ucałował go bardzo delikatnie i bardzo szybko.
– W takim razie
wykorzystam cię wyjątkowo brutalnie w twojej własnej kuchni, Rino. – Puścił
brodę młodego i złapał go bez chwili wahania za dłoń, splatając razem ich
palce. Ruszył do wyjścia. – Przygotujesz
mi koktajl – dorzucił niedbale uzupełniając swoją poprzednią wypowiedz. Nie
patrzył na Rino. Na jego twarzy błąkał się wredny uśmieszek, a oczy śmigały od
jednej wpatrzonej w nich osoby do kolejnej.
– Nie, nie idziemy do wyjścia… Idziemy do przechowalni – przewrócił
oczami i odwrócił się bokiem, by pójść we wspomnianym kierunku. Flavio
najwidoczniej już zaczął zapominać o ważniejszych rzeczach, jakie mieli zrobić
w centrum, a Rino nie miał zamiaru zostawiać zakupów wartych majątek i jeszcze
dopłacać do tego cenę przechowania. Westchnął ciężko, jak znaleźli się przy
niewielkim okienku i odebrał rzeczy, po czym pociągnął Hiszpana w stronę
wyjścia. Nie omieszkał wręczyć mężczyźnie kilku siatek, z tego względu, że
nawet gdyby chciał, to nie zabrałby się ze wszystkimi.
– Zrobię ci
koktajl. Jest mleko, są truskawki i alkohol…
– powiedział, gdy doszli do parkingu, na którym stały taksówki. Mówił
jednak bardziej do siebie, zastanawiając się nad tym, jak przygotować napój.
Seth wprawdzie pokazywał mu kilka sztuczek, ale Flavio miał wygórowane
wymagania, więc bał się, że temu nie sprosta. –
Może są jakieś słomki… Nie zaglądałem do wszystkich szafek – dodał na
usprawiedliwienie, uparcie wpatrując się w jedną z taksówek. – Pogadaj z kierowcą – poprosił po kilku
długich chwilach, zwracając spojrzenie na mężczyznę za kierownicą i puścił dłoń
Hiszpana, dając mu wolną drogę.
– Jeszcze chwila i
pomyślę, że boisz się odezwać do każdego faceta, jakiego spotykamy. – W rzeczy
samej zachowanie Rino było dla Hiszpana coraz bardziej niezrozumiale. Nie
potrafił odgadnąć, jaki będzie kolejny krok młodego. Może za chwile wsunie
głowę pod siedzenie taksówki, kiedy będą mijali jakiegoś faceta? A może każe
się zapakować do bagażnika, bo taksówkarz bywał w klubie i może go rozpoznać?
Podszedł do kierowcy z czarującym uśmiechem. Zapytał czy jest wolny i czy mogą
wsiadać, a kiedy uzyskał twierdzącą odpowiedz otworzył przed Rino drzwi na
tylną kanapę. Potrzebował dużo miejsca, prawda? Miał przecież zakupy. Flavio
czekał cierpliwie, aż młody zajmie miejsce w samochodzie, pozostając w pełnej
gotowości do reakcji, gdyby jego przypuszczenia faktycznie okazały się trafne.
Bo przecież po Rino można się było spodziewać wszystkiego.
Wpakował się z
wszystkimi rzeczami na tylne siedzenie i w rzeczy samej, zasłonił się. Nie
opadł nisko na siedzenie, ale schował twarz za reklamówką, udając, że ją
dokładnie ogląda i sprawdza, czy czasami nie ma w niej dziur.
– Dzień dobry Rino, dawno cię nie widziałem. –
Kierowca taksówki nie omieszkał rzucić spojrzeniem na obu pasażerów. Ku
zdziwieniu Flavio, to nie na nim zatrzymał wzrok, ale właśnie na chłopaku,
który palił się za foliową zasłoną niczym las podczas pożaru.
– Tak, wiem… Dużo
czasu minęło, dużo ludzi się przewinęło, mam nadzieję, że nie doświadczył pan
wożenia kolejnych wariatek – odparł mężczyźnie i opuścił reklamówkę, by
spojrzeć w lusterko i dojrzeć uśmiechniętą twarz. Nienawidził tej twarzy. Tej
zawsze uśmiechniętej, radosnej twarzy przystojnego faceta w średnim wieku,
który ciągle powtarzał to samo. „Będzie dobrze, nic się nie dzieje…”, a za
każdym kolejnym razem widział też litość, kiedy nie musiał płacić za przewóz. Dlatego
tak bardzo nie cierpiał tego faceta, a jednocześnie zawsze do niego szedł, bo
wydawało mu się, iż zebrał w sobie tyle dobroci, że inni taksówkarze już jej
nie mają w ogóle.
– Nie, nie. Było
nadzwyczajnie spokojnie… – Mężczyzna
znów posłał Rino uśmiech przez lusterko i dopiero wtedy przyjrzał się uważniej
Flavio, kiedy młody podawał adres.
