Na
parkingu przed uczelnią rozległ się zbiorowy, głośny śmiech gromady chłopaków.
Było im wyjątkowo wesoło. Śmiali się, wyrzucając z siebie wyzwiska o tematyce
homofobicznej. Stali w dość ciasnym kręgu, lecz wyraźnie było widać, że gdzieś
tam w środku musi znajdować się obiekt ich drwin i rozbawienie.
Dorian,
jeden ze studentów akademii, wyraźnie odcinający się urodą i budową ciała od
przeciętności, zatrzasnął drzwi samochodu i ruszył dziarsko w stronę
rozbawionej gromady, gdy tylko do jego uszu doleciało: "Ty blond
cioto!".
Nie
zastanawiał się nawet nad tym, co robi tylko chwycił jednego z opryszków za
kołnierz i szarpnął w tył, powodując spotkanie jego zadufanego w sobie tyłka z
twardym podłożem parkingu.
- Won!
I to już! - ryknął tak stanowczo i tak władczo, że można było poczuć, jak
powietrze drży z wrażenia. - Chyba, że jeszcze któryś chce pocałować ziemie!
Macie trzy sekundy na zejście mi z oczu! - Oj, był wyraźnie wściekły, jego
spojrzenie mogłoby zabić.
Od
dłuższej chwili pewien chłopak przyglądał się temu wszystkiemu.
Siedział
na murku z grubym zeszytem w dłoni i długopisem w drugiej. Na ramieniu zwisała
mu czarna sztruksowa torba wypchana książkami. Jego spojrzenie było obojętne,
ale z tamtej odległości mało, kto mógł go dostrzec, więc jakoś specjalnie nie
ukrywał swojej ignorancji. Miał nadzieję, że ktoś pomoże chłopakowi, chociaż
sam nie kiwnął palcem. Cenił sobie własne zdrowie na tyle, by przypadkiem nie
oberwać od tych chłopaków po zajęciach.
Z
drugiej strony, nie chciał stać się obiektem takich samych kpin i szyderstw.
Nie chciał, bo wiedział, jak to może boleć, gdy nie mija się zbytnio z prawdą.
Widząc odważnego ucznia, którego skądś kojarzył, odetchnął z ulgą i zsunął się
z ceglanego murka.
Otrzepał
spodnie i ruszył do budynku szkoły na zajęcia. Po drodze życzył sobie w duchu,
by pewnego dnia mieć tyle odwagi, co tamten chłopak. By w ogóle mieć jakąkolwiek
odwagę i pogratulować mu.
Chłopcy
rozeszli się mrucząc pod nosem z widocznym niezadowoleniem. Nie lubili
zadzierać z Dorianem, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Gdyby tak nie
było, nie byłby tak bardzo pewny siebie i stanowczy. Nie po to jednak dbał o
kondycję i zwalczał wszelkie objawy homofobii, by przejść obojętnie obok
takiego zajścia. Wyciągnął dłoń w stronę drobnego blondynka i zgarnął go do
siebie. Mówiąc coś do niego uspokajająco, rzucił tylko ostatnie groźne
spojrzenie wyrostkom.
Aż
go skręcało, gdy pomyślał, że to też są ludzie studiujący w tej samej Akademii,
co on. Najchętniej zamknąłby im gęby raz na zawsze albo zaczaił się w jakimś
zaułku, złapał, zarzucił szmatę na łeb i zerżnął tak, by popamiętali do końca
życia i już zawsze oglądali się za siebie z lękiem.
Poprowadził
blondyna do budynku uczelni i razem z nim przekroczył próg. Zaraz jednak
ucałował go dość soczyście w policzek i, wsuwając ręce w kieszenie granatowych
jeansów, ruszył w przeciwnym kierunku niż chłopak.
Obserwator
zdziwił się, kiedy zobaczył tego odważnego chłopaka zmierzającego w stronę
sali, w której on miał mieć zajęcia. Jeszcze dobrze nie przestał się
zastanawiać, kim jest bohater, a już przyszło mu spotkać go ponownie. Zagryzł
wargę i odwrócił się do szyby, w której i tak mógł obserwować chłopaka.
Lubił
obserwować. To było od początku szkoły jego ulubione zajęcie. Obserwowanie
ludzi i dopisywanie im całkiem nowych, fantazyjnych historii, które
skrupulatnie zapisywał w kolejnych brulionach.
Nienawidził
zajęć, które miały nadejść, więc uśmiechnął się do siebie i do wolnego czasu,
który będzie mógł poświęcić na stworzenie świata dla super bohatera. Mogło się
wydawać, że jego odbicie uśmiecha się do nadchodzącego chłopaka, bowiem
spoglądał wprost na jego sylwetkę, którą również odbijała szyba.
Historia
sztuki nie była taka zła. Nauczycielka miała miły dla ucha głos i niezłe
warunki, jakby powiedział, co drugi facet w tym kraju. Dorian przychodził tu
głownie po to, by zaliczyć, ale pani profesor stanowiła całkiem miłą
rekompensatę za przedmiot, jaki wykładała. Chociaż, potrafiła czasami opowiadać
tak ciekawie, że warto było posłuchać. Wchodząc do sali rozejrzał się i...
