Krótko... Z dedykacją dla wszystkich komentujących i mających zamiar komentować. Enjoy ^^
[Już chciał mu odpowiedzieć, że
jeżeli miałby mu powiedzieć wszystko, to prędzej spaliłby się ze wstydu, ale
ugryzł się wymownie w język, aż jęknął z wrażenia.] A jeżeli nawet jestem
zazdrosny, to co… Może odrobinę… [Mruknął w szyję malarza, po czym przytulił do
niej swoje usta i przymknął oczy. Nadzieje Doriana na to, że uczuciowa postać
Rage’a będzie długo na wierzchu, były bardzo płonne, ponieważ pisarz już zaczął
się niecierpliwić. Usłyszał to, co miał usłyszeć i powiedział to, co miał
powiedzieć, przynajmniej część tego. Zdecydowanie bliskość chłopaka górowała
nad wszystkim innym. Rozum Rage’a chciał jeszcze przez minutę wytrwać w takiej
pozycji, usilnie odganiając nieprzyzwoite myśli, ale ciało miarowo ogarniała
fala gorąca. Objął więc szyję Doriana mocno i przycisnął się do niego jeszcze
bardziej, intensywnie i boleśnie, jakby ratował się przed czymś w popłochu.] To
chyba był zły pomysł, bym siedział tak… blisko. [Wyszeptał, nabierając po
słowach głęboko powietrza, a w końcu ugryzł skórę szyi malarza pod swoimi
ustami delikatnie.]
Podoba mi się to, że jesteś
zazdrosny, póki ta zazdrość jest w miarę zdrowa. Nie zniosę zaborczości,
pamiętaj. Owszem, kiedy jestem z kimś to jestem całym sobą, ale musze mieć
możliwość oddechu. [Był zadowolony, że Rage otwierał się przed nim coraz
bardziej. Już wcześniej przekonał się, że ten facet potrzebuje akceptacji i
cierpliwości więc powziął decyzję, że dostanie to od niego. Gładził rękoma
plecy i kark Rage'a, a kiedy poczuł ugryzienie, odchylił głowę lekko w bok.
Uwielbiał takie pieszczoty i najchętniej poddałby się im teraz, lecz pamiętał,
że muszą dojechać do klasztoru.] Rage. Wiesz, że nie potrafię zapanować nad pożądaniem,
kiedy jesteś tak blisko. [Mruknął, przytulając do siebie aktora z całej siły.] Wziąłbym
cię tu, teraz, natychmiast. Zabrał do raju i pozwolił się nim cieszyć, ale... [Odchylił
się nieco, ujął twarz chłopaka pod brodę i kiedy uniósł ją w górę ucałował kącik
jego ust.] Musimy jechać. Wiesz, że musimy.
[Te słowa bolały go bardziej niż upadek ze schodów. Odczuwał je całym sobą
i był na siebie wściekły za przypływ zdrowego rozsądku.]
[Westchnął delikatnie i przygryzł
wargę zębami, po chwili zaczynając ją wymownie skubać. Sprawiał wrażenie
człowieka gotowego się w każdej chwili rozpłakać. W środku jednak, w głowie,
warczał wszystkie możliwe i najbardziej obraźliwe przekleństwa na swoją pracę.
Sądził, że będzie mu łatwiej tak po prostu rzucić się w wir obowiązków i że
praca pozwoli mu oderwać się od ciągłego podniecenia na myśl o kimś z kim był.
Teraz jednak najchętniej powiedziałby swojej szefowej, że ma serdecznie dość
zobowiązań, ba! Z chęcią rzuciłby jej całym osprzętem, jaki musiał dzierżyć
podczas pracy, w twarz. Rage pochwycił dłoń Doriana, która trzymała jego
podbródek i wplótł w nią swoje palce, głaskając kciukiem wnętrze. Już nie
spoglądał w twarz malarza, ale właśnie na ich dłonie, które pisarz wprawiał w
bardzo sugestywne ruchy, usiłując się zadowolić samymi fantazjami.] Zejdę pod
jednym, malutkim warunkiem... [Mruknął, oblizując usta i uśmiechnął się.]
Zejdę, jak mnie pocałujesz. Nie mocno, ale nie nazbyt delikatnie. Nie krótko,
ale też nie za długo... [Dokańczał prawie szeptem, a usta drgały mu na widok i
myśl o tym, gdzie powinna znajdować się jego dłoń, którą masował dłoń Doriana.]
[Dorian uśmiechnął się. Nie potrafił
się nie uśmiechać, kiedy widział, jak Rage walczy z narastającym podnieceniem i
wiedział, że to on jest tego przyczyna. Nie potrafił też kryć się z tym, że i
on gotował się od środka. Czy potrafił spełnić teraz dokładnie życzenie Rage'a?
