Wyjątkowo rozdział będzie dzisiaj wcześniej. Jest poprawiony, w miarę moich możliwości, ale nie spodziewajcie się cudów. Mam nadzieję, że będzie Wam się lepiej czytać i że pokusicie się o jakieś składne komentarze, których mi ostatnimi czasy brakuje.
Enjoy ^^
Zanim Rage wrócił z łazienki, obiad był
ustawiony na stole, na papierowych, co prawda, ale serwetkach, świece, które
wcześniej Dorian ustawił na szafce nadal się tam paliły za to na blacie stołu
porozstawiane były małe podgrzewacze. Poza talerzami z makaronem stały też dwa
kieliszki, napełnione czerwonym płynem, którym niestety nie było wino. Na
jednym z krzeseł leżał cienki dres, gdyż pidżamy, jako takiej Dorian nie posiadał.
Malarza nie było w kuchni. Nie było go
ani widać, ani słychać. Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się nieco ciężka
przez mieszające się aromaty ciepłego posiłku, świec i czegoś, co pachniało
jak... Woda kolońska lub perfumy Doriana. Dokładnie te same, którymi pachniał
podczas pierwszej wizyty Rage'a w jego domu.
– No naprawdę uroczo, ale moja randka
gdzieś uciekła… – Rage wyszeptał pod nosem, uśmiechając się, jak tylko dotarł
do kuchni i zobaczył ten jakże romantyczny nastrój.
Skoro Doriana nie było w pobliżu, to
zrzucił z siebie ręcznik i dość sprawnie odział się w przygotowaną pidżamę.
Ręcznik złożył i odłożył gdzieś na sąsiednie krzesło, po czym zasiadł na swoim.
Podobała mu się ta atmosfera, która
sprawiła, że na jego policzkach pojawiły się rumieńce. Zajrzał do kieliszka z
płynem i powąchał. Szkoda, że nie było to wino.
Postanowił poczekać na Doriana, więc
siedział grzecznie, z łokciami wspartymi na stoliku i głową ułożoną na
dłoniach. Czuł się, jak w jakimś filmie i miał nadzieję, że malarz prędzej czy
później nie okaże się psychopatycznym mordercą, tylko księciem z jego snów,
który przy okazji jest świetnym kochankiem.
Tak, o tym najprzyjemniej było myśleć podczas
oczekiwania na malarza.
Miało być romantycznie. Los tak chciał,
skoro pozbawił ich oświetlenia. Więc Dorian, mimo tego, iż miał w głowie plan
na specjalną okazję, kiedyś w przyszłości, postanowił wykonać małą próbę swoich
umiejętności. Niezdarną, bo niezdarną, ale jednak. Wprawdzie papierowe
serwetki, podgrzewacze i sok zamiast wina to były jedynie substytuty romantyzmu,
to jednak muzyka, jaka rozległa się w mieszkaniu zaraz po tym jak Rage zajął
miejsce przy stole, była jak najbardziej romantyczna. O tak, Dorian i takie
posiadał w swoim zbiorze i słuchał ich zaskakująco często.
Wszedł do kuchni z jednym z suszonych
kwiatów w zębach i przykucnął przed krzesłem Rage'a, podając mu kwiat, który w
międzyczasie wyciągnął z ust.
– Zechcesz zjeść ze mną obiad? – zapytał,
uśmiechając się niepewnie i o mało nie dusząc się ze śmiechu. Podrabiana nieco
atmosfera bawiła go w jakimś stopniu, choć chęci miał jak najbardziej szczere. –
Co prawda zamiast wina mamy sok, a zamiast afrodyzjaków makaron, ale... – Położył
sobie rękę na sercu i złapał Rage’a za dłoń. – Byłbym zaszczycony.
– No tak… Zjem z tobą obiad, oczywiście,
że zjem – odpowiedział pisarz dość poważnie, nawet nie mrugając okiem. Miał
ochotę zdzielić Doriana tak po przyjacielsku w głowę za to, że się podśmiewał.
Nie było się, z czego śmiać. Powaga sytuacji, którą malarz budował bardzo się
dla Rage’a liczyła i bardzo się z niej cieszył.
Przyjął kwiatka i odłożył go na stolik,
mają na uwadze, że nic mu się nie stanie, w końcu był zasuszony. Spojrzał
Dorianowi głęboko w oczy i dopiero wtedy uśmiechnął się na zgodę. Pogłaskał go
jeszcze po policzku, nim pozwolił mu wstać.
Dla niego było raczej ważne to, co będą
robić po obiedzie, a nie sam obiad, chociaż atmosfera w trakcie niego mogła być
zalążkiem czegoś naprawdę romantycznego. Czegoś, na co Rage bardzo długo, jak
nie całe swoje życie czekał.
Zanim Dorian zupełnie podniósł się na
nogi, pocałował wnętrze dłoni pisarza, która trzymał. Usiadł naprzeciwko chłopaka
i chwycił za kieliszek.
– Wypijemy za przyszłość? – zapytał nieco
niepewnie, bo przecież chłopak mógł nie chcieć teraz opijać czegoś, czego wcale
nie musiał być pewien.
Malarz uśmiechał się zza szkła
napełnionego sokiem. Chyba pierwszy raz w życiu jadł romantyczny obiad,
przyprawiony atrapami. Obiecał sobie jednak, że kiedyś, w odpowiednim momencie
ich wspólnego życia, Rage odczuje i doświadczy prawdziwego romantyzmu Doriana.
Takiego, jakim potrafił kiedyś zaskakiwać chyba najbardziej romantycznego
faceta, jakiego znal. Blask świec odbijał się w spojrzeniu malarza, powodując,
że jego oczy błyszczały niczym klejnoty. Z jedna ręką na serwetce, a drugą uniesioną nad stołem z kieliszkiem soku, czekał aż Rage zawtóruje mu w toaście.
Rage chwycił swój kieliszek i uniósł go w
górę, wpatrując się uważnie i nieprzerwanie w swojego chłopaka.
– Za nas i za to, by nam się naprawdę,
dobrze ułożyło. I za to, by nic nas nie rozdzieliło. I za wszystko inne… – powiedział
powoli, po czym stuknął kieliszkiem o kieliszek Doriana.
Chciał takiej obietnicy i chciał, by była
ona jak najbardziej prawdziwa i pełna. By nic nie mogło tak prawdziwie stanąć
na ich drodze do szczęścia i miłości. Zdecydowanie Rage chciał się zakochać, a
może nie tyle zakochać, co naprawdę kochać malarza, ponieważ zakochany był już
z całą pewnością. Znał ten stan, wiedział, jak upaja, ale nigdy nie dobrnął do
tego, by którekolwiek z jego zauroczeń zmieniły się w coś trwałego, co mogłoby
trwać i trwać, a nie kończyć się na bardziej gwałtownej kłótni, czy ucieczce.
Wychylił łyk z kieliszka i odstawił go.
– Smacznego, bo wystygnie – stwierdził,
chwytając zamiast szkła widelec i zatopił go w makaronie. Skupił na jedzeniu
swoją uwagę, bo czuł, że oblewają go kolejne rumieńce przez to, co sobie
wyobrażał.
– Tak, za nas. – Malarz posłał chłopakowi
delikatny i czuły uśmiech z nad skraju kieliszka, z którego upił kilka małych łyczków
i odstawił go obok talerza. – Masz zjeść cala porcje. Specjalnie nie nakładałem
ci dużo – mruknął, wskazując widelcem talerz chłopaka i zabierając się za swój
makaron. Lubił takie jednogarnkowe potrawy. Nie miewał nigdy problemów z
jedzeniem, więc lubił wymyślać nowe połączenia smakowe.
Tym razem jednak nie eksperymentował.
Wprawdzie wszelkie warzywa, jakie się w
potrawie znalazły były pokrojone tak drobno i tak dokładnie, że miało się
chwilami wrażenie, że są zmielone, to jednak doskonale dobrane przyprawy
sprawiały, że niby prosty posiłek mógł spokojnie pretendować do miana
specjalności jakiejś wybitnej restauracji.