Tak,
zauważył uśmiechniętą twarz odbitą w oknie. Nie potrafił się powstrzymać, by
nie odwzajemnić się tym samym.
Często
się uśmiechał. Często też słyszał, że jego uśmiech jest zniewalająco piękny i
powoduje, że kolana same się pod ludźmi uginają, a serca miękną. Nie
interesowało go to jednak. Nie obchodziło go, jak działa na ludzi póki nie
widział okazji, by dzięki temu coś załatwić. Tak więc odbicie w oknie otrzymało
na powitanie jeden z tych zniewalających uśmiechów, zanim Dorian zasiadł w
jednej z pierwszych ławek.
Może
to spokój ducha, jaki chłopak w sobie miał, a może po prostu nie wiązał zbyt
wielkich nadziei z pojedynczymi i w rzeczy samej uroczymi uśmiechami. Zrobiło
mu się ciepło na sercu i z westchnieniem rozłożył przed sobą czyste strony
zeszytu, by wyrwać kilka.
Nie
pisał w zeszytach przedmiotowych płomiennych opowiadań, a akurat ten miał pod
ręką.
Postukał
długopisem w wargi i dał się ponieść swojej wyobraźni, jeszcze przez kilka
minut wpatrując się w plecy chłopaka, zamiast w nauczycielkę. Gdy zaczął pisać,
wydawało się, że robi notatki z lekcji.
Kobieta miała przyjemny głos, ale raczej mało
go interesowało czy coś innego też ma przyjemne.
Dał się porwać nowej historii i nawet nie
zorientował się, że przez sceny, jakie opisywał na jego policzkach pojawił się
obfity rumieniec.
Niestety
wenę i uniesienie wywołane opowiadaniem przerwał dzwonek, a chłopak zerwał się,
jak oparzony, nie kwapiąc się, by schować kartki. Jedna z nich w pędzie wiatru,
wyrwała się z jego objęć i poszybowała wprost pod nogi bohatera, zatrzymując
się przy nich z cichym szmerem.
Była
to kartka z ostatnią w kolejności sceną, tą najgorętszą. Tą, którą chłopak miał
zamiar wyrzucić tuż po wyjściu z sali.
No
niestety, nie było mu dane niczego wyrzucać, skoro papier wylądował pod stopami
Doriana.
Chłopak
pochylił się po kartkę, ale zanim na nią spojrzał, dokończył dość wesołą
wymianą zdań z nauczycielką, która wyraźnie lubiła jego towarzystwo i wymiany
zdań z nim właśnie. Mimo, że chwilami miała wrażenie, że w ogóle jej nie słucha
tylko się w nią wpatruje, on i tak zawsze wiedział, o czym była mowa i zawsze
miał coś ciekawego do dodania, lub jakieś pytanie, które powodowało, że pani
profesor dostawała słowotoku.
Tym
razem rozmowa toczyła się na temat literatury o tematyce homoseksualnej. Na
zajęciach, kobieta opowiadała, jak to można, sprytnie przestawiając znaki
interpunkcyjne, doszukać się opisów takiej miłości nawet w biblii i bajkach,
powstałych przed wiekami.
Dorian
pożegnał się z nią po kilku zdaniach i, nie zważając na to, czyja to kartka,
wczytał się w tekst. Zapewne dość ciekawy i dość gorący, skoro chłopak był aż
tak przejęty.
Tonąc
w lekturze, przeszedł kilka kroków nie zwracając uwagi na to czy ktoś za nim
idzie, czy nie i zatrzymał się gwałtownie w miejscu.
Nie
tyle za nim, co przed nim. Pisarz zorientował się, że nie ma kartki i w
popłochu popędził z powrotem do klasy, patrząc pod nogi, czy kartka nie
wylądowała gdzieś na korytarzu.
Słyszał
obok siebie tych wandali, słyszał jak się śmiali, rozmawiając o swoich zwykłych
sprawach i nie mógł się oprzeć wrażeniu, że śmiech mógłby być podszyty
szyderstwem, gdyby tylko znaleźli ten kawałek papieru. Nie chciał, by
ktokolwiek go czytał, dlatego miał powędrować do kosza.
Tylko
będąc u siebie nic nie wyrzucał. Chował wszelką twórczość do ukrytej głęboko
szuflady i czasami wracał, a czasami zapominał, kiedy nie była ona dość
porywająca.
Zatrzymał
się, prawie w ramionach Doriana.
Nie
zauważył go. Był, bowiem skupiony na posadzce, ale gdy tylko podniósł wzrok i
oczy na jego twarz i gdy mignęła mu przed wzrokiem znajoma kartka papieru,
wstrzymał powietrze w płucach i nie był w stanie nic powiedzieć.
Jego
twarz zachowała spokój, chociaż serce podeszło do gardła. Tylko oczy zdradzały
paniczny lęk przed kpiną.
Czując
jak ktoś wpada w jego objęcia, uniósł ręce z górę, nie wypuszczając oczywiście
kartki z palców.
- Łochocho...
– Dorian roześmiał się, z łatwością łapiąc równowagę i patrząc na chłopaka z wyraźnym
rozbawieniem.