Nie wiedział. Wiedział tylko, że bardzo chce zatopić swe usta w ustach chłopaka.
Że nie pragnie niczego innego poza tym jednym pocałunkiem, który będzie musiał
wystarczyć mu, aż do powrotu chłopaka z pracy. Ułożył dłoń na karku Rage'a, a
druga przesunął na jego plecy. Przez chwile
wpatrywał się w niego bez słowa a potem... Potem pocałował go tak, jak
tego chciał. Zaczął od delikatnego muśnięcia jego warg swoimi. Przejechał
koniuszkiem języka po dolnej wardze chłopaka i w końcu wpił się w niego z namiętnością
i pożądaniem, tłumionym gdzieś tam w samym środku tej wyszukanej i powolnej
pieszczoty.]
[Tego właśnie pragnął
najbardziej. By całe podniecenie skumulowało się w jednym jedynym pocałunku,
zabierającym oddech i zdrowy rozsądek. Wypuścił dłoń Doriana i powrócił obiema
rękami na jego szyję. Objął go mocno i zatracił się w wyproszonym pocałunku,
który i tak zapewne by dostał. Powoli rozkoszował się ustami malarza, samemu
pieszcząc je z nabożną czcią i delikatnością. Przeciągał ten moment, jak tylko
mógł najbardziej, chociaż prosił chłopaka, by sam skończył w odpowiednim
momencie. Przyparł go do siedzenia, ale po dość długiej chwili tej
niezobowiązującej pieszczoty odsunął głowę, pozostawiając swoje usta na
policzku Doriana w bezruchu. Malarz natomiast mógł poczuć, jak po plecach Rage’a
przetoczyła się fala zdradzieckich ciarek.] Zimno… [Jęknął w końcu i zaczął się
zsuwać z chłopaka ostrożnie, by wrócić grzecznie na swoje miejsce i przy okazji
nie podrażnić już nabrzmiałej erekcji.]
Zostań... [Jęknął niemal
żałośnie, przytrzymując go na swych kolanach. Wiedział doskonale, że to się może
skończyć czymś przed czym tak usilnie się wzbraniał, ale tak bardzo nie chciał
by chłopak się od niego odsunął. Chociaż minutę, chociaż pól. Chciał ukraść
jeszcze odrobine czasu tylko dla siebie. Wtulił się w Rage'a z westchnieniem i
błagał czas by stanął w miejscu. Niestety, nie miał takiej mocy. Nie potrafił
sprawić by chwila trwała wieczność. Wypuścił chłopaka z objęć i pozwolił mu wrócić
na miejsce pasażera.] Odbije sobie ten weekend. [Mruknął do niego z szelmowskim
uśmiechem, kiedy odpalał silnik samochodu.] Obiecuje ci, że go sobie odbije. I
nawet nie myśl o tym żeby mnie od tego odwieść. [Ruszyli w drogę. Lędźwie
Doriana płonęły, ale umysł pomału wracał do rzeczywistości, zmuszony do koncentrowania
się na bezpiecznej jeździe.]
Odwieść cię od tego? Tak… Widzę
to, widzę to wyraźnie… [Roześmiał się słabo, ponieważ wciąż usiłował uspokoić
rozedrgany oddech i siłą woli sprawić, by krew odpłynęła z pomiędzy nóg.]
Będziesz w takim razie musiał odbijać sobie każdy weekend, w który mnie nie
będzie, a nie ma mnie prawie w każdy. [Niekiedy siedział w domu, to prawda, ale
takie wolne weekendy zdarzały się bardzo rzadko i wolał nie robić nadziei
Dorianowi, że zdarzy się takowy w najbliższym czasie. Nie miał zamiaru wspominać
mu, że tak właściwie przedpołudnia i większą część popołudnia ma wolną. Pogładził
swoje spodnie i obciągnął materiał kurtki na biodra, bo czuł przenikające
zimno, odkąd stracił kontakt ze swoim chłopakiem. Musiał założyć ręce na pierś,
a dłońmi potarł ramiona. Jak dobrze, że w pracy było ciepło – czasami zbyt
ciepło, ale na chwilę obecną była to zbawienna perspektywa.] Możesz mnie
wysadzić obok Zakonu… Dojdę kawałek na nogach, bo kluczenie w tamtych
uliczkach, to katorga.
[Widząc, jak chłopak trzęsie się
z zimna, włączył ogrzewanie i skierował jego strumień na nogi zmarzlucha.] Mam
dziwne wrażenie, że nie chcesz po prostu bym zobaczył, gdzie pracujesz, ale...