Porcja Doriana znikała z talerza całkiem
sprawnie. Chłopak delektował się posiłkiem przyglądając się raz za razem
pisarzowi i uśmiechając się do niego coraz pogodniej. Jak to dobrze, że nie
spieszyli się nigdzie i że była niedziela. Mogli na spokojnie zjeść wspólny
posiłek, nacieszyć się swoja obecnością, napatrzeć się na siebie ile chcieli.
Jutro już poniedziałek. Zaczną się obowiązki dnia codziennego i zacznie się dla
nich prawdziwa próba życia. Ale Dorian nie chciał teraz o tym myśleć. Cieszył
się chwilą i czerpał z niej tyle ile się dało.
Rage zjadł swoją porcję bez oporów.
Żołądek już nie odmawiał współpracy, chociaż jakiś czas temu porcja zapewne
wydałaby mu się za duża i nie dałby rady jej zjeść całej. Odsunął od siebie talerz
i przepłukał usta „winem”.
– Bardzo dobre. Nigdy nie jadłem takiego
makaronu… Z mielonymi warzywami. – Uśmiechnął się nieco zadziornie. Podejrzewał,
że nie tak miały te warzywa wyglądać i że wyglądają tak, dlatego że Dorian
podczas ich krojenia był wściekły. – Czyli teraz łóżko? – spytał dopijając sok
do końca i wstał. Zabrał swój talerz i podszedł, by zabrać również talerz
malarza. Bynajmniej nie miał zamiaru ich myć. Wstawił je tylko do zlewu wraz z
kieliszkami i wziął w obie dłonie największe ze świeczek.
Mogli mieć nieco światła w sypialni, bo
on sam spać nie zamierzał. To, co mogli tam robić należało do bardzo
przyjemnych fantazji pisarza, które mogły, ale nie musiały się spełnić tego
romantycznego popołudnia.
– Prowadź Królewiczu – mruknął Dorian,
zabierając ze stołu suszony kwiat i czekając aż chłopak pierwszy wyjdzie z
kuchni. Nie martwił się o to, że świece zaprószą ogień. Podgrzewacze zawsze
były w miarę bezpieczne, a pozostałe były zapobiegawczo poustawiane na małych
talerzykach.
Poszedł za Ragem, prowadzony blaskiem
świec i ciepłem ciała swojego chłopaka. Poszedłby za nim nawet w zupełnych
ciemnościach. Nie był to jednak środek nocy, więc jakieś tam pojedyncze
promienie skrytego za grubymi chmurami słońca, wpadały przez okna do
mieszkania.
Burza ustała, zamieniona w deszcz, a
wiatr przestał szarpać okiennicami. W sypialni Rage zastał kolejna
niespodziankę. Dorian zaciągnął ciężkie zasłony i rozpylił w powietrzu swoje
perfumy. Jeśli nawet za chwile pojawi się słońce to tu, w tym specjalnym
pokoju, nadal będzie panował półmrok.
Malarz wszedł do pomieszczenia i zamknął
za sobą drzwi. Nie było to oczywiście konieczne, bo byli w domu zupełnie sami,
ale uznał, że tak będzie intymniej, przytulniej. Podszedł do Rage’a zanim ten
zdołał odłożyć gdzieś świece i ujął w dłonie jego ręce.
– Myślę, że ta nie musi nam przeszkadzać –
powiedział, patrząc chłopakowi w oczy i pochylając się do świecy, by zgasić ją
jednym dmuchnięciem. – I myślę, że ta,
również do niczego nam nie będzie potrzebna.
Kolejny płomień został zabity
dmuchnięciem chłopaka, a świece wysunęły się z palców Rage'a, kiedy Dorian
zabrał je i odłożył na szafkę.
– To znaczy, ja… Em… – Rage zarumienił
się, niczym profesjonalny i niedoświadczony chłopiec. To, co zrobił Dorian było
nie tyle natchnione chęcią spędzenia razem czasu w ciszy i spokoju, ale również
tak wielkim erotyzmem, że przez chwilę zabrakło mu powietrza w płucach, a na
policzki wystąpiły czerwone smugi, których na szczęście nie było widać. Nie wiedział,
dlaczego tak się dzieje i czemu atmosfera zniewala go bardziej od tej, którą
mogliby stworzyć, gdyby wpadli tu już w objęciach miłosnego szału.
– Nie zamierzałem spać… – bąknął, kiedy
jego dłonie zostały uwolnione i powstrzymał się przed cichym, dziewczęcym
piskiem zachwytu.
Wsunął się na łóżko, najpierw się na nim
kładąc, ale później zrezygnował z tego pomysłu i podciągnął się, by usiąść i
oprzeć plecy o zagłówek, dopóki Dorian również na nim nie zagości. Skrzyżował
dłonie na brzuchu i przygryzł wargę, czując się jak kompletna dziewica, która
zaraz miała stracić swój wianuszek, a pod którą skrywała się dawno uwolniona
bestia. Tyle, że ta bestia teraz głęboko spała i nie zatruwała myśli Rage’a o
gwałtownym, brutalnym zaciągnięciu swojego chłopaka do łóżka.
Dorian uśmiechnął się i stał patrząc, jak
chłopak mości się na łóżku. Dopiero, gdy ten zajął wygodną dla siebie pozycje,
malarz zaczął pozbawiać się ubrania. Powoli zdjął z siebie koszulkę, którą
odrzucił na szafkę.
Pochylił się i posłał Rage'owi pocałunek
złożony na dłoni i zdmuchnięty z niej w stronę chłopaka. Gdy pocałunek doleciał
do celu Dorian rozpiął rozporek spodni i poruszył biodrami tak, by spodnie
opadły na podłogę. Wyszedł z nich, stając tuz przed materiałem, odwrócił się
tyłem do Rage'a, pochylił by sięgnąć po spodnie i odrzucić je pod szafę. W
sumie mogły leżeć tam gdzie zostały ściągnięte, ale czy wtedy mógłby tak
perfidnie kusić swym ciałem chłopaka siedzącego na łóżku w swoim kombinezonie
przeciwdorianowym? Nie, zdecydowanie wtedy nie miałby takiej możliwości.
Stwierdziwszy, że spodnie leżą tam gdzie
leżeć powinny, Dorian odwrócił się w stronę łóżka i bardzo wolno, mrucząc
niczym ogromny, czający się na ofiarę kot, wszedł na czworakach na posłanie i
podszedł do Rage'a, zatrzymując twarz tuz przy jego twarzy i omiatając go pożądliwym
spojrzeniem.
Pisarzowi zabrakło mu słów już w chwili,
kiedy Dorian zaczął się rozbierać. Przyglądał się temu z otwartymi ustami i
zastanawiał się, czy za chwilę będzie musiał sobie wytrzeć lecącą z nich ślinę,
czy może uda mu się uniknąć tej kompromitacji. Malarz działał na niego nawet w
ubraniu, a co dopiero bez niego, kiedy Rage miał czas by tak bezwstydnie mu się
przyglądać. Kiedy chłopak pozbawił się spodni, ukrył twarz w dłoniach i przez
chwilę patrzył na niego przez palce, przygryzając wargę jeszcze boleśniej niż
chwilę temu.
Przełknął głośno ślinę i opuścił dłonie,
czując ciężar na łóżku. Zaś, kiedy poczuł twarz Doriana tak blisko swojej
jęknął. Mimo tego, że nie został dotknięty, ani pocałowany, po prostu jęknął z
wrażenia. Nie przypuszczał, że taka realna sytuacja będzie lepsza niż w
wyobrażeniach i czuł się dokładnie tak, jak sobie to wyobrażał. Czuł się, jakby
dopiero co miał wkroczyć w świat doznań, które dobrze znał i które przyjdzie mu
znów poczuć. Pragnął je poczuć, ale nie był w stanie wykrztusić z siebie nawet
najmniejszej prośby. Chciał już się pozbyć tej pidżamy i to wszystko
przyśpieszyć, lecz jedyne, na co w końcu się odważył, to zsunięcie się do
pozycji leżącej i przypatrywanie się malarzowi z oczekiwaniem.