Nie
przeszkadzał mu taki atak, nic a nic. Nie był typem agresora, który z tak błahego
powodu robi komuś wyrzuty. - Gdzie tak lecisz, Skowronku? Nie chcesz mi chyba
powiedzieć, że tak bardzo jestem niewidoczny, że taranujesz mnie na swej
drodze?
Oczywiście
kartka nadal pozostawała w jego uniesionej ręce. Nie wiedział, że jest właśnie
tego chłopaka a nie miał zamiaru oddawać jej nikomu. Na pewno nie teraz, kiedy
nawet nie przeczytał do końca tego, co tam napisano.
- Tak,
nie, to znaczy... - odchrząknął głośno i przywołał najzwyklejszy uśmiech na
usta, na jaki tylko mógł się zdobyć. - Zdaje się, że znalazłeś własność mojego
przyjaciela, a on bardzo chciałby to odzyskać.
Ścisnął
w dłoniach mocniej zeszyt i kartki, schowane za jego okładką. Nie było widać by
kłamał, ale można było odczuć, że zależy mu na odzyskaniu tego świstka papieru.
Powiódł
wzrokiem po ręce Doriana i zatrzymał się na swojej kartce z tęsknotą w oczach.
Musiał coś wymyślić, tylko jeszcze nie wiedział dokładnie, co by to miało być.
- Naprawdę bardzo
chciałby to odzyskać, nim dostanie się w niepowołane ręce. - Aż spojrzał w
kierunku bandy wyśmiewców i poczuł nieprzyjemne ciarki na plecach.
Dorian
powiódł spojrzeniem dokładnie w tym samym kierunku, co nieznajomy chłopak.
Uśmiechnął się rozczulająco.
- Wiesz,
jeśli chodzi o nich, to żeby odebrać mi te kartkę musieliby się jeszcze raz
urodzić i to w ciele jakiegoś zapaśnika. - Jego spojrzenie było pełne pogardy.
Widać było, że znaczą oni dla niego mniej niż insekty.
Szybko
wrócił spojrzeniem do chłopaka i szybko przywołał na usta uśmiech.
- Wiesz,
wydawało mi się, że to akademia sztuk pięknych, a nie instytut adwokatury i
prokuratury.
Opuścił dłoń z kartką,
ale schował ją za plecami. Nie miał nadal najmniejszego zamiaru mu oddawać jej
chłopakowi.
- Jeżeli
przyjaciel chce to odzyskać, to musi spełnić dwa warunki.
- A
jednym z nich jest z pewnością to, by sam po nią przyszedł prawda? - odpowiedział,
usiłując nie rzucić sarkazmem.
Spodziewał
się, że to nie będzie łatwe, zwłaszcza, że ten chłopak był tak pewny siebie, że
powodował u niego bardzo głęboko ukrytą irytację.
Ulżyło
mu jednak na wieść, że ta kartka nie dostanie się w niepowołane ręce. I nie
chodziło tylko o to, by tamci to przeczytali. Chodził z jednym z tych chłopaków
na zajęcia, a nawet od święta pożyczał mu notatki… Nawet był jego przyjacielem.
- Dobra.
Co on niby ma zrobić? Przekażę, może złapie na tyle odwagi. - mruknął, ale
chyba tylko z czystej ciekawości, bo stracił nadzieję, że odzyska część swojego
opowiadania.
Dorian
ujął chłopaka pod brodę, pochylając się lekko w jego stronę, gdyż byli niemal
tego samego wzrostu, i uśmiechnął się do niego dość chytrze.
- Brawo
słodki. Pierwszy warunek odgadnięty bezbłędnie. Niech przyjaciel się do mnie
zgłosi to może dostanie karteczkę z powrotem i dowie się wtedy, jaki jest mój
drugi warunek. - mówił cicho i bardzo głębokim głosem. Oj potrafił on zagrać na
uczuciach i emocjach, jeśli bardzo tego chciał. Nie bawił się teraz z tym
biednym chłopakiem, który wydawał mu się bardzo uroczym stworzeniem i któremu
coraz mniej wierzył w to, że kartka, o którą toczy się debata należy do jego
przyjaciela.
Kiedy
skończył mówić, wyprostował się i odsunął od nieznajomego o krok, po czym
złożył kawałek opowiadania na cztery i wcisnął sobie do kieszeni bardzo
obcisłych spodni.
Poprawił
koszulkę w kolorze czerwonego wina i założył ręce na tors.
- No?
Na co czekasz? Biegnij po kolegę, póki jeszcze tu jestem.
- Dobra,
wygrałeś. Oddaj. To moja kartka. - wysyczał przez zaciśnięte zęby tak cicho, że
sam ledwo siebie słyszał.
Paradoksalnie
jego twarz nadal się nie zmieniła. Nadal panował na niej spokój i wydawać by
się mogło, że bliskość Doriana wcale nie zrobiła na nim większego wrażenia.
Pozornie.
W
środku zagotował się niemal ze złości, której nie pokazał po sobie.
- I
nie będę spełniać żadnych warunków. Chce odzyskać swoją własność. Jakkolwiek i
bez względu na to, jakie byś miał zamiary wobec tej kartki.