Flavio nie wtrącił
się w rozmowę panów ani słowem. Fakt, zaskoczyła go reakcja mężczyzny, ale
jedynie na chwilę. Właściwie nie spodziewał się aż takiej zażyłości w
stosunkach kierowca – Rino, ale czy było to bardzo dziwne? Nie, raczej nie.
Zanim wsiadł do taksówki przeleciał w myślach chyba każdą opcje zachowania
młodego, więc rozmowa ta po prostu wywołała u niego chwilowe zatrzymanie
spojrzenia na kierowcy, a potem na Rino. Na tym jego reakcja skończyła się
zupełnie. Wydawał się nieziemsko zainteresowany tym co się działo za oknem. A
działo się całkiem sporo. Jakaś kobieta ciągnęła za rękę wrzeszczącego
dzieciaka, który najwyraźniej nie miał zamiaru iść tam, gdzie ona chciała go
zabrać. Darła się na chłopca, rzucając bardziej lub mniej cenzuralnym
słownictwem. Dokładnie w chwili, gdy taksówkarz odpalił samochód, Flavio nie
wytrzymał. Otworzył okno i wystawił głowę.
– Nie zdziwiłbym
się gdyby smyk pokazał ci kiedyś, jak miło jest żyć w przytułku dla starszych.
– Zamknął okno. Był poruszony. Nienawidził takiego traktowania dzieci. Kobieta
przez chwile straciła rezon, co bardzo się Flavio podobało.
– Widzisz Rino,
zawsze jak się spotykamy jest wesoło. Powinieneś mnie częściej odwiedzać z
rodziną. – Kierowca uśmiechnął się naprawdę szczerze, jakby nie widział
zupełnego braku podobieństwa między chłopakiem, a Hiszpanem. Tak naprawdę
postanowił zatrzymać dla siebie, co myślał o nich dwóch i skupić się na
jeździe. Przeważnie to pasażerowie wylewali w taksówkach swoje żale i
opowiadali bez pytania, ale wielka sympatia do Rino, nie pozwoliła mu zachować
tego małego i dość złośliwego komentarza dla siebie. Chłopak osunął się na
siedzeniu, a błogosławioną zasłonkę z folii zastąpił własnymi rękami.
– Nie moja wina, że
moja matka to wariatka, a ojciec jest skończonym egoistą i patrzy tylko na
swoją nową pannę i tego jej synalka od siedmiu boleści. Ja się o to nie
prosiłem, wie pan? Równie dobrze mógłbym nie wiedzieć, co za cham zostawił
kobietę z dzieckiem doprowadzając ją przy tym do obłędu, ale to normalne… To
zdrowa kolej rzeczy, nie jestem jedynym pokrzywdzonym. Chwila… W ogóle nie
jestem pokrzywdzony. Robię to co chce, mówię co chce i podejmuje swoje własne
decyzje. Właśnie się przeprowadziłem, wie pan? I jest mi bardzo dobrze z tego
powodu, naprawdę dobrze – Rino wyrzucił z siebie potok słów, zapominając, że
Flavio siedzi na przednim siedzeniu i prawdopodobnie słucha. Kierowca taksówki
miał bardzo skuteczny talent do wydobywania irytacji chłopaka poprzez brutalną
szczerość, a nawet użalanie się nad sobą.
Raczej ciężko
byłoby nie usłyszeć słów Rino siedząc w tym samym samochodzie. Flavio jednak
starał się by na jego twarzy nie odmalowała się ani jedna z buzujących w nim
emocji. Życie chłopaka było dla niego czarna dziura. Nie znał go. Zresztą tak
samo, jak Rino nie znal szczegółów z życia Flavio. A czy kiedyś przyjdzie im
poznać się nawzajem? Nie wiedział tego i nie zastanawiał się nad tym. Czerpał
tyle ile było mu dane w każdej nadchodzącej chwili. Starał się żyć tym co jest
i nie zastanawiać się nad przyszłością, ani nie rozpamiętywać przeszłości.
Siedział milcząc. Jedyna reakcja na którą się zdobywał to był uśmiech
odwzajemniony kierowcy, za każdym razem, kiedy ten z rozpędu uraczył takowym i
jego. Przyglądał się okolicy, przez która jechali. Nie znal tego miasta do
końca. Będąc tutaj mało miał okazji do wychodzenia na ulice w dzień. Jeśli już
to wieczorami lub nocą. No i raczej nie w okolice centrum handlowego. Dojechali
pod dom Rino dość szybko. Flavio wyciągnął portfel i spojrzał wymownie na
mężczyznę. Nie znal układów między nimi, a nie miał w zwyczaju pozwalać, by
ktokolwiek płacił za niego. Jakby nie patrzeć jechał tym samochodem, prawda?
Rino od razu rzucił
się do wyjścia, zabierając bezładnie rzeczy z siedzenia. Kierowca podał
mężczyźnie cenę. Dla chłopaka mógł zrobić wyjątek, ale poza tym to była jego
praca. Rzucił jeszcze za Hiszpanem dość głośne „powodzenia” i odjechał,
uśmiechając się do siebie, jakby nigdy nic i jakby życie było naprawdę zawsze
kolorowe.