Dorian nie położył się. Kiedy chłopak
osunął się na pościel, pochylił się nad nim i pocałował go bardzo, bardzo czule
i delikatnie. Muskał wargami jego usta, przejeżdżał po nich koniuszkiem języka.
Pieścił je gorącym oddechem i smakował ostrożnie, jakby się obawiał, że są z
delikatnego lodu i za chwilę rozpłyną się, nie zostawiając po sobie nawet
wspomnienia.
Po dłuższej chwili usta Doriana zsunęły
się na szyje Rage'a, którą pocałowały ledwie kilka razy i osamotniły. Malarz
przesunął opuszkami po policzku Rage'a, uśmiechnął się do niego i złapał za
skraj bluzy od pidżamy, chcąc pozbyć się jej najszybciej, ale również
najdelikatniej jak tylko był w stanie to zrobić. Musiał poczuć pod palcami
skórę chłopaka. Musiał poczuć, jak bardzo jest gorąca i mieć możliwość
rozkoszowania się jej miękkością. Kiedy bluza poleciała na podłogę, przysiadł
ostrożnie na biodrach pisarza i ułożywszy dłonie płasko na jego torsie sunął
nimi w różnych kierunkach badając dotykiem fakturę i ciepło tej części ciała
chłopaka.
Napawał się tym dotykiem. Pieścił jak
najcenniejszy skarb i uśmiechał się, widząc jak jego palce wywołują dreszcze u
Rage'a. Pochylił się i muskał go wilgotnym językiem. Rysował mokre szlaczki,
dmuchając gorącym oddechem i rokoszując się gęsią skórką, która się ukazywała.
Całował, jakby na przeprosiny i powtarzał te czynność w kolejnym miejscu.
Upajał się ciałem, które posiadł już dużo wcześniej, a które chciał posiadać na
własność, co noc.
Rage oddał pocałunek, łapiąc przy tym
oddech, który nie chciał się wyrównać.
Ułożył dłonie na karku Doriana, kiedy ten
go całował, a kiedy zniżył się, to przesunął je na ramiona, głaskając powoli.
Oczy przymknął. Czuć i widzieć, to było zbyt wiele dla jego ciała i umysłu.
Oddał się pieszczotom, zapadając w miękką
pościel, z której teraz mógłby przez wieczność nie wychodzić. Czuł, jak jego
zmysły szaleją i już ma ochotę wręcz płakać z nadmiaru tych pozytywnych emocji,
których nie mógł sobie lepiej wymarzyć.
Pozwolił się rozebrać, przez co na chwilę
dłonie straciły kontakt z ciałem malarza, ale już po chwili znów były na jego
ramionach i tak jak palce Doriana tak i palce Rage’a badały od nowa nieznane
tereny na ciele chłopaka.
Poczuł się przy tym nagi. Rozebrany z
wszystkiego, co chroniło jego drżące ciało przed pożądliwym wzrokiem Doriana i
malarz mógł to widzieć. Nie tylko drżenie, ale i nieśmiałość wkradającą się
między niego, a Rage’a. Nieśmiałość pierwszego razu, który właśnie tak powinien
był wyglądać dawno temu.
Nawet za pierwszym razem pisarz nie czuł
się tak wyjątkowo, jak teraz. Nawet za pierwszym razem, kiedy tracił dziewictwo
z facetem, którego ubóstwiał i którego do tej pory ubóstwia, nie czuł takiej
więzi i takiego bezgranicznego oddania.
Teraz przeszłość już nie oddzielała, nie
miała żadnego znaczenia. W tej rozmowie – rozmowie ciał – nie było
nieporozumień. Ruchy nie wywoływały niedomówień, a każdy gest jednoznacznie
ujawniał, jak Rage i Dorian pragną siebie nawzajem.
Dorian ułożył dłonie na talii Rage'a i
popatrzył na niego w bezruchu, czekając na spojrzenie jego oczu. Uśmiechnął się
do niego. Pochylił się i pocałował brzuch chłopaka wsuwając palce pod gumkę
spodni i głaszcząc czule jego biodra. Zsunął powoli spodnie od niepotrzebnej
pidżamy, przesuwając się nieco w dół żeby mieć możliwość wyrzucenia odzieży z
zasięgu ich dłoni.
Ułożył się na boku tuż przy pisarzu,
przesunął dłonią po jego udzie, wjechał na żebra i zawędrował do ramienia. Zbliżając
twarz do twarzy chłopaka ugiął nogę i objął nią Rage'a w pasie, podczas gdy
jego dłoń spoczęła na karku pisarza, a usta podarowała mu czuły namiętny
pocałunek dający poczucie bezpieczeństwa i pragnienia. Pieścił ustami usta
kochanka, starając się by każdy skrawek warg otrzymał tyle samo czułości i tyle
samo uwagi. Tulił go do siebie upajając się jego ciałem. Smakował go powoli.
Rokoszował się smakiem i oddawał się zupełnie zniewalającemu uczuciu
narastającego pożądania.
Pisarz odwrócił się w stronę Doriana, gdy
ten ułożył się na boku, by mieć nieco lepszy dostęp do ust, które go całowały.
Wsunął nogę między jego uda i przysunął się do niego, chłonąć ciepło i
samoistnie ocierając się o jego wzbierające podniecenie.
Mógłby tak leżeć cały czas i nie posuwać
się dalej, jednakże nie wiedział ile wytrzyma. Czułość Doriana rozpalała go do
żywego, co malarz mógł doskonale dostrzec i poczuć. Wyzwalała w pisarzu nowe,
inne pokłady żądzy, którą mógł kontrolować i która w przeciwieństwie do tej
gwałtownej, nie prosiła się i nie błagała tak mocno o spełnienie. Mogli więc
przeciągać tę chwilę w nieskończoność. Pieścić się i napawać swoim dotykiem,
ale Rage chciał czegoś więcej. Chciał by ta czułość i to oddanie objawiło się
również dalej.
Wsunął dłoń pod ramię malarza i przylgnął
do niego najbardziej jak tylko mógł. Dorian mógł poczuć, jak serce pisarza
szaleje i chce wyrwać się z piersi, by pójść do niego i nie wracać więcej. W
głowie mu przyjemnie szumiało, a oddech ledwo wydobywał się z zamkniętych
pocałunkiem ust.
Dorian musiałby być z kamienia lub być
taką samą atrapą człowieka, jaką był sok w zastępstwie wina, by nie poczuć i
nie zrozumieć, jak bardzo dużo przyjemności daje chłopakowi i jak wiele sam z
tego czerpie. Wiedział, że za chwile będzie w niebie. Wiedział, że wystarczy
kilka gorętszych pocałunków, by poczuł się wyjątkowo i by miał świadomość, że
Rage tez wznosi się z nim do niebios zwanych miłością.
Potrafił być delikatny. Zawsze to
potrafił. To, że do tej pory nie pokazał tego pisarzowi, nie świadczyło o braku
uczuć wobec niego czy braku poszanowania tego, co Rage odczuwa będąc z nim.
Świadczyło jedynie o tym, jak łatwo tracił przy nim panowanie nad sobą. Jak
łatwo zatracał się w nim i chciał spełnienia zanim ten zniknie.
Dzisiaj było inaczej. Dzisiaj zobaczył
lęk w spojrzeniu pisarza i wiedział, że już nigdy więcej nie chce tego widzieć.
Potrafił przekonać samego siebie do tego, że warto poczekać, bo chłopak nigdzie
nie ucieka. Potrafił zdobyć się na delikatność i czułość i bardzo się z tego
teraz cieszył. Teraz, gdy tulił do siebie nagiego mężczyznę, z którym
postanowił zbudować coś więcej poza seksem. Skóra Rage'a rozpalała dłonie
malarza i sprawiała, że usta były jej cały czas głodne.
– Podoba mi się takie leżenie – powiedział
Rage powoli, ściszonym głosem i uśmiechnął się do swojego chłopaka. Musiał
odetchnąć trochę głębiej i przyjrzeć się twarzy Doriana, ponieważ lubił na nią
patrzeć, kiedy była taka rozanielona.