A
chciał po dobroci, to nie. Chciał tylko odzyskać kartkę i zniknąć, rozpłynąć
się i dalej żyć sobie swoim własnym, nudnym życiem.
Przez
chwilę Dorian patrzył na niego w milczeniu, lustrując go spojrzeniem od czubka
głowy, aż po czubki butów.
Z
cichym westchnieniem wyciągnął kartkę z kieszeni i podał chłopakowi. Nie, nie
uśmiechał się. Nie widział potrzeby, by marnować uśmiech na tego pieniacza.
Fakt,
był strasznie ciekawy, jak skończy się ten fragment opowiadania. Ba! On był
cholernie ciekawy, jakie jest całe opowiadanie, ale pisarz wydawał się nie być
typem ugodowego człowieka, a już na pewno nie takiego, który potrafi żartować
sam z siebie.
Poza
tym, za chwilę zaczynały się warsztaty z malarstwa, a tych zajęć Dorian nie
chciał opuszczać.
- Nieźle
piszesz. - Pożegnał pisarza, zanim odwrócił się i odszedł w swoją stronę.
Pisarz
wiele potrafił, naprawdę. Żartować z siebie też, ale teraz wcale mu nie było do
śmiechu. Goguś mógł sobie czarować nauczycielki, nauczycieli i innych, którzy
do niego wzdychali. Dla chłopaka był po prostu kolejną ciekawą postacią do
opisania i mimo tego, co wyszło spod jego długopisu, nie miał zamiaru się tym
chłopakiem przejmować.
Rozłożył
kartkę i schował ją z innymi do zeszytu, a zeszyt bezpiecznie do torby.
Zapowiadały się kolejne nudne zajęcia z teatrologii, ale następne... Tak, to
właśnie na zajęcia z literatury współczesnej czekał i dla nich był gotów
przemęczyć inne. Poza tym, literaturę wykładał świetny nauczyciel, do którego
zdarzyło mu się nieraz westchnąć. Zanim jednak udał się do auli na zajęcia,
skierował swoje kroki do najmniej uczęszczanej męskiej ubikacji, by ochłodzić
wodą twarz.
Co
za pech! Najmniej uczęszczana ubikacja była dzisiaj azylem dla chłopaków,
którzy chcieli puścić sobie dymka przed kolejnymi zajęciami. Niestety, nie było
to zwykły dymek, tylko trawka. Musieli się więc nieźle pilnować żeby nikt ich
nie przyłapał.
Wpadli
do toalety ze śmiechem i... Zatrzymało ich, kiedy zobaczyli chłopaka. Nie
spodziewali się tu nikogo. Zwłaszcza, że właśnie brzęczał dzwonek na kolejny
blok zajęć.
- Skończyłeś?
- zapytał czarnowłosy chłopak, trzymający ręce w kieszeniach i wyglądający,
jakby się spotykał ze zderzakiem autobusu, co najmniej trzy razy w tygodniu.
- Jeśli
tak, to jazda stąd, bo przeszkadzasz. - Jego słowa wywołały gromki śmiech wśród
jego towarzyszy.
- Jasne.
Ku
ich nie zadowoleniu, wcale się nie przestraszył.
Grzecznie
odpowiedział i strzepał resztki wody z rąk na podłogę, po czym ruszył do
wyjścia, jak gdyby nigdy nic.
Jeżeli
chcieli się zabawiać czyimś kosztem, albo pokazać, jakimi to oni nie są
kozakami, to trafili na złą osobę. Osobę, której drugim zawodem było unikanie
problemów, kłótni, zachowywanie pozorów i uśmiechanie się do złej gry.
- Miłego
posiedzenia. - rzucił jeszcze odwracając się do nich w wyjściowych drzwiach i
posłał im szeroki, według niego porozumiewawczy uśmiech.
- Spadaj.
- mruknął jeden z obecnych i zatrzasnął drzwi za chłopakiem. Najchętniej
przetrzepałby mu skórę tak dla zasady, ale szkoda mu było czasu na to.
Na
szczęście dla studenta. Jeśli by się za niego zabrali, nie uniknąłby
przetrzepania i jego zeszytów, a to mogło się skończyć niezbyt ciekawie.
Dorian
w tym czasie zbierał siły i wenę na malowanie martwej natury. Szkoda tylko, że
nie potrafił się skupić.
Jedyne,
o czym teraz myślał, to słowa, jakie przeczytał na kartce nieznajomego chłopaka
i nagłe olśnienie, gdy skojarzył twarz odbitą w oknie z twarzą chłopaka, który
kazał mu oddać kartkę. Stał przed sztalugą bez ruchu.
Profesor
nie odzywał się, ale wyraźnie niepokoiło go zachowanie studenta.
W
pewnej chwili chłopak zaczął malować. Jak w transie, nie patrząc nawet na
obiekty, które miały im służyć za modele. To, co powstawało na płótnie nie było
na pewno dzbankiem pełnym zielonej wody i nożem, wbitym w deskę.
~ * ~
- Słucham?
Pisarz
wpatrywał się tępo w dziewczynę na scenie, która usilnie próbowała zebrać na
sobie uwagę pozostałych uczniów.