[Wzruszył wymownie ramionami. Oczywiście zakodował sobie, że nie ma co planować
weekendów przy Rage'u i teraz, kiedy to Michaś znalazł sobie rozrywkę w postaci
Jamesa, będzie musiał poszukać sobie konstruktywnego zajęcia na dni, kiedy Rage
będzie daleko od niego. Jechali dość szybko, gdyż Dorian nie przepadał za wolną
jazdą. Zakon zamajaczył już w oddali, a w żołądku malarza odezwało się
nieprzyjemne uczucie pustki, nadchodzącego rozstania, osamotnienia. Nie spodziewał
się, że chłopak zapadnie mu tak szybko w serce i że tak ciężko będzie mu pogodzić
się z tym, iż nie zobaczy go przez cały weekend. Ba! On nawet go nie usłyszy,
ani nie przeczyta od niego wiadomości, bo przecież Rage nie posiadał telefonu.
Wrrrr... Zaczynało go to irytować!]
To bardzo znany bar... [Zamruczał
pod nosem, szczerze. W okolicy klasztoru był tylko jeden bar i właściwie był to
bar branżowy, więc w tamtym momencie Rage wpadł na to, że przecież Dorian
powinien był się domyśleć, gdzie pisarz pracuje. Pogrzebał w kieszeniach
bezwiednie, ale zaraz zrezygnował z pomysłu dania Dorianowi wizytówki.
Zdecydowanie nie chciał go widzieć w tamtym miejscu z kilku istotnych powodów.
Nie chciał być też nieszczery, wszak praca, jak praca.] Ej, ale... Chyba nie
jesteś zły? To tylko dwa dni, a właściwie jeden cały. Jedna sobota. W niedzielę
możemy się spotkać wieczorem, a nawet na cały wieczór... [Dodał jeszcze,
kończąc zdanie kuszącym akcentem i spojrzał na malarza z lekkim uśmiechem. Dla
niego przecież też powinna to być tragedia poniekąd. Wystawił jeszcze dłonie do
ciepłego powietrza, nim przyszło mu wysiadać.]
Nie jestem zły, nie o to, ze
idziesz do pracy. Po prostu irytuje mnie fakt, że kręcisz. Ale wiem, nie mam
jeszcze tyle prawa, by wymagać od ciebie, aż takiej szczerości. [Zaparkował pod
klasztorem, tak jak chciał tego chłopak i zgasił silnik nie ruszając się z
miejsca. Mimo przypuszczeń Rage'a, Dorian nie znal tej części miasta. Gdyby tak
było nie irytowałby się, aż tak z powodu tajemnic. Na jego nieszczęście, jeśli wypuszczał
się na obrzeża miejskie, to w zupełnie innym kierunku. Niemniej jednak obiecał
sobie, że kiedy tylko chłopak pójdzie do pracy, a on wróci do domu, poszpera w
internecie i dowie się, jaki to bar Rage tak skrzętnie przed nim ukrywa. Posłał
chłopakowi dość ciepłe, mimo wszystko spojrzenie, a następnie zerknął na bagaże
na tylnym siedzeniu.] Mam nadzieje, że zanim dojdziesz na miejsce, to lody nie
rozpuszcza ci się zupełnie. [Mruknął, sięgając po reklamówkę z zakupami, jakie zrobił
w drodze do chłopaka. Ech, a miał być taki upojny wieczór.] O której wracasz w
niedziele? [Skoro mieli się spotkać, to wypadało się umówić już teraz. Wszak później
nie będzie jak bez telefonu.]
Wieczorem, około szóstej, ale
postaram się być wcześniej. [Odparł lekko i odebrał swoją torbę, którą wraz z
zakupami wystawił za drzwi auta, by mu nie przeszkadzały w pożegnaniu.
Wyciągnął w stronę Doriana wolne ręce.] Teraz mnie możesz przytulić.
[Powiedział stanowczo, a kiedy tylko malarz go przytulił, podarował mu jeszcze
soczystego całusa w policzek, by nie przeginać z czułościami i nie prowokować
niedawnego podniecenia. Z bólem w spojrzeniu i westchnieniem na ustach opuścił
auto, nawet nie tłumacząc się z oskarżenia o 'kręcenie'. Dorian będzie chciał
to sprawdzi, a nawet przyjedzie. Nie zabraniał mu tego przecież, tylko
osobiście wolał nie kusić losu.] Niedługo się zobaczymy. Nie tęsknij za mną, bo
te godziny szybko miną. [Pomachał mu, nim powziął w dłonie torby, a następnie
odwrócił się na pięcie i skierował w stronę bocznej uliczki, którą miał dotrzeć
do miejsca pracy.]