Pogłaskał go wolną dłonią po policzku i
błądził po niej oczami, od czoła, aż po same, bardzo kuszące usta, które chwilę
temu go całowały. Odetchnął głęboko,
układając głowę wygodnie na jego ramieniu i przymknął oczy.
Chciał się jakoś odwdzięczyć, ale nie
potrafił się ruszyć. Było mu bardzo dobrze w tych silnych ramionach i korzystał
z chwili, gdy czuł się jak mała bezbronna istota, która ich naprawdę mocno
potrzebowała w tamtym momencie. Pozwolił też na to, by to malarz decydował, co
zrobić i kiedy zrobić. Oddawał mu się w całości i chciał, by chłopak to
wiedział i nie miał żadnych skrupułów przed spełnianiem swoich pragnień, które
bardzo pasowały Rage’owi.
– A mnie się podoba to, że leżę tu z tobą
– szept był pełen czułych nut i pragnienia doznania czegoś wzniosłego. Czegoś,
co będzie spełnieniem marzeń nie tylko jego, bo on potrafił obejść się bez
romantyzmu, a przynajmniej zawsze tak sobie powtarzał. Chciał przede wszystkim
by to Rage czuł się dobrze. By to jego serce oszalało i nie potrafiło wrócić do
stałego spokojnego rytmu.
Wsunął palce we włosy pisarza i
przeczesał je bardzo wolno, powodując, że chłopak odchylił na tyle głowę by
Dorian miał dostęp do jego ust. Musnął je wargami. Okrążył koniuszkiem języka.
– Jesteś teraz tak uroczy dzisiaj, że
ledwie się powstrzymuje przed sprawieniem, że zaczniesz krzyczeć. Taki inny niż
zazwyczaj. Taki cudownie uległy i kochany. – Kiedy malarz mówił, jego usta
drażniły wargi pisarza, a oddech owiewał ciepłem jego twarz. Mógłby leżeć i nic
nie robić poza wpatrywaniem się w słodką twarz chłopaka. Mógłby, gdyby nie to,
że pragnął go coraz bardziej. Rage nie musiał właściwie robić nic, a i tak
Dorian miał ochotę usłyszeć jego przerywany oddech i poczuć, jak drży.
Przesunął dłonią po plecach chłopaka i ułożył ją na pośladku, na który zjechał.
– Chce się z tobą kochać, Rage. Kochać tu i teraz – wyszeptał, przygarniając
biodra chłopaka do siebie i wzdychając ciężko. Rage mówił, że jest obolały.
Tylko to powstrzymywało Doriana od dalszych zabiegów i dążenia do rozkoszy.
– Więc kochaj się ze mną. Tu i teraz – odparł
cicho, ledwo dosłyszalnie. Zabrzmiało to niemalże jak wyznanie miłości –
delikatne i proszące. Nic mu przecież nie było, a przynajmniej nic, co mogłoby
sprawić mu ból, który przyćmiłby rozkosz, jaką mógł dostać. – Nie musisz się
powstrzymywać… Nic mi nie będzie, poza tym… Mamy sam wiesz, co… – dodał i znów
poczuł uderzenie gorąca na twarzy, jakby przyznawał się do czegoś strasznego,
albo wstydliwego.
Odruchowo zabrał swoją twarz z przed oczu
malarza i ukrył ją w jego ramionach, więc Dorian mógł poczuć, jak bije od niej
dość mocne ciepło. Czuł, jak sztywna męskość wbija się w udo chłopaka boleśnie,
gdy ten przygarnął go do siebie tak mocno. Jęknął, ale nie powiedział nic
więcej. Nie chciał brzmieć desperacko, ponieważ zawsze tak samo mocno pragnął
chłopaka – czy teraz, czy kiedy był brutalny, czy nawet, jeżeli nic nie robił
tylko był i pozwalał, by Rage patrzył na jego ciało.
Dorian się zagotował. Dosłownie wrzał od
środka z przypływu uczuć, jakie właśnie dotarły do niego i rozeszły się po
całym jego ciele. Wrzała jego krew i paliło się cale jego ciało. Drżąca dłoń
przesunęła się po plecach Rage'a i spoczęła na jego karku.
– Kochanie... – wyszeptał, czekając aż
chłopak na niego spojrzy. Nie chciał by czuł się głupio. Nie chciał by miał
poczucie wstydu czy beznadziejności. Chciał pokazać mu, że przed nim nie musi
się niczego krępować. Gdy tylko pisarz na niego spojrzał, Dorian uśmiechnął się
do niego bardzo szczerze i ułożył dłoń na jego policzku. – Uwielbiam cię wiesz.
Nigdy nie zrobię ci świadomie krzywdy.
Nie czekał na odpowiedz, reakcje. Zamknął
mu usta pocałunkiem, który dawał obietnice gorących chwil i spełnienia godnego
bogów. Przygarnął go do siebie jeszcze bardzie, unosząc się i kładąc Rage'a na
pościeli. Przygniótł go swoim ciałem, nie przerywając namiętnego pocałunku i
sięgnął dłonią do szuflady, z której wyciągnął oliwkę, kupioną przez pisarza.
Oderwał się od jego ust, uniósł nieco i
odkręcił buteleczkę by wylać odrobine olejku na klatkę piersiową chłopaka i
rozmasować go na niej bardzo czułymi, głaszczącymi ruchami dłoni.
– Jakie to zimne… – Rage zachłysnął się
powietrzem. Po chwili jednak sam zgarnął do siebie usta Doriana, poddając się
jego łagodnym ruchom dłoni. Pocałował go dość mocno, czując to właściwe,
porywczo rosnące pożądanie. Wyprężył swoje ciało, by dostać jeszcze więcej. Nie
zważał już na to, że oliwka była chłodna. Z chwili na chwilę rozgrzewała się
pod palcami malarza, a zapach, jaki się rozniósł po pokoju, był wręcz
zniewalający. Rage go uwielbiał. Nie dlatego, że używał tego specyfiku do
takich celów, nie. Właśnie pierwszy raz ta rozgrzewająca oliwka, która była
dostępna też w aptece i która działała równie silnie, co kamfora – tylko
ładniej pachniała – została użyta do sprawienia przyjemności.
Ułożył swoje własne dłonie na dłoniach
Doriana i zgarnął trochę oleistego płynu. Świadomie mu odrobinę przeszkodził,
lecz tylko po to, by zaraz po tym sięgnąć do jego ramion i kiedy malarz dostał
swobodę ruchu po jego ciele, on wcierał oliwkę w jego ramiona i przedramiona.
Chciał poczuć jego ciepłe dłonie
wszędzie, ale wiedział, że musi poczekać. Chciał czułości i łagodności,
pomieszanej z namiętnością, więc musiał powstrzymać swoje zapędy, które
niemalże dorównywały zapędom Doriana w czerpaniu gwałtownej rozkoszy.
Dłonie Doriana bardzo dokładnie
rozprowadzały oliwkę po torsie pisarza. Nie zapomniały o jego ramionach i szyi.
Malarz usiadł okrakiem na biodrach chłopaka i wylał sobie jeszcze odrobine
oliwki na dłonie. Roztarł ją by rozgrzać. Potem ułożył dłonie płasko na brzuchu
Rage'a i przesunął wolno w górę do ramion. Wtedy pochylił się i musnął kilka
razy ustami natłuszczoną skórę.
Zaraz potem podniósł się ponownie do
siadu, sunąc dłońmi do lędźwi Rage'a, przyglądając mu się, jakby nigdy
wcześniej go nie widział.
Zsunął się w siadzie na kolana chłopaka,
a dłonie wmasowały oliwkę w pachwiny i górną część ud chłopaka, omijając
skrzętnie męskość, która kusiła Doriana jak nie wiadomo, co. Kusiła,
zapraszała, obiecywała uniesienia. Długo nie potrafił się jej opierać. Oleisty
dotyk dotarł w końcu i na przyrodzenie pisarza, obejmując je ciepłą pieszczotą
i sprawiając, że po chwili lśniło równie pięknie, co skóra na torsie.