Gdy
dotarł na zajęcia, został uraczony dziwnymi spojrzeniami kolegów z zajęć, a
sytuacja wyjaśniła się dopiero wtedy, gdy do rąk wciśnięto mu nieco umazany
kakaowym masłem scenariusz.
- Ja
mam w tym grać? Główną rolę? - Nie
wierzył, jak daleko może się posunąć inwencja twórcza napalonych małolat,
wierzących w miłość, aż do grobowej deski. Nie wierzył, bo scenariusz, który
miał przed oczami nie przedstawiał nic porywającego, a jakieś romansidło.
By
było ciekawiej kochankami - tragicznymi - byli dwaj chłopcy.
Świat
upadał na głowę.
Dzisiaj
dostrzegł w szkole więcej nienormalności niż kiedykolwiek, jakby nagle wszyscy
zrobili wielki coming out, tylko on się do tego nie przyznawał.
- Rage,
będziesz świetnym Antoniem. Żeby było ciekawie, to postanowiliśmy dać drugą
rolę komuś z zewnątrz!
No
tak. W końcu na zajęciach było więcej dziewczyn niż chłopaków, a ci, którzy
byli, potrafili się stanowczo oprzeć napalonej yaoistce w okularach grubości
denek od słoików. Jeszcze żeby się nie wpatrywała w niego tymi rozmarzonymi
oczami...
Nie
pozostawało mu nic innego, jak oznajmić swoim milczeniem, że nie ma nic do
powiedzenia.
Koleżanki
twórczyni tego bezsensu wyleciały z sali, niczym skrzydlate prosiaczki, by
rozwiesić ogłoszenia o castingu.
Nie
omieszkały już napisać na nim, kto otrzymał główną rolę. I tyle byłoby z zajęć
i świętego spokoju.
Jedna
z prosiaczkowej ekipy wpadła do sali malarstwa i pozostawiła zdziwionemu
nauczycielowi kilka ogłoszeń na stoliku.
Na
płótnie malarza pojawił się męski akt.
Nie
zdawał sobie z tego sprawy do chwili, gdy w sali pojawiła się roznosicielka
plakato-ulotek. Wówczas to właśnie zorientował się w swej twórczości i aż
otworzył usta ze zdziwienia.
Nauczyciel
i pozostali również zauważyli dzieło studenta. Na końcu sali nawet rozległy się
jakieś ciche pomruki.
Dorian
mało się jednak nimi przejął.
Nie
widział potrzeby, by się zainteresować nawet, kto mruczy i co mruczy.
Nauczyciel zerknął na plakaty, przeczytał szybko i z lekkim uśmiechem na twarzy
wręczył jeden Dorianowi.
- Myślę,
że powinieneś tego spróbować. Nadajesz się. – stwierdził pogodnie.
Dorian
przyjrzał się nauczycielowi, a następnie kartce, którą dostał. Jego spojrzenie
raz za razem wracało do tego, co namalował. Musiał przyznać, że nawet mu
wyszło.
- Mogę
już iść? - rzucił oschle do profesora.
Kiedy
uzyskał pozwolenie, zabrał ze sztalugi płótno i opuścił sale. Za drzwiami
jeszcze raz przejrzał ogłoszenie. Gdzie i kiedy? Może jednak warto?
- Wcale
mi się do tego nie pali James, cholera jasna. To jakaś paranoja. Te dziewczyny
sobie nie zdają sprawy z tego, że mogłoby to być dla kogoś uwłaczające. Wyobrażasz
sobie mnie w roli geja? – Rage mówił pośpiesznie, ba! Tłumaczył się chłopakowi,
z którym wyszedł z zajęć, bo tak się składało, że jego kolega był jednym z
paczki wyśmiewców.
Oczywiście,
że sobie siebie wyobrażał, nawet w tak ckliwych aktach, ale prywatnie. Nie
podczas przedstawienia, które będzie oglądało prawdopodobnie ponad pół szkoły.
Idąc
korytarzem dostrzegł Doriana, ale raczej nie zastanawiał się długo nad nim, bo
zerwał pierwsze lepsze ogłoszenie i porwał je w drobne strzępy, by zachować resztki
godności przed kumplem.
- Zobaczymy
się na historii kinematografii. - James wydawał się wierzyć mu we wszystko i
mimo tego, że zaśmiewał się do łez, to poklepał Rage’a współczująco po plecach.
Gdy
tylko zniknął z pola widzenia, Rage osunął się po ścianie i usiadł na posadzce,
ukrywając twarz w dłoniach.
- Czyżby
twój kierunek? – Malarz zamachał mu plakatem przed nosem, kiedy stanął przed
nim, opierając dłoń na biodrze.
Nie
ukucnął przed chłopakiem, stał przed nim, patrząc na niego z góry. Doskonale
słyszał każde słowo z rozmowy chłopaków. Zorientował się więc jeszcze bardziej,
o czym ma być to przedstawienie i jeszcze bardziej nabrał ochoty na to, by w
nim zagrać. Lub przynajmniej stanąć do castingu. - Z kim trzeba pogadać, by się
umówić na spotkanie?
Przez
chwilę zerknął za siebie. Tuż przy drzwiach do pracowni stał oparty o ścianę
obraz, który powstał dzisiaj spod dłoni Doriana. Z daleka wyglądał całkiem
całkiem.