[Oczywiście, że go uściskał i pozwolił
się pocałować. Nie odezwał się jednak ani słowem, kiedy chłopak się z nim żegnał
i najwyraźniej próbował pozbyć się go, jak najszybciej. Złość w Dorianie zaczynała
nabierać rozmiarów małej katastrofy. Ledwie chłopak odwrócił się na pięcie, samochód
malarza zawył, zapiszczały opony i ruszył niczym błyskawica w drogę powrotna.
Oj, był zły. Był tak zły, jak już dawno nie był. Drogę powrotną pokonał w mniej
niż trzydzieści minut, łamiąc po drodze wszystkie możliwe do złamania przepisy
i parkując pod domem z kolejnym piskiem opon. Zderzak niemal zetknął się ze ścianą
domu, podczas hamowania. Malarz trzasnął drzwiami samochodu i wpadł do domu,
również trzaskając drzwiami. Miał przeczucie, że nie znajdzie na temat pracy
Rage'a niczego, co go uspokoi, a wręcz przeciwnie. Rzucił kurtkę na kanapę, przechodząc
obok niej w zawrotnym tempie. Dopadł do biurka i otworzył laptopa, uruchamiając
go i wpisując hasło. Zanim komputer załadował wszystkie ustawienia, Dorian zaszedł
do lodówki po piwo i kiedy wrócił, zasiadł z otwartą puszką przed monitorem
laptopa. Wklepał potrzebne sformułowania. Dość szybko odnalazł bar. I dość
szybko zobaczył JAKI to bar. Nie dość, że był to bar gejowski, co jeszcze tak
bardzo nie przeszkadzało malarzowi, to jeszcze najwyraźniej nie był on
patronowany przez pobliski Zakon. Sam wystrój był prawie typowy dla każdego
klubu w okolicy: migające światła, scena, bar, kolorowe drinki. Kiedy jednak
Dorian zobaczył zdjęcia kelnerów oniemiał na chwile.] Jasna cholera! [Warknął, przeglądając
zdjęcia chłopców, którzy odziani byli w czarne, skórzane bokserki i krawaty, zapięte
na białych kołnierzykach. Tylko KRAWATY! Gdyby chodziło o wybór miejsca na
wieczorną imprezę, Dorianowi buzia sama by się do tego uśmiechała, ale chodziło
o miejsce pracy Rage'a! Malarz patrzył na zdjęcia i widział tam, w każdym
kolejnym kelnerze, uśmiechającym się bezwstydnie, swojego chłopaka. Z wrażenia,
aż zgniótł puszkę. Oprzytomniał dopiero, kiedy poczuł na ręce cieknące piwo.
Ależ był wściekły. Jednym, szybki i zdecydowanym ruchem cisnął zmolestowaną puszkę
w ścianę i zerwał się z krzesła. Nie, nie pojedzie tam. Nie zrobi
przedstawienia w klubie. Nie ma do tego prawa ale…]
Ale z nich napaleńcy. Było bardzo gorąco. Myślałam, że jednak będzie jakaś akcja. Ćwiczą chłopaki silną wolę hi hi.Idealnie do siebie pasują. Obawiam się jednak, że Dorian zrobi zaraz coś głupiego. Strój firmowy mi się spodobał,malarzowi chyba niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńA już było tak gorąco... no okej, bywało bardziej. Ale ćwiczenia nad silną wolą są godne podziwu. Dwóch facetów z silnymi charakterami, a potrafią być tacy delikatni...
OdpowiedzUsuńJa na miejscu Doriana wkurzyłabym się bardziej... mniejsza. Mamy w końcu jakieś info o miejscu pracy Rage'a. Hah. Może jakaś fota w tym wdzianku?
Dobrze, że nie zalał laptopa tym piwem. Szkoda by było. Mhm.
POJEDŹ TAM, POJEDŹ! No błagam, ja bym pojechała! Dawać mi dalej, bo mnie ściska od środka! I nie chodzi o samą reakcję jednego i drugiego, ale co będzie dalej! Co będzie, gdy Dorian zobaczy?! I co konkretnie zobaczy?!
Okej, ogarniam się. CZEKAM.
Nic dziwnego, że Rage wolał otwarcie nie mówić gdzie pracuje. Wiedział, jak Dorian zareaguje. Praca jak każda inna, ale tu chodzi "troszkę" rozebrany. :D
OdpowiedzUsuńI podziwiam ich, że w aucie zapanowali nad swymi popędami. Brawo chłopcy.
Notka, jak zawsze super. :D
wkurza mnie tylko to " [" lub "]" :/ nie można zrobić zwykłych "-" ? xD ale opowiadanie super ^^
OdpowiedzUsuń