Pisarz zadrżał. Najpierw z chłodu, jakie
przetoczył się po fragmentach skóry, które zostały opuszczone przez dłonie
Doriana, a później z wrażenia, jakie zrobiły na nim dosięgając wreszcie do
upragnionego celu.
Męskość poruszyła się delikatnie i
zachęcająco. Jakby mogła to pewnie i by się uśmiechnęła zadziornie tak, jak
uśmiechnął się Rage.
Chłopak przygryzł wargę i obserwował
każdy najmniejszy ruch swojego chłopaka. Po chwili podniósł się i o ile Dorian
mu pozwolił, wysunął spod niego.
Nie uciekał. Dał mu tylko klęknąć nie
nad, ale między swoimi nogami, które rozłożył powoli, przyglądając się reakcji.
Legł miękko w pościeli resztą ciała, rozochocony i chętny, czego z resztą jego
ciało nie zapominało okazywać. Przesunął dłońmi po swoich udach, a w końcu
korzystając z okazji, zakrył swoją męskość, dość wstydliwie.
Nie mogło być tak zupełnie łatwo. Chciał,
by Dorian poczuł się odrobinę panem i władcą i może nie brutalnie, ale z
pewnością stanowczo wziął to, czego pragnął – łamiąc przy tym wszelkie, głównie
udawane opory Rage’a.
Malarz pozwolił mu na wszystko, czego
chciał.
Czekał, przyglądając się jak seksowne
ciało jego chłopaka porusza się wolno i zmysłowo podczas tak pozornie zwykłych
czynności jak podniesienie się czy opadniecie ponownie na łóżko. Samo patrzenie
sprawiało, że rozpalał się jeszcze bardziej. Ucieszył się, że cała jego odzież
walała się gdzieś po podłodze zamiast krępować teraz choćby najmniejszą część
jego ciała. Kiedy chłopak ukrył przed nim swoją męskość, uśmiechnął się i
złapał go za nadgarstki, unosząc mu ręce i rozkładając na boki.
– To już nie jest twoja własność, Rage.
Teraz on jest mój. – Posłał mu tak zniewalająco kuszący uśmiech, że w pokoju
zawirowało od wzmożonego pożądania ich ciał.
Sięgnął ponownie po olejek, wylał go
sobie na dłoń i odstawił buteleczkę na szafkę. Po rozprowadzeniu płynu na obie
dłonie, część z niej rozprowadził na swej męskości, a część na pośladkach
chłopaka, pochylając się nad nim i zabierając mu westchnienie, jakie wyrwało
się z jego ust w gorącym i namiętnym pocałunku.
Wsunął natłuszczone palce między pośladki
chłopaka, ale nie zagłębił się w nim tylko zadbał o to, by odpowiednia porcja
oliwki została tam rozprowadzona.
O tak. Rage westchnął naprawdę głęboko,
kiedy poczuł palce malarza między swoimi pośladkami.
Na stwierdzenie o tym, że jego penis nie
jest już jego penisem, zarumienił się obficie po raz któryś tego wieczoru.
Pragnął być jego i Dorian mógł sobie przywłaszczać każdą część jego ciała
byleby tylko nigdy go już nie opuścił i nie przestał mu dawać dowodów swojego
oddania.
Biodra same naparły na dręczącą go dłoń.
Teraz przestało się liczyć to, że chłopak zaprzestał czułości, a zaczęło się liczyć
to, że za chwilę mógł być w nim – czy to penetrować go męskością, czy palcami,
które mogły odrobinę zdusić to ogromne pragnienie.
W przypływie chęci, przygryzł lekko jedną
z całujących warg i wpił się w nie zaborczo na przeprosiny. Miał ochotę wykrzyczeć
mu, by przestał się powstrzymywać i skończył z tymi czułościami, ale wiedział
też, że cierpliwość wzmoże doznania, na które tak bardzo czekał.
Dorian zabrał dłoń z pośladków chłopaka.
Przesunął ją na jego ramie, sunąc pod plecami i zatrzymując się na karku
Rage'a. Jego pocałunek stał się bardziej namiętny i władczy niż chwile
wcześniej.
Wiedział, że chce spełnienia. Wiedział,
że Rage też tego chce, czuł to. Przesunął drugą rękę na drugie z ramion
chłopaka i kiedy pocałunek przybrał porządnie na sile i mocy, wniknął we
wnętrze chłopaka swoim rozognionym od pożądania przyrodzeniem.
Wszedł w niego powoli, ale do samego
końca, po czym zatrzymał się i z cichym jękiem oderwał się od jego ust by skryć
twarz w szyje pisarza i wstrzymać oddech w obawie, że nie zdoła się poruszyć.
Bał się, że teraz, kiedy jego męskość znalazła się w gorącym ciele chłopaka nie
będzie potrafił panować nad podnieceniem już ani chwili dłużej.
– Dorian… – Rage jęknął głośno, kiedy malarz
przerwał pocałunek.
Nie zabolało, prócz odrobiny dyskomfortu
spowodowanego wcześniejszym naciągnięciem mięśni. Teraz jednak było dobrze, aż
nie mógł uwierzyć, że odczuł wypełniającą go męskość, jako coś całkowicie
przyjemnego.
Naparł biodrami na jego i odwrócił twarz
ku jego skrytej twarzy.
– Nie, błagam… Nie powstrzymuj się. Mam
dość czekania… – wyszeptał, oplatając ramiona Doriana swoimi rękami i
przytulając go do siebie mocno, przez chwilę.
Musiał mu dać swobodę ruchów, choć sam
delikatnie prowokował go i utwierdzał w tym, że nie musi czekać. Nie chciał
więcej czułości. Chciał zabrać całą namiętność i całą moc, jaka drżała w
malarzu. Chciał go czuć w sobie do samego końca i z całą siłą.
Ten przylgnął do Rage'a na chwile. Na
tyle by jego serce zatrzymało się na ułamek sekundy i ponownie ruszyło w
szaleńczym łomocie. Wsparł się na rękach tuż przy głowie pisarza, uniósł nad
nim i poruszył biodrami. Raz, potem kolejny i następny. Każdy następujący po
poprzednim ruch stawał się coraz pewniejszy, głębszy, mocniejszy.
Namiętność, która musiała czekać
cierpliwie na swoja kolej teraz rozbudzała się i zagarniała we władanie ciało
malarza. Skóra lśniła już nie tylko od oliwki, ale i od kropelek potu, jakie
się na niej pojawiły.
Ich rozochocone ciała zgrały się w jedno,
gdy męskość Doriana wnikała w ciało pisarza z siłą i pewnością, jaka dawała o
sobie znać zawsze podczas ich zbliżeń.
Nie było w tym brutalności. O nie. Pasja,
zapamiętanie, zatracenie... Takie emocje pozwalały by świat kręcił się w rytmie
ich ciał, a ich serca wygrywały wspólne melodie.
Rage nie potrafił nad sobą panować. Nie
potrafił brać tylko czułości i dzięki niej czuł się teraz tylko jeszcze
bardziej ekstatycznie. Mogła być na początku, mogła być inicjacją i okazaniem
rodzącej się miłości. Teraz jednak była zbędna i Rage miał ochotę przepędzić
ją, jak najdalej, byle tylko Dorian nie powstrzymywał swojego ciała i dawał mu
tą zniewalającą, namiętną rozkosz, która nijak się miała do jakiejkolwiek
czułości.
Chwycił malarza za ramiona i zjechał po
nich paznokciami, zdając sobie sprawę z tego, że zostawia na jego gładkiej
skórze czerwone ślady. Nie kontrolował się jednak w tym, co robił. Oplótł go
nogami i przyciągnął jego ciało do siebie, byleby tylko jak najbardziej
zwiększyć intensywność doznań.
Odpływał z każdym mocniejszym ruchem, a
chciał by było jeszcze mocniej. By ich ciała złączyły się w jedno, a jęki,
jakie wydobywały się z jego ust przemieniły się w krzyki spełnienia.
Paznokcie na ramionach Doriana wywołały
dreszcz, który przeszył całe jego ciało. Był jak struna napięta do granic możliwości.