Rage
odetchnął głęboko i zebrał się w sobie, by nie sterczeć na pośladkach przed
chłopakiem.
Podciągnął
się na ścianie i zmierzył go spojrzeniem, które kryło chyba tyle beznadziejności,
co wszystkich ludzi w szkole razem wziętych.
Nim
powiódł wzrokiem na obraz, a zrobił to po chwili, złapał wpierw głęboki oddech,
który uciekł, gdy tylko zobaczył malowidło.
- Nic
gorszego mnie dzisiaj nie spotka, prawda? - zapytał sam siebie na głos, tkwiąc
spojrzeniem w oczach Doriana. - Nie wiem, czy chce z tobą występować, ale skoro
moje zdanie do tego, co chce się nie liczy, to poszukaj Natashy z Teatrologii.
Jest jedyna w swoim rodzaju, z pewnością się jej spodobasz, w końcu jesteś taki
oh i ah.
Teraz
nie silił się nawet na krztynę przyzwoitości w słowach. Słowa były dość
prawdziwe, chociaż wyłożone mocno ironią.
- Dobra,
wybacz. Nie powinienem być złośliwy, ale... Ten dzień jest tak pokręcony, że mam
ochotę ich wszystkich zabić - dodał przepraszająco i pogrzebał w torbie, wyciągając
dość pomięte kartki. - W zasadzie to opowiadanie, jak mogłeś się domyślić jest
o tobie, więc możesz je przeczytać całe.
Dorian
złapał kartki, ale nie zabrał ich z rąk chłopaka. Wbił w niego wyczekujące
spojrzenie, marszcząc brwi bez uśmiechu.
Poczuł
się tak jakby dostał właśnie w twarz, gdy usłyszał, że chłopak nie chce z nim
grać w przedstawieniu.
- Posłuchaj,
nie mam zamiaru włazić w twoje życie. Nie chcesz grać ze mną to nie muszę nawet
się tam pokazywać, niech ci wybiorą kogoś innego. A co do opowiadania... - Popatrzył
tęsknie na kartki, których nadal nie odebrał z ręki chłopaka. - Owszem, bardzo
chętnie to przeczytam, bo jest dobre. I obiecuję, że oddam.
Dopiero
teraz malarz zabrał kartki i zwinął je w zgrabny rulon. Odwrócił się by odejść.
Ale zanim zrobił pierwszy krok, odwrócił się i jeszcze raz zerknął na chłopaka.
- Jestem
Dorian. I nie musisz mnie za nic przepraszać, serio. Nie ty pierwszy i nie
ostatni wyżywasz się po ciężkim dniu na kimś, kto się znalazł pod ręką. - Tym
razem ruszył w stronę obrazu. Po drodze zgniótł ogłoszenie w kulkę i wrzucił do
kosza.
- Czekaj, nie chciałem cię urazić!
Sam
nie wiedział, co go popchnęło do tego, by odbić się od ściany i doskoczyć do
chłopaka, by złapać go za ramię.
Nie
powinien był go tak traktować, jednak najwidoczniej poranna sytuacja z
blondynkiem zszargała mu nerwy bardziej niż się tego spodziewał.
- Chce,
żebyś ze mną grał. O ile nie przeraża cię to, że będziesz musiał mnie pocałować
na końcu, przed ogromem ludzi. - powiedział cicho i zwolnił dość bolesny uścisk
dłoni, jaki znalazł się na ramieniu tamtego. Uśmiechnął się dość blado,
przezornie zerkając za siebie czy nikt go nie słyszał.
Dorian
spojrzał na rękę chłopaka, na jego zaciśniętą na jego ramieniu palce, a
następnie powiódł spojrzeniem do twarzy i oczu chłopaka.
Przejechał
bez zastanowienia, opuszkiem po policzku chłopaka, a następnie przesunął nim
dookoła jego ust.
- Takie
usta... Hm... - Uśmiechnął się, lecz
szybko wrócił do poważnego wyrazu twarzy i zabrał palec. - Myślę, że zgłoszę
się na ten casting. Jeśli mnie przyjmą to zagram, a jeśli nie... Przyjdę sobie
popatrzeć, jak się całujesz. - Uśmiechnął się delikatnie, choć niezwykle
kusząco i schylił się po obraz. Musiał go zabrać z tego korytarza, nie pozwoli przecież
by ktoś go zniszczył. - Podoba Ci się?
Odwrócił
dzieło w stronę chłopaka i zmarszczył brwi w oczekiwaniu na odpowiedz.
- Nie
chce wyjść na samoluba, ale… Czuję się, jakbym patrzył w lustro - zamruczał w
odpowiedzi, po dość długiej chwili zastanowienia. Szybko jednak pozbył się myśli,
że to dzieło mogło być tworzone przez niego, przez jego osobę. - Całkiem ładny.
Jak wiesz, ja jednak wolę pisać i wyrażać emocje słowami - wyjaśnił, bo prócz
tego ulotnego wrażenia nie czuł specjalnie jakiegoś większego polotu.
- Zapomniałem
się chyba przedstawić. Mam na imię Rage.
Matka
zakpiła sobie dając mu imię oznaczające furię, ewentualnie gniew. Był przecież
spokojnym człowiekiem – z wyjątkiem takich dni oczywiście.