– Już mi
lepiej… – bąknął chłopak, jak tylko
zorientował się, co powiedział i kto to słyszał. Chwilę temu w taksówce miał
wrażenie, że był sam. Zawsze miał takie wrażenie, nawet, jak odwoził z centrum
swoją nieobliczalną matkę. O ile oczywiście nie odwoziła jej policja, ale Rino
znał chyba już wszystkich ochroniarzy, więc za każdym razem, jakoś udawało się
mu ich ugłaskać.
– Chodź, czeka nas
miłe popołudnie i obiecałem ci jeszcze koktajl prócz tego, co wcześniej, a co
mówiłem naprawdę serio. – Uśmiechnął się do Flavio szeroko, ale zaraz po tym
uśmiech zniknął z jego ust i odwrócił się w stronę wejścia do bloku. Nie kwapił
się nawet do tego, by ściągnąć buty, gdy jakimś cudem udało mu się otworzyć
mieszkanie. Rzucił torby na łóżko, bowiem sypialnia była najbliżej, i przysiadł
na nim by skupić myśli.
Flavio nawet uprawiając seks chce wyglądać idealnie. :D Facet jest fantastyczny.
OdpowiedzUsuńA to mnie zabiło:
"Hiszpan był okrutnikiem, egoistą i samolubem. Był! Ale poza tymi wszystkimi zaletami miał też jedną wadę:" Hahahaha. Dla niego zaletami jest to co u zwykłych ludzi nazywa się wadą. I dzięki temu jego postać staje się jeszcze ciekawsza.:D
Sytuacja z plamą na spodniach niezbyt miła dla nich obu. Jak widać stała się początkiem końca zakupów. Smutno się zrobiło, kiedy Rino miał te swoje uczucia, że inni wiedzą itd. Ten jego potok słów w stronę Flavia był ekstra i taki pełen emocji. Miałam łzy w oczach i chciałam przytulić chłopaka.
No, świetnie dziewczyny, widzę, że beta też się spisała, bo nawet jednej literówki nie znalazłam lub tak mnie tekst pochłoną. :D
Heej! Jestem Twoją czytelniczką, od niespełna dwóch tygodni i jestem zachwycona tym opowiadaniem *.* Pomimo tego, że jestem młoda to udało mi się przeczytać całkiem niezłą ilość opowiadań (przede wszystkim M&M <3 ) . Obecnie czytam tylko tych kilka wybranych, m.in. opka Luany, która z tego co widzę czyta i komentuje, serdecznie Cię pozdrawiam ;). To dzieło stało się jednym z moich ulubionych dzięki niespotykanej fabule. Nigdy nie wiadomo co się wydarzy, poza oczywistymi sytuacjami, kiedy widać, że chłopaki zaraz trafią do łóżka :D Do ostatnich dni, moimi ulubionymi postaciami byli James i Michaś, ale to uległo zmianie, po "wstąpieniu" do historii Rocco i Chasea. Oni są cudowni, nie mogę się doczekać, aż zacznie między nimi grzmieć!
OdpowiedzUsuńObstawiam, że albo studiujesz psychologie, albo jesteś nią zainteresowana lub po prostu masz we krwi widzenia świata przez jej pryzmat. Każda z postaci ma bardzo ciekawy rys psychologiczny czy problemy, a w niektórych przypadkach nawet chwiejność emocjonalną :P Gratuluję pomysłu na ukazanie postaci narcystycznej, gdyż to bardzo trudna do wykreowania postać, bo każdy z nas ma kompleksy, tak więc wcielenie się w postać o postawie narcystycznej przeważnie jest problematyczne, ale w Twoim wykonaniu jest rewelacyjne. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów, czekam z utęsknieniem. Pliss napisz kilka Chasooco (haha :* ) pod rząd, dla "nowej" czytelniczki *.* <3 <3 hihi... WEENYY!
Czy ja wiem, czy to psychologia? Przypuszczam raczej, że obie z współautorką tego bloga wiemy, czego możemy się po sobie i swoich postaciach spodziewać. Umiejętne opisywanie emocji i zachowań, sprawia, że obie wiemy, jak nie przekroczyć granicy, aby nie wydawało się, że nasze postacie czytają sobie myślach.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy rozdział z Twoimi ulubionymi bohaterami będzie podzielony na części, ale z pewnością już niedługo się ukaże.
Pozdrawiamy ^^
Czy muszę coś dodawać?
UsuńMyślę, że nic poza podziękowaniem za poświęcony czas na czytanie.
Sorki, nie miałam pojęcia, że piszecie we dwie :P Trochę plama hah.. No ale cóż, dzięki za uświadomienie. Na pewno nie ma sensu mi "dziękować" za poświęcony czas, bo była to sama przyjemność i to raczej ja dziękuje Wam za to, że piszecie ;) Weny, no i czekam na moich ulubionych chłopców :*
Usuń