Taka, którą wystarczy delikatnie trącić i pęknie.
Zacisnął palce na pościeli i pchnął
biodrami gwałtownie, wbijając się w głąb kochanka impulsywnie i bardzo głęboko.
Wiedział, że Rage to lubi. Wiedział, że granica, którą przekraczał, dawała chłopakowi
największą rozkosz. Każdy kolejny ruch jego bioder był równie gwałtowny, jeśli
nie gwałtowniejszy niż poprzedni. Jego męskość pulsowała wypełniając pisarza
zupełnie lub opuszczając go niemal całkowicie.
Dorianowi kręciło się w głowie od
napływających fal uniesienia, jakie potęgowało odczuwalne pulsowanie męskości
Rage'a, po której starał się przesuwać napiętym brzuchem. Był rozogniony i
przepełniony słodyczą zbliżenia. Zdawał sobie sprawę z faktu, że spełnienie
jest tuż–tuż.
– Mocniej… – wyjęczał pisarz prawie
bezgłośnie. Tracił powoli świadomość, w którą wlewało się nadchodzące
spełnienie, ale chciał wyciągnąć z Doriana, jak najwięcej. Wiedział, że stać go
na to, by sprawił, aby Rage płakał z rozkoszy. Chciał płakać, chciał stracić na
dobre tchnienie i chciał przestać czuć cokolwiek prócz wypełniającej go
rozkoszy. Wiedział, że koniec jest bliski, ale mimo wszystko chciał to jeszcze
przez chwilę przeciągnąć.
Otwarł oczy z ledwością i spojrzał na
swojego chłopaka, uśmiechając się nieprzytomnie. Zacisnął uda na jego biodrach
mocniej, a dłonie przesunął na jego kark i przyciągnął go do siebie, by
całkowicie się na nim położył i ocierał się o niego całym ciałem.
Pocałował go w spierzchnięte wargi i
uraczył wnętrze jego ust urywanym pomrukiem. Całował go namiętnie, nawilżając
jego usta własną śliną i kradnąc mu bardzo cenny oddech, którego on sam też
potrzebował.
Dorian uwielbiał takie pocałunki. Jeśli
jednak miał dać Rage'owi burzliwość, na której tak bardzo mu zależało musiał
oderwać się od jego ust. Musiał zyskać większa swobodę ruchów.
Ugryzł chłopaka w wargę, mrucząc przy tym
gardłowo i uniósł się na rękach, które wsparł na nogach kochanka pod jego
kolanami. Przycisnął uda Rage’a do jego torsu i dzięki temu zagłębiał się w nim
jeszcze bardziej. Jego lędźwie rozgorzały żywym ogniem. Biodra obijały się
boleśnie o pośladki pisarza, a każdy mięsień napinał się i rozluźniał pulsująca
w rytm miłosnego tańca ich ciał.
Malarz zagryzł zęby na dolnej wardze i
zacisnął na chwilę powieki, kiedy poczuł, że nadchodzi szczyt. Musiał go
powstrzymać. Musiał, bo pragnął przeżyć go razem z chłopakiem. Palce Doriana zacisnęły
się na nogach jego partnera, a pchnięcia bioder stały się niemal brutalne i
bolesne.
Wrzał! Był rozrywanym od środka wulkanem
i rozkoszował się bólem oczekiwania na wybuch.
Serce Rage’a podeszło do gardła, chcąc
się wyrwać i przestać przeszkadzać swoim biciem. Chłopak zamknął mocno powieki,
kiedy ból pomieszany z rozkoszą stał się nie do zniesienia.
Poczuł łzy spływające z oczu i ginące
gdzieś we włosach.
– Dorian, ja…
Nie dokończył, czując jak słowa utonęły w
krzyku spełnienia. Orgazm szarpnął zawzięcie jego ciałem, a pośladki zacisnęły
się na męskości malarza, powodując jeszcze większą ciasnotę i jeszcze większą
stymulację.
Jeszcze kilka razy z gardła wyrwało mu
się przeciągłe jęknięcie, które powoli zamieniało się w coraz cichsze
westchnienia.
Nie miał siły się ruszyć, ani otworzyć
oczu i gdyby nie dłonie Doriana, to pewnie utonąłby bezwładnie w pościeli. Czekał,
aż napięcie opadnie na tyle, by jego ciało mogło zareagować niekontrolowanym
szlochem.
Nie potrafił sobie uzmysłowić, jak miałby
się teraz zebrać w sobie i jechać po swoje rzeczy, kiedy jedyne, co potrafił,
to płakać z przepełniającego go uczucia spełnienia i szczęścia?
Na te właśnie chwilę Dorian czekał.
Uwielbiał, gdy Rage krzyczał w jego objęciach i zawsze powodowało to u niego wzmożone
doznania.
Jego ciało, które tylko czekało na
pozwolenie poddania się orgazmowi, zadrżało spazmatycznie i wyprężyło się
wnikając w pisarza ten jeden ostatni, zniewalająco silny i dogłębny raz. Malarz
zamarł w bezruchu, kiedy fale gorącego spełnienia wylewały się z niego. Czuł, że
jest jednością z pisarzem. Nie analizował niczego poza tym i nie myślał o
niczym i nikim innym.
Powoli rozluźnił uścisk palców na nogach
kochanka i pozwolił by jego nogi opadły na pościel, podczas gdy sam układał się
na nim, aby przytulić go do siebie, zamknąć przed światem i scałować łzy, które
znaczyły ścieżki na jego policzkach.
Chciał usłyszeć końcówkę zdania, które
Rage zamierzał wypowiedzieć tuż przed szczytem, ale nie śmiał o to prosić.
Tuląc do siebie chłopaka, skrył nos w
jego szyje i westchnął ciężko, kiedy już oddech na tyle się wyrównał, by było
to możliwe.
– Przepraszam, jeśli to przeze mnie te łzy
– wyszeptał, bombardując szyję Rage’a milionem delikatnych pocałunków.
– Tak mógłbym zawsze płakać, wiesz o tym…
– Wymruczał pisarz w odpowiedzi i odchrząknął, by móc swobodnie przełknąć ślinę
i zwilżyć gardło.
Otulił się malarzem, jak puchową kołdrą i
przylgnął do niego, gładząc dłońmi jego plecy i biodra. Niewypowiedziane było to,
co czuł w tamtej chwili. Emocje tak różne od tych, które targały przed chwilą
jego ciałem, nie chciały znaleźć ujścia w mowie i więzły w gardle, sprawiając,
że Rage musiał ponownie wytrzeć łzy napływające do oczu.
– Chciałbym, żeby tak było już zawsze.
Chce się zawsze tak czuć – powiedział powoli i dość poważnie. Serce, które
powróciło na swoje miejsce zabiło mocniej, a pisarz zacisnął zęby.
Nie, życie nie było jak powieść i nie
było takie łatwe, więc zdusił w sobie ochotę, by powiedzieć Dorianowi, że go
kocha. Mimo tego, że doskonale czuł to i był tego niemal pewien, wmawiał sobie,
że to tylko złudzenie i że jeżeli powie to teraz, to będzie oznaczać, iż mówi
to z powodu ich erotycznych doznań – że Dorian tak pomyśli, gwoli jasności.
– Nie potrafię ci obiecać wieczności,
Rage. Nie wiem, co będzie za rok czy dwa. Wiem jedynie, że chce żebyś tu
został. Chce przy tobie zasypiać i widzieć rano, jak się do mnie uśmiechasz. – Dorian
nie był typem mówcy. Owszem, miał chwile, kiedy buzia mu się nie zamykała i nie
mamy tu na myśli chwil, kiedy zwyczajnie nie mogła się domknąć. Czasami też
milczał przez kilka dni bez specjalnego powodu.
Tym razem jednak powiedział dokładnie to,
co chciał powiedzieć i nie dlatego, że właśnie przeżył cudowny akt seksualny.
Poczuł potrzebę dania pewności swych uczuć chłopakowi i uznał, że szczerość
jest najważniejsza. A to, co powiedział było bardzo szczere.