Przestał
się wgapiać w obraz i przeniósł spojrzenie na Doriana. Jeszcze czuł jego dotyk
na swoich ustach i miał wrażenie, że wcale nie przestał go dotykać.
To
jednak, co myślał, było kolejną częścią niezwykłego opowiadania, które właśnie
postanowił jednak skończyć.
Uśmiechnął
się i zrobił krok w tył, bo tą pasjonującą rozmowę przerwał dzwonek
obwieszczający koniec zajęć.
- Postaraj
się - rzucił jeszcze nim dość pospiesznym krokiem oddalił się w stronę klasy,
gdzie miał mieć literaturę.
~ * ~
Dorian
nie miał już ochoty na zajęcia.
Wyszedł
na parking, zapakował do samochodu obraz, schował tam też opowiadanie, które
dostał do przeczytania i wrócił do szkoły. Skoro miał się załapać na tę rolę,
to zrobi to już teraz. Nie podejrzewał żeby było bardzo wielu chętnych skoro na
te role musiał się zgłosić ktoś zupełnie z poza kierunku, który wystawiał
sztukę. Mało tego, przecież to była rola geja.
Ku
swojemu zadowoleniu bardzo szybko odnalazł wspomniana przez chłopaka kobietę i
wyjątkowo łatwo poszło mu udowodnienie jej, że jest idealnym kandydatem. Ba! Że
jest jedynym, jaki może te role odegrać. Dostał scenariusz i nr telefonu do
Rage'a żeby mógł umówić się z nim na próby.
Założenie
było takie, ze to Rage miał się wykazać umiejętnością przygotowania Doriana do
odegrania tej roli. Próby ogólne stanowiły sprawdzian dla pozostałych -
reżyser, scenograf, charakteryzator, kostiumolog i takie tam różności.
Chłopak
postanowił, że zadzwoni do Rage'a popołudniu. Chciał najpierw przeczytać
scenariusz i opowiadanie. Dokładnie o szesnastej odłożył opowiadanie na biurko
i wystukał na klawiaturze telefonu numer do głównego aktora.
Reszta
zajęć minęła Rage’owi spokojnie.
Udało
mu się na chwilę zapomnieć o przedstawieniu i zatopić się w świat książek,
które dawały mu natchnienie. Zatopił się również w cudownie zielonych oczach
wykładowcy literatury.
Czasami
miał wrażenie, że tylko on go rozumie. Tylko on czytał jego wypociny i tylko
jemu Rage pozwalał je komentować. Obiecał sobie, że pokaże mu opowiadanie,
które zaczął tworzyć na historii sztuki, jak tylko je skończy i jak odzyska
pierwszą część.
Wyszedł
ze szkoły napełniony nową nadzieją, że wszystko będzie dobrze, że jakoś wytrwa
to przedstawienie.
Nie
wrócił od razu do siebie, ponieważ musiał zrobić jeszcze trochę zapasów
żywności. Nienawidził chodzić na zakupy, prawie tak samo mocno, jak nienawidził
sprzątać. Jego szczęście, że było go stać na utrzymanie licealistki,
dorabiającej, jako gosposia.
Ledwo
wrócił z zakupów do domu, a musiał niemal biegiem pędzić do telefonu, który
rozdzwonił się tuż po tym, jak przekroczył próg mieszkania. Odstawił kilka
siatek z zakupami przy drzwiach i wziął głęboki oddech.
Nie
spodziewał się, że Dorian może dzwonić, przecież tylko kilka osób miało jego
numer telefonu i było to kilka osób, których raczej nie chciał usłyszeć.
Komórki
nie posiadał. Ostatnią wyrzucił, gdy były chłopak zaczął go nękać i błagać o
ostatnią szansę.
Nie
pierwszy i nie ostatni raz – jego niedoszłe miłości zawsze zbyt wiele sobie
wyobrażały. Podniósł więc słuchawkę z umiarkowanym opanowaniem, przygotowany na
wysłuchanie ckliwych wyznań.
- Słucham?
- powiedział ledwo dosłyszalnie nawet
dla samego siebie.
- Rage?
Owszem,
Dorian dzwonił właśnie do niego, ale skoro numer był na telefon stacjonarny
mógł go odebrać każdy, czyż nie? Wolał wiec mieć pewność ze rozmawia z właściwa
osoba.
Jego
głos przez telefon brzmiał głęboko, basowo i cholernie męsko.
Sam malarz
siedział właśnie na kanapie i wpatrywał się w kartki leżące na ławie. Dopiero
niedawno skończył czytać i był pod bardzo dużym wrażeniem tak sztuki jak i
twórczości Rage'a.
- Dorian?
- Zdziwił się, ale tego głosu nie dało się zapomnieć, zwłaszcza, że został nim
uraczony w bardzo złośliwy sposób. Podniósł wolną dłoń i przytknął palce do ust,
uśmiechając się delikatnie. - Tak, to ja... Stało się coś? - Spytał, czy raczej wymruczał spomiędzy
palców. Wziął słuchawkę i przysiadł na oparciu fotela, wpatrując się dość tępo
w okno.