– Tylko musze nauczyć się patrzeć
spokojnie na twoje łzy, które przerażają mnie w pierwszej chwili. Zawsze myślę,
że to z powodu mojej brutalności.
– Nie mam w zwyczaju płakać z powodu
brutalności, której się domagam w łóżku – Rage zamruczał, uśmiechając się
lekko. Lepiej było zmienić temat na bezpieczniejszy, ponieważ rozmowa o
uczuciach nie była wskazana i chłopak czuł, że mogłaby się zakończyć inaczej
niżby tego chciał. – Poza tym, ja rzadko płacze – stwierdził jeszcze, pociągając
nosem i drżąc lekko.
– Będę ci wdzięczny, jak okryjesz nas
kołdrą i tak będziesz musiał zmienić pościel, a ja marznę zazwyczaj, jak
schodzą ze mnie takie emocje – wyjaśnił jeszcze, chociaż mógł się ograniczyć
tylko do prośby o przykrycie. Chciał jednak, by Dorian na następny raz
wiedział, że potrzebuje dużo ciepła po stosunku, bez względu na to, jaka
temperatura panowała w domu.
Powoli dochodził do siebie i zaczynał
myśleć racjonalnie. Każda myśl o poprzednich sprawiała, że uśmiechał się
bardziej do siebie i z coraz większą dawką politowania.
Dorian sięgnął po kołdrę i naciągnął ją
na ich ciała, które zostały już rozłączone. Ukrycie się pod pościelą wymagało
odrobiny gimnastyki i sprytu. Wszak leżeli na kołdrze, która nie była im do
teraz potrzebna. Uporał się ze schowaniem ich rozgrzanych ciał pod zbawienna pierzynę
i wsunął rękę pod plecy Rage'a przyciągając go do siebie i przytulając.
Bawił się włosami chłopaka, muskał co jakiś
czas ustami skore na twarzy lub szyi pisarza.
– Nie chce mi się wstawać, wiesz... Czy
musimy dzisiaj jechać po te rzeczy? Nie możemy zabrać ich jutro, zaraz po zajęciach?
Tak, lenistwo w niedziele było czymś, co
trzeba opatentować! Wybitnie się nie chciało malarzowi ruszać. Był szczęśliwy, spełniony,
rozleniwiony, jak chyba nigdy wcześniej.
Rage zamruczał, niczym zadowolony kociak,
kiedy znaleźli się jakimś cudem pod kołdrą i kiedy został przytulony. Obrócił
się tak, by swobodnie patrzeć na twarz malarza i móc się do niego uśmiechać.
– Nie musimy jechać, tylko zadzwonię do
siebie i powiem Rino. Muszę się z nim umówić, bo nie wiem, o której kończy
swoje zajęcia. Nie jestem też pewien, czy wybiorę się jutro do szkoły… – odparł,
przygryzając wargę. Perspektywa poniedziałku trochę go przygniatała. Znów
wypadało się zająć lekcjami, których nie nadrobił i przez cały tydzień
przyzwyczajać się, że tylko w weekend będą mieli z Dorianem tyle czasu dla
siebie ile zapragną. – Czasami żałuję, że na własne życzenie zawaliłem sobie
rok… Podobno kolejny rocznik ma mniej zajęć – zaburczał jeszcze i skrył się
całkiem w ramionach malarza tak, że ten mógł całować jedynie czubek jego głowy.
– Czy ty mi właśnie powiedziałeś, że jesteś
ode mnie starszy? Czy tylko przesłyszałem się, bo radość zaćmiła mi słuch?
Dorian zmarszczył brwi analizując każde
wypowiedziane przed chwilą słowo chłopaka. Tak, zdecydowanie tak. Właśnie dowiedział
się, że Rage jest rok starszy, że zawalił rok nauki i że szuka pretekstu by w
poniedziałek nie iść do szkoły. O nie. Jeden rok bumelki wystarczy! Malarz mógł
być lekkoduchem w niektórych kwestiach, ale jeśli szło o kształcenie się, nie odpuszczał.
– Zapomnij o tym, że będąc ze mną
będziesz unikał szkoły, skarbie. Nie robię tego, jeśli nie jestem umierający i ty
również nie będziesz tego robił. – W wypowiedz Doriana wkradał się dawny
stanowczy ton. Co prawda teraz już wiedział, że może nadejść taka chwila, gdy usłyszy
coś w stylu 'nie fikaj małolacie', ale nie miał zamiaru przez to stawać się bardziej
uległym facetem.
– Tak, miłości moja… Jestem od ciebie rok
starszy – Rage odpowiedział poważnie, ale chwilę po tym i po kolejnych słowach
malarza, roześmiał się dość swobodnie. Czuł, jak ramiona drżą mu od
niekontrolowanego śmiechu, którego nawet nie chciał w sobie jakoś specjalnie
dusić. Stanowczość Doriana i jego stonowany głos go rozbawiły. Nie było to w
tej kwestii zasługą różnicy wieku, a dość matczyne podejście do całej sprawy. –
Nie mam zamiaru zawalić kolejnego roku, spokojnie… Mógłbym siedzieć w tej
szkole ile tylko bym chciał, ale wolę sobie znaleźć jakąś pracę. Zastanawiałem
się, czy nie iść do jakiejś gazety na pół etatu, ale to tylko plany.
Podniósł oczy na swojego ukochanego, a po
chwili przysunął się i wpił się w jego usta mocno, zabierając mu tymczasowo
możliwość odpowiedzi. Jakoś specjalnie nie czuł się starszy i nie chciał być
bardziej władczy z tego powodu. Uwielbiał się poddawać malarzowi w niemal
każdym względzie, a z tego, co chłopak powiedział, Rage doskonale zdawał sobie
sprawę.
Dorian nie miał specjalnie chęci na
kolejne umoralniające słowa. Ucieszył go pocałunek i świadomość, że rozbawił chłopaka,
który podobno od dawna nie śmiał się szczerze i radośnie.
Zakończył pocałunek odchylając się w tył
i zmarszczył brwi, gdy popatrzył na Rage'a.
– Gazeta? Ciekawy pomysł. Bylebyś nie pisał
po nocach. Wole stukanie w łóżku niż stukanie w klawisze klawiatury. – Wyszczerzył
się do niego radośnie i cmoknął w nos, po czym przyciągnął do siebie ściskając
niemal z całej siły. – Właśnie stwierdziłem, że nigdzie nie jedziemy i już! Za jakiś
czas zrobię kolacje, a ty zadzwonisz do gołąbków i sprawdzisz jak się sprawy u
nich maja. – Oj, grabił sobie. Wspomnienie kolegi Rage'a było dobre, ale
wspomnienie przy okazji Flavia mogło się skończyć tragicznie.
– Ja też… Wolę stukanie w łóżku… – Pisarz
aż zakrztusił się swoim śmiechem. Gardło chyba zapomniało, jak to się poprawnie
robi. Odetchnął głęboko i pocałował pierś Doriana z głośnym rozdźwiękiem. Po chwili nabrał głęboko powietrza i wsunął
dłoń między ich ciała, by pogłaskać męskość malarza z czułością i czcią. – Napiszę
o nim poemat… Do specjalnego, świątecznego wydania… – dodał i powoli wysunął
się z objęć swojego chłopaka, jeszcze kilka razy chrząkając. Ucałował go w
czoło i zszedł z łóżka całkowicie, stając obok niego, przodem do Doriana.
Chłopak mógł podziwiać jego oblepione nasieniem ciało, którego Rage jakoś
specjalnie już nie ukrywał.
To tylko ulotna chwila romantyzmu
sprawiła, że czuł się, jak mały, nieśmiały chłopiec.
– Idziesz się ze mną wykąpać? To znaczy…
Wiem, że pójdziesz, bo nie ma innej opcji, ale wolę się upewnić.
– Poczekaj. – Malarz oparł się na łokciu
i wbił w pisarza wesołe spojrzenie. Czuł się tak lekko jakby właśnie obudził
się z długiego, spokojnego snu. – Powiedzmy, że niczego nie mówiłeś przed chwilą.
Bo perspektywa czytania w świątecznej gazecie poematu na temat mojego penisa
przeraza mnie jednak trochę.