- Tak,
to ja. - Mimowolnie uśmiechnął się do słuchawki, co wyraźnie dało się słyszeć w
jego kolejnych słowach. - Nic się nie stało. Stęskniłem się za twoim głosem - wypalił
nim pomyślał i zmarszczył brwi z wyraźnym zakłopotaniem.
Zaraz
też do pokoju wszedł blondasek, którego ratował rano z opałów. Stanął jak wryty
i wpatrzył się pytająco w Doriana. Ten machnął do niego zbywająco i wskazał mu
fotel.
- Siadaj
i poczekaj - rzucił pospiesznie, po czym wrócił do rozmowy z Ragem. - Dostałem
rolę i musze się z tobą umówić, więc dzwonię.
- To
znaczy, to miło. Nie wiem w sumie, kiedy. Jestem dostępny po zajęciach w
tygodniu, w weekendy niezbyt mi pasuje.. Chyba, że będzie to konieczne - odparł
powoli, jeszcze bardziej zdziwiony niż chwilę temu.
Poczuł
rumieniec - delikatny, ale jednak i wciągnął głęboko powietrze.
- Tylko
zostaje pytanie, gdzie się chcesz spotykać?
Nie
widział nic przeciwko, by Dorian przyjeżdżał do niego. Nawet wolał, bo u
kogokolwiek innego w domu czuł się fatalnie i obco. Zwłaszcza, że wydawało mu
się, że Dorian nie jest sam i nie wiedzieć, czemu ta myśl przybiła go nieco
zarówno wewnątrz, jak i do oparcia fotela.
- Nie
myślałem nad tym, szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że masz gotowy plan, ale...
Nastąpiła
chwila milczenia, podczas której Dorian wbił spojrzenie w blond chłopca i uśmiechnął
się do niego szczerze.
- Ok,
wiec zabieram cię jutro spod szkoły po zajęciach i zjemy coś u mnie, a potem
obgadamy wszystko, dobrze?
Jakoś
nie wpadł na to by omawiać szczegóły przedstawienia w szkole czy kawiarni. No
ewentualnie przy lodzie... Naturalne wydało mu się to, co proponował.
- Nie
spodziewałem się, że tak szybko uda ci się wkręcić do tego przedstawienia i nic
nie zdążyłem wymyślić. W zasadzie nawet się nad tym przedstawieniem jeszcze nie
zastanawiałem. Możemy się spotkać u ciebie, jeżeli nikomu to nie będzie
przeszkadzać, a jeżeli nawet, to... W każdym razie będę czekać. Kończę zajęcia
po drugiej – Rage poinformował go i zgodził się mimo niechcianych złych
przeczuć. - To do zobaczenia. Muszę kończyć, bo postawiłem obiad.
Skłamał,
ale na szczęście Dorian nie mógł tego nawet wyczuć. Musiałby zobaczyć twarz
Rage'a, która była nie tyle czerwona, co wręcz płonęła.
Nie czekając na odpowiedź rozłączył się i opadł
na fotel bezwładnie, ukrywając twarz w dłoniach i oddychając głęboko.
Najpierw ochrzan! Muszę sobie ulżyć bo się strasznie wkurzyłam! Jak mogłaś tak skrzywdzić takie dobre opowiadanie?! W życiu nie widziałam (a naprawdę sporo czytam) takiej walniętej i nieczytelnej formy zapisu! Zgubiłam się dziesiątki razy. Natychmiast weź do łapki książkę i zobacz jak się to robi. Ja pieprzę! Dialogi i tekst zmieszany w jeden wielki koktajl.Mam ochotę cię udusić! Uff, od razu mi lepiej.
OdpowiedzUsuńRysujesz tutaj umiejętnie dość ciekawe postacie.Przebojowy Dorian i nieśmiały, zamknięty w sobie pisarz Rage stanowią interesującą parę.Myślę, że niełatwo im się będzie dogadać.Obaj mają silne charaktery więc liczę, że podczas ich zmagań polecą iskry.Rage bynajmniej nie wygląda mi na zbyt ugodowego faceta. Widać, że masz wyrobione pióro i nie jest to pierwszy twój tekst.Gdyby nie ten problem który opisałam wyżej, byłoby naprawdę świetnie.Nadal mam ochotę cię udusić!I jeszcze coś. Zmień w ustawieniach i daj anonimowe dodawanie komentarzy.Nie wszyscy mają konta w google.
wspaniale się zaczyna, lecę czytać dalej:)
OdpowiedzUsuńNana
Historia ciekawa, postacie cudne, już lubię Rage'a, lecz niestety mam taki problem... Nie będę pisać tego co mi nie pasuje, bo to już napisała Strega Bianca, ale to wszystko właściwie.
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam wyżej - jest ciekawie i to mnie cieszy, a do stylu pisania, można się przyzwyczaić :)
~Tess
Mi się podobało i jak dla mnie jest czytelne (chyba, że wcześniej coś było nie tak i post był aktualizowany ;P). Bohaterowie mnie zaciekawili, jak i sam styl pisania. Miło jest się czasem oderwać od fanficków z realnymi postaciami, na rzecz tak dokładnie wymyślonych ;) Czytam dalej xD
OdpowiedzUsuń