Naciągnął kołdrę pod sama brodę i skulił
się nieco, chowając pod przykryciem ramiona.
– I zrób mi te przyjemność. Nie pytaj.
Nie proś bym poszedł z tobą pod prysznic. Zbierz się w sobie i najzwyczajniej w
świecie każ mi wyjść z łóżka i iść ze sobą pod prysznic. Pozwól żebym to ja poczuł
się maleńki pod naporem twoich słów i tonu głosu. – Dorian chciał się przekonać,
czy chłopak potrafi być stanowczy wobec niego. Chciał, chociaż raz, usłyszeć
rozkaz z jego ust.
Zdawał sobie sprawę z tego, że być może
to nie nastąpi teraz tutaj, ale chciał, bardzo chciał kiedyś tego doświadczyć.
Rage zacisnął usta i spojrzał na ukochanego,
jakby ten spadł z księżyca. Usiłował się nie uśmiechać.
– Dorian, nie potrafię. Wiesz o tym
dobrze, może kiedyś – powiedział, kręcąc głową i kiwnął na chłopaka ręką,
ruszając w kierunku łazienki. – Mogę ci tylko obiecać, że jak nie pójdziesz, to
będziesz żałować – rzucił jeszcze.
Szedł wolno, by Dorian mógł go spokojnie
dogonić nim dojdzie do łazienki i zniknie mu z pola widzenia.
Przy okazji również pozwalał mu na
obserwowanie swoich bioder i pośladków, wyrzucając z głowy myśli o tym, że
mógłby mu rozkazywać. To zdecydowanie nie było coś, co mogło mu łatwo przejść
przez gardło. Może kiedyś – tak, jak powiedział – skusi się na to by zdecydować
się na władczość w stosunku do swojego chłopaka.
Dorian roześmiał się cicho i zerwał z łóżka.
Dogonił Rage'a, obejmując go w pasie i całując w kark, po czym klepnął go w
goły pośladem i ruszył biegiem do łazienki. Nie ma tak dobrze! Nie chciał mu
wydać polecenia to teraz będzie drugi pod prysznicem.
Uświadomił sobie nagle, jak komicznie
musi wyglądać biegnąc nago przez mieszkanie. Tuż przed drzwiami łazienki zatrzymał
się i zaczął się śmiać z własnych wyobrażeń.
Oparł się plecami o zamknięte drzwi i czekał
na Rage'a z niesamowitą radością malującą się na twarzy i w oczach, wyciągając
ramiona do chłopaka i machając do niego zachęcająco palcami.
– No chodź, chodź, Robaczku. – Miał ogromną
ochotę tak po prostu przytulic go i uściskać.
Było mu dobrze. Było mu wybitnie dobrze,
kiedy pomyślał, że takich wieczorów czeka go jeszcze bardzo dużo.
O, zapowiada się wyjątkowo romantycznie i jak nam wszystkim wiadomo, im ciemniej tym przyjemniej.
OdpowiedzUsuńSoczek zamiast winka? Bleee…
Jaki ten Rage bezpośredni i napalony, ledwo gębę utarł od razu do łóżka poleciał. Perfumy, zasłony, świece coraz lepiej. Będzie bzykanko?
Nie wiem w jaki sposób Dorian się zagotował, ale nie sądzę by to dobrze wyglądało. Tak, zimny olejek powinien pomóc.
Uśmiechnięta męskość, jaka szkoda że nie umiem rysować. Ten obrazek będzie mnie po nocach prześladować.
Było bardzo gorąco, te wszystkie wulkany, wrzenia, gwałtowność i namiętność.
Jestem za opatentowaniem niedzielnego lenistwa.
Obudził się Dorian moralizator, do szkoły marsz.
Rage koniecznie napisz ten poemat i oczywiście opublikuj. Nie zapomnij tylko wspomnieć o uśmiechu.
Ta nowa forma zapisu jest dużo lepsza. Tekst jest bardziej czytelny i zrozumiały. Nie zgubiłam się w nim ani razu jak to często miało miejsce we wcześniejszych rozdziałach.
Spodziewałam się kolejnej poważnej rozmowy. Może nawet bardziej poważnej i zdecydowanie bardziej znaczącej niż wszystkie jakie już przeprowadzili. Ale nie powiem, że zawiodłam się jej brakiem, wręcz przeciwnie. Choć muszę przyznać, że upór Doriana - w chęci pokazania Rage'owi, że nie tylko potrafi być dobrym pielęgniarzem, ale jest też zupełnie inny niż ten, który go w przeszłości skrzywdził - bywa irytujący. No to wychodzi na to, że Dorian chciał dać Rage'owi przedsmak tego, jak będzie mniej więcej wyglądało spełnienie jego marzenia o sporej dozie romantyzmu. I muszę przyznać, że mimo użycia substytutów i podania niezbyt romantycznej potrawy całkiem nieźle mu to wyszło. Szczególnie z tą muzyką - choć tu szkoda, że nie ma podanej konkretnej piosenki - suszony kwiat - który to można na różne sposoby odczytać - i to klęknięcie. Niejedna kobieta by tak chciała. W sypialni też całkiem, całkiem. Choć to takie nie podobne do nich, jak nie wpadają do niej w szale namiętności. Ale różnice muszą być i są dobre. Przez moment zastanawiałam się, dlaczego Dorian nie użył innego zapachu, ale doszłam do wniosku, że może to aktualnie najbardziej na zmysły Rage'a zapach. Podoba mi się określenie przeciwdorianowy, choć na pewno nie o to chodziło. No i oczywiście ciekawe jest, dlaczego chciał tak zakryty strój do łóżka. Może to jakaś perfidna zemsta? Dorian się wypina, a potem znów staje się człowiekiem pochodnią. To chyba stanie się ich tradycją. Ich własną, prywatną tradycją. Nie powiem, było inaczej niż do tej pory. Nie do końca tak, jak sobie to wyobrażałam, ale w końcu to przedsmak, jak sama wcześniej wspomniałam. Chyba nie lubię tych dodatków. Strasznie wszystko przedłużają. No, ale chyba o to właśnie chodziło. Doczekałam się. W końcu, po marudzeniach i narzekaniach. Było inaczej, choć niewiele brakowało, by było jak zawsze. Wszak Dorian musiał się hamować... Progres, ludzie. Jeden z nich, wreszcie przyznał się do uczucia chociaż przed samym sobą. Teraz tylko czekamy na drugiego. Bo na to, by przyznali się otwarcie przed sobą jeszcze poczekamy, coś mi się wydaje. Okej... Zastanawiam się, jakim cudem umknęło mi, że Rage jest o rok starszy od Doriana. Wstyd, wiem. Sądzę, że gdyby Rage chciał napisać poemat o męskości Doriana do specjalnego, świątecznego wydania jakiegoś magazynu, to pewnie zrobiłby to w taki sposób, by nikt, prócz nich samych, nie skapnąłby się o co chodzi. I chciałabym zobaczyć, jak Rage rozkazuje. Dorian biegający z gołym... Taaak, w końcu jest u siebie. I na koniec zrobiło się milutko. Teraz tylko pytanie, czy znów będzie moja ulubiona parka, czy będę musiała czekać? :D
OdpowiedzUsuńSama poczułam nutę romantyzmu czytając rozdział. Może nie mieli wina, nie było wytwornej kolacji, ale dla Rage'a było to coś wyjątkowego. Coś czego nigdy nie miał i to dostał.
OdpowiedzUsuńW sypialni było mrauuuu. Dorian się postarał, jednak potrafi być delikatny i dać chłopakowi naprawdę dużo. Tak dziewczyny, było gorąco. Potraficie rozpalić. :D
Rage kocha Doriana, ale dobrze, że zaczeka z tymi słowami, lepiej, żeby był ich pewny, a samo uczucie może przecież pokazać gestami.
Nie mam ostatnio weny na dłuższe komentarze, ale wiedzcie, że mi się bardzo podobało.
W ogóle to po przeczytaniu tego ciśnie mi się na usta jedno słowo: "pięknie". :D